Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Co MI zalecicie i jak MI można pomóc?
Autor Wiadomość
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-20, 11:38   

Piszesz palomo - "Co to znaczy pogodzić się?
Po prostu żyć dla siebie? jakoś nie wierzę w to, niestety albo stety . Dla mnie to pewnego rodzaju oszustwo, udawanie, że niby jest o.k. - .


A masz inne wyjście Palomo ?? Jakie są fakty ? przeciez mąz nie mieszka z Wami ? To co chcesz udawać, że mieszka ?
Nie ma Go...więc też nie masz wyjścia, jak w końcu pogodzić się z faktem !
Pogodzić się, to nie spisać męża na straty...to nie znaczy godzić się z tym ale uznać fakt - teraz jestem sama ! Dzisiaj....i nie znam jutra...ale dzisiaj tak jest !

b]kawa z przyjaciółmi, kino, rozmowa, fryzjer ...udawać , że umiem sama żyć, jak wiem że mój mąż, którego kocham jest z inną kobietą ... [/b]

A co innego pozostało ?
Co chcesz w zamian ? Jaki masz inny pomysł ?Jest jeszcze kościół, msza, rozmowa z księdzem itp .
Musisz budować koalicję, szukac przyjaciół....bo samemu jest jeszcze trudniej...a zyc trzeba. Moim zdaniem , nie mozna się zamykać....trzeba do ludzi, do Boga.


[ale tak, to jak dla mnie tylko zagłuszenie lub zepchnięcie zranienia do podświadomości, wyparcie ...

A co chcesz zrobić z tym zranianiem ? Chcesz go pielęgnować w sobie ?


bo rana pozostanie w nas tu: we mnie do końca moich dni

Czyli deklarujesz , że będzie w Tobie...to brzmi ...strasznie...Wyzbąć się tego Palomo, bo to własnie Cię zniszczy , nie pozwoli spokojnie żyć .

czy umiałbym pokochać to dziecko? wczoraj nie wiedziałam i dziś też jeszcze nie wiem ...
El ... nie było innych dzieci i ... tu jest pies pogrzebany , nie było innych dzieci ... u mnie jest dziecko


na ten temat odpowiedziała Ci Teor .


Palomo, wiem, że nie masz łatwo, widzę, że ciężko...ale nie zmieni to faktu, że musisz dalej żyć, zająć się sobą i dzieckiem.
Czas kryzysu jest dany i Tobie, po to, żebyś coś w tym czasie zrobiła dla siebie.
Nie po to, żebyś pielęgnowała ból, zranienie...ale żeby się od bólu wyzwolić. Przemienić siebie...dla siebie !! Ty sie przemieniaj i zmieniaj swoje zycie....czyń ziemię sobie poddaną...dla Ciebie , dla swojego szczęścia....buduj od nowa !!
Co nie oznacza, że masz przestać kochać męża !! NIE !! Masz Go nadal kochać,....milością jeszcze większą, czystszą, gorętszą...i niczego od męża nie chciej w zamian....bo MIŁOSC to postawa , dawanie , a nie chcenie !
I módl się, proś Boga, żeby uzdrowił Was i Wasze małżeństwo...jednocześnie pokornie przyjmuj wolę Pana.
Pozdrawiam !! EL.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-20, 12:14   

dla mnie prawdziwym świadectem ufności Bogu, wiary, miłości i przysięgi małżeńskiej jest wybaczenie po zdradzie...
zdrada to wielkie wyzwanie...
można kroczyc wieloma drogami ale jedyną droga ku wyjściu na prosta jest wybaczenie i pogodzenie sie z tym
można życ i cieszyc się pełnią życia lub życ we własnej skorupie rozpaczy, smutku, złości i nienawiści....


warto przeanalizawac artykuł

Krajobraz po zdradzie
Alicja Krata

Zdrada to problem dwojga partnerów - zarówno tego, który zdradził, jak i zdradzonego. Często zapominamy o tym, a potem dziwimy się, że związek się rozpada, bo żadne z nas nie umiało zacząć rozmowy. Ale... czy w ogóle warto ją zaczynać? Tak, bo można uratować związek po zdradzie i odbudować zaufanie do partnera - uważa Alicja Krata.

Zdrada to bolesne doświadczenie. Trudno przeżyć, że bliska osoba, którą darzyliśmy zaufaniem, oddala się w ten sposób. Nawet gdy próbujemy zapomnieć i żyć dalej, smutek, żal, złość, rozgoryczenie powracają... Czujemy się rozbici, wciąż pytamy: dlaczego to się stało? Jak to możliwe? W czym ten drugi mężczyzna/ta druga kobieta była lepsza? Czego w nas zabrakło, że miłość wygasła? W sytuacji odrzucenia nietrudno stracić poczucie własnej wartości, obwiniać siebie o to, co się stało i umacniać się w poczuciu krzywdy. Łatwo też o oskarżenia, osądzanie, roztrząsanie kwestii winy partnera, prowadzące często do działań odwetowych. Ten, kto zdradził próbuje się bronić, ale to prowadzi do kolejnych konfliktów, oddalenia i pogłębiającej się wzajemnej niechęci. Po zdradzie trudno ułożyć wspólne życie na nowo. Na ogół prowadzi ona do rozpadu związków. Partnerzy rozstają się w emocjach, nie dając sobie szansy na żadne wyjaśnienia. Bywa też, że nie chcą zerwać tej relacji, ale pozostawanie w niej staje się udręką dla obojga.
Powrót do życia razem po zdradzie wymaga woli i świadomości obu stron. Partnerzy muszą przyjąć wspólne cele i priorytety, a także zrozumieć, że przez pewien czas będą żyli jeszcze w oddaleniu od siebie. Aby uratować związek, niezbędny jest dialog nastawiony na wzajemne zrozumienie i przebaczenie, wspólne poszukiwanie rozwiązań trudnej sytuacji i wypracowanie planu na przyszłość, który pozwoli na nowo cieszyć się sobą i życiem.

