Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Co MI zalecicie i jak MI można pomóc?
Autor Wiadomość
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-07, 13:50   

Droga Palomo, a którz Cię tu na forum nawoływał, żeby współczułczuć Twojemu mężowi, który Cie porzucił ? Kto kazał Ci Go głaskać po głowie?
A właściwie dlaczego nie ?
Kto mówi, że dla nich wszystko a dla nas nic ??

Dlaczego torska o nich ? Bo my tu na forum troszczymy sie o sobie nawzajem i uczymy sie od nowa dbać o siebie i swoje zycie, uczymy sie modlitw, i ufności do Boga.....a oni w piekle smarzyc sie będę, jeżeli Boga o ich dusze nie wybłagamy. Toż to nasi najbliżsi, kiedyś najważniejsi , najbardziej ukochani.....o nich tez troszczyć sie powinniśmi.....mimo wszystko.
Piszesz, że Twój mąz jest martwy duchowo...więc jako żona , zadbaj o duszę swojego męża. Polomo, to nie tylko Twoja powinnośc jako żony ale i obowiązek.

Ratując siebie, dbając o siebie , przemieniając siebie w czasie kryzysu i dbając o swoje zycie , przede wszystkim mamy wyzbyć się złości ze swojego serca !! Nie musisz patrzeć na męża i dbać o jego serce.....zdbaj tylko o swoje .
Powiem nawet tak - zostaw męża w spokoju, to Jego życie i Jego decyzje i Jego będą konsekwencje. Ty zadbaj tylko o siebie ....zadbaj we współpracy z Bogiem....a wtedy, jak Ty będziesz uratowana, to wszyscy wokół Ciebie będą uratowani !


Elzd, zło, złość zatacza niesamowicie wielkie kręgi, niszczy i nie przynosi plonów....radość i miłość gdzieś z boku.....po cichu i powoli, mozolnie ...jak ktos jej nie podepcze , to przyniesie owoce.
Moje zycie, moje świadectwo, to radość !
Nie cieszę się, gdy ktos płacze, ale chcę go uspokoić i wlać nadzieję na to, że to od nas samych zależy, czy nasze życie będzie smutne, czy radosne !
Życie z Bogiem ,mimo, że przez krzyż, to jednak RADOŚĆ, MIŁOŚĆ !! Pozdrawiam ! EL.
Ostatnio zmieniony przez EL. 2008-10-07, 14:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-07, 14:00   

nie pisze o negowaniu iz zródłem miłości jest Bóg to jest istotą samą przez sie jako dla nas katolików, nie neguje, że wiara góry przenosi... Bóg czyni cuda i to jest niepodważalne jako dla katolika
interpretacja mojego posta /czasami trudna on line/ dla katolika jest oczywistym głęboka bezinteresowna miłośc Boga do człowieka...
ale ja pisze o miłości kobiety i mężczyzny /żona mąż
ta miłosc jest inna, jak inna jest miłosc matki do dziecka, jak miłosc do blizniego kazda jest inna..
pisze po to by kobieta uwolniła sie od chorej miłosci do męża, w zwiążku dysfunkcyjnym kiedy to druga połowa odchodzi, kiedy juz wszystko co można było zrobic sie zrobiło i nie ma sie wpływu na dalsze koleje losu bo współmałżonek odszedł uważam, że żona ma obowiązek dla własnego dobra, zdrowia psychicznego, dla dzieci, rodziny przemienic uczucia kobiecej miłosci /bo o niej mówie/ w stan zobojętnienia inaczej trzeba byc naprawde bardzo silnym by móc patrzec i nie czuc złosci, bólu na poczynania współmałżonka, nie dostac deprechy...
odseparowanie sie, zobojętnienie i pogodzenie sie z tym co sie dzieje sprawia zdrowienie, można juz inaczej walczyc o siebie i rodzine
nie kazde małżeństwo jak widac daje sie uratowac
kobiety, które z miłosci do męza czekają na powrót bez walki o siebie nie zyskuja nic oprócz poczucia przegranej bo czasami często mąż nie wraca... są zgorzkniałe, zatrute złośliwościa
w imieniu Bożej miłości przecież jesli wierze wiem, że jaka by nie była wola Boga z nią sie zgadzam jak i wierze, że może wszystko sie zmienic...
prosic trzeba jedynie o siłe w pokonywaniu trudów życia codziennego jak i rozumne podejście do tego, że zostało sie samym
zobojętnienie sprawia iż współmałżonek może zacząc życ na nowa bez ciągłego oczekiwania na to co sie zdarzy, na powrót męża żony, nie tym mam życ i czekac
moge odstawic na tor boczny moje uczucia do męża, odizolowac sie od nich by nie czuc włąsnie tych wszystkich złych emocji z racji odrzucenia...
wreszcie wtedy gdy mi sie to juz uda czuc stan zupełnego spokoju, braku chęci ciągłego zdobywania miłosci ze strony męża i akceptacji mnie samej w oczach męza
MOGE zacząc życ dla siebie, cieszyc sie życiem bo to mi wolno,
moge tańczyc, śpiewac moge wszystko, nie moge tylko wiązac sie z drugim człowiekiem bo tego mi nie wolno nie musze sie dołowac, że to tylko moja wina
nie musze w odwecie za pozostawienie mnie samej pałac chęcią zemsty
moge życ sama, wolna od miłości tej do mężczyzny podac pomocną dłoń mężowi bo nie ma we mnie zadry odwetu za uczynione mi zło
moge sie modlic o powrót ale nie moge życ tylko powrotem partnera życiowego
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-07, 14:07   

