Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Wysłany: 2008-11-26, 09:11 Prosze o POMOC-zawalilam
Witam.
nie wiem nawet od czego zaczac, moze od tego ze to przezemnie moje malzenstwo sie konczy...
moj maz juz niewytrzymuje i niedziwie mu sie ale ja chce sie zmienic tylko jak...
wzielismy slub ponad dwa lata temu i od tamtego momentu jest koszmar...
ja chcialam zbudowac cieply dom z dziecmi i kochajacymi sie rodzicami a wyszledl koszmar.
maz zawsze mial mostwo swoich zajec nie liczac sie ze mna,wychodzil kiedy chcial na jak dlugo,nie mowil o ktorej wroci a ja po pracy lecialam szyko do domu ugotwoac obia i czekac na niegi...gdy tak sie zachowywal ja mu tlumaczylam co czuje to mowi ze zachowuje sie jak stara baba,po kilku takich sytuacjach niewytrzymywalam i "rzucalam sie z piesciami na niego"tak dobrze czytacie urzywam agresji.
probowalam nad tym panowac ale w momentach tak wielkich nerwow nie potrafie logicznie myslec,nawet kilkakrotnie mowilam o samobujstwie...
przez te wszystkei sytuacje zerwalismy kontakty naszymi rodzinami bo tez nie bylo kolorowo...mama od mojego M sie wtracala a moj M uwazal ze moi sie wtracaja.doszlo do wiekiej klutni z rodzicami i kazdy im cos wykrzyczal.potem moj M sie wyprowadzil chcial rozwodu wiec zlozylam pozw w sadzie o rozwod...wrocil do domu po 3 misiacach a jak tak bardzo chcialam znowu z nim byc.moi rodzice sa szczesliwi z wrocilismy do siebie i ze walczymy o nasze malzenstwo tylko ze...ze problemy nie minly,powroty pozne,klutnie brak czasu mojego M dla mnie i znou moja agrsja.po ktorej stam klutni moj maz wezwal policje,przyjechalis spisali mnie i on z nimi wyszedl.nie wrocil przez 4 dni...ja plakalam niewiedzialam co z soba zrobic.nerwy rozladowalam tapetujac i myslac nad wszystkim.wrocil i probowalam z nim porozmawiac,ale on nie chce miec ze mna nic wspolnego...nie wiem co robic,kocham go nad zycie i bardzo chce sie zmienic.obiecywalam my ze sytuacja sie nipowtorzy ale mi niewierzy bo mowi ze mowie to za kadym razem...nie wiem co zrobic zeby go odzyskac...chce ostatniej szansy i wiem ze dam rade,wiem co czuje teraz jak go niema i jak wim ze go trace...ie moge na to pozwolic tylko co mam robic???
..monika.. [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-26, 09:20
witaj
poczytaj posty Maciusia, on tez ma problemy z radzeniem sobie z agresja.
w jego watku wiele osob udzielilo mu porad jak sobie z tym radzic, jak pracowac, gdzie szukac pomocy.
Przede wszystkim mysle, ze powinnas isc do psychologa.
pierwszy krok do pracy nad soba juz zrobilas - jestes tu
Ewa83 [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-26, 09:34
dziekuje juz ide szukac podobnego watku.co do psychologa to tez chodze,zaczelismy chodzic razem bylismy juz na 4 sesjach na ostatnio nie poszedl nastepna jest jutro i pewnie tez nie pojdzie...a to dlatego ze psycholog stara sie tez mu wytlumaczyc jakie bledy popelnia.a ja chciala bym zrobic wszystkoz eby to naprawic
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-26, 09:38
Ewo, przeczytaj (być może reagujesz agresją, ale ta agresja jest złością na siebie - złościsz się, bo masz problem z miłością
- jak kochać prawdziwie, a jak rozpoznać czy to tzw. "produkt miłosciopodobny"?)
Nikt nie potrafi powiedzieć, jak wielki procent z nas cierpi dziś na obsesyjne uzależnienie, które nazywa miłością. Trudno się z tych pęt wyzwolić, ale na szczęście łatwo je rozpoznać. Bez trudu możesz rozpoznać, czy nie wpadłeś w sidła obsesyjnego uczucia, które uparcie nazywasz miłością. W poprzednim numerze Gazetki MAM pisaliśmy o toksycznych związkach. Dziś kilka porad, jak się z nich ratować.
Jak rozpoznać uzależnienie uczuciowe i jak je pokonać?
Oto symptomy uzależnienia:
* Nieustanne myślenie o kimś. Przekonanie, że ja jestem dla kogoś wybawicielem, albo że ktoś jest nim dla mnie. Że ZAWSZE będzie ze mną i NIGDY mnie w NICZYM nie zawiedzie.
* Chorobliwa zazdrość: ciągłe kontrole i podejrzliwość.
* Poczucie odrzucenia nawet wtedy, kiedy ktoś po prostu nie jest mną całkowicie zaabsorbowany.
* „Łaknienie” czyjejś bezustannej obecności. Gdy tej jedynej osoby nie ma, wszystko jest bez sensu.