Zaufać drugi raz

Ewa złożyła pozew o rozwód, gdy dowiedziała się o zdradzie Irka. Trafili do mediatora. Ewa podjęła próbę mediacji, gdyż nie zamierzała dowodzić przed sądem winy Irka. Chciała godnie się rozstać. Rozmowy były trudne, gdyż Irek przyszedł z zamiarem ratowania związku, a Ewa uważała, że nie ma na to szans. Podczas sesji mediacyjnych mogli – po raz pierwszy od czasu, gdy zdrada wyszła na jaw – spokojnie wysłuchać siebie nawzajem. Irek wyznał ze łzami w oczach, że popełnił błąd. Opowiedział całą historię: jak wypił kilka kieliszków za dużo, miał depresyjne myśli z powodu problemów w pracy i uległ pokusie podczas wyjazdowego szkolenia, kiedy jedna uczestniczek ciepło się o niego zatroszczyła. Następnego dnia obudził się przerażony, uświadomił sobie, co się zdarzyło... Porozmawiał uczciwie z tą kobietą i wyjaśnił jej całą sytuację. Niestety, dużo trudniej było mu rozmawiać z żoną, która nie chciała słuchać jego tłumaczeń. Ewa dopiero podczas sesji mediacyjnej dowiedziała się, jak bardzo mąż żałuje tego, co zrobił, jak wiele w nim niepokoju, bólu i rozpaczy. Początkowo odnosiła się z niechęcią do tych wyznań, ale powoli budowało się w niej zrozumienie. Wspierani przez mediatora, ustalili, co jest ważne dla nich obojga i dla ich dzieci, aby ich związek nadal funkcjonował, aby mogli odbudować to, co runęło. Wypracowali wspólny plan na przyszłość, podjęli wzajemne zobowiązania. Do rozwodu nie doszło. Biorą udział w warsztatach dla par, które chcą budować trwałe i szczęśliwe związki. Doszli do wniosku, że miłość wymaga pracy i pielęgnacji. Akceptacja błędów przeszłości, pogodzenie się ze zmianami, wprowadzenie w życie nowych zasad jest procesem, na który oboje muszą dać sobie czas.

Duma – pozorna siła

Podczas warsztatów dla par Ola wspomina czas, kiedy dowiedziała się, że mąż ją zdradził. Nie potrafiła wtedy myśleć spokojnie i logicznie, od razu wystawiła Robertowi walizki za próg... Wiele kobiet w takiej sytuacji ujmuje się honorem, chcąc pokazać własną siłę. Duma staje się silniejsza od miłości i chęci wytrwania w związku. Potem nieraz żałują swoich emocjonalnych decyzji. Ola wyznaje, że spokój znalazła dopiero wtedy, gdy zaczęła myśleć o tym, co jest dla niej ważne w życiu i odkryła, że to związek z Robertem i rodzina są priorytetem. Wtedy zobaczyła, że rozstanie nie jest jedynym rozwiązaniem tej trudnej sytuacji. Rozważyła alternatywy i podjęła decyzję, że warto jeszcze raz dać szansę sobie i mężowi. Bardzo bała się odrzucenia i nie było jej łatwo wykonać pierwszy krok w kierunku pojednania. Robert mówi, że gdyby nie spokój Oli i jej inicjatywa, bałby się z nią podejmować ten temat i stopniowo oddaliliby się od siebie. Uważa, że to mądrość Oli, cierpliwość, łagodność, zrozumienie i miłość uratowały ich związek.

Winny i gnębiciel

Dominika nie mogła się pogodzić ze zdradą męża. I choć on nadal wyznawał jej miłość i chciał ratować związek (zerwał kontakty z tamtą kobietą, zmienił pracę z tego powodu), ona każdego dnia z powodu swojej podejrzliwości prowokowała kłótnie i wzajemną niechęć. Wciąż pytała o szczegóły: „A jaka ona była?”, „Było ci z nią lepiej niż ze mną?”, „Nie kłamiesz, że tylko raz się z nią kochałeś?”, „Naprawdę już się nie widujecie?”. Janusz, zadręczany takimi pytaniami, bezradny i zły mówił coś, czego potem żałował. Ciągłe wypominanie zła, oskarżanie i osądzanie niszczyło go. Niekiedy miał ochotę trzasnąć drzwiami i już nie wracać.
Wpędzanie partnera w poczucie winy, dręczenie go, aby do końca życia nie zapomniał tego, co zrobił, nie pomaga mu poradzić sobie z błędami przeszłości i podjąć zmian. Rozpamiętywanie tego, że zostało się zdradzonym, krzywdzi również osobę, która taką strategię myślenia przyjmuje, osłabia jej energię życiową i twórczy potencjał. Dominika z perspektywy czasu dostrzega, że sama siebie bardzo zatruwała wtedy negatywnymi myślami. Dopiero gdy Janusz powiedział jej szczerze, że nie jest w stanie żyć pod ciągłym ostrzałem jej wyrzutów, podziałało to na nią jak zimny prysznic. Zobaczyła, że sama niszczy to, co można jeszcze wspólnie uratować. Dziś oboje przyznają, że wyszli z kryzysu dzięki wzajemnej wyrozumiałości, empatii i trosce o swoje relacje.
Pozostanie w związku i odbudowanie go po zdradzie jest możliwe, ale wymaga od partnerów dojrzałości emocjonalnej i coraz pełniejszego zrozumienia, że miłość to nie tylko samo uczucie, ale też wartość wspólna dla partnerów, postawa, decyzja, zobowiązanie.

Gdy trzeba się rozstać

Dorota wyjechała z mężem i dziećmi na wakacje nad morze. Miała nadzieję, że podczas urlopu wreszcie będą mogli ze sobą porozmawiać, bo od pewnego czasu było między nimi chłodno i obco. Po kilku dniach Jacek powiedział, że miał telefon z firmy i musi pilnie wrócić do Warszawy, bo może stracić pracę. Wyjechał, a ona została sama z dziećmi. Martwiła się i czekała na wiadomości od męża, dzwoniła do niego, ale często nie odbierał telefonów. Po kilku dniach milczenia Jacek napisał SMS-a, w którym poinformował Dorotę, że w jego życiu jest ktoś ważniejszy niż ona. Bardzo ją przeprasza, ale nie może dłużej jej oszukiwać... Dorota poczuła, że całe jej życie, oczekiwania wobec związku i przyszłości, marzenia, ideały legły w gruzach. Zawiódł ją człowiek, któremu ufała i była mu wierna. Nie mogła się uspokoić przez kilka godzin.
Nagła, zaskakująca wiadomość o zdradzie wywołuje bardzo silne emocje. To naturalne, że odczuwa się rozgoryczenie i smutek. Pojawiają się też złość, rozczarowanie i żal oraz ból odrzucenia (szczególnie jeśli partner jest zaangażowany w związek z kimś innym od dłuższego czasu). Dobrze jest poczuć te emocje i dać sobie czas na ich przeżycie. Będą one przychodzić i odchodzić, pojawiać się w całych konstelacjach, trochę się uciszać, by potem znów wybuchnąć z wielką siłą. Ważne jest, aby nie obwiniać siebie i nie skupiać się na osądzaniu partnera. Pomaga wtedy obserwacja swoich reakcji i porządkowanie myśli. Dużym wsparciem mogą być rozmowy z przyjaciółmi, którzy potrafią okazać empatię, wysłuchać bez oceniania i dawania rad. Dorocie w tym pierwszym trudnym czasie pomogli znajomi, u których spędzała urlop. Opowiadając własną historię, oczyszczamy się z silnych emocji. Wiele osób woli w takich sytuacjach rozmawiać z neutralną i bezstronną osobą – psychologiem, terapeutą, doradcą ds. rodziny itp. Można też pisać listy, rysować, zrobić generalne sprzątanie w domu lub chodzić na długie spacery.
Nie krążyć myślami wokół zdrady, nie oskarżać, nie szukać zemsty, tylko skupić się na zrobieniu porządków w sobie samym to niełatwe zadanie. Dorota dzięki uwolnieniu i oczyszczeniu własnych emocji nabrała dystansu do tego, co się stało, dostrzegła w swojej historii pozytywne aspekty i potraktowała ją jako możliwość poznania samej siebie. Gdy zapanowała nad emocjonalnym chaosem, wzmocniła poczucie własnej wartości. Dzięki jej postawie i pracy nad sobą, po rozwodzie dalsze kontakty Jacka z ich dziećmi przebiegają bez zakłóceń. Potrafią spokojnie ze sobą rozmawiać i podejmować decyzje związane z wychowaniem dzieci.

Energia na „tu i teraz”

Szczególnie bolesne może być doświadczenie, gdy odchodzi partner, który był dla nas ważną osobą, a jest już związany z kimś innym i nie chce ratowania związku. Nikogo nie można zmusić, aby został. Uszanowanie czyjegoś wyboru – nawet sprzecznego z naszymi oczekiwaniami i wartościami – jest oczyszczające i uzdrawiające. Możemy zmienić siebie i własne postrzeganie tego, co zaistniało. Przywoływanie wciąż na nowo wspomnień i rozpamiętywanie zdrady – zatrzymuje w przeszłości. W ten sposób człowiek oddala się od życia, nie dostrzega tego, co ma miejsce tu i teraz. Wtedy warto przypatrywać się własnym myślom i pracować nad tym, aby wciąż nie skupiać się na urazach, nie pogrążać się w rozważaniach o tym, czego już nie ma. Podtrzymywanie rozpaczy, smutku, złości i nienawiści pochłania mnóstwo energii, którą można przecież wykorzystać do pielęgnowania tego, co pozytywne. Okazuje się, że życie ma nadal swój urok, że można w nim robić wiele ciekawych rzeczy, rozwijać się i twórczo je spędzać.

Moc dialogu

Agnieszka ma 31 lat, jest uroczą kobietą o niespotykanej urodzie. Jej związek z Markiem zaczął się wybuchem wielkiej namiętności. Marek był jej „drugą połową”. Urodziła mu troje dzieci. Gdy najmłodsza córka miała trzy miesiące, Agnieszka dowiedziała się, że Marek zdradza ją ze swoją byłą dziewczyną, Ireną. To był dla niej szok. Marek twierdził, że nie ma romansu z Ireną, wyjaśniał, że to tylko przyjaźń, a pojedyncza zdrada nie ma żadnego znaczenia. Powtarzał, że kocha tylko Agnieszkę. Ona jednak nie mogła przestać myśleć o „tej drugiej”. Wyobrażała sobie, że uczucia do Ireny znowu odżyją w Marku, że zostanie sama z trójką dzieci. Bała się, że jeśli Marek będzie nadal kontaktował się z Ireną, to przecież może ponownie zdradzić żonę. Wybaczyła mu i miała nadzieję, że Marek zakończy całkowicie tę znajomość, ale on nadal przyjaźni się z Ireną.
Bywa tak, że jeśli raz straciło się zaufanie, to potem trudno je odzyskać. Wkradają się lęki i zwątpienia, które nie pozwalają znaleźć sił, by stawić czoło problemowi i dać szansę osobie, która nas zawiodła. Po zdradach najczęściej obwiniamy partnera, wzmacniając w sobie niechęć i nienawiść do niego. Umacniamy się też w poczuciu krzywdy lub winy. Próbujemy sami poradzić sobie z problemem, a przecież dotyczy on dwojga ludzi i warto szukać wspólnie rozwiązania sytuacji. Te pary, które podejmują dialog, często znajdują sposoby na to, by ponownie zbliżyć się do siebie.
Marek wyznaje, że początkowo trudno mu było rozmawiać z Agnieszką. Gdy czuł jej emocje, nie wiedział, jak do niej dotrzeć. Skoncentrował się więc na tym, jak w tej sytuacji dać jej i dzieciom bezpieczeństwo i spokój. Na rozmowy wybierał momenty, kiedy żona była rozluźniona. Mówił jej wtedy o swoich potrzebach, o tym, że widzi swoje błędy. Po wielu takich próbach Agnieszka wreszcie go usłyszała i zrozumiała, że nie tylko ona cierpi w tej sytuacji.

