Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Poradźcie jak nie szarpac dziećmi
Autor Wiadomość
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-20, 22:16   

Elzd, powiedziałabym, że zrobiłam wszystko co po ludzku umiałam, potrafiłam, wiedziałam.....potem mogłam juz tylko w pokorze stanąć przed Bogiem i Jego Matką . EL.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-21, 13:38   

u mnie nie Bóg sprawił, że dzieci stały się grzeczne tylko człowiek... spokój i stabilizacja, to odejście taty sprawiło, że dziecko straciło poczucie bezpieczeństwa zaczęło to wyrażac jak umie 3-latek wybuchy złości płaczu małego buntu, to nie Bóg sprawił że gdy ojciec wrócił dziecko znowu stało się "normalne" grzeczne takie jak zawsze nie buntownicze i krzykliwe, to człowiek powrót taty stabilizacja w domu

to nie Bóg sprawił że moje starsze dziewczyny, które zawsze sie dobrze uczyły nagle gdy w domu zapanował haos przestały sie uczyc, zrobiły sie nerwowe burkliwe pierwsze papierosy piwo... to człowiek to sprawił i człowiek sprawił ze gdy problem w rodzinie znikł dziewczyny na powrót zaczęły sie uczyc przestały palic papierosy buntowac sie poszły na studia... to spokój w rodzinie sprawił że znowu są kochane i dobre

a Bóg był i jest z nami zawsze i wszędzie w modlitwie w życiu codziennym

ale nie nazywam cudem tego raczem konsekwencją tego co dzieje sie w domu w naszym zyciu bo to rzutuje na nasze emocje i naszych dzieci

jak im pomóc jak w poprzednim poscie najpierw sami musimy byc silni i zdrowi emocjonalnie
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-21, 14:05   

Mami, skoro wszystko zależy od człowieka , to jaką rolę pełni w takim zyciu Bóg ? Jest obecny w Twoim zyciu jako kto i po co ? Skoro człowiek ma taką moc sprawczą....to po co Bog ?? Zazdoszczę siły i mocy....ja takiej nie mam ! Pozdro !! EL.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-21, 18:09   

...to jaką rolę pełni w takim zyciu Bóg ? Jest obecny w Twoim zyciu jako kto i po co ?...

pytasz nie potrafie na to pytanie odpowiedzieć, On po prostu jest kiedy budzie Sie rano i kiedy kładce Sie spac, daje mi sile, uczy jak dalej życ... sprawia że przywołuje moje sumienie do porządku kiedy zbaczam z prawej drogi, po prostu JEST!!!!!!!

ale to człowiek ma tą moc sprawczą jak to piszesz czynienia zła jak i ma moc czynienia dobra... przykładów nie trzeba podawać inaczej nie było by tylu zranionych na forum osób gdyby człowiek nie gubił sie czasami i nie był taki egoistyczny
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-22, 10:41   

Oj oj oj co tu sie dzieje.
Elżbieto dziekuję El dziekuję widze, że Wy rozumiecie o czym piszę, a ja właśnie chce Wam wszstkim uświadomić, że ja ale dzięki temu i moje dzieci dostaliśmy spokój. Ten spokój dostaliśmy po rzez Różaniec po przez Koronkę do Miłosierdzia Bożego.
A modlitwa zawsze była obecna w moim życiu i zawsze była i jest ważna. Teraz jeszcze bardziej dostrzegam siłę jaka ona daje niestety nie wszyscy zrozumieli to o czym piszę. Ja mimo trudności które mnie spotkały i mimo tego że zastanawiam się co robić to staram się najpierw te swoje działania przemodlić i to Bóg mi je rozwiązuje. I mówcie co checie ja wierzę w cud bo Bóg może wszstko tylko my musimy Mu zaufać.
Chwała Panu!
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-22, 10:48   

Dalej nie wiem czy Małgorzato -ufasz samej sobie?
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-22, 13:01   

Witaj Zuzo a co masz na myśli? Rozwiń co to znaczy ufasz samej sobie? Ja ufam Jezusowi i On mi wskazuje drogę On mnie uczy jak żyć ja natomiast wiem że chcę trwać przy Nim.
 
     
nadzieja
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-22, 17:13   odp.elzd1

elzd1
-wracam do sprawy Małgorzty, bo wydaje mi się, ze Ty nie rozumiesz jej postawy. Małgorzta dopóki jeszcze mogła zrobić coś w sprawie swojego małżeństwa – robiła. Dopóki jej walka mogła jeszcze coś zmienić – walczyła. Kiedy okazało się, że ona już w swojej ludzkiej mocy – nic więcej nie jest w stanie zrobić – powiedziała: Boże, Ty się tym zajmij, ja już nic więcej nie mogę.
Czy to takie trudne do zrozumienia? Cieszę się elzd1, ze nie dotknęła Cię taka sytuacja, ze już nic więcej nie byłaś w stanie zdziałać, ze masz jeszcze wiele pomysłów na rozwiązywanie swoich problemów.
A może właśnie większości z nas, przydałby się prawdziwy kopniak od życia, by nauczyć się ufać Bogu?
Z najlepszymi życzeniami – nadzieja
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-22, 19:44   

Ja nie pytam czy Jezus ci drogę wskazuje- bo to już niejednokrotnie wyjaśniałaŚ- PYTAM CZY MASZ ZAUFANIE DO SIEBIE SAMEJ?
Nie rozumiesz co oznacza mieć zaufanie do samego siebie?
Nie wiesz co to jest zaufanie? Nigdy nikomu nie ufałaś?
Przecież ufasz Jezusowi- to jak możliwym jest że pytasz co oznacza ufać- sobie?

Zaufanie jest zawsze takie samo- jest to jednoznaczne.

Powody zaufania mogą zaś być różne.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-22, 22:11   

nadzieja napisał/a:
elzd1
-wracam do sprawy Małgorzty, bo wydaje mi się, ze Ty nie rozumiesz jej postawy.

Ndziejo, doskonale rozumiem.
Główny problem był: co z dzieckiem, jak malutkie dziecko przygotować i prowadzić w nowych realiach. Nie o relacje dziecka z Bogiem było pytanie.
nadzieja napisał/a:
Cieszę się elzd1, ze nie dotknęła Cię taka sytuacja, ze już nic więcej nie byłaś w stanie zdziałać, ze masz jeszcze wiele pomysłów na rozwiązywanie swoich problemów.

Tak. mam wiele pomysłów: w czwartek dowiem się, czy moje małżeństwo jeszcze istnieje czy też będę wolną kobietą, w świetle prawa cywilnego. I nie za swoją przyczyną, a na wniosek rozwodowy szanownego męża. Zamierzam żyć, niezależnie od wyroku, niezależnie od poczynań szanownego. I zamierzam cieszyć się życiem, nie chcę być wrakiem człowieka, nie zamierzam do końca życia tkwić w błocie, którym mnie szanowny wciąż obrzuca.
Jestem ważna dla siebie samej, dla mojej córki, dla przyjaciół i wszystkich, z którymi życie mnie zetknęło. A przede wszystkim jestem ważna dla Pana Boga, który mnie uczy: kochaj bliźniego JAK SIEBIE kochasz, nie więcej. Mam wiele do zrobienia, bo jeszcze trochę lat przede mną ( o ile Pan pozwoli). Mam zamiar czekać spokojnie na wnuki i cieszyć się, gdy przyjdą na świat. I doskonalić się w talentach, którymi Bóg mnie obdarzył. I dziękować Panu za to, co daje mi teraz.
Na mężu świat się nie kończy. Całe szczęście.
Wiesz, mam dorosłą córkę. I jakoś ona, chociaż kiedyś tatuś był wzorem mężczyzny, nie zamierza teraz utrzymywać z tatusiem kontaktów bliższych niż jest to konieczne. A i jemu szczególnie nie zależy, córka kochanki zastępuje mu jego własną. I z tamtą pseudorodziną spędza niedziele i święta. Wcale mnie ta sutuacja nie cieszy, wolałabym, by ojciec nadal zachowywał się jak ojciec, i by szanował córkę a nie stawiał jej przed wyborem: ojciec z kochanką, albo w ogóle.
Czy mnie podobna sytuacja nie dotknęła, sama pomyśl.
nadzieja napisał/a:
A może właśnie większości z nas, przydałby się prawdziwy kopniak od życia, by nauczyć się ufać Bogu?

Właśnie otrzymałam od Ciebie kolejnego. I wiesz, znieczuliłam się już, d... mam twardą od tych kopniaków, które dostawałam przez całe życie, a zwłaszcza od tych, których nie szczędził mi mąz przez prawie trzydzieści lat małżeństwa, szczególnie boleśnie kopiąc przez ostatnie cztery lata.
A jeżeli szanowny mąz zechce wrócić, wtedy będę się zastanawiała, co zrobić z takim "prezentem". Teraz mam inne pomysły na życie.
Dziękuję i również życzę wszystkiego najlepszego.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 08:20   

Hm- ELZD1- przyznaję że parę kopniaków otrzymałaś również od mej jednostki- ale potwierdzam- że dla mnie jesteś ważna.
Stąd te kopniaki bywały.
Ludzi obojętnych nie tykam.

ps mam dużo zabawek- będzie w sam raz dla wnuków o których pisałaś. :mrgreen:
A w wiadomym dniu będę tuż za tobą ( spoko- dyszeć nie będę). Cicho będę .
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 09:31   

Małgorzta napisał/a:
co masz na myśli? Rozwiń co to znaczy ufasz samej sobie? Ja ufam Jezusowi i On mi wskazuje drogę On mnie uczy jak żyć


Nie wiem Małgosiu czy dobrze zrozumiałem Zuzę, ale powiem Ci ciekawą rzecz jaką na ostatnich rekolekcjach przekazał nam pewien charyzmatyczny ksiądz - jego zdaniem Jezus nie działa kiedy ludzie nie stają przed Nim w prawdzie. Po prostu szczerośc na modlitwie jest niezbędna by ujawniła się Boża moc.
Znam wiele osób z Odnowy, które zatrzymały się na swego rodzaju "sekciarstwie" - np. modlą się - "Panie Jezu ja Ci to wszystko oddaję", a tak naprawdę nie oddają nic. Modlą się tylko ustami. Serce nie bierze udziału w tej modlitwie.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 10:36   

Małgorzato, bo to jest kwestia wiary w to, że On działa w naszym zyciu. Uwierzyłaś, więc się dzieje !! Mimo bólu, trudów i cierpienia nie odwróciłaś się od Niego - więc On działa.
Jeżeli ktoś sobie nie życzy Jego działania w naszym, zyciu, to On sie nie wpycha. Jeżeli kto nie wierzy w Jego działanie, to On sie nie pcha.....Ot taka ma filozofię.
Wierzysz Małgorzato i ja wierzę i nam sie dzieje !!

Kwestia zaufania do siebie.
Gdy byłam w wielkim bólu po odejści męża ....cierpieniu ...to jak mogłam ufać sobie, skoro moje emocje mnie zawodziły, umysł zawodził...wszystko zawiodło. Działałam nieracjonalnie !!! Potrzebowałam pomocy innych !! Sama byłam NIC ! Poszłam więc do lekarza....ale leki które miały usmierzyć ból, dac uspokojenie - nie działały !! Nawet te na spanie nie działały !!
Poszłam do psychologa...ale on mi kazać wziąć sie za siebie ! Stanąc na nogi... Dobra rada....ale jak to zrobic w bólu ?? Byłam za słaba .
Co nie znaczy, że te osoby - ludzie nie miały żadnego znaczenia w moim życiu...miały! Potem spotkałam jeszcze inne osoby- postawione mi na drodze ?, przypadkowo spotkane i dostałam dużo !!

Poszłam wreszcie do kościoła....na adorację...i przyszedł spokój.
Nie siedziałam z założonymi rekami...działałam...do kościoła tez poszłam sama , przeciez to moje działanie i moje decyzje !
Spokój dostałam nie od lekarza ani psychologa....Mówię o sobie ! Ufać sobie nie zawsze mogę, w trudnych sytuacjach upadam...Musi byc Ktos , Kto pomoże mi wstać. Znalazłam !!

Myślę Małgorzato , że i Ty masz juz Kogos takiego...Pomagacza, Waspieracza ! Pozdrawiam !! EL.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 11:46   

Witam
El, Nadziejo, właśnie tak. Ja bardzo szybko jeszcze kiedy mąż był w domu otrzymałam od Jezusa Miłosiernego siłę. I dlatego Wam o tym piszę, aby było Wam lżej, bo tylko Jezus może dzwignąć nasze cierpienia, bo jestem pewna, że to jedyna droga. I właśnie już się przekonałam, że kiedy my mamy siłę to i nasze dzieci ją mają, to i nasze dzieci Ufaja Jezusowi i trwają na modlitwie tak jak my bo nas obserwują.
Chwała Panu!
Pozdrawiam!
JEZU UFAM TOBIE!

[ Dodano: 2008-09-23, 12:08 ]
A jeszcze do Zuzy no własnie widzisz ja wiem co to znaczy ufać, ale sama napisałaś :

"Nie wiesz co to jest zaufanie? Nigdy nikomu nie ufałaś?"

No, własnie ufa się komuś. I ja Ci napisałam komu ufam. A ja nie pokładam ufności w sobie samej nie jestem wpatrzona w siebie natomiast dzięki Bogu mam siłę do opieki nad dziećmi do pracy do życia w sytuacji w jakiej się znalazłam, bo właśnie zaufałam Najwyższemu.
Pozdrawiam!

[ Dodano: 2008-09-23, 12:21 ]
W.Z. widzisz ja też jestem w Odnowie i osoby które znam to modlą się sercem, to doświadczyły Chrystusa w swoim życiu, to wiedzą co mówią. I ja też, doświadczyłam Chrystusa w swoim sercu i wiem co mówię i chciałabym, aby Wam również było lżej tak jak mnie, dlatego piszę tylko Chrystus jest drogowskazem , ale trzeba Go zaprosić do swojego serca, On się nie pcha tak jak pisała również EL. Dlatego, doświadcza Nas abyśmy wreszcie sie Jego złapali i już nie odeszli, bo poczujemy tak ogromną miłość, że już zawsze będziemy chcieli przy Nim trwać przy jedynej najprawdziwszej MIŁOŚCI.
Pozdrawiam!
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-23, 13:50   

Racja El...nie leżałaś odłogiem, nie siedziałaś z założonymi rękoma...działałaś!...ale...
czy Twoje działanie skończyło się na pójściu do Kościoła?
Co dał Ci Bóg, a czego nie dał lekarz ni psycholog?.....SPOKÓJ!!!.
Bóg jest dawcą ciszy i spokoju właśnie....uspokaja i pozwala odpocząć.
Tylko w ciszy człowiek wolny od emocji potrafi stanąć w prawdzie,potrafi wejrzeć w siebie i siebie usłyszeć.
Tylko w ciszy jesteśmy w stanie usłyszeć głos swego sumienia...głos Boga
Tylko w ciszy ...z czystym sercem...potrafimy odczytać Jego wskazówki i za nimi podążać...wedle nich działać.
Czy wobec tego przestałaś działać?...czy zaczęłaś sie zmieniać?
Czy zmiana siebie nie jest działaniem?
Przecież nasze życie to szereg podejmowanych decyzji i działań.
Życie chrzescijanina polega na podejmowaniu decyzji i działaniu zgodnie z Bożą wolą.....a czy tak jest?....jesli znika strach, niepewnośc, wątpliwości ....TAK.... w moim rozumieniu przynajmniej.

Czy ufam sobie?
Jesli żyję z Bogiem, jesli moje serce jest czyste, wolne od grzechu....tak....bo wierzę ,że Bóg mnie prowadzi.
Kazda niepewność, niepokój,strach....skłania mnie do zastanowienia.... i.... zwykle ląduje w konfesjonale.....im prędzej tym lepiej.

Małgorzta....bez wątpienia jesteś wierząca osobą, kochasz i ufasz Bogu, ale.....czy ufasz sobie? (takie padło pytanie)
Myslę,że wiem do czego zmierza zuza.... jeśli się myle, pewnie mnie sprostuje i na to licze.

Ja nie pytam czy Jezus ci drogę wskazuje- bo to już niejednokrotnie wyjaśniałaś- PYTAM CZY MASZ ZAUFANIE DO SIEBIE SAMEJ?

....w moim rozumieniu.... czy tylko odczytujesz wskazówki,czy również idziesz tą wskazaną drogą....czy ufasz,że działasz
zgodnie z Bożą wolą?
Piszesz dosyć chaotycznie....stale przekonujesz nas o ogromnej łasce jakiej doświadczasz, o spokoju, o tym,że sie nie martwisz, że Bóg rozwiazuje Twoje problemy, a w zaraz potem ze masz problem, bo pieniedzy brak, bo buty, bo opał, bo mąż zostawił Cię z kredytem, tudziez pretensje do męza.......i tak na przemian.
Weszłas tu w lutym...jest prawie pażdziernik....i...?
pieniędzy jak nie miałaś tak nie masz, dlugi jak miałaś tak masz, mąz nie tylko nie nawrócił się, ale odszedł.....

I ja też, doświadczyłam Chrystusa w swoim sercu i wiem co mówię i chciałabym, aby Wam również było lżej tak jak mnie, dlatego piszę tylko Chrystus jest drogowskazem

Cieszę sie ,że doświadczasz, rację masz,że Chrystus jest drogowskazem, ale..... nie chciałabym ,aby mnie było rownie lekko jak Tobie....bo obawiam sie,że Tobie wcale lekko nie jest, wciąż targają Tobą wątpliwości i do spokoju Ci daleko.
Z całym szacunkiem, ale taki mój wniosek po przeczytaniu Twoich wszystkich postów.

Właściwie nie wiem czy o to zuzie chodziło.....to moje wrażenie i moja interpretacja.
Może warto jednak przeanalizować?
Dużo spokoju życzę.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 5