Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Szukam porady bo nie wiem co robić
Autor Wiadomość
dudus
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 10:39   Szukam porady bo nie wiem co robić

Witam.
Jestem w poważnym kryzysie. Jestem 6 lat po ślubie. Mamy córkę 3 letnią. Było to niesamowite uczucie po 3mc postanowiliśmy wziąć ślub. No było cudownie. Mieliśmy taką sytuację że córkę wychowywała teściowa. Dopiero od 3mc córka jest z nami. Dopiero teraz widzę że jestem dla niej prawie nikim. Odnoszę wrażenie że jest tylko ze mną bo przynoszę pieniążki coś tam zrobię i oczywiście jak ona jest w pracy to ja się zajmę córką. Pierwszy poważny kryzys był w tamtym roku. Kumulacja nastąpiła w grudniu 2007. Decyzja wspólna ,rozwód. Do niego nie doszło dzięki teściowej. Postanowiliśmy powalczyć. Wydawało mi się że jest lepiej. Ale znowu pojawiły się "komplikacje". Chodzi o to że żona przestała cokolwiek do mnie czuć. Oczywiście mnie nie kocha. A dziś się dowiedziałem że mnie toleruje tylko ze względu na dziecko. Generalnie twierdzi że jest zawiedziona mną. Kontaktów fizycznych unika jak ognia. Wszystko jest takie "na siłę" Przytacza jak dla mnie przykłady mało istotne. Np. Wczoraj kupiliśmy łyżwy dla niej i córki. Na moje stwierdzenie.. a ja też chcę. Ona powiedziała ty w tamtym roku sobie kupiłeś narty. Wyniknął spór. Ok. pierdoła ja dla mnie. Że wszystko musi mi mówić co mam zrobić. Że wszystko robie " na odwal się". Dziś padły przykre słowa z jej strony. Ze nie może ze mną współżyć bo mnie nie kocha. Traktuje mnie na zasadzie "jestem bo jestem". Ja staram się jak mogę. Do niedawna wszytko dla niej robiłem. Moje uczucie do niej maleje z każdym dniem. Ciągle ma do mnie jakieś "ale" cokolwiek bym nie zrobił ... jest źle. Tyle żeczy się nauczyłem ( mieszkamy na wsi). Ostatnio stwierdziła że po 2 latach nawet nie nauczyłem się palić w piecu !!! ( pochodzę z krakowa). No ręce mi opadły. Na 100 % jest też wina po mojej stronie. Że mnie przestała kochać. Proszę o jakąś poradę co robić dalej. Acha na moje pytanie co dalej robimy odpowiedź... przecież cię nie wyrzucę na bruk żebyś się stoczył . To był cios prosto w serce. To była aluzja do mojej rodziny która ma problemy alkoholowe. Ojciec był alkoholikiem matka jest obecnie siostra najmłodsza także. Ja nigdy nie miałem problemów poza tym bardzo rzadko spożywam alkohol. Tylko fakt jestem słaby psychicznie i często jestem załamany. I nie wiem jak bym się zachował jak by doszło do rozwodu.

Najważniejsze pytanie czy można żyć razem dla tak zwanego dobra dziecka ? . Czy może żona czeka aż córka będzie bardziej samodzielna i wtedy będzie rozwód?. Albo wykorzystam męża niech dokończy remontować moje gniazdko córka podrośnie i wtedy go zostawię. Jejku chyab nie wiem co już pisżę.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 11:26   

Dudus, nikt tutaj raczej Ci nie pomoże , od takich problemów jak Ty masz są odpowiedni specjaliści , jeśli jesteś z Krakowa pójdź do dobrego psychologa , który zajmuje się sprawami rodzinnymi , Twoja rodzina potrzebuje pomocy- nie tylko Ty. Jeśli chcesz ją ratować weź się za to natychmiast , póki jesteście razem. Tylko potzrebujesz specjalisty , pewnie nawarstwiło się dużo problemów. Nie czekaj na to co przyniesie los i ewentualna decyzja Twojej żony, jedź do dobrego specjalisty i zacznij naprawiać. Powodzenia.
 
     
dudus
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 13:05   

Dzięki za poradę problem w tym że nie mieszakmy w krakowie. Ja tylko pochodzę z krakowa. Żyłem tam 32 lata . Znaczy sam nie rozumiem. Najpierw ja mam się zgłosić do poradni czy od razu obydwoje ?. No i jak to powiedzieć żonie?.
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 13:11   

Jak dasz rade namówić zonę - to razem. W innym wypadku spróbuj sam.
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 14:16   

Witaj Dudus!
Podobnie jak koleżanka uważam ,że trzeba szukać pomocy eksperta , np. psychologa katolickiego . Pomocna będzie na pewno rozmowa z kapłanem .
A jak Tw sfera duchowa ? Czy dbasz o swoje dobre relacje z Panem Bogiem? Może od tego zacznij-- od rozmowy z Jezusem , od modlitwy ... Potem przyjdzie czas na odpowiednie działanie .
Wiesz ...jest takie powiedzenie: "Kiedy kochamy ,nawet wada ukochanej osoby nas nie razi. Gdy miłość odchodzi --irytują nawet zalety". Piszesz ,że :

dudus napisał/a:
Było to niesamowite uczucie po 3mc postanowiliśmy wziąć ślub. No było cudownie.

No było niesamowite uczucie , ale czy przekształciło się w prawdziwą miłość?
Miłość nie jest samym uczuciem , jest raczej zasadą , jest pragnieniem dobra dla tej ukochanej osoby , jest zdolna do poświęcenia , do wyrzeczeń , umie przebaczać.... Jest nam zadana , a nie dana na samym starcie . Trzeba o nią dbać , stale rozwijać i umacniać .
A jak ? zapytasz ...A na 3 płaszczyznach jednocześnie --duchowej, psychicznej i fizycznej . Kiedy , któraś płaszczyzna zaczyna szwankować zaraz pojawia się kryzys. Często latami nie potrafimy go dostrzec , dopiero dociera ,jak coś nas uderzy obuchem -zdrada czy rozwód.
Polecam Ci do przestudiowania stronę p. dr Guzewicza http://www.mojemalzenstwo.pl/index.php?l1=3 Złota recepta na zbudowanie szczęśliwego małżeństwa i drugą http://www.katolicki.net/..._obowiazek.html

Ponieważ jest to forum katolickie, to jeszcze raz podkreślę znaczenie łaski w życiu małżeńskim . Nie jestesmy zdani sami na siebie . Wspiera nas łaska uświęcająca i ta płynąca z mocy sakramentu małżeństwa. To wielki dar od Boga. Dlatego ważne jest, kiedy małżenstwo znajdzie się w kłopotach, aby skupić się na mocy Bożej , która może dokonać zmian. Jesli skoncentrujemy się tylko na problemach i własnych słabościach to stracimy nadzieję.
Ja przeżyłam cięzki kryzys małżeński tylko dzięki współpracy z łaską Bożą . I nie usiadłam na laurach .Nadal dbamy --oboje z mężem --aby nasza miłość wzrastała , a jedność się umacniała na wszystkich płaszczyznach. Jest to trudna droga , ale efekty mamy wymierne .
Tobie również życzę wyjścia z kryzysu i umocnienia Waszej miłości .
Pozdrawiam . Miriam.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 14:40   

Dudus............ a ty jestes DDA i sporo problemów może byc związane z tym.
Może warto abyś poszedł do pradni i popytał o terapeutę dla osób współuzależnionych.
Alkoholizm w rodzienie często czyni ogromne spustoszenie w emocjach,w psychice i zachowaniach.Jest bardzo podstepne bo na pierwszy rzut okiem nie widać tych dysfunkcji.
Ja bym sugerował rozpoczęcie od tego.W chorobie leczy sie nie objawy a przyczyny się usuwa.U Ciebie koalkoholizm może być przyczyną.Miriam poleca stronę p.Guziewicza.Ja dodatkowo polecam Ci książkę -poradnik Jacka Pulikowskiego "Warto być ojcem".Może po jej przeczytaniu otworza Ci sie zamknięte klapki.Bo tam sa tak oczywiste sprawy..........................
Pogody Ducha

[ Dodano: 2008-10-19, 14:43 ]
Dudus........... każdą zmianę najlepiej zaczynać od siebie............ Zacznij od siebie,zduagnozuj siebie,swoją psychikę,wzmocnij ją.........bo piszesz że jesteś słąby psychicznie.A czy to nie efekt współuzależnienia alkoholowego rodziny????????????
 
     
dudus
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 11:54   

Dziękuję wszystkim za wsparcie i rady. Niestety moja żona nie chce słyszeć o poradni. Wręcz dostała nerwy. Nasze rozmowy są "na siłę". Sytuacja jest chora. Traktuje mnie jak to powiedziała... "jesteś bo jesteś". Nie wiem jak długo to wytrzymam. Dodatkowo wczoraj rano mi powiedziała... tylko proszę cię nie buntuj córki przeciwko mnie . Co jak co ale takich słów nigdy bym się nie spodziewał od niej. Jeszcze dziś nie mogę się pozbierać. Coraz bardziej zaczynam myśleć o rozwodzie.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 14:08   

zamiast myslec o rozwodzie skieruj całą swoją energie na ratowanie małżeństwa i relacje z żoną bo macie bardzo słaby kontak
piszesz... Najważniejsze pytanie czy można żyć razem dla tak zwanego dobra dziecka ? . Czy może żona czeka aż córka będzie bardziej samodzielna i wtedy będzie rozwód?. Albo wykorzystam męża niech dokończy remontować moje gniazdko córka podrośnie i wtedy go zostawię. Jejku chyab nie wiem co już pisżę...
a czy czasem ty nie czujesz się, że żona powinna ci byc wdzięczna za rzeczy oczywiste jak remont domu czy łożenie na niego, między wierszami tak cos mi mówi, że czujesz się niedowartościowany tym iż tyrasz cały dzień dla nich a oni tylko wciąż niezadowolenie i chca więcej./... no ale taka nasza rola męża ojca i matki żony, dbac o dom i łożyc na niego czy nam się podoba czy nie...
zakładając rodzine musimy własne potrzeby zamienic na potrzeby bliskich i jeszcze cieszyc sie z tego z nimi
ha trudne ale możliwe jesli dobro naszego współmałzonka, rodziny będzie dlamnie naszym dobrem to nieważne jakim moim kosztem własnym do tego doszło to czerpie z tego radosc i zadowolenie
zadowolona żona to zadowolony mąż
oczywiście robie to dla siebie nie po to by dostac nagrode w różnej postaci od żony/męża, by mnie pochwalona etc, ale po to by dając cieszyc sie z tego że druga strona jest zadowolona
czasami rozmowa nic nie daje szczególnie kiedy jest nie w pore kiedy między wami jest źle a ty jeszcze własnie w tej chwili chcesz to wyjaśnic i pewnie jeszcze dac do zrozumienia drugiej osobie że sie myli
piszesz że żona nie chce słyszec o żadnej poradni a czy czasem nie zasugerowałes nawet nie w złej woli że to ona ma problem większy niz ty że nie umiecie sie porozumiec,
to może zamiast myśli o rozwodzie które niczego nie wniosą bo i tak jak dalej tak bedzie w waszym małżeństwie to i bez myślenia o tym do tego dojdzie... to nie lepiej samemu zacząc chodzic na terapie by pokazac żonie patrz staram sie dla siebie dla nas....
może tym zarazisz ją a może tez i zrozumiesz na terapii iz swoim jakimś postępowaniem tak głęboko raniłes żone że nie była w stanie ratowac małżeństwa
na razie sam z Boską pomoca może potem razem
wybór zawsze twój albo stoisz z założonymi rękami nic nie robisz nawet nie musisz myślec o rozwodzie bez obaw masz go jak w banku przy tej opcji albo... albo walcz
ja bym walczyła... bo stawka jest wysoka
pozdrawiam
 
     
Maciurek66
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 17:23   

mami napisał/a:
a czy czasem ty nie czujesz się, że żona powinna ci byc wdzięczna za rzeczy oczywiste jak remont domu czy łożenie na niego, między wierszami tak cos mi mówi, że czujesz się niedowartościowany tym iż tyrasz cały dzień dla nich a oni tylko wciąż niezadowolenie i chca więcej./... no ale taka nasza rola męża ojca i matki żony, dbac o dom i łożyc na niego czy nam się podoba czy nie...
zakładając rodzine musimy własne potrzeby zamienic na potrzeby bliskich i jeszcze cieszyc sie z tego z nimi


Czy to co piszesz o 'rzeczach oczywistych' oznacza, że nie należy tego szanować i cenić? Tak mi jakoś zabrzmiała twoja wypowiedź. Przecież można tyrać i cieszyć się z dawania, a jednocześnie oczekiwać że rodzina to doceni? Czy ja popełniam tu jakiś błąd myślowy? Czy może jest tak, że przez nadmierne tyranie nie ma juz czasu dla rodziny, a pozostaje tylko oczekiwanie jakiegoś uznania, które może ma kompenowac własne frustracje i obawy??? (u mnie chyba coś takiego się działo)
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 18:25   

zakładając rodzine bierzemy na siebie odpowiedzialnośc za nich zarówno mąż jak i żona względem siebie i dzieci stąd oczekiwanie, że zostane za to doceniony iż zarabiam na rodzine, remontuje dom czy gotuje, sprzątam ze strony żony jest błedem to nasz obowiążek, na który sami się zdecydowaliśmy zakładając obrączke
cóz miło usłyszec kochanie dziękuje ci za wspaniały obiad był pyszny /kiedy ostatnio ty jej to powiedziałes?/ lub pięknie urządziłes ten pokoik to są miłe pochwały motywujące nas do działania ale jeśli ich nie ma to nie nalezy się z tego powodu gniewac a co najwyżej zacząc samemu dziękowac i tym zarazic druga strone do rewanżu tym samym...
a flustracje może dlatego, że sam czujesz presje ciężaru jakim jest dbanie o rodzine i ją przerzucasz na partnera
typowe nie ma pięniędzy mąż zarzuca niegospodarnośc żonie żona w odwecie gdybys był zaradniejszy to twoja pensja była by większa i nie było by problemów... cóz obwiniac można sie zawsze o to kto winien ale nic to nie da lepiej poszukac drogi wyjscia z tego
a piszesz tyrasz dla rodziny czyz to nie twój obowiązek, który raczej powinien byc dla ciebie czyms normalnym czy gdybys tyrał dla siebie i kupował sobie było by inaczej na kogo bys zwalał że ciężko i nie masz sił a tak no cóz założyłes obrączke wraz z nią tez i obowiązki z tego tytułu
nie jestes inny niz wszyscy żonkosie oni tez maja ten dylemat jak zadbac o dom, i tym sie stresuja bo jeśli źle to czują że to ich wina dlatego nie chcac brac na siebie tego nieprzyjemnego uczucia ze sobie nie radza zwalają na niegospodarnosc zon i niewdzięcznośc tymczasem warto sie pogodzic z tym ze nie jestesmy idealni nie wszystko sie zawsze układa i czasami może byc biedniej ale szczęsliwiej
warto czasami przyjsc predzej z pracy i poswiecic ja rodzinie żonie by móc sie cieszyc tym na co tyrasz całymi dniami
inaczej całe to materialne bogactwo domu jest niczym bo nie ma w nim miłosci
pozdrawiam powiedz dzis żonie że dziękuje jej za to że tak wspaniale gospodaruje dzis jutro pojutrze zobaczysz ze dostrzeze w tobie ukochanego za którego wyszła za mąż i zacznie dziękowac ci ze jestes i jej w tym pomagasz
odwagi można
 
     
dudus
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-20, 16:43   

Dawno sie nie odzywałem :oops: . Ale obydwoje postanowiliśmy walczyć !!! :mrgreen: JAk na razie idzie wszystko ku lepszemu.
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-23, 10:57   

Swietnie Dudus :)

Czytales moze ksiazke polecona przez naloga?

A czy korzystacie z jakiejs terapii? (polecam tylko psychologow katolickich).Pytam, bo sie zastanawiam, czy teraz po prostu walczycie, ze "moze jakos to bedzie" czy faktycznie pracujecie nad komunikacja, soba itd. I po prostu jesli sie nie naprawi zachowan, ktore lezaly u podstaw konfliktu, to mozna do niego wrocic po jakims czasie. Zawsze tez warto sprobowac terapii indywidualnej, bo moze sie okazac, ze po 2 miesiacach zorientujesz sie, czym kiedys raniles zone, a Ona jako, ze walczycie tym serdeczniej przyjmie Twoje zmiany widzac, ze jeszcze bardziej nad soba pracujesz :).

Czasem do calkiem ciekawych refleksji mozna dojsc czytajac wspolnie "Mezczyzni sa z Marsa, Kobiet z Wenus". Moze i nie wszystko sie do Was bedzie odnosic, ale czasem mozna szeroko oczy otworzyc: " to Ty naprawde tak to widzisz?" :) i dojsc do nowego poziomu komunikacji.

Ciesze sie, ze walczycie, powodzenia dla Was i pieknego, wspolnego spedzenia Swiat z Miloscia
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8