Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy mnie przyjmiecie i nie potępicie???
Autor Wiadomość
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 11:14   

Nałóg, juz pisac o sobie nie będę, o tym co boli pisałam już wiele bo i długo tu jestem, ale czy Ty Nałóg umiesz jeszcze słuchać czy też masz w sobie jakiś zasób wiedzy który dopasujesz do każdej sytuacji ... zobacz Monika tylko wróciła a juz umówiła sie z kochanekiem na seks-i jak sama mowi to tylko seks-a Ty piszesz Martinowi ze Pulikowski obciąża wina za zdrade facetów-wg mnie ta sytuacja wogole temu nie odpowiada-bo to mi wygląda na rzeczywiscie jakis seks w zwiezrzecym odruchu a nie seks z poczucia innych braków u swojego faceta-no ale jak Pulikowski tak powiedział....i jeszcz eNorbert od razu jak zwykle przyklepnął ...
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 11:29   

Agnieszka78 czy przyklepał ....może nie do końca ...w dalszej części to tłumaczyłem...z tym czasem..Agnieszko jak chcesz tak możesz manipulowac swoimi myslami..zwierzęcy instynkt..nad tym mozna zapanowac bo mamy rozum..tłumaczenie zdrady zwierzęcym instynktem to spłycenie tematu i dla mnie puste...nie oszukuj nawet siebie zawsze jest większe podłoże..a w szczególności u kobiet....czy słyszałaś o czymś takim jak kobiece poczucie wartości...nie zgodzę się z toba bo akurat dużo czytałem dlaczego statystyki zdrady przechodza na szalę facetów ...poniewaz facet nie ma w sobie tak głębokich wartości jak kobieta ..kobieta decydując sie na coś takiego musi uporać się ze sobą....wypowiadając to zaprzeczasz tezom...o bezpieczeństwie,partnerstwie,uczuciu o więzi....to kieruje kobietami...a dla tkzw sportu...to tylko meska część..a dlaczego to wiesz -słyszałaś myslenie rozporkiem
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 11:35   

Norbert mówie o sytuacji kiedy ta kobieta wróciła i juz zdradzała, umawiała się na seks, czy ona w ogole zdążyła doświadczyć tego ze Martin znowu jej nie odpowiada i złamała się na seks z kochankiem po to by zyskac bezpieczeństwo więź etc??? ...no doprawdy...logicznie to brzmi... no i ty z Nałogiem żeście wyczytali takie tezy więc prawda murowana...i nie manipuluje swoimi myślami Norbercie aby sobie samej cos wytłumaczyc-ja Norbercie nie pisze tu o tym jak widze swojego męża!!!!!!!!!!!!

[ Dodano: 2008-10-23, 11:37 ]
a dla Ciebie poczucie własnej wartosci oraz kierowanie sie wartościami-to jedno?
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 11:44   

o,k Agnieszko78 -nie chodzi tu o Ciebie bo to temat dla Martina...juz napisze jak ja to widzę...jako kobieta wiesz ile trzeba czasu byś na nowo zaufała...ile trzeba czasu by ewentualny obraz zrażenia się do partnera nabrał wartości...może to był zbyt mały czas ..i o to chodzi..reakcja łańcuchowa..o kurcze abym nie został zle zrozumiany nie staram się usprawiedliwiać nikogo ..bo pewnie zaraz tak będzie...ale ja uważam że te zdrady to jedna całość ..czemu wróciła ..by przypasować porównać i wkońcu wybrać wartości oczywiste...
Co staram sie napisać dla nas męskiej strony wszystko jest proste ..to białe a to czarne..i juz ..a kobieta widząc te kolory zastanawia się o ile więcej jest koloru białego ,a może czarnego....rozumiesz perpektywa..myslenie przestrzenne...jako facet powiem zazdroszczę wam tego ..tego myślenia przestrzennego....nie wiem czy wytłumaczyłem Tobie Agnieszko o co mi chodzi...
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 11:45   

