Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
szkoda,że tak pózno do Was dotarłam :(
Autor Wiadomość
Elena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-15, 23:08   szkoda,że tak pózno do Was dotarłam :(

Witam wszystkich,którzy cierpią nad swoim zmarnowanym przez zdrade ...życiem...w moim przypadku jest to również rozwód...niestety....gdybym wcześniej do Was dotarła...może by sie to nie stało....ale..o dziwo ,przed rozwodem nie mogliśmy sie w niczym dogadac,po rozwodzie.....BOG nas cięzko doświadczyl (i to w ciągu 2 dni) mąz miał ciężki wypadek ,cudem przeżył..i od tego czasu coś sie w nas zmienilo,a ja sobie uświadomilam...(chyba zawsze to czułam)że ja go po prostu nadal kocham(to nie ja odeszlam ,to on odszedł do kochanki) ale...On po raz pierwszy odważył sie powiedziec,że gdyby dziś wiedzial to ,co wie,to nigdy by od nas nie odszedł(było to 3 lata temu) wydaje mi sie ,ze próbujemy coś ratowac..ale...po kilku latach jest to bardzo cięzko,on wie,ze zle zrobił,a ja?...Ja po prostu próbowalam kogoś poznac,by nie byc tak samotną i zrozpaczoną,ale zdalam sobie sprawe...że kazdy inny facet niż mąż ...zawsze będzie dla mnie po prostu obcy......że nigdy nic nas nie będzie łączyło...np to ,co najwazniejsze ...dzieci....ale znów ,jak podążyć ku drodze,którą wspiera święty sakrament małżeństwa?.....Jak zapomniec,przebaczyc........a przede wszystkim...mam wrażenie,że oboje nie wiemy ,co zrobić....by tak naprawde sobie powiedziec,czego naprawde chcemy,mam wrażenie ,ze silne emocje(podobne do tych ,jak 3 lata temu) nie pozwalają nam po prostu sie przyznac ,ze mimo wszystko ,mimo rozwodu.....najlepiej było by ,gdybyśmy byli razem....ale...powiedzcie ,jak to zrobić,jak wykonac ten pierwszy krok.....mam wrażenie ,ze powinniśmy sobie wszystko poukładac w nowych związkach(tzn mąz,nadal mieszka z konkubiną) mam jednak wrazenie ,ze już nie chce tak życ.....tylko ...przecież nie możemy tak ni stąd ni zowąd...wrócic.....po prostu nie umiemy tego zrobic....NIE UMIEMY....poza tym ...ja sie boję,że znów bym przechodziła przez ten koszmar odejscia do innej kobiety...taki PAT....może ktoś miał podobne przejścia,może pomoże mi znależć odpowiedz .......
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-16, 07:01   

Alu droga...nigdy nie jest za późno,i bardzo się cieszę,że tu do nas trafiłaś..
Tu będąc z nami otrzymasz pomoc,inni zapewne wskażą dobrą drogę....
Ja po przeczytaniu Twojego postu poczułam ulgę....tak w pozytywnym kierunku.
Wiem,że Ci ciężko,rozumiem Cię doskonale,bo mąż ode mnie też odszedł trzy lata temu....,ja tu trafiłam już dawno i ja walczę o to małżeństwo,między innymi nie zgadzając się na rozwód,ale poza tym sytuację mamy podobną(chodzi o czas odejścia)......
Widzisz ten pierwszy krok już zrobiłaś,bo zdałaś sobie sprawę z tego,że sakrament małżeństwa jest rzeczą najważniejszą,bo co bóg złączy,człowiek niech nie rozdziela....
Pytasz,jak zapomnieć.....tego,takiej krzywy się nie zapomina,ale idzie wybaczyć,z pomocą bożą da się WYBACZYĆ.
Wszystko powoli,bez pośpiechu,dużo cierpliwości Ci życzę.....na początek rozmowy z mężem,trzeba dużo rozmawiać,aby dojść do porozumienia....
Wiesz pomimo twego bólu,cieszę się,że dałaś nam takie świadectwo...jakoś umocniło mnie to na duchu,gdy Cię przeczytałam.....będziemy tutaj z Tobą.
Pozdrawiam. :-)
 
