Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
witajcie , potrzebuję waszej pomocy
Autor Wiadomość
pullo
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-22, 12:56   witajcie , potrzebuję waszej pomocy

Witajcie

To będzie długi post ....

Jestem w kryzysie małżeńskim już od roku. Dokładnie rok temu moja żona mnie zostawiła ...
Usłyszałem że możemy mieszkać razem ,ale że każdy z nas może już mieć nowego partnera itd ... i że może kiedyś będziemy razem...
To był szok - 10 lat małżeństwa - bardzo fajne wakacje w tym roku i nagle koniec.
Oczywiscie nie chciala nic ratowac itd ... (zachowywała się jak zakochana, zmieniła się zaczęła swietnie wyglądać , ubierać się itd)
Trafiłem na to forum i jakoś zacząłem walczyć z sobą ...
Wytrzymałem z nią pod jednym dachem do konca grudnia - wyprowadziłem się 4 stycznia.
Do dziś nie mieszkamy razem ...

Ale ona teraz zaczęła nosić obrączkę i co jakiś czas chce się spotykać ze mną i prosi mnie często o pomoc...
Wydaje mi się ,że ona dalej się ciągle z kims spotyka i mi nie mówi o tym.Stara się to ukrywać ...
Wiele razy jej pisałem ,że jak chce to niech wybierze i niech wraca , ale jesli nie chce to tez jest ok dla mnie.
Na siłę się nic nie da.Zacząłem ograniczać nasze kontakty do minimum.
Męczy mnie ta huśtawka już ...
Nie wiem co robic ... Wydawało mi się ,że jak dam jej całkowitą swobodę i luz to ona wybierze.
Ona nie przyszła i nie powiedziała ze wraca i że chce być ze mna.
Udaje ze nic sie nie stalo i chce np jechac na weekend ze mną. Ja się wiele razy zgadzałem na takie spotkania - bo liczylem ze to wlasnie jakis ruch z jej strony - a po tych spotkaniach,wyjazdach czasem bardzo miłych znowu coś wychodziło.
Spotykałem ją z nim, czy On dzwonił do niej itd ... po czyms takim bylo mi bardzo ciezko.
Postanowiłem postawić warunki twarde i się nich trzymać, bo ja nie wytrzymam czegoś takiego.
Czasami muszę się uginać bo mamy córeczkę 10 letnią.

Teraz ja wyglądam świetnie też się zmieniłem dużo trenuję uprawiam sporty, schudłem z 20 kg, oglądają się za mną kobiety :)
W moim towarzystwie też duzo kobiet się mną interesuje ... Flirty itd ... Jedna koleżanka zakochała się we mnie chyba ...

Wygląda to z mojej strony jakby ona maksymalnie wykorzystywala pomoc jego ... czy innych znajomych i również mnie i nie miała z tym żadnych problemów.
Wiele razy jej już pisałem do niej o tym w listach czy smsach .. tlumaczyc jej moje postępowanie dalej ?
Ze czekam na nią - ale najpierw ona musi wrócic i musi tego sama chcieć.
Jednoczesnie ja teraz przezywam kryzys swojej wiary i trwania w mojej wierności jej.

Może ktoś kto był na takim etapie może mi coś doradzić ? Lub opisać swoje doświadczenia - proszę równiez o te z drugiej strony tych którzy zostawili,zdradzili....

P.S.
Czytam to forum już długo i przy okazji dziękuję wszystkim którzy tu piszą.
Dzieki wam udaje mi się jeszcze iść tą najtrudniejszą drogą...
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 00:56   

pullo,
tak bardzo chciałbym pomóc i Tobie i wszystkim tu obecnym. Nie mam takiego doświadczenia, bo ze swoim kryzysem borykam sie od niedawna i sama sobie nie moge poradzić, wiec jakie rady dawać? Twoja żona wygląda na niezdecydowaną, więc taki zimny kubeł wody w postaci koleżanki od kawy, moze by zadziałał. dzisiaj tez usłyszałam, że to co może jeszcze wstrząsnąć, choć niekonieniecznie to swiadomość, ze partner kogoś ma, ale to indywidualna decyzja, bo nie znamy tak na prawde reakcji współmałżonka.
To co radzą forumowicze to najpierw praca nad sobą. również staram sie w tym temacie stawiać pierwsze kroki, choć jest trudno. z pomocą psychologa mam nadzieję odzyskać równowagę. Modlę się i wierzę, ze jeszcze nie wszystko stracone, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Modlitwa powiem szczerze daje mi wewnętrzny spokój i nadzieję. Nie chce tylko zatracić granicę pomiędzy nadzieją, a złudzeniem. Usłyszałam dzisiaj od bliskiej osoby, która mną wstrząsnęła tzn, zeby tak na prawde zając sie sobą, nie mysleć już o małżonku, niech próbuje szczęścia, mam sie wyzwolić z ciągłego myslenia o tym co sie stało i przyjąc do wiadomości to co usłyszałam. Zapytano mnie, czy chciałabym, zeby ktoś ze mną był z litości, lub po latach szaleństw wskoczył w ciepłe bambosze, bo po drodze nie wyszło. Dano do zrozumienia, zeby oswoić sie z myślą, ze jeśli jeszce kogoś nie ma to z pewnością to nastąpi, a im szybciej dotrze to do mnie tym lepiej, zeby zamknąć pewien rozdział i zyć dalej, bo na mężu/ żonie świat się nie kończy. że dzban rozbity nigdy nie będzie cały i czas pomysleć o sobie. I tak po ludzku to nie można sie z tym nie zgodzić, ale cóż zrobić, kiedy sie kocha i kiedy wierzyło się, ze jest jeden mąż i jedna żona i tak będziemy w radociach i smutach zyć ze sobą do końca naszych dni.Cóz począć, kiedy wszystko sie rozsypuje. Poza tym nigdy nie podobały mi sie tzw. układy i tzw, drugie cywilne małżeństwo. Zawsze czułam, że ktoś przez to musiał cierpieć. Pozdrawiam i z pewnością poradzą Ci inni forumowicze, Ci których wiara niezłomna.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 15:52   

Pullo , samotna, długo mnie tu nie było , choć bardzo dużo się wydarzyło. Wasze posty sprowokowały mnie do odpowiedzi. Moje uczucia teraz są takie jak Wasze , czuję , że chcę już zamknąć rozdział , całkowicie to do mnie dotarło - wiem ,że dzban pękł i nie będzie cały - nigdy. Lada moment będę rozwódką- nie chciałam tego , zostałam przymuszona ale nie ma innego wyjścia- mój "jeszcze mąż" mnie nie kocha i bardzo dobitnie to okazuje - szarpanie się tylko mnie pogrąża , dodaje mi ciężaru , który czuję na piersiach . Mój mąż zieje do mnie nienawiścią - cały czas , nie ma za grosz szacunku ani jakiegokolwiek sentymentu do mnie , małżeństwa , naszego małżeństwa. Nie wiem , czy kiedykolwiek będzie tego żałował , bardzo chce zacząć wszystko od nowa , całe jego życie ma być nowe, nieskalane poprzednim. Ja jestem tylko byle przeszkodą , którą trzeba zmieść z powierzchni. To niesamowite jak można nienawidzić swojego własnego życia. Czuję, że naprawdę nastąpił koniec - choć to Bóg rozdaje karty i nasze uczucia i przeczucia mogą być mylne. Ja wiem jedno,że zostałam wbrew mojej woli wciągnięta w bagno- zdrady , oszust , kpin , szyderstw.Nie wiedziałam , że można tak strasznie kogoś zdradzić - na każdej płaszczyźnie , wie lowymiarowo, nie tylko jako żonę ale i człowieka. To jest dla mnie najcięższe - zdrada najblizszej w moim mniemaniu osoby , poprzedzona oszustwami a teraz zastąpiona nienawiścią , agresją . Nie wiem, czy uWas drugie strony też są w takich emocjach, to strasznie dokłada bólu- czasem naprawdę trudno mi złapać oddech. Napiszcie proszę , czy Wy też jesteście karmieni nienawiścią tylko za to ,że jesteście. Ja też kochałam i wierzyłam , że małżeństwo to wielka wartość - że dookoła jest tyle zła , że nie warto go dokładać. Dostałam potężnego kopniaka prosto w twarz , od osoby, z którą świat miał być najbezpieczniejszy . Myślałam ,że jestem najważniejsza a okazało się , że jestem najmniej ważna . Z tym nie mogę sobie poradzić. Boję się, że nigdy nikomu nie zaufam, bo wiem , że niestety do tego człowieka zaufanie straciłam całkiem.Pokaleczył mnie a ja nic złego mu nie zrobiłam. Chciałabym mieć Waszą wiarę w uzdrowienie.Całkowicie ją straciłam.

[ Dodano: 2008-09-23, 16:21 ]
Wiecie , co mnie najbardziej poraziło w całej tej mojej historii . Byłam z człowiekiem kilkanaście lat, znaliśmy się od podszewki , mieliśmy różne ciężkie sytuacje , a on po kilkutygodniowej znajomości z inną kobietą tak bardzo zdradził mnie w swoich emocjach , że nie pozwalał się dotknąć - nie mogłam go dotknąć , to ja z dnia na dzień stałam się tą trzecią - niechcianą . Stalam się dla niego obcą kobietą , która z dnia dzień umarła w jego głowie. Po kilkunastu latach intymności i bliskości , nie ma mnie dla niego. To właśnie mnie zdumiewa - taka totalna zdrada . Zostałam zastąpiona ,a myślałam , że jestem niezastąpiona. Jak po czymś takim można wierzyć w uczucia , miłość czy choćby przywiązanie. Opiszcie mi swoje historie i doznania - czy też tak Was ktoś zdradził , jak sobie poradziliście z tym.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 16:46   

czerwona napisał/a:
To jest dla mnie najcięższe - zdrada najblizszej w moim mniemaniu osoby , poprzedzona oszustwami a teraz zastąpiona nienawiścią , agresją . Nie wiem, czy uWas drugie strony też są w takich emocjach, to strasznie dokłada bólu- czasem naprawdę trudno mi złapać oddech. Napiszcie proszę , czy Wy też jesteście karmieni nienawiścią tylko za to ,że jesteście.

Tak jest niestety. Żeby uspokoić własne sumienie i nie zwariować, trzeba kogoś obarczyć winą, powody zawsze się znajdą. A jak już są powody, sumienie teoretycznie spokojne, można zionąć nienawiścią.
Jesteśmy przeszkodą, wrzodem na sumieniu, który trzeba wyciąć.

czerwona napisał/a:
Byłam z człowiekiem kilkanaście lat, znaliśmy się od podszewki

Tobie się wydawało, że się znacie nawzajem. Czyny szanownego męża świadczą, iż był zupełnie kimś innym, niż Ty go postrzegałaś.
Ale nie martw się, to jest do przeżycia.

Pullo, żyjesz bez żony już rok. Zobacz: żyjesz. I jakoś sobie radzisz, raz lepiej, raz gorzej. Tylko, jeśli mogę coś zauważyć: uważaj na kobiety ze swojego otoczenia, one chętnie zaopiekują się samotnym panem po przejściach.
A czego chce Twoja żona? Pewnie sama nie wiem, jeszcze się zastanawia, może analizuje, a może trzyma Cię w rezerwie? Tego nie wiesz, na razie pewnie ona rozdaje karty i Twoje twarde warunki niewiele ją przestraszyły.
Ale, jaks się da, utrzymuj kontakt, zawsze to jakiś sposób na zbliżenie się do siebie ponownie. O ile jeszcze tego chcesz, oczywiście.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 17:48   

A jak sobie radzicie z uczuciem "starego kapcia" wyrzuconego na śmietnik, dziecka odstawionego do sierocińca bo znalazło się inne, ładniejsze . Jak sobie radzicie z tym , że od zawsze byliśmy "my" a teraz jestem "ja" i "oni". Co więcej on postawił naprzeciwko "mnie"- "ich". Ja jestem ich wrogiem , on mnie postawił na takiej pozycji. Pomóżcie mi jak sobie z tym poradzić , jak zrozumieć .Straszna trauma, ta emocjonalna więź chyba była tylko z mojej strony. On chyba nie ma uczuć. Czy kiedykolwiek coś do niego dotrze?
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 18:45   

czerwona

Wszystko jak piszesz, "stary kapeć" na śmietniku, nienawiść, itp. itd. Też nie mogę tego pojąć, w głowie mi się to nie mieści. Ale staram się to udźwignać.

Z całą pewnością mój kryzys przyblizył mnie do Boga - w sposób dla mnie samego niepojęty. Na początku oczywiście modliłem się o uzdrowienie swego małżeństwa (i nadal o to się modlę) ale napiszę, że dociera do mnie powoli nieprawdopodobna potęga i boski blask przesłania płynącego dla nas z męczeńskiej smierci Jezusa Chrystusa. Opluty, wyszydzony, na oczach własnej Matki, za co, za niewinność, za głoszenie dobra i miłości - został okrutnie zamordowany. I wybaczał, katom, prześladowcom i szydzącym z niego tłumom, które jeszcze tydzień wcześniej radośnie go witały.
To da się wytłumaczyć tylko potęgą dużo większą niż ludzki rozum jest w stanie objąć. Ileż w sobie musiał mieć siły Jezus Chrystus. Gorzko płacze kiedy myślę o tej historii sprzed dwuch tysięcy lat - bo widzę jaki jestem słaby w porównaniu do Niego. Ile razy chciałbym uciec spod swego krzyża.

Chcę brać z Niego przykład - choć tak trudno - nie złamać zasad, godnie nieść swój krzyż, i wybaczać. Nie chce w sobie wyhodować nienawiści do żony - mimo, ze "kusy" bardzo by tego chciał.

Wiem, że ciężko, ale jeszcze przyjdzie wiosna, zobaczysz...
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 19:21   

Ketram , nie chcę hodować nienawiści , chcę poradzić sobie z moimi emocjami , z moim poczuciem odrzucenia. Wiem , że to moje emocje i mój problem, nie chodzi mi o to by znienawidzić , przez cały ten czas nawet przez chwilę nie poczułam np pretensji do tej dziewczyny . Staram się po prostu ogarnąć to rozumem, chcę wybaczyć , tłumaczę sobie ,że kaźdy człowiek jest wolny , ma wolne uczucia , nikogo nie można zmusić do miłości,związku, to nie o to chodzi. Uważam po prostu , że nie powinno tak być , że my się tak męczymy a ci co zrobili żle są szczęsliwi , a jeszcze nas o to wszystko obwiniają ( tak robi mój "mąż"- piszę w ten sposób bo on za takiego już się nie uważa). Chcę sobie tylko poradzić z tymi emocjami , chcę w przyszłości normalnie żyć , nie chę już dzwigać tego uczucia "starego kapcia". Bo przecież ja nie zrobiłam nic złego , to nie ja oszukałam i zdradziłam a czuję się fatalnie . Dlatego nie wiem jak sobie poradzić z emocjami , jak się wzmocnić , robię krok do przodu a potem dwa do tyłu. Uważam , że pullo jest na dobrej drodze - im będzie silniejszy tym bardziej żona będzie "słabła". Też tak bym chciała , być silniejsza sama w sobie, bez oglądania się na męża i jego uczucia ( jeśli takie w ogóle ma).I błagam , nie piszcie , że wiosna przyjdzie, na razie jestem w samym środku syberyjskiej zimy.

[ Dodano: 2008-09-23, 19:46 ]
Nie chcę żebyśmy dalej wszyscy tak się męczyli , chcę dla nas normalnego życia - spokoju , chcę żebyśmy byli szczęśliwi - to moje marzenie od paru miesięcy,żeby przez choć chwilę poczuć szczęście, uwierzcie mi kochani - żeby choć przez chwilę poczuć spokój i szczęście , przez minutę być taką jaką byłam parę miesięcy temu.
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 20:06   

czerwona

W takim razie dam Ci radę. Już jutro poderwij jakiegoś faceta, prześpij się z nim, poproś go, aby zadzwonił do Twego męża i o wszystkim mu opowiedział. Sama też to zrób. Może jakieś fotki? Przechadzki pod oknem męża? Itp. Itd.

Przepraszam za dosadność. Ale stać byłoby Cię na coś takiego? A pewnie byłoby skuteczne.

Nawet po syberyjskiej zimie przychodzi wiosna. Wytrzymaj. Ja też wytrzymam. Choćby na przekór
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 20:34   

Ketram , Czuję atak w tym poście. Nie o to chodzi , nie chcę się z nikim przespać , nie chcę spacerować przed oknami , chcę się inaczej czuć , nie mam już siły tęsknić za kimś kto dał mi kopniaka prosto w twarz z całej siły i wcale , wcale o mnie nie myśli. Dał mi kopniaka wiedząc , że uderza w moje najczulsze struny , zrobił to celowo ! Celowo , żeby było mi jak najgorzej a ja za nim absurdalnie tęsknię . Wiem , że muszę swoje przejść , przejść swoją rzekę cierpienia , tylko czasem myślę , że to naprawdę niesprawiedliwe, tak po ludzku. I jak mi już jest najgorzej pomaga tylko myśl , że Bóg wie po co to robi ,bo po ludzku tego nie rozumiem . Krzyczysz na mnie bo nie chcę tu opisywać szczegółów mojej sytuacji , są naprawdę drastyczne , moja sprawa ma drugie dno , bardzo ciężkie , zbyt intymne , żeby o tym pisać. Wtedy kiedy potrzebowałam największego wsparcia dostałam największego kopniaka. Wiem , że trzeba swoje przecierpieć , wiem , że trzeba wybaczyć , trzeba wytrzymać. Po prostu chciałabym choć na chwilę lepiej się poczuć. Żeby cokolwiek ulżyło. Nie złość się - naprawdę poderwanie faceta nie wchodzi w rachubę ( nawet nie mogę oglądać takich scen w tv). Życzę Ci wytrwałości , podziwam mężczyzn , którzy walczą o swoje żony , chciałabym mieć takiego męża.
 
     
gandalf
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 20:46   

Czerwona kiedyś mi ktoś powiedział "Paradoksalnie im bardziej Cię krzywdzi tym bardziej go kochasz". I tak było w moim przypadku, mógł mi napluć w twarz a ja bym mu powiedziała kocham cię i tak. Ale przyszedł ten dzień kiedy spojrzałam na to wszystko z innej strony i jest już inaczej, lepiej :-) Tęsknie nadal, ale nie tak jak kiedyś, kocham ale już nie tak , nie taką głupią miłością. Życze Ci tego samego i wszytskim tym którzy tego jeszcze nie osiągneli.

"Przysięgam Wam, że płynie czas, że płynie czas i zabija rany" SDM

Pozdrawiam
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 20:54   

Czerwona.....gdzie tam wiosna, jak sie dobrze postarasz to do tej wiosny bedziesz jak ta lala :-)
Skoro juz wiesz ,ze to co czujesz to Twoje emocje , to pewnie wiesz i to, ze również od Ciebie zalezy jak długo pozwolisz im (emocjom) na władanie.Masz do nich prawo, nie tłum, daj sobie czas na ich przeżycie,a potem pozwól im odejśc.
Jak?
To trudne, ale da się, ważne aby zbytnio sie na nich nie skupiac.Emocje przychodza i odchodza....przeciez wiesz, pamietasz, juz kiedyś pewnie czułaś smutek, może złość, gniew .....i minęły, odeszły, przyszły nowe, inne....
Wiem...na dziś żadne pocieszenie, ale ta świadomośc pomaga.
Ten ból, to przykre doświadczenie rownież odejdzie, świat sie nie kończy, zycie toczy sie dalej....nie pozwól aby ktos, czy coś zniszczyło Twój świat.
Spróbuj wyznaczyć sobie jakies nowe cele,wróć do swoich marzen, ale tych najmniejszych, tych dot. najbliższej przyszłości, tych najbardziej realnych......i staraj sie dążyć do nich pomalutku,krok po kroczku.
Pomyśl ilu rzeczy jeszcze nie zrobiłaś,a chciałaś .......i tu zadam Ci to samo pytanie, które zadaje innym, a które i mnie kiedyś zadano.....
co byś zrobiła gdyby jutra miało nie być, gdybys miała taką świadomośc....co byś zrobiła dziś?
Zdążysz z tym wszystkim?

Ktos potraktował Cię podle....nie bierz z niego przykładu,nie dokopuj sobie, nie traktuj siebie jak starego kapcia, jak śmiecia....udowodnij jemu i sobie,ze nim nie jesteś....bo nie jesteś!!!
Nie rozdrapuj bo sprawiasz sobie dodatkowy ból.
Nie on cierpi, ale Ty....pozwolisz aby ktoś miał na Ciebie taki negatywny wpływ?

Krzyczysz na mnie bo nie chcę tu opisywać szczegółów mojej sytuacji , są naprawdę drastyczne , moja sprawa ma drugie dno , bardzo ciężkie , zbyt intymne , żeby o tym pisać. Wtedy kiedy potrzebowałam największego wsparcia dostałam największego kopniaka.

Czerwona....nikt nie krzyczy i nie atakuje, Ketram chciał Cię sprowokować do działania....taki wstrząs.....czasem pomaga.
Chciałam Ci jeszcze powiedzieć,że nie jesteś jedyna z tym drugim dnem, nie jedna z nas kiedy potrzebowała największego wsparcia dostała kopniaka.
Ja też dostałam.....i bolalo.
Już nie boli.
Przeszło jak wszystko inne.

Jeszcze zaswieci słońce na Twoim niebie :-)
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 22:16   

czerwona

Ani odrobiny ataku, krzyku, złości w stosunku do Ciebie. Coś Ty ! Czytając Twoje posty jakbym siebie widział sprzed. Dałem Ci tylko smutny przykład, jak można się odwzajemnić tej drugiej stronie. Przecież można - na wiele podobnych sposobów. Tyle, ze po co - już nic nie miałoby sensu. Umęczysz się jeszcze bardziej zadając te najstraszniejsze pytania (tu jestem pewien, nie ma straszniejsych na tym świecie) dlaczego ten jedyny/jedyna wywalił/a mnie z serca jak zbitego psa.

U mnie tez dzieją sie i wydarzyły się rzeczy, których po ludzku nie mogę zrozumieć. Te pytania zabijały i zżerały mnie 24 na dobę. Minął czas i jakość mego cierpienia się zmieniła. U facetów też bywa "drugie dno" i też wszystko zostało podeptane. Ale nie poddam się. To byłoby za łatwe. Nie miotaj się z tymi pytaniami, pomyśl jaki to w sumie biedny człowiek - ten który Cię tak skrzywdził.

Oczywiście nie podrywaj żadnych facetów :)

Bardzo, bardzo przytulam - tak po przyjacielsku rzecz jasna

[ Dodano: 2008-09-23, 22:37 ]
I jeszcze mi się coś przypomniało.
Wiesz co mi czasem pomaga? Wyobrażam sobie, ze moja żona została podmieniona przez kogoś innego (jak w bajkach). Ta prawdziwa jest gdzieś uwięziona i jakby docierał do mnie jej głos "pomóż mi" Wiem, naiwne, ale czasem działa...
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 22:43   

czerwona,
chce mi sie płakać jak czytam - też nie mogę zrozumiec tego , ze tu plany, rodzina, a przychodzi kolejny dzien - KONIEC!!!!! Najlepiej gumką wymazać, zatrzeć, zeby nas nie było. Kilkanascie wspólnych lat i to wszystko jest poprostu niczym. Złośliwości, pogardliwy wzrok, obojetny ton. współczuję Ci ogromnie, bo to co przeżywasz , co przeżywamy wspólnie jest momentami nie do zniesienia. też tak mam, ze przez chwilę, chciałbym cofnąć sie w czasie o 3 -mce, zeby poczuć taki zwykły codzienny bez fajerwerków spokój, ale się nie da.... Ciągły stres, który mimo pozornego spokoju ciągle nas trzyma, taka bomba z opóźnionym zapłonem. U mnie teoretycznie nie ma tej trzeciej, ale prawdy nie znam. Otworzył sobie mój mąż wszystkie okna i drzwi na świat, a tym samym dał sobie prawo do wolności, do poszukiwań, do układania życia na nowo, a jakże nawet to samo szczodrze podarował mi w prezencie, nie pomyslał, ze niechcianym. też czuję sie odrzucona, pozostawiona jak stara niepotrzebna zabawka, która sie chłopczykowi znudziła. czas nagli, lata lecą trzeba szybko zdąrzyć pobawić sie innymi nowymi zabawkami. Chciałabym Ci pomóc, ale sama nie wiem jak. wszyscy mówią tu o czasie, więc nie mamy wyboru. Co z tego, ze szukam sobie zajęc, czytam, wychodzę z domu, wykonuję wszystkie swoje dotychczaswe obowiązki, kiedy tak trudno o usmiech i pogode ducha. Wewnetrznie rozdarci, porzuceni, wgardzeni stajemy się przez to dla siebie zagadką, pytając co w nas jest nie tak? czerwona tak jak elzed napisała, oni /one muszę zagłuszyć swoje sumienie, usprawiedliwić po swojemu krzywde, którą wyrządzili i idzie im to bardzo szybko. Nie mogę zrozumieć, jak można postawić na szali związek i kilkutygodniową znajomość. A wychodzi na to, że można, więc znowu rodza sie pytania, wnioski, ze az tak musiało być małżonkom naszym źle, a ż tak wszystko było udawane? wszystko to gra? Myślę, że taka potrzeba odejścia, zmiany, zdrady rodzi sie w głowie szybciej, a potem tylko kwestia okazji.
czerowna ja żyję w świadomości, że już mąż mnie nie chce, ale w niewiedzy co tak na prawdę się za tym kryje i powiem Ci nie wiem jakbym to wszystko zniosła. Boję się, ze mogłabym gryźć ściany. Boże wierzę, że wszystko jest możliwe, więc mam cichutką nadzieję, że można uzdrowic moje małżeństwo.
Wszystkich pozdrawiam cieplutko i pomodlę sie zw Was.

