Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Potrzebna mi rozmowa z "fachowcem". Problem, to ni
Autor Wiadomość
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-16, 18:29   

TEOR....wybiegasz za daleko z tym równouprawnieniem ;-) ....wszak mozna by rowniez powiedziec...zdradzil to i ja zdradze...w koncu jest równouprawnienie :-P

A tak a pro po, jeśli dla tych zdradzających mężczyzn nie ma żadnego wytłumaczenie (Według Was nic ich nie tłumaczy), to dlaczego chcecie, żeby wychowywali Wasze dzieci? Czy po to, żeby przekazywali swojemu potomstwu wszystko to, co jest w nich złe i nie do przyjęcia?
Nie tylko dla zdradzających mężczyzn usprawiedliwienia nie ma, dla zdradzających kobiet również....
nie ma usprawiedliwienia na zdrade!!!
....i to nie tylko my tak twierdzimy.Zdrada to zło i grzech ,a winna zdradzie jest każda osoba zdradzająca...bez względu na płeć.
Dlaczego chcemy żeby wychowywali nasze dzieci?.....bo jak sama napisałas nie kazdy zdradzajacy jest złym człowiekiem, ale nie wystarczy takiego wytłumaczyć,aby powierzyć mu wychowanie...najpierw konieczna jest jego zmiana,żeby mógł przekazać dzieciom coś wiecej ponad to co własnie przekazał.
Poza tym przyrzekaliśmy przecież w szczęściu i nieszczęściu......., dalej...bo sa ich ojcami..... czemu się dziwisz :-/ Chyba zaplątałaś się tym pytaniem.

Osobiście zastanawiam się na czym tak naprawde Ci zależy....na wybrnieciu z "trudnej sytuacji" czy wybieleniu męża? ....bo jesli chodzi o to drugie to marne szanse,bowiem jednogłośnie twierdzimy,że winni oboje.Czyż nie jest najważniejszym ,ze Ty wybieliłaś i wybaczyłaś? Doceniliśmy zarówno Twoją postawe jak i Twojego męża, bo wrócił, bo zrozumiał co w życiu najważniejsze.
Tematem postu było nieślubne dziecko i jego relacje z ojcem, a nie kto bardziej winien....mąż czy kochanka, żona czy kochanek?
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-16, 19:03   

„Przyznaję Wam rację, jak równouprawnienie, to równouprawnienie - pod każdym względem. Także jeśli chodzi o rodzenie dzieci - jeśli wszyscy jesteśmy tacy sami, to dlaczego niby nie?”

Zgadza się. Niech rodzą, bo według nich to pryszcz. Tacy mądrzy, niech coś wykombinują. :mrgreen:
No to niech robią to, co powinni: chodzą na polowanie i dbają o bezpieczeństwo potomstwa (rodziny).
A tak serio, nie jesteśmy tacy sami, ale prawa i obowiązki mamy takie same, jeśli chodzi np. o wierność. Jakaś hierarchia wartości obowiązuje chyba. Bóg nie siedzi sobie w niebie i mówi: o te baby, które zdradziły do piekła, a ci faceci-zdradzacze do czyśca, bo oni tacy mali i biedni i „mientkie” charaktery mają.

„A tak a pro po, jeśli dla tych zdradzających mężczyzn nie ma żadnego wytłumaczenie (Według Was nic ich nie tłumaczy), to dlaczego chcecie, żeby wychowywali Wasze dzieci?”

Oczywiście, że ich tłumaczy: znudziło im się, pomylili się, żona zupę przesoliła, była za gruba/chuda… tetryczyła/nie tetryczyła, śmiała się/ nie śmiała się z jego dowcipów.
Nie generalizuj kochaniutka, kiedyś chciałam, żeby wychowywał – teraz już niekoniecznie. Teraz ja muszę polować i chronić potomstwo, co by się moralnością tatusia nie wypaczyło. Ale nie bronię się spotykać. Bo po co. Dzieci mam mądre, same widzą i słyszą, więc wyciągają wnioski. Wystarczy, że ja nie gadam na tatusia, nie naskakuję i mam spoko.

„Dziewczyny, w każdym człowieku jest coś złego i coś dobrego.”

Zgadza się. W moim też było, ale się zmyło. To co było dobre, zakopał głęboko. A ja sobie cierpliwie, czekam aż odkopie. Jak milimetr zobacz tego dobra, łapę wyciągnę, pomogę, ale nie wcześniej, bo mi potomstwo poginie.

„Każdy może zbłądzić, ważne jest tylko żeby zrozumieć własne błędy i starać się ich więcej nie popełniać.”

Pewnie, że może. Trza tylko zauważyć. Twój zauważył, mój brnie w bagienku. Ja swoje błędy życiowe poprawiłam – mąż przestał być bożkiem. Mój głosi wszem i wobec: nigdy się nie zmieniem. No to hak mu w smak i w serdelową. Sama sobie poradzę.

„Najgorzej jest wtedy, gdy człowiek człowiekowi "wredzi" z premedytacją!”

Powiedz to mojemu mężowi, żeby przestał wredzić z premedytacją.

Tyle na dzisiaj, jutro i pojutrze, bo wybywam.

P.S. Leno, ale Teor nas przekonuje, że przede wszystkim należy winić kochanki, bo faceci są od kobiet ponoć jakoś inaczej skonstruowani pod względem zdrad. :shock:
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-16, 21:58   

Olu...ja już "nieprzekonywalna" jestem ;-)
....co do "inkszej" konstrukcji to fakt...gołym okiem widać
....co do sposobu myślenia...też fakt...różnica wielka
....co do praw, obowiązków, odpowiedzialności....równouprawnienie...i nie ma przeproś :-D


Ps. a tak na marginesie to kogo ja mam winić?...."owe panienki".... a może rząd?
Nie szukam współwinowajców,dla mnie jeden jest.....ale to juz było....i nie wróci wiecej....lalala
..... a jak wroci to wypad i finito. Dobrze jest ;-)
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-19, 11:34   

Oj dziewczyny! To nie tak. Ja nie zrzucam całej winy na kochankę mojego męża, ja tylko twierdzę, że nie tylko mój mąż zawinił, ale także i jego kochanka. Z Waszych wypowiedzi wywnioskowałam, może się pomyliłam, że całą winę ponoszą zdradzający mężowie i ich rodziny. I z tym właśnie nie chcę się pogodzić. Jeśli z moich wypowiedzi wynika, że wybielam męża, no to cóż, hm z pewnością chciłabym, żeby był "krystalicznie biały". A co, pomarzyć nie wolno? A tak na serio, to nie chodzi mi o wybielanie. Tego, co zrobił nie da się naprawić, ani zapomnieć, ale trzeba z tym żyć. W czym widzę winę kochanki?! A no w tym, że decycując się na dziecko z żonatym mężczyzną sama skazała się na samotne jego wychowywanie. I nie ma tu znaczenia, czy mój mąż jej coś obiecał, czy nie - wiedziała, że jest żonaty i to jej powinno wystarczyć. Na jakiej podstawie mogła sądzić, że będzie jej wierny (znali się niewiele ponad pół roku), jeśli był niewierny swojej żonie (prawie 20-letni staż). Poza tym, jeżli się myśli z prawdziwą miłością o swoich dzieciach, to nie pakuje się ich w takie bagno! Tym razem dotyczy, to obojga rodziców. Ja po prostu nie mogę zrozumieć, jak na świecie takie rzeczy mogą się zdarzać! Wszystko rozpatruję przez pryzmat tego, co sama mam w głowie i sercu i po prostu nie rozumiem. Dla mnie kolejność jest jasna - najpierw ślub, a potem reszta. To tyle na dziś. Miłego dnia.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-24, 22:14   

"Z Waszych wypowiedzi wywnioskowałam, może się pomyliłam, że całą winę ponoszą zdradzający mężowie i ich rodziny."

Mylisz się.
Czytając Twoje posty z kolei wynikało, że główną winę ponosi ta kobieta.
Gdybyś ten post napisała jako pierwszy, nie byłoby tej całej burzliwej dyskusji.
Wybacz, że dopiero teraz napisałam, ale poprostu nie zauważyłam Twojej wypowiedzi.
Pomijając wszystko i tak ogromnie Cię podziwiam, a także powtórzę: nie wiem, czy miałabym tyle sił do walki o rodzinę, gdyby przytrafiło mi się to samo, co Tobie.
Co ja gadam... Przytrafiło mi się: zdrada (oprócz nieślubnego dziecka i powrotu męża, który się stara odbudować małżeństwo). Mój nadal gdzieś tam i w zasadzie przestało mnie interesować, czy jest z nią, czy nie.
Też pozdrawiam
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-24, 22:58   

Próbną maturę pisałam na temat "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono (słowa Wisławy Szymborskiej",dostałam 5). Jestem osobę niezależną, dość pewną siebie, dumną i gdyby ktoś mnie kiedyś zapytał, czy przebaczyłabym zdradę, bez zastanowienie odpowiedziałabym, że nie. Ale życie jednak uczy pokory! Gdy coś nas doświadcza naprawdę, opcja się jednak zmienia! Poza tym, z punktu widzenia naszej wiary nie mogłam inaczej postąpić, nawet separacja nie wchodziła w grę, bo mąż wyraźnie deklarował chęć pozostania z rodziną. Nie ukrywam jednak, że przychodziły mi do głowy myśli typu: "lepiej dla mnie byłoby, żeby odszedł, popłakałabym jakiś czas i zapomniała, mogłabym jednoznacznie stwierdzić, że jest skończonym draniem nie wartym mojej miłości". Tak podpowiadała mi moja duma. Jednak, miłość i rozsądek podpowiadały mi, co innego: "przebacz, bo inaczej z ofiary przeobrazisz się w kata"! Jest to oczywiście bardzo trudne!!!! Ale katem, to ja nie chcę być na pewno! To takie moje doświadczenia i przemyślenia. Pozdrawiam serdecznie.
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-24, 23:04   

TEOR napisał/a:
"lepiej dla mnie byłoby, żeby odszedł, popłakałabym jakiś czas i zapomniała, mogłabym jednoznacznie stwierdzić, że jest skończonym draniem nie wartym mojej miłości".

"wiśta wio" - łatwo powiedzieć.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-24, 23:27   

Mnie też życie nauczyło pokory. Trochę innej: "Niczego w życiu nie nalezy byc pewnym".
Ty swojego puściłaś wolno - wrócił skruszony.
Ja swojego puściłam wolno - nie wrócił.
Bez względu na to, czy mój "tamkiedyś" wróci, staram się nie żyć krzywdą.
Na męza nie patrzę jak na kata, bo ja nie ofiara losu. On nie jest skończonym draniem. On zachowuje się jak drań, a to jest dla mnie ogromna różnica. Chyba że to zachowanie na stałe wejdzie mu w krew, wtedy będzie draniem. Ale i tak wtedy będę mu zawdzięczać dzieci.
Od początku wiedziałam, że nie można żyć w poczuciu krzywdy, bo to niszczy radość i chęć życia. Udało się!
Bywam od czasu do czasu smutna, ale to ogólna nostalgia i nie jest jej przyczyną mąż.
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-25, 18:38   

Tak to w życiu wychodzi, że jest w nim więcej kolorów niż tylko czarny i biały. Może dobrze, kto wie? Szczęścia i radości!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8