Oczyszczające wybaczanie


Przebaczenie postrzegamy na ogół jako coś niesprawiedliwego. „Jak to, on mnie zdradził, potem obiecał, że nie będzie widywał Ireny, a wciąż się z nią spotyka i mówi, że to nic, a ja mam mu wybaczyć?” – tak myślała Agnieszka. Im bardziej skupiała się na swoim poczuciu krzywdy, tym więcej rodziło się w niej myśli potępiających. Raz obwiniała siebie, innym razem Marka. Podczas warsztatów dla par Agnieszka zobaczyła, że ma wybór: tkwić w pozycji ofiary i pogłębiać stan poczucia krzywdy, albo okazać Markowi empatię i skupić się na tym, jak wybaczyć. Spojrzała na męża inaczej. Dostrzegła, że coś mu się nie udało, że zabrakło mu konsekwencji. Wysłuchała go, ciepło przyjęła jego szczere wyznania, wzbudziła w sobie współczucie, tolerancję, pokorę wobec niedoskonałości. Zaryzykowała i zaufała mu po raz kolejny.
Sposób, w jaki widzimy naszą rzeczywistość, to wyłącznie kwestia naszego nastawienia do tego, co chcemy postrzegać. Jeśli przyjmiemy, że my sami jesteśmy autorami naszego życia – to możemy zarówno stwarzać w sobie wciąż problemy, jak też wybrać myśli pełne współczucia, akceptacji, otwartości na to, co dobre, choć w przeszłości zdarzyły się trudne sytuacje. Koncentrując się na negatywach, wzmacniamy je w swoim umyśle i zaczynają one przejawiać się w naszych działaniach, wpływać na nasze emocje i reakcje. Najczęściej postrzegamy źródło naszych problemów nie w sobie, tylko na zewnątrz, w kimś innym. Tymczasem to, jak się czujemy, zależy wyłącznie od nas. Zachowania partnera, jego działania mogą być jedynie katalizatorem naszych emocji, ale to nie on jest przyczyną naszego stanu.
Wybaczenie zdrady nie jest łatwe, ale gdy się dokonuje, ma uzdrawiającą i oczyszczającą moc – dla nas samych i dla drugiej osoby. Przynosi spokój wewnętrzny, radość i ulgę.
 
     
Paloma
[Usunięty]

  Wysłany: 2008-10-20, 13:13   to...

To mnie uspokoiłaś Batrycze
dzięki za wyrozumiałość :-)

ja też mam dołek dziś i teraz prawie non s-stop :cry:

[ Dodano: 2008-10-21, 13:10 ]
no chciałam jechać z córką na grób dziadków (rodziców męża), ale ... on mi zabrania I tak napisał w sms-ie: "zbeszcześciłaś pamięć moich rodziców za życia i po śmierci, nienawidziłaś ich zawsze. jedź i zatańcz na ich grobie! nigdy nie była i nie jest to twoja rodzina. nie dam ci dalej niszyć mojego życia"
oniemiałam , jak to przeczytałam
mąż też chciał pojechać z córką na groby, ale napisałm do niego, ze już wcześniej to zaplanowałam
nie wiem o co tu chodzi?
zszokował mnie totalnie? nigdy nie zgłaszał do mnie uwag, ani jego rodzice (świętej pamięci) również
jak juz pisałam, nie byłam na ich pogrzebie (mieszkalli w innej miejscowości), bo akurat chorowałam przez 1/2 roku na zapalenie stawów

co o tym myślicie?
teraz to mam poczucie winy, rewiduję wszystkie kontakty z teściami i ... z teściową były o.k. dobre, z teściem niestety tylko poprawne (bałam się go, więc za bardzo nie zbliżałam się). Oboje z mężem pochodzimy z rodzin alkohlików : u ,nie pił ojciec, u niego ojciec i matka..
mój mąż rozstał się ze swoją mamą w konflikcie, niezgodzie, po dwóch dniach teściowa juz nie żyła ( wpadła pod samochód) i tak rozstali się ... bez pogodzenia
podejrzewano nawet samobójstwo ... (tak pisano w gazecie)
przeciez on o tym wie
ja dowiedziałam sie o tym od kuzynki męża

Boże!!! Pomocy, bo oszaleję
dlaczego tak mnie oskarża

nie wiem czy do jutra dożyję
samobójstwo najlepsza rzecz
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 16:09   

Paloma spokojnie , nie panikuj , nie dolewaj oliwy do ognia.

Dożyjesz do jutra i jeszcze się zdążysz zestarzeć , tylko od Ciebie zależy jak to zrobisz . Czy z godnością ,czy w histerii . Przepraszam jeśli za ostro , ale tyle już mądrych rzeczy wszyscy napisali , a Ty ciągle z tą przysłowiową watą w uszach .
Napisz mu ,że Ty masz inne zdanie na ten temat i przykro Ci z tego powodu , że tak źle o Tobie myśli.
Postaraj się wyciszyć , rozładowac jakoś to niezdrowe napięcie , które Cię zżera od środka . Najprostszy sposób to się zmęczyć po prostu fizycznie .Błękitna też fajnie pisze, jak przeżywać właściwie gniew --poczytaj .
Każdy z nas przechodził już tę fazę , więc skorzystaj z rad i przestań się szarpać sama ze sobą. Co się stało ,to już tego nie cofniesz ! Masz wpływ tylko na tu i teraz . Udaj się do jakiegoś specjalisty po pomoc skoro jesteś DDA . I pamiętaj -bez względu na to, co zrobił Tw mąż, Ty nie straciłaś nic na wartości , nie czuj się winna i nie myl poczucia winy z poczuciem odpowiedzialności .