Norbert,
i tu sie z Toba nie zgodzę. Tak Agnieszka ma racje, u kobiet tez czasami zwierzecy instynkt, a właściwie duża potrzeba na te sprawy, burza hormonów i brak satysfakcji z tych spraw z własnym małzonkiem. Pisze to przykład z zycia konkretnej kobiety, którą znam. nawiasem mówiąc rozluźniłam z nia kontakty, bo nie moge słuchać jej wywodów na temat jaka to ona nie jest spełniona fizycznie. Do rzeczy faktycznie przez lata nie układało jej sie w związku, mąż te sprawy zaniedbywał, nie zwracał na żonę uwagi jak na kobietę. Z jej relacji czara goryczy sie przelała, znalazła kochanka i wtedy mąż obudził sie ze snu, dopiero teraz zaczął ją kochać, zauważać, zaczął byc zazdrosny, chciał wszystko zacząć od nowa i tu kobieta mając na względzie dobro wyższe, dobro rodziny i fakt, ze mąż otworzył na nią oczy powinna wrzucić na luz. Tymczasem ona nie jest już tym zainteresowana. Posmakowała z różnych źródeł i ma wielkie potrzeby, a mąz tej satysfakcji czysto fizycznej nie jest w stanie jej zdaniem spełnić, więc ona raniąc go robi swoje. Czyste wyżycie seksualne i nie ważne czy rozwodnik, czy na tym etapie żonaty facet. Ważne dla niej, ze ona w swoim miemaniu spełnia sie czysto fizycznie, a mąż to tzw. tylko kolega z pracy. Żałosne, ale tak jest.
Proszę, aby nikt nie brał tego przykładu personalnie, ani tym bardziej Martin do Moniki.
Chciałam tylko zauważyć, ze ile ludzi tyle charakterów, potrzeb, motywacji do czynów, tyle podobnych a innych sytuacji i rozwiązań.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 11:54   

Samotna ja to wiem ..bo przecież zawsze tam pisałem są odstępstwa od schematu...zarówno u kobiet..jak i facetów...przecież pisząc to nie mam na myśli że każdy mysli rozporkiem..bo obraże sam Siebie...tak samo że każda kobieta nie czuje pociągu,spełnienia....ale to juz jest sumienie w każdym z nas własna wartośc i poszanowanie i za to odpowiadamy ..a takich pobudek nie da się wytłumaczyc kretyńsko...
zwierzak,chemia....sama odpowiedziałaś za koleżankę niespełnienie i znalazła to gdzie inndziej jakim kosztem to jej sprawa..jak się czuje to jej sprawa..jak spojrzy w oczy męża to jej sprawa.....
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 12:40   

wiesz, co Norbert, ona tego nie rozpatruje w kategoriach wyższych. Dla niej wazne jest tu i teraz, i z tym najwyraźniej dobrze sie czuje, a jak spojrzy w oczy męża- ma go za nic.
Dodam tylko, ze jest to związek niesakramentalny, wiec chyba nie bedzie do dla nas żadna pociechą, ze jej mąż odszedł kiedyś od swojej żony, nie konkretnie do tej obecnej, bo po drodze były inne związki, ale to nie zmienia faktu, ze porzucił kiedyś i odszedł ze zwiazku sakramentalnego. Możemy to co go teraz spotyka na codzień odnieść jako kara, pokuta, za to co sam kiedyś zrobił. Nie wiem czy on sie nad tym zastanawia i czy czegoś tam w życiu nie żałuje. Mimo wszystko szkoda mi jego, choć właściwie nie wiem, czy podobnie nie jestem/jesteśmy traktowani, oczywiście nie wszyscy przez naszych współmałzonków, mam na mysli, ze jesteśmy im obojętni, mają nas za nic, nie spełniamy ich oczekiwań w róznych sferach zycia min. tej o której tu pisaliśmy i nie mają ochoty na ratowanie, budowanie i porozumienie z kimś na kogo sie zamknęli, przestali kochać i z kim przysłowiowe szczęście ich nie czeka i byc może za 20 lat przyjdzie czas rachunku sumienia, czas zastanowienia, czas pokuty, ale czy dla nas cokolwiek to bedzie znaczyć....
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 13:23   

I dlatego samotna jesteśmy tylko w stanie odpowiadać za swoje mysli ,za swoje czyny,za swoje uczucia....nieraz to jacy się stajemy i tak nie ma wpływu na resztę...stając teraz przed pytaniem dlaczego moja zona ze mnie rezygnuje...sam sobie odpowiadam...bo tak chce,bo moze już ma dość ,bo jest na drodze z jakiej nie ma odwrotu...co ja mogę zrobić ..trwać tylko przy swoich wartościach...nadal trwać na straży obrony związku..i choć ktoś powie teraz dopiero chłopie zrozumiałes....tak teraz i co z tego...właśnie teraz i dokładnie wiem jaką ma wartość....i choć nieraz to wszystko boli..mogę się utożsamić z bólem jaki czuła moja zona..starając się o nas ...wiem zbrakło jej sił nikt nie rodzi się herosem....samotna dziękuje Bogu że dał mi szansę bycia innym,że wskazał drogę...
największą wartością dla człowieka jest być człowiekiem....ile to musiałem złamać w sobie kretynskich wartości do tej pory kierujących mym życiem....ale czuję się dobrze jak nowo narodzony
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 14:07   

właśnie, nikt nie rodzi sie herosem...,
więc czy my walcząc, zmieniając się nie chcemy na własne zyczenie stać sie herosami?
Przecież kazdy z nas potrzebuje bliskości drugiego człowieka, dzielenia sie miłością, radościami, troskami i wszystkim tym co niesie zycie. Mozemy sie zmieniać, możemy pustke zapełniać pasjami, mozemy poszerzać krąg znajomych, wychodzić do ludzi, szukac własnej drogi, własnego szczęścia, ale niestety przychodzi taki dzień, taki moment, taki wieczór, kiedy szczególnie brak tej drugiej najwazniejszej osoby. To, ze mamy swoje małe radości, swoje pasje, swoich przyjaciół nie zastąpi nam zwykłego przytulenia, chwycenia za rekę, spojrzenia w oczy. Z radosci bycia kochanym z miłości czerpiemy siłę, ładujemy akumulatory, a brak tego mozemy jedynie zagłuszać, wypełniać wszystkim tym co sobie wokół zorganizujemy. W większości jesteśmy istotami stadnymi, nieliczni tylko samotnikami, którzy z wyboru nie chca i nie potrzebują bliskosci z drugim człowiekiem.
Być może do konca zycia przyjdzie nam zyć nie do pary i choć zbudujemy własne małe szczęście, a właściwie ciężko je sobie wypracujemy, to czy mozemy mówić o pełni szczęścia, kiedy najwyższą wartością, największym szczęściem jest pełna rodzina.
Zauważmy,ze Ci wszyscy którzy odchodzą w większości nie odchodzą w samotnośc, w tzw. próżnię, odchodzą do drugiej osoby, tworza nowe związki, budują swój własny świat.
My zostajemy tym wszystkim zaskoczeni, zdradzeni, to nam wali sie świat...., czcemy naprawiać, a drugim stronom na tym poprostu nie zależy. Oni niejednokrotnie maja juz swoje zycie. Nawet jeśli wyrażają jakąkolwiek gotowośc do bycia razem to i tak na naszych barkach spoczywa największy ciężar odbudowy , bo to nam najbardziej zależy i tNie powinnam tutaj tego pisać, ale pewnie zarówno czas jak i nowa miłość, nowy związek byłby dla nas najlepszy... .
 
     
Dorota.71
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 14:15   

Witajcie wszyscy
Na początku pozdrawiam Was wszystkich i dziękuję za ciepłe słowa i rady.
Dawno nic nie pisałam bo obserwowałam wasze zmagania z problemami Martina...
A ja, no cóż...
Dzisiaj niestety nie mogę znowu tak napisać jak ostatnio... dzisiaj jest mi bardzo źle.
Może nie powinnam narzekać bo w końcu sama zgotowałam sobie to co teraz mam ale jednak... czuję się do niczego, pusta i tak mi jakoś zimno w środku, pewnie dlatego, że dostałam trochę tego ciepła i teraz tęsknię na tym strasznie!!!
Zapasy ciepła jakie udało mi się uzbierać stopniały momentalnie.
O tym właśnie pisałam Nałóg i w ogóle nie rozumiem co miałeś na myśli... brudna woda, bakterie... ???????? przepraszam ale nie wiem o co Ci chodzi.
Znam Przypowieść o talentach i nie uważam żebym była tym ostatnim sługą, który schował swój talent i nie podzielił się nim ani też nie pomnożył go....
Nie zrozumiałeś co miałam na myśli!!!!!
Piszesz:
Dorota…. Posłużę się przykładem…………. Weż słoik …z zakrętką ,nalej do niego wody,”wody życia”… cały słoik…… i zakręć ,schowaj bo to Twój słoik ,Twoja woda, Twoja „woda życia”. Schowaj aby nikt Ci nie mógł tej wody zabrać, abyś nikomu jej nie dała……Następnego dnia ktoś z zewnątrz powie że ma wodę…że może jej Ci dać…… ale Ty mas zpełny słoik ,zakręcony,schowany….. po miesiącu otworzysz słoik by się napić tej wody „życia” …………..Twoja woda w słoiku będzie pełna bakterii, pewnie nawet zaszkodzi Ci…………
A pomyśl co by było gdybyś z tego słoika dała się komuś napić ??? podzieliła się tą „wodą życia” ta miłością???

Czy ja napisałam, że nie chce się dzielić tym co otrzymałam????
To uczucie i ciepło, którym obdarzył mnie mąż sprawiło że byłam bardziej wyciszona a tym samym miałam więcej siły do walki, więc pomnożyłam ją! Dzieliłam się tym z moimi dziećmi i oczywiście z mężem!!!
Jak to uczucie po jakimś czasie może się "popsuć i zaszkodzić"?????? naprawdę nie rozumiem....
Kocham mojego męża całym sercem i z każdym dniem coraz mocniej....
Dostałam "namiastkę" tego co możemy mieć , gdyby Nam się udało i dlatego tak trudno pozbierać mi się teraz, kiedy znowu jest "chłodniej"

Pozdrawiam Was ciepło.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 14:42   

samotna napisał/a:
tNie powinnam tutaj tego pisać, ale pewnie zarówno czas jak i nowa miłość, nowy związek byłby dla nas najlepszy...
.....Samotna ta część nie wchodzi w grę w moim przypadku znam siebie....raz wybrałem i na całe życie...prędzej pisane będzie to
samotna napisał/a:
Być może do konca zycia przyjdzie nam zyć nie do pary i choć zbudujemy własne małe szczęście, a właściwie ciężko je sobie wypracujemy
......Należe do tej grupy facetów dla jakich zasady są najwazniejsze ,jacy zbłądzili w zyciu ale nie traktują związku dzisiaj tak a jutro tak,nie szukam szcęścia na siłę aby tak łatwo je zastąpić radościa tylko powierzchowną,ja nie umiem powiedzieć
no trzeba się pogodzić że się nam nieudało..dla mnie zawsze są śmieszne słowa jakie
nieraz tu czytam ..nie pasujemy do siebie,czego innego oczekuję ,inaczej myślałem,znajdz sobie kogos......wiesz co samotna tak mówią słabi ludzie i ich mi jest żal....ktoś kto jest taki słąby nigdy nie stworzy normalnego zdrowego związku....a czemu bo przez całe swe życie umie się tylko poddawać....lecz to pozostawiam juz tylko sumieniu tych słabych ludzi
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 16:42   

samotna napisał/a:
Nie powinnam tutaj tego pisać, ale pewnie zarówno czas jak i nowa miłość, nowy związek byłby dla nas najlepszy... .


dlatego tym którzy zdecydowali sie byc jednak wierni przysiędze mimo że przez to są samotni, chylę czoła, wybrali droge świętości, czasami ktoś porzucony pisze ze czuje się gorszy a ja w takim widze kogoś najlepszego, taka wiernośc zasadom, wierność Bogu jest spotykana u świętych, to jest prawdziwa wiara, do nich odnoszą się słowa które kiedys wypowiadał kapłan podnosząc Eucharystię-Święty dla Świętych
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 17:23   

Agnieszko..... słuchac juz umiem od jakiegoś czasu....czytać tez mnie uczono ze zrozumieniem.
A i jakąś tam wiedze też mam,w tematach dysfunkcji chyba nawet sporą.I gdybyś czytała uważnie to bys wyczytała że w tym wszystkim mi chodziło o komunikację ...w dwie strony,a nie wylewanie żali w jedną stronę,że wpędzanie się w poczucie krzywdy u jednego a w poczucie winy u drugiego nie jest komunikacją.

Dorota 71....... usiłowałem Ci przekazać sygnał ,że nie można tego co sie dostało schować głęboko i trzymać,że lepiej jest dzielić sie tym aby zrobić miejsce na kolejny dar......... a kiedy?? tego nie wiem,ale wiem że napewno dostaje sie jak sie daje.
I nie walcz.To złe słowo.Bo walka to potencjalne rany,a nawet śmierć.
Lepiej działa na podświadomość np.rozwiązywanie problemów,przezwyciężanie przeciwności, czy cos w tym stylu.Ale może to tylko mnie "'drapie"?
I nie miałem na myśli że Ty nie chcesz sie dzielić z nikim tym co otrzymałaś.......... poprostu sugerowałem abyś otworzyła się z tym jeszcze bardziej na najbliższych.Abyś nie oczekiwała że zawsze musi być tylko goraco.
Dorota 71 ...... Pogody Ducha
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-24, 05:04   

nałóg napisał/a:

Dalej Martin napisałeś:"Ale to mi nadal nie tlumaczy, dlaczego to ponownie zrobila po rozpoczęciu zwiazku na nowo ;(. Gdy mowila, ze kocha, ze juz rozumie, ze nie chce byc nigdy wiecej beze mnie"

A czy wtedy to była komunikacja dwustronna czy tylko jednostronna? czy to była komunikacja? a może tylko słowotok w jedną stronę i odwrotnie? a może mówiliście bez słuchania drugiej strony?
Ona wpędzała sie w poczucie winy a Ty w poczucie skrzywdzenia??? Jak wlazła na szczyt poczucia winy ,i spotkała się z tym swoim "partnerem " do seksu to poprostu odreagowała.
Ot,do czego prowadzi seks przedmałżeński.
Zastanowiłeś się Martin nad tym może??? Gdybyście nie współżyli nie byłoby zdrady fizycznej.................


Sadzilem, ze zaczela byc komunikacja. Przede wszystkim byly zapewnienia obojga stron, randki jak na poczatku zwiazku, jakies drobne sprzeczki, ale wygladalo to jak odbudowa czegos pieknego. Ja owszem czulem sie skrzywdzony przerwa w zwiazku, zerwaniem zareczyn, ale zaznaczam jeszcze raz - gdy do siebie wracalismy, ja NIE wiedzialem o zdradzie. Wszedlem ponownie w ten zwiazek z obawa, ale tez wielka nadzieja. A Ona mnie utwierdzala pieknymi slowami, ze kocha, ze teraz to juz na zawsze ... slowa slowa slowa i nie wiem teraz gdzie sie one koncza a zaczyna prawda.
Nie wiem, czy wpedzala sie w poczucie winy, ale wg mnie zanim to wyszlo, w ogole go nie miala. Chociaz ciagle tego nie rozumiem.
I tak, zastanowilem sie czy cos zepsulismy seksem - ok. 1000 razy. Obwinialem sie przez jakis czas. I teraz juz tego nie zmienie. Czy by to cos zmienilo - nie wiem.



