Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Koniec mojej historii
Autor Wiadomość
yvette
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 14:45   Koniec mojej historii

Witam
No i moja historia doczekała sie końca i oczywiscie nie jest to happy end. Wszystkie zapewnienia mojego meza ze chce byc sam i małzenstwo mu nieodpowiada to poprostu fikcja i stek kłamstw. Jego kariera okazała sie 25 letnia blondyną .... Po prostu zostałam wymieniona na lepszy nowszy model i tyle ...Oczywiscie nawet nakryty na gorącym uczynku potrafił sie wypierac wszystkiego.W efekcie moje małzenstwo nie jest juz do uratowania.Tu poprostu chodziło nie brak checi bycia w ziązku tylko o brak checi bycia w zwiazku ze mną. Coz mi pozostaje... w tym tygodniu ide do adwokata ..... A jesli chodzi o religie? wszystkie moje modlitwy msze o uzdrowienie i rózance ....no sami widzicie jaki efekt!! nic tylko zyc dalej i to samotnie i bez męża i bez dzieci i bez Boga...
Mam nadzieje ze wasze historie beda miały lepsze zakończenia
pozdrawiam Iwona
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 14:57   

Iwonko, czemu od razu zakładasz koniec? Może jeszcze nie....Wisz, wydaje mi sie, że gdyby Twój mąz tak naprawdę chciał Cię wymienic na inny model, nie wypierałby się. Mój mąż w ogóle się nie wypierał, a jak go nakryłam, to nawet za rękę jej nie puścił. I to ja musiałam odejść, nie ona.
Po co masz iść do adwokata, jeśli on ma problem, to niech sobie sam idzie. Po co Ty?
 
     
yvette
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 15:06   

Wanbomka
a co mam robic on mnie niechce i ja jego juz nie .. nie po tych kłamstwach...nie mam na co czekać...mam 33 lata i moje szanse na rodzine sa nikłe.. prawie zadne, ale zal do mojego meza swoja droga do Boga mam żal duzo duzo wiekszy!!!!! stopniowo odbierał mi wszystko najpierw szanse na maciezyństwo potem na rodzine, nie jestem Hiobem nie chce mieć z Nim nic współnego.
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 15:59   

yvetteto ze obrazisz sie na Boga raczej Ci nie pomoze... wiem, ze jestes zła, rozczarowana, jak kazdy z nas... ja tez czasem mam zal do niego, ale staram sie wyzbyctego zalu, bo to nic nie daje... staram sie po prostu pogodziczsytuacja , ktora mnie spotkała choc nie jest łatwo, choc zazdrosze wszystkim tym, ktorzy maja normalne domy, rodziny... dzis myslisz ze nie dasz rady tego wszystkiego udzwignac, jutro, za dzien, dwa, tydzien, miesiac, rok nabierzesz innego spojrzenia na swiat... zostaje tylko wierzyc, ze Bog wie co robi i jeszcze kiedys spokta nas szczescie...
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 16:29   

Iwetko -
obrażanie się na Boga nic da, to co się stało, nie jest jego winą. Pan Bóg tez nie jest koncertem zyczen i złotą rybka od spełniania tego. co chcemy.
Taka jest prawda, chociaz ja osobiście w tej chwili tez jestem z Nim pogniewana. Ale Go nie obwiniam. Absolutnie. I ty tez tego rób. Dyskutuj z Nim, sprzeczaj się, wkurzaj, krzycz na Niego, ale Go nie obwiniaj.
Bo wszystkim nam - nie, Tobie i naszym mężom - dał wolną wolę. Abyśmy robili, co chcemy. A to że niektórym brakuje hamulców - czy o wina Boga ? Nie...
W moim przypadku - dał mi cąlkowicie wolną rękę. Chciałam się chajtnąć po pół rok uznajomosci - proszę bardzo, pozwolił. Chciałam - prosze bardzo. A jak miał zabronić ? to bym Mu dopiero aferę zrobiła ! Powiedział tylko mi STOP, gdy chciałam mieć dzieci. No w takie bagno to ani mie, ani mojego dziecka nie wrzucił.
Bóg niczemu tutaj Iwetko nie zawinił. Tylko ludzie.
Ale wadzić się z Nim można, czasami nawet nalezy. Na tym polego Jego wyższość nad ludźmi.
Pozdrawiam Cię gorąco
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 16:57   

ładnie napisane bajko...
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 17:10   

Rzabko,
miesiące przemysleń, buntu i wyklinania... dlatego pisze, że wadzić się z Nim czasami wręcz nalezy. Ale jedno jest pewne - mamy wolną wolę...
Całusy
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 17:18   

ano mamy... tylko czasem sami sie w tym wszystkim glubimy... sami nie wiemy co dalej robić... czy walczyc, czyczekac, trwac, czy sie poodac...czasem nie mamy juz siły... nie wiemy co dalej...
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 17:32   

rzabo,
to wymaga czasu. Podjecie decyzji wymagczasu. Z biegiem czasu wszystko staje się jasniejsze, odarte z emocji, myslimy logicznie. U mnie tak jest. Wszystko się wyjasnia. Tylko trzeba dać czasowi czas i wszystko składac w jedna układankę. I być wobec siebie do bólu szczerym... Ale to trzeba czasu... U mnie ta równowaga przyszła po półtora roku. Myslę jasno i zaczynam działać...
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 19:12   

Bajko, juz od trzech lat mój mąż jest z kochanką a u mnie równowaga jeszcze nie nadeszła a z charakterem mego męża, nie wiem, czy kiedykolwiek nadejdzie. Teraz problemy wynikają ze względu na dziecko. Mój mąż nie chce nawet ze mna porozmawiać, żeby ustalic coś w tej sprawie.
 
     
yvette
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 19:13   

bajko
Widzisz strata męza to pól biedy ale za raz po slubie zachorowałam dośc powaznie wyszływ efekcie zero dzieci, oczywiscie nie zlicze lez i modlitw i mszy, a zaraz po rozstaniu z mezem miałam wizyte kontrolna, mojej ginekolog powiedziałam ze teraz to mi wyniki sa juz raczej obojętne, i co wyniki okazały sie super dobre jakby zadnego choróbska nie było, uniknęlam wyciecia tego i owego poprostu cud tylko na co teraz mi ten cud?????? moze gdybym w tedy mogła mieć dziecko mioje małzenstwo by sie nierozpadło stad mój zal do Boga bo to była juz jego czysta złosliwość .....teraz jestem zdrowa po czasie :(
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 19:24   

yvette napisał/a:
bajko
Widzisz strata męza to pól biedy ale za raz po slubie zachorowałam dośc powaznie wyszływ efekcie zero dzieci, oczywiscie nie zlicze lez i modlitw i mszy, a zaraz po rozstaniu z mezem miałam wizyte kontrolna, mojej ginekolog powiedziałam ze teraz to mi wyniki sa juz raczej obojętne, i co wyniki okazały sie super dobre jakby zadnego choróbska nie było, uniknęlam wyciecia tego i owego poprostu cud tylko na co teraz mi ten cud?????? moze gdybym w tedy mogła mieć dziecko mioje małzenstwo by sie nierozpadło stad mój zal do Boga bo to była juz jego czysta złosliwość .....teraz jestem zdrowa po czasie :(


Iwetko - a pomysl odwrotnie: a może i tak by się rozpadło, a cierpiałabyś bardziej widząc, ze cierpi dziecko ? Wiesz u mnie było podobnie: zawsze zero problemów, cykle jak w zegarku. Zaczelismy starać się o dziecko - nagle wszystko rozregulowane, zero, nic. A badania: super. W końcu powiedziałam: OK, Panie Boże, zgadzam się, przyjmuję, nie możemy mieć teraz dzieci, ale ty mi tylko daj znac, dlaczego. Dosłownie dwa miesiące póxniej dostałam odpowiedź: okazało się, że mój mąż nie chce tworzyć rodziny. I TO JEST CUD. Widzisz od czego Bóg mnie uratował ? Jestem przekonana, że w Twoim przypadku tez jest jakiś zamysł...
A gdybanie, że gdyby dziecko... guzik prawda... może tak a może nie... ja teraz dziękuję Bogu, że nie cierpią moje dzieci... Tak na to popatrz... może ?

[ Dodano: 2008-01-06, 19:26 ]
wanboma napisał/a:
Bajko, juz od trzech lat mój mąż jest z kochanką a u mnie równowaga jeszcze nie nadeszła a z charakterem mego męża, nie wiem, czy kiedykolwiek nadejdzie. Teraz problemy wynikają ze względu na dziecko. Mój mąż nie chce nawet ze mna porozmawiać, żeby ustalic coś w tej sprawie.


Wanboma,
to moze dac sobie spokój z mężem ??? Skoro nie chce rozmawiac, po co się narzucać... To tak jakbys próbowala dogadać się w języku polskim z Murzynem, który z buszu głębokiego przyjechał... Olać trzeba... bo inaczej całe życie będziesz katowała się myslami o nim i o kochance... Olać i jego, i kochankę. Nowe zycie zacząć.
 
     
pestka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 19:28   

Działaj Bajeczko, działaj! Trzymam mocno zaciśnięte, no... nie powiem co hehehehehe (nie wolno).
Rzabko jeszcze wcześnie u Ciebie, więc rzeczywiście czas swoje zrobi. Wyciszy, pozwoli wyszaleć emocjom. Potem z podniesionym czołem zaczniesz myśleć inaczej. Wiem to.
Yvette, gniew w Tobie wielki i go rozumiem. Wściekłość nawet (naturalne), ale Bajeczka ma rację, nie mieszajmy Pana Boga w swoje nędzne bagienka, które sami sobie zgotowaliśmy. To nie jest wyświechtany slogan, że Bóg pragnie naszego szczęścia. Tak jest w istocie. On jest MIŁOŚCIĄ ABSOLUTNĄ, a ta nie może skazywać na cierpienie. Nie - nie chce, ale - nie może! To bardzo mało adekwatny przykład, i proszę mi wybaczyć infantylizm porównania, ale jeśli masz zwierzątko takie rozkoszne i kochane, to czy umiesz je skrzywdzić, albo skazać na cierpienie?
Dużo wody w rzece upłynęło za nim pewne rzeczy sobie w mojej marnej główce poskładałam. Do końca życia będę składać, bom człowiek marny, ale mam pragnienie, żeby nigdy nie stracić ufności w Boskie Miłosierdzie.
Pozdrawiam wszystkich Sycharków!

[ Dodano: 2008-01-06, 19:37 ]
aha jeszcze jedno
Ja też jak Bajeczka myśle, że to cud, że nie mamy dzieci. Cud, bo moje cierpienie byłoby podwójne. Prawdopodobnie moja rola w tym dramacie życiowym byłaby stokroć tragiczniejsza.
Może się komuś w życiu przydam jeszcze, choć starowata sie robię :oops: .
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 19:41   

bajka napisał/a:
Wanboma,
to moze dac sobie spokój z mężem ??? Skoro nie chce rozmawiac, po co się narzucać... To tak jakbys próbowala dogadać się w języku polskim z Murzynem, który z buszu głębokiego przyjechał... Olać trzeba... bo inaczej całe życie będziesz katowała się myslami o nim i o kochance... Olać i jego, i kochankę. Nowe zycie zacząć.


Tak, Bajko, dałam spokój. Ale problemy są inne. On dzwoni, że chce wziąc dziecko a dziecka akurat nie ma (jest u dziadków) i już jest problem, bo on mówi, że nie chcę mu małej dać. Zadzwoniłam dziś - mówię, że mała ma Jasełka. Podziękował za informację. Oczywiści nie przyjechał. zadzwoniłam, no to mnie obstawił, że mu na święta małej nie dałam - a na święta nawet nie zadzwonił i nie spytał, czy może ją wziąć. Dodał jeszcze, że nie moge dawać małej moim rodzicom - a niby komu mam ją dać, kiedy trzeba ja popilnować.

Czysta paranoja! To rzeczywiście jak rozmowa z Murzynem.

[ Dodano: 2008-01-06, 19:43 ]
Coś w tym jest, dziewczyny, bo ja, gdybym nie miała dziecka, chyba bym juz dawno przeprowadziła się na tamten swiat. Bóg wiedział, komu dać dziecko a komu nie.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 19:53   

wanboma napisał/a:

Coś w tym jest, dziewczyny, bo ja, gdybym nie miała dziecka, chyba bym juz dawno przeprowadziła się na tamten swiat. Bóg wiedział, komu dać dziecko a komu nie.


Wanboma - jest dokłądnie tak jak piszesz. Bóg wie, komu dac, a komu nie.

A co do Twojego męża - to według mnie typ tzw. upierdliwca - zrobi wszystko, żeby zatruć Ci zycie, bedzie się czepiał wszystkiego. jedyne wyjście: uodpornić się, aby moc się z niego po prostu w duchu śmiać. I z czasem dziekwoac Bogu, że nie musisz się z nim na co dzień użerać. Ale osiagniecie takieg ostanu nie ejst proste. Ale NALEŻY SIĘ UODPORNIĆ I O-L-E-W-A-Ć.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8