Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Miało być ŚWIADECTWO, jest... BÓL
Autor Wiadomość
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-07-30, 09:58   

Jestem na 99 proc. przekonana, że w życiu mojego męża nie ma nikogo trzeciego.

Lodziu, napisałaś, że "MUSI RUNĄĆ DOMEK Z KART ABY MOŻNA BYŁO ZBUDOWAĆ PAŁAC". Ale z kim ja mam ten pałac budować, jeśli on odejdzie na zawsze?

Nie mamy dzieci. Poza mną, której nie chce, on nie ma do czego wracać.

Mam 29 lat. Pragnę mieć rodzinę, dzieci. Pragnę tego z mężem. Z nikim innym. On natomiast może mieć to z kimś innym.

Teraz wierzę w cud uzdrowienia naszego małżeństwa. Bez tej wiary ciężko byłoby mi żyć. Dziś w nocy i rankiem zastanawiałam się jak byłoby żyć bez tej wiary w nas? I gdy myślałam i myślę o tym, że nigdy nie będziemy już razem, to fizycznie aż ciężko mi oddychać, tyle we mnie lęku i strachu. Z drugiej strony jak długo można żyć nadzieją? Gdy mąż się z kimś zwiąże, będzie miał dzieci, to...

Nie mam dziś sił na nic...
[/quote]

[ Dodano: 2008-07-30, 11:00 ]
lodzia napisał/a:
Chmurka, jestem dokładnie w tym samym miejscu......
Tylko, ze ja wiem że kocha..... ale odchodzi. Modle się, wierze w cud
Bez tej wiary nie umiałabym oddychać


Lodziu, skąd wiesz, że kocha?
Ja przez ten rok myślałam, że kocha. Czułam się kochana przez niego...
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-07-30, 10:03   

Chmurko - te jego argumenty to mydlenie oczu! On sie tylko usprawiedliwia. Uwaza rzeczywiscie, ze zrobil wszystko i teraz spokojnie moze odejsc. Uwazaj, zeby nie zrobil z Ciebie ofiary, bo chyba na to sie zanosi..................
 
     
supeł
[Usunięty]

Wysłany: 2008-07-30, 14:18   

Droga chmurko. Kiedy dwa misiące temu pojawiłam sie na tym forum życie nie miało smaku. Mój mąż spotyka sie reguralnie z moją koleżanką. Wiem ,że planuje z nią egzotyczny wyjazd na wakacje - takie jakich nigdy mi nie było dane z nim spędzić. Myślałam, że się nie podnisę, że już nigdy nie zasnę spokojnie. Daję radę dzięki wierze, przyjaciołom i dobrym radom "sycharków". Mój mąż nie chce się wyprowadzić. Muszę więc ranki spędzać w jego towarzystwie - celowo ignorowana i traktowana jak powietrze. Wiem już jednak, że próby wyjaśniania czegokolwiek nic nie dają, a tylko budzą agresję. Przez 14 lat mojego małżeństwa mój mąż był wspaniałym i dobrym człowiekiem. Wielokrotnie zapewniał mnie o swoim uczuciu były kwiaty i prezenty bez okazji. Wszystko zniknęło jak zaczarowane. Ja również czuję się straszliwie oszukana bo według niego robił to dla mnie a wbrew sobie. Rzekomo od lat cierpiał, był nierozumiany i niedoceniany... Świat się zawalił. Podniosłam się choć nie jest łatwo. Ćhciałabym aby wrócił choć wiem, że to prawie nierealne. Zawsze jest jednak prawie. Ktoś tu pięknie napisał żyj tak jakby jutro miał zdarzyć się cud. Straram się i wierzę, że Tobie też się to uda. Potrzeba jednak czasu.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-07-30, 18:52   

supeł napisał/a:
Przez 14 lat mojego małżeństwa mój mąż był wspaniałym i dobrym człowiekiem. Wielokrotnie zapewniał mnie o swoim uczuciu były kwiaty i prezenty bez okazji. Wszystko zniknęło jak zaczarowane. Ja również czuję się straszliwie oszukana bo według niego robił to dla mnie a wbrew sobie. Rzekomo od lat cierpiał, był nierozumiany i niedoceniany...


Kurcze, co się dzieje? Przecież z tych naszych małżonków są TACY cierpiętnicy! Całe życie się męczyli wbrew sobie, rzekomo dla nas. Tiaaa. I do ślubu na postronku szli, a przy ołtarzu stał świadek z pistoletem. I dzieci "się zrobiły" wbrew ich woli. :evil:
Nic, tylko im aureolę nad głowami powiesić, że tak długo wytrwali.
I niby dla nas tak się poświęcali, a jak pupą zakręciła jakaś hmmm .... dama, odechciało im się "cierpieć". Szkoda, że tak oświeceni nie byli przed ślubem. I że nam wcześniej nie powiedzieli, jak się zamierzają "poświęcać", dziś nie byłoby tylu porzuconych małżonków.

Chmurko, nie chcę Cię martwić, ale te tłumaczenia męża jakoś mnie nie przekonują, coś musi być w zanadrzu. Przytulam cię mocno.
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-07-30, 22:12   

elzd1 napisał/a:

Chmurko, nie chcę Cię martwić, ale te tłumaczenia męża jakoś mnie nie przekonują, coś musi być w zanadrzu. Przytulam cię mocno.


Nie wiem. Wydaje mi się, że w zanadrzu nic nie ma. Wydaje mi się, że w zeszłym roku on wrócił i z poczucia winy i z powodu tego, że odejść byłoby mu trudniej. Myślał, że może się jakoś ułoży. Może oczekiwał, że będzie między nami jak dawniej tzn. że on obdarzy mnie takim uczuciem jak dawniej. Sama już nie wiem.

Wyprowadza się za dwa dni. I wiem, że ja nic nie mogę zrobić. Czekam na tę wyprowadzkę jak na wyrok i jestem coraz smutniejsza. Choć przecież może być jeszcze gorzej.

Dziś mój mąż miał bardzo ciężki dzień w pracy. I gdy wróciłam to sam z własnej inicjatywy mnie przytulił i staliśmy sobie tacy przytuleni i było mi cudownie.
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2008-07-31, 01:09   

Droga Chmurko,
Napisałam tak na podstawie tego co pisałaś o słowach Twojego męża. Nie dorabiałam do nich ideologii, przyjełam to co on mówi. Usłyszałam to co mówi, czyli, że nie chce, że próbował, starał się, ale jednak nie chce i nie potrafi.
Najtrudniej przyjąc i pogodzić się z rzeczywistością...
Tak to odbieram i dlatego tak napisałam.

Trzymaj się.
_zosia_
 
     
Reniuszek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-07-31, 16:12   

Witajcie,

Dawno mnie tu nie bylo, ale widze ze "Oszustwa małzenskie" pod roznymi postaciami nadal sa, byly i pewnie niestety beda nadal. Czytam z zainteresowaniem to co pisze Chmurka i STRASZNIE jej wspolczuje.

To na prawde jest nieludzkie co robi z nia ten facet, wiedzac ze Chmurka go kocha takim jakim jest, pozwala sobie naprawde moim skromnym zdanbiem na o wiele "za duzo"

Co to za ironia i absurd w jego wypowiedziach, co to za jakies dostosowywanie sie Chmurki, jego zony do niego, do jego potrzeb i żądan? Paranoja jakas. Ona z milosci byla w stanie przyjac go z powrotem, ba! byla w stanie nawet KONTROLOAC swoje reakcje, ciagle kotrolowac siebie czy jest wystarczajaco dobra dla niego !!

Boze moj, jakie to musialo byc ciezkie....wspolczuje, sama to kiedys przerabilam, na szczescie szybko sie zorientowalam ze nie tedy droga niestety...

Oklamywal ja ze kocha, przytulal, a potem powiedzial ze to nie to, ze sie pomylil, ze sie mu milosc do niej skonczyla, Bezczelne klamstwo i ucieczka od podstawowej odpowiedzialnosci za druga osobe-zonem nie mowiac juz o przydziedze maleznskiej.

Skad ja to znam ;-) wlasnie.. moje zycie..po powrocie meza z zagranicy ponad 1, 5 roku temu...

Ja nie rozumiem, jak mozna "na probe" byc w relacji, szczegolnie malzenskiej ?

Jak bym mogla to bym po prostu udusila tego faceta od Chmurki- no naprawde- zero ludzkich odruchow...zrozumienia psychiki juz nawet nie kobiety, ale po prostu DRUGIEGO KOCHAJACEGO CZLOWIEKA..

Nie mam slow, po prostu nie mam słow...

Ciesze sie teraz ze moj maz czegos takiego mi nie uszykowal, a zanosilo sie na to samo.
Jedno wielkie oszustwo chlopczyka ktory na chwile potrzebowal piersi mamusi zeby wyssac z niej sile do zycia jej kosztem, jak pasozyt...

Przepraszam za mocne slowa, ale tak mnie poruszyla historia Chmurki, ze jestem cala w emocjach...

Zazadalam wyprowadzki, skoro "nie zmieniam sie, nie pasujemy do siebie, za duzo wad" itd, itp.. i mija rok od tego czasu.

Niczego nie zaluje, jestem chyba madrzejsza o to doswiadczenie porzucenia w trudzie relacji, chyba juz silniejsza, choc bardzo obolala od Milosci tylko dla niego przeznaczonej a nie zrealizowanej...

Przez ten czas prawie zero zainteresowania relacja, zero zainteresowania mna, tym jak to przezywam... naszym psem, wszystkim co ze mna zwiazane i mnie znajome..


Trwa nadal moja Abrahamowa wedrowka przez pustynie do kolejnych oaz, malymi kroczkami, ze stosem bagazu doswiadczenia i autentycznego ludzkiego bólu z powodu babskich nierealizowanych pragnien... odnajduje siebie do kosci prawdziwa, siebie przy Bogu i wobec Niego, siebie dla siebie i dla innych tez.

Chmurko, trzymaj sie, nie przejmuj sie za bardzo moim ostrym gadaniem, kazde ma swoja historie i swoja droge krzyzowa

Ja wierze, mimo wszystko, ze moze byc jeszcze miedzy wami na prawde dobrze, ze Bog oswieci tego Twojego meza swoja łaską, ze przeniknie jego dziwne zamiary wobec ciebie i pozwoli mu dotknac Prawdy o sobie samym,o was...bo tego mu chyba brakuje najbardziej nie Twojej milosci , bo te ma i niestey juz to wykorzystal...

pa,
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-07-31, 23:28   

_zosia_ napisał/a:
Droga Chmurko,
Napisałam tak na podstawie tego co pisałaś o słowach Twojego męża. Nie dorabiałam do nich ideologii, przyjełam to co on mówi. Usłyszałam to co mówi, czyli, że nie chce, że próbował, starał się, ale jednak nie chce i nie potrafi.
Najtrudniej przyjąc i pogodzić się z rzeczywistością...
Tak to odbieram i dlatego tak napisałam.

Trzymaj się.
_zosia_


Rozumiem, co mój mąż mówi. Że nie chce, że próbował, ale nie potrafi. Nie rozumiem natomiast dlaczego, skoro przez rok wydawało się, że potrafi, że jest coraz lepiej.

Nie rozumiem...Przed ślubem byliśmy razem 7 lat. Nigdy nie ukrywałam swoich wad przed nim. Nie stałam się wiedźmą po ślubie. Jeśli nią byłam, to również przed ślubem. Mąż doskonale mnie znał. Mówił, że kocha mnie całą, ze wszystkimi wadami. Że to co mu daję sprawia, że to co mu zabieram przez te wady jest nieistotne. Że woli 10 lat życia ze mną niż 30 beze mnie. Znał moje wady, ale chciał ślubu, chciał ze mną spędzić życie. Pomimo swoich wad, przez te wszystkie lata starałam się dawać mu miłość i zrozumienie w najlepszy sposób jaki wówczas umiałam. Może był to sposób ułomny, ale wtedy nie umiałam inaczej. Dziś potrafię inaczej, przez ten rok dużo zmieniłam. Ale dla mego męża to nie ma już znaczenia...

Co znaczy "Najtrudniej przyjąć i pogodzić się z rzeczywistością"? Przyjęłam to, że mąż odchodzi, że już jutro nie będzie go przy mnie. Czy pogodzenie się z rzeczywistością oznacza przekreślenie naszego małżeństwa, uznania, że on już nigdy nie wróci? Na tym to polega???
 
     
agnicha
[Usunięty]

Wysłany: 2008-07-31, 23:44   

Chmurko,

Ja mam tylko jeden komentarz...argumenty Twojego męża mające na celu udowodnienie Ci, że nie zaakceptujesz jego [b]zachcianek[/b] pokazują jakim jest egoistą i jak niedojrzale traktuje miłość....

