Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Mój mąż został tatusiem
Autor Wiadomość
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-21, 15:15   

Oj, agomar1, to co napisałaś jest smutne. Z zachowania Twojego męża nie wynika jednak, że nie kocha, a wręcz przeciwnie. Zdradzacze, którzy nie kochają swych żon nie wracają do nich w upokorzeniu i po zdradzie. Myślę, że Twój mąż jest zagubiony i tak do końca sam nie wie, czego chce. Sytuacja, w której się znalazł po prostu go przerasta. Jeśli mu nie pomożesz i zostawisz samemu sobie, to może się "stoczyć". Szkoda by było, przecież to jest ojciec Twoich dzieci. Tak więc masz za kogo ofiarować swoje cierpienie. Ratuj męża i rodzinę, ale nie zapominaj też o sobie. Jesteś mądrą i wartościową kobietą, ta ...Pani nie dorównuje Ci pod żadnym względem!!!! Trzymaj się, nie jesteś sama!
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-21, 15:30   

a ja myśle, że może i to nie jest taka miłośc jaka sobie byś życzyła od męza, ale na pewno może przez to sie nią stac
wspólne borykanie sie z jakims problemem najwięcej zbliza do siebie
w tym przypadku jeszcze bardziej osoba, która zdradziła ma wielki szacunek do tej zdradzonej osoby /zony męża/ właśnie za to, że wybacza, że trwa przy nim mimo bólu i cierpienia
warto pomóc właśnie po to by ta wasza wspólna tragedia zblizyła was do siebie, by z tego wielkiego bólu wynies dobro
taka więz i pomoc duchowa, wsparcie po zdradzie mocno cementuje małżeństwo i daje duże pokłady na wyjscie z kryzysu
myśle że wartościowy człowiek docenia że ktos mu daje kredyt zaufania mimo iż wszystko wskazuje na to że powinien go zostawic samemu sobie z jego problemami i za to twój mąż cie teraz kocha szanuje i docenia
to trudne do wymówienia z jednej strony czuje do siebie wstręt z drugiej pragnie bys była szczęsliwa i wynagrodzic ci ten ból jaki przez niego przechodzisz
pozdrawiam
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-21, 16:24   

I ja się również dołączam do wypowiedzi swoich poprzedniczek, dodając jedynie taki oto cytat z książki pt. Cechy trwałego małżeństwa J&S Conway

"Rodzina nie sprawdza się przez miłe chwile spędzone razem. Twój najgorszy wróg może chcieć spędzić z tobą miłe chwile. Potrzebujesz rodziny wtedy, gdy sprawy toczą się źle..., aby zaleczyć rany, szczególnie te psychiczne. Zrozum, że możesz udowadnić współmałżonkowi swoją wartość tylko wtedy, gdy rzeczy mają się źle, trwając przy nim i wspólnie wszystko naprawiając."


Serdecznie pozdrawiam i zapewniam o modlitwie za Wasze małżenstwa.
Miriam.
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-21, 20:43   

Tak myślałam, Martinie. Dziękuję za męską radę.
Dziewczyny, w tych ostatnich postach znalazłam najwięcej informacji, które do mnie w końcu zaczynają docierać, myśli, które gdzieś się pewnie kołatały, ale nie umiałam ich sobie do końca uświadomić,poukładać. Nawet zaczyna mi się wydawać, że mam szansę być kiedyś tak mądrą, jak Wy.
Wielkie, wielkie dzięki:))))))
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-24, 10:39   

Witaj Agomar ..Wiesz, przecztałam Twoje psty i wciagam wnioski, ze Twój mąz to "robi" za klejne dziecko w Waszej rodzinie.

Wybacz, ale ak to widze - kazdy popełnia błedy, jasne. Kaliber bywa rózny, ale jego kaliber jest znaczny.
Chcesz mu wybaczyc, odbudowac - ok, al to co roi teraz Twój ma z to szantaż emocjnalny.

On na rozrabiał a traz TY masz mec dobry nastrój, bo inaczej on ma doła, TY masz bać o to, żeby sie nikt nie dowiedział, TY masz utrzymywac jego obarz ideała, TY mssz zachęcać go do odwiedzin dziecka i regulowania z jego matka zasad kntaktów, TY, TY, TY ....


jak na moje oko - to doś sporo SWOICH spraw zwala na Ciebie małzonek Agomar .

Domyslam sie, ze Ty naprawde ccesz ratować ten zwiazk i chwała Ci za to, ale wg mnie - nie edy droga.

Twój mąż ma z osobowoscią b. powazne problemy polegajace na pozie na ideała, pewnie wyniajacej z wychowania, a także niecheci do brania odpowiedzialnosci za swoje własne postepowanie, tkż to niekoniecznie dobre.

Jasne - bycie z soba polega na wspieranu sie wzajemne, ale to, czego oczekje Twój maż od Cieie to nie wsparcie, tylko "załatwienie" jego spraw bo on sie biedak pogubił ... Doc to sprytne, przyznam ....

Fajnie tak, mówiac kolokwialnie nabroic, a poem od kochającej osoby zadac, zeby to jakos "załatwiła" - jescze pedzając ja w poczucie win, e soie z ym nie radzi, e nie jest megazadowolona itede.

Przypuzczam, ze to osawa z domu wyniesiona, ale tak czy owak chora ona jest Agomar.
Stało sie jak sie stało i TY masz prawo byc w tej syuacji sfrustrowana, mieć zły nastrój, gdy Cie taki najdzie, mieć watpliwosci co do swego uczucia do meza itede.

To jest całkowicie NORMALNE. Nie jesteś mamą swego meza, a on nie jest przedszklakiem. To dorosły facet, króty sobie i Tobie skomplikował mocno zycie, a teraz chce, zebs Ty to jakos poskładała, a on sobie bedzie zdołowany, niepewny i roszczeniowy wobec Ciebie. Toz to ostawa dziecka i w dodatku rozkapryszonego.

On moze być rozbity, alezny od twoich nastrojów, pełen zalu, a TY ?
Ty masz cały czas zwazc tylko na Niego, bo inaczej masz poczucie winy, ze nie starasz sie uratowac zwiazku. Absud Agomar Twój mąz musi wyjśc z roli bachora któreu wszystko się nalezy i wejsc w role mu własviwą, facta dorosłego i odpowiedzialnego.

Inaczej - owszem ratujesz wiazek ale nadal bedziesz mentalną "mama" albo nawet bezkrytyczna "babca" w\ego meza dbajaca o to, zeby on czasem się źle nie poczuł, a Ty? A Ty sie nie bedziesz liczyc...:(
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-24, 11:00   

Agomar..prze kilkoma dniami napisałem taki post:

"No............. i znowu wraca temat .....juz był kiedyś wałkowany.

Bo jak rzadzą mna żądze to ja sobą nie rzadzę.

A dziecko???? no cóż....uosobienie konsekwencji żądzy ,instynktu prokreacji,seksu.
A efekt ???nawet przyjemności wiażą się z konsekwencjami.

A konsekwencje trzeba ponosić............ czy sie tego chce czy nie.


W odpowiedzi zapytałaś na forum czy"


"agomar1

Dołączyła: 17 Lis 2008
Posty: 11
Wysłany: 2008-11-20, 20:29


--------------------------------------------------------------------------------

Sorki, ale jestem tu nowa. Czy- jako "załozycielka" tematu- mojej prośby o pomoc tych, ktorzy chcą mi ją ofiarować- mogę kasować posty, które nikomu ani niczemu nie służą (jak ten ostatni) by nie przeładowywać niepotrzebnie wątku? "

