Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
unieważnienie-pytanie
Autor Wiadomość
stefanka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 09:27   unieważnienie-pytanie

chciałam Was poprosić o kilka informacji, bo pewnie znajdzie się tu ktos, kto bedzie mógł mi pomóc.
straciłam już nadzieję, na uratowanie małżeństwa i bardzo poważnie myślę o próbie jego unieważnienia. moze moglibyście mi podpowiedzieć, jakie przesłanki są konieczne do tego, poza tym chodzi mi też o informacje na temat formalnego załatwienia tego. jak to się robi, co z rozwodem, kto musi o niego wystąpić, czy musi być orzeczenie winy. i w ogóle proszę o jakieś szczegóły, ew. informację, gdzie mogę zasięgnąć porady w takiej sprawie. bardzo Wam z góry dziekuję.
 
     
Desdemona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 10:37   Re: unieważnienie-pytanie

stefanka napisał/a:
chciałam Was poprosić o kilka informacji, bo pewnie znajdzie się tu ktos, kto bedzie mógł mi pomóc.
straciłam już nadzieję, na uratowanie małżeństwa i bardzo poważnie myślę o próbie jego unieważnienia. moze moglibyście mi podpowiedzieć, jakie przesłanki są konieczne do tego, poza tym chodzi mi też o informacje na temat formalnego załatwienia tego. jak to się robi, co z rozwodem, kto musi o niego wystąpić, czy musi być orzeczenie winy. i w ogóle proszę o jakieś szczegóły, ew. informację, gdzie mogę zasięgnąć porady w takiej sprawie. bardzo Wam z góry dziekuję.


tutaj masz procedurę:
http://www.kosciol.pl/art...040621070157468
 
     
stefanka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 11:33   

dziękuję Ci bardzo, bardzo.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 12:22   Re: unieważnienie-pytanie

stefanka napisał/a:
chciałam Was poprosić o kilka informacji, bo pewnie znajdzie się tu ktos, kto bedzie mógł mi pomóc.
straciłam już nadzieję, na uratowanie małżeństwa i bardzo poważnie myślę o próbie jego unieważnienia. moze moglibyście mi podpowiedzieć, jakie przesłanki są konieczne do tego, poza tym chodzi mi też o informacje na temat formalnego załatwienia tego. jak to się robi, co z rozwodem, kto musi o niego wystąpić, czy musi być orzeczenie winy. i w ogóle proszę o jakieś szczegóły, ew. informację, gdzie mogę zasięgnąć porady w takiej sprawie. bardzo Wam z góry dziekuję.

Stefanko, a co to znaczy uratować małżeństwo?

Jak chcesz, to napisz.
pozdrowienia
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 12:34   

Elu, a co tu rozumieć? Uratować małżeństwo - chodzi o to, by trwało ono, nie tylko w rozumieniu tak górnolotnym - "bo Sakrament", "bo przysięga", "bo przed Bogiem zawsze trwać będzie". Chodzi o to, by mąż był przy nas i zachowywał się jak mąż. To chyba proste.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 12:50   

Wan, w małżeństwie nie chodzi o to, aby małżonek był przy nas.
Nie mógłby wówczas nawet na chwilę wyjść z domu, np. do pracy.

Nie chodzi również o to, aby zachowywał się jak mąż, bo właściwie na początku, co to znaczy zachowywać się ja mąż/żona? mąż i żona nie wiedzą - na początku mają tylko taki dodatkowy "przydomek"... (piszę patrzać na staż Stefanki - 1 rok)

W małżeństwie chodzi najpierw o miłość.
Gdzie miłość wzajemna, tam Bóg (śpiewamy tak w kościele, "Gdzie miłość wzajemna, tam znajdziesz Boga Żywego")

Chodzi więc zawsze najpierw o miłość wzajemną.

Miłość wzajemna - Bóg Żywy.
To trudny temat.
Miłość - Bóg.
Mamy miłować się jak Bóg, który jest samą Miłością.
A miłość wzajemna nie wie, jak ma wyglądać.
Dopiero uczy się/nauczy się. Ma (miała) przed sobą życie do nauki.
To najdłuższa lekcja miłości - "ślubuję aż do ... śmierci" ufff najdłuższa lekcja

Można urwać się z lekcji, można.

każdy szuka miłości, ale w sumie znajdzie ją gdzie? w sobie? czy w innych? czy w Bogu?
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 12:52   

No ok - żeby mąż mnie kochał. Wystarczy?
 
     
stefanka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 12:58   

Wanboma odpowiedziała dokładnie to, co ja o tym myślę. chodzi o to, zeby był przy mnie człowiek, którego pokochałam. i żebyśmy trwali przy sobie z radością, miłością i wiarą, że razem możemy wszystko. we mnie nie ma już tej wiary. mąż mnie nie kocha. a ja nie chcę żyć jak ofiara, bo przysięgałam. kocham, ale nie mogę. czuje się oszukana, sponiewierana. mam nadzieję, ze istnieje realna szansa na unieważnienie tego sakramentu. to dla mnie bardzo ważne. a jeśli chodzi o krótki staż małżeński, faktycznie, chociaż byliśmy ze sobą 5 lat przed slubem, więc znaliśmy sie na wylot. tak sie przynajmniej wydawało...widocznie za mało...:(
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 13:01   

Uratować małżeństwo to znaczy, żeby mąż mnie kochał?

Czy uratować małżeństwo to znaczy, żebym ja kochała jego (trudnego - dla mnie trudnego)?

Są dwie wersje.

Zaczynamy zawsze... to już wiemy... na tym forum. OD SIEBIE.
Od swojej Miłości w nas. Innej drogi nie ma ...
Zaczynamy od siebie i ....
dlatego tak trudno, bo siebie nie da się tak łatwo zmienić. Pstryk. Nie da się. To ciężka praca!

Jak chcemy, żeby ktoś nas kochał, to my kochamy jego.
No, a co zrobić, jesli ktoś nie kocha? (lub kocha inaczej niż my TO SOBIE WYOBRAŻAMY)


stefanka napisał/a:
Wanboma odpowiedziała dokładnie to, co ja o tym myślę. chodzi o to, zeby był przy mnie człowiek, którego pokochałam. i żebyśmy trwali przy sobie z radością, miłością i wiarą, że razem możemy wszystko. we mnie nie ma już tej wiary. mąż mnie nie kocha. a ja nie chcę żyć jak ofiara, bo przysięgałam. kocham, ale nie mogę. czuje się oszukana, sponiewierana. mam nadzieję, ze istnieje realna szansa na unieważnienie tego sakramentu. to dla mnie bardzo ważne. a jeśli chodzi o krótki staż małżeński, faktycznie, chociaż byliśmy ze sobą 5 lat przed slubem, więc znaliśmy sie na wylot. tak sie przynajmniej wydawało...widocznie za mało...:(

Stefanko, 5 lat przed ślubem, ślub w kościele z udziałem Chrystusa i co się stało?
Chrystus zaproszony przez Was - Jest. Nie odszedł.
Zdrowi nie potrzebują Chrystusa. Skoro po ślubie w kościele stało się "coś" (to Ty o tym wiesz, co się stało), to oznacza tylko jedno - teraz Chrystus ma Wam pomagać. Od dnia ślubu, w kościele, wydarza się jeszcze coś - został zaproszony Pan. Co dalej?
 
     
stefanka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 13:13   

nie wiem, co sie stało...ja już nie umiem tego analizować. spędziłam na myśleniu o tym miliardy sekund. rozdzierało mnie to na strzępy, ale nie dało mi odpowiedzi. nie wiem, jak on mógł po prostu odejść, przestać kochać. nie rozumiem i nie zrozumiem.
walczyłam jak lwica o jego miłość. zmieniłam się, byłam gotowa na każde poświęcenie, żeby znowu było dobrze, bo nie myśłałam o tym w kategoriach mojej ofiary, ale czegoś, co jest drogą do naszego szczęścia. on nie chce. a ja straciłam już wolę walki. szybko, widocznie zniszczył mnie aż tak.
nie mam sił. zasługuję na szczęście, a nie na cierpienie, czekanie, czy wróci wieczorem, w jakim stanie. chcę żyć na nowo. zabił część mnie, skrzywdził mnie, mimo to kocham go i pewnie będę zawsze. w końcu to z nim chciałam żyć na zawsze...ale nie mogę, złamał mnie.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 13:27   

stefanka napisał/a:
nie wiem, co sie stało...ja już nie umiem tego analizować. spędziłam na myśleniu o tym miliardy sekund. rozdzierało mnie to na strzępy, ale nie dało mi odpowiedzi. nie wiem, jak on mógł po prostu odejść, przestać kochać. nie rozumiem i nie zrozumiem.
walczyłam jak lwica o jego miłość. zmieniłam się, byłam gotowa na każde poświęcenie, żeby znowu było dobrze, bo nie myśłałam o tym w kategoriach mojej ofiary, ale czegoś, co jest drogą do naszego szczęścia. on nie chce. a ja straciłam już wolę walki. szybko, widocznie zniszczył mnie aż tak.
nie mam sił. zasługuję na szczęście, a nie na cierpienie, czekanie, czy wróci wieczorem, w jakim stanie. chcę żyć na nowo. zabił część mnie, skrzywdził mnie, mimo to kocham go i pewnie będę zawsze. w końcu to z nim chciałam żyć na zawsze...ale nie mogę, złamał mnie.
Idź z tym do Jezusa, Jego też złamali. Dlatego On zna odpowiedź na Twoje złamanie. Poskarż Mu się, idź do Niego. On Cię zna.
 
