Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy mnie przyjmiecie i nie potępicie???
Autor Wiadomość
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-20, 12:50   

Doruś,
dzięki bardzo pragnęłabym by tak sie stało, u mnie to wszystko ma inny wymiar.Swiadomy wybór męża, ze odchodzi ode mnie i nie ma miłości i woli pojednania.
Tak jak wczesniej pisałam, ze w głebi serca ciagle mam nadzieje na cud, choc po ludzku na dzien dzisiejszy nikłe szanse.
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-20, 14:20   Niesakramentalni

Witajcie
Bardzo mnie poruszyla opowiesc Doroty i dlatego widzac cierpienia obu stron, ale tez wielkie cieplo w Was jako wspolnocie rowniez do Was przychodze mimo, ze juz dlugo tu bylem, ale nie pisalem. Zdaje sobie rowniez sprawe, ze mozecie mnie potraktowac jako kogos w zupelnie innej sytuacji, bo do sakramentu niestety lub tez stety nie doszlo (tylko Pan wie jak ma byc).

Bylem w zwiazku niesakramentalnym. Trwalo to 2 lata i w naturalny sposob pojawily sie plany slubu, dzieci, wspolnego zamieszkania. Zareczylismy sie, przygotowywalismy wszystko do slubu. Na pewnym etapie przestalismy sie z moja partnerka dogadywac, byly klotnie o drobiazgi. Wreszcie odeszla na kilka miesiecy przed data slubu. Powiedziala mi, ze ją ograniczalem, zamykalem bylem zaborczy. Mam tego swiadomosc, ze tak bylo i bardzo mnie to boli, bo miala racje. (Nie bez znaczenia jest tez Nasz wiek - ja 28, Ona 24. Ale nie traktujcie Nas jak dzieci, czasem mozna doswiadczyc wiele bolu w krotkim czasie.) Przez ponad miesiac walczylem o Nia napotykajac tylko lodowaty chlod przeplatany iskierkami niklej nadziei. Wreszcie zaczelismy od nowa, po wielu listach, rozmowach etc. Bylem wowczas bardzo szczesliwy, Ona tez tak wygladala. Bylismy ze soba miesiac i niestety zostalem poinformowany, ze moja Najdrozsza miala romans. Bardzo mnie to zabolalo, zapytalem, czy tak, dopiero widzac, ze wiem przyznala sie. Plakala, ze juz zawsze chce byc ze mna. Probowalem Jej wybaczyc. Ale niestety drazylem temat. Okazalo sie, ze zareczyny zostaly zerwane z powodu Jej niedojrzalego, roszczeniowego podejscia do milosci, ale to co wydarzylo sie potem kompletnie mnie zniszczylo. Zdradzila mnie jeszcze bedac moja Narzeczona. Potem opamietala sie, zaczela wyciagac wnioski. Ale, co bylo dla mnie szokiem, gdy wrocila do zwiazku ze mna znowu dwukrotnie spotkala sie z tym czlowiekiem na seks :(. Tym bardziej bolesne, ze (zdaje sobie sprawe, ze czesc z Was moze mnie potepic) miedzy Nami tez byl seks po powrocie co tym bardziej dobija mnie jako mezczyzne, moje poczucie wartosci. Powiedziala, ze to byl tylko seks i teraz dopiero zdaje sobie sprawe z ogromu zla jaki wyrzadzila mi, ale tez sobie, Naszym rodzinom. Ze nie czujac konsekwencji pierwszej zdrady trwala w grzechu. Ze teraz dopiero widzi. Mam ogromny zal, ze doszlo do zdrady pierwszej, drugiej, ze gdy dowiedzialem sie o pierwszej zdradzie nie wspomniala mi o drugiej, gorzej - uprzedzila tamtego czlowieka, zeby nic mi nie mowil. Z drugiej strony staram sie Ją zrozumiec, ze wiedziala, ze to Nas zniszczy.

I teraz moje pytanie do Was - czy osoba, ktora weszla tak gleboko, na samo dno moze sie radykalnie zmienic? Czy mozna takiem czlowiekowi ponownie zaufac? I czy walczyc, tak bardzo ja Wy - sakramentalni? Wiem, ze macie pomoc Pana Boga, ze to przed nim przysiegaliscie i mozecie powiedziec, ze to dar, ze chcial mnie uchronic przed zla zona. Ale w glebi serca ja od zawsze czulem, ze to Ona jest dla mnie, nie pytajcie czemu. Prosze nie potepiajcie Jej. Jest dla mnie strasznie wazna mimo, ze moja milosc po kilku miesiacach klucia szpilkami zszarzala, ze zniknal mi ten blysk z oka, jak u meza Doroty. Najdziwniejsze, ze to zawsze Ona byla dla mnie wzorem religijnosci, cnot, troski, przywiazania. Uwazalem Ją za osobe idealna. Oczywiscie zdajac sobie sprawe z wad, ale kochalem calym soba. A to, co mnie w tej chwili boli, to fakt, ze zniszczyla w moich oczach obraz tej cudownej osoby, ktora zawsze dla mnie byla. Nasze wszystkie opowiesci zdradzonych sa bolesnie podobne :(. Ale co budujace, zwrocila sie bardzo w strone Pana Boga, duzo czyta, modli sie, poszlismy do psychologa, chodzimy na msze. I najdziwniejsze w tym wszystkim, gdy mowi mi, ze mnie kocha, to Jej wierze. Paradoksalnie majac w sobie ogrom zwatpienia we wszystko inne, co mowi, w to najpiekniejsze z mozliwych wyznan Jej wierze mimo, ze mowila to wczesniej zyjac w grzechu.

Teraz duzo rozmawiamy. Stara sie przekonac mnie, ze w glebi jest nadal to osoba, ktora pokochalem. Walczy o mnie bardzo, widze, ze tez cierpi.
Pomozcie prosze
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-20, 20:43   

Martin co mozna tobie odpowiedziec obraz kochanej osoby to najczęsciej nasz wymysł ,taki jaki my chcemy widziec a przeciez Bóg uczy nas kochac,kochac szczerym sercem -szczere serce potrafi kochac człowieka mimo jego wad,mimo ułomności.Partnerstwo jakie staramy sie tworzyc i pielęgnować jeste wtedy mozliwe jak potrafimy zaakceptowac wszystkie ale w partnerze,co do nas winno należec wspieranie partnera,pomocna dłoń jak błądzi,choć pewnie zostanę skrytykowany za to co napisze ale nic ...my sami czesto jestesmy najwieksza przyczyna błedu,żal za złe doznania,żal za to co partner wykonał nie tak względem nas tak mocno przycmiewa oczy że osoba krzywdzaca jezeli nawet w pokorze załuje ,pragnie powrotu natrafia na zimno,natrafia na to wieczne poczucie skrzywdzenia ,co doprowadza do ostatecznego efektu rezygnacji ze wszystkiego.Dlaczego wszyscy na tym forum podkreslaja zaczynac pracę i naprawę od siebie...ano po to by w spokoju,ukojeniu
zaczynać normalnie mysleć....choc trudno ci cos podpowiadac bo tak naprawdę twój problem jest tylko tobie znany ..lecz ja uważam zostałes poroszony o sznsę..daj ja...zostałes poproszony o miłość daj ją...lecz niech będzie to prawdziwa miłość...miłośc to też usmiech,gest,spojrzenie bycie razem nie koniecznie sex....sex jest tylko dopelnieniem prawdziwej wielkiej miłości ...bez tego wielkiego wewnętrznego odczucia to tylko chemia..a bez tej chemi da sie też żyć.....kochasz swoja partnerke to naucz ją wielkiej miłości....
zaufaj Bogu...wsłuchaj sie w jego słowa ..a razem znajdziecie ukojenie i szczęście jakim was obdarzy...kochaj wielce i pamietaj miłośc potrafi zarazić!!!!!
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-20, 22:26   

martin...małżeństwo to odpowiedzialnośc...to przysiega złożona przed Bogiem sobie na wzajem.
To decyzja na całe życie.
Czy jestescie na to gotowi....czy Twoja narzeczona/partnerka jest już na to gotowa?
Sam musisz odpowiedziec sobie na to pytanie.
W Waszym "zwiazku" zdrada goniła zdrade :-(

czy osoba, ktora weszla tak gleboko, na samo dno moze sie radykalnie zmienic? Czy mozna takiem czlowiekowi ponownie zaufac? I czy walczyc, tak bardzo ja Wy
w odpowiedzi na Twoje pytanie...może sie zmienić, ale czy już to nastapiło?....nikt z nas tego nie wie....
Jeśli prawdziwie sie kochacie....walczcie...razem.
 
     

[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-20, 23:41   

Martin
piszesz czy mozna sie zmienić tak całkowicie?
Ja odpowiem z własnego doświadczenia...Można się zmienić jesli się zrozumie co mozna było stracić!!!!!!!!!Ja zdradziłam męża ponad rok temu :oops: i nadal walczę o niego....Ja wiem że nigdy już tego nie zrobię,bo wiem ile zniszczenia to przynosi a nie chce stracić ostatniej szansy którą mam nadzieję da mi w końcu mój Ukochany Mąż.....
Dorota.71 bardzo sie cieszę z Twojego szczęścia i schowaj głęboko jak powiedziałaś choć mam ogromna nadzieję,że już nigdy tak bardzo źle nie będzie.........................ale jednak Ci zazdroszczę tej miłości którą darzy Cię Twój mąż...Uściskaj Go ode mnie)))))))))patrząc z perspektywy czasu zastanawiam sie czy mój maż mnie tak naprawde kochał?????!!!!!wiem że to co piszę moze niektórym wydać się głupie ale taka myśl właśnie mi przemknęła po czytaniu zwierzeń Doroty.71.........bo trzeba naprawde KOCHAĆ by umieć wybaczyć!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ja naprawde nigdy czegoś podobnego nie zrobię!!!!!!!!!!Wiem to ale czy maż będzie mi w stanie uwierzyć......narazie nie wierzy :cry:
staram sie od ponad roku.........On jakby zrezygnował ale ja nie zrezygnuję, bo kocham Go nad żyie i udowodnię Mu że warto mnie kochać i dać Nam drugąszansę o którą walczę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Boze pomóż Naszym małzeństwom, otwórz oczy i ukaż nam dobro które jest w każdym z nas gdzieś głęboko pod gruzami naszej miłości!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :!: :!: :!:
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 08:30   

Dorotko, Marcinie... GRATULACJE z całego serca :-)
Pozdrawiam Was serdecznie :-)

Mą napisał/a:
Ja wiem że nigdy już tego nie zrobię,bo wiem ile zniszczenia to przynosi

Mą... to, że wiesz ile zniszczenia to przynosi, to prawda... bo tego doświadczyłaś... ale byłabym ostrożna z ogłaszaniem, że nigdy już tego nie zrobisz...
Ufam i wierzę, że Ty prawdziwie CHCESZ nigdy już tego nie zrobić, ale czy nie zrobisz, to wie tylko Bóg. Myślę, że człowiek nie zna sam siebie do końca i nie jest w stanie do konca przewidzieć jak się zachowa w takiej, czy innej sytuacji.
Masz piękne postanowienie wytrwania w wierności mężowi... życzę Ci aby dane Ci było w tym postanowieniu wytrwać.
Powodzenia Mą :-)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 08:48   

martin.... pytasz:
"I teraz moje pytanie do Was - czy osoba, ktora weszla tak gleboko, na samo dno moze sie radykalnie zmienic? Czy mozna takiem czlowiekowi ponownie zaufac?"

To może trzeba zadać sobie pytanie :CO TO JEST DNO?????? Bo choc każdy ma swoje ,każdy ma swoją głębokość czy poziom dna to jednak pytanie jest zasadne.
Martin...... byliscie w związku ........jak piszesz............ w związku bez zobowiązań?ale z planami na związek ze zobowiązanimi............
Czy można sie zmienić............... MOŻNA.I powiem więcej.... często tak jest że wdepnięcie w bagno powoduje zupełnie inną świadomość,świadomość że jest się "popaprańcem" że można zostać popaprańcem niemalże w jednej chwili .W chwili gdy zaczynaja człowiekiem rządzić żądze,instynkty i pożądania.
Pisze o tym Mą,pisze Dorota.............. piszę o tym równiez i ja,pisze Norbert..... My wiemy że jesteśmy "popaprańcami".
Różnica pomiędzy nami jest taka że ja nie napiszę jak Mą:"a naprawde nigdy czegoś podobnego nie zrobię" bo sie boję tak napisać.Ja napisze tylko,że ja naprawdę nie chcę powrotu do dawnego,zniewolonego życia.Że dołożę wszelkich starań aby nie stworzyć sytuacji ,nie wejść w sytuację ,która sprzyjałaby powrotowi do dawnych zachowań.
Ja nie chcę być rządzony przez żądze.

Mą.... pozwolę sobie na pewien krytyczm do Twoich niektórych zdań.
Piszesz:"Wiem to ale czy maż będzie mi w stanie uwierzyć......narazie nie wierzy "

A Ty sobie wierzysz??? Bo najpierw trzeba sobie uwierzyć aby uwierzyli inni....

Dalej piszesz:"bo kocham Go nad życie"
Mą...... a siebie kochasz ? nad czyje życie?Twoje życie?

Dorota…. Napisałaś:’ Wszystkie te uczucia którymi obdarzył mnie mąż pozbierałam w schowałam na później, kiedy znowu dopadnie Nas zły czas będę po nie sięgać i dzięki NIM iść dalej!”

Dorota…. Posłużę się przykładem…………. Weż słoik …z zakrętką ,nalej do niego wody,”wody życia”… cały słoik…… i zakręć ,schowaj bo to Twój słoik ,Twoja woda, Twoja „woda życia”. Schowaj aby nikt Ci nie mógł tej wody zabrać, abyś nikomu jej nie dała……Następnego dnia ktoś z zewnątrz powie że ma wodę…że może jej Ci dać…… ale Ty mas zpełny słoik ,zakręcony,schowany….. po miesiącu otworzysz słoik by się napić tej wody „życia” …………..Twoja woda w słoiku będzie pełna bakterii, pewnie nawet zaszkodzi Ci…………
A pomyśl co by było gdybyś z tego słoika dała się komuś napić ??? podzieliła się tą „wodą życia” ta miłością???
Czy nie zrobiłabyś miejsca na to aby dostać świeżą, nowa porcję tej „wody życia”(miłości)???
Dorota,,,,,,,,,, ewangeliczna przypowieść o talentach…………….
Dostałaś darmo, darmo oddawaj ,rób miejsce na nową porcję……….. nie zakopuj do ziemi…… obracaj tym co dostałaś aby pomnożyć.
Pomnażaj dzieląc się ……. Obdarowuj męża, rodzinę swoim szczęściem a będziesz robić miejsce aby dostać nową porcję.
Nie chowaj na później………… dziś dostałaś dziś się podziel………………. Bo jutro jest niewiadomą.

Pogody Ducha
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 09:03   

Martin dostałeś odpowiedzi na swoje pytanie o miłości o małżeństwie o tym że mozna się zmienić ..jak widzisz wszystko jest mozliwe najwazniejsze jest tylko jedno własnie ta miłość
jaką obdarza nas Bóg ona jest w stanie wszystko zmienić jezeli ludzie się kochają ..jezeli jeden z nich pobłądzi czy nawet we dwoje zbłądzą ..jak kochają sie prawdziwie znajda się...
czy małżeństwo to decyzja na całe życie jak widac po tym forum raczej nie....do tego trzeba dorosłości..do tego trzeba odpowiedzialności...do tego trzeba zrozumienia...do tego trzeba ustepstw..rezygnacji...zdrowe małżeństwo to wspieranie..zrozumienie..akceptacja....a często tak trudno to wychodzi!!!!!!!!
a wiesz co jest pózniej zawiedzenie,żal,niesmak,poczucie straty,poczucie krzywdy,niedowartosciowanie i wiele takich....
Dlatego wielka rada buduj swój związek na prawdziwej czystej milłości,dzielenia się dniem..dzielenia się chwilą w ciężkich momentach ta miłość bedzie miała szansę przetrwania
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 09:56   

Martin pytasz czy można jej zaufać czy ona moze sie zmienić , ale wiesz-to są złe pytania, pytaj o siebie- bo to co boli siedzi w Tobie, załóż sobie teoretycznie ze ona rzeczywiscie sie zmienila i jest godna zaufania i odpowiedz sobie co czujesz? czy to dało Tobie ulgę? piszesz ze ten obraz twojej dziewczyny jaki miałeś w sobie ona tym co zrobiła zniszczyła- i tak juz zostanie Martin z tym starym obrazem, możesz wiedziec ją już tylko na ten inny sposób-na ten co dzisiaj albo i lepszy-nowy, ale ona juz nie jest tym kimś co sobie myślałeś
w relacjach z ludźmi nie zawsze jest kolorowo, prawdopodobnie większość malżeństw ma problemy od czasu do czasu i kiedy mój mąz mówi ze dziękuje Bogu ze postawił mnie na jego drodze to ja zastanawiam sie czy sama mogę tak powiedzieć-mysle wtedy o tych małżenstwach, ze kazde musi mieć problemy-no ale czy aż takie? a co jak nie uda sie tobie zwalic z pleców tego bagażu?
dlatego daj sobie czas co do Was, bardzo dużo czasu,

[ Dodano: 2008-10-21, 10:53 ]
Mą napisał/a:
patrząc z perspektywy czasu zastanawiam sie czy mój maż mnie tak naprawde kochał?????!!!!!wiem że to co piszę moze niektórym wydać się głupie ale taka myśl właśnie mi przemknęła po czytaniu zwierzeń Doroty.71.........bo trzeba naprawde KOCHAĆ by umieć wybaczyć!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


a jak teraz patrzy twój mąż z perspektywy czasu? czy nie mysli sobie " czy ona naprawde mnie kochala? czy mogła mnie kochać i zdradzać jednocześnie? czy to była prawdziwa miłośc?" czyli test miłosci zrobiłaś swojemu mężowi Mą? chciałabs takiego testu dla siebie?
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 11:36   

Norbert - pewnie masz racje. Tworzylem sobie w glowie wyidealizowany obraz mojej Monisi. Nie stawialem wymagan, bo sadzilem, ze jest idealna a to zawsze jest blad. Ale miala i uwazam, ze ma wiele wspanialych cech. Boje sie tylko, ze jak tak dobrze klamie, to co jeszcze udawala? Probuje Jej dawac cieplo, ale jak przychodza wspomnienia to jestem strasznie wrogi niestety.

Lena - sadze, ze oboje nie jestesmy jeszcze gotowi. Monia zaczela zanim to sie wydalo myslec znowu powazniej o Nas, dlatego to tak boli, bo sadzilem, ze Jej zalezy coraz mocniej a potem sie okazalo, ze niewiele wczesniej znowu zdradzila :-( . I moze nawet zalezy, ale zeby uwierzyc to dla mnie dluga droga.

