Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Ja w kwestii tematu- pozwolę sobie swoją teorię ogłosić- przemija miłośc czasami.
nie piszę że moja- bo nie wiem- ale przemija.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-18, 19:45
zuza napisał/a:
Ja w kwestii tematu- pozwolę sobie swoją teorię ogłosić- przemija miłośc czasami.
nie piszę że moja- bo nie wiem- ale przemija.
Zuza, odważna jesteś.
Bóg napisał "nie przemija",
a Ty "przemija".
No nie wiem co powiedzieć....
ps. no jasne, że dotyczy NAS (ta miłość)
każda miłość - najważniejsza swoja własna, w sercu własnym
"nie piszę, że moja" - jak to rozumieć?
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-18, 19:59
Elżbieta napisał/a:
zuza napisał/a:
Ja w kwestii tematu- pozwolę sobie swoją teorię ogłosić- przemija miłośc czasami.
nie piszę że moja- bo nie wiem- ale przemija.
Zuza, odważna jesteś.
Bóg napisał "nie przemija",
a Ty "przemija".
No nie wiem co powiedzieć....
ps. no jasne, że dotyczy NAS (ta miłość)
każda miłość - najważniejsza swoja własna, w sercu własnym
"nie piszę, że moja" - jak to rozumieć?
Eluś- nie truj świątobliwie.
Realistką bądż- przemija, jak się obiekt stara. Coby zabić. A ja - ponieważ jestem wyjątkowo nietolerująca musu- to sobie sama zadecyduję- kiedy i co spowoduje. Bo analizuję na bieżąco he he he .
Czytaj tak- zobaczę na jak długo mi cierpliwości starczy.
A ponieważ Pan Bóg dał mi calkiem, całkiem rozum- to z niego użytek robię- co nie oznacza że do końca zrobię jak się spodziewacie.
Bo ja szara kobieta zwykła jestem-, grzeszna, ułomna i taka pospolita jeju!!! bardzo nawet- bo ostatnio czytałam że w większości procentowej jestem- jeśli chodzi o sposób zachowania- krzyża nosić zamiaru nie mam bo mam inną teorię jak wiesz.
Jak sobie nie dobiorę odpowiednich instrumentów i nie sięgnę po odpowiednie narzędzia co mi je Pan Bóg wokoło porozrzucał- to być może się skończy.
BYĆ MOŻE!!!!!!!!!!!!!!!!
i nijak sobie wyrzutów z tego powodu robić nie będę żadnych- pogadamy na tym dywaniku co mnie wezwą według teoriii forumowych do PANA BOGA- i będzie to moja prywatna rozmowa- a nie publiczna i wcale nie jest powiedziane że na dole będę he hehe.
Tymczasem:
A nie wiesz doprawdy jak zrozumieć że- nie pisze że moja nie?
ano wyjaśniam- jeszcze nie wiem czy przeminęła- a z filmów "hamerykańskich wiem" że wszelkie miłości mogą się przeistoczyć- i nic mnie nie obchodzi czy moja miłośc zostanie zakwalifikowana do ułomnych. Cosik widzi mi się że jest słabsza- ta miłośc yeraz ale powtarzam- nijakich wyrzutów nie mam -- no dobra- nie słabsza jeno w innym kolorku- taki dupek nie zasługuje na taką miłośc a kocham jeszcze- to dopiero głupota nie????????????
Zuza durnpowata jest totalnie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
tylko proszę bez tekstów że rogaty miesza- bo sie szlajać mimo chętnych zamiaru nie mam nijakiego he he he.
o jakośc dbam- nie ilośc i nijak wartości swojej nie muszę udowadniać za pomocą obcych ( czytaj mężów i facetów) udowadniać nie muszę.
Teraz mamy post- a ja jestem z tych co w ciemnej izbie sobie po cichaczu przezywa.
Teraz już rozumiesz?
[ Dodano: 2008-02-18, 20:14 ]
ps a gdzie Bóg to napisał?
Sorki za pytanie- ale jak wiecie- w tematach takich to ja mało cosik gramotna jestem?
To gdzie napisał? Napisał Bóg czy jakowyś papież czy święty? Pokażcie?
Wskażcie miejsce lub opis historii jak napisał?
Gdzie opublikowali?
To sobie poczytam- coby braki nadrobić.
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-18, 20:46
Przemija.
-----------------------------------
"Telefon milczy,
jedna tylko filiżanka na stole
róża niczyja,
serca daleko, bo obok
prawda tak jasna, że nieludzka
kalendarz się nie spieszy
nawet fiołek na odczepnego
jeszcze jest, ale świata już nie ma.
Aniele Boży Stróżu mój
zmówmy pacierz,
bo miłość nie żyje".
Ks. Jan Twardowski
Anula [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-18, 21:11
W moim związku przeminęła - ale może to nie była Miłość ............................. .
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-18, 21:14
Zuza, a jaki tytuł prezentacji?
przecie 1 Kor 13,8
pozdrowienia
Maria Anna [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-19, 07:59
Prawdziwa-nie przemija
ale jest zauroczenie, przywiązanie, mozna pomylić się - najprościej w świecie - i taka "miłośc" mija. Jelsi ktos pzrestał kochac, to znaczy, ze nie było to to.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-19, 11:12
Anula napisał/a:
W moim związku przeminęła - ale może to nie była Miłość ............................. .
Anulko, Twoja miłość do męża przeminęła?
weronika [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-19, 20:46
Prawdziwa....nie przemija
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-19, 22:41
Weroniko- kochasz jeszcze męża?
agnicha [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-19, 22:52
Dziewczyny,
Dewagacje takie snujecie...przemija - nie przemija...a może jednak przemija? a jak przemija jak nie przemija?...a jak nie przemija jak przemija?...a jak....;)
Się zaplątać można normalnie... ;)
A ja sobie myślę, że miłość to konkret - wybór...a "raz wybrawszy codziennie wybierać muszę"
Miłość to nasza codzienna deklaracja: " nie chce mi się na ciebie patrzeć...męczysz mnie, nudzisz, może przytłaczasz czasem, ale CHCĘ Cię kochać...bo w tym wyraża się mój szacunek dla Ciebie i tego co nas łączy...bo chcę być dojrzały...dojrzały = stabilny - nie działający pod wpływem emocji...bo Ciebie wybrałem..."
A skoro tak myślę, to oznacza, że NAWET JAK PRZEMIJA TO NIE PRZEMIJA...bo przecież jutro jest nowy dzień = nowe wybory...
Nie wiem czy nie zagmatwałam...
Ale to jest MOJA miłość....
[ Dodano: 2008-02-19, 22:55 ]
A tak w ogóle czemu PANOWIE nie wypowiadają się w tym temacie?
Chętnie poznałabym męski punkt widzenia w tej kwestii.
Czy rzeczywiście przemija...?
weronika [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-20, 07:01
Zuziu odpowiadam.....
Męża kocham i kochać będę,jestem z tych,co prawdziwie kochają tylko raz.....co nie znaczy,że akceptuję jego zachowanie,bo to już całkiem inna sprawa....pozdrawiam.
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-20, 11:42
Nie jestem jasnowidzem ale wiem jedno- oceniać można po postępowaniu a nie po deklaracjach. POSTĘPOWANIU!!!!!!!!!!!!!!!
Dunia [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-22, 14:30
Witam Was,
jestem nowa...tzn. nowa dla Was. Wchodzę na tę stronę od półtora miesiąca.
Jeszcze niedawno moje myśli były radykalnie inne. Dzięki Wam, Waszej dojrzałości
przezywam jakąś wewnetrzną przemianę. Moja historia jets podobna do kilku tutaj przezywanych. Od 3 i pół roku wiem, że mój Mąż zakochał się w innej kobiecie. Przeżyłam oczywiście, jak wszyscy tu, różne etapy. Wybuchy zazdrości, skrajną panikę i rozpacz, nagłe schudnięcie(przy mojej naturalnej chudości tym bardziej bolesne), stany całkowitej rezygnacji, niemoc, obniżenie poczucia własnej wartości,
szczerość do bólu(wręcz samodestrukcyjną)...i inne stany, które tu precyzyjnie opisujeci Kochani. A przy tym wszystkim widziałam cierpienie mojego Męża, bo tam gdzieś ukaochana, tu natrętna żona, córka ( obecnie 16 -letnia), wcześniej dobrze układające się relacje...co ztym zrobić - myślał mój Mąż, a ja nie mogłam uwierzyć, że w ogóle może się nad tym zastanawiać. On oczywiście nie chciał kompletnie rozmawiać, strasznie warczał (będąc raczej spokojnym z natury) kiedy tylko próbowałam doprowadzić do jakiejś rozmowy. Bywało strasznie i mniej strasznie. Próbowałam chronić córkę i maksymalnie udawać, zę wszystko gra. Czy mi się udało ? Raczej nie. Bo ta gęsta zawiesina, która zawsze jest w takiej sytuacji jest nie do opanowania. zawsze wczesniej chcieliśmy mieć drugie dziecko, ale jakoś ciągle nie pasowało, bo praca, bo coś tam. I wyobraźcie sobie, w drugim roku kryzysu naszego związku poczęte zostało nasze drugie dziecko. Byłam szczęśliwa i zdruzgotana jednocześnie. Mąż ciągle wtedy jeszcze kluczył. Kłamał. Wypierał się zdrady. Jednocześnie był INNYM człowiekiem. To nasze dzieciątko, którego narodzin Mąż strasznie się bał, to namcalny cud. Nie powinnam wtedy zajść w ciążę, z racjonalnego pktu widzenia. Wiem ,że za dużo piszę, ale to się samo wylewa. 5stycznia, po kolejnym ukrywaniu sie po kątach z telefonem, moich naleganiach ,żeby wreszcie okeślił się,... przyznał ,że "ma kłopot z uczuciami do mnie, i że to z jej powodu". Chociaż zaraz potem stwierdził, że ona nie ma tu wpływu. tak naprawdę to jest problem tylko między nami. Mój mąż stał się mistrzem kamuflażu, wymyślania powodów do wyjścia z domu, torturownia mnie swoim chłodem. tego dnia myślałam,że świat się osatecznie skończył. A on trwa i trwa. W dodatku nastepnego dnia jakimś cudem znalazłam Was. To było niesamowite. Wiem, że sam Pan Bóg mnie tu pokierował. Zaczęłam zupełnie inaczej myśleć. Wcześniej wydawało mi się, że coś ze mną nie tak,... bo kto trwałby przy facecie, który od tylu lat nie może się ogarnąć. A tu okazuje się, że takich ninormalnych jak ja jest więcej. Dziękuję Wam za to światło i mądrość. Prosze wybaczcie te długie wynurzenia. Tak bardzo chciałabym, żeby mój kochany chłopak obudził się, żeby otworzył oczy tak jak ja otworzyłam szeroko. Nie chcę ich już zamykać. Boże pomóż nam. nasza cókra ma 16 lat , a synek, wspaniały chłopaczek 15 m-cy. A mój Mąż trwa w chorobie.
[ Dodano: 2008-02-22, 14:35 ]
Nie przypuszczałam,że aż tyle tego wyszło. Wybaczcie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum