Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Poradźcie jak nie szarpac dziećmi
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 09:13   

Zuza, dlaczego oddzielasz modlitwę i wiedzę psychologiczną?
To jest ściśle ze sobą połączone.
Jedno drugiemu nie przeszkadza, wręcz jest konieczne: modlić się do Boga o światło Ducha Bożego w rozeznaniu. Jeśli tego nie robisz nie możesz negować tego faktu, że można tak robić, a nawet trzeba NIEUSTANNIE tak robić, uznając Boga jako Stwórcę.
Prosić o światło Ducha Bożego. Np. o dar umiejętności w czymkolwiek i dary rozeznania czegokolwiek lub dar umiejętności samego rozeznania.
Pomaga w tym wspólnota. Wspólnota ludzi wierzących w Boga i kościół katolicki.
Czuję, że nie należysz do żadnej wspólnoty i dlatego tak piszesz :)
Nie chodzi mi oczywiście o wspólnotę kościoła ogólnie, bo jesteś katolikiem, to wyznawałaś wielokrotnie,
chodzi mi o tę wspólnotę koło siebie, tuż obok Ciebie.
Taką małą, najmniejszą, która pomoże odkryć Ci wartości chrześcijaństwa i wartości bycia w niej :)

pozdrowienia, Z Bogiem


ps. co do dzieci, to one
natychmniast podnoszą się przy podniesionych dorosłych.
DZIECI PODNOSZĄ SIĘ PRZY PODNIESIONYCH DOROSŁYCH.
Dzieci fukcjonują inaczej niż dorośli.
Dorośli projektują na dzieci swoje przeżycia i odczucia, dlatego dorośli przeżywający kryzys myslą, że dzieci też przeżywają kryzys, a tak wcale być nie musi i często nie jest.
Silna matka czy silny ojciec, który zastaje trudną dla siebie sytuację,
podniesie i uniesie swoje dzieci i sprosta wszelkim problemom bardzo szybko - jeśli jest silny/silna. Przy silnej osobie dziecko nie załamuje się, nie przeżywa, nie odczuwa przykrej sytuacji w ogóle.

Dziecięcy świat jest innym światem niż dorosłych świat - dlatego lepiej przestać wciąż myśleć jak dziecko o dziecku, ale trzeba zacząć myśleć jak dorosły o dziecku.

Polecam Analizę Transakcyjną - ona wiele wyjaśnia.
Wyjaśnia nam nasze zachowanie i myślenie - na ile jesteśmy w swoim myśleniu Dorosłym a na ile Dzieckiem.
Polecam też modlitwę o światło Ducha Św.

Najlepiej nigdy nie rozdzielać tych dwóch płaszczyzn.
Człowiek jest również duchowym stworzeniem, a nie tylko psychiczno-cielesnym.
DUCH-CIAŁO-PSYCHIKA.
Nie ma inaczej. Pomijając ducha - popełniamy pomyłkę, która potem na nas pokutuje.

ps.2 Łaska Boża działa na małym dziecku równie skutecznie jak na dorosłych.
Zuza, nie napiszę Ci jak działa Łaska Boża, jeśli jej nie doświadczyłaś...
nie wiem - może Mirelka w tym temacie napisze, bo ona potrafi to pięknie opisywać,
poczytaj świadectwa, niektórzy mają talent w opisywaniu...
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 09:37   

Elżbieta napisał/a:
Zuza, dlaczego oddzielasz modlitwę i wiedzę psychologiczną?
To jest ściśle ze sobą połączone.


Moim zdaniem nie jest to wogóle połączone- jedno jest czymś osobnym od drugiego .

Jedno drugiemu nie przeszkadza, wręcz jest konieczne: modlić się do Boga o światło Ducha Bożego w rozeznaniu. Jeśli tego nie robisz nie możesz negować tego faktu, że można tak robić, a nawet trzeba NIOEUSTANNIE tak robić, uznając Boga jako Stwórcę.


Nie jest konieczne- bo można dojśc do wiosku że bez modlenia nie ma wiedzy oraz umiejętności - czego jestem zaprzeczeniem.




Prosić o światło Ducha Bożego. Np. o dar umiejętności w czymkolwiek i dary rozeznania czegokolwiek lub dar umiejętności samego rozeznania.

Jak wyżej.



Pomaga w tym wspólnota. Wspólnota ludzi wierzących w Boga i kościół katolicki.
Czuję, że nie należysz do żadnej wspólnoty i dlatego tak piszesz :)
Nie chodzi mi oczywiście o wspólnotę kościoła ogólnie, bo jesteś katolikiem, to wyznawałaś wielokrotnie,
chodzi mi o tę wspólnotę koło siebie, tuż obok Ciebie.
Taką małą, najmniejszą, która pomoże odkryć Ci wartości chrześcijaństwa i wartości bycia w niej :)


Rozmawiamy o pomocy dzieciom- a ty zajmujesz się moim odkrywaniem wartości chrześcijańskich. Nie mam żadnych kłopotów w temacie wartości chrześcijańaskich- wypowiadamy się o pomocy dzieciom.
Aby rozmowa toczyła s
ię i przynosiła rezulataty- należy skupiać się na jej temacie- nie odbiegać od meritum.


pozdrowienia, Z Bogiem!


