Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Świąteczny prezent
Autor Wiadomość
Kasiek
[Usunięty]

  Wysłany: 2008-12-28, 00:01   Świąteczny prezent

W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, mąż oznajmił mi, że chce rozwodu...
Jesteśmy po ślubie 17 miesięcy, w kryzysie od ponad roku.
Poznaliśmy się latem 2005 roku, po 2 latach znajomości wzięliśmy ślub. Z miłości, było nam ze sobą dobrze, byliśmy szczęśliwi. Ale wszystko zaczęło się psuć 2 tygodnie po ślubie. Mąż zaczął mi wyrzucać, że jestem za gruba, że mam za krótkie włosy, że nie taki ich kolor, że nie tak się ubieram... Cokolwiek robiłam, było niedobrze. Potrafił powiedzieć mi wiele przykrych słów, często mówił, że mnie nie kocha i chce odejść, że nie tak to sobie wyobrażał. Nagle okazało się, że nie chce mieć dziecka. Przestał współżyć ze mną, za to wolał sam ze sobą zaspokajać tę potrzebę. Często znajdowałam dowody na to, raz nawet zrobił to przy mnie... Było mi przykro, płakałam, popadłam w depresję, bo codziennie był dla mnie przykry. Codziennie stykałam się z jego nieodpowiedzialnością, brakiem szacunku dla mnie i moich bliskich. Codziennie pokazywał mi, że nie jestem najważniejsza w jego życiu. Modliłam się o jego przemianę, o to by dostrzegł to co jest najważniejsze w życiu, że ma to obok... Ale nie... Pod koniec ubiegłego roku, okazało się że mąż odnowił kontakt z byłą dziewczyną, która potem opowiedziała mi, że on zwierzył się jej jaki to jest nieszczęśliwy, że wcale nie chciał ślubu, ale sprawy zaszły za daleko... (nie wiem co to miałoby oznaczać, nie spodziewaliśmy się dziecka). Powiedział jej także, że był w Kurii Metropolitalnej na rozmowie w sprawie unieważnienia małżeństwa... Byłam załamana, mimo to modliłam się prosząc o łaskę miłości dla mojego małżeństwa i dalej spełniałam swoje obowiązki. Przyszło lato, mąż wolał spędzić czas nad wodą razem z mamą, siostrą i psem. Bo jak sam stwierdził, ja do jego rodziny nie pasuję. Jak gdzieś jechał, to dla mnie już miejsca w samochodzie nie było. Któregoś dnia podczas wymiany zdań popchnął mnie, wyzwał od najgorszej, od chorej psychicznie... Te święta Bożego Narodzenia były najgorszymi jakie w życiu przeżyłam. Aktualnie jestem po rozmowie z księdzem w mojej parafii i czekam na ustalenie terminu rozmowy w Kurii Metropolitalnej, oraz na rozmowę z adwokatem. Nie mam już nadziei na to, że mój mąż - człowiek który ślubował mi miłość, wierność i uczciwość małżeńską - zmieni swoje postępowanie. Nie mam już dłużej sił być poniewieraną, znosić jego obelgi, i w pokorze spełniać dalej swoje obowiązki. Cóż z tego, że kocham, że poświęciłam się dla niego, że walczyłam o nas, o naszą miłość, o szczęście, o szacunek dla mnie... Cóż z tego, jak nie mam od niego żadnej pomocy, wsparcia. Już jeden rozwód przeżyłam - moich rodziców - i teraz mnie spotyka to samo... Boję się tego co mnie czeka, boję się tego, co będzie potem... Tak bardzo się boję...
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 11:03   

Kaśku

Przede wszystkim musisz się uspokoić.

Sytuacja jest nie do pozazdroszczenia rzeczywiście. Najbardziej zaskakujące dla mnie jest to, że pobraliscie się po stosunkowo niekrótkim czasie znajomosci, a problemy zaczeły się właściwie zaraz po ślubie.

Nie piszesz, czy bylo jakies wydarzenie, krótre wg Ciebie prowokowałoby takie zachowanie. Jeśli nie, to jest to naprawde b. dziwne.

Co do rozmów w Kurii w temacie stw. nieważnosci. Otoz nie jest mozliwe, by Kuria takowe coś w ogóle rozpatrywała na tym etapie. Zeby w ogóle rozpatrywac - musielibyście się rozwieść - to raz. Dwa, że powód w stylu "odwidziało mi się", albo "nie podoba mi się juz zona" wierz mi nie jest wcale powodem do rozpatrywania moliwosci stw. niewazności. Twój mąż tak powiedzial byłej pannie, prawdopodobnie po to, by zrobić na niej wrazenie. Ponieważ ani ty ani ona nie macie o tym pojęcia, to moze mówić co chce.

Byc moze uważa, ze fakt iż w pewnym momencie odecciało mu sie ślubu, ale "sprawy zaszły za daleko" - np. juz był zaplanowany slub i wesele i trudno byłoby sie z tego wycofać jest powodem do rozpatrywania stw. nieważnosci. Ale nie jest.

Takim powodem moze być przymus, ale realny. A wiec np. nie ciąża, której u Was nie było, nie naciski rodzicow, czy wzajemne narzeczonych.

A zatem tym oie nie zapzrątaj glowy, bo topóki co jest nierealne.

Natomiast co do Waszych relacji to na początek ja bym się postarała porozmawiac z męzem - bez krzyków i placzów. O ile się da, to niech wydusi z siebie o co mu własciwie chodzi. Niech powie dlaczego tak jest, że nie chce z Tobą być , pisze tak, bo wszystko wskazuje, ze nie chce.
Moze powie i to cos wyjaśni, bo na razie to naprawdę dziwne. Pamietaj, zeby byc rzeczową i uprzejmą - nie płącz i nie blągaj - po prostu zapytaj.
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 11:30   

Piki, dziękuję za odpowiedź.
Staram się być spokojna, wierz mi, staram się rozmawiać ze swoim mężem, ale ilekroć z czymkolwiek do niego przychodzę, to twierdzi że jest zajęty, tzn ogląda telewizor, czyta internet lub wychodzi do mamuni. Zwykle rozmowa kończy się na niczym. Mój mąż zwraca się do mnie tylko kiedy coś potrzebuje, lub źle się czuje.
Co do rozmowy w kurii to powiem tyle, że sam się przyznał do tego że tam był, po jakimś czasie znalazłam u niego druk wniosku o unieważnienie małżeństwa na odwrocie którego miał napisane 2 powody do, bynajmniej świadczące o jego winie. Są to:
1. Niezdolność natury psychicznej do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich.
2. Poważny brak rozeznania co do praw i obowiązków wzajemnie przekazywanych.
Ja dodałabym do tego, że nie chce dziecka.
Mieszkamy w domu jednorodzinnym, z tym że na dole mieszka moja mama, a ja z mężem mamy piętro dla siebie. Mamy swoją kuchnię, ja gotuję codziennie. Wszystkie obowiązki ja wykonuję. Łącznie z paleniem w piecu...
O niczym nie mogę wiedzieć, co robi, dokąd wychodzi, ile aktualnie zarabia, samochodem też nie mogę jeździć choć mam prawo jazdy. Póki co nie stać mnie na zakupienie sobie auta, bo mam trochę długów które muszę spłacić, a na pomoc męża nie mogę niestety liczyć...
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 12:02   

Kasiku

Oba powody są wg Pk wyczepującymi, by stwierdzać nieważnosc. To prawda.

Nie ejst to jedak tak, że ktos takie powody poda i szast prast - rozpoczyna się proces. Przede wszystkim Kasiku Kosciół b. rzadko ( naprawdę w b. wyjatkowych przypadkach o których u Was mowy nie ma) rozpatruje pozwy par nierozwiedzionych.

Dzieje się tak dlatego, że Kosciół nie moze pomagać w tym, żeby ludzie nawet domyslnie żyli z sobą bez sakramentu. Innymi slowy - dopóki macie wspólne gospodarstwo, zyjecie razem i nie macie rozwodu Kosciół wcale nie bedzie rozpatrywał niewaznosci Waszego małzeństwa. Bo co by było, gdyby okazało się ono faktycznie niewaznie zawarte, a wy nadal żylibyscie razem?

