Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Nieoczekiwany kryzys
Autor Wiadomość
Rita
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-24, 18:04   Nieoczekiwany kryzys

Dobrze, że Was znalazłam, bo jestem na dnie rozpaczy. Jesteśmy małżeństwem od 9 lat i zawsze obydwoje uważaliśmy, że bardzo się kochamy i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Jak każda para mieliśmy swoje wzloty i upadki, nie we wszystkim funkcjonowaliśmy idealnie, ale zawsze dużo rozmawialiśmy i szukaliśmy rozwiązań. Mamy dwoje dzieci (5 lat i 9 miesięcy), chcieliśmy ich, rozmawialiśmy o tym wcześniej. W ubiegłym roku mój mąż zdecydował, że zmieni zawód i zostanie psychoterapeutą. Musiał sam rozpocząć swoją terapię (taki był warunek) i przynosiła ona dobre skutki dla jego funkcjonowania w życiu i w rodzinie. Ale miesiąc temu pojechał na grupę terapeutyczną poświęconą dziedzictwu rodziny w życiu, ponieważ był zraniony w swoim dzieciństwie i chciał się z tym uporać. Jeszcze przed wyjazdem twierdził, że jest teraz najszczęśliwszy w naszym związku. Przeżycia na tej grupie były dla niego bardzo bolesne. Teraz twierdzi, że odnalazł prawdziwego siebie i nie chce tego stracić, potrzebuje indywidualności, najlepiej życia w pojedynkę, a moje wybujałe oczekiwania opieki od niego zupełnie temu przeczą. Dzieci to tragiczna pomyłka i jest mu ich żal, że jest ich ojcem. Gdyby musiał podejmować decyzję dziś, to by odszedł. Przysięga małżeńska? Nie ma na świecie nic stałego, to odkrył, a ja mam chore przywiązanie do stabilności. Ma do mnie żal, że mnie włożył w rolę swojej matki, a ja w nią weszłam. Na domiar złego wyjeżdża na staż i będziemy się spotykać tylko w weekendy. Modlę się, szukam terapeuty i terapii par, próbuję przeżyć, ale jak?
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-24, 18:32   

Rita napisał/a:
szukam terapeuty i terapii par

ojoj... chyba za dużo tych terapii... to pierwsze co mi się nasuneło czytając Twój post. No ale może się myle. Twój mąz zaczął "wydziwiać" i "kombinować" no i przekombinował.... hmmmm....
Rito nie wiem co napisać. Poczytaj nasze opowieści, zobacz może nasunie Ci się coś co Ci pomoże. Nie wpadaj w panikę... i nie daj sobie wmówić że to koniec.... że ma kochanke i kupe innych bzdur.... Jeśli tak jak piszesz macie z męzem takie dobre relacje w rozmowach to porozmawiaj z nim szczerze o tym co czujesz.... tak jak nam tu opisałaś.... a potem zostaw go z tym co usłyszy... Niech myśli, niech się zastanowi.... Odsuń się troszkę od niego, skoro on ciebie odsuwa.... to niech poczuje konsekwencje swojego wyboru...
Trzymaj się pozdrawiam...
 
     
Rita
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-24, 18:42   

Dzięki za słowa wsparcia, ja też mam żal do terapii, ale chwytam się brzytwy. Rozmawiamy dużo, może za dużo, bo ja nie umiem się zatrzymać, a on nie ma nic gotowego i czuje się ponaglany. I właśnie trudno mi się odsunąć, baaardzo. Po prostu go kocham i nie mogę się przyzwyczaić do zmiany sytuacji. Wiem, że powinnam być twarda, nie płakać przy nim, ale nie umiem...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-24, 19:32   

no i przeteraputyzowali Ci chłopa..........
Zdarza sie tak że prowadzący próbuje uzaleznic od siebie,od swoich pogladów czy wizji swoich podopiecznych.
Ale z tego co piszesz to poprostu chyba cos sie pogibało chłopu.

A w jakim kierunku on się specjalizuje?
Bo jak w terapi małżęńskiej to nie chciałbym sie u niego na grupie czy w indywidualnej terapi znależć.
Co do zranień z dzieciństwa............ nie ma człowieka któremu nie można by znależć czegoś co może być zranieniem.
To nowy kierunek w psychologi........... dzieciństwo i zrzucenie odpowiedzialności za wszystko na rodziców.

Piszesz:"Teraz twierdzi, że odnalazł prawdziwego siebie i nie chce tego stracić, potrzebuje indywidualności, najlepiej życia w pojedynkę, a moje wybujałe oczekiwania opieki od niego zupełnie temu przeczą. Dzieci to tragiczna pomyłka i jest mu ich żal, że jest ich ojcem"


Chyba pogieło faceta.

[ Dodano: 2008-03-24, 19:32 ]
I taki ktos ma być terapeutą............... poprostu porażka.
 
     
Rita
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-24, 19:38   

Osoba prowadząca terapię stałą jest chyba ok, bo efekty były bardzo dobre, tzn. coraz lepiej czuł się w rodzinie i życiowych rolach. A to, gdzie to się stało to była terapia grupowa, więc odpowiedzialność prowadzącego jest dużo mniejsza. Poza tym myślę, że to dobrze, że mój mąż chciał stawić czoła przeszłości, bo dużo agresji i wzorów przenosił na relacje z dziećmi (zwłaszcza pierwszym trudnym synem), ale dlaczego tak bardzo obrócił to przeciwko mnie, tego nie wiem.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-24, 19:46   

A na terapi grupowej to kto ją prowadził?Też lider terapeuta.
Terapia ma chyba inny cel....ma przywrócić człowieka do realnego życia,do życia w grupie ,w małzeństwie.

A Ty nie za mocno histeryzujesz? A to że wybrał sobie za żonę kobiete bardzo podobną do matki to normalne............ większość z nas sobie takie wybiera. I jak zaczął rozlicznie z dzieciństwem,z matką to tego rozlicznia nie zakończył tylko przeniósł na Ciebie.Przetransferował obiekt rozliczeń do realności.
Jak bedzie miał dobrego terapeute ,dobrego kierownika to może mu to minie.

Daj czas czasowi............. nie chciej zmieniac jego teraz
 
     
Rita
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-24, 20:03   

Co do sensu terapii oczywiście zgadzam się. Natomiast histeryzuję, bo człowiek, z którym jestem tyle lat i to w udanym (tak myśleliśmy) małżeństwie teraz twierdzi, że albo zostanie ze mną i zniszczy siebie albo odejdzie i zachowa siebie! To jest dla mnie niepojęte. Tym bardziej, że twierdzi, że nie ma między nami nienawiści, zdrady, nielojalności, itd, "tylko" odmienne oczekiwania od związku i jakieś nieświadome "manipulacje" jak on to nazywa.
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-25, 08:42   

Rita, może warto porozmawiać ze specjalistą....
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-25, 11:06   

Rita.......... te odmienne oczekiwania trącą mi indywidalizmem,egocentryzmem.
Wejscie w małżeństwo to branie odpowiedzialności za tę druga osobę.
Małżeństwo to nie jest tylko zaspokajanie swoich wyobrazeń,pragnień.
Terapia często tak właśnie sie kończy.Mój kolega (jest alkoholikiem) przez 5 lat usiłował przez terapię naprawić realacje małżęńskie.Jego żona tez ciągle sie "terapeutyzowała".Efektem było to że w piątym roku terapi w domu częstym gosciem bywała policja a jego żona wyskoczyła przez okno.
Była terapia,asertywność,prawa,wyrazanie złości,stwianie granic,budowanie własnego "ja", było wszystko co możliwe,była nawet ponad półroczna separacja.Pro ,grupa początkowa,nawroty, zawansowana.............. zabrakło w tym wszystkim ducha,zabrakło zawierzenia.
Dziś sa szczęśliwym małżeństwem.Pod wpływem doradcy duchowego zmienili sie bardzo. Dzis juz nie jest najwazniejsze "JA",dziś ważniejsze jest "MY" lub "ON/ONA".
 
     
Oli
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-25, 11:22   

Rita a mnie nasuwa się tu coś, nie znam się na tym ale czy (może to głupie co piszę to mnie sprosujcie!) w takiej grupie nie mogą znaleźć się ludzie,którzy tam są nie po to żeby się leczyć tylko żeby znaleźć nowe osoby, którymi mogą manipulować, chyba takim człowiekiem,który przyzna,że potrzebuje terapi łatwiej manipulować, czy ktoś tu nie namieszał twojemu mężowi w głowie? bo przecież na tej zasadzie działają sekty, wyszukują osoby nawet w takich grupach i mieszają im w głowach, najpierw odrywają od rodziny a potem robią z takim delikwentem co chcą, może powinnaś się przyjżeć nowym znajomością męża, bo wydaje mi się,że to nie ty nim manipulujesz jak twierdzi ale jakiś nowy znajomek mający bardzo złe intencje>>>>>>>>>>>> pozdrawiam.......... :-/
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-25, 11:40   

Oli napisał/a:
(może to głupie co piszę to mnie sprosujcie!)

wcale nie głupie.... po opisie Rity tak to własnie wygląda
 
     
Rita
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-25, 21:05   

Bardzo Wam dziękuję za wsparcie. Czasami czuję, że mam siłę to przeżyć, ale niestety po pewnym czasie spadam w dół, przypominam sobie wszystkie jego okrutne słowa i wpadam w przerażenie, że to będzie koniec. W ogóle nie mogę się skoncentrować na pracy, a niestety muszę pracować "głową" i staram się jak najwięcej "załatwić". Dzisiaj szukałam sensownych terapeutów dla siebie i dla nas i co trudniejsze - dla nas w soboty. W soboty terapeuci nie pracują :-) , ale może się uda. Kierowałam się m.in. tym, że ta osoba pracuje na katolickim uniwersytecie w zakładzie poświęconym rodzinie. Dzisiaj też spotkałam się z koleżanką i podobne wnioski - daleko od Boga, wolność rozumiana w laicki sposób. Boję się. I jak wytrzymać czekanie, jego chłód... To są tortury.
 
     
Oli
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-26, 16:04   

Rito pewnie,że się boisz, a któż z nas się nie bał, ale nie poddawaj się, napewno będzie trudno, ale jeśli kochasz to walcz! ;-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9