Sorry ,że dopiero teraz piszę ,ale nie zauważyłam wiadomości , a wiem ,że masz ograniczony dostęp do neta . Podaj mi numer TW tel. na priw, to zadzwonię jak bedziesz chciała .
Pozdrawiam . Pamiętam w modlitwie.
Miriam.
 
     
Tadeusz
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 16:14   

Samobójstwo to szczególne zwycięstwo szatana ! Musisz bardzo uważać na zasadzki złego ducha.
W Twoim przypadku polecam modlitwy o uzdrowienie pokoleniowe.
Myślę, że warto ( TRZEBA ) pogadać o tym z księdzem.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 16:29   

Paloma.
Nie zauważyłaś, że im więcej poczucia winy w tym drugim człowieku, tym bardziej rani slowami i zachowaniem?
Bo musi, bo inaczej sumienie by mu nie dało spokoju, bo doskonale wie, kto, kiedy i jak zawinił. I w podsumowaniu wychodzi, że on: oszukiwał, zdradzał, zeszmacił się.
Więc jak sobie spojrzeć w oczy? Oczywiście, przypisać winy tej osobie, którą się skrzywdziło. Przeinacza się fakty, wymyśla nowe zdarzenia, dopisuje wydarzenia, które nigdy nie miały miejsca: bo on ucieka od prawdy o sobie.
Niby czym albo jak być miała zbeszcześcić pamięć jego rodziców? Zobacz, jakie chore jest to co pisze Twój mąż. Wyrzyty sumienia go dręczą, swoją winę chce zrzucić na siebie. I myślę, że nie ma znaczenia: byłaś na pogrzebie czy Cię nie było. To i tak jest powód, by na Ciebie nawrzeszczeć.
Zaplanowałaś iść na cmentarz, więc idź. Co to znaczy, że on zabrania? Cmentarz jest prywatny? Przepustki potrzeba?
Kurcze, oni są pokręceni. Albo tyle w nich zła, że swoje wyimagonowane wizje biorą za prawdę.
Trzymaj się, bo jeszcze dużo życia przed tobą. A szanwony niech się kisi we własnej złości.

Tadeusz.
Obiążenia międzypokoleniowe, to chyba nie dotyczą rodziny męża? Raczej własnych przodków?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 16:34   

Jeszcze dziś i jutro o godz,19.30 w bazlice na Kweczyńskeij sa rekolekcje prowadzone przez ks.marka Kruszewskiego na temat uzdrowień relacji międzypokoleniowych....... plecam

[ Dodano: 2008-10-21, 18:29 ]
Elzd1...... obciażenia międzypokoleniowe dotycza też i żony........ przez męża i jego zachowania.

Paloma.......... a co Ty czy Wy na to aby cos zrobić ze swoim DDA??? Czy nie sądzisz że wiele Waszych problemów wynika z koalkoholizmu?
Huśtawka emcjonalna,nie radzenie sobie z emocjami ,podswiadome lęki,świadome kreowanie rzeczywistości i podświadome przyszłosci.
Jestescie oboje obciążeni .twój mąż podwójnie....z arcji alkoholizmu ojca i matki.Ona walczy ze swoim obciążeniem ,walczy z obciążeniem smiercią matki.
Mam wrażenie ,że dokąd nie pogodzicie sie z przeszłością to przyzwoitej przyszłośći nie zbudujecie,albo inaczej........... będzie Wam bardzo ciężko ja zbudować.
Palomo..... rozważ terapię DDA,rozważ pochodzenie na mityngi DDA, możesz nawet pochodzić na Al-anon.
To bardzo obciążająca przeszłość.Najczęściej wcale nie uznawana jako obciążenie,wypierana jako obciążenie.
Życzę Ci odwagi.
A słowa męża na temat grobów ,moga świadczyć o ogromnym problemie jaki ma w pamięci,w podświadomości z chorymi relacjami międzypokoleniowymi,z poczuciem winy za śmierć matki..........nawet gdy sie do tego nie przyznaje.

Czy musicie zaliczyć całkowity upadek Waszej rodziny by zrozumiec co Was tak naprawdę boli??????
Uzdrócie swoje dzieciństwo,młodość i te przeszłe już realcje,lęki z Waszymi rodzicami.
pogody Ducha
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 20:22   

Paloma nałóg ma 100% racji, wiele jest o tym w necie, opisano wiele przypadków poczytaj szukaj w necie porad to zajmie ci czas, pozwoli szukac wyjscia z problemu pozwoli szukac powodu że w twoim życiu dzieje się źle bo jestes obarczona tym problemem z dzieciństwa

Paloma pomóż sobie wystarczy mały krok


dopóki kobieta, która cierpi z powodu mężczyzny, koncentruje się na analizowaniu zachowań, wad, czy nałogu swojego partnera i w tym szuka przyczyn swojego nieszczęścia, dopóty nie robi nic w kierunku wyzwolenia się z tych cierpień. Jedyną słuszną drogą prowadzącą do wyzdrowienia jest skupienie się wyłącznie na sobie. Nie chodzi tu o obwinianie siebie za kłopoty w związku, ale o wnikliwe poznanie swojej osobowości. To podstawa do zmian w swoim życiu.