Co do niezdolnosci to tworzenia więzi - jest to badane także z użycioem opinii iegłych. Co do drugiego powodu,. który sobie wynalazł Twój mąż - brak rozeznania to raczej średni powód dla osoby doroslej i w pełni władz intelektualnych. Co do tego, ze mąż nie chce dzieci - to też nie jest taki oczywisty powód. Musiałby zakładać przy zawieraniu małzeństwa, ze potomstwa nie chce mieć. To skutkuje nieważnoscią i to bez wzlędu na to, czy np. drugi współmałzonek o tym wie i czy taka decyzję akceptuje.

Oczywiscie - w przypadku przeprowazdania procesu po rozwodzie on moze zeznac, ze takie załozenie mial. Nikt mu nieudowodni, ze nie.
Niemniej takie postanowienie podjęte juz w małzeństwie i nie na zawsze, a np. na jakiś zcas powodem do stw. niewaznosci nie jest.

Powiem Ci Kasiku tak, że mam wrazenie, ze Twój mąz jednak nie w Kurii mógł gadać, a mógl sobie znaleźć którego z tych "prawnikw" w necie, co to sie reklamują, ze zrekomo "pomagają w koscielnym rozwodzie":)

Wg mnie swiadczy o tym fakt, że "zabiera sie" za to nie mając rozwodu. I co? W Kurii z nim gadają? taaak - akurat.
Jakis druk mozna sobie zwyczajnie wydrukować z netu, ale tak naprawdę to mozna swoimi słowami napisać dlaczego sie uwaza małzeństwo za nieważne i napisac po prostu jak przebiegalo.

Poza tym jest jeszcze jedna kwestia. W procesie stw. niewaznosci nie orzeka sie co prawda winy, ale moze on mieć skutki rózne (przy orzeczeniu ze zostało niewaznie zawarte) dla obojga małżonków. W procesie bada się nie tylko, czy np. osoba niezdolna emocjonalnie do tworzenia wiezi byłą takowa w momencie zaweirania mazłeńśtwa, ale takżeto, czy TERAZ jest jjuz do tworzenia zdolna. Jeśli nie jest - taka osoba MIMO orzeczenia nieważnosci nie zoe zawrzec ponownie sakramentalnego mazeństwa. Dopóki nie stwierdzi się na jego wniosek po badaniu przez biegłego, ze jest juz zdolna i za zgodą ordynariusza.

Nie bardzo wiec jasne jest dla mnie działąnie Twego meza. Jesliby poszukiwał mozliwosci wstapienia w ponowny sakramentalny zwiazek mazłeński to akurat robi sobie odwrotna do celu robotę.

Nie wierze w to, ze ktokolwiek rozmawiał z nim powaznie w Kurii na temat bez rozwodu. No, moze ewentualnie poszedł do kancelarii zasięgnąć informacji i dali mu po prostu takie podstawoe nie znikając w szczegóły, ale wobec tego nie przeczytal sobie dokładnie. albo juz przeczytał i wie, ze nic z tego prznajmniej na razie.

Gdyby jednak nadal mu natym zalezało - dołzyłby do rozwodu. Czy wspominał o nim?

Z tego co piszesz mąż na ten moment wcale nie zachowuje sie jak Twój maz, a jak hotelowy gosc w domu.
Czy mozesz perzybliżyc jak wygladala Wasza przedślubna znajomosć?
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 12:52   

