Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Moje trudne małżeństwo
Autor Wiadomość
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-02, 19:39   

Sasanka. Super. Zapiszę i wydrukuję, powieszę na ścianie.
Mądra kobieta jesteś.
 
     
tomijw
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-03, 07:21   

Macie rację!!!! Od jutra nie będę pił, będę robił to co lubię, zajmę się sobą a nasze 17 wspólnych lat wyrzucę z pamięci. Nie udało się nam i już i wystarczy tego. Dość .Widocznie moja miłość była za słaba, żeby pokonać jej trudne dzieciństwo, rozbitą rodzinę, trudny charakter. Walczyłem i przegrałem, teraz obwiniam się , że może za mało zrobiłem.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-03, 09:06   

Że przestaniesz pić to dobrze. I nie od jutra ale od dziś. Zajmiesz się sobą, też dobrze. Tylko nie zapomnij o dzieciach.
Ale nie wyrzucisz z pamięci tych lat, nie ma takiej możliwości, one były, przeżyliście je. I na pewno były jakieś dobre chwile.
Powiem Ci tak: będziesz przeżywał nawroty gniewu, wspomnien, żalu. Z czasem coraz rzadziej. Aż przyjdzie moment, że poczujesz ulgę.
Kochałeś jak umiałeś, żona też - dała Ci tyle ile mogła. Za słaba jest i ulega chwilowym kaprysom, nic na to nie poradzisz. Może kiedyś przyjdzie chwila, że zrozumie i będzie gotowa coś ze sobą zrobić. Widać, jeszcze nie teraz.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-03, 11:35   

tomijw.... z piciem uwazaj.... bo przekracza się niewidzialną linie od smakoszowania do nałogu w sposób nieodczuwalny........... a pózniej boli.oj boli..........
A co do wyrzucenia 17 lat............. albo je zaakceptujesz,takimi jakie były albo je bedziesz "zakopywał" w sobie..... a one bedą wyłazic co jakiś czas i boleć,jak wrzód..
Jak zaakceptujesz to poboli dziś...jutro i zagoi sie ta rana.Ślad zostanie......ale tylko ślad,blizna.Czasami na zmianę pogody blizny ,złamania sie odzywaja bólem.... ale da sie z tym zyć
 
     
sasanka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-03, 13:59   

Dziś oglądałam zdjęcia
15 lat
różnie było
na zdjęciach też nie zawsze uśmiech

Nie da się wyrzucić zakopać lat 15
dlaczego właściwie to robić?

Boli, hm, no boli
Wcześniej bolało nie do zniesienia
teraz ukłucie lekkie i uśmiech
tu mój malec leży rozciągnięty na podłodze śmiejąc się super - 2 latka ma?
a tam wyprostowany jak struna dumnie tatę za palec ściska - łał ależ mężczyźni dwaj
na tamtym wspłóobięcie wniebowzięci - kiedyż to było
a tutaj hm - widać, żeśmy się poprztykali
życie życie życie

jeszcze w styczniu, sprzątając po remocie schowałam te zdjęcia daleko głęboko
nawet kłaść ich nie mogłam porządnie, bo łzy łykałam dusząc się z bólu

tomijw
pozwól płynąć łzom
jeśli Ci trzeba, to sobie teraz wykreśl
na trochę
jeśli nie dajesz rady - pozwól sobie na to
popłacz :cry:

a jak powoli będziesz widział, że możesz więcej - to łap się tego, to wykorzystuj chwile sposobne, by się dźwignąć
wykorzystuj czas
sposobności
ludzi
okoliczności
łap szczebelki drabinki, choćby ruchome i wątłe były

wiesz - może pomoże Ci, gdy tu nam konkretne przykłady wrzucisz:
co zrobisz DZIŚ, by odbić się od dna,
by pójść do przodu
hm?

czekamy - wieczorkiem zajrzę Cię sprawdzić, mój drogi :-D

[ Dodano: 2008-05-03, 21:06 ]
żem myślała i myślała
normalnie cały czas
w kąpieli
łażąc po chałupie
boczek pyszny przyrządzając i pożerając go bez pamięci

no i przytaknęłam Ci nieco mój drogi tomi
- miej na uwadze, kobieta cały dzień o Tobie myślała, w kąpieli takowóż! -

czasem i niektórzy muszą - na czas pewnien - skreślić, wyciąć, zablokować
po prostu jest to ich odruch obronny,
metoda, sposób, by się odbić

ja od grudnia do kwietnia mam dziurę w pamięci
ale wydaje mi się, że to był czas, kiedy skreśliłam
wyrąbałam wycięłam wykreśliłam z mego życia
wszystko co było związane z mężem
(vide zdjęcia w kąt wciśnięte)

potrzebowałam tego, by nie zwariować
by nie dzwonić do niego, nie szlochać w słuchawkę nie błagać i nie godzić się na poniewierkę
nawet żem telefon oddała, by nie móc dzwonić, bez telefonu funkcjonowałam w tych czasach! :mrgreen:

może i ty potrzebujesz zablokować pamięć uczucia wszystko
by zacząć zdrowieć?
może...

coraz częściej myślę, że grzebać w sobie w przypadku traumy jednak trzeba pod nadzorem fachowca...
 
     
owca
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-15, 14:55   

witam wszystkich ja jestem w małżeństwie 8 lat i na początku małżeństwa bardzo mąż mnie zranił wtedy załamałam się i coś we mnie pękło (mimo iż chciałam wybaczyć coś we mnie krzyczałao że ten człowiek jest mi obcy że juz nie chce być z nim bardzo wtedy żałowałam decyzji ślubu ).Ale zacisnęłam zęby i przetrwałam teraz mąż się zmienił (nie jest idealny )ale ma dobre serce tylko ja nie umiem się otworzyć przeraża mnie myśl że mogę go nie kochać (niewiem czy to we mnie jest coś nie tak bo zawsze związki z facetami nie układały mi się ) to mnie strasznie boli nie umiem o niczym innym myśleć jak o tym że moje serce jest nieszczęśliwe i nie umie się otworzyć, kochać .Błagam was o pomoc czy ktoś zna dobrego terapeutę od małżeństw z góry wam dziękuję i dodam że mamy dwoje pięknych aniołków pozdrawiam i dziękuję
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-15, 15:38   WARSZAWA

To forum "pochodzi" z Warszawy.

Zapraszamy:
"Ośrodek Duszpasterski przy Kościele Księży Pallotynów, przy ul. Skaryszewskiej 12 w Warszawie (wejście od ul. Lubelskiej ) w każdy drugi czwartek i czwarty poniedziałek miesiąca - godz. 19.00. Duszpasterzem wspólnoty jest ks. Jan Pałyga SAC. Jeśli potrzebujesz wsparcia lub pomocy przyjdź na najbliższe spotkanie w poniedziałek 22 września 2008 r. . Przed czwartkowymi i poniedziałkowymi spotkaniami o godz. 18.00 odprawiana jest w ośrodku Msza Św. w intencji ratowania małżeństw. W ostatnią sobotę miesiąca - 27 września o godz. 18.30 spotykamy się w dolnym kościele na Mszy św., po której odbędzie się adoracja Najświętszego Sakramentu. Aktualności z życia wspólnoty na stronie: www.warszawa.sychar.info "

Sychar i RWS
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-16, 07:38   

owca napisał/a:
tylko ja nie umiem się otworzyć przeraża mnie myśl że mogę go nie kochać (niewiem czy to we mnie jest coś nie tak bo zawsze związki z facetami nie układały mi się )

witaj owca :-)
pytasz o terapeutę od małżeństw, ale ja myślę, że powinnaś zacząć od swojej terapii...
terapia małżeńska pewnie będzie wskazana, pewnie będzie przydatna... ale w drugiej kolejności... najpierw Ty sama musisz zobaczyć co się dzieje w Tobie... widać, że z czymś sobie nie radzisz i to musisz najpierw zobaczyć...
Zanim zabierzesz się za uzdrawianie małżeństwa, dobrze byłoby, abyś zadbała u uzdrowienie SIEBIE, swojej duszy.
Zachęcam Cię też do tego, abyś popatrzyła na swoje relacje z Bogiem... na to, czy On jest na pierwszym miejscu w Twoim życiu... zachęcam abyś też Jego prosiła o uzdrowienie swojej duszy... zachęcam do spowiedzi, Eucharystii, Komunii św.
Piszesz, że Twoje serce jest nieszczęśliwe, bo nie umie się otworzyć, nie umie kochać... to Bóg uczy nas kochać... to Bóg otwiera nasze serca...
Ale też Bóg nic nie czyni wbrew nam...
To my musimy stanąć przed Nim i z WIARĄ i NADZEJĄ powiedzieć - Panie, oddaję Ci swoje życie... prowadź mnie... To czasami bardzo trudne, ale jak się to udaje, to nagle w sercu rodzi się niesamowity Pokój...
Tej Wiary... Nadziei... Pokoju... Tobie życzę :-)
Pozdrawiam
Kasia
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-16, 09:21   

kasia1 napisał/a:

zachęcam do spowiedzi, Eucharystii, Komunii św.


To jest najlepsze rozwiązanie :)

Cytat:
Piszesz, że Twoje serce jest nieszczęśliwe, bo nie umie się otworzyć, nie umie kochać... to Bóg uczy nas kochać... to Bóg otwiera nasze serca...
Ale też Bóg nic nie czyni wbrew nam...


Przed kryzysem nie pomyślałam ,że PAN JEZUS to bardzo kulturalna osoba...
Więc w końcu zaczęłam PROSIC ...

Cytat:
To my musimy stanąć przed Nim i z WIARĄ i NADZEJĄ powiedzieć - Panie, oddaję Ci swoje życie... prowadź mnie... To czasami bardzo trudne, ale jak się to udaje, to nagle w sercu rodzi się niesamowity Pokój...
Tej Wiary... Nadziei... Pokoju... Tobie życzę :-)
Pozdrawiam
Kasia


No to zdradzę ,że nie stanęłam z wiarą, nie stanęłam z nadzieją , ani pokojem ,ani miłością... i nie powiedziałam oddaję Ci swoje życie... Stanęłam w nędzy, pusta, brudna, bez celu i perspektyw na przyszłośc...a wykrztusic z siebie jeszcze w tym momencie oddaję Tobie zupełnie było niemożliwe...
I tak leżałam...
I to On był sprawcą...podnoszenia...dopiero On uzdalnia ...do WIARY, NADZIEI, MIŁOŚCI
Co tak naprawdę zrobiłam ,że tak się zaczęło dziac?...jeden WOLNY akt oddania Woli..."Już nie potrafię Boże , niech się dzieje co chce..., zostawisz mnie Boże?
Potem , była, spowiedź, Komunia...

OWCA...
Jeden Wolny AKT....chcę byc w pełni szczęśliwa...zdolna do miłowania ...
Pozdrawiam :)
Ostatnio zmieniony przez Mirela 2008-09-16, 10:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-16, 10:32   

kasia1 napisał/a:
najpierw Ty sama musisz zobaczyć co się dzieje w Tobie... widać, że z czymś sobie nie radzisz i to musisz najpierw zobaczyć...
Zanim zabierzesz się za uzdrawianie małżeństwa, dobrze byłoby, abyś zadbała u uzdrowienie SIEBIE, swojej duszy.
Zachęcam Cię też do tego, abyś popatrzyła na swoje relacje z Bogiem... na to, czy On jest na pierwszym miejscu w Twoim życiu... zachęcam abyś też Jego prosiła o uzdrowienie swojej duszy... zachęcam do spowiedzi, Eucharystii, Komunii św.
Piszesz, że Twoje serce jest nieszczęśliwe, bo nie umie się otworzyć, nie umie kochać... to Bóg uczy nas kochać... to Bóg otwiera nasze serca...

Do tego co Kasia napisała,
Owca, przeczytaj koniecznie SPOTKANIE KOBIETY Z JEZUSEM ... poniżej

CAŁOŚĆ SPOTKANIA PANA JEZUSA I SAMARYTANKI

Pragnienia
Przybył więc do miasteczka samarytańskiego, zwanego Sychar, w pobliżu pola, które [niegdyś] dał Jakub synowi swemu, Józefowi. Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny. Nadeszła [tam] kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!» Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta dla zakupienia żywności. Na to rzekła do Niego Samarytanka: «Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić?» Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem. Jezus odpowiedział jej na to: «O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: "Daj Mi się napić" – prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej». Powiedziała do Niego kobieta: «Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam, i jego synowie i jego bydło?» W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: «Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu». Rzekła do Niego kobieta: «Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać». A On jej odpowiedział: «Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!» A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą». Rzekła do Niego kobieta: «Panie, widzę, że jesteś prorokiem. Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga». Odpowiedział jej Jezus: «Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie». Rzekła do Niego kobieta: «Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko». Powiedział do niej Jezus: «Jestem nim Ja, który z tobą mówię». Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Jednakże żaden nie powiedział: «Czego od niej chcesz? – lub: – Czemu z nią rozmawiasz?» Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom: «Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?» Wyszli z miasta i szli do Niego. Tymczasem prosili Go uczniowie, mówiąc: «Rabbi, jedz!» On im rzekł: «Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie». Mówili więc uczniowie jeden do drugiego: «Czyż Mu kto przyniósł coś do zjedzenia?» Powiedział im Jezus: «Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło. Czyż nie mówicie: "Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa?" Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo. Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się razem ze żniwiarzem. Tu bowiem okazuje się prawdziwym powiedzenie: Jeden sieje, a drugi zbiera. Ja was wysłałem żąć to, nad czym wyście się nie natrudzili. Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli». Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: «Powiedział mi wszystko, co uczyniłam». Kiedy więc Samarytanie przybyli do Niego, prosili Go, aby u nich pozostał. Pozostał tam zatem dwa dni. I o wiele więcej ich uwierzyło na Jego słowo, a do tej kobiety mówili: «Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, na własne bowiem uszy usłyszeliśmy i jesteśmy przekonani, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata».



Rozmowa Jezusa z kobietą przy studni jest przedziwna. Wydaje się, że oni mówią o zupełnie różnych sprawach. Jezus prosi kobietę o wodę. Zaczyna od prośby. On sam znajduje się w sytuacji potrzebującego. Kiedy kobieta dziwi się, Jezus przenosi rozmowę na inną płaszczyznę. Mówi nagle o wodzie żywej, którą może jej dać. Kiedy ona ma co do tego duże wątpliwości, Jezus mówi o tajemnicach wody, jaką posiada. Mówi o wodzie, która może zaspokoić najgłębsze pragnienie człowieka. A przecież człowiek pragnie nie tylko wody, ale ostatecznie życia, które ta woda zapewnia.

Jezus i Samarytanka rozmawiają tak, że w konsekwencji dotykają prawdziwej tajemnicy życia. Mówić tak o sprawach ziemskich, aby one jednocześnie odsłaniały rzeczy niebieskie. To, co ziemskie, staje się obrazem Boga.
Pragnienie wody, jest obrazem pragnienia życia – życia wiecznego, które nie kończy się i nie podlega zniszczeniu.

Słysząc odpowiedź kobiety, wyjaśniającą, iż nie ma męża, Jezus nie moralizuje. Nie wyrzuca jej, że miała sześciu mężów. Nie oczekuje od niej, zanim zacznie z nią rozmawiać o tajemnicy Bożego królestwa, żeby uporządkowała najpierw sprawy małżeńskie. Mówi tak do kobiety, że ona rozumie głębię swojej tęsknoty i poszukiwań. Jezus podejmuje problemy tęsknoty za miłością i bezpieczeństwem. Wydaje się, że żaden z sześciu mężów, których miała, nie potrafił zaspokoić jej tęsknoty. I w ten sposób, Jezus dochodzi do tematu zasadniczego, jakim jest nasza tęsknota za miłością, zainteresowaniem się innych naszą osobą, naszym życiem, tęsknota za bezpieczeństwem, domem i rodziną.

Dopiero wówczas, kiedy kłaniamy się Bogu, spełnia się nasza tęsknota za miłością. Przed Bogiem możemy zapomnieć o sobie samych, ponieważ Jego obecność wypełnia bez reszty serce.

To, czego ludzie oczekują od męża lub żony – możliwości zdania się na drugiego i zapomnienia o sobie, skrycia się i bezpieczeństwa – tego żaden partner nie zapewni w stu procentach; to staje się realne i możliwe dopiero w akcie adoracji.


Jezus przechodzi od pragnienia Samarytanki, które dotyczy wody, do pragnienia życia wiecznego, i od tęsknoty za mężczyzną do tęsknoty za Bogiem. Kiedy owa kobieta została skonfrontowana ze swym prawdziwym pragnieniem i prawdziwą tęsknotą, sama mówi o Mesjaszu, sama podejmuje temat wiary. Wcześniej mówiła jedynie o swoim życiu. Teraz mówi o tęsknocie za Mesjaszem.

To jest ważne, aby rozwijać się w tęsknocie. Przechodzić od tych, dotyczących życia doczesnego, do tych, które obejmują życie wieczne. Jezus nie przytłacza jej od razu religijnymi mądrościami, zdaje się na nią, na jej pragnienie, na jej tęsknotę, i mówi z nią w taki sposób, że sama dochodzi do swej tęsknoty za Mesjaszem. Nie mówią od razu o Bogu, ale rozmawiają w taki sposób, że Bóg jest wciąż obecny. I nagle wszystko staje się jasne. Dostrzega ona, że w głębi swego serca zawsze szukała Boga. I teraz, w tej właśnie rozmowie, znalazła Go. Znalazła Boga w rozmowie.

Warto zwrócić uwagę na nasze rozmowy z drugimi. Jaka jest ich treść, do czego one prowadzą? Często poprzestajemy na rzeczach, na sprawach. Mówimy o problemach i obawach, ale nie docieramy do prawdy, do tego, za czym właściwie człowiek tęskni. Jezus i Samarytanka rozmawiają w taki sposób, że stają się sobie coraz bardziej bliscy, serce dotyka serca i jednocześnie oboje dotykają Boga, będącego celem wszelkiego mówienia i tęsknoty. Tajemnicą każdego słowa jest to, że wyraża między innymi Boga. Tajemnicą każdej rozmowy jest to, że dosięga ona Boga i tak osiąga swój cel. Zwykle w rozmowie krążymy wokół siebie i innych, ale nie docieramy do celu. Rozmawiać tak, by nastąpiło spotkanie z sercem własnym i sercem partnera dialogu i byśmy jednocześnie dostrzegli Boga.

Rozmowa Jezusa z Samarytanką pobudza do próbowania nowych możliwości w zakresie dialogu, do prowadzenia rozmowy w taki sposób, by tryskało w nas źródło, byśmy dotykali najgłębszych tęsknot naszych serc i potrafili przeczuć samego Boga, który jest w stanie zaspokoić nasze tęsknoty. Ważne jest zatem, aby mówić o człowieku i z człowiekiem, aby nagle rozpoznał Boga jako prawdziwy cel swojego życia. Niekiedy trzeba będzie uwolnić się od koncentracji na drugim człowieku, w rozmowie, jaką prowadzimy, aby dostrzec w tej relacji wyzwanie do szukania w Bogu najgłębszej podstawy mojego życia. Im bardziej krążymy wokół problemów związanych z relacją, tym mniej wiemy, jak powinniśmy je potraktować. Dopiero po uwolnieniu się od koncentracji i przywiązania i po zadaniu sobie pytania o najgłębszą naszą tęsknotę, znajdujemy sposób postąpienia wspólnie dalej.

ŹRÓDŁO
 
     
owca
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-16, 19:54   

Kasiu bardzo dziękuję za odpowiedź (podpowiedź )tylko że ja niestety to wszystko wiem ,staram się być blisko Boga i myślę że gdyby nie On już nie wiem co by ze mną było, byłam na terapi indywidualnej i psycholog bardziej twierdzi że raczej ze mną jest wszystko ok.(chociaż ja nie do końca się zgadzam bo tak naprawdę to ja mam problem aby kochać mojego męża i najgorsze jest to że czym bardziej chę tym bardziej jest trudno i nie umiem się otworzyć najchętniej uciekłabym na koniec świata .A wogóle to dziwne ale strasznie niechcę aby to małżeństwo się rozpadło myślę że pewnie masz rację z tym że to coś we mnie jest co blokuje ale niewiem już jak sobie z tym poradzić pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 09:40   

owca napisał/a:
najgorsze jest to że czym bardziej chę tym bardziej jest trudno i nie umiem się otworzyć najchętniej uciekłabym na koniec świata

widzisz Owca… doświadczyłam tego na sobie (zobaczyłam też u innych), że człowiek bardzo często, chce za wszelką cenę sam, chce po ludzku rozwiązać swoje problemy… i kombinuje tak długo, aż się nie umęczy… aż nie dojdzie do takiego miejsca, że uzna swoją bezsilność i powie - Panie Boże, ja już nie mam siły… Ty się teraz tym zajmij… to o czym pisała Mirelka… akt oddania…
Robi się też dużo łatwiej, jak znajdujemy w swoim sercu zgodę na to, co Bóg nam przeznaczył… jak umiemy powiedzieć – Boże, nie moja, ale Twoja wola niech się dzieje… jak umiemy się „puścić” tego wszystkiego, co sobie wymyśliliśmy na nasze życie…
W moim przypadku, naprawa małżeństwa rozpoczęła się momencie, kiedy paradoksalnie, zgodziłam się (w sercu), że tego małżeństwa może w moim życiu nie być… „puściłam” się tego małżeństwa i nagle Bóg zaczął mi je zwracać :-)

a z drugiej strony…
Może spróbujesz sobie odpowiedzieć na pytanie, co dla Ciebie znaczy kochać?
Bo, że miłości to nie stan zakochania, nie motylki w brzuchu, nie patrzenie przez różowe okulary, to chyba już wiesz… sporo zresztą pisano o tym na forum…
Miłość to moja decyzja, moja wola… kocham mojego męża bo chcę kochać… bo jest dla mnie najważniejszym człowiekiem na świecie… chcę Go przyjmować takim, jakim jest… nie chcę Go zmieniać na siłę pod moje wyobrażenia… chcę Go wspierać w chwilach dla Niego trudnych i chcę dzielić z Nim radość, kiedy On się cieszy… chcę otwierać przed Nim swoje serce i mówić czego doświadczam, ale też chcę słuchać o tym, co w Jego sercu… kiedy doświadcza niepokoju, chcę się za Niego modlić… wybaczyłam ból i cierpienie, jakiego doznałam, bo chciałam z całego serca wybaczyć…

Owca… może jest tak, że Ty kochasz swojego męża, tylko na siłę szukasz czegoś co by to potwierdziło...
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 10:15   

owca napisał/a:
.czy ktoś zna dobrego terapeutę od małżeństw

Jezus Chrystus Najlepszy :-D
tudzież inni, ale to już "tylko" ludzie
np. www.gajdy.pl
oni są wierzący w Chrystusa i Pan na pewno przez nich też mocno działa - bo słyszałam świadectwa :-)
możesz na początek zadzwonić i zapytać, może polecą też kogoś (człowieka) w Twoim mieście

Jezus Chrystus uzdrawia - Jego łaska w Sakramentach uzdrawia - też są świadectwa - tysiące

można iść dwoma drogami
- poprzez ludzi wierzących w Chrystusa - terapeutów, poprzez których Bóg działa i wspiera i leczy (zakonnicy, ludzie obdarzeni charyzmatem, terapeuci, lekarze, doradcy)
oraz
- można iść od razu do Chrystusa i tak się zwracać - bezpośrednio - w Sakramentach: spowiedzi i Eucharystii
i na Adoracji Jezusa Eucharystycznego

pozdrowienia

kasia1 napisał/a:
W moim przypadku, naprawa małżeństwa rozpoczęła się momencie, kiedy paradoksalnie, zgodziłam się (w sercu), że tego małżeństwa może w moim życiu nie być… „puściłam” się tego małżeństwa i nagle Bóg zaczął mi je zwracać

Kasiu1, nie widzę Twojego świadectwa w dziale Świadectw.
Może mogłabyś podzielić się, ku zbudowaniu innych i odzyskiwaniu nadziei na Nadzieję?
Zachęcam, napisz :-)
 
     
owca
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-17, 14:28   

Kasiu jeszcze raz dziękuję za Twoje mądre słowa .Jesteś chyba pierwszą osobą która mówi że rozumie bo ja sama nie rozumiem tego co czuję z jednej strony chcę aby to małżeństwo trwało ,chcę aby Bóg je naprawił z drugiej ranią mnie moje własne myśli wiem o czym mówisz z tym aktem oddania,ale nie potrafię jakoś trzymam to i nie mogę puścić byliśmy na pielgrzymce pieszej w Częstochowie w wakacje (oczywiście wiadomo z jaką intencją dla mnie niewiem z jaką mąż )wiem też że Bóg pokazuje mi bardzo delikatnie swoją moc i rzeczywiście przez chwilę oddałam Mu to co czuję i to małżeństwo i było dobrze, a potem znów te same myśli które ranią, że nie mam siły żyć gdybym przestała się ich bać boję się że nie potrafię kochać mojego męża zawsze miałam problem z otwieraniem sie na facetów mąż był tym pierwszym któremu zaufałam a teraz nie umiem .Wiem też że to właśnie ja jestem słabym ogniwem naszego małżeństwa .Dlaczego ta droga jest tak trudna .Ale to bardzo mądre co napisałaś wiem że da mi to do myślenia, a może tędy droga właśnie i jesze budujące jest Twoje doświadczenie dziękuję że podzieliłaś się tym ,bardzo pomaga świadomość że ktoś też miał podobne doświadczenia .Pozdrawiam

[ Dodano: 2008-09-17, 15:32 ]
Szkoda że mam tak mało czasu,aby uśiąść i z wami pogadać tu .Mam dwoje pięknych dzieciaczków (4i 7 lat)i muszę znów biec do szkoły itp i jeszcze praca .pozdrawiam i Kasiu będę modlić się za Twoje małżeństwo aby trwało i było piękne miłością

[ Dodano: 2008-09-17, 22:31 ]
Mirelko bardzo dziękuję i Tobie Elu również cieszę się że trafiłam na tę stronę ,pozdrawiam

[ Dodano: 2008-09-17, 22:45 ]
Kasiu czyli mówisz że puściłaś ratowanie na "siłę "i zmuszanie sie do miłości ,czyli zgodziłaś się że to małżeństwo jest jakie jest i że może go równie dobrze nie być ?bo ja myślę że gdybym nie pytała ciągle siebie czy kocham to myślę że miałabym szansę .A ta myśl mnie dołuje że czuję ból w duszy ogromny dźwigam ten balast az mnie wszystkie mięśnie bolą i niewiem ile jeszcze dam radę tak na "wdechu" wytrzymac napisz coś więcej jak to zrobiłaś pozdrawiam
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-18, 12:28   

Owca… boję się, że nie dam Ci recepty :-)
Ja nie miałam takiego problemu, żeby zmuszać się do miłości… bo wiedziałam, że kocham. Ale miałam taki czas, kiedy nie umiałam mężowi powiedzieć, że Go kocham… ale też nie umiałabym wtedy powiedzieć, że nie kocham. Potrafiłam, w gronie naszych znajomych, powiedzieć, że miłuję swojego męża… ale „kocham” nie przechodziło mi przez gardło.
Tyle tylko, że taki stan mnie nie przerażał… choć przyznam, że było mi z tym źle... ale byłam pewna, że wiele lat kochałam i jakoś „na rozum” wiedziałam, ze ta miłość nie mogła wyparować. Wierzę w to, co pisze św. Paweł w liście do Koryntian… że Miłość nie ustaje, że nigdy się nie kończy… że jak jest, to jest :-)
Akurat wczoraj ten fragment był czytany na Eucharystii… Mirelka nawet wkleiła

Jeśli pytasz o zgodę na to, żeby mojego małżeństwa nie było, to rzeczywiści… doszłam do takiego miejsca, w którym dałam Panu Bogu zgodę na Jego plan w moim życiu… Panie Boże, jeśli taki masz plan, to niech tego małżeństwa nie będzie… ale nie powiem Ci ile w tym było mojej zgody… a ile Łaski Boga, na to, żebym taka zgodę i taka wolność w sercu miała… Ale jeśli tak było, to prawdą jest, że dużo wcześniej, niejako dałam Bogu szansę na to, żeby dotykał mnie Swoją Łaską, przez to, ze podjęłam trud codziennej Eucharystii.

owca napisał/a:
a potem znów te same myśli które ranią, że nie mam siły żyć gdybym przestała się ich bać boję się że nie potrafię kochać mojego męża

zastanawiam się czego Ty się tak naprawdę boisz...
tak jakbyś czuła się gorsza, że nie potrafisz kochać... ale może jest tak, że Ty kochasz ale sama przed sobą (być może podświadomie) boisz się do tego przyznać... może boisz się tego, że jak zaufasz, to znowu możesz zostać zraniona...
może to zupełnie co innego, ale tak na to patrzę w tej chwili :-) nie sugeruj się tym... spróbuj zobaczyć co masz w sercu...
Pozdrawiam :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8