Pozdrowienia- we własnym imieniu.


ps

Zuza, nie napiszę Ci jak działa Łaska Boża, jeśli jej nie doświadczyłaś...
nie wiem - może Mirelka w tym temacie napisze, bo ona potrafi to pięknie opisywać,
poczytaj świadectwa, niektórzy mają talent w opisywaniu...[/

To bardzo dobrze-= bo nie prosiłam ani nie zgłaszałam tego typu problemów. To jest twoja interpretacja- zdziwieniem napawa fakt- wniosek że musi mi Mirela coś tłumaczyć- skoro nie prosiłam o taką pomoc. Bo nie zgłaszam tego problemu? To chyba nawyk?
Ponadto po wszelką pomoc - jak już mam taką potrzebę- udaję się do specjalistów.
Proszę- nie stwarzaj sztucznego problemu- ja nie mam żadnych kłopotów z interpretacjami formy "Łaski Bożej"- co podkreślam już od dawna.
Traktuj to jako przypomnienie. Ponadto- jeśli już- to napisz- wyjaśnię być może- jak można Łaskę Bożą" zinterpretować. Być może mogę ci pomóc


[ Dodano: 2008-09-19, 10:01 ]
A teraz do meritum:

"ps. co do dzieci, to one
natychmniast podnoszą się przy podniesionych dorosłych.

Precyzując- podnoszą się ale nadal zmagają- dlatego zawsze polecałam aby iść do specjalisty, który pomoże dorosłemu- niekoniecznie do księdza- preferuję niekiedy- częściej- psychologów.


DZIECI PODNOSZĄ SIĘ PRZY PODNIESIONYCH DOROSŁYCH.
Dzieci fukcjonują inaczej niż dorośli.

Głęboka myśl- ale to wiemy- a jak ktoś nie wie- to mu już wyjaśniłaś- protą zależność- upływ czasu a rozwój człowieka.


Dorośli projektują na dzieci swoje przeżycia i odczucia, dlatego dorośli przeżywający kryzys myslą, że dzieci też przeżywają kryzys, a tak wcale być nie musi i często nie jest.

To zdanie dowodzi że nie masz dużo informacji- bo brak zewnętrznych oznak dowodzi problemów ukrywanych wewnątrz- a to akurat jest groźniejsze i bardziej niebezpieczne.


Silna matka czy silny ojciec, który zastaje trudną dla siebie sytuację,
podniesie i uniesie swoje dzieci i sprosta wszelkim problemom bardzo szybko - jeśli jest silny/silna.


Bez związku- to jak wyżej- wiadome jest- acz z ograniczeniem- dzieci uniesie- ale w kontekście ułatwi oraz pomoże- a nie zabierze problemy- wesprze w ich przejściu- bo usunąc nie da rady. Może zas mądrze niwelować skutki.


Przy silnej osobie dziecko nie załamuje się, nie przeżywa, nie odczuwa przykrej sytuacji w ogóle.

Nie ma związku- dziecko ma uczucia- bez zależności czy rodzic jest silny czy też nie- bo jest to inna jednostka niż rodzic- nie umniejszaj prawa do odczuwania tylko ze względu na zachowaie rodziców- nawet w super otoczeniu może wystąpić problem.



Dziecięcy świat jest innym światem niż dorosłych świat -



hm- odkrywcze.


dlatego lepiej przestać wciąż myśleć jak dziecko o dziecku, ale trzeba zacząć myśleć jak dorosły o dziecku. "

jak wyżej- a ponadto manipulacja- odeszłaś bardzo od tematu- bo skupiasz się na moich wyimaginowanych problemach.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 10:12   

Napiszę tylko tyle...zgadzam się z Elzd i Zuzą....
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 10:38   

A może męskie widzenie problemu?
Elżbieto.......... w sensie duchowym a nawet mistycznym to modlitwa,Bóg,Duch Święty może zastępować fizycznego ojca.Ale w życiu ziemskim ,codziennym to jednak ten ojciec fizyczny jest potrzeby.Tylko raz do powołania życia nie był potrzebny,aby powołac do życia Jezusa.
A więc nie można zastąpić dziecku ojca fizycznego wizją Boga-Ojca.Bo Bóg po to stworzył matke i ojca,po to oni płodzą dziecko w akcie miłości ,aby je wychowywać.
Żadna grupa modlitewna,wiara nie zastąpi dziecku rodziców.Może tylko pomóc przeżyć traumę porzucenia,osamotnienia.Może pomóc ,ale nie zastąpić nieobecnego ojca czy matki.
Pewien mądry ksiądz powiedział: jak wpadnę pod samochód,dostane zawału to nie nieście mnie do kościoła,do konfesionału a wzywajcie pogotowie,wieżcie mnie do lekarza.Nie weżcie mnie na spotkanie neokatechumenalne czy inne.