Jak dzwoniłam do kurii, to powiedziano mi, że mogę przyjść na rozmowę z księdzem w celu ustalenia przesłanek co do stwierdzenia nieważności małżeństwa, mimo że nie mam póki co rozwodu cywilnego. Powiedziano mi także, że sprawa o rozwód cywilny i złożenie dokumentów do kurii mogą odbywać się w jednym czasie. Ale żeby zapadł wyrok, to muszę mieć najpierw rozwód cywilny.
Po za tym, mój mąż już 2 tygodnie po ślubie, powiedział że chce rozwodu. Ciągle straszył mnie tym, że się wyprowadzi. Pisałam już kiedy ostatnio wspominał o rozwodzie.
Jeśli chodzi o znajomość z byłą dziewczyną, to było to tak: któregoś dnia przez przypadek zostawiła mi wiadomość na naszej klasie. Byłam bardzo zła, bo już wiedziałam o ich odnowionym kontakcie. Mąż przyznał się do tego, jak go przycisnęłam, mając wcześniej podejrzenia. Pomyślałam, że jest to dobra okazja żeby utrzeć jej nosa. Ale tego nie zrobiłam. W zamian za to, napisałam długiego i szczerego maila, w którym opisałam zachowanie mojego męża, że ukrył przede mną znajomość, i co ja czuję. No i koniec końców, co tu dużo mówić, zaprzyjaźniłyśmy się. Opowiedziałam jej swoją historię, nie mogła uwierzyć że ON mógł się tak zmienić. Ona też mi opowiedziała o tym, co pisał do niej mój mąż, np. to że "mogłoby być fajnie między nimi gdyby ona go nie zostawiła" itd.
Ale dzięki temu, wiedziałam co on do niej wypisuje, kiedy się kontaktuje. Aż w końcu ona powiedziała mu wyraźnie, że nie ma czego u niej szukać i znajomość się urwała.
Co do tego jak było przed ślubem, to było naprawdę bardzo fajnie. Mieliśmy wspólne plany, miałam dostać samochód, laptopa, mieliśmy budować nasz wspólny dom. Mąż mówił mi że "razem zbudujemy nasz dom i szczęście", że jestem jego umiłowaną i wytęsknioną Kasią, z moją mamą miał dobry kontakt, babcia pokochała go jak własnego wnuka. Kiedy zakładał mi pierścionek na palec mówił: to ja wybrałem ciebie, chcę z tobą spędzić resztę życia. Mówił: "pomyślałem sobie że mogłabyś mnie kiedyś opuścić i nie byłoby nigdy tych najpiękniejszych lat mojego życia"... Razem spędzaliśmy dużo czasu, jeździliśmy na wycieczki rowerowe, bo to oboje lubimy, wspólny urlop spędziliśmy aktywnie, razem wybraliśmy miejsce, znaleźliśmy kwatery, ale to ja zaplanowałam co będziemy robić, i było wspaniale. Wiedziałam że mogę na niego liczyć, to dzięki niemu udało mi się zrobić prawo jazdy, bo opłacił mi kurs. Razem jeździliśmy do babci jak była w szpitalu. Wiadomo, zdarzały się także i przykre chwile, ale przecież w każdym związku tak jest, prawda? W dniu ślubu, kiedy po sakramencie modliliśmy się jeszcze przed ołtarzem, on odwrócił się do mnie i powiedział z uśmiechem na twarzy: "jestem szczęśliwy". A teraz? on przechodzi obok mojej mamy i babci, tak jakby ich wcale nie znał. Znalazł sobie nowe hobby, zabawki zdalnie sterowane. Ma ich już całkiem sporą kolekcję. A Ja? rok czasu prosiłam żeby kupił mi piekarnik do kuchni. Po ślubie, kiedy oboje mieliśmy urlop, zależało mi, byśmy gdzieś wyjechali, tylko we dwoje. Jak gdzieś jechaliśmy, to oczywiście była z nami teściowa i pies. Potem ON mi powiedział, że nie pasuję do jego rodziny.
Moja teściowa - wydawałoby się, że kobieta z którą mogę porozmawiać o wszystkim. Niestety, kiedy przyszłam do niej po radę, to odpowiedziała mi, że ona nie będzie się do niczego wtrącać, bo to nasze życie. Ale kiedy sama zaczęła mnie wypytywać, to na koniec skwitowała, że to ja za mało się staram. Paranoja.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 13:31   

no tak Kasiu - na rozmowe zawsze isc mozesz do Kurii, no, ale jak mówiłam i potwierdzasz jakiekolwiek działania mogą być wykonane po rozpoczeciu rozwodu w sadu, a orzeczenie o niewaznosci tylko po orzeczeniu prawomocnym zresztą rozwodu.

Wiesz, te historię o bylej dziewczynie i naszej klasie powinny przeczytać sobie wszystkie zazdrosne chrobliwie kobiety - nie z tego forum, ale w ogóle. To dobra nauka co do tego, ze nie każda była/były bliska kiedyś osoba, czy też znajomy/a zwykli zostawiaja tam jakieś info zeby zaraz robijać czyjeś zwiazki. Ot po prostu z głupia frant zostawiła a Twój malzonek sie uczepil tego, jak rzep, bo juz mu nie pasowało w małzeństwie.

Tak czy owak - madra to kobieta jest.

