Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy mnie przyjmiecie i nie potępicie???
Autor Wiadomość
Dorota.71
[Usunięty]

  Wysłany: 2008-09-12, 14:58   Czy mnie przyjmiecie i nie potępicie???

Witajcie,
Pisze do Was z ogromnym strachem.
Nie wiem czy dobrze robię ale kiedy znalazłam Wasze forum, to poczułam że znalazłam miejsce w którym mogę znaleźć ukojenie. Może niektórzy z Was pomyślą że to żart, już pisze dlaczego.
Jestem tą "drugą" stroną, czyli tą która zdradziła.
Bardzo cierpię, bo zrozumiałam jak źle postąpiłam, jak skrzywdziłam mojego męża..
Proszę, powiedzcie mi, czy mogę do Was dołączyć i poszukać pomocy jak sobie poradzić z poczuciem winy, grzechy i jeszcze wiele innych uczuć jakie mnie nie opuszczają?
Proszę nie potępiajcie mnie.
 
     
kinga2kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-12, 15:18   

Witaj,
moje małżeństwo jest w kryzysie ponieważ mąż odszedł do innej i usiłuje się ze mną rozwieść. Jeszcze walczę , ale nie wiem co będzie. I wiesz co? Pan Jezus dał mi tę łaskę, aby nie złożeczyć tej drugiej choć wiedziała, że mąż jest żonaty. Gorzej było z moim mężem, ale to też się szybko prostuje. :shock: JA CIEBIE NIE POTEPIAM. :shock: Powierz swoje życie Świętej Panience. Ofiaruj Jej siebie i męża. Znajdzie Ci rozwiązania i ludzi,którzy wam pomogą. Ja tak zrobiłam i czekam. Ufam Jej i obserwuję jak uczy mnie zaufać Bogu. Innej drogi nie ma. :lol:
 
     
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-12, 17:01   

Myślę, że nikt Cię tutaj nie potępi. Nie jesteś tutaj jedyną "drugą" stroną. Sama piszesz, iż zrozumiałaś jak źle postąpiłaś. Wydaje mi się, że to jest najwazniejsze. Poczytaj posty znajdujace się na tym forum, odnajdziesz w nich takie które "zadziwiajaco" będa odpowiadały temu w jakiej jesteś sytuacji, możliwe że znajdziesz w nich odpowiedzi na niektóre nurtujące Cię pytania. Siłą tego forum są ludzie, dla których (pomimo błędów, pomimo bólu i cierpienia jakiego zaznali) słowa przysięgi małżeńskiej są czymś szczególnym.

Jeżli tego nie uczyniłaś to zacznij od szczerej spowiedzi, częstej modlitwy... zbliż się czy też powróć do Boga, bo tak na prawde to ON przynosi prawdziwe ukojenie.

Dorota.71 napisał/a:
Proszę, powiedzcie mi, czy mogę do Was dołączyć i poszukać pomocy

Już z nami jesteś i jak tylko będziesz chciała znajdziesz pomoc.
 
     
niebieska
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-13, 11:15   

Witaj

Nie jestes tu Sama, uwierz, nikt cie nie potepi tylko pomoze. Ja jestem w podobnej sytuacji. Tylko uwierz w siebie i nie doprowadz sie do takiego stanu jak ja, prosze.
Zapomnij... i dawaj milosc innym, kochaj ich a zwlaszcza swoja rodzine.
pozdrawiam
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-13, 13:46   

Doroto, juz tu jesteś ! Juz jestes z nami ! To co czujesz....to dobra doroga do uleczenia. Niech Bog Ci przebaczy, niech mąż i Ty sama sobie . Krocz z nami drogą do Boga, przy Bogu....On Cię wesprze, uleczy.
Jesteśmy tylko slabymi ludźmi...nasze drogi sa kręte.....ale niech Pan nam je prostuje. Oddaj się Bogu Doroto i bądź spokojna !! EL.
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-13, 21:20   

doroto kazdy moze pobładzic w zyciu... kazdy... jednakze wazne aby chciec naprawic swoje błdy... takie osoby jak Ty sa swiatełkiem dla innych by uwierzyc, ze nawet osoba, ktora zdradziła moze tego załowac i chciec to naprawic... dropga bardzo trudna ale mozliwa, probuj i nie zniechecaje sie... najwazniejsze ze chcesz!!!!
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-13, 22:40   

Najistotniejsze jest właśnie to, że nie idziesz w zaparte sama przed sobą, że nic się nie stało. Ważne żeby umieć zrobić sobie rachunek sumienia i przyznac się do błedu.
Zrób wszystko, żeby Twoje małżeństwo, Twoja Rodzina była szczęśliwa.
Nie jestesmy tu od wydawania sądów, od tego jest Najwyższy.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-15, 07:16   

Dorota1...potępiał Cię nie będę............ sam jestem popapraniec.Ale proces zdrowienia nie może byc powierzchowny,nie można "przyklepać" tego co zmalowałaś.Do wybaczenia sobie,do dojrzałości do zadośćuczynienia potrzebny jest solidny rachunek sumienia.Ale nie taki tylko to co złe,grzeszne........... taki co to pokarze cała Ciebie....Twoje słabości,skłonności,wynaturzone instynkty,ale i mocne strony,zalety,te jasna strone Doroty.Taki rachunek sumienia,a raczej obrachunek moralny.Solidnie robiony pokarzę Ci jaka jesteś ,co mas do poprawienia,a co musisz tylko szlifować.
Są pomoce do obrachunku moralnego............ ale to nie jest praca na jeden raz,to proces.Madrzy ludzie dokonuja obrachunku codziennie wieczorem......... Ty tez możesz.Co zrobiłas dobrego,co złego,za co siebie możesz pochwalić a co nalezy poprawić,kogoś skrzywdziła z premedytacją ,a kogo mimo woli............ to bardzo pomaga żyć na codzień.
Pogody Ducha
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-15, 11:06   

nałóg napisał/a:
Do wybaczenia sobie,do dojrzałości do zadośćuczynienia potrzebny jest solidny rachunek sumienia.Ale nie taki tylko to co złe,grzeszne........... taki co to pokarze cała Ciebie....Twoje słabości,skłonności,wynaturzone instynkty,ale i mocne strony,zalety,te jasna strone Doroty.Taki

Zgadza się.
Na spowiedzi można mówić swoje zwalczenie jakiegoś grzechu.
A nawet trzeba dodać - z czym aktualnie wygrywam,
jaką słabość przezwyciężam.

Po to, aby dalej nad sobą pracować.
Nie da się wszystko naraz.
Tylko krok po kroku.

pozdrowienia
 
     
Dorota.71
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-16, 12:27   

Witam Wszystkich,
Na początku chcę Wam bardzo gorąco podziękować, za to że mnie przygarnęliście, za rady.
Nie opisałam swojej historii bo nie mogę, po prostu jest mi wstyd. Najważniejsze, że zrozumiałam. Chociaż powiem szczerze, że nie od razu. Nasza walka o uratowanie małżeństwa trwa już(dopiero!) 7 miesięcy. Jest bardzo ciężko. Ponieważ mój mąż nie może sobie z tym poradzić, bardzo cierpi, że osoba, którą kochał ponad życie zrobiła mu coś takiego... to boli! Jego oczy zgasły, nie uśmiecha się, ciągle o tym myśli, zadręcza się. Zaczął pić, pali takie ilości papierosów że jestem przerażona. Zachowuję się i mówi takie rzeczy których nigdy nie robił. Ale ja wiem, że w środku nadal jest tym samym człowiekiem, tylko zranionym. Wiele razy już rezygnował z walki, mówił że nie da rady, że musimy się rozstać, że chce sobie ułożyć życie na nowo z kimś innym... A potem znowu zaczynał walkę... i tak jest cały czas, Bóg Nas ciągle wspiera a ja wspieram męża modlitwą. Byłam już u Spowiedzi Św. i nie było to proste bo grzeszy się łatwo... Macie rację że trzeba wciąż pracować nad sobą, bo :evil: tak łatwo nie odpuści. Wiem, że Bóg czuwa nad Nami. Pamiętam jak pierwszy raz "usłyszałam" głos że muszę wierzyć, nie kalkulować, chociaż jest tyle rzeczy, które wskazują że się nie uda... Tłumaczę to sobie tak: Bóg może wszystko, dlatego proszę o łaskę Miłosierdzia dla mojego małżeństwa i innych którzy tego potrzebują.
Przepraszam za nieskładne pisanie ale jest tyle rzeczy o których chciałabym napisać...
Jeszcze raz dziękuję za ciepłe słowa od Was, pozdrawiam serdecznie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-16, 15:54   

Dorota 71....... czytam Twój post w którym napisałaś:"Nie opisałam swojej historii bo nie mogę, po prostu jest mi wstyd"
Może podzielę sie z Tobą swoimi doświadczeniami.....jak pozwolisz.
Wiesz ......piszesz o wstydzie.Jest to stan emocjonalny powodujący pogłębianie negatywnych skutków własnych poczynań .To czego się wstydzisz jest ukryte,a jak ukryte to siłą rzeczy wykonujesz sporapracę,wysiłek aby to utrzymac w tajemnicy.Zapewne powoduje to brnięcie w zakłamywanie nawet siebie.I kółko się zamyka."kusy" ma pożywkę,podtrzymuje Cię w przeświadczeniu że to co zrobiłas jest tak ohydne,tak żłe,tak okropne że nawet obcy Ci ludzie napię tnują Cię,potępią,spluną z obrzydzeniem.
Masz takie odczucia?????
Jak masz no to jesteś nadal w łapach "kusego".
To nie chodzi o to ,że Ty masz stanąc na rogu ulic i głosić swoje przewiny,nie,nie o to chodzi.Czy może abyś ze szczegółami opowiadała np.męzowi chronologię swojej zdrady.To -wg mnie-nawet nie wskazane.Bo to jeszcze bardziej by raniło.Nie można dokonywać oczyszczenia swojego sumienia dokładając cierpienia temu co i tak został skrzywdzony.
Chodzi o to ,że raz opowiedziane drugiemu człowiekowi,-choć nie koniecznie z którym wiażą Cię stany emocjonalne-oczywiście nawet anonimowo,na forum,(mimo że to jest wyznanie publiczne) pozwoli Ci wyrwać sie z zaklętego kregu wstydu,a tym samym z łap 'kusego". Wyznaj Bogu,sobie i drugiemu człowiekowi istotę swoich błędów.Po co zrobiłaś to co zrobiłaś.PO CO......nie Dlaczego a PO CO...............................
To nie znaczy że masz zapomnieć,wyprzeć z pamięci,że wyznanie i koniec.Po wyznaniu jest czas ,czy właśnie dopiero rozpoczyna sie czas pracy nad sobą,nad zadośćuczynieniem.
Nie daj sie trzymac w szachu wstydu.
To co zakryte straszy,ma wielkie oczy i przygnębia.
Pogody Ducha
 
     
Dorota.71
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 13:34   

Nałóg... Twoje słowa kazały mi pomyśleć inaczej o tym co czuję:
"kusy" ma pożywkę,podtrzymuje Cię w przeświadczeniu że to co zrobiłas jest tak ohydne,tak żłe,tak okropne że nawet obcy Ci ludzie napię tnują Cię,potępią,spluną z obrzydzeniem.
Masz takie odczucia?????
Dokładnie tak się czuję!! Nie mogę ludziom patrzeć w oczy... nie mówiąc już o moich rodzicach! Chociaż oni już wiedzą, mama wiedziała pierwsza i to nie ode mnie ale od mojego męża, najgorzej było z tatą... który powiedział że nigdy by się tego po mnie nie spodziewał. Uważał mnie za ideał, tak samo mój mąż a ja ich wszystkich zawiodłam, to okropne uczucie. Mąż chciał o tym powiedzieć wszystkim, żeby zobaczyli jaka jestem naprawdę. Nie potrafi zrozumieć jak mogłam to zrobić!!! Czy to pomogło Ci zrozumieć dlaczego tak się czuję?? Tylko wiesz co, nie sądziłam że to robota "kusego" - jeśli tak to ma mnie!!! i na prawdę nie wiem jak mu uciec! Ale nad tym zacznę teraz pracować, tylko nie wiem jak, pomóżcie mi..
Natomiast zdziwiło mnie to co piszesz dalej. Jesteś mężczyzną! A reakcja mężczyzn na zdradę jest zupełnie inne niż kobiet. Boli tak samo ale boli co innego. Pisałeś żebym nie mówiła mężowi o szczegółach bo to go tylko dodatkowo zrani... ja o tym wiem doskonale! Tylko że to on chciał poznać szczegóły, dosłownie wszystko! Ja nigdy nie chciałam o tym mówić, to było dla mnie bardzo trudne. Ale on wciąż pyta i przez to ani on ani ja nie możemy sobie z tym poradzić... on ciągle drąży w temacie. Jesteśmy już u kresu sił, naprawdę! Mnie trzyma wiara i modlitwa ale mój mąż jest coraz słabszy, nie wiem co będzie dalej. Znowu się rozpisałam, może następnym razem spróbuję napisać o tym co się wydarzyło... Pozdrawiam.
 
     
Dorota1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 13:44   

nałóg napisał/a:
Dorota1...potępiał Cię nie będę............ sam jestem popapraniec

Dorota1 i Dorota.71 to dwie różne osoby :-) chciałam sprostować,pozdrawiam
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 13:47   

Dorota.71 napisał/a:
Ale on wciąż pyta i przez to ani on ani ja nie możemy sobie z tym poradzić... on ciągle drąży w temacie. .


a jak trzeba sobie z tym radzić?
nie drążyć w temacie?
nie pytać zapomnieć nie rozmawiać ?

no drąży bo sobie nie radzi, szuka sposobu aby to przełknąć zrozumieć
naturalne acz okrutne konsekwencje zdrady są takie,że jeden ma poczucie winy i wstydu drugi jest pokaleczony i nie tłumaczmy tego wszystkiego "kusym", to są normalne odczucia po takim koszmarze
 
     
Dorota.71
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 14:46   

Agnieszko, ja wiem doskonale jak zraniony jest mój mąż i dlaczego pyta. Wiem że szuka sposobu aby to zrozumieć, tylko zrozum że w ten sposób wciąż "odświeża" i rozdrapuje ranę.
Bardzo go kocham i po prostu boję się o Niego, chce mu jakoś pomóc a wiem że ciągłe wracanie do "tego" nie pomaga.
Absolutnie nie uważam że trzeba zapomnieć i nie rozmawiać!!! Tak się nie da, a z resztą my spędziliśmy mnóstwo godzin na rozmowach i wciąż rozmawiamy. Rozmowa jest dobra, kiedy coś buduje i wyjaśnia a nie zawsze tak się uda. Kiedy dochodzi złość i alkohol to wtedy odnosi odwrotny skutek. Jeżeli potrafisz jakoś Nam doradzić, to będę wdzięczna za jakąkolwiek pomoc od każdego, bardzo tego potrzebuje mój mąż.
Widzę jakiego ogromnego zniszczenia dokonało to co zrobiłam i bardzo chcę to naprawić, chcę znowu zobaczyć uśmiech na twarzy mojego męża i radość w jego oczach. Agnieszko, wiem co mu zrobiłam i boli mnie jego cierpienie. Bardzo Go kocham.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8