nałóg napisał/a:

Martin..... poczucia własnej wartości,męskości nie szukaj u kobiety,nie szukaj nawet u żony.
NIE PORÓWNUJ SIE Z INNYMI,BO ZAWSZE ZNAJDĄ SIE LEPSI I GORSI OD CIEBIE.


fakt



nałóg napisał/a:

Martin,jest tyle kursów przedmałżeńskich organizowanych przez jezuitów,dominikanów..... wyjazdowe,wekendowe kursy,są kursy-rekolekcje dla narzeczonych z udziałem terapeutów,psychologów............ dlaczego nie skorzystasz????nie skorzystacie??????


korzystalismy - 3 miesiace przed zdrada. Byl dialog, duzo wyjasnien, piekne listy. Dlatego tym bardziej nie rozumiem...



nałóg napisał/a:

Pulikowski w swoich wywodach powtarza:za zdradę żony odpowiada w znacznym stopniu mąż.


Zgadzam sie, ze zadnej zdrady nie mozna usprawiedliwic. Na pierwsza dal mozliwosc kryzys. Druga ...? Czasem mam wrazenie, ze Ona mi nie chce powiedziec, ze zdradzila kolejny raz bo np. bardziej sie Jej z tym gosciem podobalo w lozku itp. zeby mnie nie ranic. A ja wole prawde, nawet najgorsza, bo wtedy to mozna cos z tym zrobic, a nie tkwic w domyslach. A Monia ciagle mowi, ze tego nie rozumie. A ja nie wiem, jak mozna nie rozumiec, czegos co sie robi. Tzn. nawet mozna uznac za glupie patrzac wstecz, ale jednak zlokalizowac przyczyne.



nałóg napisał/a:

Zamiast dywagować przejdż do czynów chłopie....... badż facetem.Kobiety potrzebują widzieć w swoim mężczyznie oparcie,siłę,zdecydowanie ....... i słuchacza(hhhhiiiii)........i wcale nie pragną potwierdzać męskość swojego męzczyzny....on ma być mężczyzną.


Chce, zeby te czyny byly dobrze przemyslane. A sluchacza, sadze, ze teraz go Monia we mnie widzi.



NORBERT napisał/a:

...działaj człowieku..działaj jak ci zależy sam potrafisz się uporać z twoimi demonami nikt ci nie pomoże..robisz to sam


walcze, mozolnie, ale walcze



agnieszka78 napisał/a:

Monika tylko wróciła a juz umówiła sie z kochanekiem na seks-i jak sama mowi to tylko seks-a Ty piszesz Martinowi ze Pulikowski obciąża wina za zdrade facetów-wg mnie ta sytuacja wogole temu nie odpowiada-bo to mi wygląda na rzeczywiscie jakis seks w zwiezrzecym odruchu


Spotkalismy tego czlowieka pare dni zanim znowu to zrobila. Wiec owszem to wyglada na taki odruch.
Natomiast miej prosze Agnieszko na uwadze w swej krytyce, ze jak juz powtarzalem Monika byla osoba mocno wierzaca, ktora bardzo odeszla od Pana Boga. Nic Jej nie usprawiedliwia - to fakt. Ale wierze, ze w Niej jest duzo dobra, ktore widzialem i kochalem przez te lata.



NORBERT napisał/a:

zwierzęcy instynkt..nad tym mozna zapanowac bo mamy rozum


No nie bardzo jak widac. Poza tym zlamala sie przy pierwszej zdradzie, to bylo wbrew wszelkim idealom, jakie - jak sadze wspolnie wyznawalismy. Natomiast moja uwage zwrocil np. fakt, ze gdy ogladalismy w okresie Jej ponownej zdrady film w TV, gdzie zdrada nastapila, to na moje krytyczne nastawienie skomentowala "no facet sie Nia nie interesowal to znalazla innego". Bardzo mi sie nie spodobal ten komentarz, sadze, ze usprawiedliwiala tym sama siebie.
Dla mnie wszystko w ponownym zwiazku wygladalo, jakbysmy byli na najlepszej drodze, aby powrocic do Narzeczenstwa nawet po paru miesiacach. Budowac. W Naszej komunikacji, smsach, spotkaniach bylo sporo ciepla. Ta ponowna zdrada to jakies szalenstwo!



agnieszka78 napisał/a:

czy ona w ogole zdążyła doświadczyć tego ze Martin znowu jej nie odpowiada


Wszelkie znaki na niebie i ziemi mowily, ze odpowiada :-( . To tym bardziej szokuje - mowila o wspolnym mieszkaniu, dzieciach. Nie umiem zrozumiec tej dwoistosci zachowan.



NORBERT napisał/a:

ale ja uważam że te zdrady to jedna całość ..czemu wróciła ..by przypasować porównać i wkońcu wybrać wartości oczywiste...


Co porownac? Sprawnosc lozkowa? Nie sadze. Wydawalo mi sie, ze Nasze ponowne zejscie sie, mialo dla Niej duza wage. Monia mowi, ze wielka, ale w tym kontekscie strasznie trudno w to wierzyc.



samotna napisał/a:

Posmakowała z różnych źródeł i ma wielkie potrzeby

My zostajemy tym wszystkim zaskoczeni, zdradzeni, to nam wali sie świat...., czcemy naprawiać, a drugim stronom na tym poprostu nie zależy.

nowa miłość, nowy związek byłby dla nas najlepszy... .


W tym miejscu werbalizujesz jedna z moich najwiekszych obaw odnosnie Jej potrzeb. Tak wtrace (nalog - wiem, ze nie szukac wartosci u kogos, ale ...) strasznie dolujacym jako dla faceta jest dla mnie to, ze ktos inny umial w Niej cos takiego obudzic, a nie ja. A skoro bylo ponownie, to moze to za czyms innym niz ode mnie teskni.
Natomiast odnosnie zalezenia - teraz Monia walczy o mnie jak nigdy.
A nowy zwiazek - owszem to ta prosta droga. Ale czy lepsza? Z nikim nigdy nie mialem takiego porozumienia jak z Nia. Nawet z ludzmi znanymi po 20 lat. I nie chce tak po prostu wyrzucic z glowy obrazu Nas.

Dorota.71 - jestescie w sakramencie! A to znaczy, ze Pan Bog wlasnie Was przeznaczyl dla siebie nawzajem i nie wolno ustawac w walce, nawet w chwilach tych dolow, ktorych przeciez bedzie wiele. My niestety nie dotarlismy do sakramentu, bo wtedy nie byloby z mojej strony dywagacji, czy probowac, po prostu bym ratowal malzenstwo. Polecam natomiast msze o uzdrowienie - bardzo podnosza na duchu.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-24, 08:07   

martin napisał/a:
Co porownac? Sprawnosc lozkowa? Nie sadze. Wydawalo mi sie, ze Nasze ponowne zejscie sie, mialo dla Niej duza wage. Monia mowi, ze wielka, ale w tym kontekscie strasznie trudno w to wierzyc.
..nie Martin nie sprawy łózkowe
one w związku sa naprawde mało istotne..jak jest odpowiedni dialog,jak działa nalezyta komunikacja,jak jest prawdziwe partnerstwo,wspieranie,zrozumienie ..sex staje się koronacją..czyms wielkim i zadowoleniem....mi chodziło o porównanie relacje..ciepło..zrozumienie...kto jej bardziej słucha ..kto jest nastawiony na pomoc,przytulenie ot takie bez niczego...a kto patrzy na nia tylko jak ...na zaspokojenie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9