Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
PSYCHOTERAPIA CHRZEŚCIJAŃSKA
Autor Wiadomość
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-07, 23:26   PSYCHOTERAPIA CHRZEŚCIJAŃSKA

Zasady psychoterapii chrześcijańskiej
przyjęte przez Zarząd Główny Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich
w 2003 roku.


Psychoterapia chrześcijańska:
1) jest oparta na podstawach naukowych w dziedzinie psychologii oraz teologii życia duchowego;
2) uwzględnia istnienie i działanie Boga zgodnie z nauką Ewangelii;
3) uwzględnia naturalne wymiary życia człowieka tj. biologiczny, psychiczny, społeczny, duchowy;
4) uwzględniając i szanując osiągnięcia naukowe różnych szkół psychologicznych zakłada jednocześnie psycho-fizyczno-duchową jedność człowieka oraz jego osobiste powołanie przez Boga do pełni życia;
5) promuje rozwój zintegrowany czyli harmonijne połączenie rozwoju psychicznego, fizycznego i duchowego (rozumianego jako osobista relacja człowieka z Bogiem);
6) stosuje wszystkie techniki psychoterapeutyczne, które pozostają w zgodzie z Ewangelią;
7) uznaje w poznaniu prawdy o człowieku i Bogu drogę do wyzwolenia człowieka ku miłości;
8) oprócz naturalnych metod pracy opartych na naukach psychologicznych i społecznych jest gotowa do współpracy z łaską daną od Boga, dla którego każdy cierpiący psychicznie człowiek jest umiłowanym dzieckiem;
9) w uzasadnionych przypadkach korzysta ze współpracy z innymi profesjonalistami, w tym z osobami duchowymi (księżmi, kierownikami duchowymi, egzorcystami);
10) zakłada znaczenie osobistej relacji terapeuty z Bogiem (pokora i otwarcie na dary Ducha Św.) dla efektywności terapii.



Całość : http://www.spch.pl/files/...zescijanska.doc


Ten artykuł dał mi temat do przemyślenia: czy można oddzielić terapię od duchowości?
Czy terapia oparta tylko o świeckie metody jest skuteczna i dobra? Czy naprawdę może przynieść pokój w sercu i duszy?
Kto się podzieli swoimi przemyśleniami?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-08, 10:25   

Elzd1...piszesz:"czy można oddzielić terapię od duchowości?
Czy terapia oparta tylko o świeckie metody jest skuteczna i dobra? Czy naprawdę może przynieść pokój w sercu i duszy? "

Moje doświadczenia mówią ,że nie mozna oddzielić terapi od duchowości.Bo "wejscie" w terapię to wejście w swoją duchowość...niezależnie od jej zabarwienia,jej światopoglądu,metody czy wiary.
Terapi potrzebują -w różnym zakresie- chyba wszyscy ludzie.Tylko czesto jest tak że nawet o tym nie wiedzą,nie definiują w sobie potrzeby zmian.Bo zdobywanie wiedzy o sobie,niezależnie od żródła(psychologia,medycyna,wiara) jest "ruszaniem "własnej duchowości.
Oczywiście zdarzają sie wynaturzenia (sekty,new age).Bo intensywne poszukiwanie duchowości może sprowadzić na manowce.
Człowiek ze swojej natury musi w coś wierzyć.Nawet najbardziej zatwardziali ateiści,komuniści,faszyści wierzyli/ą jak nie w siłę nauki,przyrody to w ideologię,w siłę wolnego rynku,ekonomi lub w innego człowieka.
A terapia typowo świecka prowadzona w sposób zgodny z prawem też może przynieść dobre skutki.Znam ludzi deklarujących sie jako niewierzący w sposób ogólnie rozumiany jako wiary w Boga,nie uczestniczą w obrzędach,nie uznają kościoła jako miejsca kultu,ale szanujących wiarę innych,nie narzucających swoich poglądów,dających prawo do wiary innym ludziom w to/w kogo chcą wierzyć.
Ale to nie znaczy że oni są całkowicie wolni od myśli o Czyms/Kims kto stworzył nawet ten przez nich wyznawany początek wszechswiata od wielkiego wybuchu.
A pokój w sercu?????
Tak naprawdę to nie ma chyba człowieka,który jest wolny od mniejszych czy większych niepokojów w swoim jestestwie.Tylko ci wielcy mistycy(niezależnie od wyznania) czasami dochodzili/ą do takiego stanu ducha ,który pozwalał/a im na godzenie się z tym że nie mają większego wpływu na to co ich otacza.Na ludzi,przyrodę,dobro,zło,na krzywdę.Godząc się z tym mają poprostu mniej rozterek.
Pogody Ducha
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-08, 17:16   

