Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Potrzebuję Waszej pomocy...
Autor Wiadomość
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-25, 11:09   Potrzebuję Waszej pomocy...

Złożyłem pozew o poszerzenie kontaktów z dziećmi ( miałem zasądzone tylko 28 godzin w miesiącu kontaktów). Moja sakramentalna żona przez zemstę wniosła o odebranie mi osobistej styczności z dziećmi, co później zmieniła na ograniczenie kontaktów do 4 (!) godzin w miesiącu i odebranie mi prawa o współdecydowaniu o istotnych sprawach dotyczących dzieci ( prawo to i tak nie było realizowane, gdyż utrudniała mi to sakramentalna żona). jestem po rozwodzie, którego nie chciałem, zrobiłem wszystko by uratować moje małżeństwo. Żona porzuciła mnie, a gdy przegrywała sprawę w sądzie podle oskarżyła o rzekome znęcanie się( choć od lat nie mieszkam z byłą, a do czasu sprawy o rozwód nie stawiano mi takich zarzutów), stworzyła wiele fałszywych dowodów przeciwko mnie. Nie postawiono mi żadnych zarzutów, sprawę umorzono.
Ja mam bardzo dobre relacje z dziećmi, które wiele razy mówiły mi, że chciały by dłużej być ze mną. Boję się , że rozłąka spowoduje odzwyczajenie dzieci ode mnie - stąd sprawa o poszerzenie kontaktów. I znowu pojawiły się pomówienia. Jak poradzić sobie z tymi podłymi fałszywymi oskarżeniami ? Ja wiem, że nie uwierzył w nie ani sąd, ani prokurator, ani policja, ani psycholog, były nieprawdziwe i nonsensowne, ale boję się, gdyż wiem, że powtarzane wiele razy i z uporem kłamstwo może być odebrane w końcu jako prawda
( wiedział o tym Gebels - mistrz propagandy III Rzeszy) i wiem, że wiele razy sądy skazywały na podstawie fałszywych oskarżeń ( naszego Pana Jezusa też skazano na podstawie fałszywego oskarżenia !), wreszcie moja ojcowska miłość i z nią związana odpowiedzialność są dla mnie tak bardzo ważne...
Moja sakramentalna żona wychowuje dzieci w nienawiści do mnie, przedstawia im fałszywy obraz ojca - ukazuje im mnie jako ich wroga, uczy lęku i nieufności, dzieci cierpią z tego powodu, miłość i troska jakimi je otaczam powodują, że w końcu nie wierzą matce. Potrzeba kontaktu z ojcem jest dla nich bardzo ważna, one tak bardzo potrzebują mnie. Proszę. Poradźcie co zrobić, by nie paść ofiarą pomówień....
Ostatnio zmieniony przez rogor 2007-12-26, 13:55, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 19
Wysłany: 2007-12-25, 12:40   Re: Potrzebuję Waszej pomocy...

rogor napisał/a:
Złożyłem pozew o poszerzenie kontaktów z dziećmi ( miałem zasądzone tylko 28 godzin w miesiącu kontaktów). Moja była żona przez zemstę wniosła o odebranie mi osobistej styczności z dziećmi, co później zmieniła na ograniczenie kontaktów do 4 (!) godzin w miesiącu i odebranie mi prawa o współdecydowaniu o istotnych sprawach dotyczących dzieci ( prawo to i tak nie było realizowane, gdyż utrudniała mi to była żona). jestem po rozwodzie, którego nie chciałem, zrobiłem wszystko by uratować moje małżeństwo. Żona porzuciła mnie, a gdy przegrywała sprawę w sądzie podle oskarżyła o rzekome znęcanie się( choć od lat nie mieszkam z byłą, a do czasu sprawy o rozwód nie stawiano mi takich zarzutów), stworzyła wiele fałszywych dowodów przeciwko mnie. Nie postawiono mi żadnych zarzutów, sprawę umorzono.
Ja mam bardzo dobre relacje z dziećmi, które wiele razy mówiły mi, że chciały by dłużej być ze mną. Boję się , że rozłąka spowoduje odzwyczajenie dzieci ode mnie - stąd sprawa o poszerzenie kontaktów. I znowu pojawiły się pomówienia. Jak poradzić sobie z tymi podłymi fałszywymi oskarżeniami ? Ja wiem, że nie uwierzył w nie ani sąd, ani prokurator, ani policja, ani psycholog, były nieprawdziwe i nonsensowne, ale boję się, gdyż wiem, że powtarzane wiele razy i z uporem kłamstwo może być odebrane w końcu jako prawda
( wiedział o tym Gebels - mistrz propagandy III Rzeszy) i wiem, że wiele razy sądy skazywały na podstawie fałszywych oskarżeń ( naszego Pana Jezusa też skazano na podstawie fałszywego oskarżenia !), wreszcie moja ojcowska miłość i z nią związana odpowiedzialność są dla mnie tak bardzo ważne...
Była żona wychowuje dzieci w nienawiści do mnie, przedstawia im fałszywy obraz ojca - ukazuje im mnie jako ich wroga, uczy lęku i nieufności, dzieci cierpią z tego powodu, miłość i troska jakimi je otaczam powodują, że w końcu nie wierzą matce. Potrzeba kontaktu z ojcem jest dla nich bardzo ważna, one tak bardzo potrzebują mnie. Proszę. Poradźcie co zrobić, by nie paść ofiarą pomówień....


Rogor, jeśli Twój związek z małżonką oparty jest na sakramentalnym przymierzu z Panem Jezusem - Bogiem. to proszę o skorygowanie zwrotów zaznaczonych czerwonym kolorem. Zgodnie z regulaminem (*) nie używamy na naszym forum sformułowań fałszujących prawdę o sakramentalnym małżeństwie.

Bardzo Ci współczuję, że jesteś tak traktowany przez małżonkę (sam doświadczam skutków kryzysu małżeńskiego jak prawie wszyscy użytkownicy tego forum). Tym niemniej, nie ma innej drogi uzdrowienia relacji małżonków między sobą i z Bogiem, bez wypełniania zobowiązań wynikających z przysięgi (przymierza z Bogiem). Pan Bóg będzie bronił każde sakramentalne małżeństwo, uzdrawiał je, ale wówczas będzie ono efektywne, jeśli damy swoją postawą przykład wierności małżeńskiemu przymierzu. Mówienie "była żona" zaprzecza prawdzie, że jest ono sakramentalne, a więc nierozerwalne. Że Twoja żona przed Bogiem i przed wszystkimi Jego uczniami jest nie "byłą", ale zawsze aktualną i jedyną żoną. Mówienie "była żona" może sugerować, że juz nie traktujesz swojej sakramentalnej żony jako żony. A prawda jest taka, że Pan Bóg widzi Was zawsze razem, nie jako "byłych małżonków", ale zawsze jako obecnych i aktualnych. Dawanie wierności Bogu i przymierzu z Nim, to podkreślanie tej prawdy myślą, słowem i uczynkiem.

Pan Bóg jest wszechmocny. Może przemienić serce Twojej żony. Ale od Twojej postawy dużo zależy. Ważne byś wytrwał w wierności przymierzu i dawał świadectwo wieności przysiędze. Aktywnie wspópracował z Panem Bogiem (modlitwa, Komunia św., adoracja Pana Jezusa). A swoje cierpienie ofiarował Panu Jezusowi w intencji uzdrowienia małżeństwa.

(*) 5. Prosimy o nie używanie zwrotów "mój były/eks mąż", "moja była/eks żona", itp. odnoszących się do małżonków, których wiąże nierozerwalnie sakrament małżeństwa, gdyż wykrzywiają one prawdę o sakramentalnym małżeństwie i mogą ranić innych sakramentalnych małżonków.
_________________
A powiadam wam: Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone. Kiedy was ciągać będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć. (Łk 12:8-12)
Posłuchaj... (mp3 – 0,94 MB)
Przeczytaj...
 
     
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-26, 13:59   

Administratorowi dziękuję i przepraszam za moją gafę.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-26, 18:11   

Rogor. Popieram Andrzeja, określenie "były mąż/była żona" - to jakby odcięcie się od małżonka, odwrócenie plecami. Fakt, kiedyś na to nie zwracałam uwagi, teraz, pod wpływem ludzi z forum - razi mnie taki zwrot. To chyba dobry objaw?

Co masz zrobić z postępowaniem żony? Chyba niewiele, ale zawsze coś możesz.
Przede wszystkim mówić im, iż mama jest zmęczona, zdenerwowana, że jest zła na Ciebie i nie umie powiedzieć z jakiego powodu. Mówić prawdę, bo co innego? Na pewno nie można podjąć tego samego, bo przecież dzieci i tak są rozdarte, kochają Was oboje, i nie chcę być po stronie jednego z Was.
Nie wiem, może negocjator, który pomoże Wam dojść do jakiegoś porozumienia? Może rozmowa z kimś, kogo Twoja żona ceni, albo chociaż nie uważa za wroga?
Współczuję Ci, bo sytuacja jest rzeczywiście trudna.
 
     
zasmucona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-09, 12:35   

Kochani, czytając historie waszych małżeństw mam wrażenie jakbym czytała o sobie. Mam 31 lat, troje małych dzieci, osiem lat małżeństwa za sobą i męża w kryzysie - a nawet chyba dwóch kryzysach - małżeńskim i wieku średniego. Walcze o niego, o rodzine od 3 miesięcy, ale skutek jest raczej opłakany. Nadal słysze - nie chce cię, nie kocham cię, chcę być tylko z dziećmi, bo już tylko na nich mi zależy. Przestałam rozmawiać o uczuciach, przestałam przypierać go do muru, a zaczęłam mu "towarzyszyć" w codziennym życiu. Oprócz tego, że stał się małomówny i zamknięty w sobie, to niewiele się zmieniło na gorsze. Wraca normalnie do domu, nie zarywa nigdzie nocy, nie pije, przysięga, że nie ma nikogo, nie odciął nas od pieniążków - ale ten chłud jest równie koszmarny. Nie potrzebuje żadnej bliskości, czułości, co wieczór czeka aż pójde spać, żeby mógł położyć się obok mnie. Swego czasu dowiedziałam się, że się wyprowadzi jak ja będę gotowa - łaskawca, że po Sylwestrze ( nie było go z nami, bo pojechał na narty) zostanie z nami już tylko przez chwile dopóki nie znajdzie mieszkania i już nigdy nie będzie dobrze. wszystkim innym - mamie, ojcu, teściowe opowiada, że wszystko będzie dobrze, że potrzebuje dużo czasu, żeby przekonać się, czy te zmiany nie są chwilowe itp. Nie wiem komu mówi przwdę i przestałam się nad tym zastanawiać, Kocham go z całego serca, wiem co nawaliło, chodze do psychologa, staram się przede wszystkim dla siebie ale mam nadzieje, że on też te zmiany zauważy. Dziecki kochają go bezgranicznie, ale widze, jak starszy syn (7 lat) przeżywa to ogromnie. Co mogę jeszcze zrobić, czy ktoś z was był w podobnej sytuacji i uratował swoje małżeństwo? Podobno raki nietety są takie.....wrażliwe i obrrażalskie. Błagam pomóżcie!!!!!!!!!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-09, 19:12   

zasmucona.....zostaw w spokoju te "zodiaki".To nie raki tylko facet troche sie pogubił.A ile on ma lat że juz piszesz o kryzysie wieku średniego? Bo jak na moja miare to wiek średni jest tak około 50-tki.
A najskuteczniejsza pewnie będziesz jak tę jak nazywasz "walkę" zaczniesz od siebie.Może facet poprostu potrzebuje nabrać dystansu???? Może potrzebna jest Wam pomoc fachowca od małżeństw,od kryzysów? Poszukaj w swoim otoczeniu poradni małżeńskiej,tylko sensownej.Może spotkania małżęńskie by wam pomogły? Wpisz w necie hasło "spotkania małżeńskie " i może wybierzcie sie na taki weekend razem?Ci co przez takie spotkanie przeszli sa nimi zachwyceni.
A poza wszystkim to daj czas czasowi moze.
Pogody Ducha
 
     
grazyna.n
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-19, 23:34   

Rogor... zachęcam do skorzystania z pomocy serwisu www.wstroneojca.pl .
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9