Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Co MI zalecicie i jak MI można pomóc?
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-16, 15:25   Re: Co Jezus na to?

Paloma napisał/a:

nowe dziecko z kochanką wszystko komplikuje ... masz rację Wanboma
gdyby nie to dziecko ... może byłaby nadzieja? a tak ?

Paloma, czy potrafiłabyś pokochać to dziecko?
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-16, 15:57   Eli Eli Lema Sabachtani???!!!

czy umiałabym pokochać cudze dziecko?
a właściwie mojego męża dziecko, ale nie moje.....
a co mam się pozbyć tej kochanki ;-) Żart oczywiście ;-)
trudne pytanie ...
cóż to znaczy pokochać to dziecko ?
na ten moment nie wiem, może do jutra się dowiem ... przemodlę...
siebie teraz nie kocham, więc jak mogę kochać innych?
jest mi go szkoda tak samo jak mnie i mojej córki, bo ono też nie ma i nie będzie miało zdrowej rodziny, nie jest temu winne rzecz jasna, ale jest zrodzone w cudzołóstwie ... niestety .
A to jest jakieś piętno ... nawet w psychice sie odbija ...
to jest skutek grzechu cudzołóstwa , który dotyka mnie , moja córkę, mojego męża, jego kochankę i ich dziecko ... resztę rodziny też ...
 
     
grazia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-16, 19:40   

Witaj Paloma!
Błagalnie prosisz, aby odezwała się kobieta, której mąż ma z inną dziecko i wrócił do żony. Na pewno nie zadowoli Cię moja wypowiedź, ale poczytaj. Jestem na forum od 1,5 roku, od momentu totalnego załamania. Byłam wtedy z córką u męża na rocznym pobycie w Holandii. Tak bardzo chciałam ratować małżeństwo, a wiedziałam, że ma już z nią dziecko, tam właśnie. Mąż ciągle mnie okłamywał, dawał nadzieję na normalne rodzinne życie, a potem brutalnie ją zabierał. Złamał wszelkie zawarte umowy i przysięgi a tym samym doprowadził mnie do ogromnego poczucia winy, załamania nerwowego itp. Na nic zdały się moje starania, on robił swoje.
Wróciłyśmy z córką do kraju i przez rok leczyłyśmy kolejne rany zadawane przez męża.
Zaczęłam żyć inaczej, uczyłam się akceptować samotne życie, korzystałam i korzystam z porad psychologa. Dbam o siebie i córkę i jest z nami coraz lepiej. Radują nas nasze małe nawet powodzenia.
Nie ratuję małżeństwa na siłę tak jak robiłam. Modlę się codziennie za męża, ale nie mam wpływu na jego zmianę. Od momentu zdrady minęło 3,5 roku, dużo złego przeżyłam, ale nie rozdrapuję ran. Jestem bezsilna wobec działań męża, ale nie bezradna.
Gdy ja całym sercem szłam za mężem, chciałam ratować małżeństwo, on poczuł się zagrożony i spłodził drugie dziecko, wtedy gdy byłam z nim w Holandii. Ciągle temu zaprzeczał, do momentu złożenia przez niego pozwu o rozwód bez orzekania o winie.
To były dla mnie ciężkie chwile. A teraz, co mam robić? Siedzieć i czekać, aż banki zabiorą mi to co mam, płakać, że nie mam za co zrobić podstawowych opłat, zapewnić córce odpowiednich warunków bytowych.......
Nie mogę dłużej pozwalać na krzywdy i przygotowuję się na spotkanie w sądzie z odpowiednimi dowodami, świadkami itp.
Nie czuję nienawiści do męża, żal mi go że zmarnował sobie życie. Tych dwoje dzieci nawet jeszcze nie ochrzcił, a zawsze był głęboko wierzącym i praktykującym katolikiem.
Nie mogę się go bać, bo strach jest złym doradcą.
Dużo się modlę, z córką też mamy krótkie modlitwy przed snem, przyjmujemy sakrament i wiesz jest mi lżej , spokojniej w tym całym zawirowaniu.

Jestem tą żoną, której mąż ma już dwoje dzieci i na dzień dzisiejszy nie ma możliwości powrotu, ...a w przyszłości? .... "wola Twoja się dzieje, nie moja"
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 09:33   

Grazia.............. budująca postawa................ tak trzymaj i Pogody Ducha
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 11:17   

Wszystko się odmieniło w moim zyciu, gdy przestałam po ludzku , gdy zrobiłam co potrafiłam, wiedziałam i umiałam....gdy ludzie zaczęli mi mówić, że gdy potrzebuję pomocy Boga, to mam sie uspokoic i wyciszyć.
Gdy emocje wyciszyłam, uspokoiłam....wtedy też POGODZIŁAM z odejściem meża i ZGODZIŁAM na samotnośći. Wtedy łaski ( działanie ) Boga uderzyło we mnie z szybkością i siłą , której nie znałam , wcześniej nie doświadzcyłam. Deszcz łask !!
Jesteśmy małżeństwem uzdrowionym uratowanym....ale nie było innych dzieci.

Palomo, czy to możliwe ? A słyszałaś o cudach ? A o tym, że miłość góry przenosi ?
A przecież znasz Hymn do Miłości....tam nie ma o złudnej nadziei, ale jest o WIERZE, NADZIEI i MIŁOŚCI ...o tych trzech.
Nie patrz na męża....ale na siebie ! Nie co On może( czy nie może ) robić....co On powinien a i tak nie zrobi....ale CO TY MOŻESZ ZROBIĆ, ZDZIAŁAĆ I PRZEMIENIĆ W SOBIE , żebys umiała godnie i spokojnie żyć ?

Mówisz, że mąż charyzmatyk ? Tak myslisz ? Charyzmaty dostaje się nie na zawsze, ale na jakiś , wyznaczony przez Boga czas....myslisz, że On ( mąż) posiada jeszcze ten dar ? Bo moim zdaniem, teraz nie Bóg jest Jego panem.

Moim zdaniem możesz prosić Boga, żeby Twojego męża zechciał uratować.

I ja Tobie zadam to samo pytanie co Elżbieta...czy umiałabyś pokochać to dziecko ??
Niezbadane są wyroki Boskie i Jego decyzje i Jego wola. Czy Ty już jesteś samą MIŁOŚCIĄ ? Bo Palomo, tek kryzys to również próba dla Ciebie ....kim jesteś, jak kochasz, czy wierzysz, czy nie tracisz nadziei....czy jesteś blisko Boga, czy z ciszą i pokorą wypełniasz Jego wolę ? Czy godzisz się z tym, że co po ludzku jest niemozliwe, może być możliwe z Jego woli ?

Na dzisiaj Palomo, nie ma Twojego męża z Tobą....co Ty możesz zrobić dla siebie samej, żeby poczuć się lepiej ? Zadbaj o siebie.....lekarz, tabletki, terapia, msza święta, fryzjer, korale , kawa z przyjaciółmi itp. Ty dla siebie....dla siebie !!
Wyrwij sie z błota cierpienia, analizowania zachowań męza, kontrolowanie gdzie On i z kim i kiedy i za ile.
Za to co Ty dzisiaj dla siebie , z kim , o której i co z tego Ty będziesz mieć ?
Przeżyj ten dzień dla siebie , tak, żebys wieczorem umiała podziękować Bogu za dobry dzień ! Pozdrawiam !! EL.

P.S. To o czym piszę wyżej, to nie dawanie złudnych nadziei....to moje, codzienne zycie, ja tak własnie żyję, a tak żyjąc zyskuję spokój i radość .
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 13:23   

Pięknie El:)
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 13:25   Eli Eli Lema Sabachtani?

Co to znaczy pogodzić się?
Po prostu żyć dla siebie? jakoś nie wierzę w to, niestety albo stety . Dla mnie to pewnego rodzaju oszustwo, udawanie, że niby jest o.k. - kawak z przyjaciółmi, kino, rozmowa, fryzjer ... udawać , że umiem sama żyć, jak wiem że mój mąż, którego kocham jest z inną kobietą ... co innego, gdyby umarł ... ale tak, to jak dla mnie tylko zagłuszenie lub zepchnięcie zranienia do podświadomości, wyparcie ...
bo rana pozostanie w nas tu: we mnie do końca moich dni
czy umiałbym pokochać to dziecko? wczoraj nie wiedziałam i dziś też jeszcze nie wiem ...
El ... nie było innych dzieci i ... tu jest pies pogrzebany , nie było innych dzieci ... u mnie jest dziecko

Grazia, a Ty ciągle w kryzysie? przecież była sprawa w sądzie? nie zgodziłaś się?
czy to coś daje ta nasza niezgoda na rozwód?
rozumiem rzecz jasna , że jako chrześcijanie nie zgadzamy sie na rozwód :!: to jest logiczne i jasne jak słońce. taka moja postawa jest serca i rozumu.
ale czy dla sądu ma to znaczenie - ta niezgoda moja na rozwód, jak mąż ma dziecko z inną kobietą i nie mamy kontaktów seksualnych od prawie 2 lat
czy z urzędu nie daje rozwodu na wniosek męża?

może jest tu jednak ktoś do kogo mąż wrócił po zdradzie i ma dziecko z inną kobietą?
(uparta jestem jak osioł)
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 13:35   

Poczytaj na kafeterii, http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=2545178
 
     
sofia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 13:47   

Palomo ...
prosze wczytaj się w te słowa , które są dla Ciebie drogowskazem
Szczególnie El ...
Jeśli się nie pogodzisz , nie uznasz swojej bezsilności , będziesz się tylko pogrążać .
Czytaj , czytaj , analizuj
życze Co odwagi , abyś umiała zmienić to co możesz zmienić !
i tej Siły...........................
Pozdrawiam
Zaufaj Panu , on Cie poprowadzi....
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 14:11   

... udawać , że umiem sama żyć, jak wiem że mój mąż, którego kocham jest z inną kobietą ... co innego, gdyby umarł ... ale tak, to jak dla mnie tylko zagłuszenie lub zepchnięcie zranienia do podświadomości, wyparcie ...
bo rana pozostanie w nas tu: we mnie do końca moich dni


Paloma...a gdyby nie daj Boże stało sie tak jak napisałaś...nie kochałabyś?...nie ciarpiała?...nie żyła?.
Nawet gdyby znalazł sie ktos, kobieta do ktorej mąż wrócił mając dziecko z inną...to co?
To przeciez inny ktoś.
Czy to sprawi,ze zaczniesz żyć inaczej...lepiej?
Jesli tak bardzo tego potrzebujesz to .... owszem...był taki ktos,tu na forum... wrócił mąż do żony...odbudowywuja na nowo swoje małżenstwo i drą koty z byłą kochanką o kase.
Nie wiem czy nawet nie były dwa przypadki.
Pamietam sytuacje,gdzie dziewczyna nie potrafiła pogodzić sie z odwiedzinami męża u "tamtego" dziecka.
Czy to coś zmienia w Twojej sytuacji?
 
     
grazia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 16:53   

Paloma, mam w opisie " w kryzysie", bo pierwsza rozprawa 21 listopada.Nigdy nie myślałam ,że mnie to spotka. Mąż zawsze mówił, że nie chce rozwodu, nie ma zamiaru z nikim się związywać itp. No i co? To on złożył pozew w sądzie i wielu adwokatów, z którymi rozmawiałam utwierdzało mnie, iż jestem na przegranej, bo mąż stworzył taką sytuacje, że sąd rozwiąże naszą umowę.