     
Elena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-16, 09:53   

Dzięki Weroniko za odpowiedz,i zainteresowanie sie moim problemem ,widzę ,ze troszkę podobnie nam sie to życie ułożyło,,tylko ,ze ten rozwód....może niepotrzebny,a może był nam potrzebny ,by coś zrozumiec?..przed nim w ogole nie dało sie z mężem rozmawiac,kazda taka dyskusja konczyla sie kłótnią ,inicjowaną z jego strony,nie bylo mowy o porozumieniu,.w krótkim czasie po rozwodzie (mam wrażenie ,ze mimo wszystko oboje ciężko go przezylismy) ,po ciężkim wypadku mąż byl w śmierci klinicznej,widzialam ,jak "odchodzi",musialam go zobaczyc .....i to byl dla mnie szok......to nas odmienilo ,on prosil o wybaczenie ..a ja?No cóż..odpowiedzialam na nie pozytywnie.rozmawialiśmy,i wspólnie doszliśmy do wniosku ,że to ,co nas spotkalo po rozwodzie nie jest przypadkiem ,to BÓG jakoś chyba nam chce coś powiedziec,,może to ,że ma wobec nas inne plany ,niż oddzielne życie?tego dzis nie wiem ,ale jakoś to czuję.A z drugiej strony......ja 3 lata temu przebaczylam zdradę ,walczylam jeszcze rok o to małżeństwo i sie nie udalo ,odszedł do innej kobiety i od tego czasu tam mieszka,mówi,ze musi sobie wszystko przemyślec,,ale powiedzial ,ze kwestia jego odejscia od niej ,jest tylko sprawą czasu.A ja sie zastanawiam ,czy ten czas mu dac,czy już teraz nie zaproponowac mu powrotu..,dopóki jest w takim postanowieniu ?A z drugiej strony ,mam wrażenie ,ze na to jeszcze za wcześnie ....może on powinien mieć czas na przeanalizowanie sobie tego ?A jeszcze jest cos....zauwazylam ,ze on bardzo sie zmienil ,to już nie ten sam czlowiek ,z którym bylam wiele lat,tamta kobieta przez te lata jakoś go też "ukształtowala"..ale mimo wszystko to już praca nad nami samymi wtedy ,gdy Bóg zechce znów nas połączyc,jeśli nie......to trudno ,znów będę sie musiała pogodzic z jego wolą(a jest to ciężki krzyz,dużo cierpienia i łez)teraz potrzebuję rad,jak cierpliwie i jakoś małymi kroczkami zmierzac do celu ,jakim dla mnie jest .ponowne,wspólne życie.Narazie rozmawiamy ,niewiele ,bo on nie mieszka z nami ,ale jest ta nić porozumienia ,która mam nadzieję zaprowadzi nas do tzw "kłębka"tylko ,jak do tego mądrze doprowadzic?będę wdzięczna za każda radę,szczególnie tych ,którzy byli w podobnej sytuacji,którym sie udało...
pozdrawiam serdecznie
 
     
Jurek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-16, 23:25   

Witaj Alu na SYCHAR!!!
W tym co piszesz tyle jest pytan... A na naszej stronie glownej tyle jest odpowiedzi!!! Bedziemy Cie wspierac modlitwa i zapraszamy do wspolnej modlitwy! A Twoje watpliwosci w sposob najPRAWDziwszy rozwiarze BOG jesli pozwolisz MU mowic do Twojego serca! Ta strona glowna to naprawde kopalnia wiedzy i tyle tam dobrych i kompetentnych rad ze sama wybierz co sluchac i czytac...Polecam serdecznie taka DROGE! Najpierw formacja i informacja... potem rozmowa! Pozdrawiam!
 
     
Nusia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-17, 11:00   

Nie wiem ile masz lat - ja 44. Muszę powiedzieć, że im człowiek starszy tym robi się bardziej wyrozumiały na błędy innych, łagodniejemy bo w życiu nie wszystko jest czarne lub białe. Warto walczyć i warto przede wszystkim wybaczać. Nie bój się - Bóg kieruje naszymi ścieżkami i może właśnie tak miało być, że znów będziecie razem i lepsi, bogatsi w doświadczenia. Ja też przeżywałam kryzys i on mnie zmienił, myślę że na lepsze.
 