Dziś Piki napisała na ten temat więcej,rozwineła mocniej to co ja nazawałem KONSEKWENCJAMI.
Piki nazywa to braniem odpowiedzialności.
Z Twoich poprzednich postów wynika że zaczynasz 'kumać" ,że Twój szanowny mąż musi ponosić konsekwencje swojego wskoczenia do łóżka innej kobiety.
Przeczytaj posty Piki,przeczytaj Mami.Teor czy tez innych.
One zmierzają do jednego: nie usiłuj podświadomie usprawiedliwiać męza,przenosić jego poczycia winy na poczucie skrzywdzenia(żądania matki owocu skoku w bok są wg Waszego rozumowania są Waszym skrzywdzeniem ).
Więc........... powiedz swojemu chłopu ,by stana twarzą w twarz z konsekwencja swojej zdrady ,by nie ukrywał za mocno tego,by nie wybielał się,by był sobą.FACETEM.
Zresztą szczególy opisała Piki.

Jeszcze moje porównanie:
Agmar1...Twój mąż swoim skokiem w bok przestał być zielonym ogóreczkiem,zakisił się i juz nigdy nie zostanie zielonym.Co nie znaczy że musi być łobuzem.
Pogody Ducha
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-24, 22:24   

TAK, TAK, o to właśnie chodzi. Dotąd nie mieliśmy, tak na prawde żadnych problemów i postawa jego w tej trudnej, przerastającej nas wszystkich sytuacji, dla mnie samej jest niemiłym odkryciem. Nie wiem, czy powinnam zatem w ogóle sie nie wtrącać, niech sam decyduje o wszystkim, w tym podporządkowaniu się lub nie wymogom tej drugiej?
Chyba tak, ale pamiętam, jak ona zażądała kosmicznych alimentów (większych niz moja pensja za cały etat) a on był gotów
-gdybym sama nie zaprowadziła go do prawnika, który stwierdził, że w naszym małym mieście sąd zwykle orzeka potrzeby niemowlęcia 4x niżej
-płacić tyle, ile ona chciała, byle spokój był święty.
On JEST niedojrzały, ale pozwolenie mu na dojrzewanie samopas mogłoby doprowadzić do ruiny budżet naszej rodziny na ten przykład.
I ja akurat nie roztrząsam tu,nałogu, winy pani lub obrony męża, tylko skupiam się na tym, co teraz ma być z NAMI. Jesli piszę o niej i dziecku, to zwykle w odpowiedzi na czyjeś posty.
Jeszcze raz powtarzam, to nie oni są moim największym zmartwieniem, ale MY, jakimi okazalismy sie być w tej sytuacji. On-niedojrzaly, ja- przestająca go kochać (pewnie w świetle tego odkrycia m.in). Jak utrzymać naszą rodzinę?
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-24, 22:35   

Agmar1...Twój mąż swoim skokiem w bok przestał być zielonym ogóreczkiem,zakisił się i juz nigdy nie zostanie zielonym.Co nie znaczy że musi być łobuzem.
Kiszone ogórki są inne, ale równie smaczne....się przekonałam ;-)
Podniebienie przyzwyczajone do pewnych smaków stopniowo przyzwyczaja sie do nowych...... smakując ,z czasem przekonuje sie,że równie dobre,ale i kiszony musi zaakceptować fakt ukiszenia........wymaga czasu.
Nałogu.....przykład w dechę.

Agomar....
Nie wiem, czy powinnam zatem w ogóle sie nie wtrącać, niech sam decyduje o wszystkim, w tym podporządkowaniu się lub nie wymogom tej drugiej?
Jego konsekwencje nie znaczą podporządkowania sie "tej drugiej"....sa jeszcze jej konsekwencje, które musi ponieść.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-24, 23:05   

Hej,
zapisałam sobie w kajecie podczas ostatnich naszych rekolekcji słowa pana Jacka - nie mówiłem "kocham" bo nie wiedziałem tak naprawdę co to oznacza.
Trudne doświadczenia i cierpliwe przyzwalanie mężowi aby w tym trudzie dojrzewał - to etap powstawania świadomości MIŁOŚCI, miłości i odpowiedzialności. Świadomości czym są motyle w brzuchu a czym postawa oddania siebie drugiemu - bycie bezinteresownym DAREM.
Aby przyjąć łaskę uzdrowienia, najpierw należy przebaczyć. Jeśli ma być Miłość między Wami, małżonkami - a niczego bardziej dla Was Bóg nie pragnie - oddzielić teraz trzeba męża od jego czynu i mu szczerze przebaczyć, bo.. nie wiedział co czyni.
Najpierw jednak, prosić należy o pomoc Jezusa, bo sami nic nie możemy, potrzebny jest silny akt woli, aby przebaczenie się dokonało.
P.S. http://www.ginter.jezuici...rzebaczenia.htm

Agomar, z NIM uda Ci się przebaczyć ♥
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-30, 08:58   

Wiesz, Kasiu, on wiedział co czyni.
Poza tym, nigdy z przebaczaniem innym znajomym czy krewnym nie miałam problemów, bo przecież:
" Przebaczenie nie jest tylko uczuciem. To pierwsze, ważne spostrzeżenie. Wielu chrześcijan nie przebacza, ponieważ mylą akt woli z uczuciem. Muszę chcieć przebaczyć a nie czuć przebaczenie. Co to oznacza w praktyce? Iż niekoniecznie będę miły dla osoby, której przebaczam, niekoniecznie staniemy się przyjaciółmi, niekoniecznie w ogóle będziemy rozmawiać ze sobą, nawiążemy na powrót relacje, będziemy się do siebie uśmiechać i na przywitanie przytulać. Prawda, to jest ideał i byłoby wspaniale, gdyby tak mogło być. Ale realnie patrząc to może być bardzo trudne, albo niemożliwe. Krzywdy, których doświadczyliśmy są często tak ciężkie, że trudno jest zdobyć się na jakikolwiek gest w stosunku do krzywdziciela a cóż dopiero, by miał to być gest miły czy przyjacielski. Gdyby więc przebaczenie było oparte na uczuciach, to - patrząc realnie - byłoby niemożliwe do zrealizowania a tym samym, bylibyśmy bardzo nieszczęśliwymi ludźmi. Żeby to jeszcze dobitniej pokazać: może ci się niedobrze robić na widok tego, kto cię skrzywdził, a mimo to mu przebaczysz! Dla mnie uświadomienie sobie tego było bardzo wyzwalające. "
-jak mi sama podpowiedziałaś
Tylko jak żyć dalej w małżeństwie -nawet po przebaczeniu- bez owych "miłych, przyjacielskich gestów?"
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-11, 07:48   

Droga Agomar

Bardzo mądrze napisałaś o przebaczeniu. Wiesz, w sensie porzucenia mysli negatywnych siłą woli o wiele łatwiejsze jest przebaczenie komuś, kto nie jest nam najbliższy. Jeśli to osoa, z która nie musimy się stykac na codzień, tym lepiej.

Znacznie gorzej jest, gdy przebaczenie dotyczy osoby, z którą mamy dalej zyć. Bo przecież tu juz nie wystarczy czyste i szczere wywalenie negatywnych mysli, choć i to bywa trudne, zwłaszcza w takiej sytuacji, jak Twoja obecna, tu trzeba z tym kims dzielić życie w bardzo wielu jego apektach, a to wymaga bliskosci nie tylko fizycznej, ale też intelektualnej, emocjonalnej, no i zaufania.

Czytajac Ciebie nie mam wrażenia, ze najwiekszym problemem dla Ciebie ejst ta druga i dziecko jej i twego meża, bynajmniej. Problemem jest Twój mąż i Waszxe postway w związku, obojga to dotyczy, Ciebie też.