Paloma, czujesz się dobrze w swojej sytuacji? Umiesz normalnie funkcjonować? Uwierz, dla mnie to było życie w amoku. Odpuściłam, przestałam się obawiać wielu spraw. Wysypiam się, czytam książki, pracuję normalnie, rozmawiam dużo z córką na różne tematy, ona zaczyna poprawiać wyniki w nauce, angażuje się w różne szkolne działania, odnosi sukcesy.
Zadbaj o siebie, córkę. Musisz tego sama chcieć, nikt tego za Ciebie nie zrobi.
Mnie bardzo wzmacnia modlitwa, ale inna niż kiedyś. Teraz dziękuję Panu za wszystko co mam i powtarzam " każdy dzień i każda noc zawsze mi sprzyja, bo Ty Panie jesteś ze mną"
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 19:05   

Palomo, prosisz o odzew od osoby, która jest w podobnej sytuacji. Ja jestem. Moj mąż niestety również mnie zdradził i ma dziecko z ... . Jesteśmy razem. Czuję, że mnie kocha i ja go kocham, pomimo wszystko. Jest dobrze. Rzeczywiście, teraz nasze relacje są inne niż wcześniej - głębsze, bardziej dojrzałe, chyba, "zaryzykuję" - lepsze niż wcześniej. To, co było boli i boleć będzie, ale takie jest życie. Mój przypadek nadawałby się chyba na świadectwo?! Wszystko można naprawić, ale wszystkie zainteresowane strony muszą tego chcieć! Zaangażowanie tylko jednego z małażonków znacznie utrudnia sprawę, ale nadzieja jest zawsze. Moim zdaniem nie można jednak ratować za wszelką cenę, tzn. godzić się na niewierność i akceptować "związek mężą" z inną. Złu trzeba się przeciwstawiać zawsze i stanowczo. Nie można też przejść nad całą sytuacją do porządku dziennego i udawać, że wszystko jest w porządku i OK, bo tak przecież nie jest. Można mieć jedną żonę i jedną rodzinę, którą tworzą mąż i żona i ich wspólne dzieci. Tylko taka rodzina jest zdrowa!!! Ratować może też paradoksalnie oznaczać pozwolić odejć, jeśli taka jest wola jednej ze stron, która nie może przejrzeć na oczy. I modlić się żeby przejrzała. Co do wątku o małżeństwach tzw. niesakramentalnych, to z punktu widzenia naszej wiary w samym sformułowaniu jest sprzeczność. Można mówić o związku niesakramentalnym, ale nie o małżeństwie, gdyż to jest przecież sakramentem! Jeśli oburzamy się na sformułowanie "mój drugi mąż/moja druga żona", to tak samo idiotycznie brzmi "małżeństwo niesakramentalne", tym bardziej jeśli używane jest przez osoby uchodzące za przewodników w wierze. To tyle. Pozdrawiam wszystkich Forumowiczów!
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 19:48   Eli, Eli Lema Sabachtani???!!!

Może ...?
Może kiedyś nauczę się... żyć tak jak mówicie ... niby normalnie
ale i tak zawsze będę kochać i czekać na mojego męża ... jak Bóg na każdego z nas z miłości,
teraz mam stan max dołek ...
dzięki za wszystkie słowa wsparcia
naprawdę dzięki
chcę aby wrócił
ale żeby też kochał to drugie dziecko
jak to pogodzić
dobrze ktoś tu napisał: bardziej i dłużej cierpi to dziecko strasze (czyli tu : nasze z małżeństwa) bo więcej rozumie . to chyba teor pisała?
to fakt niezaprzeczalny
sorki :-( , ze się wpakowałam w czyjś temat, założę nowy swój :!:
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-17, 20:12   

Teor - piękne świadectwo!
 
     
beatrycze
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-18, 20:44   

spoko Paloma,
wątek tylko doraźnie mój był hehe
na jednodniowy dołek

rozporządzajcie się nim dowolnie
byleście tylko bójek w nim nie urządzali

ja szczurze mówiąc już tu z tydzień nie zaglądałam do niego
dziś dołkuję, ale spox, się w boxie wyżalę, to może te moje żale z boxem razem znikną, hę?
może do kogo zadzwonię
może napiszę
i minie noc i poranek dzień szósty
a jutro będzie jutro

trzymajcie się
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8