...i dziękuje mami za wyjaśnienie, rozumię i ......brawo.
Postawa godna podziwu :-)
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-07, 14:25   

Czy dwa następujące zdania wzajemnie się wykluczają:

- żyć własnym życiem, stawać się lepszym człowiekiem, nie dac się rozpaczy

- pomimo krzywd upokorzenia wybaczać mężowi/żonie i widzieć w nim drugą połówkę


Myslę, ze się nie wykluczają.

Gdybym słuchał porad całej rzeszy współczesnych doradców to:
1. Byłbym pewnie już po rozwodzie
2. Wyjechałbym bardzo daleko
3. Pewnie związałbym się z kimś innym
4. Narobiłbym strasznych kłopotów "byłej" żonie
5. Nie przejmował się losem dziecka (poradzi sobie)
itp.

No więc czy jestem frajerem?

Jak dinozaur ciągle uważam, ze nie można małżeństwa zawartego przed Bogiem sprowadzać do poziomu dyskusji o "związkach" nastolatków. A takie właśnie porady fundują głównie dzisiejsze media, psychologia, fora netowe. Stąd i pewnie m.in. taka liczba rozwodów.
Pokochałem jedną kobietę w życiu i jej ślubowałem. Nie mogę zatem zapomnieć o niej - a to byłoby najprostsze. To tak jak z dzieckiem - nie mogę zapomnieć, ze je mam.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-07, 16:27   

Ketram ładnie to napisałeś !

Mami, zgadzam się z Toba i Twój post też bardzo mi sie podoba...ale dodałabym od siebie, że osoba porzucona nie tyle ma dążyć do zobojętnnienia na swojego oprawcę, ile raczej dbając o siebie i przemeblowując swoje zycie z soba samym , zajmując się soba i swoim zyciem, przychodzi takie jakby znieczulenie na zadawane rany przez tę drugą osobę.
Właśnie, nie to, żeby pielęgnowac w sobie zobojętnienie....ale to zwyczajnie przychodzi samo,...gdy osoba która nas tak mocno zraniła zostanie zrzucona z piedestału i nie jest już na pierwszym miejscu w naszym życiu...bo Ktoś inny staje się ważniejszy - Bóg i my sami dla siebie. Jeżeli ja już jestem silna i znam swoja wartość i kocham sama siebie i lubię,....to kto mi podskoczy ?? Nikt mnie wtedy nie dotknie, nie urazi.....nic mi nie robią czyjeś głupie , złe slowa i zachowanie. Mogę się zwyczajnie odwrócic i odejść. Pozdrawiam ! EL.
 
     
Tania
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 01:55   

Jakie to proste,zapomniec,tylko,dlaczego SIĘ TEGO NIE DA ZAPOMNIEC,z tym trzeba życ,nie chce życ,to ,dlaczego musze?JA chcę odejść....już,teraz.dlaczego Boże też tego nie chcesz?Będę Ci wiernie służyła tam,w lepszym świecie,tu jestem śmieciem juz,dla siebie
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 07:32   

Taniu, jeszcze parę miesięcy temu zadawałem takie pytanie jak Ty. Tylko komu ułatwiłaś by tym życie. Nie uciekaj przed tym, nie w ten sposób.
El ma rację "....ale to zwyczajnie przychodzi samo,...gdy osoba która nas tak mocno zraniła zostanie zrzucona z piedestału i nie jest już na pierwszym miejscu "
...przychodzi samo i nawet nie zauważasz kiedy...
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 07:46   

Taniu, tego się nie da zapomnieć, nie mamy możliwości takiej manipulacji swoją pamięcią. Ale można z tym żyć, Chris dobrze mówi, da się.
Dziś trudno Ci uwierzyć, ale jeszcze przyjdą chwile, gdy życie wyda się piękne, pomimo rany, która nigdy się nie zabliźni.
I nie mów o sobie że jesteś śmieciem, to nie Ty zachowąłaś się podle, nie Ty ranisz, nie Ty robisz źle. Jesteś mądrę wartościowaą kobietą, którą spotkało nieszczęście, cios od najbliższej osoby. Masz prawo płakać i skarżyć się, ale nie szukaj sposobu odejścia.
Pozdrawiam. Elzd
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 09:14   

Tania............... NIE ZAPOMNIEĆ.... bo tak jak napisała Elzd1 tego nie da sie zapomnieć,ale "TYM" nie można żyć wiecznie.Pamiętać ale nie życ tym.Bo nie da sie wytrzez gumką tych dobrych chwil,namiętnych,chwil uniesień jak i chwil przykrych,poniżających czy bolesnych.Nie da sie wymazać dzieci z rodziny........ ale pamiętać to ni eznaczy żyć tym co bylo.
Tania......nie można iść do przodu tyłem.
Ja wiem....łatwo pisać,gorzej zrealizować............. ale aby to zrealizować to włąśnie potrzebny jest wysiłek,terapia,praca nad sobą na polecanym w nagłówku 12 Krokom ku pełni życia.
To trudny program w swojej prostocie.Mimo powierzchownej prostocie.Ja osobiśćie polecam serdecznie.
Taniu............ nie jesteś jedyna z takimi przeżyciami.Fajnie że jesteś na tym forum.I nie zrażaj sie gdy dostaniesz zwrot który nie będzie Ci pasował do Twojej wizji.
Jesteś chora,poraniona,pewnie żyć Ci sie nie chce............... tak to jest.Pisz ....dostaniesz wsparcie,choć nie zawsze takie jak byś sobie życzyła,czasami bolesnie otwierające oczy.

Żaden mąż/żona nie jest Bogiem aby sie do niego modlić.Żaden mąż/żona nie jest powojem ani jemiołą aby uwieszać sie na kimś................ i nie wyobrażać sobie życia bez danej osoby........
Mami fajnie napisałaś
Pogody Ducha
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 10:44   

Tania , jesteś , widzę w tej najostrzejszej fazie , w oku cyklonu , ta faza przejdzie , też ją miałam , potem , za jakiś czas będzie inaczej , wszyscy tu cierpimy ,ja też cierpię - nadal niestety niewyobrażalnie - chciaz już inaczej, nie mam takich myśli , , czas , krótki , ale jednak czas , zrobił swoje. Róznica jest taka , że zaczynam myśleć o przyszłości , nie w różowych kolorach ale jednak. Musisz to przejść , nikt za Ciebie nie przecierpi, musisz przez jakiś czas być kłębkiem bólu , potem przejdzie to w wielką złość ( ja jestem na tym etapie , to jest niszczące i staram się z tym walczyć ). Pomyśl , że cierpienie ma swój sens , kształtuje nas , uczłowiecza , poczytaj Jana Pawła II - o cierpieniu i ludzkiej godności . To Ci przyniesie ulgę, naprawdę bardzo dużo ludzi cierpi tak jak Ty , ja tak cierpię. Jest to niewyobrażalna zagadka ponieważ człowiek przez którego cierpię nie jest godzien splunięcia a jednak.. Kiedy będzie ci juz naprawdę bardzo , bardzo źle pomyśl - niech się dzieje wola Twoja - ja nie mam na to wpływu , nie mam wpływu na drugiego człowieka i jego postępowanie dlatego niech sie dzieje wola Twoja. Mnie też pomaga mysl , że jest tylu wspaniałych ludzi na tym świecie , dla których warto żyć i , że gdzieś oni na mnie czekają , szkoda życia dla głupich ludzi - pisałam to wiele razy( dziesiejszą noc miałam koszmarną, moj mózg skazał mnie na tortury śniąc przez całą noc o nim - może dzień będzie przyjemniejszy). To wszystko musi mieć jakiś sens...

[ Dodano: 2008-10-08, 10:53 ]
Tania! przeczytałam Twoje posty ! Kobieto ! napominam Cię , o czym Ty piszesz , nie miej takich myśli , człowiek który porzuca swoją żone dla innej nie jest wart funta kłaków , nie piszesz szczegółów ale chyba jest banalnie.Ty jesteś wartościową kobietą , on pewnie jest jakimś niedojrzałym dzieciuchem . Człowiek , który zdradził nie jest godzien by z Toba być. Nie jest godzien - to on powienien cierpieć a nie Ty. Nie miej takich myśli z powodu jakiegoś faceta, nie warto, nie wolno.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 11:00   

czerwona powoli zaczynasz widzieć ,jeszcze nie przejżałas ale to przyjdzie choć w wiekszości przypadków ludzie na tym forum mają rózne etepy swego małżenstwa wszystkich łączy to samo...ból..i jeszcze raz ból..czerwona i tania ...nie nienawiść bo to wyniszcza was..nie złość bo w ten sposób robicie się podpobne....pozostawcie w sobię nawet i tą miłość ..i co z tego że ktoś jej nie chce to jego sprawa..ale ta miłość wasza jest czysta ..taka o jakiej mówi nam sam Bóg ..o miłowaniu naszych nieprzyjaciół...czerwona napisałaś że jeszcze o nim śnisz ..jeszcze długo będzie cząstką twego życia ...widzisz bo ten kto nie potrzebuje miłości jaką mu się chce ofiarować..myśli że to takie proste mówię ci nie kochaj ..a ty masz odrazu to w sobie zabić..czy to egoizm,czy tylko zapatrzenie w siebie ..czy chwilowy kaprys...tego nikt nie wie skoro nie kochasz to nie zabieraj tego innemu..Czerwona a wiesz po co to jest by nawet ta miłość jaką chcesz zabić ..nagle..raptownie..stanowczo ..pozostała w tobie ..bo będziesz nadal czysta,łagodna,wspaniała...negatywne odpychające emocje podszepty na złość ,odwet to są podszepty tego innego pana..pamiętaj on szuka do ciebie dostępu..odejdziesz na krokod miłości Boga i jesteś juz jego
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 11:13   

Mój mąż ( jak sam mowi - tylko formalny) jest w całości jego , z tego , co wiem , prowadzi bardzo przyjemny żywot u boku nowej pani a ja jestem w nieustającym cierpieniu i pustce . Kiedy mam ochotę drapać ściany - myślę - widać tak musi być , musze przejść swoje po to by zrozumiec o co w tym wszystkim chodzi i kiedy widze go rozpartego i zadowolonego , sytego myslę- najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Tylko ci , co to przeszli rozumieją nasze uczucia ( zlośc rodzi się sama , napędzana jest , to wiem , bezsilnością i zazrością - taka ludzką , o niego , że inna kobieta ma to , co było moje - albo tylko wydawało mi sie , że było moje ). Wiem , że to bardzo proste emocje i dlatego staram się znimi walczyć mysląc , że to jego wybór , jego wola i jego życie - nie możemy od nikogo wymagać miłości. Moje emocje - mój problem.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 14:25   

Tania napisał/a:
Jakie to proste,zapomniec,tylko,dlaczego SIĘ TEGO NIE DA ZAPOMNIEC,z tym trzeba życ,nie chce życ,to ,dlaczego musze?JA chcę odejść....już,teraz.dlaczego Boże też tego nie chcesz?Będę Ci wiernie służyła tam,w lepszym świecie,tu jestem śmieciem juz,dla siebie

Taniu, jesteś w rozpaczy!
Polecam Cię Matce Bożej w modlitwie, a Bóg Najlepszy Nasz Ojciec niech Cię błogosławi.
Przyjeżdżaj do Częstochowy - teraz w piątek, albo do Wrocławia - w następną sobotę.
Nie chciej być sama, bo sama nie jesteś.
Pisząc tu masz już około dwudziestu przyjaciół, rozumiesz? Nie jesteś już sama.
Możesz doświadczyć spotkania INNEGO NIŻ DO TEJ PORY. Spotkania z Bogiem i z ludźmi życzliwymi i współczującymi oraz pielgrzymującymi do Boga, tak samo jak Ty.
Nie jesteś sama.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-08, 15:38   

Taniu, gdzie jesteś ? Chodź pogadać z nami ! EL.
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 13:42   

mami napisał/a:
moge sie modlic o powrót ale nie moge życ tylko powrotem partnera życiowego


ja niestety żyję powrotem męża; mam nadzieję , ze wróci , że sie ponownie nawróci i wróci
rozumiem Tanię
człowiek chciałby przestać istnieć w takich chwilach, zostać unicestwiony

podoba mi się co napisał tu powyżej Ketram

po "tym" nie da się już normalnie żyć, chyba , że cudem Bożym
reszta ... tzn.własne siły, zajęcie sie sobą, itp. itd. to zwykłe oszukiwanie siebie
skoro w środku rana
na zawsze pozostanę już ułomna, bo połowy mnie nie ma już
a właściwie jest ... ale ... żyje własnym życiem
jak żyć jak jedna noga idzie w prawo w druga w lewo...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9