Powodem, dla którego „kochająca za bardzo” kobieta tworzy związek z mężczyzną, jest pozbycie się jej paraliżującego lęku przed samotnością. W dzieciństwie nie czuła się wystarczająco kochana, a zabiegając o miłość rodziców przyjmowała na siebie obowiązki nieadekwatne do jej wieku. Jej rodzice nie byli szczęśliwi i przenieśli na nią swój egzystencjonalny ból. Czasem jej trauma z dzieciństwa jest bardzo poważna - jako dziewczynka była bita, molestowana seksualnie, doświadczała upokorzeń, bądź też była całkowicie opuszczona przez rodziców. W swoim dorosłym życiu taka kobieta odczuwa olbrzymi głód miłości. Wydaje jej się, że zaspokoić go może jedynie związek z mężczyzną. Ale tylko taki, w którym czuje się bezpieczna, w którym odczuwa całkowite zespolenie z partnerem, wydaje jej się, że tylko wtedy ma pewność, że nie zostanie opuszczona.

szukając sposobów na zdobycie całkowitej pewności, że partner jej nie opuści, kobieta, która „kocha za bardzo” najczęściej tworzy związek z mężczyzną słabym, niedojrzałym, życiowym nieudacznikiem, czy nałogowcem. Z kimś, komu trzeba pomagać. Uważa, że prawdziwa miłość polega na poświęceniu, dbaniu o dobro partnera i związku, a nie własne. Tak naprawdę jednak jej pomoc nie jest bezinteresowna, ale ma na celu przywiązanie do siebie mężczyzny w taki sposób, by nie mógł bez niej się obejść.

Jej nieustanna pomoc rozwija w nim kompleks niższości, poczucie niedowartościowania i braku panowania nad swoim życiem. „Kochanie za bardzo” przez kobietę wywołuje skutki odmienne od oczekiwanych. Mężczyzna zaczyna się buntować, odczuwać do kobiety niechęć, coraz częściej ją krytykuje i obwinia za swoją słabość. Gdy ma skłonności psychopatyczne, dowartościowuje się poprzez skierowaną przeciwko kobiecie agresję fizyczną czy psychiczną. Często potwierdzenia swojej wartości szuka u innych kobiet.

Kobieta, która „kocha za bardzo” jest w stanie znosić wszelkie cierpienia. Tłumaczy się przed sobą, że robi to w imię miłości, walki o związek. Tak naprawdę robi to z lęku przed samotnością, bo nic dla niej nie jest tak straszne, jak wizja bycia samej.

kobieta, która „kocha za bardzo” wchodzi w toksyczne związki z trudnymi mężczyznami. Ci normalni nie dostarczają jej takich przeżyć i emocji, które są w stanie zagłuszyć jej egzystencjonalny ból, oddalić niewygodne pytania o sens życia. Trudny mężczyzna, któremu trzeba pomagać, który wymaga włożenia wysiłku, by go zmienić, staje się dla takiej kobiety owym sensem. Poświęcając mu się całkowicie zapomina o sobie i o własnym życiu. Ale o to jej właśnie chodzi!

„Kochanie za bardzo” powoduje, że kobieta traci poczucie własnej wartości Swoją wartość upatruje w cierpieniu. Czuje, że nie zasługuje na szczęście. Choć okrutny los sprawił, że stała się męczennicą miłości, to musi się z tym pogodzić. Podobnie jak lęk przed samotnością, to masochistyczne podejście do życia ma najczęściej swoje źródło w dzieciństwie.

gdy toksyczny związek się rozpada, cierpienie kobiety trwa nadal. Teraz dopiero przeżywa prawdziwe katusze. Na przemian odczuwa złość, wręcz nienawiść do swojego ex oraz tęsknotę, połączoną z nadzieją, że znowu będą razem. Jej życie znów przepełnia mężczyzna, choć nieobecny ciałem, to obecny duchem. Nie jest w stanie normalnie funkcjonować, odczuwać żadnej przyjemności, robić żadnych planów - wciąż myśli o nim. Często jej obsesja prowadzi do prób nawiązywania kontaktu, różnych rodzajów agresji, śledzenia go, niekiedy do błagalnych próśb o powrót.

pomocy trzeba poszukać – u psychoterapeuty, w grupach wsparcia, w lekturze książek. Całą swoją energię, którą do tej pory kobieta wkładała w związek i w swojego mężczyznę, powinna skoncentrować na swoim wyzdrowieniu.

Zdrowiejąc, kobieta odzyskuje do siebie szacunek i wiarę w swoje możliwości. Nabiera poczucia, że ma prawo do szczęścia. Zaczyna cieszyć się życiem.
 
     
Tadeusz
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 21:59   

elzd1 napisał/a:
Obiążenia międzypokoleniowe, to chyba nie dotyczą rodziny męża? Raczej własnych przodków?

W sakramentalnym małżeństwie jesteśmy jednym ciałem !
Jesteśmy połączeni i dzięki temu można zrobić trochę bałaganu u małżonka.
Wystarczy iść na mszę św. przyjąć komunię i powiedzieć do Jezusa aby przez ten nierozerwalny węzeł poszedł i zrobił porządek w duszy współmałżonka. :-D

W podobny sposób działa zło między małżonkami i całą rodziną.
Nałóg Dobrze napisał „obciążenia międzypokoleniowe dotyczą też i żony........ przez męża i jego zachowania

Okazuje się, że nawet do siódmego pokolenia możemy odczuwać obciążenia spowodowane grzechami. Ba i nasze dzieci, wnuki, prawnuki mogą odczuwać nasze grzechy !
To wszystko jest w piśmie świętym, w księdze Daniela.

Ale żeby bardziej się w ten problem zagłębić trzeba przeczytać 2 książki
1.„To Jezus leczy złamanych na duchu” Ks. Jan Reczek
2.„Uzdrowienie międzypokoleniowe” Robert DeGrandis SSJ, Linda Schubert

W tych książkach są konkretne przykłady i modlitwy dzięki którym uwalniamy się od przeszłości. ;-)
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 23:21   

Tadeusz napisał/a:
Wystarczy iść na mszę św. przyjąć komunię i powiedzieć do Jezusa aby przez ten nierozerwalny węzeł poszedł i zrobił porządek w duszy współmałżonka.

Chyba nie wystarczy. Gdyby tak było, całe to forum nie miałoby racji bytu.


nałóg napisał/a:
A słowa męża na temat grobów ,moga świadczyć o ogromnym problemie jaki ma w pamięci,w podświadomości z chorymi relacjami międzypokoleniowymi,z poczuciem winy za śmierć matki..........nawet gdy sie do tego nie przyznaje.

Zgadzam się całkowicie: poczucie winy u męża.