Jego definicja miłości polega na braniu i znalezieniu kogoś identycznego jak on (bo przecierz wasze różne poglady są dla niego nie do zaakceptowania)......A to, ze znajdzie kogoś idealnego jest niemożliwe!!!
I w tym Wasza szansa...wbrew pozorom :-P co więcej ja w tą szansę mocno wierzę... :-D

A czy pomyślałaś, że to, że Ty się zmieniasz a on stoi w miejscu może go "kłuć" wywoływać wyrzuty sumienia, że jest tylko "BIORCĄ? Być może on sam sobie tego nie uśwadamia....ale ogromna nadzieja, że sobie uświadomi w końcu :lol:
Co do tego udawania przez rok, tak jak pisały wcześniej dziewczyny, nie byłabym taka pewna...a nawet jeśli to prawda, ze udawał, bo nie chciał Cię ranić, to tylko potwierdza moją teorię, że to chłopczyk jeszcze. który nie umie wyrazić tego czego na prawdę oczekuje, tego na czym mu zależy...Ale każdy chłopiec dorasta i staje się mężczyzną kiedyś :-P (tak mówią :lol: )
Tylko Ty nie stań w miejscu w tym czekaniu na niego...podziwiam to ile w sobie zmieniłaś..Nie ustawaj!!!
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-01, 08:23   

Mam nadzieję, że zrozumie... Aczkolwiek, gdy rok temu spotykał sie z inną, to "tak doskonale się rozumieli, ona go tak dobrze rozumiała, byli tacy do siebie podobni, mieli podobne poglądy na życie", więc nie było mu trudno znaleźć kogoś, kto , jego zdaniem, rozumie go lepiej niż ja.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-01, 10:31   

Zobaczcie co się dzieje jak zły duch próbuje rujnować to co najświetrze. Współczuję Ci Chmurko i rozumiem co czuesz moj maz się wczoraj po kryjomu wyprowadził całe szczęście do cioci ale nigdy bym sie tego po nim nie spodziewała.
Ale dostapiłam wielkiej Bożej łaski nie ryczę jestem w pracy mam siłe i sie modlę i wierzę że bedzie dobrze że sie kiedyś ocknie i będzie chciał ratowac.
Chmurko musimy wierzyć że stanie się cud a Na Mszach Św. o uzdrowienie w ktorych uczestniczę dzieje się wiele cudów i wierzę i wieryć nie przestanę.
Boże Ty możesz wszystko my nic Ufam.
Pozdrawiam trzymaj się wierzę że cierpienie ma sens ma nas pprowadzić ku zbawieniu.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-01, 15:34   

Mnemonic napisał/a:
A myślałaś Chmurka żeby mimo całej swojej miłości odejsc i poszukac normalnego faceta ?

Pamietam twoje dawne wypowiedzi i dosc jasno wynika z nich że twój mąż to po prostu pasorzyt a tobie brak charakteru i/albo za bardzo kochasz żeby przeciąc wrzoda.

Może i gosc się poprawi, może wróci ale musisz wychodowac kręgosłup i zacząc myslec o sobie a nie o "was" a wtedy wyksztalcisz w sobie takie poodejscie do sprawy ze nie dasz sie więcej baranowi wyrolowac.


Na ten moment odsyłam Cię do regulaminu!
Następnym razem będzie upomnienie, a następnym razem kolejne konkretne już konsekwencje.
Proszę o dostosowanie sie do regulaminu !
Mam nadzieję ,że nie sprawi ci to większego problemu.;)
 
     
Darek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-01, 17:05   

Chmurko, bardzo smutna jest Twoja historia, czuję jak mocno cierpisz, niestety nic nowego ona nie wnosi, dokładnie widać podobieństwo do innych zdarzeń tutaj opisanych. Przyczyna jest zawsze ta sama, choć argumenty drugiej strony potrafią być bardzo różne: niedopasowanie, różne zainteresowania, „miłość”, która się ulotniła, ”duszenie się” w towarzystwie małżonka, lub po prostu ktoś inny, nowy, lepszy, tym razem na pewno właściwy. Zastanawiamy się wtedy, co ja takiego zrobiłem lub zrobiłam, gdzie tkwi przyczyna. Obwiniamy się najczęściej o niewłaściwe zachowanie w stosunku do małżonka, że mogliśmy coś robić lepiej, aby nie dopuścić do tego, co się stało. Być może nie doszłoby wtedy do tego wszystkiego, ale czy to są prawdziwe, te bezpośrednie powody?
Czym tak naprawdę jest miłość? Czy rozumiemy znaczenie i pochodzenie tego słowa? Niestety większość myli je z zauroczeniem, pożądaniem, zaspokojeniem własnych potrzeb. Prawdziwa miłość nigdy nie wygasa, prawdziwa miłość pochodzi tylko od Chrystusa. On pragnie naszej miłości dużo mocniej niż my miłości naszych małżonków i dużo więcej cierpi z tego powodu, ale czy my to potrafimy dostrzec? Miłość jest prawdziwa tylko wtedy, gdy w miejsce własnego JA wstawimy wolę Pana Jezusa.
Budując nasze małżeństwa i rodziny, prawie każdy z nas miał wyobrażenie, że osiągnie coś trwałego i niezniszczalnego, co przetrwa wszystko i zapewni nam wieczne szczęście i bezpieczeństwo, ale gdzie w tych planach był Pan Jezus? Gdzieś na pewno, ale czy to było właściwe dla Niego miejsce?
Niestety kierując się wyborem małżonka mało kto zwraca uwagę na jego stosunek do wiary. Najczęściej poprzestaje się na stwierdzeniu, że jest „wierzący” – gdyby nie był może to powodować negatywne postrzeganie nas przez otoczenie, choć w obecnych czasach nawet ten stereotyp traci na znaczeniu. Kierujemy się tylko atrakcyjnością przyszłego małżonka, tą zewnętrzną, zapominając, że tylko jego głęboka wiara jest gwarancją oddania i wierności, że diabeł często przychodzi do nas w owczej skórze. Życie przemija, a człowiek niewierzący czuje się coraz bardziej spragniony, bo pije z niewłaściwego źródła. Jego pożądanie skierowane na nas szybko mija, a nasza miłość pozostaje. Oddanie i poświęcenie nigdy nie wchodzi w grę, bo czasu jest mało, a niedosyt coraz większy. Tacy ludzie w nieustannej pogoni za swoim „szczęściem”, którego nigdy w ten sposób nie znajdą krzywdą wszystkich, którzy ich kochają, nawet swoje własne dzieci. Zarówno Pismo Święte jak i autorytety Kościoła podkreślają, że małżonek powinien być wierzący. Dlaczego więc prawie nikt nie stosuje się do tego? Może z powodu niewiedzy, naiwności, bagatelizowania prawd wiary. Sam tak postąpiłem, dostrzegłem to za późno, miałem wiele złudzeń, ale czy na pewno za późno? Może to, co nam się przytrafiło, co wydaje się cierpieniem nie do zniesienia jest w rzeczywistości wielkim wybawieniem, szansą na wewnętrzną przemianę i nawrócenie?
Tylko nawrócenie małżonka w świetle nauki naszego Pana Jezusa Chrystusa daje nam jakąkolwiek gwarancję na skuteczne uzdrowienie naszego małżeństwa, jeśli ono kiedykolwiek nastąpi. Dowodem są choćby częste powtórki kryzysów w wielu małżeństwach. Sam tego doświadczyłem, u jednych następuje to po paru miesiącach, u innych (tak jak u mnie) po wielu latach. Swoją drogą słowo "kryzys" trochę nie pasuje do tych sytuacji, bo sprowadzają się one do chęci unicestwienia małżeństwa przez jednego z małżonków (zawsze tego samego - niewierzącego) i dramatycznej obrony drugiego.
Aby wyjść zwycięsko z takiej sytuacji należy zawierzyć w 100% Panu Jezusowi poprzez wypełnianie jego woli – to jedyna droga. Zapewne ktoś powie dlaczego tak mało jest tego typu uzdrowień. Ponieważ mało kto jest w stanie w 100% Panu Jezusowi zaufać. On ma dla nas zawsze dużo lepsze rozwiązania niż te, o które go prosimy, czeka tylko, aż wpuścimy go do swojego życia. Rezultatem jest zawsze Jego pomoc, lecz bardzo często wymaga to wielkiej cierpliwości i wytrwałości. Bez Łaski Pana Boga nawrócenie jakiegokolwiek grzesznika jest po prostu niemożliwe.
Wszystkim, którzy wątpią w to, co napisałem proponuje spojrzeć na niewierzące pary. Jak łatwo przychodzi im rozwód, jak świetnie się rozumieją. No może czasem za wyjątkiem jednego – podziału majątku.
Jesteś Chmurko wartościowym człowiekiem, nie pozwól, aby to, co się stało przyczyniło się do Twojej szkody, czy upadku. Życzę Ci przede wszystkim wytrwania w wierze, abyś nigdy nie zapomniała co jest najważniejsze.

Darek
 
     
Chmurka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-02, 00:49   

Zostałam sama. Mąż wyprowadził się dzisiaj :cry:
 
     
gandalf
[Usunięty]

Wysłany: 2008-08-02, 15:16   

Przytulam gorąco Kochana trzymaj się
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4