* Relacja z tą osobą układa się tak, że albo ona musi do mnie należeć bez reszty, albo ja muszę być oddany tej osobie jak niewolnik.
* Silne tendencje do obwiniania o wszystko siebie lub kogoś.
* Przesadna troska o drugą osobę albo domaganie się od niej takiej nadtroskliwości. Skłonność do kontrolowania drugiej osoby lub skłonność do bezkrytycznego poddawania się czyimś manipulacjom.
* Przerażający lęk przed opuszczeniem i zabiegi, by uwięzić drugą osobę i uniemożliwić jej odejście.
* Nieznośne odczucie, że ktoś jest nieosiągalny, niedostępny, że się wymyka i próba przezwyciężenia tego: kontrole, sprawdzanie, domysły, podejrzliwość, przekonanie o oszustwach i nieuczciwości uczuciowej drugiej osoby.
* Pokusy autodestrukcyjne, rozpacz, ból i poczucie bycia zniewolonym i bezsilnym wobec tego zniewolenia. Nieustanne myślenie o kimś.
Jeśli jesteś w sidłach chorej miłości, pozwól sobie na złość. Zaczniesz się uwalniać od kogoś, kto te sidła zastawił. A może to Ty uzależniasz? Przyznaj się przed sobą, że tak jest. To pierwszy krok do wolności.
Kroki ku wolności
1. Musisz być głęboko przekonany, że to co cię więzi z drugą osobą jest złe. To początek drogi do wolności. Zrób listę argumentów, które przemawiają za tym, że twoja relacja jest toksyczna, zgubna dla ciebie i dla kogoś. Wypisz też wszystkie zniewalające sytuacje, zachowania, uczucia, które są twoimi kajdanami – musisz zobaczyć całe zło tego chorego związku, aby się utwierdzić w przekonaniu, że uwolnienie jest jedynym dla was ratunkiem. Potrzeba ci kilku dni absolutnej ciszy w kontaktach z tą drugą osoby. Będziesz wtedy atakowany wyobrażaniem sobie, jak bardzo ona cierpi. To fałszywa litość. Pamiętaj, że rozłączenie jest dobre i dla tej osoby, i dla ciebie. Nie tylko ona była pasożytem dla ciebie, ale i ty albo dałeś się wciągnąć w sieć zabójczych emocji, albo sam ją zarzuciłeś na czyjeś serce. Całą złość ukierunkuj na tę zwyrodniałą formę relacji. Jeśli to możliwe, odejdź w pokoju. Jeśli jednak druga osoba zacznie odgrywać rolę ofiary – nie daj się wkomponować w poczucie winy. To pułapka. Tu potrzeba bezwzględnego cięcia – opuszczenia kogoś. W takim przypadku nikogo nie unieszczęśliwiasz, lecz UWALNIASZ. Być może lepiej to sobie uświadomisz, pisząc kilka nawet listów, których jednak nie wysyłaj. Zauważysz, że kolejne wersje przybliżają Cię do prawdy o waszej relacji. Przekonasz się, że teraz czas na wolność. Stopniowo, w kolejnych wersjach, rozładuj i złość i litość – nie możesz zrzucić winy tylko na drugą stronę, ale nie możesz też dawać żadnej szansy na kontynuowanie tej relacji.
2. Uświadom sobie, że koniecznie potrzebujesz odzyskać samego siebie – wydobyć siebie z tego zatopienia się w kimś. Na tym polega drugi krok. Biblijna Ewa, musiała „wyrwać” się z boku Adama, aby stanąć na własnych nogach. W hebrajskiej, oryginalnej wersji opisu, użyto słowa: „sagar” na określenie zamknięcia boku Adama, aby Ewa nie mogła się w nim ponownie zatracić. „Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił [dosł.: ‘zamknął’, wajjsegor] ciałem” (Rdz 2,21). Bóg zamknął przed Ewą bok Adama, jak drzwi, które czasem trzeba zatrzasnąć komuś przed nosem. To warunek, aby Ewa odzyskała wolność, własne życie. Bardzo to trudne, ale konieczne. W przeciwnym razie Ewa zapewne znowu „zawiesiłaby się” na Adamie. Ty też musisz zacząć żyć własnym życiem. pamiętaj, że potrzebujesz uwolnienia od drugiej osoby, nie odzyskania jej. Ludzie Biblii, kiedy przeżywali wielkie uwolnienia, pisali księgi, zapisując w nich świadectwa wybawienia, jakie im ofiarował Bóg. W księdze Liczb Izrael wyliczył 42 etapy uwolnienia z niewoli egipskiej i wędrówki przez pustynię! Potrzebujesz napisać swoją księgę uwolnienia.