     
micszpak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 14:05   

Eee, gdybyśmy chcieli kochać bez wzajemności, bezinteresownie, poszlibyśmy dawać swą miłość np. jako wolontariusze w schronisku dla zwierząt. A nawet i tam oczekiwalibyśmy na merdanie ogonem i nie chcielibyśmy być pogryzieni.
Nam chodzi jednak o miłość małżeńską. A ta wymaga wzajemności.
Jan Paweł II mówiąc o zagrożeniach dla współczesnej rodziny nie miał na myśli zagrożenia teologicznej istoty sakramentu, ale zupełnie realne i przyziemne sprawy, dotykające człowieka (zdrada, nałogi, rozłąka, aborcja, przemoc, uprzedmiotowienie partnera). Przekonywanie o sakramencie małżenstwa, który byłby źródłem łaski BEZ CIAŁA to wg mnie nadużycie - nieskonsumowane małżeństwo nie jest chronione sakramentem (łatwo stwierdzić jego nieważność).
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 14:31   

Mona, więc o co chodzi:
że mąż nie kocha Ciebie?
czy że Ty nie kochasz jego?

Bo mam wrażenie, że chcesz napisać:
kocham męża pod warunkiem, że on mnie kocha.

Jak mnie kocha, to ja jego także,
jak mnie nie kocha, to ja jego też nie.

W innych wątkach El. dużo napisała o miłości bezinteresownej i rzeczywiście taka miłość ma szansę stać się miłością dojrzałą. MIŁOŚĆ BEZINTERESOWNA.
kocham nie za coś, tylko pomimo

micszpak napisał/a:
Eee, gdybyśmy chcieli kochać bez wzajemności, bezinteresownie, poszlibyśmy dawać swą miłość np. jako wolontariusze w schronisku dla zwierząt. A nawet i tam oczekiwalibyśmy na merdanie ogonem i nie chcielibyśmy być pogryzieni.
Nam chodzi jednak o miłość małżeńską. A ta wymaga wzajemności.
Jan Paweł II mówiąc o zagrożeniach dla współczesnej rodziny nie miał na myśli zagrożenia teologicznej istoty sakramentu, ale zupełnie realne i przyziemne sprawy, dotykające człowieka (zdrada, nałogi, rozłąka, aborcja, przemoc, uprzedmiotowienie partnera). Przekonywanie o sakramencie małżenstwa, który byłby źródłem łaski BEZ CIAŁA to wg mnie nadużycie - nieskonsumowane małżeństwo nie jest chronione sakramentem (łatwo stwierdzić jego nieważność).

nie rozumiem tego co napisałaś zazn. na czerwono :-(


właśnie wtedy pragniemy łaski Bożej, kiedy są problemy - właśnie w tych sytuacjach o jakich napisał Jan Paweł II chorzy potrzebują lekarza - łaski od Chrystusa, nie zdrowi

Mona, mijamy sie w rozumieniu i w słowach - pisząc mniej więcej o tym samym

Na przykład Rybno - jedziesz do Rybno odnaleźć Boga, prawda?
Ja odnajduję Boga-Chrystusa na każdej mszy świętej, dlatego nie jadę (teraz ;) )do Rybna (zresztą nie mam czasu, pieniędzy i możliwości)

poza tym , jeśli odnajdziesz Boga w Rybnie (dzięki siostrom) przyjedziesz do siebie i zrobi Ci się smutno, że tam było fajnie i dobrze...
a to chodzi - o - ODNALEŹĆ BOGA (Chrystusa, który do niego prowadzi) I JUŻ GO NIE ZAGUBIĆ. Tego Ci życzę, na zawsze.
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 15:30   

Micszpak w pełni sie z Tobą zgadzam. W pełni rozumiem o co Ci chodzi. Żyjemy tu na ziemi. Nie oderwani od realiów i rzeczywistości.

A swoją drogą lubię jak kocica mi myszki przynosi. Ciekawe dlaczego nie zanosi ich sąsiadowi?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 15:51   

micszpak napisał/a:
Jan Paweł II mówiąc o zagrożeniach dla współczesnej rodziny nie miał na myśli zagrożenia teologicznej istoty sakramentu, ale zupełnie realne i przyziemne sprawy, dotykające człowieka (zdrada, nałogi, rozłąka, aborcja, przemoc, uprzedmiotowienie partnera). Przekonywanie o sakramencie małżenstwa, który byłby źródłem łaski BEZ CIAŁA to wg mnie nadużycie - nieskonsumowane małżeństwo nie jest chronione sakramentem (łatwo stwierdzić jego nieważność).


Mona, a cóż to jest???


"zagrożenie teologicznej istoty sakramentu"


Mona, nowe pojęcia tworzysz? gratuluję Ci,
bo ja nie znam takiego pojęcia!... :lol:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4