Dlatego są poradnie małeżeńskie,psychologiczne przy parafiach czy diecezjach.I tam sa psychologowie,terapeuci.I tam jest wiedza,nauka.Stosowana wg zasad nauki wiary,Ewangeli,kościoła................ale wiedza.
Chyba trochę jest przegięciem pisanie że tu ,na ziemi Ojciec Niebieski ma zastąpić ojca fizycznego.To ojciec fizyczny,ziemski jest tym który ma dać obraz Ojca Niebieskiego.A jak nie daje???? no cóż........... tak też bywa.
Elżbieto,piszesz o tym że dzieci nie są naszą własnością.
Nie są.
Sa naszym przedłużeniem życia.
Sa odrębnymi osobościami.
My nie jesteśmy w stanie przeżyć za nich życia.Nie jesteśmy w stanie uchronić ich od konsekwencji życia.
Ale to na nas-rodzicach ciąży obowiązek dawania przykładu,chronienia ich wtedy gdy sa bezbronne,wychowania,przekazania im wartości,kregosłupa.To na nas rodzicach ciąży obowiązek przytulenia i wysłuchania.I dzieci pozostają naszymi dziećmi do końca naszych dni życia.Jest to jedyna czysta miłość na ziemi.Miłość bezwarunkowa.Jak jest warunkowa to nie jest miłość rodzicielska-to zaborczość i dysfunkcja-chora miłość.

Silna matka czy silny ojciec może pomóc przeżyć traume dziecku,ale nie zabierze tej traumy.I z tym nie mam co dyskutować.
Matka nie zastąpi ojca a ojciec matki.
Dziecko zawsze przeżywa.Jestem juz mocno dojrzałym facetem......... a pamietam traume z dzieciństwa jak moja Mama była wynoszona na noszach z domu,pamietam jak za jakiś czas dowiedziałem sie że Mama ma mieć operacje na oczch.A miałem silnego,opiekuńczego ojca,miałem rodzeństwo.Miałem rodzinę wierzącą.A trauma była,Powiem dalej.....ona została,bo nie została przeżyta,ona straszyła.
A wtedy ukryłem lęk,strach,ukryłem traumę.Nie pokazałem jej.Nikt nie potwierdził moich uczuć,nie pomógł mi ich przeżyć.
Bo nie umiał.

Czy w wypadku rozpadu małeżeństwa,beztroski dorosłych sądzisz że dzieci mogą przeżyć to bez urazu??? Bo Bóg,bo wspólnota modlitewna?
Tak,to bardzo pomaga przeżyć,oswoić.Pod warunkiem że jest tam ktoś mądry,kto pomoże przeżyć.
Bo - zgadzam sie z Elzd1,z Zuzą- grupa modlitewna pomga dorosłym,może pomóc dziecku aby nie zobaczyło Boga-Ojca jako tego co karze go zabraniem mu ojca.A często tak nieświadomie dzieja się.
Elżbieto,piszesz coś z czym nie mogę sie zgodzić :
"dlatego lepiej przestać wciąż myśleć jak dziecko o dziecku, ale trzeba zacząć myśleć jak dorosły o dziecku."

Aby zacząć mysleć jak dorosły o dziecku, to najpierw trzeba mieć pojęcie o odczuwaniu dziecka,jak dziecko odczuwa to co go spotyka,jak odbiera bodżce kierowane do niego przez dorosłych.
To co napisałaś-sory ale świadczy o Twojej ignorancji w tym temacie-albo poprostu żle wyraziłas swoją myśl.

Polecam warsztaty o kominikacji dorosłych z dziećmi.Kilka czy kilkanaście scenek rodzajowych z Twoim uczestnictwem chyba by zmieniło Twoje widzenie dzieci.
Warsztaty są prowadzone przy ośrodkach diecezjalnych pomocy rodzinie.Sa tez pewnie zupełnie świeckie.
I są prowadzone przez psychologów czy pedagogów świeckich.I tam jest wykorzystywana wiedza z komunikacji międzyludzkiej.Wiedza.A modlitwa? medytacja? ma/może pomóc zrozumieć wiedzę,zrozumieć siebie.

Elżbieto,zakładam sie z Tobą że na takich warsztatach,mimo że jestes dorosłą osobą,to odgrywając dziecko a ja silnego ojca doprowadzę Cie do płaczu bardzo szybko,I nie będę na Ciebie krzyczał,Będę tylko silny,będę tylko myślał jak dorosły o dziecku.Nie jak dziecko to odczuwa.
Elżbieto............ dziecko jest w każdym z nas.....mimo że jesteśmy dorośli............

Jako dorosła.....dlaczego przeżywasz swój kryzys? dlaczego jest Ci żle? Jests dorosła........
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 10:38   

Nieporozumienia na forum....juz wiem i potrafie to nazwać.

Wszyscy chemy tego samego !! Nie chcemy cierpiec, nie chcemy , żeby bolało, chcemy zyć spokojnie, dobrze, chcemy tylko dobra, spokoju, ciszy, chcemy dobrych małżeństw, chceby , żeby nasze dzieci nie cierpiały, żeby miały pełne rodziny, chcemy kochac i być kochani !!
WSZYSCY TEGO SAMEGO CHCEMY. Tylko dlaczego nie potrafimy sie porozumieć...dogadać ?

Już wiem.

Czy to nie sprawa Łaski...którą niektórzy z nas dostają....a inni nie. Tego własnie doświadczania...czegoś w środku, w sercu....
Myslę, że to Bóg decyduje, że ktoś to odczuwa ....Jego bliskość, tak blisko, że nic juz nie boli, nie pragnie nieczego wiecej, że jest tak dobrze, że DOBRZE.
Inni tego nie odczuwają...mimo swojej poboznosci, regularnej modlitwy.....to Bóg decyduje kto i ile. Tak mi sie wydaje.
Doświadczyłam tej łaski, tak mi sie wydaje....ja rozumiem, czuję i nie trzeba mi nic wiecej. Ale widzę, że nieraz mimo tego, że wydaje mi się, że mówie jasno, ludzie mnie nie rozumieją.....natomiast zawsze rozumiem Mirelę, Elżbietę i jeszcze niektórych.
To Pan decyduje.
Ale też decyduje o tym, że jesteśmy tu razem i jedni i drudzy.....może to osobować, umiejętność przeżywania (gdyby próbować to wytłmaczyć wg psychologi....ale po co ?
Jedni czują tak, drudzy inaczej....Myslę, że nie da sie tego ( jak pisze Elżbieta ) wytłumaczyć słowami. Chciałabym jedynie, żeby każde z nas , choć przez chwile mogło poczuć ...poczuc taką bliskość,że przestaje boleć, że zaczyna rozumieć....bo tu nie trzeba słów...słowami sie tego nie da opowiedzieć...a szkoda ! Wtedy własnie stajemy sie niezrozumiali.....nie rozumiemy sie nawzajem. A może i tego Pan chce. Wtedy uczę sie pokory.....chcę a nie potrafie wytłumaczyć...bo to jest tylko w sercu. A na Mirele spojrze i wiem, że Ona czuje to co ja...i nie trzeba słow.
Niech tak będzie skoro taka wola Pana ! Ale kłocic sie nie musimy...Może zostawmy to tak, że nie wszystko potrafimy sobie wytłumaczyć.

Mam też taki przykład.

Pamiętacie opowieść Ojca Św. Jana Pawła II....mówił, że gdy umrła Mu mama, to Jego mamą stała się Matka Boża ....chodził do Niej codziennie rano i wieczorem, bo była na obrazie w Jego kościele tuż obok domu. Często o tym mówi, powtarzał...to Jego prawdziwa, najprawdziwsza mama. Tuliła, Jej się żalił, z Nią rozmawiał, kochał i odczuwał Jej miłość. Była wsparciem, milością....wszystkim. Mamą.

Mojemu wujkowi umarała mama, gdy miał 4 lata. Teraz ma 77 i ciągle tęskni za swoja mamą. Rodzina proponowała Mu i ksiądz, żeby Matka Boska została Jego mamą. Mój wujek do dzisiaj z tego żartuje i właściwie ciągle zdenerwowany na ten pomysł "głupich" ludzi !! Jak Matka Boska.....obraz, wizerunek....może byc matką ?? Jak wesprze, jak przytuli, jak pomoże, jak kocha ?? Wizerunek ??
Bo mój wujek w Matce Bosiek widzi tylko wizerunek, obraz...nic więcej ! Nie potrafi....nie chce....nie umie......albo nie dostał takiej Łaski, żeby poczuć to, że Matka Boska żyje.....że Jezus żyje...a nie jest tylko martwą figurką w kościele.

Teraz wiem, że nie każdy to odczuwa....nie każdy chce....ale nie każdy doznał takiej łaski, żeby to wiedzieć, że ....Matka Boska może byc matką a Jezus może przytulić.

Pewnie ktoś powie, że mam nierówno pod sufitem...juz to słyszałam i przyjmuje z pokorą...bo tego słowami wytłumaczyć i tak sie nie da. Może to jakaś parapsychologia.....a może to nazywa sie własnie mistycyzm ?? Niech sobie każdy nazwie jak chce.
Niech tak będzie !

