Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Szukający pomocy-błądzący
Autor Wiadomość
Kecaj
[Usunięty]

  Wysłany: 2008-10-01, 00:28   Szukający pomocy-błądzący

Szukający i błądzący

Mam bardzo wielki problem. Moje 14 letnie małżeństwo rozpada się. Żona chce rozwodu (bez orzeczenia winy), twierdzi, że przezemnie. Kochała mnie przez 10 lat a od 4 już nie.
Problem jest też w tym, że byliśmy rodziną praktykującą, katolicką, ale od 4 lat żona odeszła od KK. Wiele lat byliśmy razem w duszpasterstwie tam się poznaliśmy. Teraz jest wrogiem kościoła, jego zasad, klerykalizmu, ludzi w kościele, itp. Śmieje się z mojej spowiedzi. Ma w sobie trochę z zielonoświątkowców, ale określa siebie jako wolny chrześcijanin. Parę lat temu chodziliśmy do odnowy w Duchu Świętym. Żona lubiła sposób spontanicznej modlitwy, ja natomiast zawsze lubiłem skupienie. W tej grupie odnowy ( w innych również) nastąpiły odejścia od KK. Po jednej z naszych kłótni, poszła do koleżanki z zielonoświątkowców, która podjudzała ją, żeby wzięła rozwód, bo u nich jest to dozwolone. I od tego się zaczęło. Jej sposób życia zmienił się diametralnie. Przyjęła jeszcze raz chrzest u zielonoświątkowców, bo w KK jest nieważny, ponieważ przyjęty nieświadomie w dzieciństwie. Chodziła czasami na modlitwy do ich kościoła.
Nasze drugie dziecko miało iść do komunii św. i ksiądz dał do podpisania papiery, że będziemy wychowywać dzieci w duchu KK. Żona nie podpisała, odmówiła, ja bardzo to przeżywałem. W czasie komunii dziecka przyjęła bez wieloletniej spowiedzi komunikant, byłem zbulwersowany. Na moje pytanie, dlaczego tak robi odpowiedziała, że czuje się wolna i ma prawo do tego, to jej sprawa między nią a Bogiem, ona jest z Nim pojednana. Unikała mszy świętych, a jeśli czasami szła do kościoła to też szła do komunii, mimo napomnień. Pokazywała naszym dzieciom, że tak jest dobrze. Były z tego powodu kłótnie.
Rok temu odwróciła się całkowicie ode mnie, zaczęła chodzić na imprezy, dyskoteki do nocnych lokali. Twierdzi, że się nudzi ze mną, że jest nieszczęśliwa. Po nocnej eskapadzie jest zmęczona. Przez 14 lat ja byłem głównym żywicielem rodziny tylko ja pracowałem na 6 osobową rodzinę. Ja zajmuję się domem, dziećmi. Robię bardzo często śniadania, obiady, kolacje, wszelkie naprawy i remonty domowe. Chodzę z dziećmi do kościoła, pomagam w lekcjach religii, bo żona nie chce słyszeć o tych lekcjach. Cały swój czas w ogóle poświęcam żonie, dzieciom, domowi, nie pije i nie palę.Mam swoje wady, jak każdy.Ona twierdzi, że to, co robię nie jest dla niej miłością to mój obowiązek. Straciłem znajomych, bo jak mam utrzymywać kontakty, kiedy wstydzę się tego, co dzieje się z żoną, kiedy znajomi nie chcą się spotykać,bo żona ma inne poglądy. Jest bardzo kłótliwa, agresywna i tą agresję przelewa na mnie, na dzieci. Bardzo często prowokuje mnie seksualnie, każe iść mi znaleźć kogoś i się śmieje. Ona sobie znajdzie drugiego faceta, z którym będzie szczęśliwa, ale nie sakramentalnie.
Po imprezach opowiada jak tańczy, blisko pijanych facetów jak ją obejmują, jak proponują jej współżycie, siedzi im na kolanach,a oni ją obmacują.Słowa jej , zachowanie bardzo mnie bolą.Ja nigdy nie lubiałem imprezować,żona to wiedziała.Byliśmy parę razy na balu sylwestrowym,na ślubach znajomych.
Mówi, że jest mocna w Bogu, że się nie skusi i że ich próbuje nawracać, bo kościół katolicki właśnie tak powinien robić w nocnych klubach, nawracać tych zagubionych: pijaków, narkomanów i kobiety lekkich obyczajów. Dzwoni i do niej dzwonią nocami często do 2 w nocy i rozmawia z obcymi facetami .Chodzi na imprezy z koleżanką, która również ma męża i też namawia ją do rozwodu. Zresztą namawia wiele koleżanek, aby odeszły od swoich mężów. Dręczy mnie swoimi słowami i zachowaniem. Jest bardzo zmienna.
Ostatnio jak jedna z koleżanek zwróciła jej uwagę w mojej obecności, że tak nie powinna postępować, ranić dzieci, męża to się obruszyła.
Powiedziała, że właśnie kościół jest taki, napomina innych a sam jest zepsuty, nienawidzi kościoła. Jej noga więcej nie stanie w Kościele Katolickim.
Rozmawiać nie chce z nikim, broń Boże żaden ksiądz. Ewentualnie podała mi 2 księży z dawnych lat, z którymi „może” porozmawiać, ale nie słuchać. Załatwiłem spotkanie z jednym księdzem, które właśnie spowodowało tą jej wypowiedź. Z drugim powiedziałem, że może do niego zadzwonić, ale jakoś się nie kwapi. Księdza też prosiłem o spotkanie i pomoc zaraz po jego rozmowie z żoną,ale niestety ma inne ważniejsze obowiązki i dopero w listopadzie się umówił.
Inni księża tylko mówią: „módl się za żonę, my będziemy się też modlić”,”miej cierpliwość”, „możesz uratować to małżeństwo”. Innej pomocy właściwie nie mam, tylko słowa, modlitwa. Zacząłem chodzić do psychologa- żona twierdzi, że potrzebuję. Sama wiele razy chodziła i czuje się usprawiedliwiona.
Ja już jestem bezradny, modlę się, ale moja wiara jest coraz mniejsza. Popadam w apatię, beznadzieję, pustkę. Myślę o śmierci –mam już dość życia. Teściowie wiedzą o swojej córce, ale obwiniają mnie tylko za to, co się dzieje, są jednostronni nie dociera do nich, że ona ich bardzo oszukuje i okłamuje. Boję się też o siebie, bo nie wiem czy to wszystko wytrzymam fizycznie, duchowo i emocjonalnie.
Moje prośby, błagania do niej nic nie dają, powiedziała, że nie uznaje naszego ślubu kościelnego jest dla niej nieważny. Wmawia we mnie, że ja nie mam Boga, że ja jestem wszystkiemu winny.Wiem ,że wiele złego było miedzy nami,ale zawsze przychodziliśmy i przebaczaliśmy sobie.A teraz?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 08:38   