Tadeusz napisał/a:
Okazuje się, że nawet do siódmego pokolenia możemy odczuwać obciążenia spowodowane grzechami. Ba i nasze dzieci, wnuki, prawnuki mogą odczuwać nasze grzechy !

To ja już wiem.
I ponoszę pewnie skutki poczynań moich przodków. Tak myślę i na to wskazują fakty.


Tadeusz napisał/a:
2.„Uzdrowienie międzypokoleniowe” Robert DeGrandis SSJ, Linda Schubert

Chyba z tą książką, a raczej niektórymi modlitwami trzeba dość ostrożnie, nie uważasz?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 23:31   

Paloma, potrzebna Ci separacja. Natychmiast!

To uzależnienie!

Co możesz z tym zrobić oprócz czytania forum, które na pewno jest wiekim wsparciem dla Ciebie.

Co jeszcze możesz dla siebie zrobić?

Może telefon zaufania? Natychmiast.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 08:57   

Ja nie wiem do którego pokolenia można odczuwać dysfunkcję przodków,ale z uwagi na schorzenia genetyczne mozliwe że aż do 7.........
Ale sami jestesmy obdarzeni wolną wolą i rozumem.
Mamy tez obowiązki z tego wynikające.
Obowiązki i prawa albo prawa i obowiązki.
Jako ludzie mający dostęp do medycyny,psychologi,psychanalizy,do terapi mamy obowiązek przerywania zaklętego kregu dysfunkcji międzypokoleniowej,to jest OBOWIĄZEK.
Tkwienie w dysfunkcji,powielanie jej jest wg mnie grzechem zaniedbania.

Tadusz..... modlitwa tak,ale nie sądzę że taka modliwtwa jak Ty piszesz:
"Wystarczy iść na mszę św. przyjąć komunię i powiedzieć do Jezusa aby przez ten nierozerwalny węzeł poszedł i zrobił porządek w duszy współmałżonka"

Wiesz...... takie podejście do modlitwy ,,do Mszy i komuni jest pewnego rodzaju nadużyciem chyba.................... To postawa warunkowo-roszczeniowa ,zwalniająca delikwenta z pracy własnej..........
Pan Bóg poprzez psychologów,terapeutów,lekarzy dał wędkę,a rybki trzeba samemu sobie złowić,dał motykę głodnemu i wskazał pole kartofli............. ale ukopać tych kartofli trzeba samemu.A na msze po albo przed ukopaniem pójśc ............a nie w zamian.
Czy dzieci alkoholika muszą powielac alkoholizm rodzica?
Czy dzieci z rozwiedzionych małeżństw muszą powielać rozwody rodziców?
Czy przemoc musi być powielana?
Czy dysfunkcja musi być powielana?

I choć tak jest bardzo często to wcale tak być nie musi.
Bo sa mozliwości skorzystania z terapi ,z grup samopomocowych,czego to forum jest znakomitym przykładem.
Chyba nie przesadzę jak napisze ,że to forum zostało uruchomione poprzez natchnienie twórców.

DZIĘKI WAM ZA TO TWÓRCY TEGO FORUM

Iluż ludzi tu,na tym forum dowiedziało sie ,dotarło do nich że sa bezwinnymi dysfunkcyjnymi ludzmi.
Że maja szanse uzdrowić swoja duchowość,swoją psychikę............
Bo szarpali sie ze wszystkim i wszystkimi,nie wiedząc dlaczego sie tak szarpią,dlaczego mimowolnie sieja ból,albo są tymi co zbierają ból................. bo mają nie rozpoznane obciążenie międzypokoleniowe.
Ileż mniej byłoby nieporozumień,ilez mniej rozwodó,ilez mniej cierpienia ,ilez mniej uzależnień gdyby uczestnicy tych dysfunkcji mieli samoświadomość że korzeniami tkwia w dysfunkcji,że te korzenie można odciąć od dysfunkcji...........

Elzd1 pisze:"I ponoszę pewnie skutki poczynań moich przodków. Tak myślę i na to wskazują fakty. "

Elzd1....... ale jak juz wiesz że ponosisz konsekwencje poczynań przodkó to jestes juz mocno w przodzie.Możesz cos z tym zrobić.Możesz pogrzebać i zobaczyć ,rozeznać te dysfunkcje i odciąć korzenie od dysfunkcji.Przestac czerpać "złe soki" ,zamienić te złe w dobre.

Paloma,ja nie napiszę tak jak Elżbieta:"Paloma, potrzebna Ci separacja. Natychmiast"

Ja napiszę inaczej:Paloma,potrzebna Ci jest pomoc w uzdrowieniu realcji .Potrzbna jest Ci pomoc terapeutyczna do rozprawienia sie ze swoim DDA,ze swoim współuzaleznieniem.Potrzebna jest Tobie i Twojemu męzowi.

Potrzbne jest przerwanie dysfunkcji międzypokoleniowej,odcięcie korzeni z trującymi sokami,z dysfunkcją.

Pogody Ducha
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 09:29   

super nałogu ..właśnie pełnia wyczucia i uchwycenia tego wszystkiego...co mogę dodać prywatnie od Siebie do tego co napisał nałóg...uczestniczę właśnie teraz w terapiach...zanim sie na nie zgłosiłem..moje rozeznanie było takie...jestem jaki jestem...
pewnie mam jakieś wady,jakieś ale -lecz czy one sa złe ..wypaczone ..tego człowiek nie wiedział..na terapiach odkryłem problemy jakie ciągneły się moze i przez pokolenia..moje podejście do świata..moja naturalnośc oceny siebie ..na terapiach runeła...runeła całkowicie..ale dostałem od terapeutki nowy cel..nowe spojrzenie na Siebie...nową ocenę ..nową naukę życia.....i co teraz mogę napisać ...wielki we mnie żal że tak długo musiałem czekać..aby poznać w Sobie innego człowieka....
Dla nas uczestników tego forum co jest najważniejsze ..nie czekać,nie zatruwac swoich myśli,nie poddawać się samomanipulacji,nie szukanie igły w stogu siana..tylko pomoc sobie i tylko sobie...to my możemy uleczyć swoje ego..korzystajmy z terapi,porad psychologów,czytajmy artykuły niech umysł nasz pracuje...zajmując siebie ...przestaniemy wciąż analizować tą drugą osobę..co robi,dlaczego,a jak...Jak to mówią chorobę najpierw wyleczmy w sobie ..dopiero zdrowi wspomagajmy w leczeniu kogoś innego....
I najważniejsze wiadomo największy potencjał ma w tym wszystkim wiara kontakt z Bogiem..bo to nas uczisza,daje spokój ,daje poczucie ciepła.....
A przyznam czytając na tym forum nieraz wypowiedzi ludzi załamanych ,rozżalonych mam takie wrażenie że uciekają od tego ciepła jakim chce ich obdarzyć Bóg..wciąż sie wiją ,są pełni agresji,oko za oko ...nie tędy droga...
 