Wiesz z Twego opisu wynika, ze mąz rzeczywiscie po slubie diametralnie zmienił "front" wobec Ciebie.
To bardzo, bardzo dziwne tym bardziej, ze zcas waszej przedślubnej znajomosci nie był krótki. Domyslam się też, ze nie byliscie nieletni biorąć slub, wiec tym bardziej wydaje mi się to wszystko jakimś .. podstępem...
Przepraszam, ze tak piszę, ale wiesz - znudzenie obowiazkami i zoną po 2 tyg. od slubu raczej nie wchodzi w gre. A wiec co?

Piszesz, ze mieszkacie u twoich rodzicow, ale z opisu wnoszę, ze nie ejstes jakąś bardzo zamozna osoba, ani rodzice też. Czyli nie szlo o majatek. O "pokazanie" czegoś byłej dziewczynie - też nie - za długi okres "chodzenia" i brak zainteresowania z jej strony. Doprwdy ie wiem co sie stało. Wpływ tesciowej - owszem, ale o ile chciałaby bruździć robilaby to przed ślubem też.

Czy Ty KAsiu pracujesz? Masz jakieś swoje pieniadze poza wspólnymi? Pytam bo piszesz, ze miałaś dostać tto i tamto, ze prosiiłas o kupno piekarnika.
nie bardzo coś z tego rozumiem - serio. Najgorsze, ze nie da sie z gosciem porozmawiac :(
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 13:50   

Tak, pracuję, ale pisałam już że mam do spłaty kredyty, np ten który wzięłam w związku z weselem. Została mi jeszcze połowa do spłaty. Wspólne pieniądze? Ja dostaję od męża ledwo wyżebrane 300zł co miesiąc na prowadzenie domu. Ja dokładam drugie tyle. No ale dochodzi jeszcze zakup węgla, za który ostatnio zapłaciłam sama, a on po wielkich wyrzutach dopiero oddał mi część pieniędzy za to. Bo właściwie na wszystko składamy się po połowie. Mój mąż zarabia naprawdę sporo pieniędzy, bo inaczej nie wymuszałby na mnie rozdzielności majątkowej, ale ja się na to nie zgadzam, po za tym mam dowody na to ile zarabia. Ja ledwo wiążę koniec z końcem, leczę się u endokrynologa i do tego badania, więc praktycznie raz na kwartał wydaję co najmniej 300zł na to. Jak chce żeby mnie gdzieś zawiózł, to woła na mnie pieniądze na paliwo i robi mi wyrzuty, ale jak mamunia zadzwoni to śniadania nie zje i pojedzie. Dzień przed wigilią prosiłam żeby przywiózł mi drewno na rozpałkę ze stolarni to jeszcze zawołał na mnie pieniądze na sprzątanie samochodu, bo drewno we worku zabrudziło mu auto :(
Tak, masz rację, nie byliśmy nieletni. W chwili ślubu ja miała skończone 27 lat, mąż 30.
  
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 16:14   

Są osoby, które nie są zdolne do założenia trwałego związku. Budowanie kończą na etapie fascynacji. Potem kończą związek, szukając nowej partnerki/partnera - i tak dalej.....Może Twój mąż do takich właśnie osób należy. Ja bym przygladnęła się nieco jego poprzednim związkom. 30 lat - to niemłody wiek, mogłoby to potwierdzać moja teorię.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 16:18   

Wybacz Kasiu - po prostu mnie zatkało na to, co robi Twoj mąż.

Chce pieniędzy za podwiezienie Cię gdzieś? Zastanawiam się na serio, czy on się dobrze czuje po prostu.

Nie rozumiem jego zachowania i nie pptrafię wskazać logicznego domyslnego jego źródla. Jak napisałaś - byliscie w chwili ślubu dojrzałymi ludźmi, nie pobraliscie sie jakos b. szybko, sytuacja życiowa każdego z was była drugeimu znana.

Po prostu szokująca jest dla mnie jego nagla zmiana po 2 tyg. od ślubu.

Tak, jak jest teraz to na pewno nie ma sensu z sobą nadal żyć. Przeciez to jakiś chory układ, a nie związek.
Nie wiemco Ci radzić, ja bym wiala od kogoś takiego po najdalej miesiącu, ale rozumiec Cię, że walczyłas o to, zeby było lepiej.

