Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
witajcie , potrzebuję waszej pomocy
Autor Wiadomość
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-03, 00:45   

czerwona napisał/a:
To jest moje marzenie , nie tkwić w tym poczuciu skrzywdzenia , opuszczenia , złości ,zawiedzionej miłości itd. , nie nurzać się w tym , bo wiem , że to jest ucieczka przed realnym światem , przed koniecznością podejmowania ważnych , życiowych decyzji , przed wzięciem sprawy we własne ręce ,tylko , że to się łatwo pisze i mówi , gorzej z wykonaniem , dziś założyłam sobie , że zrobię porządki w mieszkaniu , posprzątam "pamiątki" , zajmę się zwykłymi czynnościami , których nie wykonywałam przez ostatnie miesiące. Tymczasem prawie całe popołudnie spędziłam tutaj z Wami i rozmawiając z mamą przez telefon , z czego połowę przepłakałam , mój plan , prosty i nietrudny do wykonania legł w gruzach , znów to grzebanie w duszy , które nie prowadzi do wyspy ( z drugiej strony pocieszam się , że może chcę cudu , to wszystko jest tak świeże ) ,całuję Was moi towarzysze niedoli , jesteście ode mnie o lata świetlne dalej ale czy szczęśliwsi , proszę napiszcie , że tak- zdecydowanie tak , promyk nadziei na noc...


Czerwona,

nie jestem od Ciebie lata świetlne dalej, ale zaświadczam Ci, że można być szczęśliwym. Ja doświadczam chwil szczęśliwych w swym życiu bez męża. Choć są oczywiście i doły, ale coraz mniej i coraz krótsze... Oczywiście to szczęście nie jest takie jakiego kiedyś pragnęłam. Ale tak czy inaczej cieszę się z niego, choć inne. Przez ostatnie dni byłam i jestem w dobrym humorze, choć mogłabym się zamartwiać, bo przecież mąż mój wypoczywał na wakacjach w naszym niegdyś ulubionym miejscu. Ale starałam się myśleć o nim i o tym jak najmniej i całkiem dobrze mi to wychodziło. A gdy zaczynałam wyobrażać sobie co on może tam robić, powtarzałam sobie "dość, masz swoje życie, tu i teraz. Masz żyć dziś swoim życiem. A on jest wolny, niech robi co chce" :-D
Mi w obecnej sytuacji pomaga oczywiście modlitwa, codzienna msza święta i wypływające z tego coraz większe zaufanie, że Pan zna mnie najlepiej, moje pragnienia, że wie najlepiej co dla mnie najlepsze i że PRAGNIE MI TO DAĆ. Ale też i dobry psycholog, do którego chodzę już od kilku miesięcy. Staram się nie zamykać na innych, sama wychodzić do ludzi z otwartością i już nawet nie mam tak często potrzeby opowiadania o swoich problemach. Odnowiłam kilka starych przyjaźni i wracam powoli do swojego hobby, które wiem, że sprawi mi dużo radości. A na negatywne emocje (zwłaszcza złość, której było dużo we mnie) pomaga mi bieganie... To moje sposoby.
Czerwona, przyjdą dni, gdy i Ty poczujesz się lepiej. Gdy czytam obecne posty Wanbomy, to wierzę, że u Ciebie też tak będzie. U każdego tak być może.

Dla Ciebie na dobranoc:

"Aby żyć prawdziwie
musisz żyć dniem dzisiejszym.
Życie jest krótkie
i szybko mija.
Jeśli nie żyjesz tym co jest dzisiaj,
straciłeś dzień.
Nie zachmurzaj więc swego ducha
lękiem i troską o jutro.
Nie obciążaj też swego serca
niedolą dnia wczorajszego.
ŻYJ DZIŚ!!!
Możesz pocieszać się myślą
o tym, co było dobre wczoraj,
możesz marzyć sobie
o tym, co może przynieść jutro.
Nie zatrać się jednak
ani we wczorajszym, ani w jutrzejszym dniu".
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-03, 07:43   

Czerwona. Pytasz, czy spotkania w większej grupie nie polegają na ciągłym wracaniu do przeszłości. Owszem, tego tematu nie da się uniknąć, w końcu ja byłam z tym człowkiem trzydzieści lat, to więcej niż połowa mojego życia. Takie też są spotkania we wspólnocie, które polegają na tym, by pamiętać, modlić się o powrót (juz wolę teraz tylko o nawrocenie szanownego), niejako wciąż celebruje się małżeństwo, które faktycznie nie istnieje od dawna. I to jest niedobre rozwiązanie, dopóki tkwię w przeszłości, dopóki nie zapomnę, iż miałam kiedyś męża (czyli wniosek: zawsze będę w tym tkwiła, trzydziestu lat nie da się wymazać gumką z pamięci).
Ale jeszcze są inne możliwości: spotkania prywatne. Też się nie da zpomnieć, też się wraca do tematu, ale już inaczej, już nie ciągle. W końcu JA to nie tylko pamięć, Ja nie jestem tylko żoną. Jestem żywym człowiekiem, więc żyję codziennością. I tym się wymieniami: rozmawiamy o tym co jest dziś, co nas cieszy, mówimy o swoich pasjach, przeżyciach, wymieniami się innymi przeżyciami i problemami, ale też osiągnięciami. Zwykłe, babskie rozmowy o książkach, gotowaniu, dzieciach. Wspólny obiad, wspólna kawa, spacery. Znajdujemy powody by cieszyć się życiem, choćby kwiaty w ogródku, przeczytana książka, film. Rozmawiamy o Bogu, teraz już przez pryzmat naszych doswiadczen inaczej Go postrzegamy, chyba każdy z nas zmienił swój stosunek do Boga. Możemy wreszcie rozmawiać, bo ja dotąd żyłam w świecie, gdzie był to temat tabu. I to jest najcenniejsze. Nie jesteśmy sami. A gdy wracają wspomnienia (jak bumerang) - wtedy i zasmucić się można w gronie osób, które dokładnie wiedzą, co akurat przeżywam. Uczymy się żyć na nowo.
Każda z nas przeszła przez gabinet psychologa, a jeśli nei , to za psychologa "robiła" siostra, matka, przyjaciółka. Każda przeszła jakąś terapię mniej lub bardziej profesnonalną, nie dało się inaczej. Tobie też polecam. Bo może okazać się, że przyczyna smutku leży głębiej, niż tylko rozstanie z mężem, że to ten ostatni, najcięższy kamień, który Cię powalił.
Widzisz, wspomnienia nas niszczą. Ale tego etapu nie da się przeskoczyć, ominać, skrócić. każdy ma swój czas, swoją drogę.
Głowa do góry, kiedyś będzie lżej. Nie mówię że lepiej, ale na pewno lżej. Z podziwem patrzę na Bajkę, na moich oczach zmieniła się z zastraszonego biedactwa wartościowaą, piękną, mądrą kobietę. I Zuza, która zrobiła przewrót w swoim życiu, i Wan, która teraz daje rady, o które nikt by nie posądzał jeszcze kilka miesięcy temu, wiele innych osób, których tutakj nie sposób wymienić. Zobacz ile masz wzorców, zobacz że można. Tylko potrzeba czasu.

I jeszcze coś na koniec, nowa pasja pasja wielu z nas: komputer.

Choć ze wstydem , wyznam szczerze: Ja się kocham - w komputerze !
Miłość starcza, więc spóźniona, zła i ... nieodwzajemniona !
Pan Komputer - facet młody - pyszny z wiedzy i urody
nie dostrzega mej miłości , ciągle piętrzy mi trudności.
Klikam myszką z lewa , z prawa ( ona także niełaskawa , zawsze śpieszy się z reakcją)
walczę z plikiem , czcionką , spacją .
A Komputer - męskie licho - drwi, chichocze sobie cicho,
nie współczuje , nie pociesza, on po prostu się zawiesza !
Kiedy umrę , życzę sobie, dajcie napis na mym grobie:
" Choć nie była w życiu zerem, padła w walce z Komputerem

Cz. Łachut
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-03, 19:58   

Witam wszystkim ponownie , chyba powinnam zniknąć z tego forum bo ja nie chcę uzdrowienia mojego małżeństwa - zupełnie sobie tego nie wyobrażam i uważam , że nie ma na to szans , druga strona nie pozostawia cienia wątpliwości a ja też chyba po 5-minutowej satysfakcji nie potrafiłabym żyć z kimś , kto mi zadał tyle niezawinionego cierpnienia, kto mnie tak potwornie zdradził na wszystkich płaszczyznach. Od kogo usłyszałam tyle potwornych poniżających słów . Przede wszystkim boli zdrada - wszystkiego , całego naszego życia , celów , wartości , zdrada okrutna bo połączona z chęcią zniszczenia tego wszystkiego i połączona z chęcią kopania mnie po głowie - z nienawiścią , lżeniem itd. Zdradził mnie wyjątkowo podle i cały czas zachowuje się podle . Ja go nie chcę , chcę się wyleczyć z tesknoty , żalu i chyba niestety cały czas jakiejś chorej miłości , powinnam stąd zniknąć bo nie chcę leczyć małżeństwa tylko siebie wyleczyć z tego chorego związku , formalnie stanie się to niebawem, lada moment będę rozwódką . Podziwiam Was za to trwanie mimo tego bólu i cierpienia i poniżenia . Myślę , że każdy przypadek jest inny , mój wydaje mi się tragiczny - tragiczna jest druga strona - naprawdę musiała by się przepoczwarzyć , żeby coś się zmieniło. Gdzieś tam w głębi , głębi duszy po cichutku liczę na jakieś resztki człowieczeństwa - wiadomo , nadzieja umiera ostatnia , ale nie chcę pielęgnować ani tej nadziei ani tej wiary . Chcę je obie zabić i zacząć normalnie żyć . Ja chcę ratować siebie a nie małżeństwo. Czy faktycznie wierzycie w swoje małżeństwa ? Wierzysz w nie Elzd1 , Wam , Norbert, Nałóg, Chmurka , Samotna - czy tylko jesteście uzależnieni od przeszłości i tych , którzy Was porzucili.Odtrącenie to najgorsze zachowanie wobec drugiego człowieka , w czasach pierwotnych często wiązało się to ze śmiercią bo samotny człowiek nie miał szans na przeżycie , dlatego tak cierpimy , nasz mózg reaguje paniką jak za starych czasów, życzę mojemu mężowi żeby kiedykolwiek poczuł choć przez chwilę 1/10 tego , co poczułam , kiedy mnie odtrącał , tak się nie robi , po prostu tak się nie robi , przyzwoici ludzie tak nie robią ...
Nie krzyczcie na mnie za bardzo , ja już mam za swoje , nawet sny mam ciężkie..
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-03, 20:52   

czerwona moja koleżanka na własne życzenia zyła tak 10lat mimo że kazdy jej sugerował wyluzowanie mówie ile można mozna i dłużej pewnie
mówisz ...życzę mojemu mężowi żeby kiedykolwiek poczuł choć przez chwilę 1/10 ... tez tak mówiła a kiedy jej mówiłam, że gdy taka chwila przyjdzie bedzie jej to obojętne
tak bedzie i z toba gdy tego doświadczy jedynie uczucia jakie będziesz miała to współczucie ale nie to, że ma za swoje
mąż koleżanki powtórnie sie ożenił ale w nowym związku to on był ofiarą ironia losu? ha wtedy mówił jak ona tak może... powiedziałam mu wtedy może tak jak mogłes i ty teraz jestes z drugiej strony wiesz jak czuje sie osoba w takiej sytuacji niech to będzie nauczka dla ciebie, że nie wolno ludzi bezkarnie niszczyc...
ty jednak Czerwona nie żyj chwilą by tego doczekac, zyj dla siebie...w spokoju i bez złości
gorąco pozdrawiam
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-03, 21:01   

Czerwoma czy wierzę w swoje małżentwo..odpowiem tak mam trzech kochanych i wspaniałych synów których mi małżenstwo dało,mam piekna i madra żonę jaką nadal bardzo kocham mimo że przez lata nie umiałem jej tego powiedziec,mam piekne wsponienia i jeszcze wiele marzeń jakich widziałem do spełnienia razem...jak w cos takiego nie wierzyc..napisałas nadzieja umiera ostatnia ..nie zgodze sie nadzieja umiera o wile wczesniej..nadzieja umiera porzez wyrokisadowe,porzez odrzucenie o jakim napisałaś..ja powiem ostatnia umiera w nas dusza..to ona jest związana najbardziej poprzez sam sakrament....i to ta dusza zawsze boli najbardziej ...bo nadzieja to wytwór przez nas stworzony..nasze wewnetrzne oszustwo na to że coś sie zmieni.
Przykro mi bardzo bo czuje jak strasznie cierpisz ,ile to uczuc toba nagle targa..czerwona nie odbieraj sobie wiary w małżeństwo odebierz sobie wiare w człowieka jaki cię poranił,ale małżeństwo to cos co tyle lat pilęgnowałas,to coś co tyle lat przynosiło ci smutki i radości
bo nad nim tyle lat czuwał Bóg ..teraz go opuscił bo zraniliście jego bogosławieństwo i kazde z was z osobna musi pokazać mu jak bardzo go kochacie i na ile dla was jest wazny świety sakrament by muc dostać możliwośc nowego bogosławieństwa ..Czerwona pamiętaj dla Boga nic nie znaczą te ziemskie rozwody,separacje on tego nie przyjmuje...pozdrawiam i trzymaj sie lepszych dni
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-03, 21:04   

Czerwona, i o to chodzi - abys ratowala siebie. Abys nauczyla sie zyc sama dla siebie. A jak juz sie nauczysz - inaczej spojrzysz na swiat, na swoje zycie, na meza. Narazie ja tu tylko widze twoja bezsilnosc. Rozumiem - czulam to samo.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-03, 22:13   

Dziękuję za Wasze odpowiedzi , bardzo brakuje mi rozmów z ludźmi, tych w realu nie chcę już zamęczać , tak , strasznie cierpię, targają mną straszne emocje , teraz na pierwsze miejsce wysuwa się ogromna agresja i nienawiść , jestem sfrustrowana i bezsilna , że nie mam żadnego wpywu na bieg wydarzeń , że ktoś bez najmniejszego poczucia winy zabrał mi wszystkie plany i zniszczył pielęgnowaną od dawna nadzieję,tak , jestem bardzo bezsilna , złorzeczę mu w myślach , tak , jak on wcześniej złorzeczył mi głośno , fatycznie, że nienawiść wyniszcza - zastąpiła żal i rozpacz ale jest bardzo trudna do opanowania , nie potrafię jej rozładować , staram się wyciszyć ale to jest bardzo trudne - dobrze , że nie stanął mi na drodze . To , że nie mam na niego wpływu , na to , co robi , co mówi i , że nie mogę mu wszystkiego wykrzyczeć w twarz powoduje , że coraz bardziej się nakręcam , nie wiem jak się od tego wszystkiego odciąć . Gdybym tylko mogła zwymyślałabym go od najgorszych - tylko, że wiem ,że skutkiem byłaby jego totalna satysfakcja. Nie chcę na nic czekać 10 lat ani nawet roku , chcę wszystko zapomnieć , miotam się strasznie

[ Dodano: 2008-10-03, 22:22 ]
Niestety , on w Boga nie wierzy , jak powiedziała moja koleżanka - ludzie wierzą albo w Boga albo w pieniądze , on wierzy w pieniądze - sakrament małżeństwa nic dla niego nie znaczy , w ogóle ta instytucja nic dla niego nie znaczy , tak jak nie znaczą nic inni ludzie - liczy się tylko on i jego potrzeby , dla niego coś znaczą pieniądze , zabawa , nowy samochód etc. Mogę mieć tylko do siebie pretensje , że wyszłam za niego za mąż ale kiedyś był inny ...a ja ignorowałam każdą czerwoną lampkę
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-04, 08:29   

Czerwona............. a zdajesz sobie sprawę z tego że jestes bezsilna wobec poczynań mężulka ...........ale nie bezradna?????????????????????
 
     
pullo
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 13:18   

Witajcie

Chciałem się podzielić informacją ,że u mnie następuje kolejny etap.
Tak jakby moja żona - zaczęła się jeszcze bardziej starać. Powiedziała ,że chciała by mieszkać ze mną i ,że chciałaby mieć rodzinę. Chciałaby też gdzieś pojechać wspólnie na weekend. To było przedwczoraj. Wczoraj już nie było tak różowo mieliśmy trudną sytuację z córką która dała w kość i powiedziała do mojej żony kilka niemiłych słów. Żona uznała ,że ja za mało się wstawiłem za nią i "wsiadła na mnie" - że to był właśnie powód dlaczego mnie zostawiła ...
Jakoś udało mi się zachować spokój nie wybuchła z tego wielka awantura - chodź było ciężko.

Zawsze czekałem aż Ona będzie chciała wrócić - ale wyobrażałem to sobie zupełnie inaczej...
Teraz nie cieszę się ,aż tak z tego jak myślałem ,że będę się cieszył.

Czy powinienem czekać ,aż przyjdzie i powie ,że przeprasza i żałuje i że wraca do mnie??
Bo z tych wczorajszych słów w złości to nie wynika.
Jechać z nią na ten weekend ?
Mam masę pytań i wątpliwości.




[/b]
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 13:45   

Pullo...mimo odrzucenia, mimo trudności poczyniłes wiele zmian w ciagu tego roku, zadbałeś o siebie, odzyskałeś swoją wartość.....
Zmieniłeś siebie dla siebie, bez oczekiwań ale z nadzieją na lepsze jutro.....i co sie dzieje?
Masz owoce!

Co do wekendu?.....moze to własnie ten moment na jaki skrycie czekałeś?
Może to początek czegoś nowego?
Może warto?

To może byc cudowny, mile spędzony czas....jednak myslę że nie powinien byc zakłócony powaznym rozmowami.
Dajej owszem....jak najbardziej konieczna poważna i szczera rozmowa.

Żona uznała ,że ja za mało się wstawiłem za nią i "wsiadła na mnie" - że to był właśnie powód dlaczego mnie zostawiła ...
Jak dla mnie "głupi" powód świadczący chyba o nienajlepszej relacji córki z matką.....pewnie i tu potrzebna pomoc.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 20:25   

ja raczej bym sie Pullo zastanowiła dlaczego nie zareagowałes na to, że córka w zły sposób sie odniosła do matki
obowiązkiem rodzica jest takie zachowanie dziecka tłamsic w zarodku chyba, że... no właśnie chyba że poczułes nieskrywane zadowolenie z tej sytuacji.... jako słabszy od żony nie potrafisz jej sie przeciwstawic córka jak widac ma silniejszy charakter bo sie buntuje i potrafi sie przeciwstawic, może nauczyła sie tego od matki....
dla żony nie jest rywalem wiec nie miała z kim walczyc swoja niemoc wywaliła na ciebie bo ty oczywiście ten słabszy nie potrafisz sie bronic
może dlatego tez twoja żona silna cie opuściła szukając silnego faceta gdy go znalazła targaja nia emocje z jednej strony ma partnera z drugiej strony jednak nie można nim manipulowac jak toba stad jak piszesz gdy od niego wracała była zła a tobie sie obrywało bo mogła na tobie sie wyżyc za swoja niemoc
z jednej strony szuka twardego, silnego, faceta, który za nia będzie myslał a z drugiej nie potrafi tak naprawde sie podporządkowac i tworzy związek zamiast więzi to uwięzi
a ty no cóz po roku bez żony uwalniasz sie z tej uwięzi, która miałes za silna więz z żona i powoli pasuje ci ta wolnośc piszesz...Zawsze czekałem aż Ona będzie chciała wrócić - ale wyobrażałem to sobie zupełnie inaczej...
Teraz nie cieszę się ,aż tak z tego jak myślałem ,że będę się cieszył. ...
może w końcu Pullo bądż facetem bo twoja żona pragnie silnego faceta\
jedź na weekend i stawiaj jasno swoje pragnienia, mów co boli nie patrz, że możesz ją czy kogos tym urazic czasami jak w twoim przypadku wydaje mi sie ze odrobina stanowczosci i egoizmu w stosunku do siebie może wiele
pozdrawiam ja tak odczytałam twoje posty moge sie mylic, wydaje mi sie że twoja żona tez ma sporo do zmian w sobie... z zyczeniami wszystkiego dobrego
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 20:51   

Pullo ! To co pisałeś wcześniej nijak się ma do tego , co piszesz teraz . Wcześniej wydawało mi się , że jesteś silniejszy , mocniejszy a widać ,że szanowna małżonka bąknie coś pod nosem a Ty jesteś na jej zawołanie. Nie atakuję Cię ani nie chcę sprawić przykrości ale z twojego postu widać , że jesteś uległy i uzależniony , zostałeś przez nią źle potraktowany , zdradziła Cię - powinna wracać na Twoich warunkach a nie robić Ci jakieś wyrzuty . To jej awanturowanie się jest żałosne , wiem , że tego nie widzisz , ale ja wyczytuję to z Twojego postu . Ona Cię chyba nie szanuje, nie liczy się z Twoimi uczuciami , Nie wiem , czy powinienieś czekać na przeprosiny ale to chyba Ty powienienieś dać jej szansę a nie ona Tobie. Kto zawiódł ? Kto był w porządku ? kto tu ma prawo robić awanturę. To dobrze , że możecie spróbować być razem ale nie daj się tak traktować . Małżeństwo to przecież nie ciągła walka kto jest górą a kto dołem . Do czego to prowadzi?Miłość stanowcza to taka , która wyznacza granice - sobie i drugiej stronie. Wiem , że Ty jesteś po prostu zakochany i wiele byś dał by być z nią ale takie zakochanie to przecież tylko źródło ciepienia. U mnie tak jest , nieodwzajemniona miłość , która tym większa jest im bardziej niechciana. To mój problem - moich emocji i mojego uzależnienia.
Dlatego wiecie , co jest moim marzeniem - uwolnienie się na zawsze od mojego męża - emocjonalnie , aby nigdy już mnie nie zranił bo robi to ciągle , nawet przez pośredników.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 21:08   

Osobiście odczytałam,ze Pullo "za mało sie wstawił " za żoną...czyli nie zgodnie z jej oczekiwaniami.

Czy za mało "bronił żony przed dzieckiem",za mało tlumaczył, za mało skarcił, może klapsa nie dał.... a miał....tego niewiemy.
Nie naskakiwałabym zbytnio na małe dziecko któremu rodzice zgotowali taki los... brak bezpieczeństwa, rozdarcie...itp.
Ponadto...posty Pullo (jak dla mnie) świadczą o jego zbytniej uległości.
Trudno mi rownież jednoznacznie okreslić jakiego faceta szuka żona....silnego,"rządzącego", majacego swoje zdanie, czy podwładnego ktorym może manipulować?
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 22:09   

Leno w przeciwnym wypadku córeczka Pullo w przyszłości nauczy się manipulowania druga osoba będzie się starała ja podporządkowac dlatego uważam iz dla dobra dziecka rodzic musi karcic dziecko jeśli źle postępuje a szczególnie jesli chodzi o drugiego rodzica
cóz może nauczyc sie manipulowac zarówno matką jak i ojcem by otrzymac własne korzysci bo rodzice sa w rozdźwięku i reagują tylko kiedy dziecko stawia sie tylko im kiedy drugiej stronie niejako uważają, że zasłużyła sobie na takie traktowanie
kłótnie małżonków nie moga sie odbic na dziecku choc to nieuniknione to jednak warto do minimum redukowac to szczególnie jeśli świadomie widzimy to
a sprawy między małżonkami załatwic bez dziecka
co do żony Pullo skąd te przypuszczenia ano, że kiedy widzi męza jako niedostępnego silnego to zaczyna walczyc o niego ale kiedy widzi, ze on nie broni swojego zdania to nie zostawia na nim suchej nitki obwiniając go o wszystko... cóz i udaje jej sie bo Pullo troche sie w tym dniu pogubił w ocenie sytuacji
powinien skarcic dziecko nie fizycznie a jedynie pouczyc że do matki sie w ten sposób nie zwraca zas żonie potem gdy dziecka nie ma uświadomić iz na relacje z córką sama sobie zasłuzyła
na szacunek trzeba sobie zasłużyc nie dostejemy go niejako z urzędu... ale szybko możemy go utracic w oczach dziecka jak i innych...
to moje skromne zdanie i takie mam odczucie
ale to Pullo powinien przemyslec by w każdy możliwy sposób doprowadzic do zdniagnozowania problemu
jak wie sie juz co jest przyczyna łatwiej walczyc bądź sie pogodzic z czym na co nie mam wpływu
Leno to moje odczucie zasugerowane własnymi niektórymi doświadczeniami z życia
pozdrawiam gorąco
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 23:05   

Mami....zgadzam sie z Tobą co do własciwego wychowywania dzieci, w tym upominania.
Również opieram sie na swoich doswiadczeniach....mam na uwadze własne dzieci ... ich cierpienie i ich zachowania zwiazane z zaistniałą sytuacją.
Dzieci takie wymagają szczególnej opieki, pomocy i odpowiedniego podejścia.
Niewiemy jak było, co córeczka zrobiła, z jakiego powodu i czego oczekiwała żona.Nie wiemy równiez jak zachował się Pullo poza tym,ze..."za mało się wstawił"
Jesli chodzi o dzieci moje zdanie jest niezmienne....są ofiarami nieudolnosci doroslych i cierpią najbardziej.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8