Kecaj.......... współczuję Ci.Tak przyszło mi do głowy jak czytałem że Twoja żona została opętana przez sektę jakąś.
A wiesz co to jest "twarda miłość"?
Może warto abyś dał jej odczuć konsekwencje jej wyczynów??
Kecaj.......... piszesz sporo o żonie............ a Ty?
Piszesz że to ona się zmieniła....nagle???? Z dnia na dzień?
Piszesz o tym ze żóna chodziłą do psychologa........ a zainteresowałeś sie do jakiego? Może trafiła do jakiegoś pop psychologa i zrobił jej pranie mózgu..... ????
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 09:06   

Ok. Napisałes ile TY dobrego robisz, napisałes ile Ona złego robi.

Brakuje teraz odwrotności. Będzie w tym momencie prawie cały obraz.

To moje wnioski po przeczytaniu tego co napisałeś.
 
     
pullo
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 09:08   

Kecaj dobrze ,że tu dotarłeś - poczytaj posty innych i postaraj się zmieniać siebie , zmienić własne myślenie i walcz do końca ! Tylko tyle mogę powiedzieć ,bo sam nie czuję się na siłach by dawać ci rady.

Nałogu napisz proszę więcej o "twardej miłości" jak ją stosować, bardzo chciałbym ją zastosować w swojej sytuacji, ale nie mogę znaleźć wystarczająco informacji.
Przeszukałem forum, google itd.
Codziennie borykam się z wyborami: co zrobić czy pomóc mojej żonie która mnie porzuciła itd...
Nie wiem gdzie postawić granice i trochę się miotam w relacjach z nią.
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 09:34   