     
Tadeusz
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 11:01   

Nałogu dobrze sądzisz nie taka modlitwa do uzdrowienia pokoleniowego !
Ten mój przykład, to pokazanie tylko jednej duchowej nici po której mamy kontakt z przeszłością.

Uzdrowienie pokoleniowe to bardzo, bardzo ważna sprawa.
W podanych książkach jest wiele konkretnych, mocnych modlitw o uzdrowienie pokoleniowe, ale zanim zacznie się je odmawiać warto uzgodnić z księdzem, najlepiej egzorcystą.
Warto też wspomnieć na spowiedzi księdzu o tym problemie w swoim życiu.
Można zamówić mszę św. o uwolnienie pokoleniowe.
Jest modlitwa Daniela z Ks. Daniela 9:3-19

"Zwróciłem więc twarz do Pana Boga, oddając się modlitwie i błaganiu w postach, pokucie i popiele. I modliłem się do Pana, Boga mojego, wyznawałem i mówiłem: "O Panie, Boże mój, wielki i straszliwy, który dochowujesz wiernie przymierza tym, co Ciebie kochają i przestrzegają Twoich przykazań. Zgrzeszyliśmy, zbłądziliśmy, popełniliśmy nieprawość i zbuntowaliśmy się, odstąpiliśmy od Twoich przykazań. Nie byliśmy posłuszni Twoim sługom, prorokom, którzy przemawiali w Twoim imieniu do naszych królów, do naszych przywódców, do naszych przodków i do całego narodu kraju. U Ciebie, Panie, sprawiedliwość, a u nas wstyd na twarzach, jak to jest dziś u nas - mieszkańców Judy i Jerozolimy, i całego Izraela, u bliskich i dalekich, we wszystkich krajach, dokąd ich wypędziłeś z powodu niewierności, jaką Ci okazali. Panie! Wstyd na twarzach u nas, u naszych królów, u naszych przywódców i u naszych ojców, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie. Pan, Bóg nasz, zaś jest miłosierny i okazuje łaskawość, mimo że zbuntowaliśmy się przeciw Niemu i nie słuchaliśmy głosu Pana, Boga naszego, by postępować według Jego wskazań, które nam dał przez swoje sługi, proroków. Cały Izrael przekroczył Twoje Prawo i pobłądził, nie słuchając Twego głosu. Spadło na nas przekleństwo [poparte] przysięgą, które zostało zapisane w Prawie Mojżesza, sługi Bożego; zgrzeszyliśmy bowiem przeciw Niemu. Spełnił więc swoje słowo, jakie wypowiedział przeciw nam i naszym władcom, którzy panowali nad nami, że sprowadzi na nas wielkie nieszczęście, jakiego nie było pod całym niebem, a jakie spadło na Jerozolimę. Tak jak zostało napisane w Prawie Mojżesza, przyszło na nas całe to nieszczęście; nie przebłagaliśmy Pana, Boga naszego, odwracając się od naszych występków i nabywając znajomości Twej prawdy. Czuwał więc Pan nad nieszczęściem i sprowadził je na nas, bo Pan, Bóg nasz, jest sprawiedliwy we wszystkich swych poczynaniach, my zaś nie usłuchaliśmy Jego głosu. A teraz, Panie, Boże nasz, który wyprowadziłeś swój naród z ziemi egipskiej mocną ręką, zyskując sobie imię, jak to jest dziś: zgrzeszyliśmy i popełniliśmy nieprawość. Panie, według Twojego miłosierdzia, niech ustanie Twój zapalczywy gniew nad Twoim miastem, Jerozolimą, nad Twoją świętą górą. Bo z powodu naszych grzechów i przewinień naszych przodków stała się Jerozolima i Twój naród przedmiotem szyderstwa u wszystkich wokół nas. Teraz zaś, Boże nasz, wysłuchaj modlitwy Twojego sługi i jego błagań i rozjaśnij swe oblicze nad świątynią, która leży zniszczona - ze względu na Ciebie, Panie! Nakłoń, mój Boże, swego ucha i wysłuchaj! Otwórz swe oczy i zobacz nasze spustoszenie i miasto, nad którym wzywano Twego imienia. Albowiem zanosimy swe modlitwy do Ciebie, opierając się nie na naszej sprawiedliwości, ale ufni w Twoje wielkie miłosierdzie. Usłysz, Panie! Odpuść, Panie! Panie, miej na uwadze i działaj niezwłocznie, przez wzgląd na siebie samego, mój Boże! Bo Twojego imienia wzywano nad Twym miastem i nad Twym narodem".


Czy ktoś nagrywał te rekolekcje ??
„godz,19.30 w bazlice na Kweczyńskeij sa rekolekcje prowadzone przez ks.marka Kruszewskiego na temat uzdrowień relacji międzypokoleniowych”
Ostatnio zmieniony przez Tadeusz 2008-10-22, 15:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
hazine
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 11:42   

http://forum.piusx.org.pl...pic=863.msg3161


dodam tylko ten link a ocene zostawiam czytelnikom
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8