Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
"Mój były mąż" - prawda czy fałsz?

Czy mówienie: "mój były mąż", "moja była żona" sprzyja szerzeniu się mentalności rozwodowej i stanowi przeszkodę na drodze do uzdrowienia małżeństwa?
tak
76%
 76%  [ 46 ]
nie
23%
 23%  [ 14 ]
Głosowań: 60
Wszystkich Głosów: 60

Autor Wiadomość
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-02, 23:07   

Przypomniały mi się 2 zabawne sceny z filmu „Nigdy w życiu”. Nie zacytuję dosłownie, bo nie pamiętam, ale mam nadzieję, że wydźwięku tych scen nie wykrzywię za bardzo.
A swoją drogą, kurcze jak ten film szerzy mentalność rozwodową. Aż strach. Ale fakt jest zabawny.

1.scena w domu

Zdradzana żona: ależ, kotku.
Mąż zdradzacz: i nie mów do mnie, kotku!

2. scena w sądzie

Kochanka męża: to ona jeszcze nie wie? Kotku.
Zdradzona żona: kotku?!
Mąż zdradzacz: no wiesz, zależy, kto mówi!

Pozdrawiam
 
     
CA
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-02, 23:49   

OLa2
Być może Ja źle ujęłam, być może Ty źle odczytałaś.

"Są ważniejsze te inne, o których się milczało do tej pory na forum".
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby o nich pisać, w tym, czy w nowym wątku , konstruktywnych wniosków nigdy za wiele.

"Czy w urzędach mam wyrażać miłość do męża, czy załatwić sprawę? "
Jasne, że sprawy załatwiać
"Myślę, że tam nikogo to nie obchodzi, czy wyrażam, czy nie. "
Też tak myślę

"Widzisz, sama stwierdziłaś, że takich sytuacji w życiu codziennym jest niewiele, no to jak tu mówić o szerzeniu."
I własnie o to chodzi, że szerzenie nie będzie odbywało sie w Urzędzie (aczkolwiek sporadycznie pewnie się zdarzy), tylko przede wszystkim wśród najbliższych, czyli na początek wśród rodziny, przyjaciół, znajomych i dalej w pracy czy chociażby tu na Forum

Pozdrawiam CA
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 01:49   

Andrzej, tu się mylisz :
"Jeśli mamy do czynienia z mężem sakramentalnym, to powiedzenie "Mój były mąż" - jest wtedy kłamstwem w każdych okolicznościach i w każdym czasie,"

W świetle prawa cywilnego to jest PRAWDA : mąż po rozwodzie to BYŁY mąż.
W żadnym urzędzie nie pytają o sakrament, tylko o stan PRAWNY.

Występuje się o: alimenty od byłego męża, eksmisję byłego męża, wymeldowanie byłego męża. Nie odpowiada się za zadłużenia byłego męża.....
Przykładów można podać więcej, tylko po co? I nie sądzę, żeby komuś przyszło do głowy interpretować takiego zwrotu jako propagowanie rozwodów.

Nie uważasz, że w urzędowym piśmie zwrot "sakramentalny mąż , z którym jestem rozwiedziona wbrew mojej woli ..... "
czy taki zwrot nie jest śmieszny?
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 04:13   

wiecie co ?
pozwolę sobie na szczerość... wykończona jestem psychicznie, serce nawala, spać nie mogę, więc można uznać to za okoliczności łagodzące w stawianiu ewentualnego wyroku :-P

Nie macie innych problemów ??? tylko roztrząsanie "były" czy "nie były" ? w sensie sakramentalnym czy prawnym ? A jakie to ma znaczenie, gdy nic w ogóle nie ma już sensu ? Pomagacie tym komuś ? Czy dzięki temu sami czujecie się lepiej ? "Jako prawowierni katolicy?

Jeśli nie macie innych problemów - zazdroszczę.
Bo ja teraz zastanawiam się, jak przeprowadzić rozdzielność majatkową, czy separacja już czy za kilka tygodni i która jej forma ? Czy się z "dziadem (ou... pardon - mężem sakramentalnym) użerać czy podpisać mu zgodę na separację za porozumieniem...
Dla własnego zdrowia psychicznego... bo nic na siłę... dopóki nie zrobi sam z siebie ogromnego wysiłku i nie pójdzie na terapię, nic z tego - choćby był nie wiem, jak sakramentalny (o ile jest, ale to potem sprawdzę).
A... i jak sobie potem radzić z przekonaniem, że może jednak nie powinnam "się separować", bo jestem "sakramentalna" (niby) i że go opuszczam. Ale tak naprawdę to nie ja opuszczam. Wrócić mógłby zawsze - gdy okaże skruchę i chęć poprawy. Bo żyć w trójkącie z psychicznie chorym nie zamierzam.
A separacja pomoże mi "odseparować się" i zadbać o własne zdrowie i życie...
Jakie znaczenie w obecnej sytuacji może mieć dla mnie ta Wasza dyskusja "były czy nie-były" ?
Prawnie mój status uregulwoać muszę, a potem - zapewniam - w sytuacji, gdy muszę zapomnieć o moim "potworze", nie będę się katowała nazywaniem go "moim mężem". Będzie "byłym", żeby powoli znikał z mojego życia i żebym nie wpadała w depresyjne doły myśląc o "mężu", którego nie ma, który mnie zdradził, oszukał, zabił zaufanie do ludzi, zniszczył wszystko, co było cenne.
Więc będzie "byłym" - najpierw de facto, potem de iure.
I żadne dywagacje tego nie zmienią.
Komuś ta dyskusja pomaga ??? :roll:

[ Dodano: 2007-03-03, 04:19 ]
basia_priv napisał/a:

Skoro więc raz przysięgałam, że "nie opuszczę cię aż do śmierci", no to jak mogę mówić "mój były mąż"? Przecież jest faktem i tego nie zmienimy, że nigdy nie będzie "były".
Zawsze będzie moim mężem gdziekolwiek i z kimkolwiek będzie, bo z tej przysięgi ani ja ani nikt zwolnić mnie nie może.


Może zwolnić... sąd biskupi, który uzna, że małżeństwo zostało zawarte w sposób nieważny... iwtedy w sposób prawny i sakramentalny będzie "były".. inna sprawa to zaistniałe szkody w naszej psychice - to rzeczywiscie naznaczenie do konca życia...

więc proszę łaskawie nie powoływać sie na przysiegę małżeńską w każdej sytuacji...
proszę cieszyć się, żeś szczęśliwa...
ale spróbuj zrozumieć ból tych, którzy przy przysiędze mogli zostać oszukani...

[ Dodano: 2007-03-03, 04:25 ]
Ola2 napisał/a:

To jest chore, jeśli tu na forum podkreśla się, że osoba zdradzona - jeszcze dodatkowo jest be, bo jest zmuszana w zwykłym codziennym życiu wydusić z siebie ze wstydem, pełna upokorzenia: "były mąż".


Dokładnie tak. Wiecie wy wszyscy szczęśliwy jaki to wstyd być rozwiedzionym ??? Gdy dookoła wszyscy kwitną w szczęściu rodzinnym ? Moze w ten sposób podjedźcie do tematu ???
Bo odnoszę wrażenie, ze naczytaliście się pisemek typu COSMO i innych PAŃ DOMU, gdzie o rozwodach psize się jako o chlebie powszednim i wydaje się wam, że MY też to tak traktujemy ???
Otóż nie - to dla nas/dla mnie porażka życiowa.
Więc chociaż Wy przestańcie nam "dowalać" i wpędzać w poczucie winy (co pewnie w poczuciu katolickiej prawomyslności czynione jest). Wystarczy juz tego poczucia winy !!!!!

Zdejmijcie ze strony te tekściki o "byłej żonie", tematy o "byłym mężu" i zajmijcie się wspieraniem w konkretnej sytuacji... Gdy ktoś jest załamany i nie wie, w którą stronę pójść, bo wszędzie ściana...
szkoda słów...

[ Dodano: 2007-03-03, 04:33 ]
Andrzej napisał/a:

Pytanie za 10 punktów!

Jeśli jakiegoś ojca sąd pozbawi praw rodzicielskich, to taki ojciec już nie ojciec, tylko "były tatuś". Prawda czy fałsz?


ojciec i dziecko - krew z krwi, prawo natury, krwi sobie nie upuścisz...

mąż i żona - związek oparty na dobrowolnej decyzji dwójki całkowicie sobie obcych osób, inna krew, więc sam rozumiesz... nie prawo natury, dobrowolna decyzja...
więc porównanie według mnie kompletnie nietrafione. bycia małżonkiem Z NICZYM nie da się porównać
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 07:16   

Amen - wypowiedź bajki powinna starczyć za cały komentarz.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 07:42   

Zgadzam się z Bajką w 100%,dajcie już spokój temu "tematowi",nie jest on wcale ciekawy,wręcz głupi(sory),nie chętnie go przeczytałam,nie daje on niczego wartościowego,tylko głupie przegadywanie się,kto ma rację.Niech każdy wyciągnie sobie z tego wnioski,i da spokój temu tematowi,pozdrawiam
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 09:02   

Bajeczko, powiem szczerze, nie mam zielonego pojęcia, czy komuś pomaga ta dyskusja. Natomiast wiem, że mnie pomaga. Rzeczywiście mam inne problemy i to takie, o których nie chcę myśleć 24 na dobę. Może jest to więc pośrednio dla mnie rodzajem temtu zastępczego. Coś jak w polityce w naszym kraju. No i przy okazji ćwiczę asertywność, której mi brakuje - znaczy się szlifuję. Postaram się być bardziej uważna.
Przytulam Cię mocno do swego serducha
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 09:54   

Ola2 napisał/a:
wiem, że mnie pomaga.


aaa... skoro tak - niech sobie będzie... nie będę faszystką :lol:
pa!
 
     
amelka00
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 10:03   

Tak bajeczko masz rację ca :-) łuski
 
     
Grażynka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 10:52   

Już jakiś czas temu postulowałam zamknięcie tego tematu. Amen
 
     
SOBEK
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 15:28   

Olu2 dziękuję serdecznie za pozdrowienia. Zuza,Ezd1 i Wszystkie piszące tu na forum powiem WAM krótko: jakbym mogł tobym WAM NIEBA przychylił,żebyscie tylko były w życiu SZCZĘŚLIWE(Zuza-piszę to od serca be "filtrów cenzury") a Wy na mnie tak "krzyczycie" :-D . NIESTETY NIEWIELE mogę pomóc i to jest dla mnie najgorsze.Czasem jednak wzajemne dobre szczere słowo tu napisane też dużo pomaga. W każdym sakramentalnym małżeństwie jest jeszcze KTOŚ kogo zaprosiliśmy na naszym ślubie KTOŚ TRZECI w symbolu ślubnego obrazu.Jeśli mąż czy żona odejdzie to ten TRZECI napewno jest z nami. Spróbujmy "nawiązać ' Z nim KONTAKT.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 17:35   

Wiesz, Sobek. ciekawy obrót sprawy. Najpierw zjechałeś wszystkich równo, wymyślając nam, jak to spowodowaliśmy kryzysy, a teraz odwracasz wszystko o 180 o, i powiadasz, jak to nas podziwiasz. I jak byś "nieba przychylił".
Paradne.
A na pytanie wprost zadane nie raczysz odpowiedzieć.
I czytać nadal nie potrafisz.
Już wiem, dlaczego Ci nie ufam od Twojego pierwszego postu.

[ Dodano: 2007-03-03, 17:38 ]
Bajka.
Dajesz więcej nic sobie potrafisz wyobrazić.

Buziaki.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-03, 17:49   

nie krzyczałam - a warto pomysleć co proponowałam- bo znowu racje miałam.
Trafiam w sedno ostatnio- ascetycznie słowa dozując.
Taka skaza. Moja.
 
     
SOBEK
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-04, 17:44   

Żeby herbata była słodka oprócz tego że trzeba do niej wsypać cukru to trzeba jeszcze ZAMIESZAĆ. Ja też troszkę "zamieszałem"...aby byłoLEPIEJ. Elu! Przepraszam Cię bardzo za to że Ci nie odpowiedziałem"od razu". W moim małżeństwie takiego czegoś jak ZDRADA MAŁŻEŃSKA lub"CICHE DNI" nigdy nie było. Natomiast nie powiem że jest w kryzysie ale jest to małżeństwo zaliczane do "trudnych". Czasami jest bardzo trudno,ale Elżbieto jeśli jedno z nas nie ustąpiłoby drugiemu to sama wiesz czym to się może skończyć. Ktoś kiedyś powiedział że największym wrogiem w małżeństwie jest zwykła ludzka PYCHA I DUMA. Do tej pory w naszym małżeństwie to się udaje.Oczywiście (tak jak już pisałem-liczy się DOBRO RODZINY a zwłaszcza naszych bardzo kochanych dzieci) Rozumiem WAS WSZYSTKIE doskonale i zdaję sobie sprawę co przeżywacie ale WY KOBIETY tak bardzo jesteście ZDOLNE "ODMIENIĆ" (na"lepsze")mężczyznę jak nikt inny. To BARDZO NIERAZ TRUDNE ale warto próbować. Pozdrawiam serdecznie(zwłaszcza Zuzę).
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-04, 17:50   

he he he- dzisiaj Ci daruję rozbiór twojego postu.
A co- raz mogę.
Ćwiczę ascezę słowną.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10