TU jesteśmy razem i niech nam wszystkim tu będzie ze soba dobrze ...a będzie tak, gdy zrozumiemy , że czasem słowami sie nie da wszystkiego wyjaśnic. !! Pozdrawiam !! EL.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 10:42   

Zuza, a jak odniesiesz się do tego cytatu:
najważniejszego

Najlepiej nigdy nie rozdzielać tych dwóch płaszczyzn.
Człowiek jest również duchowym stworzeniem, a nie tylko psychiczno-cielesnym.
DUCH-CIAŁO-PSYCHIKA.
Nie ma inaczej. Pomijając ducha - popełniamy pomyłkę, która potem na nas pokutuje.



Wiara dziecka,
najważniejsze,

dlaczego nie jest równie ważne
pomagać dziecku odkrywać wiarę i Boga.
Czy wiesz, że kryzys dorosłych wiąże się z kryzysem wiary?


nałóg napisał/a:
A może męskie widzenie problemu?

Męskie zawsze pożądane
EL. napisał/a:
Teraz wiem, że nie każdy to odczuwa....nie każdy chce....ale nie każdy doznał takiej łaski, żeby to wiedzieć, że ....Matka Boska może byc matką a Jezus może przytulić.

Tak. Chyba tak.. :-)
dodam do Twoich - "nie każdy nie chce". Każdy chce, ale .. nie umie przyjąć.. może to tak.

Dlatego mogę tylko pomodlić się za tych co proszą Boga o pomoc,
a wydaje im się tylko, że nie dostają. Dostają WSZYSCY, tylko nie mają może tej zdolności widzenia, jak IM WŁAŚNIE POMAGA BÓG OJCIEC.

Nałóg dobrze piszesz, po męsku, wiadomo. :-)
Możesz się nie zgadzać, po to tu jesteś.
Do łez mnie nie doprowadzaj, please... :)

Obiecuję modlitwę. Modlitwę grzesznika. Na najbliższej mszy świętej.
Może dopiero w niedzielę.. Nie wytłumaczę więcej, bo nie umiem napisać po ludzku.
Straciłam zdolności pisarskie - no właśnie - brak daru?.....hmm, albo zmęczenie
pozdro.
Z Bogiem!


EL. napisał/a:
Pewnie ktoś powie, że mam nierówno pod sufitem...juz to słyszałam i przyjmuje z pokorą...bo tego słowami wytłumaczyć i tak sie nie da. Może to jakaś parapsychologia.....a może to nazywa sie własnie mistycyzm ?? Niech sobie każdy nazwie jak chce.

El., a nie duchowość? po prostu

DUCH-CIAŁO-PSYCHIKA
Nałóg, Twój ulubiony Pulikowski tak określa - "trójwymiarowy człowiek" :)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 11:07   

Elżbieta............."trójwymiarowy człowiek" ...tak,bez przegięcia w żadną ze stron.Zachowanie właśnie równowagi w tych trzech wymiarach daje najlepsze efekty.
Oby tylko poznać granice..............
Człowiek bez duchowości(nie koniecznie jest to religijność w potocznym rozumieniu) jest często albo najcześciej"popaprańcem"
Pogody Ducha
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 11:15   

nałóg napisał/a:
A więc nie można zastąpić dziecku ojca fizycznego wizją Boga-Ojca.

Jan Paweł II jest wspaniałym przykładem na to, jak Bóg może wiele uczynić dla człowieka.
Dalej nie piszę, bo brak mi słów na wielkie dzieła jakie uczynił Bóg. Milknę nad Tą Tajemnicą.
Z Bogiem!


ps.
granice powiadasz... oczywiście,
umiar i granice
warto granice odtwarzać nieustannie np.
"Sztuka mówienia NIE" - cała książka o granicach i to w tych trzech wymiarach, o których piszemy

pozdr
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 11:18   

Bardzo zainteresował mnie temat... Dziękuję
Ponieważ sama jakby ciągle "dorastam" więc też ciągle szukam...
Przesłanie Ks.Dziewieckiego jest dla mnie zawsze czytelne, jasne, pełne, a najważniejsze łatwe do przyjęcia w sensie zastanowienia. W związku z tym ,że sama poszukuję odpowiedzi na wiele pytań...po przeczytaniu tego wątku pofatygowałam się poszperac...

"Wzrastanie w łasce u Boga i u ludzi dokonuje się najłatwiej wtedy, gdy rodzice okazują dziecku miłość dojrzałą i bezinteresowną. Dojrzali rodzice pragną, by zaistniał ktoś nieznany, kogo z góry, „w ciemno” przyjmują z miłością. A zatem bez względu na cechy danego dziecka! Bez względu na to, ile radości czy ile cierpienia ono im przyniesie! Dojrzali rodzice wiedzą o tym, że ich dziecko nigdy, w żadnej sytuacji nie stanie się ich własnością. Ofiarują mu całą miłość i mądrość, do jakiej są zdolni, chociaż wiedzą, że tak obdarowane dziecko nie pozostanie z nimi na zawsze, lecz pójdzie „w świat”, by swoją miłością i mądrością obdarzać obcych ludzi bardziej niż własnych rodziców! Rodzice są bezinteresownym darem dla dziecka nie po to, by ono się im kiedyś odwdzięczyło, lecz po to, by stało się darem dla przyszłego małżonka, dla przyszłych dzieci, dla przyjaciół, a nawet dla zupełnie obcych ludzi."
całośc tutaj : http://www.opoka.org.pl/b...807-radosc.html polecam całośc, wtedy jakby nic nie jest wyrwane z kontekstu...
Może nie we wszystkim pokrywa się to w naszym temacie poruszonym, ale myślę sobie ,że otwiera na nowe spojrzenie i wiele też wyjaśnia.

Myślę sobie ,że taką istotną sprawą jest to ,że można rozumiec dziecko w sposób realistyczny i całościowy, tylko wtedy gdy rodzice rozumieją siebie w tych kategoriach...
Uważam ,że człowiek dorosły nie jest w stanie pomóc ROZUMNIE dziecku jeśli sam ma ze sobą kłopoty... a to dzieje się na płaszczyźnie całościowej : duszy , umysłu i ciała.
I jest tak ,że ból dotyka wszystkiego ...czyli duszy, umysłu i ciała.
Takie porównanie.... Dorosła kobieta, alkoholiczka troszczy się o swojego psa, więc kupuje najlepszą karmę, jedzenie, wszystko żeby pies był zdrowy...
Obawiam się ,że w tej całej trosce o dzieci nie można zapomniec o sobie...o rozumności, o rozwadze kim się jest . Skoro Bóg jest MIŁOSCIĄ i jej ŹRÓDŁEM to też potrzeba miec świadomosc ( to się powiela w kryzysach małżeńskich), że bez czerpania z tego źródła człowiek nie jest w stanie ofiarowac dzieciom , małzonkom mądrośc, miłosc i inne wartości. One same w sobie są wielką łaską...
Pozdrawiam :)
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 12:07   

Człowiek jest również duchowym stworzeniem, a nie tylko psychiczno-cielesnym.
DUCH-CIAŁO-PSYCHIKA.
Nie ma inaczej. Pomijając ducha - popełniamy pomyłkę, która potem na nas pokutuje.


Odpowiadam- podobnie jak nałóg nie uważam za stosowne traktowanie duchowości
tylko jako "wierzy czy nie wierzy".
Uważam to za nadużycie, upraszczanie zastosowane w celu obrony jak zwykle jednego, co żeby było ciekawiej nie jest atakowane.


Ponadto:
Czy wiesz, że kryzys dorosłych wiąże się z kryzysem wiary?


Pytanie- a raczej jego cel jest mi nieznany. Pytasz w stylu czy wiem że 2 x 2 to 4.

Ale upewniam cię-

Owszem wiem- że tak bywa- nie jest zaś zawsze ,a to sugeruje twoje pytanie.
I przypominam- zgodnie z tym co napisałam- następuje obecnie przeniesienie tematu dyskusji- jak wspierać dzieci- na tematy związane z całą resztą. Dośc częste na tym forum.
Ponieważ z zasady nie dyskutuję od dawna w kwestiach wiary- kończę odpowiadanie w temacie wiary i pobocznych. W mojej "epizodycznej" wypowiedzi mam nadzieję że uzyskałaś pewność- o jaką ci chodziło. Pewnośc dotyczącą mojej osoby, jej duchowości oraz faktu że mam się dobrze i nie mam problemów z wiarą związanych. Więc nie wyszukuj sztucznych, nadmuchanych.

Wizja nawracania zuzy dośc kusząca jest- ale nie można nawracać kogoś kto nie zbłądził.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 12:40   

Wracając do dzieci....
dzieci z naszych chorych, zaburzonych związków też sa chore i zaburzone. Jak im pomoc ? Najpierw ratując siebie - swoje ciało, psychikę i duszę ( niczego nie pominąć) , a wtedy nasze dzieci będą zdrowieć na tych trzech płaszczyznach . Jeżeli cos pomoniemy lecząc siebie , będziemy kuleć i podobnie dzieci. Dbac więc nalezy o wszystkie te trzy płaszczyzny i w sytuacji kryzysu małżeńskieko, własnego upadku, ratowania sie i procesu zdrowienia i w sytuacji pomocy dziecku i każdemu człowiekowi.

Może to ważny temat - nasze dzieci - na rekolekcje w Częstochowie ?