Piszesz, że twój maz jest niedojrzały i pozwolenie mu na "dojrzewanie" w tej ekstremalnej sytuacji mogłoby m.in. zrujnować wasz budzet. Calkowicie to rozumiem, Twoje zialanie tez i ono wcale nie ejst zle co do celu, ono jest złe co do środków.

Czy Ciebie Agoamr dziecko kiedykolwiek prosio, żebys je wyprawiła do szkoły? Pewnie nie, bo to jest NORMALNE i codzienne, ze wyprawiasz :) ano - własnie. Nie oczekujesz proszenia o pomoc od dzieka w takiej sprawie, a ono Ci za to nie dziękuje. To akurat normalne, ale Ty tak samo postępujesz w zaistnialej sytuacji z męzem agomar.

Do ratowania budżetu nie bylo potrzeby prowadzic goscia do adwokata, byłą potrzeba powiedzieć, ze na takie wysokie alimenty TY się nie zgadzasz, bo jest to kwota bardzo wygórowana i przekraczająca Wasze mozliwosci finansowe. Amen.

Skoro mąż taki nieradany to pwnie zapytałby Cie co robić i wtedy należało u powiedzieć"Moze poradź sie prawnika" za co on powinien podziękować, jako za cenna radę. i takoz zrobić.

Załatwianie za niego spraw, nim popropsi o pomoc, nim się o nia nawet zwróci sprawia, że zwala na Ciebie swoje problemy i zaczyna być norma oczekiwanie, że TY je rozwiązesz. W sumie nic w tym dziwnego, bo to bardzo wygodne.

Z boku wyglada to tak: ona stawia Twojemu mezowi wymagania (jak rozumeim co do dziecka) i Ty mu jakies stawiasz co do waszej rodziny, ale ty natychmiast starasz się znaleźć rozwiazanie dla stawianych przez was obie warunków. W ten sposób Ty jesteś osoba rozwiązującą wszekie problemy. A twój maz jest jak dziecko. "tamta stawia mi warunki, idę do Agomar się pożalić, agomar mi stawia warunki, spelnie je, ale jak powiemi jak mam to zrobić" . Mozesz powiedzieć POPROSZONA o radę, masz stawiac warunki, ale nie prowadzać za rękę.

Nie odbieraj tego jako krytykę Ciebie, sama kiedyś wpadlam w sidla "pomagania, bo sobie nie poradzi" wiec wiem, o czym mówię, choć tu dziecka nie było, ale mechanizm taki sam:(

Jak przyjdzie i powie "Wiesz ona mi postawiła takie i takie warunki" to normalnie powiedz "No, no. I co ZAMIERZASZ z tym zrobić?" a nie dawaj zaraz gotowego rozwiązania. Jeśli owe warunki beda w jakikolwiek sposob TOBIE nie odpowiadac tez normalnie powiedz "Nie wiem, jak zamierzasz to załatwić, ale dla mnie to i to jest nie do przyjęcia"
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-11, 17:42   

To tez jest prawdą. Od tego czasu wydarzyło się zresztą wiele rzeczy (za sprawą, nie mieszczacych się w tak prostej głowie jak moja,manipulacji matki dziecka- jednak- ktore, w konsekwencji, dporowadziły do całkowitego zerwania kontaktów z nia i dzieckiem).
jeśli o nas zaś idzie- pani psycholog poleciła czasową separację. Jestesmy osobno dopiero od trzech dni. Czuję się samotna, ale wierzę, że mąż- choć 100x bardziej obolały niz ja- potrzebuje tego, by dojśc do ładu z samym sobą, dojrzec nieco i nauczyć się mądrze decydować i ponosic konsekwencje swych decyzji. Oczywiście przed tym musiałam si,e upewnić 100 razy czy nie popełni np. samobojstwa, lub się nie rozpije na tym wygnaniu-o czym nie omieszkał mi kiedyś wspominać-ale pani psycholog zapewnia, że jego typ osobowości nie byłby do tego zdolny, a grożby te to kolejny dowód jego niedojrzałości (pomimo bardzo wysokiej inteligencji). Pani kazala mi się w końcu zająć sobą, zaleczyć własny ból i dbać jedynie o jak najczęstsze kontakty męża z dziećmi, by jak najmniej ucierpiały w tych trudnych chwilach.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 10:08   

Agomar ..

