Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Sama nie wiem od czego zaczac, bo nie mam juz sily ale chcialabym wiedziec czy ktos czuje sie tak jak ja czy moze ktos mi powie dlaczego tak sie czuje ale moze zaczne od poczatku...bedzie ciezko....wiec
Mam za soba 11lat malzenstwa owocem tego jest nasz wspanialy syn. Mieszkamy razem z rodzicami meza i wlasnie mamy odebrac nasze wymarzone mieszkanie.....
Bylismy szczesliwym malzenstwem dopoki ja tego nie zniszczylam, nie pytajcie dlaczego bo sama nie wiem.
Rok temu poznalam kogos. Wpakowalam sie w romans,strasznie tego zaluje ale wiem przeszlosci nie da sie zmienic ( Boze jak bym tylko mogla to bym to zrobila). Zakonczylam ten romans i zaczelo sie.... nie moglam spac, jesc, pic i znalesc sobie miejsca ciagly stres i zaczelam myslec:musze powiedziec mezowi bo nie moge tak zyc, nie moge go oklamywac przez reszte zycia i zyc jak gdyby nic sie nie stalo. TAk wiec zdecydowalam ze powiem, nie moglam sie zebrac to byl koszmar, probowalam podchodzic to dego w rozny sposob ale nie moglam. Az w koncu ktoregos dnia zdecydowalm . Maz byl w szoku, nie spodziewal sie tak jak nikt by sie tego po mnie nie spodziewal ( i to chyba najbardziej boli). Mam kochajacego meza i wybaczl mi. Myslam ze koszmar sie skonczy ale sumienie nadal gryzloa poniewaz jestem osoba wierzaca, umowilam sie z ksiedzem na rozmowe zeby pomogl a przedewszystkim dal rozgrzeszenia i wybaczyl wobec Boga. Pamietam jak dzis dlugo rozmawialm i plakalam.. nie wiedzialam co sie ze mna dzieje i nie potrafilam wytlumaczyc a najgorsze jest to ze musialam takze powiedziec iz nie chce mi sie zyc. Powiedzial jeszcze iz bedzie sie modlil dzisiaj wieczorem za mnie a ja poprosilam o msze za mnie i moja rodzine o wytrwanie.
Wytrwalam do dzis ale nadal czuje sie tak samo....i nadal prosze Boga codziennie o wytrwanie.
Sama nie wiem co mi jest, nie dbam o dom, o dziecko, nawet nie mam ochoty sie umyc, nie mam zadnej przyjemnosci z zycia.A najgorsze jest w tym to , ze nie zajmuje sie naszym synkiem jak matka powinna. Wiem , ze to choroba i boje sie ze skonczy to sie choroba psychiczna. Prosze pomozcie. Moze jest ktos kto czuje sie choc troche tak jak ja i moze pomoc abym mogla byc i normalnie zyc dla meza i mojego 10 letniego synka.
Dziekuje i Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez niebieska 2008-09-16, 14:04, w całości zmieniany 1 raz
lena [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-08, 23:26
niebieska....problem tkwi w niewybaczeniu sobie.
Mąż wybaczył, Bóg wybaczył....kolej na Ciebie(ponoć najtrudniejsze)
Obciążone sumienie doskwiera latami, ani my, ani pigułki ni lekarze sprawy nie załatwią.... BÓG...tylko ON jest w stanie Ci pomóc.Otwórz sie na JEGO działanie, słuchaj i idź za wskazówkami.
Myslę,że słuch masz dobry,wole również , więc wstań i czyń co powinnaś....
Czas najwyższy udżwignąc ciężar,ponieśc konsekwencje, być żoną i matką
Wystarczy krzywd, wystarczy cierpienia.....Oni...Twoi najbliżsi na to zasługują.
Rozumie że czujesz się źle, a Oni?...pomyślałaś?
Popełniłaś błąd, zrozumiałas, wyznałaś....teraz napraw, bądź dla nich(męża,syna) tym kim powinnaś...Oni wciąz czekają na Twój powrót. Doceń te szanse jaką dostałaś.
GregS [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-08, 23:50
z pewnością dostaniesz wiele wartościowych rad, które pomogą Ci się pozbierać - pisze tutaj dużo osób z ogromnym bagażem doswiadczeń
wg mnie powinnaś udać się do poradni psychologicznej, chyba najlepiej poradni przyparafialnej i porozmawiać z psychologiem, terapeutą, może powinnaś tam iść z mężem, porozmawiaj z nim o tym,
piszesz, że
niebieska napisał/a:
Mam kochajacego meza i wybaczl mi
ale nalezy pamiętać, że jest również druga strona - a mianowicie przyjęcie przebaczenia, co jest czasami równie trudne jak samo przebaczenie. Warto poszukac pomocy i w tej kwestii.
Pomyśl o tym, aby zaprosić na to forum, swojego męża, znajdzie tu przykłady mężów których żony uwikłały się w taką, a może i gorszą sytuację jak i Ty. Chyba takim (przepraszam za niezbyt wyrafinowany, następny wyraz) "sztandarowym" przykładem, może być Mąż Zosi, poczytajcie razem jego posty. Można wyjść z tego "obronną" ręką, a samo zdarzenie zadziała jak (przywoływana chyba tutaj niejednokrotnie) swoista "szczepionka".
Dobrze, że w miarę szybko zorientowałaś się co sie dzieje i zakończyłaś tą zgubna znajomość i że zdajesz sobie sprawę jaka krzywde wyrządziłaś nie tylko męzowi, ale sobie i całej rodzinie.
Pamiętaj również, że bez Boga nie uda Ci się pokonać trudności i właściwie odbudować tego co się posypało, może ten kryzys, to co zrobiłaś, nie jest przypadkiem... jak wykorzystasz tą srogą i bolesną lekcję zależy tylko od Ciebie
kasia1 [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-09, 09:05
Witaj Niebieska
Zagubiłaś się w swoim życiu… poszłaś nie tą drogą, co trzeba… upadłaś… zgrzeszyłaś… ale Bóg kocha Cię mimo wszystko… dla Niego zawsze jesteś i będziesz ukochaną Córką. Pojednałaś się z Nim, opowiedziałaś swoje grzechy, wyraziłaś żal i chęć poprawy… i Bóg już Twojego grzechu nie widzi, nie rozpamiętuje, nie przypomina Ci o nim… On nie potępia Cię za to , co zrobiłaś… On tylko mówi: „Idź i nie grzesz więcej”
i jak rozumiem, taką drogą chcesz iść.
Tym, który przypomina nieustannie o Twoim upadku, który wprowadza ogromny zamęt w Twoim sercu, jest szatan.
Tylko, że Bóg jest silniejszy od szatana.
Jeśli uwierzysz w to, że Miłość Boga do Ciebie jest większa, niż moc szatana… że Miłość Boga jest przebaczająca… masz szansę wybaczyć sobie. Bo skoro Bóg wybacza, dlaczego Ty miałabyś tego nie zrobić?
Jesteś w stanie uwierzyć w Miłość Boga? Jesteś w stanie zaufać Mu bez reszty? Jesteś w stanie powierzyć Mu swoje życie?
Spróbuj… warto
Tylko bardzo bliska relacja z Bogiem, jest w stanie uleczyć Twoje serce…
Zachęcam Cię do częstej spowiedzi, do jak najczęstszej Eucharystii i Komunii św., do adoracji Najświętszego Sakramentu…
Obiecuję Ci swoją modlitwę.
Pozdrawiam serdecznie
Kasia
agnieszka78 [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-09, 12:20
GregS, odradzam wciąganie w to męża Niebieskiej, to że facet wybaczył nie znaczy ze cie cierpi, po co rozdrapywac jego rany, rozciągać w nim sprawę na części pierwsze skoro tak potwornie trudno uporać się w sobie z takim koszmarem
[ Dodano: 2008-09-09, 12:28 ] niebieska, polecam Tobie książki o.Augustyna Pelanowskiego szczególnie pasujące do Twojej sytuacji "Wolni od niemocy"
Sama nie wiem od czego zaczac, bo nie mam juz sily ale chcialabym wiedziec czy ktos czuje sie tak jak ja czy moze ktos mi powie dlaczego tak sie czuje ( czsami wydaje mi sie ze jestem jedyna na swiecie z takimi odczuciami) ale moze zaczne od poczatku...bedzie ciezko....
Niebieska, czy potrafisz przyjmować Jezusa Eucharystycznego?
Czy potrafisz "normalnie" nadal się spowiadać?
Jeśli tak, to nie martw się brakiem odczuć, uczuć - mogłabym zapewnić Cię, że to jest normalne, ale napiszę - patrząc bezstronnie i bardzo z boku,
że to może być normalnie - Twój brak uczuć nie jest, nie musi być chorobą psychiczną.
Twój brak odczuć, brak uczuć jest (może być) tylko tym - brakiem uczuć i odczuć.
Jeśli potrafisz trwać przy Chrystusie - być w łasce uświęcającej, która strzeże naszego serca od zła, od pokus, to staraj się tego (łaski uświęcającej) i Tego (Chrystusa Pana) trzymać.
Postaraj się spowiadać regularnie - zacznij praktykę Pierwszych Piątków Miesiąca, aby wynagradzać znieważanie Serca Jezusa, możesz dołączyć też praktykę 5 pierwszych sobót ku Czci Niepokalanego Serca Matki Bożej.
Niebieska, trzymaj się Chrystusa i Jego łask, nie zaginiesz nigdy więcej.
Czas ... leczy rany, ale wiesz Ojciec Tadeusz mówi Chrystus leczy rany.
Ostatnio zmieniony przez Elżbieta 2008-09-11, 15:21, w całości zmieniany 1 raz
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-09, 19:26
Niebieska............. to juz było................. historia.
Juz wiesz że nie uzyskała spokoju wyjawiając romans mezowi.W 12 krokach AA jest krok 9 który mówi "Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim ,wobec których było to mozliwe, z wyjatkiem tych przypadków ,gdy zraniłoby to ich lub innych"
Klasyczny przykład............ wyznałaś mężowi swój romans i skrzywdziłaś go nieświadomie. "kusy" bystry jest..............nawet z Twojej woli oczyszczenia się ,wyznania i prośby o przebaczenie wyciagnąć chce cos dla siebie,pognębić Cię chce.
Może takie widzenie tego Ci pomoże????
Pogoń "kusego".Przebacz sobie.
Sw.Piotr tez sie zparł Chrystusa.A Paweł był Szawłem.
A meża bym tu nie sprowadzał.Sama pobądż,poczytaj.
A rodziny sie nie bój.Nie musisz sie tłumaczyć wszystkim i ze wszystkiego.................
Czy pod wpływem tych przejśc dopadła Cię depresja???
Tak bywa....... ale Lena napisała sedno.:problem tkwi w Twoim wybaczeniu sobie.Wybaczyć to nie znaczy zapomnieć.Wybaczyć to znaczy pamiętać o tym co sie zmalowało-ku przestrodze-ale nie żyć tym.
Niebieska ...piszesz""Bylismy szczesliwym malzenstwem dopoki ja tego nie zniszczylam"
Z tego co piszesz nie wynika że zniszczyłaś....................zachwiałaś trochę.Zrozumiałas w porę i wycofałaś sie z tego.
Nie ten jest potępiany co zgrzeszył czy zbłądził i zawrócił,lecz ten co tkwi z uporem w bagnie.
Zawróciłaś
Pogody Ducha
GregS [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-09, 22:55
nałóg napisał/a:
Klasyczny przykład............ wyznałaś mężowi swój romans i skrzywdziłaś go nieświadomie
a jak miała postąpić?
niebieska napisał/a:
Balam sie ze moze kiedys sie dowie, wiec wolalam zeby dowiedzial sie odemnie.
przecież to był kolega z jej pracy, takie rzeczy są widoczne nawet jak komuś wydaje się, że doskonale się zakamuflował... prędzej czy później znalazłby się "życziwy"ktoś mógł powiedzieć coś mężowi, nawet jakby w to początkowo nie uwierzył, to z czasem mógłby zacząć baczniej obserwować żonę, zauważyłby małe zmiany w jej zachowaniu... tego raczej nie da się ukryć i co będzie lepsze?? czy przyznać się, wyrazić swój żal itd czy usłyszeć o swoim zachowaniu od męża?? Lepsza jest bolesna prawda ale zawsze to prawda.
agnieszka78 napisał/a:
GregS, odradzam wciąganie w to męża Niebieskiej, to że facet wybaczył nie znaczy ze cie cierpi, po co rozdrapywac jego rany, rozciągać w nim sprawę na części pierwsze skoro tak potwornie trudno uporać się w sobie z takim koszmarem
A mi sie wydaje, że właśnie trzeba czasami rozdrapać rany i wyjaśnić sobie wszsytko aż do bólu pomimo że mogłoby to być bolesne dla obu stron - jak budować zaufanie gdy pozostaną niedomówienia czy też jakieś tajemnice
niebieska pisze, że
niebieska napisał/a:
Mam kochajacego meza
jest oczywiste że był to dla niego duży cios, ale razem gdy jedno będzie drugiego wspierało łatwiej będzie wyjść z tego obronna ręką.
nałóg napisał/a:
A meża bym tu nie sprowadzał
pozwolę się nie zgodzić, chociaż nie wiemy jak to przeżywa mąż niebieskiej, na pewno nie spłynęło to po nim jak po kaczce, dlatego lektura tego forum może mu pomóc w spojrzeniu na wszystko z innej perspektywy
Zrobisz jak uważasz - ostateczna decyzja we wszystkim należy do Ciebie. Teraz najważniejsze abyś dała sobie pomóc - czyli podstawa to psycholog i terapeuta.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-09, 23:14
Greg....wyrwałes częsć zdania.....dalej bylo....."kusy" bystry jest..............nawet z Twojej woli oczyszczenia się ,wyznania i prośby o przebaczenie wyciagnąć chce cos dla siebie,pognębić Cię chce.
Może takie widzenie tego Ci pomoże????
to jest całośc i ta całośc ma sens.Nie zrozumiałeś przekazu.
co do męża i wciągania go na forum.....
z postu niebieskiej wynika ,że nie mąż ale Ona ma problem i w tym przypadku to On decyduje czy rozdrapywac,czy nie, co chce wiedzieć a czego nie.
Jesli ma potrzebę pytania....owszem....niebieska winna udzielic odpowiedzi, chce zapomnienia winna to uszanować i rozpocząc prace nad sobą.
Wnioskuje,ze z pomoca męża niema problemu, o czym świadczą słowa o kochającym mężu.
GregS [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-09, 23:41
lena napisał/a:
Greg....wyrwałes częsć zdania.....dalej bylo....."kusy" bystry jest..............nawet z Twojej woli oczyszczenia się ,wyznania i prośby o przebaczenie wyciagnąć chce cos dla siebie,pognębić Cię chce.
Może takie widzenie tego Ci pomoże????
to jest całośc i ta całośc ma sens.Nie zrozumiałeś przekazu.
myślę że zrozumiałem - to co? "kusy" nie miałby nic do roboty gdyby wszystko niebieska utrzymała w tajemnicy??? przecież sama pisze, że
niebieska napisał/a:
nie moglam spac, jesc, pic i znalesc sobie miejsca ciagly stres i zaczelam myslec:musze powiedziec mezowi bo nie moge tak zyc, nie moge go oklamywac przez reszte zycia i zyc jak gdyby nic sie nie stalo
Wg mnie dobrze, że powiedziała mężowi lecz jak sama pisze
niebieska napisał/a:
Myslam ze koszmar sie skonczy ale sumienie nadal gryzloa poniewaz jestem osoba wierzaca
trzeba się zmierzyć, ale razem z Bogiem, z problemami i walczyć o pogodę Ducha i nowe spojrzenie na swoje życie, poprzez przyjęcie przebaczenia jakie otrzymała od męża
lena [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-10, 00:32
Niezrozumiałes...nałóg prosze wytlumacz...jak facet facetowi, ja kobieta wiec....ech te róznice
[ Dodano: 2008-09-10, 00:37 ]
niebieska weszła z prośba o pomoc...nałog przedstawil inny punkt widzenia , ktory jej samej mial pomóc, bo widac,ze kobieta żałuje i chce naprawić. To miedzy innymi wskazówka dla niej samej co powinna zrobić na pierwszym miejscu.
Być może się myle....nałog plisssss
Maria Anna [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-10, 06:13
Masz depresję najprawdopodobniej. A ja mozna wyleczyc.
Pozdr.
agnieszka78 [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-10, 08:27
GregS, Niebieska juz wszystko wyjaśniła, już dostatecznie pokaleczyła psychicznie swojego męża-co Ty jeszcze chcesz drapac?wiesz jakim cudem jest pogodzenie sie w sobie z czymś takim ? skoro jej mąż osiągnął spokój po tym wszystkim to to jest naprawde dar
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-10, 08:31
Greg......... to nie o to chodzi że "kusy" nie miał by nic do roboty.On miał by i tak,cały czas usiłuje mieć te robote.
Moje widzenie było takie: oczyszczenie własnego sumienia -czyli wyznanie w tym przypadku Niebieskiej o romansie z kolegą biurowym meżowi ,dało efekt zranienia nic nie wiedzącego męza.
Niebieska walczyła ze sobą,żle jej było z tym,chciała się "oczyścić",ulżyc sobie,a w efekcie skrzywdziła męża jeszcze bardziej.
Czasami nie warto dokonywać samoczyszczenia poprzez wyznawanie szczegółów,czy wyznawanie swojej przewiny poszkodowanemu(jak on o tym nie wie).Oczywiście....można napisać:a gdzie prawda????? tak..........a gdzie dodatkowy ból tego któremu jest wyznawana ta przewina(romans)???
Jest konfesjonał,jest inny zaufany człowiek........ale nie koniecznie Bogu ducha winny małżonek.
Mogę sie domyślać ,że Niebieska czuję sie gorzej teraz patrząc na męża ,na dziecko,widząc oczy męża.Ma pewnie podświadome zwielokrotnienie swojego poczucia winy............ i to ja dobija,pcha w deprechę czy inne świństwo.
Mój przekaz miał pokazać mechanizm: nawet wtedy gdy są dobre intencje,gdy wydaje się że to wyznanie winy jest potrzebne to w efekcie nie przynosi porzadanego skutku.
Nie można oczyszczać własnego sumienia kosztem współmałżonka poprzez wyznawanie wszystkigo i ranienie go.Jest konfesjonał,jest Bóg i sakrament pokuty.
Nie podejrzewam że Niebieska za pokute dostała wyznanie romansu mężowi.
Problem Niebieskiej chyba raczej lezy w samoprzebaczeniu sobie.W polubieniu siebie .......mimo wszystko,mimo tego romansu.Jak sobie nie przebaczy to nikt za nią tego nie zrobi.
I dalej............'kusy" ma porzywkę,podbija,pompuje jej balon emocji,dołuje ją,trzyma w szachu i nie daje normalnie żyć.
Można by postawić nawet tezę ,że Niebieska nie chce tak naprawdę sobie wybaczyć,tkwi w tym bagienku,tapla sie w błotku a "kusy" ją utwierdza w tym jak to ona jest paskuda,jak to godną jest potępienia kobietą-matką-żoną.
Niebieska........... czas stanąc w prawdzie,spojrzeć w swoje "lustro" ,zobaczyć swoje prawdziwe odbicie,pogonić poczucie winy,pogonić "kusego" z jego podbijaniem tego poczucia winy.On utrzymuje Cie w przekonaniu że mimo spowiedzi ,mimo rozgrzeszenia,mimo całkowitego wyznania męzowi ,Ty dalej jesteś grzeszna,że dalej jesteś upaprana,............. Nic bardziej mylnego.To już pycha,egocentryzm."kusy" skupia Twoją uwagę na tym co było,na przeszłości,podpowiada Ci pewnie że jesteś taka paskudą że prawie niegodną chodzenia po ziemi............. nic bardziej mylnego.On poprostu nie chce wypuścic Ciebie ze swoich szponów.
Niebieska............. to egocentryzm.Skupianie sie na sobie w taki sposób to egocentryzm i indywidalizm.To skupianie sie na Twoim "MNIE" musi się skończyć abyś mogła sie podnieść ze swojego dna.
Może czas najwyższy zacząć myśleć przez pryzmat "JA".Co ja mam zrobić teraz,dziś,co mam zrobiś dla męża,dla dziecka,dla świata,dla rodziny...................czy wreście najweażniejsze..............co mam zrobic dla siebie aby sie ponownie pokochać.
Zobacz......... Twój stan emocjonalny mocno rzutuje na rodzinę,na jej kondycję,na wszą komunikację małżenską.
Czy masz świadomość żę w tym stanie poczucia winy pogłębiasz poczucie skrzywdzenia dziecka i męza????
Czas odwrócić role............. czas pogonić "kusego" czas zacząc rozpoznawać własne emocje,uwalniać je,czas zacząć żyć "tu i teraz" ,nie przeszłością.Nie można iść przez życie tyłem,bo wywrotka najbardziej prawdopodobna.
Niebieska............ Pogody Ducha.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum