Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak uratowac malzenstwo?
Autor Wiadomość
byla
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-30, 00:08   Jak uratowac malzenstwo?

Witajcie!
Przeczytalam chyba wszystko , rady , porady, problemy innych.Ja tez mam problem, z ktorym nie potrafie sobie poradzic.
Po 12 latach maz zostawil mnie dla innej kobiety.Pracowal za granica , tam mogl robic co chcial i wykorzystywal kazda okazje by szalec do woli.Tak to sie skonczylo , ze podal na rozwod , nie chcial rozmawiac ze mna , nie kontaktowal sie z nasza corka .Probowalam wszelkich sposobow aby nie dopuscic do rozwodu.Nie udalo sie.
Teraz tez sie w ogole nie odzywa ani do mnie ,ani do corki. Przestalysmy dla niego istniec.Skladam mu zyczenia swiateczne , urodzinowe tez , za ktore zreszta nie dziekuje nam i nie odwdziecza sie tym samym.
Mam pytanie : Czy takie malzenstwo mozna i jak uratowac? Czy taki czlowiek jest w stanie zrozumiec i wrocic? W jaki sposob postepowac?
Nie mieszkamy ze soba, jestesmy od siebie 2000km.Bardzo prosze o wszelkie porady...........
Pomozcie...
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-30, 14:38   

"Czy takie malzenstwo mozna i jak uratowac? Czy taki czlowiek jest w stanie zrozumiec i wrocic? W jaki sposob postepowac?"

Mam dla Ciebie dobrą i trochę mniej dobrą wiadomość.

Oczywiście, że można uratować!!!!!!

To była ta dobra wiadomość. A teraz mniej dobra: nie wiadomo kiedy, gdzie i jak.

Wniosek: żyć godnie i z optymizmem patrzeć w przyszłość!!!!
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-30, 18:49   

Była....na gł stronie Sychar jest modlitwa o odrodzenie małżeństwa , modlitwa za współmałzonka , który odszedł.
Pewnie, że możn a uratować takie małżeństwo i każde inne....nalezy oddać się w ręce Boga, prosić i trwać. Godzić się z Jego wolą...a On poprowadzi i sam wie najlepiej jak. A Ty bądż uważna i słychaj ! Pozdrawiam! EL.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-30, 19:02   

Amen :mrgreen:

i ..... cmooook
 
     
byla
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-30, 20:58   

Nie ma we mnie tyle optymizmu..................ale dziekuje :cry:
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-30, 21:17   

Nie płacz. Jeżeli zrobiłaś wszystko, co mogłaś i na ile Ci sił starczyło, to już ten sam fakt jest optymistyczny. Możesz bez wstrętu patrzeć co rano w lustro, z poczuciem, że to nie Ty skrzywdziłaś rodzinę. Takiego komfortu nie ma Twój mąż, a jeśli tego teraz nie odczuwa, to w przyszłości odczuje to, co zrobił.
Jesteś w takiej samej sytuacji, co ja, a więc nie pozostało nam nic innego, jak ogarniać się i żyć dalej - na razie bez mężów. Opłakać i żyć dalej. Na szczęście mamy dla kogo żyć i kim się zajmować.
Byla, napisz, jeżeli chcesz i możesz: ile lat Twój mąż nie mieszkał z wami i ile czasu jesteś po rozwodzie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 07:26   

Była? a po co on pojechał za granicę?Zgodziłaś sie na jego wyjazd?
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 08:34   

była, ale Ty wiesz, że nie jesteś tak na prawdę wcale "BYŁA" ? Sakrament Małzeński trwa i jesteś cały czas Żoną :-> . To, że tu trafiłaś to nie przypadek. Jak chcesz ratować, pielęgnować w sobie MIŁOŚĆ, wierność, to zdaj sobie sprawę z tego, że my sami nic nie możemy, krok po kroczku wschłuchując się na modlitwie w natchnienia idziemy razem z Jezusem ku przemianie tego co złe w Dobro. Tak jak nam obiecał.
Uszy do góry! wydaje się, że tak jak córka Jaira Wasze małżeństwo jest martwe, a Jezus mówi: Spokojnie.. nie umarło ale.. ŚPI.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 09:02   

Ola2 napisał/a:
Nie płacz. Jeżeli zrobiłaś wszystko, co mogłaś i na ile Ci sił starczyło, to już ten sam fakt jest optymistyczny. Możesz bez wstrętu patrzeć co rano w lustro, z poczuciem, że to nie Ty skrzywdziłaś rodzinę. Takiego komfortu nie ma Twój mąż, a jeśli tego teraz nie odczuwa, to w przyszłości odczuje to, co zrobił.
Jesteś w takiej samej sytuacji, co ja, a więc nie pozostało nam nic innego, jak ogarniać się i żyć dalej - na razie bez mężów. Opłakać i żyć dalej. Na szczęście mamy dla kogo żyć i kim się zajmować.
Byla, napisz, jeżeli chcesz i możesz: ile lat Twój mąż nie mieszkał z wami i ile czasu jesteś po rozwodzie.


Olu2
Serdecznie witam:)
Pytanie skieruje do Ciebie ponieważ Twój post stał mi się punktem zaczepienia do rozważań nad samą sobą. Najpierw jednak dla "byłej" wyjaśniam,że POCZUCIE KOMFORTU jest czymś w rodzaju "asa" , jakiegoś punktu odbicia wzwyż ,żeby wstac i iśc dalej. Jak najbardziej pozwala stanąc na nogi ... Natomiast, hm...nie wiem skąd czerpałaś i czerpiesz siły...bo czasem zdarza się ,że ludzie maja przekonanie o siłach własnych do momentu kiedy życie na maxa doświadczy, czasem i to nie pomaga...

Jednak Olu 2 zabrakło mi przekonania co do tego ,ze chodzi tylko o poczucie komfortu ( chociaż nie zaznaczyłaś słowa TYLKO)w relacji mąż i żona ( nawet jak jednego nie ma, np. separacja, rozwód ).Może porównanie będzie nie trafne, ale skojarzyłam POCZUCIE KOMFORTU z Piłatem i myciem rąk. Chodzi o to żebym dobrze została zrozumiana, dlatego podkreślam to porównanie, nie mam zdolności apodyktycznych...
Zapewne słowa :"zrobic wszystko" dla każdego mają inny, lub podobny wydźwięk w znaczeniu tych słów.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 09:40   

Nie zauważyłaś istotnej rzeczy w mojej wypowiedzi, co właśnie ma na celu zaakcentowanie tej inności "wszystkiego":

Jeżeli zrobiłaś wszystko, co mogłaś i na ile Ci sił starczyło, to już ten sam fakt jest optymistyczny.

A porównanie do Piłata bardzo nietrafne, bardzo. Nie podoba mi się.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 10:58   

Mirelo. A nie uważasz, że to mąż "byłej", mój i wielu innych umyło rączki i mają komfort czystego sumienia? W ich mniemaniu zrobili wszystko: dla siebie!, wedle swego sumienia, więc czują się usprawiedliwieni. I jak Piłat odeszli spokojnie.
Tak właśnie rozumiem Twój post.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 11:00   

Elzd 1, oby to miała na myśli. W innym przypadku, nie życzę sobie... (kurcze już ten tekst gdzieś pisałam...).
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 11:04   

Ola2 napisał/a:
nie życzę sobie... (kurcze już ten tekst gdzieś pisałam...).


Pisałaś, i owszem.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 11:49   

elzd1, cały czas chodzi o to, żeby się skoncentrować na sobie, żeby samemu Piłatem nie być. Żeby nie zdradzić MIŁOŚCI. Jeśli jesteśmy na tym forum, dążymy z Bożą łaską do uzdrawiania naszych realcji z mężem sakramentalnym nie ma miejsca na powiedzenie sobie: już nic nie można zrobić, a nawet czasem jeszcze: tak, zgodzę się na rozwód. To jest ta pokusa, że niby nadszedł czas włożenia rąk do miski i odczucia "spokoju".
 
     
byla
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 11:52   

Witajcie dziewczyny!
Napisze troche wiecej o nas, to tez troche pomaga.
Teraz w kwietniu mija rok , jak jestesmy po rozwodzie .Sprawy rozwodowe tez trwaly okolo roku.I pewnie trwaly by dluzej , lecz w pewnym momencie moj organizm sie zbuntowal i powiedzial mi :Dosc! Bardzo przezywalam wszystkie sprawy rozwodowe , byly dla mnie ogromnym stresem i ktoregos dnia wlasnie przed Swietami Wielkanocnymi moje serce zaczlo bic 170razy na minute.Karetka zabrala mnie do szpitala , tam uspokoili serce, zrobili wszystkie badaniai diagnoza brzmiala: Zyje Pani w ogromnym stresie, trzeba troche wyluzowac! I tak zrobilam , na nastepnej sparawie zgodzilam sie na rozwod i moj maz dostal upragniona wolnosc(oczywiscie to jego slowa) a ja alimenty na dziecko.
Gdy nasza corcia miala 3 lata przeszlismy pierwszy kryzys .Moj maz znalazl sobie kochanke 100 metrow od naszego domu.(mezatke ).Potem , wrocil , wybaczylam , zylismy dalej razem.Gdy nasze dziecko szlo do zerowki moj maz wymyslil sobie ze pojedzie do Niemiec.Rzeczywiscie nie przelewalo nam sie , ja nie moglam znalezc pracy on tez.Zaczela sie szkola , dziecko czesciej chorowalo , nie mielismy pieniedzy.Czy sie zgodzilam na ten wyjazd?Nie zgodzilam sie . moi rodzice nam pomagali finansowo(na jego rodzine liczyc nigdy nie moglismy) nie bylo ,az tak zle.Lecialy jednak takie teksty:Nie ograniczaj mnie! Nie chcesz , aby nasze zdiecko mialo wszystko! Pojechal , ale umowilismy sie tak : popracuje kilka miesiecy , wynajmie mieszkanie i wyjedziemy wszyscy do Niemiec.I tak te kilka miesiecy przeciagnely sie w kilka lat.Ciagle mial problemy to z wynajeciem mieszkania, to problemy z praca (raz pracowal raz nie), to problem ze znalezieniem szkoly itd CIAGLE COS!!! A ja cierpliwie czekalam, zajmowalam sie domem i dzieckiem, jezdzilam do meza z kielbasami i sloikami.Az w koncu przyszedl list polecony z sadu .Zaczely sie sprawy sadowe i stres.Potem( o zgrozo!) rozmawialam z jego kochanka, mial tam w Niemczech drugie zycie , drugi dom.Dlatego nie chcial wrocic do nas , do Polski, nie chcial nas tez tam do siebie zabrac.Zawsze prosilam , zeby wrocil ,naprawde robilam co moglam.A teraz wyjechal do Norwegii , wiem ze skonczyl swoj zwiazek z ta kobieta , ale szuka innej kobiety .Wiem , ze chce miec dzieci i zalozyc druga rodzine.Mnie nie chce widziec na oczy , naszego dziecka tez nie .Przestalysmy dla niego istniec , nie chce z nami rozmawiac , nie utrzymuje kontaktow.Twierdzi , ze nie ma o czym ze mna rozmawiac , z dzieckiem tez.Corka bardzo cierpi , ja tez.Pozbieralam sie , wiem ze musze dalej zyc i jakos sobie radzic , ale jest mi ciezko.
Wy tutaj macie wiare i nadzieje na powrot Waszych mezow. Mi tej wiary brakuje . Codziennie prosze Boga , aby poprowadzil mnie ta droga , ktora powinnam pojsc.
Nie wiem co robic ? Modlic sie i czekac? Czy w jakis sposob dzialac i dalej walczyc? A jak walczyc o meza , to w jaki sposob?
Dziekuje za kazde mile i cieple slowo!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9