PAni psycholog ma rację. Powtorze i to jeszcze ze 100 x , jak bedzie trzeba. Twój mąz stosuje wobec Ciebie szntaz emocjonalny i nacisk psychiczny. To jwest foma świadomego, albo i nie, ale dreczenia!!!!!

Nie jest 100x bardziej obolały nz Ty, bo on ma "bufor" w postaci Ciebie, a Ty buforów nie masz.

Ciekawe, zeon sie nie obawia, zy Ty czasem samobójstwa nie popełnisz? W końu naprawdę wiele na Ciebie spadlo a on jeszcze dokładał, wiec...

Ano wie, ze nie, bo Ty jesteś silna, radzisz sobie, bo .. Ty dziewczyno nie masz innego wyjścia! Masz dzieci, starasz sie ratować związek, a Twój mąż .. no on po prostu jest. Narozrabiał, a teraz no jest, wiec "klekajcie narody", bo przecież jest.

Pani psycholog to widzi wszystko na żywo i dlatego jak przypuszczam m.in. zalecila izolację 0- DLA CIEBIE zapewne też, nie tylko twój maz się liczy.

Co do zerwania kontaktów z dzieckiem - Ty mozesz sobie powiedzieć "No jego dziecko, jego sprawa" , ale po tym tez widać, ze po prostu unika odpowiedzialnosci (w tym przypadku, jako ojciec), kobieta na iego naciskała - tym lepiej, latwiej mu się "wykolegowac" z ojcowania i jeszcze zaskrabil sonie Twoje współczucie. Tak agomar - iszesz, jak to kobieta tamta sama go do tego sprowokowala. Mozliwe, ale wiesz, ja znam ojców, ktorzy WALCZĄ w sądach np. o mozliwosc widywania sie z dziecmi, gdy matka tego zabrania. A Twój nieodpowiedzialny mąż zadowolony chyba jest, ze tamta go sprowokowała, ma zganke, zeby sie nie interesować swoim dzieckiem - "wspaniały" facet.

Wiesz - ma on kupę zsczescia, ze ma Ciebie. Serio. Swoją drogą to nie obraź się, ale ja nie wiem co i Ty i ta kobieta widzicie w takim wybacz po stokroć, ale palancie.

Mysl o SOBIE i dzieciach, dbaj o SIEBIE dziewczyno, bo jak widać Twój mąż o was nie zadba. Przynajmniej na razie. Póki co zafundował Wam same "wspaniałości"- Tobie zradę i upokorzenie oraz swoje bluszczowanie emocjonalne na Tobie, a dzieciom ... hmm no cóz dodatowe rodzeńśtwo i pewnie też bardzo "mile" chwile.
Jemu jest tak wygodnie, a owa "zbolalość" to poza na użytek poprawienia swego wizerunku.
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 20:24   

