Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy mnie przyjmiecie i nie potępicie???
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 15:55   

Dorota 1. przepraszam za pomyłkę .mam nadzieję że nie obraziło to Cię.........mam nadzieję że nie pomyle się juz.

Agnieszko78?czy Ty stawiasz te pytania? czy odpowiadasz Dorocie 71?

Co do ostatniej tezy.....ja nie tłumaczę odczuć strony skrzywdzonej tylko "kusym",choć jest to bardzo ważny element w subiektywnym poczuciu skrzywdzenia.
Zdrada=krzywda.
To fakt bezsporny. Ale czy chęć poznawania szczegółów jest taka ważna?do czego jest potrzebna?Czy nie do tego aby sobie dowalić,dokopać?czy nie jest to objaw samodokopywania? Tkwienia w szczegółach,rozpamiętywania ich w czym ta skrzywdzona strona była gorsza od drugiej strony zdrady???? To obciażające i powiększające poczucie krzywdy.

Dalej.......... ja nie pisze o zapomnieniu........... zapomnieć to wypchnąć sprawe,nie przyjąć jej jako tej która sie zdarzyła,nie przyjąc jej jako swojej.Nie zapominać ale i nie żyć ciągle tym co było.Bo to już sie stało.Pamiętac trzeba ,aby nie było nawrotu.Pamiętać o konsekwencjach.Ale nie uprawiać martyrologii ,nie drapać gojących się ran.
To jest istota przebaczenia.........nie zapomnienia.

Oczywiście że nie można wszystkiego tłumaczyć sobie działaniem "kusego".Ale z faktami trudno dyskutować.Zdrada to wynaturzenie pepędów i instynktów. A kto za tym stoi???? Kto przedstawia te zdradę -skok w bok- jako cos ponętnego,atrakcyjnego?kto zaciera uczucie,przysięgę,kto pomaga w brnięciu w zdradę???
Sądzę że Dorota 71 mogła by po przemylseniu na to choć częściowo odpowiedzieć.

Doroty71 maż tak naprawdę nie pogodził sie z faktem że został zdradzony.Można przypuszczać że chciałby zemsty,że ma ciągoty do poniżania Doroty.............a dlaczego?????? Bo nie przyjał faktu skrzywdzenia jak czegoś czego juz nie da się odwrócić.
Użwałem czasami sloganu o zielonym i kiszonym ogórku............ i Dorota i jej maż sa ogórkami.Obydwoje-porównując- zostali zakiszeni.
Zakiszeni zdradą Doroty71.
Dla ludzi południa kiszony ogórek śmierdzi i jest zgniły,do wyrzucenia.Dla nas,ludzi bardziej północy kiszony ogórek może być smaczny,pożywny.Mimo że jest zakiszony.I nie można już odwrócić ...........z kiszonego nie da sie zrobić zielonego ogórka.
Ale czy w związku z tym ten ogórek jest całkiem gorszym????
Dorota71 uznała sój grzech,wyczyn,zdradę.Powiedziała mężowi.Teraz trzeba czasu aby on sie z tym oswoił,uznał że to juz było.

Dorota71???? a co Twój mąż mówi na temat terapi małżeńskiej???

I jeszcze jedno......... część autorytetów terapeutycznych twierdzi że za zdradę żony odpowiada w znacznym stopniu mąż.
Bo zapomniał słuchac żony,bo zapomniał byc jej nie tylko mężem-władcą ale i partnerem,bo jak już miał żonę, to już mniej ważne były jej potrzeby....nawet te polegające na wysłuchaniu jej.Nie mówie juz o kwiatach,miłych słówkach,czy pochwaleniu za smaczny obiad czy ładnie posprzątane mieszkanie.Podziękowanie za uprasowaną koszulę.Za to że jest żoną,matka jego dzieci.
Ciekawe kiedy Dorota71 była z mężem w kinie,teatrze czy w kawiarni???kiedy byli razem na koncercie?

To wszystko absolutnie nie usprawiedliwia "zdradzacza"..ale jest tez ważne.

Gdzie była KOMUNIKACJA MAŁŻEŃSKA.........w obie strony


Dorota71............ to juz było,wyznałaś,żałujesz,cierpisz.....to konsekwencje.Ale może czas juz zacząć sobie wybaczać??? Nie zapominać ale wybaczyć? Pójśc dalej i zadośćuczyniać swoim życiem,przykładnym życiem.Dbać o komunikację,naprawiać ją poprzez udział w rekolekcjach,terapi..............

Zdrowi nie potrzebują lekarza.Chorzy tak.

Rozpamiętywanie i tkwienie w nieustannym poczuciu winy i wstydu nie posunie Cię ani o krok do przodu.I tu jest ta rola jaką wg ,mnie pełni "kusy".Trzyma za łeb chydrę zdrady,Szantażuje i Dorote i jej męża.

Pogody Ducha
 
     
Dorota.71
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 16:20   

Wielkie dzięki Nałóg, piszesz bardzo ważne rzeczy a dla mnie są one jeszcze bardziej wartościowe, że pisze to mężczyzna. My naprawdę inaczej podchodzimy do "tych" spraw. Jutro odpiszę, dziś już nie zdążę.
Pozdrawiam.
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 16:37   

Nałóg, Ty tego nie przeżyłes po prostu , nie przeżyleś zdrady i nie walczyłeś z tym w sobie, dlatego piszesz o tym ładnie i zachęcająco ale to nie to
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 16:38   

nałóg napisał/a:
Gdzie była KOMUNIKACJA MAŁŻEŃSKA.........w obie strony

Zawsze zachwyca mnie ta rozmowa: http://pierzchalski.eccle...0-03&ident=1561 , bo ona nie ma dna.

"To, czego ludzie oczekują od męża lub żony – możliwości zdania się na drugiego i zapomnienia o sobie, skrycia się i bezpieczeństwa – tego żaden partner nie zapewni w stu procentach; to staje się realne i możliwe dopiero w akcie adoracji.

Jezus przechodzi od pragnienia Samarytanki, które dotyczy wody, do pragnienia życia wiecznego, i od tęsknoty za mężczyzną do tęsknoty za Bogiem. Kiedy owa kobieta została skonfrontowana ze swym prawdziwym pragnieniem i prawdziwą tęsknotą, sama mówi o Mesjaszu, sama podejmuje temat wiary. Wcześniej mówiła jedynie o swoim życiu. Teraz mówi o tęsknocie za Mesjaszem.

To jest ważne, aby rozwijać się w tęsknocie. Przechodzić od tych, dotyczących życia doczesnego, do tych, które obejmują życie wieczne. Jezus nie przytłacza jej od razu religijnymi mądrościami, zdaje się na nią, na jej pragnienie, na jej tęsknotę, i mówi z nią w taki sposób, że sama dochodzi do swej tęsknoty za Mesjaszem. Nie mówią od razu o Bogu, ale rozmawiają w taki sposób, że Bóg jest wciąż obecny. I nagle wszystko staje się jasne. Dostrzega ona, że w głębi swego serca zawsze szukała Boga. I teraz, w tej właśnie rozmowie, znalazła Go. Znalazła Boga w rozmowie.

Warto zwrócić uwagę na nasze rozmowy z drugimi. Jaka jest ich treść, do czego one prowadzą? Często poprzestajemy na rzeczach, na sprawach. Mówimy o problemach i obawach, ale nie docieramy do prawdy, do tego, za czym właściwie człowiek tęskni. Jezus i Samarytanka rozmawiają w taki sposób, że stają się sobie coraz bardziej bliscy, serce dotyka serca i jednocześnie oboje dotykają Boga, będącego celem wszelkiego mówienia i tęsknoty. Tajemnicą każdego słowa jest to, że wyraża między innymi Boga. Tajemnicą każdej rozmowy jest to, że dosięga ona Boga i tak osiąga swój cel. Zwykle w rozmowie krążymy wokół siebie i innych, ale nie docieramy do celu. Rozmawiać tak, by nastąpiło spotkanie z sercem własnym i sercem partnera dialogu i byśmy jednocześnie dostrzegli Boga.