     
Elena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-18, 00:37   

Jurek napisał/a:
Witaj Alu na SYCHAR!!!
W tym co piszesz tyle jest pytan... A na naszej stronie glownej tyle jest odpowiedzi!!! Bedziemy Cie wspierac modlitwa i zapraszamy do wspolnej modlitwy! A Twoje watpliwosci w sposob najPRAWDziwszy rozwiarze BOG jesli pozwolisz MU mowic do Twojego serca! Ta strona glowna to naprawde kopalnia wiedzy i tyle tam dobrych i kompetentnych rad ze sama wybierz co sluchac i czytac...Polecam serdecznie taka DROGE! Najpierw formacja i informacja... potem rozmowa! Pozdrawiam!

Wiem Jurku ,że jest wiele odpowiedzi na tym forum na moje wątpliwości ,tylko ,widzisz...ja dotychczas trafialam na forum,które m ówilo ,że .....nie można wybaczyć zdrady ,bo to sie powtarza(tak jest w wypadku mojego męża) i ze należy przeciąc taki "chory " związek...ja dziś sądzę inaczej...On zawsze będzie moim mężem ,bo połączyL nas Swiety sakrament..tylko wiesz,że kazdy przypadek jest inny ,a mi jest potrzebna rozmowa.....nie tylkop czytanie tego ....bardzo pożytecznego forum...po prostu ..wydaje mi sie ,ze to jedyne forum ,które pomaga...POMAGA....rozumiesz?...zrozumieć błędy ,które doprowadziły mnie tam ,gdzie dziś jestem...Nas doprowadziły...niestety..w moim przypadku nie jest to takie proste...będę walczyła o ten związek(związek przed Bogiem) ale...to nie tylko w tym moja wola......jest jeszce druga strona....codziennie sie modlę o mojego męża,by...zrozumial swój błąd..ale...jeśli Bóg ma inne plany wobec nas....to sam wiesz,że ...jestem bezsilna wobec Jego wyroków...
pozdrawiam

[ Dodano: 2008-08-18, 01:57 ]
Nusia napisał/a:
Nie wiem ile masz lat - ja 44. Muszę powiedzieć, że im człowiek starszy tym robi się bardziej wyrozumiały na błędy innych, łagodniejemy bo w życiu nie wszystko jest czarne lub białe. Warto walczyć i warto przede wszystkim wybaczać. Nie bój się - Bóg kieruje naszymi ścieżkami i może właśnie tak miało być, że znów będziecie razem i lepsi, bogatsi w doświadczenia. Ja też przeżywałam kryzys i on mnie zmienił, myślę że na lepsze.

dzięki Nusia za odp.kazda dla mnie jest teraz na wagę złota....bo ,jestem kompletnie "zawikłana " w tym wszystkim...jestem troszkę starsza niż Ty.....ale może dlatego ,tak bardzo dla mnie sie liczy związekz kimś,komu ślubowalam 25 lat temu..mimo tego ,że najbliższy mi człowiek ,sprawił mi piekło na ziemi...ale...jeśli czytasz mój post ,wiesz ,co spowodowalo ,że ..zrozumialam ,że Ktoś ma dla mnie takie ,a nie inne plany,mnie tylko pozostaje sie podporządkowac jego woli...i tak właśnie robie,ale ,wierz mi to ciężki krzyż...ale na pewno sie dostosuję do Tego ,który kieruje naszym życiem...i może ..mimo bólu ,spróbuję zrozumiec,dlaczego muszę dzwigac ten krzyż...może dlatego ,by zrozumiec......masz rację....może za jakiś czas napiszę Wam ,że dzięki temu forum i Waszym wskazówkom pokonalam szatana w Nas, może ...znów sie nam uda?..to moje marzenie....czy sie spełni ,to wie tylko BÓG...ale..tylko ON zna plany ,które ma w stosunku dla nas...ja dziś ,dzięki modlitwie,postaram sie wszystko zrozumiec..ale.....to jest takie trudne:(
pozdrawiam miło i proszę o modlitwe...za nas....tak i ja od czasu ,jak was poznałam ,modlę sie za wszystkich anonimowych użytkowników tego fantastycznego Forum
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-18, 06:31   

Ala wlkp napisał/a:
codziennie sie modlę o mojego męża,by...zrozumial swój błąd..ale...jeśli Bóg ma inne plany wobec nas....to sam wiesz,że ...jestem bezsilna wobec Jego wyroków...

Witaj Alu.

Myślę sobie, że planem Pana Boga dla Was jest wspólne życie w małżeństwie, skoro pobłogosławił Wam sakramentem. I cóż milsze może Mu być, niż pogodzenie się małżonków, choćby po wielu latach rozłąki?
Odnosisz wrażenie, dla męża to jeszcze za wcześnie, aby zrozumiał. Może i tak, ale nie można męża zostawić samego teraz, skoro już udało się nawiązać jakiś kontakt, utrzymuj to, choćby przez sms "miłego dnia", co jakiś czas. Ktoś z Was musi zrobić ten pierwszy krok, skoro Ty już wiesz, że jest nadzieja, a mąż cokolwiek sobie przemyślał przez te lata, do Ciebie należy pierwszy ruch. Skoro jakaś nić porozumienia się nawiązała, pociągnij za tę nitkę.
Miłego dnia.
 
     
ekola
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-18, 09:47   

"...ja dotychczas trafialam na forum,które m ówilo ,że .....nie można wybaczyć zdrady ,bo to sie powtarza(tak jest w wypadku mojego męża) i ze należy przeciąc taki "chory " związek..."

Alu, ja też kiedyś myślałam że nie będę w stanie wybaczyć zdrady. Że jeśli mój mąż tak się zachowa - czytaj: wzgardzi mną, taka wspaniałą i jedyną - to koniec!!!
Tylko że kiedy doszło do tej sytuacji, po pierwsze straszliwe chciałam go zatrzymać, wyjasnić, przyciągnąć, a po drugie myślałam, że zrobię wszystko żeby tylko wrócił...
I co? Wrócił, tylko że dalej nie jest to takie proste. Mnóstwo jest we mnie żalu, wspomnień, które ranią, słów, które gdzieś tam, w najdziwniejszych chwilach wracają i nie pozwalają naprawiać...
Tylko że teraz wiem, że można... Można wybaczyć, można spróbować... Dla mnie najważniejsze było uświadomienie sobie, ze mój mąż nie jest ideałem, tylko człowiekiem z krwi i kości, który może popełnić błąd. I że ja też nie jestem tak wspaniała jak mi się wydawało. Czeka nas teraz ciężka praca...

A propos forum... Miewałam różne chwile... Były i takie (w naprawdę czarnym okresie), że myślałam sobie: ludzie tu są wspaniali - doświadczeni przez los, ciepli, pomocni, tylko... jacyś tacy nieżyciowi. Kochać mimo wszystko??? Walczyć, ale nie bronią tylko modlitwą??? Nie wypinać się na drania, który wszystko zniszczył??? Czy to przypadkiem nie gupota?...
Nie! Teraz już wiem, to nie głupota. Tylko wymaga to ode mnie cierpliwości, czasu i... ciągłej obecności Pana Boga. Bo bez niego - nic nie idzie.

Powodzenia Alu. Chciałabym żeby Wam wyszło...
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-19, 18:16   

Alu... rozwod to tylko papier... nalezycie dlalej do siebie, zawalcz o to... ja dałabym wszystko by moc odzyskac meza, nie wazne to co zrobil, wazne ze chcecie to naprawic, wazne ze zblizylsicie sie do siebie, skorzystaj z szansy jaka dostałas...powodzenia i odwagi, nie bedzie łatwo, ale istra nadzei sie pojawiła , rozpal ją....
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-20, 14:29   

Alu nie patrz na statystyki ,cos ma mozliwośc sie powtarzać ale nie musi życie jest życiem
jesteś teraz przed nową bramą,jak kiedyś na początku waszej drogi po jakiej zdecydowaliście się być razem wróć do korzeni,kieruj się sercem ,zreperuj wszystkie błędy jakie zaistniały ,znajdz pytanie i odpowiedz czemu to zrobił ..pamiętaj zawsze jest przyczyna....trzeba ją odszukać skoro kochasz nie odpychaj daj szansę ,ustal wasze wspólne warunki,granice ,potrzeby a może być wspanialej,ważne byście razem tego chcieli
widzisz miłośc przychodzi i odchodzi ale gdy tkli się iskra jest zawsze możliwa.Widzisz Alu
kryzys jaki się tworzy w związkach jest z winy dwóch osób i trzeba to zrozumiec ,naprawiać głównie siebie....poczucia ofiara..sprawca muszą się zatrzec bez tego nie ma szns na nic.....to przykre co napisze i pewnie większość Pań zle to oceni ale właśnie kobiety sa bardziej pamiętliwe,bardziej noszą rany blizny w sercu..trzeba wielkiej mądrości
by z tym zawalczyć raz na całe życie....i wazne jest pytanie czy chcę budować od nowa...ale bez wewnętrznego ale ..je trzeba odrzucić....jak nie odrzucimy będzie powracac latami...w takim wiecznym poczuciu strachu nic dobrego nie zbudujemy..stoisz przed ważnym zadaniem ,wzbogacona odczuciami pokieruj tym lepiej....nic nie dzieje się bez obecności Boga ...daje wam szansę nie zmarnujcie jej
 
     
Elena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-21, 09:35   

Dzięki wszystkim za rady ,na pewno z nich skorzystam w sprzyjającym momencie,wazne są dla mnie teraz te rozmowy..one umacniaja mnie w przekonaniu ,ze w jedności siła(oczywiście pierwsza jest modliwa)Piszesz Norbert,że kobiety są bardziej pamiętliwe..może...ale chyba nie w moim przypadku,to nie jest pierwsza zdrada mojego męża,w czasie związku zdarzało sie to wiele razy ,zawsze wybaczalam ,a nawet te złe wspomnienia potrafilam jakoś głęboko "schowac" w szarych komórkach ,tylko po to ,by ratowac to małżeństwo .teraz tylko sie nie udało ,bo on po prostu wyprowadzil sie z domu ..i żyje tak 3 lata,ale...te nasze traumatyczne przeżycia po rozwodzie(a właściwie wskazówki od Boga ,tak myśle) spowodowały ,ze zaczęliśmy rozmawiac,gdyby nie wyjątkowa sytuacja ,jaka sie zdarzyła,myślę ,ze nie było nawet 1% szansy na nasze porozumienie,po prostu on nie chcial ,a ja czulam sie takaaa zraniona.Jednak ,już po rozwodzie ,kiedy potrzebowal pomocy ,mimo ,ze bardzo to jeszcze przeżywalam ,bez zastanowienia tej pomocy mu udzieliłam....to był impuls,,ale....znów tu widzę rękę Boga i nadzieję,że moje modlitwy zostaną wysłuchane.Mąż codziennie dzwoni do mnie (nie mieszka z nami)i np wczoraj zaczął mówić o tym ,że przecież jemu sie coś nalezy z wspólnego majątku ..odpowiedzialam mu.."męży kościelny,ależ przeciez tutaj nadal jest Twój dom ,a ja wierzę w to ,że kiedyś tutaj wrócisz,dlaczego chcesz jakiegoś tam podziału?"A gdy powiedzial ,ze jestesmy po rozwodzie .....powiedzialam,że rozwod i slub cywilny jest taki prosty do załatwienia,a sakrament w kościele nigdy nas nie rozdzieli.a poza tym ,że z nową partnerką/em...nigdy nie łączą te szczególne uczucia,jakie łączą małżeństwa sakramentalne....nie wiem ,ile do niego z tego dotarło...ale...żarliwie sie modlę za niego i za nas,o siłę dla moich planów względem nas.Gdy córka zobaczyła moja rozpacz w dzien po rozwodzie,powiedziała do mnie"mamuś nie martw sie ,my,dzieci ,zafundujemy wam nowy ślub cywilny,on w ogóle nie jest drogi",spowodowalo to jakąs ulgę ....Jestem wdzięczna Bogu ,ze tutaj sie znalazlam ,tu moge otrzymac pożyteczne wskazówki,pytac o rade,nie proponuje na razie mężowi powrotu ,czekam na znak z jego strony ,na to ,że jest troszeczkę gotowy na ten krok ,na to jedno króciutkie zdanie"czy jest szansa teraz na to ,bym wrócił?"..
Rzaba...piszesz ,ze jestes w trakcie rozwodu....gdybym ja wiedziala to ,co wiem dziś,na pewno bym do tego rozwodu nie dopuściła,stało sie ,ale Ty masz jeszcze szansę....czyż nie warto z niej skorzystac?Nie wiem ,jakie są powody Twej decyzji,ale ,jak sie uczymy na tym forum.....rozwód jest najgorszym złem,nie chcę sie wymądrzac,ale dopiero teraz to wiem.
pozdrawiam wzzystkich przyjaciół stąd,prosząc nadal o modlitwe za moje(nasze? )zamierzenia,tak ,jak i ja codziennie modlę sie za WAS
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8