Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Wysłany: 2008-01-24, 19:54 Moje dzieci są manipulowane.
Jestem rok po rozwodzie cywilnym z winy obojga. Mam dwoje dzieci w wieku przedszkolnym . Zrobiłem wszystko by uratować małżeństwo. Przed wyrokiem rozwodowym moja żona utrudniała mi kontakty z dziećmi, aż do odebrania mi możliwości osobistej styczności, nastawiała dzieci przeciwko mnie i mojej rodzinie. Wyrok rozwodowy uregulował kontakty z dziećmi częściowo - otrzymałem za mało czasu na kontakty z dziećmi. Teraz od pół roku walczę o rozszerzenie tych kontaktów. Moja sakramentalna żona jeszcze w czasie sprawy o rozwód oskarżyła mnie w prokuraturze o rzekome bicie dzieci - sprawę prawomocnie umorzono. Teraz ponownie matka dzieci posługuje się tymi pomówieniami, a raczej fałszywymi oskarżeniami, gdyż wprowadziła w błąd prokuraturę skarżąc mnie o przestępstwo, którego nie popełniłem. Sakramentalna żona od lat odrzuca wszelkie propozycje rozmów, mediacji - nie wiem czemu, gdyż są to propozycje szczere, tak jak i szczerze jej wybaczyłem przez wzgląd na Boga, moją przysięgę małżeńską, jak i dobro dzieci. Właścicielka dzieci zażądała odebrania mi osobistej styczności z dziećmi. Obecnie czekam na badanie w RODK. Niestety zauważyłem zmianę w zachowaniu dzieci od czasu, gdy przedstawiłem dowody (zdjęcia, filmy) na to, że dzieci są ze mną szczęśliwe i potrzebują mnie. Dzieci nie pozwalają się fotografować, stały się nieufne, smutne, zalęknione, czasem są agresywne wobec mnie, dziwaczne w zachowaniu ( np.: synek nie pozwala sobie zdjąć czapki w kościele, bo ,,mu mama nie kazała", siedzi opatulony w czapce naciągniętej na twarz- nie chce widzieć już nic....). Dzieci, które przez ostatni rok tak chętnie biegły do mnie nie chcą mnie, krzyczą: chcemy do mamy, będziemy miały nowego tatusia, ty nas nie kochasz...Jestem zrozpaczony, co robić? Przecież w RODK przegram ....Proszę Pomóżcie! Ja kocham moje dzieci chcę z nimi być, dla szczęścia ich maleńkich serduszek chętnie poświęciłbym me życie całe... Teraz one nie chcą mnie... Dlaczego?... Dlaczego one mnie odrzucają tak jak kiedyś odrzuciła mnie moja żona...
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-24, 20:19
rogor,
czy aby nie pisałeś na forum ojców?
"właścicielka dzieci"- hm- tam tak pisano
rogor [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-24, 20:50
A czy prawdziwa kochająca dzieci matka mogła by działać wbrew ich ojcu? Czy ograniczała by dzieciom kontakty z ojcem, którego tak bardzo potrzebują? Czy wreszcie była by zdolna niszczyć dziecięcą psychikę sącząc jad nienawisci w te małe dziecięce serca? Czy była by w stanie wsadzić ojca jej dzieci do pudła i to na podstawie oskarżeń, które okazały się nieprawdziwe? Czy ta osoba to jeszcze Matka, biologiczna na pewno... Ale to za mało - ona się już nie zmieni, choć wciąż się łudzę, wybaczam , kocham i szanuję jej wybór, jej wolność.
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-24, 20:55
Nie wdając się w dyskusje kto i co komu zrobił- powiem tak:
facet- zacznij mysleć bo ty też jadowicie piszesz- ona sączy w serca.
Uruchom szare komórki- dokładnie wiesz- z forum ojców co się wyrabia.
Poczytałes tutaj- widzisz co wyrabia się z drugiej strony.
Przestań czas marnować tylko sie skupiaj na meritum.
byłeś u adwokata?
Mediacje były piszesz- jakie?
Sam sobie gadałeś czy poprzez wyspecjalizowane ośrodki mediacyjne- Komitet Obrony Praw Dziecka?
Napisz coś więcej wiadmomości a nie tylko żale wylewasz- mnie też cięzko- ale jestem tą "właścicielką" której zależy na kontaktach- własciciel dzieci sobie odpuścił.
więc się skup i pisz z sensem- bo niby jak coś doradzić.
Po głowie mam cię pogłaskać?
Ok- czuj sie pogłaskanu i przejdż do meritum- ja nie mam daru" widzenia"- opieram się na faktach- taką mam wadę charakterologiczną.
[ Dodano: 2008-01-24, 20:58 ]
i proszę bez dramatycznych pytań retorycznych w stylu- czy prawdziwie kochająca matka itd- bo cie spytam czy prawdziwie kochający ojciec może itd...
No- dawaj troche informacji- jak mam pisac- jak nie to spadam stąd.
nikt nie musi mnie czytac jak nie chce.
rogor [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-24, 21:00
Piękne słowo : matka. Moja sakramentalna żona niszczy dzieci, mnie i siebie samą i nie zadaje sobie sprawy z konsekwencji swych działań. Cóż podobno miłość jest jednooka, a nienawiść ślepa...Wolność...chyba ma też granice- jak choćby krzywdę drugiego człowieka. Dlaczego moją sakramentalna traktuje dzieci jak rzeczy, nie jak osoby(wykorzystuje je do walki ze mną, choć ja tej walki nie chcę).
Dlaczego wyrzuca się mi nazwanie rzeczy po imieniu. Piszę przecież prawdę. Obłuda to podła rzecz. Tak, dziś jestem na rozdrożu. Czuję się niezrozumiany.
[ Dodano: 2008-01-24, 21:05 ]
Byłem chyba wszędzie by uratować moją rodzinę.Przepraszam, że jestem człowiekiem i mam wrażliwość i uczucia - chyba dlatego czasem w życiu przegrywam.
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-24, 21:49
rogor napisał/a:
Piękne słowo : matka. Moja sakramentalna żona niszczy dzieci, mnie i siebie samą i nie zadaje sobie sprawy z konsekwencji swych działań.
ano widać to - więc nie traćmy czasu- nie mamy rozmawiać o tym z czego zdaje sobie sprawę imć żona lub nie.Bo o tym z czego ludzie w takich sytuacjach zdają sobie sprawy lub nie to książkę można napisać.
Cóż podobno miłość jest jednooka, a nienawiść ślepa...Wolność...chyba ma też granice- jak choćby krzywdę drugiego człowieka.
to jest dowolnośc- ale to też nie jest tym co interesuje cię teraz najbardziej więc sobie darujmy
Dlaczego moją sakramentalna traktuje dzieci jak rzeczy, nie jak osoby(wykorzystuje je do walki ze mną, choć ja tej walki nie chcę).
hm- widać sobie nie radzi- bez oceniania jak pisałam- nie radzi w sytuacją a tobie radzę- przestań pytać dlaczego- szukaj wujścia.
Zawsze jeszcze można coś zrobić- i nie pisz że zrobiłeś wszystko- bo tylko zrobiłeś dużo lub basrdzo dużo- ale nie wszystko.
Szukajmy więc jak masz ochotę co można jeszcze- ale uprzedzam- to że ona manipuluje nie oznacza że doardzę ci cokolwiek co tylko trąci manipulacją dzieci- jestem wybitnie wyczulona na wszelkie manipulacje dziećmi.
Dlaczego wyrzuca się mi nazwanie rzeczy po imieniu.
Twoja żona- to nie rzecz- tylko człowiek-- analiz ci robić nie bę- bo sama mam do siebie szacunek I TEN TYP DYSKUSJI SPOWODUJE ŻE GO MOGE NADSZARPNĄC- WIĘC ALBO ZACZYNASZ MERYTORYCZNIE ALBO JA PRZESTANĘ PISAĆ.
Piszę przecież prawdę.
No coments- piszesz a raczej przekazujesz ją w sposób tendencyjny bo jesteś rozżalony, czujesz się skrzywdzony etc- więc nie odlatuj tylko się ogarnij i myslmy vco jeszcze mopżna- jak rasowy facet- zacznij szukać wyjścia.
Obłuda to podła rzecz.
owszem- ale to górnolotne słowa teraz- no chyba że chcesz się wyżalić- to rozumiem i nie komentujęnie mówi mi takich podstawowych prawd- to że żona twoja ma z tym problem nie oznacza że ja go też mam tylko dlatego że jestem kobietą.
Tak, dziś jestem na rozdrożu. Czuję się niezrozumiany.
Ło Matko- no nie wiem czy akurat będę cię przekonywać że jesteś zrozumiany- tutaj inni sie specjalizują- ja akurat zwróciłam uwagę na problem dzieci- więc cię zaczepiłam- ale za gąbkę robić niestety nie chcę- więc jak wyrównasz emocje i chcesz ciągnąc dyskusje dotyczącą co można zrobić- moge się ew,. przyłączyć do szukaczy wyjścia z sytuacji.
A reasumując- pytam- boisz się? Tego co się dzieje? [ Dodano: 2008-01-24, 21:05 ]
Byłem chyba wszędzie by uratować moją rodzinę.Przepraszam, że jestem człowiekiem i mam wrażliwość i uczucia - chyba dlatego czasem w życiu przegrywam.
[ Dodano: 2008-01-24, 21:51 ]
ps: ja też mam i uczucia i wrażliwość- człowiek jestem
rogor [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-26, 18:45
Przepraszam, poniosło mnie. Ale cóż się dziwić : Straciłem żonę ( faktycznie), teraz tracę dzieci.... Szukam pomocy wszędzie, bo kocham moje dzieci. Niestety przegrywam, dlatego czasem pojawia się rozpacz.... Z natury mam szacunek dla kobiet, moją sakramentalną żonę, mimo doznanych z jej strony krzywd kocham, bo jej to ślubowałem przed Bogiem. Gdy ktoś kocha to i potrafi przebaczyć, gdy kocha się dzieci to kocha się też i ich matkę - to naturalne. Na forum kilka razy uzyskałem pomoc, dlatego w tej dramatycznej sytuacji o pomoc poprosiłem. Sam też pomagam ludziom na co dzień - dla mnie to normalne. Wstydzę się przyznać do mojej słabości, zwykle to ja pomagam. Na forum jestem anonimowy. Proszę pomóżcie - sprawa jest bardzo poważna . Ja tracę moje dzieci!....
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-27, 07:45
Gdy kocha się dzieci, kocha się ich matkę.... z tym zupełnie się nie zgadzam. Moj mąż kocha córkę a mnie nie!
Rogor, w Twoim przypadku tylko opanowanie ma sens. Świadome działanie - tylko to moze przynieść oczekiwane skutki. Myślę, że powinieneś wziąć do serca to, co pisze Zuza i przede wszystkim Wito. Oni maja juz na tyle zdrowe podejście do problemu, że potrafia racjonalnie działać. Twoje działania przypominaja trochę zachowanie zwierzęcia, które znalazło się w potrzasku - działasz na oślep (nie obrażaj się). Żona wykorzystuje Twoja słabość a Ty zapętlasz się jeszcze bardziej. Bo po co ma Ci dawać dzieci, skoro nie jestes zrównoważony emocjonalnie? Ona robi z Twojej słabości argument dla sądu - to świadome, rozmyslne działanie.
Rogor, musisz stanąć na nogi, jesli chcesz coś osiągnąć. Dla dobra dzieci musisz być silny! Nie dajesz rady z emocjami - idź do psychologa. Powiedz - chce osiagnąć to, to i to! Musisz coś z sobą zrobić, żeby twoje działania w interesującym Cię temacie nabrały jakiegoś kierunku.
I proszę, poradź się Wita - on ma podobny problem - na pewno da Ci jakies wskazówki!
[ Dodano: 2008-01-27, 08:11 ]
A to na potwierdzenie moich argumentów:
rogor napisał/a:
Właścicielka dzieci zażądała odebrania mi osobistej styczności z dziećmi.
To raczej nie jest potwierdzeniem miłości do żony...
rogor napisał/a:
Dlaczego one mnie odrzucają tak jak kiedyś odrzuciła mnie moja żona...
To nie one Cię odrzucają, to tylko świadome działanie żony. Pomysl, jak spedzasz czas z dziećmi? Jestes wtedy szczęśliwy i uśmiechnięty? Dzieci mozna łatwo zdobyć - radością, zabawą a nawet głupim prezentem.
rogor napisał/a:
A czy prawdziwa kochająca dzieci matka mogła by działać wbrew ich ojcu?
Nie mogłaby, ale działa... Sam dajesz jej argumenty - może nie chce, aby jej dzieci miały zapłakanego ojca? Wiesz, ja daję mężowi dziecko z prostego powodu - ja jestem znerwicowana a mąż szczęśliwy. Córka świata za mną nie widzi, ale z ojcem uwielbia przebywać. I wiesz - ja się cieszę - bo ma z nim trochę normalności - ma wesołego tatę ( nie wspomnę o powodach wesołości, ale to juz inna sprawa).
rogor napisał/a:
Dlaczego moją sakramentalna traktuje dzieci jak rzeczy, nie jak osoby
Traktuje je jako osoby, którym chce zaoszczędzić kontaktu ze znerwicowanym człowiekiem - chyba to oczywiste.
rogor napisał/a:
Czuję się niezrozumiany.
Ja Cię rozumiem. Masz powód do rozpaczy. Tylko zrozum - tych dwóch spraw nie pogodzisz - załamania i zajmowania się dziecmi. Kierunek: psycholog, psychiatra czy inny specjalista!
rogor napisał/a:
Byłem chyba wszędzie by uratować moją rodzinę.
I to błąd! Bo zapomniałeś najpierw przejrzeć się w lustrze! Nikt za Ciebie nie zrobi tego, co sam masz zrobić!
rogor napisał/a:
Wstydzę się przyznać do mojej słabości, zwykle to ja pomagam.
Skoro innym pomagasz, pomóż w taki sam sposób sobie. Pomyśl, co bys doradził komuś, kto by do Ciebie przyszedł z podobnym problemem? Usiądź i pomysl racjonalnie. Weź kartkę i punkt po punkcie rozpisz plan działania. A potem zacznij ten plan realizować!
A w ogóle, Rogor, ja Cię przepraszam, jeśli Cię uraziłam czymś - to nie było moim celem. Chcę Ci jakos pomóc, choć sama sobie nie umiem. Ale wiesz - innym łatwiej się radzi. A w dodatku mam w tej chwili wenę twórczą, więc piszę. W chwili normalnosci.
trzymaj się
Ania
wito [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-27, 09:42
Rogor - podstawa, zabierz sie za siebie. Leki, więcej spokoju i opanowania.
Nie pisz, że nikt Cię nie rozumie. Jest wiele osób na tym forum, które przeszły podobne problemy jak Ty.
Z tego co zdążyłem zauważyć, to Twoja żona działa z rozmysłem, wykorzystując każdy Twój błąd. Skoro rzuca pod Twoim adresem fałszywe oskarżenia, skoro robi to już któryś raz - na co czekasz? Udowodnij, że to Ona Cię szkaluje i masz argument na swoja korzyść. I przestań liczyć na pomoc żony, pomoc kogokolwiek. Ty sam musisz sobie pomóc. Musisz sobie uzmysłowić, że na dzień dzisiejszy Twoja sakramentalna żona nie jest Twoim przyjacielem.
Nie wiem co Ona zamierza ale wywnioskowałem z Twojego postu, że "funduje" dzieciom nowego tatusia. Zauważ - dzieci macie małe, jeżeli uda sie jej przeciwstawić obraz "wspaniałego nowego taty" z Twoim - sam piszesz jaki jest na dzień dzisiejszy - to nie widzę tego najlepiej.
Nie rozumiem skąd ta pewność, że przegrasz w RODK - ja wygrałem - jeżeli można to tak ująć. Widać, że jej zależy na pozytywnej opinii a Tobie???
Widzisz rogor - kontakty z dziećmi to bardzo delikatna rzecz. Nawet jeżeli "wygrasz" to żaden sąd nie naprawi Twoich relacji z nimi. Nawet jeżeli sędzia zauważy, że żona manipuluje dziećmi - a tak było u mnie, nawet jeżeli zauważy, że nie udało sie jej zmanipulować jednej z córek. Rogor co z tego??? Sędzia nie ma takich środków przymusu, które każą żonie zmienić jej nastawienie a dzieciom wrócić do Ciebie. To zależy wyłącznie od Ciebie.
rogor [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-05, 20:30
Zuza, Wanboma, Wito dziękuję Wam za to, że Byliście przy mnie w trudnym dla mnie okresie; Dziękuję Wam za poświęcony mi czas - wiem jak wielką stanowi on wartość w dzisiejszych zapędzonych czasach. Moja sakramentalna żona wygrała walkę o uczucia dzieci - maluchy nie chcą mnie znać , choć jeszcze nie tak dawno wyczekiwały na mnie u drzwi i z radością rzucały mi się na szyję. Teraz jak same stwierdziły ,, będą miały nowego tatę" - więc i wrogość wobec mnie sakramentalnej żony jak i dzieci jest z punktu widzenia psychologii zrozumiała. Byłem u psychologa ( księdza z wykształceniem psychologa) powiedział, że nie umie mi pomóc. Do psychiatry nie mam potrzeby chodzić: nie skierował mnie tam psycholog, ani lekarz pierwszego kontaktu, nie mam objawów psychotycznych, dobrze spełniam obowiązki zawodowe, mam dobre relacje z ludźmi ( pracuję z ludźmi), jestem lubiany, szanowany, doceniany, na co dzień mam dobry humor. A przed Wami - prawda - wypłakałem się...Czasem dobrze jest mieć przyjaciół w internecie...na Forum. Dziękuję Wam za to, że Jesteście!
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-05, 21:24
Rogor, jak często mozesz, kontaktuj się z dziećmi - mimo wszystko. Nie poddawaj się. Dzieci sa coraz wieksze, coraz więcej rozumieją.
To, co robi Twoja żona, to próba zamknięcia pewnego rozdziału. Chce miec czysta kartę, chce stworzyć nową, "normalną" rodzinę, nie zważając na uczucia dzieci. To egoistyczne podejście do sprawy - wyrzuty sumienia tłumi w ten sposób, że manipulując dziećmi, udowadnia i Tobie, i sobie, że przecież i one chcą nowego tatusia.
Ale Ty bądź silny - na ile się da, rozmawiaj z dziećmi - o tym, że ich kochasz, że są dla Ciebie ważne....
Powodzenia!
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-06, 17:38
Rogor............a 10-11 lat temu nie znałes swojej zony? Nie poznałeś jej zdania na małżeństwo,na rodzicielstwo,na miłość?
Zmusili Cie do ożenku ?
Czy może Ty wobraziłeś sobie swoje małżeństwo ,ułozyłeś sobie w głowie jak ono ma wyglądać,jak macie żyć,podzieliłeś role?
Kryzys nie zaczyna sie z poniedziałku na wtorek................ to powolne oddalanie sie od siebie...............najczęściej............
Piszesz tylko o swoich odczuciach............
Piszesz o tym ze zostałeś zraniony.................
Że żona jest beeeeeee...................
Wiesz co Rogor??????? Za kryzys w małżeństwie najczęściej odpowiada facet,mąż.
Bo najczęściej uważa że wziął sobie żonę(nic bardziej mylnego-to kobiety wybierają sobie ojców swoich dzieci), narzucił swój styl życia i bycia,uważa sie za zdobywcę ,a żona ma byc potulna,spokojna,rodzić dzieci,byc pogotowiem seksualnym,gotowac, prać,niańczyc dzieci i cieszyć sie że ma takiego menna za męża...............
Rogor,małżęństwo musi wpaść w kryzys gdy strony chcą życ w małżeństwie tylko wg swoich własnych wizji,wyobrażeń.
Widziały gały co brały.................... a jak napiszesz że ona była zupełnie inna w narzeczeństwie ........................ to ja Ci napiszę: to coś Ty chłopie zrobił że ta Twoja BABA tak zgłupiała?że stała sie taką zołzą.....jak piszesz...................????? co zrobiłeś?????????????????????????????
Zacznij no od siebie facet.............zrób sobie obrachunek moralny............jak nie wiesz jak to Ci podpowiem............:Dekalog i 7 grzechów głównych,o innych chyba nie ma co Ci pisać.......
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-06, 17:51
Nałogu, bez sensu wspominanie tego, co było 10 lat temu. Czasu juz się nie cofnie, a takie wypominanie "Widziały gały, co brały" jest juz całkowicie bez sensu. Czoła trzeba stawic temu, co jest teraz. Chyba nie zaprzeczysz, że zona Rogora postepuje nie fair. Nie wyszło jej z mężem, ale nie może nastawiać dzieci przeciwko niemu.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-06, 20:01
Wanbomo........czyzby???? Czasu sie nie cofnie,to oczywiste.Ale warto popatrzeć na fundament jak sie zaczyna coś remontować.Poza tym to nie wiem czy postepuje fair czy nie...........znam tylko tyle co napisał Rogor.......nic więcej.
Rogor napisał:
"Zrobiłem wszystko by uratować małżeństwo"- tzn co? bo nie napisał nic o tym co zrobił.Zrobić a mieć chęć zrobienia to dwie różne rzeczy.Zrobić a twierdzić że sie coiś zrobiło to dwie różne sprawy.
Rogor pisze:"Sakramentalna żona od lat odrzuca wszelkie propozycje rozmów, mediacji - nie wiem czemu, gdyż są to propozycje szczere, tak jak i szczerze jej wybaczyłem przez wzgląd na Boga, moją przysięgę małżeńską, jak i dobro dzieci"
Rogor wybaczył przez wzgląd na Boga.............a gdzie wybaczenie jego?takie ludzkie wybaczenie ze względu na małżeństwo,na siebie??
Poza tym Rogor nic nie napisał za co go tak żonka poniewiera................
Niby wybaczył a matke swoich dzieci nazywa :"Właścicielka dzieci "
Wanboma,tekst "Widziały gały co brały.................... " jest przestroga przed kolejna wizją,przed kolejnym wyobrażeniem małżeństwa,przed kolejna projekcją swoich i tylko swoich wizji ,wymayłśania obrazu małzonka
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-06, 21:21
Nałogu, przypominam Ci, że na forum zamieszczony jest REGULAMIN:
Naruszasz :
II Treść postów
4. Osoby przeżywające kryzys są przeważnie w złym stanie psychicznym, prosimy więc nie przysparzać im dodatkowego cierpienia ostrą krytyką, bądźmy dla siebie dobrzy – szanujmy uczucia innych i nie rańmy ich dodatkowo. Unikajmy pouczania i moralizatorskiego tonu.
Nie jest Twoją rolą ocena, krytyka czy pouczanie, a opinie wydawaj na podstawie WŁASNYCH doświadczeń. Nie jesteś sędzią, żeby kogokolwiek oceniać.
Proszę o stosowanie się powyższego punktu w regulaminie.
Ostatnio zmieniony przez elzd1 2008-02-06, 21:22, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum