Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Kłamstwa...zdrada...porzucenie...- co robić ???
Autor Wiadomość
Krysta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-18, 14:32   Kłamstwa...zdrada...porzucenie...- co robić ???

Witam, jestem tu nowa i chyba Duch Święty mnie natchnął, ze znalazłam tę stronkę, bo naprawdę nie wiem juz co mam robić :-( i mam nadzieję, że kotś mi pomoże., podzieli się swoją mądrością i doświadczeniem.
Oczywiście historia stara jak świat - zdrada. Pobraliśmy się z mężem 7 lat temu po dosyć burzliwej znajomości. Przed ślubem znaliśmy sie z 10 lat ale z dużą przerwą. Zawsze byliśmy przyjaciółmi, mogliśmy rozamwiac o wszystkim wiele godzin, coś tam między nami zaczęło iskrzyc jednak mój mąż zrezygnował z naszej znajomości i związał się z kobietą 12 lat starszą, mężatką z dzieckiem, uciekł z nią z domu (miał lat 20) i z tego związku urodziła mu sie córka. Jednak po 4 latach tamtego związku zaczął się do mnie odzywać, przyjeżdżać i wtedy się (można powiedzieć) odnaleźliśmy na nowo. Wydawało się wszystko jasne i proste - on mnie kocha, ja jego i wzięlismy ślub. Po półtora roku zdradził mnie, zacząłam sie tego domyślać: późne powroty z pracy, dziwne smsy, telefony etc... Kiedy zapytałam wprost czy ma kogoś odpowiedział oczywiście, ze nie więc ktoregoś razu przejrzałam jego teczke i telefon i znalazłam dowody istnienia obcej kobiety. Dopiero jak mu je rano pokazałam to się przyznał do zdrady. O wszystkim powiedziałam jego rodzicom i nie ukrywam, że stanęli po mojej stronie. Miał się wyprowadzić, ale tego nie zrobił i właściwie w pół roku po zrobieniu przeze mnie afery w rodzinie rozstał sie z tą kobietą i wrócił do domu. Wybaczyłam mu. Zaczęło się nam układać, staraliśmy się o dziecko. Nasz synek urodził się na początku 2007 roku i własnie niedawno skończył roczek. Wszystko wydawało się ok. Mąż czasem wyjeżdżał w delegacje. Jednak po powrocie z kolejnej w końcu października stwierdził, że nie jest dobrym meżem dla mnie, nie spełnia moich oczekiwań i tak naprawdę to mnie nie kocha, a w ogóle to nasz ślub był pomyłką bo on był wtedy w strasznym stanie emocjonalnym (po poprzednim związku) i wtedy też mnie nie kochał, ale byłam jedyną (i to jest paradoks) odpowiednią osobą dla niego. Stwierdził, że w tej chwili jest emocjonalnym wrakiem człowieka i on tak dłużej żyć nie może, że nie potrafi się dostowowac do takiego życia bez miłości więc musimy się rozstać. A on będzie szukał tej swojej wielkiej miłości (motyli w brzuchu!!!). Oczywiście powiedział, że nikogo nie ma. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba, nasze synek miał wtedy 10 i pół miesiąca. Poinformował o swojej decyzji swoją rodzinę. Ustalilismy, że na razie moja rodzina się nie dowie, bo nadchodzą święta, a w styczniu są pierwsze urodziny naszego dziecka, więc jakoś to trzeba zorganizować. Oczywiście u mojej rodziny na wigilię się nie pofatygował, bo powiedział że w tej sytuacji to on nie może tam pójść. Znowu zaczęły się dziwne wyjazdy, smsy późno w nocy, więc nie wytrzymałam i po powrocie z jednej z takich eskapad znów przejrzałam jego teczkę i telefony i wyszło wszystko na jaw, że po prostu mnie oszukuje i ma inna kobietę (również z dzieckiem). Jak to zobaczyłm, to nogi się pode mną ugięły. Próbowałam go podpytywac czy juz znalazł kogoś, ale za każdym razem prosto mi w oczy mówi, że nie. Jestem na skraju wyczerpania nerwowego, nie mam siły się zajmować dzieckiem, ciągle chodzę i płaczę, na nic mi nie starcza sił, a mój mąż mi przy dziecku nie specjalnie pomaga, bo mówi, że nie chce go skrzywdzić jak się rozstaniemy, zeby nie był przywiazany do niego. Ja juz naprawdę nie wiem co mam robic, jak z nim postępować. Wiem, że powinnam być silna dal mojego dziecka ale nie wiem jak to zrobić. serce mi krwawi jak nasz synek rączki wyciąga do niego i jak próbuje nawiązać z ojcem kontakt. On jest jeszcze taki malutki.
Wiem, że nie spotyka sie z ta kobietą ciągle bo ona mieszka w innym mieście więc stąd te wszystkie nagłe wyjazdy i delegcje. Nie mam pojęcia czy mu rzucić w twarz, że wiem o tej drugiej kobiecie i powiedzieć teściom, że jednak istnieje inna kobieta. W tej chwili są załamani, ale wierzą synowi, że jest nieszczęśliwy i samotny i źle wybrał. Poprzednio jak to zrobiłam, to co prawda stanęli po mojej stronie, ale wszyscy mi zarzucali że grzebałam w jego rzeczach. To wszystko mnie wykańcza, tym bardziej, że znając mojego męża to taki stan mieszkania razem a osobno może jeszcze długo potrwać, bo przeciez nie ma czasu zająć się sprzedażą mieszkania, a jeszcze nadal prosi mnie o pranie, prasowanie itp. Twierdzi, że mnie dziecko zabezpieczy finansowo, teściowie równiez w tym pomogą, ale przecież nie o to chodzi. Nie wiem jak dalej mam żyć, nasz synek jest jeszcze malutki i najgorsze w tym wszystkim jest to, że nadal kocham męża i chciałabym, żeby do nas wrócił. Proszę powiedzcie co robić, jak z nim rozmawiać, powiedzieć mu, że wiem o jego kochance?? Czy ten związek ma szanse przetrwać??
Ostatnio zmieniony przez Krysta 2008-01-19, 13:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mila
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-19, 12:52   

