Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
czy zmuszać męża do przyznania się do zdrady?
Autor Wiadomość
Sabrina
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-13, 01:34   czy zmuszać męża do przyznania się do zdrady?

jesteśmy małżeństwem od ponad dwóch lat, nie mamy dzieci. właściwie od początku towarzyszyły nam kłótnie. mąż ma swoich znajomych, których nie znam, a z którymi często imprezuje. czego nigdy nie mogłam zaakceptować i stad min. nasze kłotnie.
ostatnio od pół roku-jest coraz gorzej-nie współżyjemy ze sobą, kłócimy sie-nie mam miedzy nami porozumienia. ja ciągle go oskarżam-a on ciągle mnie oszukuje-to doprowadziło do tego, że czasami sprawdzam jego rzeczy osobiste-wiem, że ma dodatkowe pieniądze-przeznacza je na swoje wyjścia ze znajomymi-jednej nocy potrafi wydać 500 zł, bądż kupić sobie zegarek za ponad 1000 zł-tłumacząc, że to kradziony i kupił go za 100 zł-ja wiem, że to nie prawda, bo znalazłam paragon zakupu. kiedyś miał 2 komórke-a w niej smsy z kobietami-jak mu o tym powiedziałam wyparł sie tego mówiąc, że to kolegi komórka-i tak jest za każdm razem-kończy sie tym, ze to ja jestem nienormalna, że coś sobie wymyślam i nieustannie go szpieguję-jestem tą cała sytuacja wykończona nerwowo-i nie wiem czy dążyć do prawdy za wszelką cenę i sie wykańczać-czy modlić sie o cud i zmianę jego zachowania zachowując wszelkie swoje domysły w sercu.
Do napisania skłonił mnie ostatni incydent-wyszedł z domu już o 17 nic mi nie mowiąc-nie był ze znajomymi-bo sie z nimi umówił i w końcu tam nie dotarł-wiem bo dzwonili szukając go. nie wrócił na noc, ale dopiero w południe w kogoś kapciach (w zimę) i czyjejś podkoszulce-reszte ubrań gdzieś zostawił-tłumaczył, że u kolegi. Ale jak do niego pojechał następnego dnia to mu ich nie zawiózł. jak wstał to zaczał mnie całować i prosić o wybaczenie-powiedział, że wszystko bedzie juz inaczej. ja sie na to zgodziłam bez proszenia o wyjaśnienia. Jednak przypuszczam, ze ta zmiama mogła być wywołana wyrzutami sumienia po zdradzie. Prosze, pomóżcie-nie wiem co robić. Czy zachować te wszyskie swoje domysły dla siebie i za wszelką cene próbowac budowac od początkunasze małżeństwo-może to jedyny moment by coś zmienić? czy dążyć do tego aby sie przyznał co sie wydarzyło tamtej nocy? co mi to da? co zrobie z tą wiedzą? czy jest mi ona do czegoś potrzebna? a może z tymi niedomówieniami nie ede potrafiła być dobra zona?
czy może ktoś z was już to ma za sobą?
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-13, 16:50   

Sabrino....mam to za sobą.....poczytaj moje posty...zwłaszcza to w dziale SWIADECTWA.

Po co Ci wiedzieć, co było tamtej nocy...przecież Ty wiesz !! Potrzebujesz szczegółów, które Cię zabiją...po co ??

Co masz zrobić....zwyczjnie powiedzieć STOP....nie zgadzam się być zoną takiego mężą, który nie jest mężem ! Spokojnie , aczkolwiek zdecydowanie i konsekwentnie trwać w postanowieniu !! Będę żoną człowieka uczciwego !!
Zdystansuj się pozwól Mu pokazać, że żałuje i zmienia swoje życie !!
Gdy zawiedzie, nie dotrzyma slowa...dystansuj sie coraz bardzej.....jednocześnie bądź dobrą, uczciwą, kochaną osobą.....miłą i wesołą ( to koniecznie)...niech widzi, kogo ma w domu !!
A Ty ...moja Droga....zacznij żyć swoim życiem....a nie życiem meżą !! Ty buduj dom swoim dzieciom i sobie !! To jedyne życie...nie zmarnuj go na płacz nad draniem....chorym i opętanym człowiekiem. Podaj Mu rękę, gdy zechce powstać ze swojego blota !! Pozdro !! EL.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-13, 19:26   

po co chcesz go do czegokolwiek zmsuzać ? co Ci to da ???
 
     
Sabrina
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-13, 20:31   

Droga EL. Dodałaś mi sił do walki.
Bardzo Ci dziękuję za rady-zgadzam się z Tobą.
To jedyna droga jaką mogę iść by nie zniszczyć SWOJEGO życia.
Mąż właśnie w tej chwili do mnie zadzwonił i powiedział, żebym na niego nie czekała z kolacją, bo jest świadkiem wypadku samochodowego i na pewno wcześniej jak za dwie, trzy godziny nie przyjedzie do domu-ale czasu żeby ze mną chwile porozmawiać też nie miał-pomimo, że siedzi w samochodzie sam, a ja mam do niego darmowe minuty….
Już nie płaczę, nie rozmyślam, nie szukam przyczyny……………
Z ufnością w pomoc Bożą, będę realizowała SWOJE plany, SWOJE cele. Nie pozwolę by dalej mnie tak traktował. Może zrozumie…….. może zawróci………. Ja będę czekała na SWOJEGO męża…………

[ Dodano: 2008-01-13, 20:36 ]
bajka, jeżeli przeczytałaś mój ostatni post-to już wiesz-postanawiam już do niczego nie zmuszać męża. masz rację nic to mi nie da. bo przez chwilę myślałam, że uspokoję się wiedząc prawdę-ale czy taka wiadomość uspokoiłaby mnie, czy raczej pogrążyła?
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-13, 21:18   

dobra decyzja Sabrino... powodzenia :)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-14, 12:47   

Trzymaj się Sabrino !! Oprzyj sie na Panu...On Cie nie zostawi !! Modlitwa, rozmowa z Nim.....i spokój, cisza i TY !! To Twoje życie, więc zajmij sie sobą i zyj !! Pozdrawiam ! EL.
 
     
Sabrina
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-15, 18:58   

EL.
Realizuje swoje postanowienie-już nic na siłę nie zmieniam-czuję się z tym lepiej, a przede wszystkim jestem spokojniejsza. Choć takie to trudne…..
Nawet teraz, gdy już wiem, którą drogą mam iść-która jest dobra-wracam często na tamtą-mam ochotę wykrzyczeć mężowi, cały mój ból…
Tak bardzo chciałabym do niego dotrzeć-ale masz rację-po ludzku się nie da (tak jak mi napisałaś, przeczytałam Twoje wcześniejsze posty) Dziękuję Bogu, że Cię poznałam, że wskazałaś mi którędy mam iść-bo do tej pory błądziłam-teraz to wiem.
Wiem też, że na pewno nic dobrego mi to nie przyniosło-może gdybym wcześniej wiedziała jak mam postępować- teraz byłoby inaczej…..?
Jest jeszcze jeden problem, oprócz tych wszystkich kłamstw mojego męża, jego wirtualnego świata-jego prywatnego GG, tego ostatniego incydentu, jest jeszcze ON – wierny kolega- z którym łączy go właściwie wszystko – praca, wspólne posiłki, wspólne rozmowy, wspólne wieczory, wspólne piwka, wspólne wyjścia………
Gdy wracam po całym dniu pracy do domu- często jest ON-a ja mam swój pokój, do którego idę po krótkiej wymianie słów-jak tam było? Co się wydarzyło? I nikt nie widzi w tym nic dziwnego-a już na pewno nie mój mąż. Bo tak naprawdę to mu to na rękę-bo przecież swobodnie mogą sobie rozmawiać, a nie kontrolować każde słowo, żebym czasami się czegoś nie dowiedziała. Kolega doskonale wie co mu można powiedzieć a czego nie-mąż o to dba. Czasem, gdy już bardzo wywieram presję na mężu to kolegi nie ma kilka dni. Wtedy siedzą na GG i rozmawiają- a ja za każdym razem jak wchodzę do pokoju to go tropię, śledzę, patrzę mu na ekran-mąż się wścieka…..
Wiem, mam iść swoją drogą……..wiem………ale gdzie jest granica mojej tolerancji dla jego zachowań?
Jak mam mu pokazać, że jestem wesołą, kochającą żoną-skoro on jej nie potrzebuje-mam wrażenie, że on zbudował sobie swój świat, w którym jest mu dobrze i niczego mu nie brakuje. Tak właśnie czuję……..
 
     
agnicha
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-15, 20:29   

Sabrinko,
Jak bardzo Cie rozumiem.
Ale proszę nie rób tego. Nie trop nie patrz na ręce...
Ja tak robiłam. Pytałam - w sumie nie powinnam używać czasu przeszłego, bo wciąż to robię- dokąd wychodzi, gdzie był, z kim, po co...
Przecież i tak prawdy nie powie ani mój mąż ani Twój.

Tomkowi też dobrze w tym jego świecie, który sobie zbudował...do szczęścia brakuje mu tylko jeszcze żebym się wyprowadziła, a czym oznajmia mi co jakiś czas - to tak abym nie zapomniała ze jestem zbędnym dodatkiem w jego szczęśliwym teraz życiu.

Nie sledź męża, bo tak jak ja kiedyś usłyszysz, że już nawet szacunku do Ciebie nie ma....

A co gorsza, ja sama juz go nie mam do siebie...:(

Dlatego rób wszystko co mozesz aby go ignorować....

Dla mnie jest juz za późno.....niestety....

z modlitwą
Aga
 
     
Sabrina
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-16, 00:33   

Ja obawiam się, że wcale nie jestem w lepszej sytuacji od Ciebie Aga….. mam wrażenie, że już za dużo się wydarzyło…
Teraz widzę to wyraźnie.
Wcześniej zaślepiona byłam walką-myślałam, że ta cała sytuacja stoi w miejscu – oskarżam, opadam z sił, płacze, oskarżam……. I tak w kółko.
Ale to była pozorna stałość-ogromne „rany” powstały-nawet jak się zagoją-to blizny pozostaną.
A ja jestem dopiero na etapie „początkowego leczenia naszych ran” z „krwawiącym” mężem i brakiem moich kwalifikacji.
Sama sobie z tym nie radzę.

Boję się….

Tak bardzo chcę to zmienić….. Gdyby mąż mi pomógł, poradziłabym sobie-z nim na pewno.

ALE TERAZ…….. jak on ma już swój świat i beze mnie jest mu już dobrze…

Co mam robić? Gdzie są granice ignorancji, z której mąż jest zadowolony, bo ma wolność-nareszcie robi co chce.
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-16, 07:46   

I albo sie z tym pogodzisz... i tak moze trwać latami...
Albo Coś z tym zrobisz.
Sa pewne granice , ktorych przekroczyc nie można.
Dla przykładu normalnym zachowaniem mojego męza byłoby i jest poczytanie przez np: godzinke nowości w internecie, które sa mu potrzebne do pracy, chwila dla zabawy : gra w szachy, karty na komputerze. Ale wszystko musi miec swój czas i miejsce.
Naganne byłoby dla mnie i dla wszystkich normalnych ludzi, gdyby godzinami siedział przy komputerze "olewając" mnie i zycie rodzinne.
Tylko ja walczyłabym cały czas, najpierw tłumacząc, prosząc potem poprostu wyłaczając mu komputer, wyprosiłabym kolegę itp,
jesli nic nie dałoby, czy naprawde takiemu facetowi zalezy?
A jesli nie zalezy, albo zalezy "inaczej"
to sa dwa wyjścia:
1. Godze sie na to, bo nie mam innego wyjścia + modlitwa
2. Postanawiam zyc sama + modlitwa
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-16, 08:46   

Bardzo mi sie podoba to co napisałaś Mario Anno ! Nie dodac !!

Sabrino, Agnicho....myslę, że takich zachować nie wolno tolerować ! Może czas na określenie jasno granic i Waszej tolerancji na zachowania męża ?
Może czas powiedziec STOP...tak naprawdę my zony ( mężowie) nie powinniśmy sie godzic na takie , często grzeszne , zachowania naszych współmałżonków ! Trzeba powiedziec nie zgadzam się ! Powiedzieć spokojnie, bez awantur....i zostawic czas wpółmałżonkowi na określenie się, przemyslenie....wspierać się modlitwą, prosbą o odrodzenie naszych małżeństw. Powodzenia !!

A nadmierna kontrola innej osoby jest chorobą....a nigdy miłością!!! Osoba kontrolowana zawsze ucieka..nie ma wyjścia...bo żaden normalny człowiek nie chce byc kontrolownany, bo nie jest juz dzieckiem...sam decyduje o swoim zyciu .

Osoby nadmiernie kontrolujące powinny sie leczyć !! Bo to One maja problem ze sobą ! ja ciągle z tym walczę, sama ze sobą walczę....powoli zaczyna mi wychodzić...ale to bardzo, bardzo trudne !! Pozdro !! EL.
 
     
agnicha
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-10, 12:00   

EL. napisał/a:
Osoba kontrolowana zawsze ucieka..nie ma wyjścia...bo żaden normalny człowiek nie chce byc kontrolownany, bo nie jest juz dzieckiem...sam decyduje o swoim zyciu .


Cóż moge powiedzieć El...
To mój mąż zdecydował...uciekł...
Wyprowadził się...
Ale tak chyba będzie lepiej...
Choć boję się tego co mnie jeszcze czeka...
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-10, 12:12   

Oni zawsze uciekają, bo tak najłatwiej....
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-10, 18:30   

Uciekają bo nie chcą być kontrolowani.....nie dlatego, że tak najłatwiej, tylko dlatego, że kontroli nikt nie wytrzyma....ja też bym nie wytrzymała ! Mój mąz nie wytrzymał i uciekł....ale wrócił, bo przestałam koontrolować. Jest mi trudno....codziennie to ja siebie kontroluję, żeby Jego nie kontrolować, nie być nadmiernie opiekuńcza i dawać wolność i swobodę....dla mnie to trudne...ale uczę sie każdego dnia...i obojgu nam to na dobre wychodzi !! EL.
 
     
agnicha
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-10, 21:21   

EL. napisał/a:
nie dlatego, że tak najłatwiej, tylko dlatego, że kontroli nikt nie wytrzyma.


Zgadzam się EL...tylko z drugiej strony ja myślę, że jeśli nie masz nic do ukrycia, to kontrolowanie nie ma dla ciebie aż takiego znaczenia...Dla mnie nie miałoby...

EL. napisał/a:
codziennie to ja siebie kontroluję, żeby Jego nie kontrolować, nie być nadmiernie opiekuńcza i dawać wolność i swobodę.


Mój mąż miał mnóstwo wolności i swobody i pełne moje zaufanie...
Pełne...
Okazało sie jednak że od półtora roku świrował do koleżanki z pracy a w maju pierwszy raz ją próbował pocałować...u nas w domu...
A ufałam mu naprawdę...
Jeszcze dwa dni przed tym jak mi powiedział, ze chce się rozstać, rękę bym dała sobie uciąć, że on mnie kocha i moge mu zaufać w każdej sytuacji

Ogólnie - rzeczywiście nikt nie lubi być zamykany w klatce...nikt nie lubi kontroli...
Wiem to i rozumiem...
Jednak fakt że ktoś bliski twemu sercu tak Cię oszukał i wciąż okłamuje sprawia, że szukamy odpowiedzi na nurtujące nas pytania...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10