[ Dodano: 2008-12-28, 16:28 ]
Wanbomo - racja co do tego, ze sa osoby niezdolne do tworzenia więzi - to bez dwóch zdań.
Niemniej - nie zgadzam sie z tym, że tu chodzi o jakaś fascynację i poszukiwania w przypadku meza Kasi.

Wskazują na to dwie sprawy - okres ich przedslubnej znajomosci trwał na tyle długo, że trudno tu mówić o naglej namietnej fascynacji i szybkiemu znudzeniu małzeństwem i zoną.

To raz. Dwa, ze Kasia wspomina, ze zmiana nastąpila b. szybko po ślubie, wczesniej było raczej sielankowo, choc nie bez zgrzytów.

Jesli opierać się na słowach, które powiedział mąz Kasi do byłej dziewczyny, moznaby wnioskowac, ze w pewnym momencie uznal, ze jednak mnie powinni sie poierać, jednak bylo wg jego oceny za późno by się z twarzą wycofać. To mozliwe i tak bywa, ale z kolei przedslubne zachowanie męza Kasi temu przeczy. Na ogół ludzie w takich sytuacjach okazuja wiecej chłodu, mniej czułosci itd. Tu tego nie było.

Mało prawdopodobne, ze juz po 2 tyg. koleś uznał, ze żona i malżeńśtwo sa be i szukał sobie innej. Moze usilował kogos szukać (vide: była dziewczyna), ale raczej to nie tak ze już miał. O rozwodzie wspomnial dopiero teraz, niewykluczone, ze jest ktoś trzeci, ale trudno powiedzieć.

Acha :) nie zgadzam sie też, że 30 to już niemody wiek:) powiedziałąbym, ze dla faceta optymalny, by zakladać rodzinę. Stary człowiek to to raczej nie ejst:) ale juz w takim wieku, ze mozna statystycznie ozekiwać odeń jakiejś powaznej postawy życiowej.
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 19:23   

Co do poprzednich związków, to mąż spotykał się z 2 kobietami przede mną. I obie go zostawiły. Ze mną jest najdłużej. Już nie wiem co myśleć... Jeden rozwód już w swoim życiu przeżyłam. Moi rodzice rozstali się jak byłam dzieckiem. Nie chciałam żeby i mnie to spotkało. A jednak... Chyba już nie ma innego wyjścia...
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 20:28   

Piki napisał/a:
powód w stylu "odwidziało mi się", albo "nie podoba mi się juz zona" wierz mi nie jest wcale powodem do rozpatrywania moliwosci stw. niewazności.


niewykluczone, ze jest to objaw niedojrzałości... bywają tacy, którym się "odwidziało", bywają... jeżeli inne jego zachowania świadczyły o niedojrzałości, może to być powodem
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 20:34   

Bajeczko ...

Tego rodzaju zachowanie moze być objawem braku dojrzałosci, ale jako takie powoem nie jest.

Strony w procesie podlegają badaniom przez bieglych. To nie ejst tak, ze ktoś mówi, ze nie ejst dojrzały, albo nie był i juz.
 
     
Kasiek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 21:06   

Są dni kiedy jest dla mnie czuły i dobry, ale więcej jest tych dni, kiedy ma do mnie ciągle o coś pretensje i daje mi do zrozumienia, że moja obecność mu przeszkadza.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 21:16   

Piki napisał/a:
Bajeczko ...

Tego rodzaju zachowanie moze być objawem braku dojrzałosci, ale jako takie powoem nie jest.

Strony w procesie podlegają badaniom przez bieglych. To nie ejst tak, ze ktoś mówi, ze nie ejst dojrzały, albo nie był i juz.


Ależ zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości :) Takie zachowanie może byc objawem. A biegli badają, czy objawy składają się w podawany przez stronę powód do stwierdzenia niewazności. To długi i żmudny proces. Chodzi o rzeczywiste stwierdzenie o braku dorjzałości a nie tylko słowa.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-28, 21:38   

KAsiu, przepraszam - nie rozumiem.
Pisałas, ze z mezem nie da się pogadać , teraz piszesz, ze sa dni kiedy jest dobry i czuly. To znaczy jaki?
Jak sie zachowuje, co robi?
I zcy wtedy nie da się pogadać?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9