Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
dylemat...
Autor Wiadomość
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-19, 19:44   dylemat...

witam
chyba kolejny szarych dni u mnie, a raczej szarych i smutnych wieczorów... znowu zaczełam na czynniki pierwsze rozbierac to co wydarzyło sie w moim małżenstwie... nie wiem co dalej?????

Nie potrafię sobie poradzic z problemem tego czy nadal wierzyc i mieć nadzieję w to, ze moj mąz się kiedyś opamięta i zechce do mnie wrócić ( dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych), tak własnie poodpowida mi serce i jest to moje największe marzenie. Rozum jednak i wszystko co racjonalne mówi mi abym przestała zyc iluzją, marzeniami, bym to zaakceptowała, bym sie z tym pogodziła i starała juz nie myslec o męzu, abym starała się zyc bez niego ( choc nie do końca tak sie da)., bo zyjąc wiarą i nadzieją o jego powrocie nigdy się nie uwolnię od cierpienia, dalej będę przezywac to wszystko i sama siebie tym ranić.
Nie wiem, nie wiem co powinnam zrobić? Jak do tego podejśc? Nie wiem jak starać się odpowiedzieć sobie na to pytanie?

Są dni kiedy faktycznie starałam się odrzucić to wszystko co było, starałam się zyc dniem
dzisiejszym i nie wracać do wspomnien, starałam sie pogodzic z zaistaniałą sytuacją. Powoli nawet zaczęłam przyzwyczajać się do tego. ( tak jakby godząc sie z obecną sytuacją), jednka potem jedno wspomnienie, jedna myśl i kolejne pytania: jesli nie ja to kto ma wierzyć w to małżenstwo? Jesli przestanę w to wierzyc to jesli to faktycznie kiedyś zechce powrocić, to czy będe potrafiła go przyjąc ( jesli wczesniej będe pogodzona juz z jego odejsciem)? Jestem jego zoną, nie mogę zostawic go tak bez modlitwy, przeciez przysięgałam mu na dobre i złe?czy zrobiłam juz na serio wszystko .

wiem, ze moja wiara jest mała i słaba, moze wlasnie dlatego w mojej glowie i sercu poajwiaja sie takie a nie inne pytania, ale nie potrafie na nie znalezc odpowiedzi.

pozdrawiam rzaba
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-19, 20:55   

Witam rzabciu:)
Spotykam w kościele taka Fajną Panią, czasem porozmawiamy chwilkę:)
Okazało się,że rozwód ma za sobą , jest sama z synem 8 lat.Mówiła mi ,że jej mąż ma kogoś, ożenił się drugi raz, zdziwiona była ,że po tylu latach ją to zabolało...Mówiła ,że modli się za męża...pamięta, ale z pamięci stara się wyrzucic emocje, żeby nie nienawidziec, nie czuc gniewu...,żeby dla niej było łatwiej trwac. Jest wspaniała...jest promienna...ma tyle w sobie ciepła...ale świadoma swoich słabosci, lęka się swojej ludzkiej natury, co przecież jest normalne. Kocha bardzo Pana Jezusa:)

Rzabko...nie zawsze na wszystko jest odpowiedź...
Myślę sobie,że ta kobieta i wiele innych maja różne dylematy...
Przyjdzie czas,że pojawią się inne i o tych teraz zapomnisz...
Urzekł mnie w tej kobiecie wyjątkowy spokój, cisza i ciepło, umiejętnosc nie odbierania sobie sił...Zapewne ma wiele doświadczeń za sobą, zapewne początki były trudne...i zapewne wiele pytań przed nią...
Nie wiem , czy warto zawsze odpowiadac , czy nie...tego nie wiem...
Pozdrawiam serdecznie:)
 
     
Jarek S
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 09:02   

Rzabko... odpisałem Ci na privie. Pozdrawiam
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 23:44   

Rzabciu, każda sytuacja jest inna, każdy człowiek inaczej przeżywa kryzys i innego czasu potrzebuje aby się z niego otrząsnąc, ale jeżeli serce mówi Ci co innego a rozum co innego to posłuchaj serca. Czasami warto. ;-) ;-)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-23, 09:27   

Rzabciu, a dlaczego nie marzyć....skoro marzenia się spełniają . A dlaczego nie żyć nadzieją ? I modlic się za męża ....a dlaczego nie ? Co Ci szkodzi ? Jednoczesnie nauczyc się być ze sobą, dbać o siebie, zająć sie jakąś pasją, robic sobie przyjemności i spotykac się z dobrymi ludżmi.....Życie Rzabciu mamy jedno, szkoda, żeby go zmarnować ! Żyj i niech sie dzieje !! Pozdrawiam ! EL.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-23, 09:32   

Elu, a wiesz co mi najlepiej wyszło w tym kryzysie? Nauczyłam się żyć bez marzeń. Zawsze bujałam w obłokach, miałam swój wyimaginowany świat. Teraz twardo stąpam po ziemi, marzeń zero, realistycznie podchodzę do życia. Marzenia przynoszą tylko rozczarowanie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-23, 09:40   

Rzabo........... masz wybór.....albo będziesz żyć przeszłością i rozpamiętywać to wszystko co się w tej przeszłości zdarzyło albo będziesz tylko pamiętac tę przeszłość.To trudne............ wiem. Ale przy wysiłku z Twojej strony mozesz przyjąc że to co było to juz historia,to juz jest nie do ponownego przezycia.O histori trzeba pamiętac ale historią nie da sie żyć.Nie można iść do przodu tyłem .Nie mozna ciągle mieć głowy zwróconej ku przeszłości.Pamiętać,wyciągać wnioski i nauki ale nie życ hiostorią.
Co do marzeń..........wiesz.....marzenia są motorem postępu,motorem napędzającym nas,ludzi do życia.Tylko marzenia nie moga być marzeniami dla marzeń.Marzenia musza byc w miarę realne.Marzenia nierealne sa zwykle destrukcyjne.(możesz marzyc o wygranej kumulacji w totku,możesz............ te marzenie może doprowadzić do wejścia w hazard i utraty wszystkiego).
Pomarz o zmianie siebie,o pracy nad sobą,zacznij to z determinacją realizować.Pod wpływem Twoich zmian zmieni sie Twoje otoczenie......może i maż też...... a jak nawet nie to Tobie bedzie i tak łatwiej żyć.
pogody Ducha
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-23, 09:56   Re: dylemat...

rzaba napisał/a:
witam
chyba kolejny szarych dni u mnie, a raczej szarych i smutnych wieczorów... znowu zaczełam na czynniki pierwsze rozbierac to co wydarzyło sie w moim małżenstwie... nie wiem co dalej?????

Nie potrafię sobie poradzic z problemem tego czy nadal wierzyc i mieć nadzieję w to, ze moj mąz się kiedyś opamięta i zechce do mnie wrócić ( dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych), tak własnie poodpowida mi serce i jest to moje największe marzenie. Rozum jednak i wszystko co racjonalne mówi mi abym przestała zyc iluzją, marzeniami, bym to zaakceptowała, bym sie z tym pogodziła i starała juz nie myslec o męzu, abym starała się zyc bez niego ( choc nie do końca tak sie da)., bo zyjąc wiarą i nadzieją o jego powrocie nigdy się nie uwolnię od cierpienia, dalej będę przezywac to wszystko i sama siebie tym ranić.
Nie wiem, nie wiem co powinnam zrobić? Jak do tego podejśc? Nie wiem jak starać się odpowiedzieć sobie na to pytanie?

Są dni kiedy faktycznie starałam się odrzucić to wszystko co było, starałam się zyc dniem
dzisiejszym i nie wracać do wspomnien, starałam sie pogodzic z zaistaniałą sytuacją. Powoli nawet zaczęłam przyzwyczajać się do tego. ( tak jakby godząc sie z obecną sytuacją), jednka potem jedno wspomnienie, jedna myśl i kolejne pytania: jesli nie ja to kto ma wierzyć w to małżenstwo? Jesli przestanę w to wierzyc to jesli to faktycznie kiedyś zechce powrocić, to czy będe potrafiła go przyjąc ( jesli wczesniej będe pogodzona juz z jego odejsciem)? Jestem jego zoną, nie mogę zostawic go tak bez modlitwy, przeciez przysięgałam mu na dobre i złe?czy zrobiłam juz na serio wszystko .