Mą - dziekuje - mowisz dokladnie to co mowi Monika. Ze widzac co traci zrozumiala ogrom swojego bledu. Ale tak jak mowi Kasia i Nalog - czy to sie nigdy nie powtorzy? To raz, a dwa to rana - ze zostalem zostawiony dla kogos innego, wiec kto wie, kto sie jeszcze trafi.

Nalog - Monia tak mi mowi, ze w jednej chwili uswiadomila sobie jak wiele zla wyrzadzila. Ze uciszala sumienie, a teraz to nagle uderzylo. Byc moze to jest faktycznie droga, gdy sobie uswiadomi cale zlo.

Agnieszko - dziekuje Ci za to co napisalas. Pytam sam siebie i czuje bol, ze stracilem taka piekna, dziewicza milosc z idealami. Moze naiwnie sadzilem, ze cos takiego istnieje. A jesli by sie zmienila? Sadze ze probowalbym budowac. Ale nie sposob obiektywnie ocenic, czy jest godna zaufania, czy bedzie. Ale z tym bagazem to fakt, ciezko to udzwignac i ciezko tez zrzucic.

Monisiu ja wiem, ze to czytasz, modle sie za Ciebie, bardzo.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 15:19   

Martin...... wiesz,polecam Ci książkę do przeczytania.Sądzę że wiele Ci sie rozjaśni jak ja przeczytasz.
Ta książka to:"Warto być ojcem"Jacka Pulikowskiego.
Powinna Ci pomóc zobaczyc siebie i tę Twoją Monię pod innym katem,w innym lustrze.
A potem "Dzikie serce " ..... z ćwiczeniami do przerobienia.
Martin...... jeszcze do zaufania.......... a czy Ty sobie ufasz?Czy jestes pewny że możesz sobie bezgranicznie zaufać?
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 15:33   

Właśnie ..nałogu święta racja...Martin przynajmniej pierwsza książka to idealna lektura szczególnie dla kogos kto dopiero planuje rodzinę.....co do wypowiedzi nałoga...
a w zasadzie bardzo istotnego pytania ...zaufanie ..jak często wypowiadamy słowo zaufać,zaufanie ja już nie ufam...a kto z nas się własnie zastanawia w tym momencie..a czy ja sobie ufam...czy ja sam jestem godny zaufania ..czy moje postępki..czy moje życie jakie prowadzę wygląda na godne zaufania....najpierw sami sobie zaufajmy!!!..i jeszcze jedno Martin nieraz trzeba się postarać ..nieraz trzeba mocno wierzyć ..nieraz trzeba mocno coś przeżyć aby sie przekonać że szczęście jest obok..jest i było cały czas..
nie odpychaj nigdy ręki jeżeli ktoś do ciebie wyciąga ...bo ten ktoś może już nigdy jej nie wyciągnąć.....w zasadzie jesteś młody życie przed tobą ..ale może to właśnie jest ta jedyna..daj z siebie trochę zrozumienia
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 15:50   

NORBERT, ta wyciągnieta ręka to nie jest ręka pomocy, a kto wie-być może jest to ręka która jeszcze bardziej pogrąży Martina, jak narazie tą "ręke" znamy nie jako pomocną a krzywdzącą, ich statek nawet z portu nie wypłynął a już zatonął, fakty są dośc brutalne bo dziewczyna nawet jak do niego wróciła to go jeszcze zdradzała ( przepraszam ale to po prostu obrzydliwe), i teraz Martin pyta o zaufanie i przemiane swojej dziewczyny ale ja czuje ze on pyta czy z tym można żyć, czy to można przyjąc, czy my mu to tak ładnie podamy że to strawi,
ile ludzi tyle odbiorów sytuacji, kazdy może napisac o sobie, ja wiem ze zaufanie nie jest dla mnie problemem, ani wybaczenie, tylko ten nowy obrazek...i myśle juz ze trzeba przestac sie starać, walczyc ze soba samym, przypierać siebie do muru, myślec ze coś wobec kogoś powinienem, bo ja np. cały czas biłam sie z myślą ze nie mogę kochać męża mocno jak kiedys i jeden dzień stwierdziłam-odpuszczam, nie moge kochać to nie-nic nie poradze-pozwalam sobie nie kochać, no i widzę ze zaczyna sie teraz we mnie rodzic miłość na nowo
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 17:29   

