Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
co o tym myslec
Autor Wiadomość
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 20:35   

Alibea... nie chodzi, aby ksiądz zmieniał teściową. chodzi o PRAWDĘ. aby poznał prawdę. I tyle. Możesz mu powiezieć prawde, albo dalej motać - jak w serialu wenezuelskim
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 22:36   

EL. Mirela.
Nie chodziło mi o osądzanie, krytykowanie czy agresję, i Wy dobrze wiecie, co miałam na myśli.
Ada, czy Ty poszłaś do księdza i opwiedziałaś mu o swojej sytuacji?

Myślę, Alibea że już dość przeszłaś, pozwalałaś by traktowano Ciebie i Twoje córki traktowano jak kogoś zbędnego w życiu, jak wroga, jak zawalidrogę i przeszkodę.
Najwyższa pora zadbać o siebie, o dzieci. Bo one mają teraz tylko Ciebie, nie możesz liczyć ani na opiekę męża ani na wsparcie teściowej.
Nie sądzę żeby ksiądz tutaj coś pomógł, przynajmniej takie mam doświadczenia ze swojej parafii, z parafii teściowej i bratowej męża. Księża nie chcą się mieszać, wpadają "po kolędzie" i co najwyżej taki ksiądz pokiwa głową z ubolewniem.
Może się mylę, może w innym miejscowościach jest inaczej, może księża są bliżej parafian, u mnie - gdy parafia liczy kilkadziesiąt tysięcy ludzi - księża nie są w stanie nic zrobić, jest to fizycznie niemożliwe.
Może dobrym wyjściem byłoby poprosić księdza do swojego pokoju, gdy już "odbębni" wizytę u teściowej? W końcu, nawet pod jednym dachem, ale żyjesz w tym domu odrębnie, prowadzisz własne życie, więc dlaczego nie miałabyś zaprosić księdza do swojego pokoju, do swojej rodziny?
Poradziłabym Ci żebyś uciekała z tego domu, gdzie panuje zimno i nienawiść, ale wiem, że nie masz gdzie iść. I to jest bardzo smutne.
Wiem jakie to bolesne widzieć, wiedzieć, że ojciec odwraca się od dzieci, że babcia nie uznaje sowich wnuków, że jest się niekochanym i źle widzianym przez własną teściową. Rozumiem, bo .....
Zadbaj dziewczyno o siebie, w końcu masz dla kogo. I nie mówię, żebyś źle odnosiła się do męża czy teściowej, po prostu chyba najlepiej będzie okazywać im obojętność, nie narzucać się, nie zabiegać o ich przychylność, już dość poniżania się przed nimi.
Niech sami zaczną myśleć, bo są dorośli i za siebie, za swoje uczynki sami odpowiadają.
Mówię to co czuję, bo przeszłam przez to samo, doświadczyłam podobnych zachowań, więc moje uwagi wynikają z doświadczenia, nie wyobrażeń.
 
     
Irenka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 23:13   

Nie lubię się wtrącać przeważnie czytam wypowiedzi na forum ale w tej sytuacji muszę napisać coś z mojego życia.

Ja gdy mnie spotkała zdrada ze strony mojego męża pierwszą rzecz jaką zrobiłam poszłam do księdza i zapytałam co mam robić. Dostałam wsparcie.
Moja parafia jest duża ale przy niej pracują psycholodzy doradcy rodzinni oraz księża, którzy służą pomocą i wsparciem.

Alibeo masz naprawdę wyjście z sytuacji idź na rozmowę z księdzem z Twojej parafii, który będzie u Was po kolędzie i przedstaw mu swoją sytuacje. Księża chodzą po kolędzie nie tylko po to aby pokiwać głową z ubolewaniem, ale chodzą po to aby zorientować się, która rodzina potrzebuje pomocy.

Jestem pewna w 100% , że ten ksiądz nie wyda Ciebie , że byłaś u niego potrafi tak pokierować rozmową, że nie będziesz czuła się skrępowana. U mnie tak było i nie tylko u mnie.

W każdym razie mnie pomógł ksiądz i to bardzo, dlatego i ja jestem za tym abyś jednak porozmawiała z księdzem.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-06, 23:56   

Irena. Nie zaprzeczam, zdarzają się księża którym na sercu leży dobro parafian. Ja mam u siebie niezbyt dobre wspomnienia z tamtego okresu, może dlatego moje moje rozgoryczenie i niechęć. A dziś, nawet nie zamierzam iść po wsparcie do swojej parafii, nie uzyskam żadnej pomocy.
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-07, 09:17   

Ja u księdza z parafii uzyskałam podziw ("podziwiam Panią, mało kto by się tak zachował jak Pani" (tj. chciał uratowac małżeństwo , w domyśle) i nowennę do św. Judy Tadeusza. A ksiądz na kolędzie mi powiedział, że będzie się za mnie modlił i nie chciał wziąć kasy :-) . Zawsze to coś :-)
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-07, 21:11   

Cytat:
Alibeo. Wiem że to trudne, ale chyba najwyższa pora, żebyś pozbyła się uprzejmości zarówno w stosunku teściowej, jak i do męża. Oni nie zasługują ani na Twój szacunek ani na Twoją miłość, ba, nawet na grzeczność nie zasługują.
To źli ludzie, powinni odczuć na własnej skórze skutki swojego postępowania, nie można dłużej pozwolić, by traktowali Cię jak wroga. To oni są wrogami, zarówno dla Ciebie, Twoich dzieci, jak i dla siebie nawzajem.
Owszem, Biblia uczy nas, żeby nadstawić drugi policzek, nadstawiałaś, wiele razy, a trzeciego policzka nie masz.
Zacznij się bronić przed ich podłością, bo długo tak nie wytrzymasz.
Przytulam Cię bardzo mocno.


Cytat:
EL. Mirela.
Nie chodziło mi o osądzanie, krytykowanie czy agresję, i Wy dobrze wiecie, co miałam na myśli.
Ada, czy Ty poszłaś do księdza i opwiedziałaś mu o swojej sytuacji?


Elzd1 na pewno wiesz co miałaś na myśli.
Niekoniecznie muszę wiedziec ja.
Zastanawiałam się, czy takie mocne posługiwanie się określeniami, które nie wiążą się z pozytywnymi emocjami jeszcze bardziej pogłębią i umocnią Alibee w krzywdzie z której chcesz żeby wyszła, stanęła na nogi...Takie "nakręcanie" negatywne , może nawet nie świadome, nie jest dla mnie niczym pozytywnym.
Alibea sama postawic musi nogę na mocnym gruncie i przekonac się ,że poza tym światem w którym utopiła swoje niegdyś marzenia , jest wiele piekniejszych do odkrycia "miejsc ". Negatywne emocje nie pozwolą na budowanie ufnosci do drugiego człowieka. Kiedy ciągle słyszy się ,że najbliżsi sa źli, nieludzcy , czy można oczekiwac ,że człowiek leżący na łopatkach zechce myślec o sensie podnoszenia się skoro wszystko jest złe, szczególnie to co kocha...przecież to boli bardziej , choc człowiek zdolny jest w bólu temu zaprzeczyc, chociażby po to by ulżyc sobie w cierpieniu złością , gniewem.
I przychodzi moment kiedy uświadamia sobie,że już nie ma sił...,że nie ma nic, bo niemożliwe jest czerpac energię z negatywnych emocji.
Wybacz Alibeo i Elzd1 ,że nie zawsze rozumiem...chociaż bardzo się staram.
Współczuję szczerze...ale wiem,że człowiek chciałby odrobiny iskierki... Czy otrzyma ją w kolejnych złych określeniach ,ocenach,które przeczyta, usłyszy?

Byc może się mylę, byc może moje rozważania są kosmiczne..., tylko przypominam sobie sytuacje zupełnie taka samą. Mówiono o moich bliskich właśnie negatywnie..., wiem co wtedy działo sie w moim wnętrzu...to nie była żadna pociecha ani wsparcie, to był po prostu koszmar. Najgorsze jest to,ze jeszcze tak niedawno potrafiłam z taka lekkością zdobyc się wielokrotnie na takie suche słowa, które łamią i dzielą. Takie słowa maja naprawdę moc, wrastają tak głęboko,że człowiek zapomina kim jest.
Robercie przepraszam !


Elzd1 dziękuję Ci za ta refleksje, to było dla mnie pouczające.
Byc może nie zdajesz sobie sprawy jak wielką rzecz mi uświadomiłaś...moją słabośc i jej źrodło. Teraz wiem co przez tyle lat mnie bolało... To dla mnie bardzo osobiste...
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-07, 22:35   

Mirela. Ty wiesz jak pogłaskać, żeby piszącego wprawić w ciepły nastrój i ostudzić emocje :-) Może za jakiś czas i ja się tego nauczę, na razie wyłażą ze mnie inne uczucia. Powiedz mi jeszcze, skąd brać tę iskierkę nadziei, bo ja jej nie widzę.

Wiem jak boli obojętność, wrogość, wiem co znaczy żyć w domu z lodowych ścian. Szkoda mi malutkich istotek, szkoda mi Alibei, przecież w tym domu można zamarznąć czując zimno płynące od najbliższych: taty, babci, teściowej.
Nie chodzi mi o to, żeby Alibea odnosiła się agresywnie czy wrogo. Raczej o to, że każdy dobry gest może być odczytany opatrznie, pogorszyć sytuację. Bo powoduje jakieś wyrzuty sumienia, a wtedy trzeba się przed takowymi bronić. A jak? Właśnie kolejną agresją, złym słowem czy okazywaniem niechęci.

Miałam zamilknąć, ale wywołałaś mnie do odpowiedzi.

Alibeo, przepraszam za moje osobiste wynurzenia w Twoim poście.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-07, 22:45   

Niezwykłe wrażenie zrobił na mnie moment przeprosin księdza za księży:
"My księża uczymy ludzi, że mamy być dla wszystkich dobrzy i mili,
a jak kochał Chrystus?
Szlachetnych wspierał, błądzących upominał, a cynicznych demaskował.
Uczmy się kochać od Chrystusa."


Kochać jak Chrystus
fragment:
"Kochać jak Chrystus
Świętość to nie tylko szczyt mądrości, ale też szczyt dobroci, czyli miłość. Najpierw uczymy się miłości poprzez kontakt z rodzicami i rodzeństwem. W Waszym wieku ważnym miejscem uczenia się miłości jest kontakt z osobami drugiej płci, a zwłaszcza zakochanie. Początkom zakochania towarzyszą radosne przeżycia. Z czasem jednak zakochanie odsłania inne, bolesne oblicze, które rzadziej ukazywane jest na ekranach kin czy w czasopismach dla młodzieży. Zakochani przeżywają nieporozumienia i rozczarowania. Zakochany odkrywa, że ta druga osoba wcale nie jest ideałem i doskonałością. Pojawia się zazdrość, która jest typowa w tej fazie zakochania. W ten sposób zakochany odkrywa, że tęskni za miłością, która jest czymś więcej niż uczuciem czy fascynacją emocjonalną.

Miłość dojrzała to coś znacznie więcej niż uczucia i zauroczenie. Miłość, jakiej uczy nas Chrystus, to decyzja, by troszczyć się o rozwój drugiego człowieka. Kochać to tak być obecnym w życiu drugiego człowieka, by łatwiej mu było stawać się najpiękniejszą wersją samego siebie, czyli żeby uczył się kochać i żeby stawał się świętym. Miłość jest troską o los drugiego człowieka, a nie szukaniem dobrego nastroju. Troska ta wyraża się poprzez takie słowa i czyny, które są dostosowane do zachowania drugiej osoby. Za pomocą innych słów i czynów wyrażamy miłość wobec dziecka niż wobec dorosłego. Inaczej postępujemy wobec ludzi wrażliwych i szlachetnych, a inaczej wobec egoistów czy cyników.W miłości obowiązuje zasada: To, czy kocham ciebie, zależy ode mnie, ale to, w jaki sposób wyrażam miłość, zależy od Ciebie i od twojego postępowania. Dojrzała miłość nie ma nic wspólnego z naiwnością i dlatego obowiązuje tu jeszcze druga zasada: To, że kocham ciebie, nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził. Zasady te potwierdza Chrystus, który w różny sposób wyrażał swoją miłość w zależności od sposobu postępowania poszczególnych ludzi. Tych, którzy byli dobrej woli, uzdrawiał, rozgrzeszał, przytulał, stawiał za wzór, bronił przed krzywdą. Natomiast tych, którzy byli cyniczni i zatwardziali w złu, upominał, wzywał do nawrócenia, a nawet odwracał się od nich i odchodził. Tylko takie twarde słowa i zachowania Jezusa stwarzały tym ludziom szansę na refleksję i nawrócenie."
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-07, 23:44   

alibea napisał/a:
....po prostu nie wierze ze ksiadz moglby cos pomoc...wiem jaka jest tesciowa i ze ja nic nie zmieni...
a ja nie chce sie dalej ponizac ...dla mnie proszenie o pomoc ksiedza jest ponizeniem, a ona bedzie miala satysfakcje....Jeszcze raz przepraszam jezeli urazilam kgokolwiek na tym forum....
...........
sorry ale juz w tym nowym roku nie chce sie dluzej przed nimi plaszczyc...musze tez miec swoja godnosc....i szacunek do samej siebie....
bede dla nich obca ale z szacunkiem, nic zlego nie bede odpowiadac, a pewne sprawy przemilcze i tyle..rano dzien dobry i koniec..

Alibeo, ja poprosiłam księdza proboszcza prawie trzy lata temu o pomoc, uzyskałam ją, wciąż uzyskuję :-) . Wiele przez ten czas zmieniło się w moim życiu, w moim myśleniu, jakoś mojego życia uległa znacznej poprawie, chociaż pozornie nic się nie zmieniło w mojej sytuacji małżeńskiej, rodzinnej.....jestem wdzięczna swojemu proboszczowi i chociaż trudno było mi to zrobić, zwrócić się o pomoc, nie uważam, by było to poniżeniem. Zwrócenie się do kogoś o pomoc nie jest poniżaniem się, jest próbą pomocy sobie...jest podejmowaniem próby zmiany sytuacji.
Pozdrawiam, życząc pokoju w sercu...i czasem usmiechu pomimo wszystko ... :-D
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-08, 07:14   

Elżbieto. Bardzo podoba mi się to co napisałaś, krótko, rzeczowo i prawdziwie. I myślę, że większość z nas wciela w życie te prawdy, nawet jeśli o tym nie wiemy, nie umiemy nazwać.
Miłego dnia.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-08, 08:49   

Alibeo.......masz wybór.Masz tu sporo bardzo sensownych sugesti.Możesz szukać pomocy u księdza w swojej prafi,mozesz szukać pomocy w poradni małżeńskiej,mozesz szukac pomocy w poradni psychologicznej.Tylko nie mów ze nie masz z kim dziecka zostawic.Tam mozesz iść z dzieckiem,nie pogonią Cię.......
Mozesz walczyc z tesciową wyrzucając jej i kujac ją w oczy jej chodzeniem do kościoła,dwulicowością,niechecią do Ciebie i wnuczek.Mozesz trzymać głowę niby wysoko,nie ponizać sie -jak piszesz prośbami o pomoc.Twój wybór.Możesz brnac w odwet mężowi,pisać mu ze nie ma tego co faceci na ogół mają.No cóż.......
takim stwierdzeniem tylko uwłaczasz sobie....to Ty wybrałas sobie na ojca swoich dzieci faceta bez j........Pisząc mu tak poprostu wtłaczasz go w taka rolę.Rolę faceta bez meskości, ojca bez ojcostwa ,dorosłego faceta z pępowina skierowaną do matki.Możesz zapiekać sie w złości bo tesciowa nie wyciagneła swojego opłatka na wigili,bo oddała prezent.Mozesz ja ignorować,nie odzywać się.Grozisz ze na dzien babci nie złozysz zyczeń.......to nie Ty masz składać życzenia a raczej Twoje dzieci.Teściowa jest Twoją tesciową a nie babcią.A dnia tesciowej chyba nie ma w kalendarzu......(hhhhiiii). Alibeo...... dobrze by było gdybyś zapisała sobie w pamie tniku co Ci przeszkadzało w zachowaniach tesciowej,czym Cię raniła.............. czas szybko biegnie i za pare lat pewnie staniesz sie tesciową.Moze te przykre dla Ciebie kontatkty z Twoja teściową pomogą Ci byc dobra teściową?????
Wzajemne urazy powstaja dość szybko,nierozważne słowo,gest,spojrzenie i juz jest powód do konfliktu,do urazu.A te uczucia bardzo łatwo obrastaja w następne,kumuluja się,narastaja i robi sie w kontaktach cos takiego jak kula snieżna,coraz większa niechęć.
Może warto sięgnać po pomoc księdza,moze warto przyjac po koledzie ksiedza u siebie,bez względu na warunki.Czy uczucie wstydu z istniejących warunków mieszkaniowych jest większym wstydem niz wojna domowa? Warunkami mieszkaniowymi-nawet najskromniejszymi sie nie grzesz,ale kłótniami chyba tak.Moze warto wziac to pod uwage. Może warto aby ksiądz zobaczył prawdę a nie tylko blichtr i jak piszesz dwulicowość tesciowej............
Alibeo........masz za sobą chyba bardzo trudne dzieciństwo,młodość.........niech koszmary z przeszłości nie przysłaniaja Ci teraznieszości

A tak dla formalności..............piszę do Ciebie,bo teściowej ani meża tu nie ma.A nie mam zamiaru podsycać Twojej złosći i siać nienawiść do teściowej i meża
Pogody Ducha
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-09, 14:08   

elzd1 napisał/a:
Mirela. Powiedz mi jeszcze, skąd brać tę iskierkę nadziei, bo ja jej nie widzę.

Czasem jest tak ,że tej iskierki nie widzimy , ale słyszymy. Nawet można zakochac sie w tym co słyszymy... W świecie gdzie jest tak wiele złego, najmniejsza odrobina Dobroci staje się chlebem za którym sie tęskni. Elzd1, by nie słodzic zbyt wiele...tą iskierke masz w sobie.
Pamiętasz może ta opowieśc z Ewangelii o Zacheuszu... Nie znał Chrystusa. On tylko o Nim słyszał od innych. A to co słyszał spowodowało ,że zakochał się w Chrystusie i pragnął Go zobaczyc- ZOBACZYC (doświadczyc) i wszedł na sykomore. To jest ta iskra za którą tęsknimy.
Elzd1 , jeśli sprawisz swoim opowiadeniem , autentycznym słowem Dobra, świadectwem życia codziennego, drgnienie innego człowieka w stronę Bożą to jest to wulkan iskier:)
Pozdrawiam serdecznie:)
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-09, 21:12   

Mirela, może być, może mam w sobie iskierkę, wiele iskierek. Teraz spokojnie poczekam na zapalnik, który by wzniecił ogień. Tylko będzie trudno, bo wciąż mam gaśnicę przy sobie i wiadro wody na głowę.
 
     
Ann3
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-10, 13:13   

Alibeo , nie zajmuj się osobą teściowej i męża. Oni sami odpowiedzą przed Panem Bogiem za swoją postawę. MYśL TYLKO O SOBIE . RATUJ SIEBIE ! DO księdza czy poradni masz iść w celu POMOCY SOBIE a nie zmiany teściowej. JESTEś na bitwie . Jest wróg, który Cię atakuje ( sytuacja w domu) a Ty idź po POMOC DLA SIEBIE ( oczywiście pisząc TY mam na myśli Ty+ DZIECI) . Wyłącz myślenie o teściowej i mężu. "POchowaj" ich w umyśle dla swojego dobra. TERAZ nie masz męża i teściowej w sensie znaczenia tych słów, bo mąż nie zachowuje się jak mąż a teściowa jak teściowa. NIe wiadomo jak będzie w przyszłości ale teraz ich "pochowaj". Pan Bóg bardzo Cię kocha i zależy Mu na TOBIe osobiście. UWIERZ w to. Pan Jezus przyszedł na świat aby zbawić CIEBIE osobiście, "Aby owce miały życie i obfitowały", aby"uwolnić więźniów", aby mieć relację z TOBą OSOBIśCIE , z każdym człowiekiem osobiście. Napisałam Ci priv.

PS Dawać innym można siebie , gdy ma się co dać. Gdy jest się mocnym, zdrowym można rozdawać siebie. Ale w sytuacji, gdy Alibea jest okradana z rodziny, ojcostwa dla swoich dzieci, miłości, szacunku , godności i można napisać całą listę , gdy faktycznie jest "chora" chociażby emocjonalnie nie można wymagać aby nadstawiała policzek . To by było samounicestwienie. A jesteśmy przecież "świątynią Ducha świętego", o świątynie trzeba dbać, nie można dać jej kalać, czyli "rzucać pereł przed wieprze".

Ludzie zauważcie, że Jezus Chrystus, jak chodził po ziemi nikomu się nie narzucał , nie wtrącał się , nie ewangelizował na siłę, nie dawał się unicestwiać na codzień. Uzdrawiał TYLKO tych , którzy Go szukali, którzy za NIM chodzili. Tam, gdzie nie przyjęli apostołów , apostołowie mieli polecenie od Jezusa "strzepnąć pył z sandałów" i iść dalej , mieli nie zatrzymywać się w domach, gdzie nie przyjmowano Ewangelii. Więc i my nie nawracajmy na siłę bezbożników niszcząc przy okazji siebie.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-10, 15:26   

Masz w sobie iskierkę...iskierki Elzd !!
A zimne ściany.....No wiesz...w naszym mieszkaniach zimne ściany ?? Żartujesz ?? Nasze miaszkania to my !! Nie ma mowy o zimnie i ponurych miejscach w naszych nowych światach ! U nas ma być ciepło i przytulnie....bo i my mamy stawać sie ciepłe i przytulne...tak sie mamy przmieniać...Nasze mieszkanie ma byc miłe dla nas....i twój pokój Alibeo, ma być twoim azylem, przytulanką...tu ma być Ci dobrze !! Oprócz siebie przemieniajmy nasze fizyczne- doslowne wnętrza..nasze mieszkania !! A być może ktoś będzie chciał sie u nas skryć...odpocząć....przytulić do pieca i napić herbaty....gdzie Go przyjmiemy....w zimych ścianach ??..Lecę zapalić choinkę....będzie przytulniej !! Całuję !! EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9