Hm, sporo napisałam, ale gdzieś wcięło. To teraz tylko sedno.
Piki, jak na mój gust, to trochę jesteś zbyt ostra. Nie znasz człowieka, a tak łatwo i jednoznacznie oceniasz. Napisałaś "palant"?! Pytasz, jak Agomar może kochać takiego palanta? Drugiego człowieka kocha się nie za to, że jest idealny. Przecież prawdziwego przyjaciela poznaje się w biedzie! Cóż to byłby za świat, gdybyśmy kochali tylko ludzi idealnych, pięknych, zdrowych, inteligentnych, zabawnych, bogatych? A jakby się komuś noga powinęła, to od razu za drzwi?! Czy Ty Piki nigdy nie popełniłaś żadnego błędu?
Co do separacji. Mam nadzieję, że Pani psycholog wie, co doradza. Gdyby to dotyczyło mnie, to mniej słuchałabym obcych, a bardziej koncentrowałabym się na swoim wewnętrznym odczuciu. Moim zdaniem w tej trudnej sytuacji separacja to niekoniecznie najlepsze rozwiązanie. Po pierwsze - znowu cierpi rodzina (dziecko na pewno). Po drugie - wzajemne relacje między małżonkami umacniają się i pogłębiają w sytuacji bliskości, a nie w odosobnieniu. Separację można tu porównać do "cichych dni". Chyba nikt nie powie, że "ciche dni" to dobry sposób na rozwiązywanie problemów małażeńskich. Jeśli mąż Agomar przeprosił i chce pozostać z rodziną, to trzeba dać mu szansę. Fakt upokorzenia się i przyznania się do winy świadczy, że mąż Agomar nie jest palantem, tylko po prostu słabym i grzesznym człowiekiem. Hm, i jeszcze jedno. Fakt, że mąż Agomar nie opiekuje się swoim nieślubnym dzieckiem wcale nie musi oznaczać, że jest nieodpowiedzialnym ojcem! Piki, uwierz, ja przeżyłam i przeżywam to nadal na swojej skórze. Matki nieślubnych dzieci często wykorzystuję te niewinne dzieciątka jako narzędzia do realizacji własnej zemsty i pomszczenia swoich wyimaginowanych krzywd. Stawiają warunki, których żonaty mężczyzna zaakceptować nie może. To nie jest tak, że wszyscy ojcowie są be, jedynie mamusie kochają swoje dzieci. To mit, a rzeczywistość jest całkiem inna. To tyle. Agomar, trzymaj się. Będzie dobrze. W gorszych chwilach pomyślo tym, co jest w Twoim mężu dobrego, pewnie wiele jest takich rzeczy!
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 21:03   

mila Teor ...

po pierwsze to mnie tez wcina posty - juz mnie to zaczelo troszkę wqrzać, ale wzięlam sie na sposób :) teraz kopiuję przed wyslaniem :)

Po drugie - jasne, czlowieka nie znam. Tu masz tacje. Jak na większosci forów i na tym, tez na ogól ma sie mozliwosc poznania zarówno osoby, jak i relacji sytuacji tylko z jednej strony. Zakładam, ze agomar pisze prawdę i aj tak widze jej męza.

Teor - KAZDY popelnia bledy i nie ma kudzi bez wad, nawet jeśli mous wydaje sie w danej chwili ze znakogos takiego, ewenrualnie, sam jest taki.

Wcale nie radzę agomar, żeby wystaila meza zadrzwi, gdzież Ty się tego doczytalas?
Ja też popełniam bledy, tak, jasne. ale z cala odpowiedzialnoscia mogę powiedzieć, że konsekwencje tych bledów biore Teor na "swoja klate" a nie zastawiam się innymi, choc jestem kobietą :)
Moj bład - moje konsejwencje. Ktos MOZEmi pomóc, ale nie śmiałabym tego wymuszac emocjonalnie. Wg mnie - maz agomar tak robi.

KAZDY jeast slabym i grzesznym czlowiekiem Teor, Ty i ja tez. tylko ja sobie ze swej strony nie przypominam, żebym sobie zrobiła z kims dziecko i wymagala od mojego partmera, zeby jakoś mnie z tej sytuacji wyłuskal. Ty mi tez na taka "słabą" jakos nie wygladasz.

Nie chodzi Teor o ten bład, jak to nazywasz, pisze tak bo kionsekwencja owego błedu jest nowy czlowiek, ale o zachowanie teraz. Zachowanie skrzywdzionego mazgaja, któty od i tak udreczonej zony wymaga załatwiania za NIEGo spraw, ktore powinien zalatwiać sam i to bez abzorbowania najmniejszego żoy, bo jej to sprawia ból i zaczyna ja chyba przerastać.
agopmar pisze caly zcas o tym, jaki on biedny, skrzywdzony.. a ONA?