Rozmowa Jezusa z Samarytanką pobudza do próbowania nowych możliwości w zakresie dialogu, do prowadzenia rozmowy w taki sposób, by tryskało w nas źródło, byśmy dotykali najgłębszych tęsknot naszych serc i potrafili przeczuć samego Boga, który jest w stanie zaspokoić nasze tęsknoty. Ważne jest zatem, aby mówić o człowieku i z człowiekiem, aby nagle rozpoznał Boga jako prawdziwy cel swojego życia. Niekiedy trzeba będzie uwolnić się od koncentracji na drugim człowieku, w rozmowie, jaką prowadzimy, aby dostrzec w tej relacji wyzwanie do szukania w Bogu najgłębszej podstawy mojego życia. Im bardziej krążymy wokół problemów związanych z relacją, tym mniej wiemy, jak powinniśmy je potraktować. Dopiero po uwolnieniu się od koncentracji i przywiązania i po zadaniu sobie pytania o najgłębszą naszą tęsknotę, znajdujemy sposób postąpienia wspólnie dalej."

pozdr


ps.
Rozmawiać tak, by nastąpiło spotkanie z sercem własnym i sercem partnera dialogu i byśmy jednocześnie dostrzegli Boga.
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 16:51   

Dorota.71 napisał/a:
Jeżeli potrafisz jakoś Nam doradzić, to będę wdzięczna za jakąkolwiek pomoc od każdego, bardzo tego potrzebuje mój mąż.
Widzę jakiego ogromnego zniszczenia dokonało to co zrobiłam i bardzo chcę to naprawić, chcę znowu zobaczyć uśmiech na twarzy mojego męża i radość w jego oczach. Agnieszko, wiem co mu zrobiłam i boli mnie jego cierpienie. Bardzo Go kocham.


ehhh Dorota ja sama szukam sposobu, tez we mnie to siedzi i wyłazi co rusz nieoczekiwanie, ze strachu przed tym bólem nawet nie obejrzałam w tym roku choćby filmu w tv-kazdy ma w sobie jakąs relacje damsko meską i to przywodzi mi na mysl męża i ją, są dni -mimo ze mąż jest teraz cudowny-że myslę jak sie z nim rozstać ale nie mogę bo to byłoby grzechem,z resztą to jest takie uczucie ze chcesz z tym kimś być nawet bardzo a jednoczesnie nie potrafisz, ja bardzo rzadko podnosze ten temat między nami, to i tak nic nie da,stało się i nie cofnę czasu, nie mam wyjścia, nie chce aby mąż cierpiał z tego powodu ze mi źle, ale myśle ze jeśli mam potrzebe wylania tego siebie-tak jak Twój mąz to wtedy nie powinno się tego hamowac słowami w sensie-po co to wspominac, po co rozdrapywac, odetnijmy to gruba kreską itd, jesli ma taką potrzebe niech to z siebie wyrzuca i pyta
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 17:55   

Agnieszko...... piszesz:"Nałóg, Ty tego nie przeżyłes po prostu , nie przeżyleś zdrady i nie walczyłeś z tym w sobie, dlatego piszesz o tym ładnie i zachęcająco ale to nie to"

Owszem,nie przeżywałem zdrady.Ale i kryzysy o róznym natężeniu nie były nam obce.
I ktoś drugiemu za dużo powiedział,coś zrobił.
Piszę o przebaczaniu,o akceptacji konsekwencji.O tym jak to rzutuje na kondycję psycho-fizyczną człowieka.

Wiesz Agnieszko co???? (nie chcę Cię broń Boże urazić) ale tak mi przychodzi do głowy taka myśl:mam wrażenie że Ty śpisz,śnisz i nie akceptujesz tego że coś sie sni Tobie.
Bo jak Twojemu "MNIE" mógł on to zrobić?jak mógł zranić?jak mógł nie wziąc pod uwagę że rani???
Obudż się................ to co zrobił jest faktem. Zrobił Twojemu "MNIE". Przebudzenie jest przykre,bolesne,nieprzyjmne.
Ale to już nie sen.To jawa.Rzeczywistość.Juz nigdy nie będzie tak samo jak było.Bo to juz wczoraj.Historia.Bezpowrotna rzeczywistość.
Masz wybór.............. możesz tkiwić,rozpamiętywać, albo podjąć próbę przebaczenia,bo właśnie jak piszesz :'"mimo ze mąż jest teraz cudowny".
Dzis,tu i teraz.

Agnieszko .......... ja wiem że mnie jest łatwiej pisać.........ale to Ty podejmujesz decyzje.

Pogody Ducha Agnieszko
 
     
Dorota1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-18, 15:20   

Oczywiście Nałogu, że nie obraziło, pomyłki są rzeczą ludzką :-) pozdrawiam
 
     
Dorota.71
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-18, 15:36   

Agnieszko, nawet nie wiesz jak dziwnie się czuje czytając Twoje słowa. To tak jakby pisał je mój mąż... to w Nim siedzi tak głęboko i ciągle wychodzi w najmniej odpowiednim momencie a obrazy jakie posuwa mu wyobraźnia są straszne... Mój mąż ma niesamowitą wyobraźnie a przy tym jest człowiekiem bardzo wrażliwym.... więc sama rozumiesz.. A ja stojąc z boku, czuje się taka bezsilna, bo nie mogę mu pomóc. Chociaż On twierdzi, że gdybym nie ja to już byśmy nie byli razem, że to jaka jestem i jak się zachowuje pomaga mu...
Kolejna rzecz: tv, filmy i wszystko wokół przypomina - prawda?? My dopiero teraz próbujemy coś razem obejrzeć, gdzieś pójść bo doszliśmy do wniosku, że popadamy w paranoje odcinając się od świata, próbujemy znowu "normalnie" żyć, chociaż wiemy że już nic nie będzie tak samo.. i tu znowu Twoje słowa są takie znakome

takie uczucie ze chcesz z tym kimś być nawet bardzo a jednocześnie nie potrafisz,

Targają Nim takie uczucia, wczoraj rano mówił że sobie poradzi a wieczorem że musimy się rozstać, dziś rano już nie był tego pewien... widzisz sama jak jest rozdarty. Z jednej strony chce to pokonać i a z drugiej nie wie jak. Raz zwycięża ból a raz miłość(chociaż ona już też nie jest taka sama...)
Zrobiłam mu straszną krzywdę i to bardzo boli, mimo że jestem tą drugą stroną.
Agnieszko, życzę Ci powodzenia w walce.
Pozdrawiam Cię ciepło.
 
     
marc!n70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-25, 11:51   

Witam.Jestem mezem Doroty,i chcial bym napisac cos od siebie.Nałóg,to ze poswiecasz swoj czas na to zeby pomoc obcym ludziom w i ch problemach,to bardzo dobrze .Chwala Ci za to.Ale tak jak najedzony nigdy nie bedzie w stanie zrozumiec glodnego,tak Ty ,chociaz nie wiem ile bys o tym czytal,nie bedziesz w stanie zrozumiec co czuja ludzie ktorzy znajda sie w takiej jak my(zdradzeni ,zdradzajacy) sytuacji.Czasami piszesz sensownie, innym zas razem Twoj myslotok zapedza Cie tak daleko,ze juz sam pewnie nie wiesz co wlasciwie chciales przekazac.Brzmi to troche jak bełkot psychologa amatora.(bez urazy).Piszesz ze przechodziles rozne kryzysy. My zadnych kryzysow nie przechodzilismy..Wiadomo bywaly problemy , finansowe, zwiazane z praca..samo zycie.Ale zawsze razem sobie z tym radzilismy.Bylismy wzorem rodziny dla wszystkich przyjaciol,dzielilismy sie obowiazkami.Az pewnego dnia nagle, zupelnie przez przypadek dowiedzialem sie ze..wiadomo.To byl cios..Pytania dlaczego??Bez przerwy zadawalem sobie to pytanie..Wyobrazcie sobie jak musi czuc sie facet czuly ,wrazliwy,ale jednoczesnie filar rodziny,ktory dowiaduje sie ze byl kiepski w lozku...Samo ocena spada do zera..Tym bardziej ze zdaje sobie sprawe iz psychika kobiety jest inna niz mezczyzny.Kobieta zeby "to" zrobic nie moze czuc tylko pociagu fizycznego ,ale musi tez zaangazowac sie emocjonalnie.Coz..stalo sie.Trzeba schowac gdzies gleboko meska urazona dume,i starac sie zyc dalej.Nie bede sciemnial.Gdyby nie dzieci to bym odszedl..Ale przeciez sa Nasze dwa okruszki..Moja zona jest naprawde dobra kobieta,(niech nikt nie wazy sie napisac o niej zlego slowa bo bedzie mial ze mna do czynienia ;-) )popelnila blad,ale kto ich nie popelnia.Pewnego dnia,zawalil sie caly moj swiat,ale na tych gruzach bedziemy probowali zbudowac jeszcze lepsza i silniejsza rodzine.Narazie jest ciezko,ale bedzie dobrze.Agnieszka78,Twoje rady i spostrzezenia byly takie celne...Pozdrawiam Wszystkich
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-25, 12:22   

Moja zona jest naprawde dobra kobieta,(niech nikt nie wazy sie napisac o niej zlego slowa bo bedzie mial ze mna do czynienia ;-) )popelnila blad,ale kto ich nie popelnia.Pewnego dnia,zawalil sie caly moj swiat,ale na tych gruzach bedziemy probowali zbudowac jeszcze lepsza i silniejsza rodzine.

Marcinie...jesteś wielki!!!
Zostań z nami....razem łatwiej odbudować ten "zawalony swiat"

Dużo siły, wytrwałości , nieustającej wiary, nadzieji i miłości.
 
     
Dorota.71
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-25, 15:31   

Dziękuję Marcinku.... bardzo Cię kocham i jeszcze raz przepraszam za to co zrobiłam... :-(
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-25, 15:45   

Marcin............ mozesz się ze mną nie zgadzać,możesz twierdzić tak jak napisałeś:"Brzmi to troche jak bełkot psychologa amatora"
Nie jestem psychologiem,nie uzurpuję sobie nim być. Nie wiem do czego odnosiłeś swoje stwierdzenie.
Ale wybór należy do Ciebie.Chcesz się "podrapać ' dodatkowo to Twoja sprawa.
Do Twojej wiadomości............. nie każdy lekarz choruje,musi byc chory czy przejść chorobę by móc leczyć.
Ja dzielę się swoim doświadczeniem.......... a Tobie nie musi to odpowiadać.
A swoją drogą to fajnie że tu jesteś.Sądzę że pomoże Ci to "oswoić" ból,przeżyć go i zaakceptowaą,by wybaczyć........ja nie piszę o zapomnieniu ,o amnezji........ pisze o przebaczeniu.
Pogody Ducha Marcin :-)
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-25, 20:19   

Doroto i Marcinie, jesteście na dobrej drodze. Życzę Wam z całego serca dużo, dużo miłości i szczęścia.
Marcinie, ja pomimo, ze kilka lat temu być może zostałam zdradzona fizycznie, byc może nie . Tego sie nie dowiem, ale została odkryta przyjaźn mojego męża z moją "przyjaciółką", więc zdrada emocjonlana - chyba tak. Bolało okropnie, ale, ze kocham męża i bardzo zależało mi na małżeństwie, to wybaczyłam, nie rozdrapywałam, zaufałam. Dziś zatoczyliśmy koło i mamy poważny kryzys, mąż podjął decyzję o rozstaniu, ponoć nie ma nikogo, ale tego nie wiem. I wiesz jestem tutaj i walczę. Marcinie dajcie sobie szanse. Nie przekreślaj, nie rozdrapuj przynajmniej spróbuj, ja też tak chciałam, chciałam wszystko wiedzieć, a z perspektywy czasu mysle, ze może to i lepiej.
Doroto - masz wspaniałego męża. Nigdy swojego męża nie zdradziłam, on o tym wie, wie, że jestem mu wierna, ze kocham szczerze, a mimo to czegoś szuka, coś mu nie pasuje, moze kogoś ma, więc widzisz jaki masz skarb w domu.
Jeszcze raz życze Wam w życiu wiele radości i szczęścia. Dobrz, ze jesteście tu razem. Dobrze, ze wogóle jestecie razem i pomimo, ze czeka was ciężka praca, to dacie radę . Prosze nie straćcie tego , nie zaprzepaście siebie.
 
     
Elena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-26, 01:02   

Marcin...wierz mi ..zdradę,jeśli się kocha..mozna schowac glęboko w "szare komórki",w te ich części ,których sie nie "używa".Ważne,by przebaczyć..a w Waszym przypadku to widac,że macie tę szansę..proszę,nie zmarnujcie jej jakimiś "głupimi "uprzedzeniami ,że zdrada,"kasuje małżeństwo",nigdy go nie skasuje,NIGDY...możecie być tylko bardziej szczęśliwi..ile ja bym dała,by mój mąz..tak,jak Ty ,odezwal sie ,dał swoje świadectwo,na tym forum...
życzę Wam dużo blogosławieństwa BOŻEGO :-)
iii...zwykłego,ludzkiego powodzenia
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-26, 08:25   

Doroto, Marcinie... długa droga przed Wami, ale wierzę, że dacie radę...
powodzenia :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8