na Twoje pytanie Nalog - ufam sobie. Zycie kazdego z Nas pelne jest pokus i okazji. Bylem w tym zwiazku troche czasu, wiec sila rzeczy bywaly takie, ale kwestia nie jest, czy byly, tylko to, ze nie skorzystalem. Monika trafila jedna i wpadla :( i wlasnie na tym bardzo sie zawiodlem. "Dzikie serce" niemal cale przeczytalem, ale do tego Pulikowskiego chetnie zajrze, dzieki.

Tak naprawde zadaje sobie pytanie na ktore jednym wariantem jest odpowiedz Norberta a druga Agnieszki. Oczywiscie, ze to moze byc wlasnie TA. Ale z drugiej strony mam obawe, ze mnie moze sciagnac kiedys na samo dno znowu.
I zgodze sie z Toba Agnieszko. To jest obrzydliwe. Wlasnie fakt ponownej zdrady napelnia mnie najwieksza odraza, ale tez jest niezrozumialy i to boli. Bo jesli zwiazek sie sypal to starajac sie byc obiektywnym tlumaczylem sobie, ze juz go prawie nie bylo, zrywala i mimo, ze to nie tlumaczy to jednak zbliza do zrozumienia. Natomiast ponowna zdrada, po 2 tygodniach od poczatku budowania czegos nowego, gdy w tym samym czasie mi pisala, ze kocha ... makabra. W tym momencie po prostu nie wiem jakie Jej zapewnienie ma miec jakas moc. Ona mowi, ze w pewnym sensie dla Niej to byla jedna zdrada, bo ten sam czlowiek i nie poczula konsekwencji tej pierwszej i zagluszyla sumienie. Ale i tak to jest niepojete :-(

Teraz sie modli i sadze, ze sie zmienia. Widac w niej zal, smutek, ale jak to jest trwale? Na ile glebokie? Nie wiem jak to uwiarygodnic w swoich oczach.
 
     

[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 21:54   

Martin- naprawde wierzę że Monika sie chce wyzwolić pozwól jej na to ale myslę że nie powinniscie się pobierać jeszcze nie........dajcie sobie czas i zobaczysz czy bedziesz w stanie być z nią.....czy to wszystko jest szczere i rozmawiajcie nawet o błachych sprawach ale rozmawiajcie........

Dziekuje wszystkim za słowa i krytyki i wsparcia...wiem że może nietrafnie napisałam że nigdy tego nie zrobię ale tak czuje...nie chce Tego zrobić zbyt duże zgliszcza zostawia to po sobie a tak trudno to naprawić......
wiecie kiedyś znajoma powiedziała Mi że to jest gorsze od kary więzienia bo dostaje się wyrok odsiaduje i dostaje sie drugą szansę..................A jeśli sie zdradzi w małżeństwie to jest wielka niewiadoma z tą drugą szansą i mozna walczyć latami i nic z tego............................trochę to tak jest .ja nie chcę sie usprawiedliwiać jestem ta ZŁA która zniszczyła poczucie bezpieczeństwa, zaufania, zraniła do cna osoby które tak bardzo kochają.......
ale chcę się poprawić staram sie jak mogę i błagam co dzień męża o tę szanse...a nie zmarnuję jej i kiedyś jeszcze mój Mąż powie ze warto było b ma wspaniałą zonę którą bardzo kocha)))))))!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I takiego zakończenia wszystkim "popapańcom" ;-) życzę................
A narazie walczmy o te szansy....módlcie się to naprawdę pomaga)))))
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 9