[ Dodano: 2008-09-23, 22:49 ]
ketram,
Ty to jeszcze ładnie w bajke o zamianie żon ćwiczysz, a ja poszłam dalej, bardziej drastycznie. jak mam chwilę zwątpienia, w to że to sie da naprawić, albo,ze nie mogłabym mu jednak tej krzywdy wybaczyć, to myśle sobie, ze mój mąż dla mnie umarł, a ten człowiek, który tu siedzi to tylko jego sobowtór, jakis klon chyba
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 22:56   

Czerwona. I etap starego kapcia kiedyś przejdzie. A jak długo będzie trwał, tego nikt nie wie, ale Ty możesz wiele, by ten czas skrócić. To Ty się tak czujesz, nikt mądry o Tobie w ten sposób nie pomyśli. I teraz musisz sama w sobie poszukać wartości, sobie musisz udowodnić, że jesteś cenną perłą ( "Urzekająca" John Eldredge, Stasi Eldredge- poczytaj, wspaniała książka). I uwierzyć w to, i traktować siebie odpowiednio. Uczucia przychodzą, odchodzą, zmieniają się, Ty zostajesz z tymi, które sama wybierzesz.
We mnie też jest dużo złości, żalu, poczucia poniżenia. Ale staram się takie myśli odsuwać, chociaż to bardzo, bardzo trudne.
Denerwują mnie teksty "Bóg cię kocha", gdy serce krzyczy: ja chcę miłości męża. Tylko widzisz, ta Miłość nieziemska, bezwarunkowa, nigdy nie rani. I nigdy się nie kończy, może przynieść tylko spokój i radość. Pomimo codzienności.
Głowa do góry. I kup sobie nowe, śliczne kapciuszki, najbardziej urokliwe jakie znajdziesz. Znaczy: poszukaj w sobie czegoś dobrego, wartościowego, co sprawia Ci radość. I przypomnij sobie opowieść o talentach, poszukaj tych talentów, odkryj nowe, wbrew sobie pielęgnuj w sercu dobro.
Głowa do góry.
-----------------------------------------------------
Co mam zrobić z odrzuconą miłością? ...
Włożyć w paczkę,wysłać Panu Bogu!!
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-24, 07:00   

Czerwona, wiem, co czujesz. Doświadczyłam dokładnie tego samego. Jak sobie poradziłam? Przede wszystkim pomogła mi psychoterapia - to psycholog przekonał mnie, że jestem pełnowartościowym czlowiekiem. Nauczył mnie inaczej patrzeć na świat i przede wszystkim na siebie. Owszem, są chwile, kiedy przypominam okreslenia, którymi obsypywał mnie mąż, kiedy znów tak się czuję, jak kiedyś, ale ogólnie jest o wiele lepiej. Za tydzień będę już miała metkę "rozwiedziona" - i teraz zastanawiam się, jak sobie z tym poradzić. Zastanawiam się, czy znów nie będę czuła się gorsza. Myslę jednak, że i z tym poradzę. Po tylu doświadczeniach, po tak wielkim bólu - to już chyba pestka.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9