Dzięki Nałogu że napisałeś.
Naszło mnie takie rozważania, bo uslyszałam: trzeba odzielić terapię od duchowści. I poczułam, że coś jest nie tak.
Korzystałam z pomocy świeckiej psycholog, mam wiele wdzięczności dla Niej, terapia indywidualna i grupowa, bardzo mi pomogły, szanuję swoję terapeutkę i z czystym sumieniem mogę Ją polecić każdemu. Szanowała moje poglądy, jest osobą wierzącą w Boga, może trochę inaczej Go rozumie, ale nie było między nami zgrzytów w tym temacie.
Ale od jakiegoś czasu korzystam z pomocy innej osoby, terapia jest prowadzona w duchu chrześcijańskim. Nie mówimy co prawda o Bogu, od tego mam księży, czasem tylko pada jakieś słowo, krótkie zdanie, wskazanie kierunku.
I widzę ogromną różnicę: czuję większy spokój, jestem pewniejsza swoich decyzji i podjętych zobowiązań. Przedtem wciąż zastanawiałam się nad swoją drogą, miotałam między równymi opcjami, teraz wiem, że niezależnie od tego co zrobię, jest to słuszne, jeśli tylko j czuję się z tym dobrze.
Żadna z tych osób nie podejmowała za mnie decyzji, nie wskazywała jak mam postępować, razem szukałyśmy sposobu rozwiązywania problemów. A jednak ..... uważam, że teraz jest lepiej.
Kurcze, wolę jednak szukać wsparcia w Bogu osobowym i do Niego się zwracać, niż mówić o jakiejś "sile większej ode mnie", bliżej nieokreślonym "bycie kosmicznym".
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-08, 17:47   

Elzd1...moje doświadczenia mówią że nikt nie jest w stanie zmienić siebie bez wejścia w duchowość,w zmianę myslenia,rozumowania.
Jako człowiek nie jestem bezduszną maszyną do zaprogramowania. Co do jednego Twojego zwrotu mam wątpliwości.
Bo piszesz:"teraz wiem, że niezależnie od tego co zrobię, jest to słuszne, jeśli tylko j czuję się z tym dobrze"

Znowu odwołam sie do swoich doświadczeń.Jestem nałogiem.Wchodziłem w nałóg przez dość długi okres....miękko,spokojnie,bez fajerwerków.Czułem się z tym dobrze,uważałęm że robie słusznie.Nawet teorie sobie do tego dorobiłem:bo alkohol jest dla ludzi,bo wszyscy piją,bo alkohol mi pomaga,rozlużnia,odstresowuje....... czułem sie z tym dobrze.
Zmanipulowałem siebie,swoje sumienie,zakłamałem siebie.Szukałem "lustra" ale tylko takiego które potwierdzało moje dobre samopoczucie.Było mi dobrze.

Z tymi doświadczeniami jakie mam wolę to Twoje zdanie:
"Kurcze, wolę jednak szukać wsparcia w Bogu osobowym i do Niego się zwracać, niż mówić o jakiejś "sile większej ode mnie", bliżej nieokreślonym "bycie kosmicznym".

Bo to jest lustro dające właściwy obraz mojej osoby.Moje miejsce i sposób na konfrontację mojego sumienia
Pogody Ducha

PS.Ruszyłaś bardzo wazny temat
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-08, 18:11   

nałóg napisał/a:
Co do jednego Twojego zwrotu mam wątpliwości.
Bo piszesz:"teraz wiem, że niezależnie od tego co zrobię, jest to słuszne, jeśli tylko j czuję się z tym dobrze"


Masz rację, powinnam rozwinąć tę myśl. Ale wydawało mi się to oczywiste.
Zakładam tutaj że żyję po chrześcijańsku, staram się na miarę moich sił, nie krzywdzę świadomie innych, nie przekraczam pewnych norm, nie wchodzę świadomie w grzech.
No, staram się żyć dobrze, dawać świadectwo swoim życiem, że Bóg jest dla mnie najwyższą wartością.
I chodzi mi tu również o sprawę rozwodową, nad którą ostatnio się zastanawiam.

[ Dodano: 08-05-2008, 18:58 ]
Jeszcze wrócę do pojęcia krzywdy:
Nie zgodzę się na rozwód - szanowny będzie czuł się rzekomo skrzywdzony.
Zgodzę się - skrzywdę rzekomo inne małżenstwa, które niby biorąc ze mnie przykład, też się rozejdą.
Każda z tych decyzji może w przyszłości okazać się krzywdząca dla mnie.
I jak tu żyć w zgodzie ze swoim sumieniem?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-08, 19:26   

Elzd1 piszesz;
"Nie zgodzę się na rozwód - szanowny będzie czuł się rzekomo skrzywdzony." umów nalezy dotrzymywać
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-08, 19:37   

Cytat:
Jeszcze wrócę do pojęcia krzywdy:
Nie zgodzę się na rozwód - szanowny będzie czuł się rzekomo skrzywdzony.
Zgodzę się - skrzywdę rzekomo inne małżenstwa, które niby biorąc ze mnie przykład, też się rozejdą.
Każda z tych decyzji może w przyszłości okazać się krzywdząca dla mnie.
I jak tu żyć w zgodzie ze swoim sumieniem?

Elzd1
Bardzo dziękuję za ten temat...
Myślę sobie ,ze najprostsze i najbardziej konstruktywne pytania jakie człowiek powinien sobie stawiac w trudnych sytuacjach to: Czy Pan Bóg będzie zadowolony z mojego wyboru, czy ten wybór przybliży , czy oddali mnie od MIłOSCI? Jeśli człowiek ma na uwadze Dobro Najwyższe nie ma mowy ,ze skrzywdzi siebie i bliźniego.

Pozdrawiam
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-08, 21:38   

nałóg napisał/a:
umów nalezy dotrzymywać


Nałóg, Ty mi tu nie machaj przed oczami umową, bo jak wiesz, każdą umowę można zmienić albo rozwiązać, ku zadowoleniu zainteresowanych - zgodnie z przepisami prawa, zarówno świeckiego jak i kościelnego :-P

Ja mam problem duchowy - terapia świecka czy chrześcijańska.
Obie są dobre, obie prowadzą do mojego uzdrowienia. I obie sprowadzają się do tego, że ważne jest co, ja będę czuła w określonej sytuacji i jak ułożę swoje życie. Zakładając, że terapeuta, nawet nie związany ściśle z kościołem - nie odciągnie mnie od Boga i szanuje moje poglądy i wiarę.

Mirela napisał/a:
Czy Pan Bóg będzie zadowolony z mojego wyboru, czy ten wybór przybliży , czy oddali mnie od MIłOSCI? Jeśli człowiek ma na uwadze Dobro Najwyższe nie ma mowy ,ze skrzywdzi siebie i bliźniego.


Mirelo. To jest trudne do rozeznania bo nie wiemy co jest dla nas lepsze. Tak samo nie wiemy, czy Bóg jest zadowolony z drogi, którą obieramy, choćby nam wydawała się właściwa i najlepsza z możliwych.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-09, 10:07   

Elzd1.
Podejmujesz wątek "krzywdy i skrzywdzenia" pisząc:
"Nie zgodzę się na rozwód - szanowny będzie czuł się rzekomo skrzywdzony.
Zgodzę się - skrzywdę rzekomo inne małżenstwa, które niby biorąc ze mnie przykład, też się rozejdą.
Każda z tych decyzji może w przyszłości okazać się krzywdząca dla mnie.
I jak tu żyć w zgodzie ze swoim sumieniem?"

Wg mnie krzywda jest obiektywnie krzywdą wtedy, gdy jest ona sprzeczna z zasadami wyższymi.Dla wierzących jest to Dekalog,prawo naturalne,dla niewierzących prawo stanowione.
Twoja krzywda wydaje sie bezdyskusyjna.Poczucie krzywdy "szanownego" jest tylko jego poczuciem ,nawet wykrzywionym poczuciem krzywdy.Sądzę że jest mu wygodnie zmanipulować poczuciem winy tak ,aby wina(dla usprawiedliwienia swoich działań) stała sie poczuciem krzywdy.Bo Ty,Elżbieta, nie wyrażasz zgody na rozwód.Ale to nie jest krzywda.Bo to on podwinał ogon i zwiał do innej kobiety.
W jego krzywym lustrze on-ciagle racjonalizujący- chce widzieć ,chce mieć odczucie skrzywdzenia.Bo iracjonalnie stawia swoje żądze,swoje hucie,swoje czyny powyżej złożonej przysięgi,powyżej ewidentnej krzywdy uczynionej Tobie,córce.Aby czuc sie spokojniej ,aby widzieć siebie w lepszym świetle,w lepszym odbiciu, zamienia winę na poczucie krzywdy.Stawia przed soba krzywe zwierciadło aby widzieć siebie lepszym,ładniejszym,godniejszym jak jest.Potrzeba mu wybielenia siebie.
To jego widzenie i jego problem.

Co do dawania przykładu innym............... no cóż..... kolejni rozwodzący się,zdradzający,szujący "zieleńszej trawki" oczywiście szukają przykładów,szukają potwierdzenia że inni też się rozwiedli.Bo to pozwala im na usprawiedliwianie, racjonalizowanie swoich rozwodów. I tego nie można uniknać raczej.
Ba..... posuwają się nawet do manipulowania przykazaniem miłości...... bo Bóg kazał siebie miłować............... mylą żądze z miłością.
A co do Twojej ewentualnej decyzji.............. z jednej strony jest trudna,a z drugiej łatwa.Bo Twoje przekonania o nierozwerwalności sakramentu małżeństwa są zgodne z prawem naturalnym,z Dekalogiem, z zasadami tworzenia rodziny, z prawem dzieci do wychowywania sie w rodzinie pełnej,z ojcem i matką stanowiącymi wzorzec,fundament.
Wreszcie zgodne ze złożona przysięgą.Podejmując decyzję zgodną z Twoimi zasadami,z wiarą -wg mnie- nie krzywdzisz nikogo.Może dajesz tylko do myslenia ,stajesz sie jakimś pozytywnym wzorcem.

Co do terapii...... jesteś doświadczoną kobietą.Wg mnie terapia powinna doprowadzić do poznania terapeutyzowanego,do wyciągnięcia na wierzch tego co skrzetnie stara sie on ukryć,co jest jego skrywaną tajemnicą...nawet przed samym sobą.Terapia powinna dać mozliwość poznania swoich mocnych jak i słabych stron,zalet i wad,powinna dac narzędzia do skutecznego radzenia sobie w sytuacjach codziennych jak i kryzysowych.
Terapia powinna wzmocnić "ja" kosztem "mnie".
Terapia ,skuteczna terapia powinna dać efekt uwolnienia od negatywnego radzenia sobie z włanymi emocjami,pragnieniami,wizjami.
Tak mi podpowiada moje doświadczenie,moja droga zmieniania siebie.Mam trochę odmienną drogę-nałóg-ale mechanizmy emocjonalne sa bardzo podobne.
Terapia nastawiona tylko na wzmocnienie mocnych stron,bez pokazania wad i łsabych stron jest terapia jednostronną,daje ona tylko podbicie do góry własnego egocentryzmu.
Terapeutyzowani w oderwaniu od wiary w Boga(często jakolwiek pojmowanego) dość szybko wpadają w kolejne frustracje,w poczucie krzywdy.Idą w dalszej drodze raniąc innych w imię zaspokajania własnego "mnie" (się należy, kto nie ze mną ten przeciw mnie)
Pogody Ducha
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-09, 19:34   

Dzięki Nałogu.
Szkoda że sami tylko sobie gadamy, A Mirela chwilowo wpadła i wypadła :-) , wydaje mi się ciekawy ten temat dla wszystkich.

Niedawno byłam na sesji "co nas nie zabije to nas wzmocni", kiedyś na podobnej. I zastanawiało mnie, dlaczego psycholodzy chrześcijańscy podpierają się również teoriami Yunga, który to w moim ówczesnym przekonaniu głosi prawdy o człowieku trochę sprzeczne z nauką kościoła.
A tutaj mi wyjaśniono: nauka Yunga nie jest sprzeczna całkowicie, któryś Sobór Watykanski zajął się tą sprawą, potwierdził prawdziwość teorii.
Hmmm. Taka ciekawostka.

Poza tym tak sobie rozważam, w świetle "12 kroków", zarówno tych całkiem świeckich, wykorzystywanych przez grupy AA, jak również zaglądając w materiały, na których mamy pracować w najbliższym czasie.

Temat krzywdy pozostawiam, nie o to mi chodzi w tym wątku. W każdym razie, na dzień dzisiejszy mam czyste sumienie, co będzie dalej, nie wiem. I sądzę, że żaden człowiek nie wie, jak się zachowa w określonej sytuacji, wszelkie dewagacje to tylko przypuszczenia.
Wiem tylko, że po rozmowach i ze świeckim i z chrześcijańskim psychologiem, również z osobami duchownymi - w mojej sytuacji mogę powiedzieć "nie", ale również mogę powiedzieć "tak". I nie zrywam w żaden sposób relacji z Bogiem, który lepiej niż ludzie zna moje intencje, moją siłę psychiczną, moje położenie.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-09, 20:30   

elzd1 napisał/a:
Dzięki Nałogu.
Szkoda że sami tylko sobie gadamy, A Mirela chwilowo wpadła i wypadła :-) , wydaje mi się ciekawy ten temat dla wszystkich.

Wiem tylko, że po rozmowach i ze świeckim i z chrześcijańskim psychologiem, również z osobami duchownymi - w mojej sytuacji mogę powiedzieć "nie", ale również mogę powiedzieć "tak". I nie zrywam w żaden sposób relacji z Bogiem, który lepiej niż ludzie zna moje intencje, moją siłę psychiczną, moje położenie.


Na chwilkę wpadłam... :-D
Oczywiście znasz najlepiej swoja sytuację...
W każdej sytuacji można powiedziec "tak", można powiedziec "nie" . Mówienie "tak" lub "nie" ,zależy od hierarchii wartości .
Dla katolika jest to DEKALOG. Nasze wybory albo są kontrastem , albo są wydźwiękiem tych zasad. I też według tych wartości można poznac czy staram się miłowac i na ile mocne są te starania. I tutaj nie ma mowy o lenistwie duchowym o którym wspomina ks.Dziewiecki:
"Człowiek, który ulega lenistwu w sferze myślenia, staje się pusty duchowo, gdyż duchowość to zdolność człowieka do zrozumienia samego siebie i do szukania odpowiedzi na najważniejsze pytania: skąd się wziąłem? Dokąd czy do kogo zmierzam? W oparciu o jakie więzi i wartości mogę osiągnąć cel mego istnienia? Lenistwo duchowe oznacza, że dany człowiek nie stawia sobie takich pytań. Lenistwo intelektualne to najkrótsza droga do arogancji i do fikcyjnego przekonania o własnej wielkości: „leniwy ma się za mądrzejszego niż siedmiu, co odpowiada rozumnie” (Prz 26,16). Lenistwo w myśleniu prowadzi do arogancji i bezmyślności w postępowaniu. Wyjątkowo bolesne skutki przynosi „lenistwo sumienia moralnego” (KKK 2128). Oznacza ono niechęć danego człowieka do analizowania własnego postępowania w kategoriach dobra i zła, zasługi i winy. Człowiek leniwy w sferze moralnej ma nieuporządkowane sumienie, a w konsekwencji nieuporządkowane życie."
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-09, 23:27   

Mirelo, czyżby zarzut "lenistwa w myśleniu" został mi przypisany?
Ostatnio zmieniony przez 2008-05-10, 12:04, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
sasanka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-10, 10:11   

Mirelko, proszę o więcej miłości miłosiernej dla mnie
Przeczytaj raz jeszcze słowa elzd1

elzd1 napisał/a:

[...] z Bogiem, który lepiej niż ludzie zna moje intencje, moją siłę psychiczną, moje położenie.


i proszę nie krzywdź mnie tłumacząc, że moje siły zależą od Dekalogu.

Dekalog jest constance.

Ja jestem chybotliwa jak trzcina na wietrze.
Teraz zwłaszcza.

I moje siły zależą od mojej sytuacji, od mojego położenia.

Jeśli Bóg zechce dać mi siłę i moc w mojej słabości, to mi jej udzieli.
Ale to nie będzie wtedy moja siła, tylko Jego.
Na nią mam nadzieję, w Nim moja ufość - tylko taka zawierzająca ufność, która się nie upiera: "musisz mi dać siłę by walczyć przeciwko rozwodowi".
Taka pokorna, co to mówi: "Wiem, że dasz mi tyle sił, ile potrzebuję dla wykonania tego, co dla nas najlepsze w Twoich oczach".
Skąd TY lub ktokolwiek wiecie co jest dla mnie i mojej rodziny najlepsze w oczach Boga?

Sorry elzd1 że w wątku o psychoterapii - bardzo ważnym.
Piszmy tu o terapii, a nie znów przekonujmy, że kilka osob na tyle jest nieomylnych, że do każdej sytuacji może przyłożyć szablon.
Skoro nawet ocena ciężkości grzechu zależy od uwarunkowań grzeszącego, to nie róbcie mi tego, please.
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-10, 11:05   

Jeszcze wrócę do pojęcia krzywdy:
Nie zgodzę się na rozwód - szanowny będzie czuł się rzekomo skrzywdzony.
Zgodzę się - skrzywdzę rzekomo inne małżeństwa, które niby biorąc ze mnie przykład, też się rozejdą.

Każda z tych decyzji może w przyszłości okazać się krzywdząca dla mnie.
I jak tu żyć w zgodzie ze swoim sumieniem?


Temat jest bardzo ważny szczególnie ten czy da się żyć w zgodzie ze swoim sumieniem. Dla mnie to pobrzmiewa jak pytanie - czy Ewangelią da się żyć?

Kmicic też mnie wiedział, że złożona przysięga Księciu Zdrajcy nie jest wiążąca w sumieniu. Nie każdą umowę można zmienić jak nie każdy dar ( vide Jakub i Ezaw zmienić). Nie każdym ból jest krzywdą. Ot jeśli się ktoś boi zastrzyków to jednak w określonych sytuacjach ból zastrzyku nie jest krzywdą mimo iż lekarz częściej siostra pielęgniarka go zadaje, nieprawdaż?

Teraz tylko takie dygresje wprowadzajace.... muszę kończyć.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-10, 11:37   

Cytat:
Mirelo, czyżby zarzut "lenistwa w myśleniu" został mi przypisany?
I jak to się ma do tematu postu?

Elzd1
Nie zarzucam Ci lenistwa.
Chodzi o to ,że ludzie będa sobie wybierali terapie...i dobrze z małym wyjatkiem...
Chodzi mi o to,ze najlepsza terapia to terapia MIłOSCI , A ONA JEST WYMAGAJąCA, co dla wielu na starcie jest to moment do wyboru...typu...może zacznę od czegoś prostszego...mniej wymagającego...
Fundament Boży jest najzdrowszy, ja nie widzę powodu szukania innego. Jeśli terapia to ta , która Boga nie przekreśla, a nawet o Nim mówi.

SASANKO
Siłę człowiek czerpie z EUCHARYSTI ...
Wystarczy Boga poprosic...ale te proszę wynika z chcę..
Cytat:

Piszmy tu o terapii, a nie znów przekonujmy, że kilka osob na tyle jest nieomylnych, że do każdej sytuacji może przyłożyć szablon


Nie chodzi o szablon , chodzi o wyciąganie wniosków z historii, Ks. Rodzaju rozdział 3.
Ten szablon...pozwala człowiekowi odróznic DOBRO od Zła , a Eucharystia jest siłą do pokonywania SłABOSCI.
Człowiek jest słaby i omylny...słabośc i grzech została wpisana człowiekowi przez grzech pierworodny...ta konsekwencja trwa...ale jakże CUDOWNE jest doznawanie miłości ze strony Boga , kiedy człowieka podnosi i nim kieruje, jeśli człowiek CHCE...

Cytat:
i proszę nie krzywdź mnie tłumacząc, że moje siły zależą od Dekalogu.

Nie tłumaczyłam w ten sposób...Byc może niewystarczająco rozwinęłam tę myśl...
Nie miałam zamiaru krzywdzic Ciebie Sasanko ani Nikogo...
pozdrawiam:)


Sasanko
Musiałam to dopisac...
Cytat:
I moje siły zależą od mojej sytuacji, od mojego położenia.

Masz wpływ na to ,by cokolwiek nie odbierało Ci siły...Twoje siły zależą od Ciebie samej. A jeśli zdarzy się słabosc , co jest normalne...to wiemy juz skąd czerpac Siłę.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9