To jest orosły człowiek - ponosi tylko konsekwencje SWOICH zachowań i dzialań. Nic w tym dziwnego. Pomóc mozna, ale wymagać, zeby druga osba była zadowolona, straszyć samobójstwem - nie!

co do separacji - sądze, ze psycholog widzi nie tylko stan meza Agomar, ale i jej samej - stąd taka porada. Oboje musza się nauczyc rozwiązaywania spraw indywidualnie. Teor - jeśli ja mam trudny temat w pracy to MOWIE o tym mojemu partnerowi, ale wybacz, nie oczekuje,. ze pójdzie i zalatwi go za mnie. I na odwrót. Mozna porozmaiwac, poszukac rady (czasem obustronnieu nas cenne) ale nie wymagać, by ktos za nas załatwil. Wg mnie mąz agomar chyba nie angazaowal jej szczególnie, gdy owo dzecko spłodzil? Zatem nie powinien angazowacx teraz! a ona nie powinna sama na sile się do rozwiazywania tego pchać. Stawia warunki - swoje, ale pomaga poproszona.

Wiesz .. a propos nie bycia palantem, jak to piszesz. Wg mojejgo odczucia niepalant mówi o sytuacji ZANIM nie ma innego wyjscia, a nie kiedy juz nie ma. Poza tym nie zastanawiaam się, dlaczgo Agomar kocha meza, tylko co obie panie w nim widzą. Koxchac, a uwazać za osobę godna bycia z sobą, godna zaufania i dzielenia losu- to sa dwie róznie sprawy wg mnie.

tak czy owak - agomar mu chce wybaczyć i jeśli tak czuje to jest dla niej dobre. chodzi o to, ze jejk maż jest klasycznym emocjonalnym bluszczem. Chce korzysci dla siebie, sam wystarczy , ze jest - no przyznał się do winy i teraz trzeba go głaskać o chronić. Nadal nie widzi, ze klucz do prawdziwego powrotu do ągomar to jest chronienie jej. Sytuacja, która wytworzył jest DLA NIEJ traumatyczna i upokarzająca niemniej niz dla niego! Zobacz ile tu postów ludzi, którzy przezyli zdradę BEZpojawienia się z niej dziecka, jak trudno się pogodzic z tym wszystkim, jak trudno zaufać. a cóz dopiero w sytuacji Agomar i jak czytam
- Twojej.


Teor - ide o zaklad - kasa przeciw orzechom, ze spotkalam w zyciu tak samo wiele skrzywdznych dzieci przez matki, jak przez ojców. Jasne, nie wszyscy ojcowie są be. ty czegos nie rozumiesz chyba. Takie nieslubne dziecko to nie jest jego matka - tio jest inny czlowiek, taki co się na swiat nie prosil. Fakty są takie, że za 20 lat w sytuacji, gdy tato sie nim nie zaiteresowal nie bedzie go interesowało, ze wlasnie przez ten "krótki" czas nie mógł, bo mial inne sprawy. Tak samio ślubneo dzieca to znie zainteresuje, gdy tato ma inne sprawy przez taki czas po rozstaniu z matka - zona, bo się zaangazowałw nowy związek.

?Jasne, male dziecko jest zawsze dla ojca siła rzeczy zwiazane z jego matką. ale weź pod uwagę Teor, że takie dziecko o nie jest tylko owoc grezsznej przygody, to jest CZŁOWIEK, taki sam, jak Ty i ja. Brak ojca, brak jego zainteresowania już zawsze odbijac się bedzie na nim, jego zyciu osobowosci, dokladnie tak samo jak odbijalby sie na życiu dzieci z "prawego łozoa" zapomniamych, bo znalazlo się mnowego partnera. e dzieci sie nie różnioą, wszystkie jic zlego nie zrobiły ...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8