wiem, ze moja wiara jest mała i słaba, moze wlasnie dlatego w mojej glowie i sercu poajwiaja sie takie a nie inne pytania, ale nie potrafie na nie znalezc odpowiedzi.

pozdrawiam rzaba

Rzabo, jesteś w punkcie swojego "bólu rodzenia".
Trzymaj się Chrystusa, a nie zginiesz i nie zagubisz się, a to wszystko co przeżywasz Pan zamieni w nadzieję, a nadzieję w radość.


ps. Czytasz jeszcze ten swój wątek? mam nadzieję, że jesteś ze wspólnotą.
pozdrowienia
 
     
Kalina85
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-23, 19:47   

Rzabko

Warto mieć marzenia :mrgreen:

Jestem z Tobą i pamiętam

Kalina
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-23, 19:55   

Warto mieć marzenia, gdy się widzi, że się spałniają.....
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-24, 07:51   

Wan...ja też kiedyś przestałam marzyć,żyłam dniem dzisiejszym i nie wybiegłam w przyszłość.......bo bałam się jej bardzo....dzisiaj zostawiłam marzenia związane ze swoim mężem,bo te niestety nie wychodzą.....,ale mam inne marzenia,które chcę zrealizować i dążę do tego,to mnie mobilizuje do walki o każdy dzień....może to głupie,...ale na dzień dzisiejszy moim marzeniem jest zmienić pokój syna,byłam już oglądać meble...i wiem,że jest mi ciężko,z trudem i mozolnie to wszystko idzie i pójdzie.....ale jednak mam marzenie,które chcę zrealizować....przynajmniej myślę,kombinuję.......tym się zajęłam...przy tym zajęłam też syna.....razem kombinujemy.......pozdrawiam
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-24, 08:31   

Wanboma.........marzenia same sie nie spełniają,
marzenia to swego rodzaju zadania które sobie stawiamy do wykonania.Nie zawsze te zadania są do wykonania na teraz.Ale czy nie bedą mozliwe do wykonania jutro???? Kto to wie................Marzenia to często ciężka praca,praca bez gwarancji sukcesu często

Weronika zaczeła marzyć,marzy o przyziemnej wydawało by sie sprawie .......meblach do pokoju syna.........postawiła sobie zadania(sory Weroniko....nie lubie słowa "walka",kojarzy mi sie z wojną i ranami,wolę "zadania").Uruchamia marzenia syna,działa....to jest wazne.
Zdrowe marzenia to takie które sa w miare realne,na jutro,pojutrze czy za miesiąc.
Mam marzenie aby pojechac na narty z dzieciakami na ferie..........marzę, planuje ,zarezerwowałem miejsca.Zamarzyłem,postawiłem sobie zadania(rezerwacja,sprzęt) ale czy nic sie nie wydarzy? czy napewno pojadę??? nie wiem na dziś.............ale marzę poszusować na stoku(nie za duzym oczywiście).A jak coś nie wyjdzie? No...... to widocznie tak ma być,sprubuje w innym terminie...........

Takie marzenia ,ich realizacja pozwala na zachowanie pogody ducha,tak nie docenianej albo nie rozumianej w swojej istocie u sporej części ludzi.
Pogody Ducha
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-24, 08:47   

Dla mnie to są raczej plany, nie marzenia. Dla mnie marzenia to coś nierealnego, tak jak nierealny jest powrót mego męża. A planów mam mnóstwo i mam zamiar je realizować.
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-24, 22:12   

dziekuje Wam wszystkim za odpowiedzi... po prostu nie wiem jak dalej zyc, nie potrafie miec rownoczesnie nadziei i zyc nią równowczesnie godząc sie z jego odejsciem... a poki nadzije mam to daje sie łudzę ei wyobrazm soebie, ze kiedys wroci, przez co cierpie jeszcze gorzej... nie potrafie tego pogodzic , bo jak????
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-24, 22:22   

zrób sobie totalny urlop od myślenia o facecie- bo sfiksujesz,
A potem zobaczysz- czy coś ten urlop dał.
totany ma być!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ten urlop
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4