Moje dziecko bardzo mocno, jak gąbka chłonęło nasze zachowanie i choroby kryzysu małżeńskiego , został przez nas mocno poraniony a jego zachowanie mocno zaburzyło sie . Po kryzysie oprócz leczenia siebie w porę zauważyliśmy potrzeby dzieca, żeby i ono mogło byc uleczone. Różaniec rodziców za dzieci- od 2 , 5 lat - to była tarcza i kierunkowskaz. Mój syn zdał maturę o czasie i wybiera sie na studia. Jest super facetem !! Ale ponieważ ciągle modle się za swoje małżeństwo tak więc ciągle nie rezygnuje z różańca rodziców za dzieci....jeszcze wiele w nas do uleczenia, do prowadzenia, poprawienia....no i do dziękowania za łaski. EL.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 13:05   

"Wizja nawracania zuzy dośc kusząca jest- ale nie można nawracać kogoś kto nie zbłądził"

Zuza, nie nawraca się nikogo na siłę,

zwłaszcza jeśli

samemu

się nawraca

przy każdej spowiedzi.


El., piękne świadectwo!
Chwała Panu!
Bóg nie opuszcza tych, którzy Go szukają, oby chcieli szukać.

Tak. Różaniec św. - przywraca siłę ducha - sobie, bliskim i dzieciom w każdym wieku.
Trzeba "tylko" wierzyć.
Bez wiary w TO, ani rusz.
Bez wiary nie ruszy się, ani jednego kroku do przodu.


Małgorzta, co u Ciebie, jak sobie poradziłaś?
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 13:14   

Witam Was serdecznie i dziekuję za tą dyskusję. Elżbieto zgadzam sie z tym co piszesz. Widzisz i własnie dlatego, że Bóg Miłosierny obdarował mnie wielką łaską ufności, daje radę ale to nie moja zasługa to własnie On pokazuje mi, że oddając Mu całe swoje cierpienie On poprowadzi mnie za rękę i tak jest. Teraz wiem jedno chce trwać na modlitwie chce wsłuchiwać się w Jego głos.
Powiem Wam jedno Bóg mnie prowadzi wyprowadza mnie z każdej syuacji naprawde ją rozwiązuje. Syn szlochał strasznie jak się dowiedział nie mogłam na to patrzeć i myślałam jak ojciec może zrobić coś takiego dziecku i uklęknełam z dziećmi i zaczeliśmy się modlić powiedziałam że będziemy się modlić za tatę. Jak mąż dzwonił to mu mówiłam jak dzieci cierpią ale kończyło sie ostrą wymianą zdań i obrzucaniem mnie ze strony męża i przestałam z nim dyskutować.
Teraz zaakceptowałam sytuacje w jakiej się znalazłam dbam o dom dzieci jak zawsze pracuję ale to Bog to wszystko układa . Teraz rozpoczął się rok szkolny mąż nie chciał mi zostawic samochodu to przyjeżdża po dzieci przywozi odwozi, zawozi na tańce chociaż dalej jest dla mnie szorstki, ale dzięki Bogu już umiem z Nim rozmawiać na tyle na ile muszę. A niestety mam problem bo dał mi na dzieci dopiero we wrześniu małe pieniądze i mamy problem z dogadaniem się co do finansów i muszę zrobić rozdzielność majatkową a pózniej pewnie podział majątku ale ja bym tego nie chciała chciałabym, aby wrócił On mnie straszy że nie sprzeda budynku który kupili nam rodzice i w którym pracuje najwyżej pójdzie przeze mnie do więzienia. Jak On może tak mówić przecież ja nie chce Go niszczyć on mnie zostawił z kredytem który płacę jeszcze 10 lat za remont domu dobrze , że dom dostałam od rodziców. Ale wiecie jakoś się nie martwie składam to wszysto w sercu Jezusa i Jego Matki ja naprwdę czuje ich ogromną łaskę. Nie wiem jak będzie dalej wiem jedno, że jak Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko będzie na swoim miejscu. Staram się z dziećmi odmawiać różaniec odmawiamy wspólnie pacierz i wierzymy że Pan Bóg wie co dla nas dobre i z każdego cierpienia wyciąga dobro i wiem że cierpienie ma sens. Bardzo trudne są te nasze przypadki, bardzo trudna jest twarda miłość o której tu tak dużo się pisze, ale ja naprawdę wiele zrozumiałam i zblizyłam się jeszcze bardziej do Pana Boga i czuję jak mnie przytula i wlewa nadzieję. Daję radę tylko dzieki Bogu który się o nas troszczy i ukazuje mi swoją miłość. To jest niesamowite Jezus żyje i czyni cuda i chcę Go wielbić za to co mi ukazał.
Bogu dzięki składam i wierzę że On wszystko może i wierzę w cud.
Pozdrawiam was i pamietam w modlitwie.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 13:25   

własnie El...i to jest odpowiedź na Twoje pytanie ....Tylko dlaczego nie potrafimy sie porozumieć...dogadać ?

bo temat dotyczył dzieci , traumy jaką niewatpliwie przechodzą i należnej im w zwiazku z tym pomocy, bez względu na psychiczny czy duchowy stan rodzica na dany moment(zwłaszcza że z tym bywa róznie,czego mamy dowód tu na forum)
Dziecko zawsze bardzo intensywnie przeżywa to, co dzieje się pomiędzy rodzicami. Nie potrafi sobie radzić z emocjami tak jak dorośli. Takie dziecko potrzebuje pomocy natychmiast, nie za chwile az poraniony rodzic, nieuporzadkowany emocjonalnie czy duchowo dojdzie do ładu sam z sobą.
W takiej sytuacji najrozsadniejszym rozwiazaniem jest skorzystanie z fachowej psychologicznej pomocy.....pomocy dla własnego dziecka!

dzieci z naszych chorych, zaburzonych związków też sa chore i zaburzone. Jak im pomoc ? Najpierw ratując siebie - swoje ciało, psychikę i duszę ( niczego nie pominąć) , a wtedy nasze dzieci będą zdrowieć na tych trzech płaszczyznach . Jeżeli cos pomoniemy lecząc siebie , będziemy kuleć i podobnie dzieci.

Owszem kiedy zdrowe środowisko zdrowe są i dzieci, tyle tylko że gdyby środowisko było zdrowe nie byłoby nas tutaj i nie byłoby pytań typu....co mam robić?....pozwolić zabrać dziecko, dać, nie dać?

Proste pytania, a jak trudno na nie odpowiedzieć.

Małgorzta....
A niestety mam problem bo dał mi na dzieci dopiero we wrześniu małe pieniądze i mamy problem z dogadaniem się co do finansów i muszę zrobić rozdzielność majatkową a pózniej pewnie podział majątku ale ja bym tego nie chciała chciałabym, aby wrócił On mnie straszy że nie sprzeda budynku który kupili nam rodzice i w którym pracuje najwyżej pójdzie przeze mnie do więzienia.
nie ważne co Ty byś chciała, w tej chwili ważne są dzieci.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-19, 13:32   

Ciągle się zastanawiam...wracam do wieku kiedy miałam 13 lat i zostałam bez mamy...
Zapewne nie będę mogła opisac tego oczyma dziecka na ten moment...
Z całą pewnością życie odebrało mi autorytet...punkt odniesienia...trzon...poczucie bezpieczeństwa... Tak często w kryzysach pozbywamy dzieci autorytetu...i to jest bardzo trudne dla młodego człowieka...dla mnie było trudne, nadal jest? ( muszę odpowiedziec sobie sama). Pamiętam jeszcze ,że próbowałam szukac autorytetów...zachwycic się kimś, czymś, miec punkt zaczepienia...Rozwijało się to w różny sposób... Trafiłam na fajna grupę wtedy znajomych dzieciaków...chodziliśmy na "dzieci Maryi", w kościele odkrywałam ,że nie jestem sama, że jestem kochana...ale też rozumiałam ,że to kochanie jest inne...niż ja jako dziecko chciałam miec...inne nie oznaczało wcale złe...nie oznaczało niewystarczające...bo wtedy jakby nic nie mogło mi wystarczac... Integralnosc z jakąś grupą ( "Dzieci Maryi"w moim przypadku )pozwoliła mnie bardzo wtedy młodej osobie...rozwiajc się...miałam autorytet... Nie pozostawałam oczywiście bez marzeń i pragnień normalności...zwykłej mamy... Nie rozumiałam wiele wtedy...ale pozostawało mi przyjmowac w sposób niezrozumiały rzeczywistosc... Wpływ oczywiście miało to na mnie wielki, bo przecież stałam się bardziej wrażliwa i co najgorsze "dorosła", niestety...
Czy można zadac pytanie co było łaską?
Można...całą łaską w moim odczuciu w tak trudnej sytuacji było to ,że nie zatarły się dla mnie wtedy zasady moralne...,że ukończyłam szkołę, że miałam przyjaciół, że różaniec był ze mną ,że stojąc nad grobem mamy miałam świadomosc...nie zawiodłam Ciebie, dzięki ,że zdążyłaś nauczyc mnie aż tyle...dobra drugiego człowieka... Czy to było wystarczające by byc dojrzałym? Nie , ale z całą pewnością pchało mnie we wzorce dojrzałe... Dziś jako dorosły człowiek mam świadomośc, że nie da się nadrobic straconych lat...ale da się uleczyc to co zostało wykrzywione . Z całą pewnością troska o dzieci ma byc rozumna Boża, a w Jego zamiarze ma ona dwóch rodziców...Mało tego...Jeśli Pan Jezus uzdrawiał i ciało i duszę to oznacza to dla mnie ,że człowiek jest ważny takim jakim jest...i bardzo sie z tego cieszę...,ze chce dla mnie troski pełnej...
Mam ten komfort,że mam osobę która mogę pytac...konsultowac...zastanawiac się, pracowac...Oczywiście to osoba wykształcona, jest psychologiem po KULU. Natomiast wszelkie wątpliwości , rozwiązuję w konfesjonale...I nie mam dylematu...ani z dziecmi ani ze sobą , ani z niczym innym...
Ostatnio zmieniony przez Mirela 2008-09-19, 13:42, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4