Pmoże Ci z pewnością sama obecność na forum, kazdy z nas ma swoje osobiste przeżycia, którymi się dzieli. Czytając Twoją wypowiedź mam wrażenie, że Twoj małżonek ma poważne problemy emocjonalne i tak naprawdę nie nadaje się do życia w jakimkolwiek związku. Z pewnością unieszczęśliwi kolejną kobietę. Jeżeli mogę Ci coś doradzic, to zacznij myśleć przede wszyskim o sobie i swoim maleństwie. Zaryzykowałaś wiążąc się z człowiekiem, który porzucił własne dziecko i jego matkę, a więc nie był odpowiedzialny. Życzę Ci dużo siły. Mila
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-19, 19:23   

Krysta..............popatrz na konsekwencje Twojego wyboru..........Mila pokazuje Ci że to Twój wybór i Twoje cierpienie w powodu tego wyboru.
To Ty wybrałaś człowieka który zostawił swoje dziecko,porzucił jego matkę......... oczekiwałaś że Ty potrafisz go zmienić?????
Krysta............macie ślub kościelny?jesteście małzeństwem sakramentalnym? A kto wychowuje dziecko Twojego meża?Kto wychowuje ...nie chowa........kto łoży na jego utrzymanie?

Konsekwencje..........................
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-19, 20:25   

nałóg napisał/a:
Krysta..............popatrz na konsekwencje Twojego wyboru..........Mila pokazuje Ci że to Twój wybór i Twoje cierpienie w powodu tego wyboru.
To Ty wybrałaś człowieka który zostawił swoje dziecko,porzucił jego matkę......... oczekiwałaś że Ty potrafisz go zmienić?????
Krysta............macie ślub kościelny?jesteście małzeństwem sakramentalnym? A kto wychowuje dziecko Twojego meża?Kto wychowuje ...nie chowa........kto łoży na jego utrzymanie?

Konsekwencje..........................


I co z tego nałogu, że konsekwencje ? Myslić, że Krysta o tym nie wie ? Pewnie że wie. Tylko potrzeuje dobrego słowa, wsparcia...
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-19, 21:01   

Bajko, jak dokładniej przeczytałam, zrozumiałam, że jest w tej historii więcej pokrzywdzonych, nie tylko Krysta.
A najbardziej pokrzywdzone są dzieci. Wszystkie, które miały styczność z mężem Krysty.
 
     
Krysta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-19, 23:49   

Dzięki za wszelkie uwagi i wiem, że to jest mój wybór, więc ponoszę tego konsekwencje, ale czy to już wszystko przekreśla??
Jesteśmy małżeństwem sakramentalnym. Poznałam męża na pielgrzymce i razem na nie chodziliśmy przed jego związkem. Zresztą mąż pochodzi z katolickiej rodziny.
Czy chciałam zmienić męża??? NIE.. bo człowieka tak naprawdę nie można zupełnie zmienić.
Głęboko zastanawiałm się przed ślubem czy dam radę, czy podołam tej sytuacji, że mój mąż ma już dziecko. Uważałam, że dam radę choć będzie ciężko i wspólnie z mężem stworzymy drugi dom dla jego córki. A to wszystko dlatego, że poprzedniej partnerce męża tak naprawdę nie zależało na związku, ale na finansach (moi teściowie są dobrze sytuowani materialnie) i dlatego zdecydowała się na dziecko z nim. Kiedy nic z tego nie wyszło zabrała dziecko i się wyprowadziła.
A odpowiadając na Twoje pytanie Nałogu dziewczynki tak naprawdę nikt nie wychowuje, ale chowa babcia czyli matka poprzedniej partnerki, ponieważ jej matka nie ma na to czasu.... a łoży mój mąż i jego rodzice. Tak naprawdę to do czasu jak się nie pojawił nasz syn na świecie ich córka była tylko kartą przetargową o pieniądze, prezenty itp. Więc od niedawna dopiero mam kontakt z jego córką i co w tej sytuacji jest kolejnym problemem, bo dziewczynka się do mnie już przywiązała i polubiła, a u nas w domu miała moje ciepło i zainteresowanie.
Przed ślubem wydawało mi się, że mój mąż, ponieważ tak głęboko przeżył całą tą sytuację i jest juz jakoś doświadczony to poważnie i odpowiedzialnie podchodzi do naszego związku. Każdy ma prawo popełniać błędy i rzeczą ludzką jest upadać i podnosić się. I tak o tym myślałam. Jak widać bardzo się myliłam :-( Zawsze się przyjaźniliśmy więc nie było potrzeby brać ślubu, mogłam być mu dalej przyjacielem i osobą bliską i pomagać rozmową, towarzystwem. Tym bardziej, że wychodząc za mąż nie byłam już nastolatką, ale dojrzałą kobietą radzącą sobie w życiu. Ale nie zbadane są drogi Pana, zakochałam się o oddałam się mężowi bez reszty. :oops:
Moje życie nie było proste: w pół roku po ślubie poroniłam nasze pierwsze dziecko, mąż bardzo to przeżył i bardzo mnie wspierał, a już półtora roku póżniej zafundował sobie romans. Wrócił do domu, wybaczyłam.
A teraz to sama nie wiem co mam robić, bo widzę że mój mąż jest w sumie nieodpowiedzialnym i niedojrzałym facetem i wiem, że powinien iść na terapię do jakiegoś psychologa, ale on nie przyjmuje tego do wiadmości. Tym bardziej, że jak zaszłam teraz w ciążę to zaczął mieć problemy ze zdrowiem, przebadał się od stop do głów i nikt nic nie znalazł, i wiele osób sugerowało, że jego objawy związane są ze stresem czyli psychiką.
Lecz tak jak już wcześniej pisałam mimo wszystko kocham go, ślubowałam mu....
Najgorsze jest to, że nawet nie potrafi się przyznać do zdrady ani mnie ani swojej rodzinie. Brakuje mu odwagi cywilnej, więc uchodzi przed swoimi rodziacami za biednego i nieszcześliwego bo mnie nie kocha i będzie może szukał tej swojej "wielkiej miłości". Wiem, że nie akceptują takiego podejścia, ale to w końcu ich syn. A ja wiem, że ma kochankę i już ma motyle w brzuchu, stąd jego postępowanie, i naprawdę nie wiem co mam z tą wiedzą zrobić: powiedzieć mu, że wiem, powiedzieć teściom, że ich też okłamuje?????
Miał dzisiaj wrócić z dwudniowego szkolenia, ale zadzwonił, że jeszcze zostaje na noc bo pogoda kiepska, cięzka droga itp i wróci rano, a doskonale wiem, że na tym szkoleniu był razem z kochanką.
Dla mnie ważny jest sakrament i brałam ślub na całe życie tylko jak ratowac taki związek??? Jak z nim rozmawiać....
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-20, 00:16   

Krysta napisał/a:
naprawdę nie wiem co mam z tą wiedzą zrobić: powiedzieć mu, że wiem, powiedzieć teściom, że ich też okłamuje????...

Powiedzieć. Nie bądź sama z tą wiedzą, bo będąc sama z tą wiedzą "wykańczasz się", jak napisałaś.
Matka małego dziecka musi mieć dużo zdrowia fizycznego i psychicznego. "Niestety" więc, albo na szczęście PO PROSTU MUSI DBAĆ o siebie. Nie ma wyjścia, musisz dbać, bo jesteś przez cały dzień odpowiedzialna za zdrowie i życie małego, nieporadnego dziecka.
Mąż, jego zachowanie jak - (kolejne ) dziecko - ciężka sprawa, lecz stanowczość i niezgoda Twoja na jego podwójne życie może przecież pomóc, bo na pewno mu nie zaszkodzi. To po prostu konsekwencja (Twoja stanowczość) wobec jego czynów.
 
     
Krysta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-20, 01:44   

Dzięki Ci Elżbieto za wsparcie, ciągle się nad tym zastanawiam i boję się. Chciałabym powiedzieć im o wszystkim jednak obawiam sie troche ich późniejszej reakcji. Na początku to myslę, że będzie dla nich szok i afera, jednak gdy juz ochłoną mogą powiedzieć, że sama jestem sobie winna bo szperałam w cudzych (męża) rzeczach. A musisz wiedzieć, że jeśli chodzi o stronę materialną jestem w sytuacji patowej, całkowicie uzalezniona od swojego męża, a on od swoich rodziców. Więc boję się, że może się to odbić później na mnie i moim dziecku. Nie zależy mi na pieniądzach, wolałabym, żeby mój mąz się ocknął i wrócił do domu naprawdę, jednak nie mogę zapominać, że muszę utrzymać siebie i synka. W tej sytuacji nawet powrót do pracy i przerwanie urlopu wychowawczego nie jest dobre, bo pracowałam u teścia. :-/
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-20, 09:43   

elzd1 napisał/a:
Bajko, jak dokładniej przeczytałam, zrozumiałam, że jest w tej historii więcej pokrzywdzonych, nie tylko Krysta.
A najbardziej pokrzywdzone są dzieci. Wszystkie, które miały styczność z mężem Krysty.


Ela,
wsumie zawsze najbardziej pokrzywdzone są dzieci. Tylko gdy chory pzychodzi` do lekarza, przychodzi po pomoc, a nie stwierdzenia typu "gdyby kózka nie skakała..." To już chory wie (podejrzewam) i co z tego, że wie ???
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-20, 13:22   

Krysta napisał/a:
Dzięki Ci Elżbieto za wsparcie, ciągle się nad tym zastanawiam i boję się. Chciałabym powiedzieć im o wszystkim jednak obawiam sie troche ich późniejszej reakcji. Na początku to myslę, że będzie dla nich szok i afera, jednak gdy juz ochłoną mogą powiedzieć, że sama jestem sobie winna bo szperałam w cudzych (męża) rzeczach. A musisz wiedzieć, że jeśli chodzi o stronę materialną jestem w sytuacji patowej, całkowicie uzalezniona od swojego męża, a on od swoich rodziców. Więc boję się, że może się to odbić później na mnie i moim dziecku. Nie zależy mi na pieniądzach, wolałabym, żeby mój mąz się ocknął i wrócił do domu naprawdę, jednak nie mogę zapominać, że muszę utrzymać siebie i synka. W tej sytuacji nawet powrót do pracy i przerwanie urlopu wychowawczego nie jest dobre, bo pracowałam u teścia. :-/

Krysta, potrzebujesz Rozeznania, najlepiej w Duchu Bożym, bo ono nie zawodzi.
Pomódl się do Ducha Świętego o rozeznanie w Twojej sytuacji.
pozdrowienia
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 09:00   

Bajka............oczywiście że Krysta potrzebuje wsparcia.Jednak mnie sie wydaje że wsparcie powinno oprzeć sie na dobrym fundamencie,na prawdzie,na uświadomieniu sobie przez Kryste że weszła w związek z facetem mającym problemy z określeniem własnej osobowości,próbującym iść własną drogą,wbrew rodzicom,wbrew takim przyziemnym zdrowym rozsądkiem i odpowiedzialnością siejąc ból po drodze.
Najpierw wiąże sie -wbrew rodzinie i przykazaniom -z kobietą zamężną,matką dzieci pomagająć rozwalić lub rozwalajac małeżństwo.Następnie płodzi dziecko i daje "dęba"ucieka,zostawiając własne dziecko na chowanie przez babcię-bo matka nie wychowuje.Zostało po drodze skrzywdzone co najmniej kilka osób w tym dzieci-2-3 dzieci.A teraz krzywdzi kolejnych ludzi,i kolejne dziecko.
A Krysta pisze :
" to wszystko dlatego, że poprzedniej partnerce męża tak naprawdę nie zależało na związku, ale na finansach (moi teściowie są dobrze sytuowani materialnie) i dlatego zdecydowała się na dziecko z nim. Kiedy nic z tego nie wyszło zabrała dziecko i się wyprowadziła. "
a ja odczytuję to jako przeżucanie winy jej męża na osoby trzecie,na jego poprzednią nałożnicę,racjonalizowanie i usprawiedliwianie.Jaka ta nałożnica nie odpowiedzialna a mąż Krysty odpowiedzialny,Krysta odpowiedzialna to dlaczego nie wychowują nieślubnego dziecka jej męża?oddali dziecko do chowania przez babcię.

Bo jak pisze Krysta:
"A odpowiadając na Twoje pytanie Nałogu dziewczynki tak naprawdę nikt nie wychowuje, ale chowa babcia czyli matka poprzedniej partnerki, ponieważ jej matka nie ma na to czasu.... a łoży mój mąż i jego rodzice. Tak naprawdę to do czasu jak się nie pojawił nasz syn na świecie ich córka była tylko kartą przetargową o pieniądze, prezenty"

Bo tamto dziecko jest kartą przetargową,dziecko jest karta przetargową.
A cóz to za ojciec co nie bierze odpowiedzialności za dziecko??????

Bajko.......masz rację Krysta potrzebuje wsparcia................ ale nie polegającego na płakaniu razem z nią i pisaniu jej że będzie dobrze,że ma sie modlić,że ma ufać. Tak,ma sie modlić ale o światło Ducha Św.dla siebie ,aby miała jasny umysł,aby miała odwagę w podejmowaniu trudnych działań, aby nie wachała sie w ujawnianiu prawdy rodzicom męża.Aby nie zakłamywała sobie w swojej sytuacji.

Bo raz pisze że:
"Nie zależy mi na pieniądzach, wolałabym, żeby mój mąz się ocknął i wrócił do domu naprawdę, jednak nie mogę zapominać, że muszę utrzymać siebie i synka. W tej sytuacji nawet powrót do pracy i przerwanie urlopu wychowawczego nie jest dobre, bo pracowałam u teścia. "

A kilka linijek wcześniej:
"A musisz wiedzieć, że jeśli chodzi o stronę materialną jestem w sytuacji patowej, całkowicie uzalezniona od swojego męża, a on od swoich rodziców. Więc boję się, że może się to odbić później na mnie i moim dziecku"

To co jest ważniejsze?????kasa i byt materialny tak pojmowany czy solidna naprawa i pomoc w stawaniu w prawdzie mężowi ...nawet wobec przykrej konfrontacji z jego rodzicami.Bo wg mnie ukrywanie przed otoczeniem że mężulek znowu bryka na zieleńszą trawkę nie polepsza sprawy,a wręcz pomaga mu dorażnie w tym brykaniu.
Takie stawianie sprawy nie zapewnia w żadnym stopniu strony materialnej dziecku i Kryście.
Nie wiem co lepsze.............uświadomienie sobie pełnego zagrożenia z widokiem na drogę ku naprawie czy takie cząstkowe,długotrwałe dokopywanie sobie przez Krystę????

Ja pisałem o konsekwencjach wyborów. Krysta widzi konsekwencje tylko przez pryzmat siebie,swojego dziecka ,swojego małżeństwa.Nie widzi w ostrych barwach krzywd wcześniejszych,boi sie podjąć kroki ku zapobieżeniu kolejnym przykrym konsekwencjom.

Elzd1 napisała:
"Bajko, jak dokładniej przeczytałam, zrozumiałam, że jest w tej historii więcej pokrzywdzonych, nie tylko Krysta.
A najbardziej pokrzywdzone są dzieci. Wszystkie, które miały styczność z mężem Krysty."

Noc dodać ,nic ujać.To są te konsekwencje których nie bardzo chce dostrzegać Krysta.A których pokazywanie do własnego znalezienia przez Krystę w moim poście chyba nie dostrzegłaś.

Elzd1 napisała wprost ostrzeżenie dla Krysty"UWAŻAJ,TWÓJ MAZ TO BYŁY ,OBECNY I POTENCJALNY DALSZY KRZYWDZICIEL.

Krysta,prawada w tym wypadku moze Ci pomóc ............choć jest przykra.

Ale facet brnący w dysfunkcję (szukanie zieleńszej,kolejnej trawki)może się ocknąć wtedy gdy ból spowodowany wchodzeniem w tę dysfunkcję bedzie większy od przyjemności związanych z tą dysfunkcją.

A więc prawada uświadomiona przede wszystkim jemu ,jego rodzicom,otoczeniu.

I to są te konsekwencje Bajko o których pewnie -jest czy było- przykro czytać Kryscie ............ale im wczesniej sobie to uświadomi tym krócej bedzie bolało.

Pogody Ducha
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 11:21   

Wiesz Bajko....człowiek przychodzi do lekarza tez po to, żeby dowiedzieć sie , że ma raka i ma szanse na jeho wyleczenie, gdy sie szybko za siebie weźmie....Beznadziejny jest lekarz, który go wtedy pogładzi po glowie i nie powie prawdy !!
Mnie wyleczyła prawda ! Krzyk i zimny kubeł na głowę księdza, który mi pokazał, co zrobiłam źle ale i co mogę zmieni cm, żeby wszystko naprawić. Głasaknie po glowie terapeutów ( za grubą kasę) przyniosło mi tyle, że straciłam za duzo czasu !!
pewni, że forum jest po to, żeby wspierać...ale tez po to, żeby powiedziec wprost, bo my , osoby obce i z boku...po wysłuchaniu kogoś nie jesteśmy z ta osoba jeszcze związani i nam jest łatwiej powiedzieć.....tu jest cos nie tak...prosto i zwyczajnie i nie po to, żeby dowalić, tylko pomóc otorzyc oczy , żeby szybko wziąć sie do roboty, przemiany, zadbania o siebie itp. A potem juz jesteśmy z Ta osoba i wspieramy....nikt tu nikogo nie zostawia z problemem !

Krystyno.....
Nie podoba mi sie co piszesz o matce córki Twojego męża...nie wiesz co Ona czuła, czuje i dlaczego tak się zachowuje.
A teraz....Ty bojąc sie powiedzieć wszystkim to co juz wiesz.....bo , jak sama piszesz, ważne sa tu finanse...robisz to samo co zrobiła tamta kobieta. Więc co jest wazne...kasa, czy zgoda na grzeszne, brudne , oszukańcze zycie Twojego męża wobec Ciebie, dziecka i rodziny ?
Chcesz siedziec cicho.....bo kasa ???
Krystyno.....moim zdaniem mąz i Jego rodzna, jak i twoja powinna wiedzieć, co się dzieje. Zwyczajnie schowałas męża pod ochronny parasol...Ty i Jego rodzice i pozwal;acie Mu zwyczajnie, pod Wasza ochronka Ciebie zdradzać, żyć w grzechu !! Pewnie....może tak być zawsze i do końca zycia. decyzja nalezy do Ciebie !!
Jednak zamykanie ochronnego paroasola prowadzi do wyleczenia a jego rozpostarcie nad głowa grzesznika, ośmiela go coraz bardziej...w sporób perfidny, jawny i coraz bardziej brutalny będzie sobie pozwalała z Toba robić, co będzie chciał.
A jeżeli o pieniądze chodzi....to Krysiu....Sąd przyzna Tobie i dziecku alimenty...i wszystkim dzieciom, które po drodze, przy twojej i Jego rodziców aprobacie , spłodzi jeszcze Twój mąż !!
Świat się nie kończy na pieniądzach....hm...zamias coca-coli, mozna piś herbatę....sama to przeszłam i warto było !!
przytulam sie najmocniej i życzę Ci siły na życie w uczciwości i szczerości, jasności....i w ciszy i spokoju wychowywanie synka !! Teraz Ty jesteś najważniejsza i Twoje dziecko !! A męża = bożka , najwyższy czas zrzucić z cokołu. Pozdrawiam !! EL.
 
     
Krysta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 11:24   

Wiem, że mój związek z mężem obarczony jest wieloma konsekwencjami jego wcześniejszego postępowania i całkowicie ponosze ich ciężar i wcale nie przerzucam winy na poprzednią partnerkę. Nie my wychowujemy ich córkę, bo mimo wszystko raz na jakiś czas jej matka się nią zajmuje i nie odda dziecka.
Jak mówiłam zależy mi, pomimo krzywd jakie mi wyrządza mąż, na tym związku i niestety kocham go, ale naprawdę brakuje mi juz sił by z tym wszystkim walczyć i nie wiem czy jest szansa na zmianę jego sposobu myślenia, a poza tym czy warto........
Wiem, że pomimo słów, że mnie nie kocha w jakiś sposób zależy mu na mnie i jest ze mną związany emocjonalnie i moja sexualność na niego "działa", ale zabrnął juz tak daleko w swoich kłamstwach, że sam w nie wierzy. Dlatego to wszystko jest takie trudne, bo nie chciałabym go mimo wszystko stracić, choć naprawdę czasem się zastanawiam czy nie lepiej byłoby po prostu od niego odejść??? Tylko patrząc na jego postępowanie w tej chwili naprawdę boję się, że zniszczy życie następnej osobie i może kolejnemu dziecku. Może powinnam go traktować jak człowieka chorego????
Nie mam już siły walczyc z tym wszystkim, nawet nie mogę wziąć nic na uspokojenie, bo karmię jeszcze synka (to cud że mam pokarm), a on dalej idzie w zaparte, że nikogo nie ma i że będę pierwszą osobą, która się dowie (rzeczywiście jestem 1 bo już wiem). Jakie to wszystko jest trudne............
Umówiłam się na rozmowę z teściową z środę, ale chyba powinnam jeszcze dzisiaj spróbowac najpierw mimo wszystko porozmawiać z mężem i zapytać kim ona jest, a może po prostu powiedzieć mu, ze wiem że kogoś ma??? tylko co to da tak naprawdę??
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 20:00   

El,
ja się z Tobą, z Wami zgadzam. Tylko lekarz, mówiąc pacjentowi, że ma raka, nie może go zostawić sam na sam z tą informacja. Musi uspokoic i poweidzieć, co można zrobić. Nidgy - zostawić z diagnozą. I tyle. poza tym się zgadzam.
Poza tym - mam wrazenie, że Krysta znała diagnozę.

Nałogu,
zgdzam się, że dzieci icerpią najbardziej...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-22, 09:49   

I też Bajko, nikt tu nie ma zamaru Krystyny zostawiać...ba pomóc Jej, wsprzeć i być z Nią !

Krysyno, nikt też do Ciebie tutaj nie mówi, żeby męża zostawić. A powiem jasniej...walcz o Niego i Waszą miłość = małżeństwo.
Twój mąz musi wg mnie wiedziec, że Ty wiesz.....a Ty z kolei nie muisz Go wypytywać kto to jest ...nie musisz tego wiedzieć. Poza tym , Krystyno....to sie i tak wie, to się czuje !!
Możesz zwyczjnie męzowi powiedzieć, że Ty juz wiesz...( i też nie musisz Mu się tłumaczyć skąd to wiesz!)....następnie, powiedzieć, że nadal Go kochasz i potrzebujesz....ale czy będziecie razem zależy od Niego !! Bo Ty możesz kolejny raz spróbować z Nim być...ale powinnaś sie obwarować i postawić silne warunki -
- koniec znajomości,
- terapia,
- rozmowa z rodzicami...nie wiem co jeszcze...bo tak na szybko.Ale to wszytko Krysiu wyjdzie tutaj podczas naszych rozmów.
Nie możesz się bać mówic męzowi prawdy/.....i tej dobrej, że Go kochasz i tej niedobrej dla Niego - że wiesz i że się zwyczajnie na to nie zgadzasz !!
Jak Mu to powiedz...to tez zamilknij....Daj Jemu, sobie czas.....na przemyślenia, decyzje. Nie daj sie omamic pięknymi słówkami...najlepiej przerwać dalsza rozmowę i wyjść. Zostawic męża...niech mysli !!
Krysiu....obwaruj sie też sama modlitwą, rozmową z Bogiem, może spowiedzia świ, mszą....to wszystko Cie wzmocni...to korzyśc dla Ciebie !! Pozdrawiam !! EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4