ona kieruje Waszą grą, Ty odpowiadasz na jej ruchy tak jak ona tego oczekuje, Ona kpi z religii i wie ze będziesz sie oburzał-Ty oburzasz się, przewiduje ze bedziesz ja " nawracać"-i Ty ją próbujesz nawracać, przewiduje ze będzie Ciebie bolało jak z Ciebie kpi i drażni się z Tobą-i rzeczywiscie tak sie dzieje, ona wie ze cokolwiek zrobi to będziesz walczył o Was w Twój sposób-prosząc, nawracając, tłumacząc, zapewniając jej wszystko, więc robi co jej sie podoba, każde Twoje działanie jakie przyjmujesz aby to odmienić ona odbiera jako atak przed którym musi się bronić, bez zastanowienia, odgórnie jest na NIE cokolwiek zrobisz, a ze swojego NIE i tak nie ponosi konsekwencji, wybiera sobie to życia to co jej sprawia przyjemność, ....pozostaje Tobie przestać ja nawracac, tłumaczyc, okazywać swój ból, odpowiadać na jej działania tak jak ona przewiduje, pozwolić jej na konsekwencje jej deklaracji, być może musisz otworzyć klatkę o której pisze Dobson (Miłośc potrzebuje stanowczości)
 
     
pullo
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 10:04   

Agnieszka - czytałem Dobsona - O nic jej nie pytam , nie okazuje że mnie boli.
Ale Co mam robić jak Ona ciągle mnie prosi o pomoc ?
Teraz odbiera mieszkanie - chciała żebym jej zaprojektował łazienkę .. pokoje itd ... prosi o pomoc przy formalnościach - a np jeździ oglądać jakieś płytki przypuszczam że z Nim !!
Weekendy tez spędza "sama"
Pewnie prosić będzie o pomoc przy przeprowadzce.
Wczoraj jak jej pomagałem przy płatnościach w banku w pewnym momencie zezłościła się i powiedziała żebym już jej nie pomagał po czym wyszedłem bez słowa. Było to po moim tekście żeby nie mówiła do mnie przez zęby. Sytuacja była napięta - ona miała zły humor już po powrocie z pracy (często tak ma jak się z nim widzi, a potem przyjeżdża do mnie po pomoc) ja się prawie nie odzywałem żeby nie było awantury i sam tłumiłem własne emocje.
Potem dostałem smsa od niej ze nie żałuje ,że mnie zostawiła i że narażam ją na koszty(bo nie zrobiliśmy do końca tego co jej obiecałem pomóc).

Dodała jeszcze ,że właśnie dlatego odeszła ,że nie potrafię jej pomóc.

Ja miałem jakieś złe emocje w sobie ,bo jeszcze w niedzielę zostawiła naszą córeczkę samą w domu na 2 godziny i powiedziała jej że poszła do "lekarza". Ale nie rozmawiałem o tym z nią tylko tłumiłem

I co powinienem robić ?
Jak zastosować "twardą miłość" w mojej sytuacji ??
Nie liczę ,że Ona będzie chciała wrócić mimo ,że ostatnio zaczęła nosić obrączkę.
Chcę zmieniać siebie ,dla siebie.
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 10:13   

A ja bym nie pomagała więcej, szczególnie w sytuacji kiedy jeszcze za to dostaję po głowie. No chyba, że ta pomoc dotyczy opieki nad wspólnym dzieckiem. To, że Twoje żona pullo mówi, że odeszła bo np. nie potrafisz jej pmóc to normalka a co ma Ci powiedzieć, że odeszła bo ma taki kaprys.
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 10:32   

pullo, zapewne masz nadzieje ze kiedy jej pomagasz to nie zrywasz jakiejs tam więzi miedzy Wami,że zachowujesz cos na czym może zaczniesz odbudowywac- byc może tak jest, ale czy taka pomoc nie powoduje ze twoja zona nie ponosi konsekwencji tego co robi i ze Ty jestes do niej na tyle ile ona chce a nie ile Ty chcesz,
szukasz odpowiedzi co to stanowcza twarda miłośc, a własnie taka pomoc, taka odpowiedz na jej wszelkie oczekiwania bez ustalenie przez Ciebie granic to nie jest stanowcze i twarde, ale niestety to Ty podejmujesz ryzyko co z tym zrobić,
tylko ze swojego doświadczenia wiem, że kiedy tak odpowiadałam na jego zachowanie, dopasowywałam się, to on sie ze mna nie liczył, ale mnie na stanowczość stać było dopiero na koniec kryzysu, być moze w ratowaniu mojego związku był potrzebny i okres gdy byłam niestanowcza i czułam sie jak wycieraczka i okres stanowczości, a może gdybym była stanowcza od początku to mąz nie zabrnął by tak w kryzysie daleko a może wręcz przeciwnie-uznałby ze i mnie wszystko odpowiada ...nie wiem
 
     
pullo
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 11:16   

agnieszka78 tak właśnie czuję ,że do końca nie jest tak jak bym chciał.
Problem zatem jest w postawieniu warunków ,w znalezieniu granicy.
Jak się do tego zabrać ?
I z tym muszę się uporać i przekazać to mojej żonie jak najszybciej.
Żeby ona nie odbierała mojego działania jako atak na nią.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 12:27   

O ludzie Kecaj już dwa razy do Ciebie pisałam i mnie rozlogowało co się dzieje jakby zły duch, o którym napisałam przeszkadzał, ale się nie poddaję. Czuję że mam Ci troszkę do powiedzenia. Zaraz spróbuje po raz kolejny.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
Kecaj
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 12:58   

Tak , napisałem dużo o żonie ale właściwie nic o sobie. Jak każdy mam wady i jakieś zalety,
W przeszłości nie okazywałem żonie wiele ciepła ,uczuć. Moje uczucia miłości wypaliły się kiedyś. Dla mnie odpowiedzialność, pomoc, „dawanie” siebie innym było moją miłością i starałem się to ciągnąć w małżeństwie. Zawsze byłem nieśmiały, Ona chciała często przytulać się publicznie ,całować ja tak nie potrafiłem ale starałem się. Jestem trochę narwańcem ,często wybucham po długim trawieniu w sobie różnych bolących mnie przeżyć. Nie jestem gadułą ,ciężko jest mi uzewnętrzniać się przed obcymi, trzymam dlatego problemy w sobie .To jest mój błąd-wiem i żona to wie, Często poniżam sam siebie przez niedowartościowanie mnie przez żonę i samego siebie, chociaż inni mówią, że wspaniale sobie radzę w rodzinie. Nie widzą tego w środku tylko na zewnątrz. Zdarzało mi się w małżeństwie parę razy być wręcz niemożliwym, aroganckim , złym. Ale jak to w małżeństwie przychodziłem prosząc o przebaczenie i je otrzymywałem. Bardzo się starałem , żeby nigdy nie doszło do podobnych zdarzeń, które niestety z mojej czy nie mojej winy zdarzały się. Wiele razy byłem na krawędzi załamania.
Wiele lat przed małżeństwem, modliłem się o wiarę , nadzieję i miłość, o dobrą żonę ,o to abym był dobrym mężami ojcem. Pokazywałem w sobie to co mam najlepszego, ale ukrywałem może swoje wady (chociaż inni je widzieli-nerwy, pesymizm …).
Ale takie problemy ma każdy z nas.(chyba??) Każdy jest aniołem i diabłem. W Bogu musimy wybrać naszą naturę i starać się , pracować co jak widać nie jest łatwe. Takie jest nasze życie.

A co do Waszych postów macie rację „Agnieszka78”,żona tak postępuje jak mówisz, ale jest ciężko reagować na jej zachowanie wobec mnie jeśli wieczorem siedzi przy komórce i SMS-uje wiele godzin do swego ”kochanka” i mówi mi o tym. Ja nie wytrzymuję nerwowo i rozklejam się , okazuję swój ból. Mówię jej niech już to robi tak żebym nie widział. Zresztą później ja płacę rachunki za jej telefon i to nie małe.

A Ty „Pullo” widzę masz bardzo podobne doświadczenie ze swoją żoną. Moja również (mówiąc że odchodzi odemnie ) wszystko chce żebym zrobił dla niej : tu kserować, tu zrobić obiad bo jest zmęczona, tu powiesić pranie bo zapomniała sama to zrobić, wyłączyć telewizor bo już jest w łóżku bo pilot gdzieś się zapodział itp. Często to robię bez gadania, bez wymówki bo myślę sobie, może to coś jej da do myślenia. Niestety co innego to znaczy dla niej a co innego dla mnie.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 13:09   

To witaj Kecaj może tym razem mi się uda, ale się napisałam. Rozumiem Cię, wiem co to znaczy mieć cały dom na głowie.
I gdzie są jeszcze tacy mężczyźni??????????????????????
Widzisz Twoja żona się pogubiła, owładnął ją zły duch On zakłucił Jej sumienie ukazauje, że życie łatwe, lekkie i przyjemne jest ok, ale......................... tak nie jest i tak nie będzie, bo zło zawsze będzie pokonane, bo to Chrystus jest Panem Chrystus jest życiem wiecznym, bo to Chrystus jest miłościa nieskończoną.
Żyjemy w trudnych czasach, w których właśnie zły duch niszczy rodzinę bo to ona jest dla niego największym zagrożeniem i właśnie dlatego, że byliście blisko Chrystusa to waszą rodzinę wziął sobie na muszkę. On znalazł sobie furtke przez którą sie wślizgnął u Twojej żony a u mnie u mojego męża i mąci, bo o to mu chodzi. Ale Chrystus nie pozostawia nas samych i wiele razy doświadczyłam, że kiedy wszystko Mu składam On prowadzi mnie za rękę.
Widzisz może Twoja żona ma upaść? Przykre to, ale otwórz się na Chrystusa On Ci wskaże drogę. Może żona ma zrozumieć, że to właśnie Chrystus jest najważniejszy w życiu, że nie można żyć jak pasożyt i myśleć tylko o swoich potrzebach. Posłuchaj Twoja żona poznała kiedyś miłość Chrystusa i Ona jej kiedyś zapragnie bo Chrystus z niej nie zrezygnuje zobaczysz Ty zaufaj.
Z żoną spróbuj jak najmniej rozmawiać, przestań się nią interesować Ona Cię teraz nie słyszy i sprobuj nałozyc jej jakieś obowiązki niech zrobi coś dla domu.
Tobie i dzieciom potrzebna jest cisza i spokój a to otrzymacie go tylko od Chrystusa dlatego polecam modlitwy do Ducha Św., do Św. Michała Archanioła pogromcy złego, do Św. Antoniego. Polecam Msze ŚW z modlitwą o uzdrowienie postaraj się jechać koniecznie z dziećmi żony nie zmuszaj i módlcie się w jej intencji szczegóły www.odnowa.jezuici.pl . Odbywają się one w łodzi w oststnią niedzielę miesiąca i ostatni poiedziałek. Na tej stronie znajdziesz tel do grupy wsparcia możesz porozmawiać z Kapłanem wspaniały jest Ojciec Remigiusz.Tam znajdziesz ksiązki polecam "Jezus żyje", a także ksiazki Chapmana znajdziesz na www.tolle.pl.
Nie poddawaj się masz ogromną rolę do spełnienia musisz dzieciom dać dobry przykład bo mama ich demoralizuje.
Zaufaj Jezus Chrystus On da Ci siłe oddaj Mu to wszystko.
Polecam Cię i Twoją rodzinę Matce Najświętrzej rozpoczą się miesiąc modlitwy różańcowej.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 13:16   Re: Szukający pomocy-błądzący

Kecaj napisał/a:


Problem jest też w tym, że byliśmy rodziną praktykującą, katolicką, ale od 4 lat żona odeszła od KK...
... W tej grupie odnowy ( w innych również) nastąpiły odejścia od KK. Po jednej z naszych kłótni, poszła do koleżanki z zielonoświątkowców, która podjudzała ją, żeby wzięła rozwód, bo u nich jest to dozwolone. I od tego się zaczęło. ...


Trudna sytuacja. Smutne, że mało jest zdrowych wspólnot Odnowy, a czasem mam wrażenie, że do tych wspólnot trafiają ludzie wewnętrznie poplątani.
Twoja żona ma jakiś problem. Byc może kiedy pojawiły się kłopoty w życiu duchowym wybrała drogę zielonoświątkową - czyli na skróty, bez krzyża. To pokusa dla wielu.
Jak chcesz to podrzucę ci wykłady Ralpha Martina, na płytkach - może żona posłucha. Jego nauczania nie podjął się skrytykowac żaden ze znanych mi zielonoświątkowców bo poprawnie nauczanej ewangelii nie da się zanegowac jeśli jest się chrześcijaninem. Daj znac na priva jak będziesz zainteresowany.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 13:16   

Kecaj jeszcze jedno cierpienie ma sens!
Chrystus ukazuje nam w tym wszystkim jak bardzo nas kocha, przecież On cierpiał i ZMARTWYCHWSTAŁ, ja też wierzę, że razem z Chrystusem zwycieżymy.
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-01, 13:45   

Kecaj!

"wszystko chce żebym zrobił dla niej : tu kserować" - to nie kseruj!
"tu zrobić obiad bo jest zmęczona" - to nie rob!
"tu powiesić pranie bo zapomniała sama to zrobić" - to nie wieszaj!
"wyłączyć telewizor bo już jest w łóżku" - to nie wylaczaj!

"Często to robię bez gadania, bez wymówki bo myślę sobie, może to coś jej da do myślenia. Niestety co innego to znaczy dla niej a co innego dla mnie." - chyba te odwrotnosci dadza jej wiecej do myslenia. Ona Cie nie zna innego, jak tylko tego, ktory wszystko dla niej robi, wiec moze, jak cos zmienisz, to wtedy zauwazy... (ale wiem, co czujesz, bo ja tez dluuuuugo funkcjonowalam wedlug takiego planu)

Pozdrawiam
Justyna
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8