3. Załóż dziennik, w którym, krok po kroku, będziesz zapisywać etapy uwolnienia. Zapisuj swoje modlitwy – prośby do Boga o uwolnienie od drugiej osoby. Bądź konsekwentny i już nigdy nie proś Boga o jej odzyskanie. Wyłapuj te chwile w ciągu dnia, w których natarczywie wraca tęsknota, czujesz przymus rozmowy telefonicznej, spotkania, wspomnień, nostalgicznych skojarzeń. Wszystko to trzeba przezwyciężać: nie tylko na papierze, ale też w sercu. Wykorzystuj wszystko, co ci pomaga uwolnić się od spętania – nawet złość i wściekłość, ale kieruj je na samo zniewolenie, nie na osobę. Złość i gniew, które prowadzą do uwolnienia nie są grzechem. Demontuj schemat myślenia uzależniającego – nie pozwalaj sobie zbyt długo pozostawać w amoku wspomnień. Konieczny jest ci dystans. Nie ma już nic do wyjaśnienia. Pod żadnym pozorem nie szukaj kontaktu, nie oszukuj sam siebie, że chcesz tylko popatrzeć z daleka: znowu wpadniesz w zniewolenie. Żadnego „ostatni raz”, żadnych listów. Fotografie, pamiątki, rzeczy, kasety, filmy, które wywołują wspomnienia lub ofiarowane przez tę osobę – wyrzuć je lub dokonaj symbolicznego pogrzebu i odżałowania – pozwól sobie na płacz i złość, na wyżalenie się i modlitwę.
4. Zniszczenie dowodów zniewolenia to czwarty krok! Ważne jest, aby znaleźć osobę, która będzie dla ciebie przewodnikiem w wyprawie po uwolnienie. Musisz być szczery wobec tej osoby i zyskiwać pomoc pełną zaufania – to nie może być ktoś, w kogo uciekasz. Może to być terapeuta, spowiednik, osoba moralnie stojąca blisko Boga i doświadczona w łasce i cierpieniu.
5. Uwolnienienie polega na znalezieniu powiernika duchowego – to piąty krok. Powinieneś odkryć bardziej zaawansowaną, intymną, bliską relację z Bogiem – nie możesz pozostać w pustce. Idź do spowiedzi, wyrzuć wszystkie grzechy, żeby twoja modlitwa miała pewność, że żyjesz z Bogiem w przyjaźni. Podstawą twojego uzależnienia jest złe rozstanie z rodzicami, dlatego potrzebujesz, aby odkryć w Bogu kogoś więcej niż najbliższego rodzica.
6. Związanie przymierza z Jezusem to kolejny krok. Być może, musisz zrewidować swoje odniesienie do rodziców i w końcu oderwać się od nieuświadomionej potrzeby zatrzymania dzieciństwa, być może potrzeba przebaczenia, albo zdecydowanego usamodzielnienia? Dotychczas ktoś, od kogo byłeś uzależniony, był dla Ciebie „bóstwem”. Teraz potrzeba, abyś w Bogu odkrył kogoś bliższego niż ta osoba, od której dopiero co się uwolniłeś.
tekst pochodzi z pisma Dobry Magazyn [PRODOKS]
nr 2 (19)/ 2005
martin [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-26, 10:02
Elu z postu Ewy raczej nie obstawialbym chorej milosci, ale brak zrozumienia wzajemnych potrzeb przez malzonkow oraz owszem chorobliwa - agresje Ewy.
Ewa, zajrzyj do postu Maciusia, tam Monia opisala zalety terapii indywidualnej w stosunku do terapii par, ktora mimo, ze sie Wam na pewno przyda, bo w komunikacji swoich potrzeb tez macie problemy, to bez indywidualnej moze nie zadzialac. Sadze, ze obojgu Wam by sie przydala, ale jak masz o to meza poprosic - w spokoju, z pokora i przyznaniem sie tez do popelnianych bledow.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-26, 10:42
Martinie,
widzisz, po grzechu pierworodnym, każdy z nas zarażony jest chorą miłością. Tylko jeden więcej, jeden mniej..
pozdrawiam :)
Piszesz Ewo:
"ostatnio nie poszedl nastepna jest jutro i pewnie tez nie pojdzie...a to dlatego ze psycholog stara sie tez mu wytlumaczyc jakie bledy popelnia.a ja chciala bym zrobic wszystkoz eby to naprawic"
widzisz Ewo, czy na pewno Ty zawaliłaś i Ty zawalasz?
Bierzesz na siebie całą winę, ale jak piszesz mąż wycofuje się, aby zrobić kroki w kierunku poprawy Waszego porozumienia w małżeństwie.
Więc, nie pisz ZAWALIŁAM.
czy mąż nic nie zawalił?
Teraz zawali Waszą terapię.
Wydaje mi się, że za dużo odpowiedzialności bierzesz na siebie i nie radzisz sobie.
czy nie jest tak, że Twoja agresja jest bezsilnością???
Jesteś bezsilna i walczysz w ten sposób.
Walczysz ze swoją bezsilnością wobec zachowań męża - może to to?
Ewa83 [Usunięty]
Wysłany: 2008-11-26, 13:32
Elu psycholog wlasnie nam tak to wytlumaczyl ze z tad sie moze brac moja agresja, ze juz nie radze sobie z sytuacja i wpadajac w jakis stan depresji uciekam w agresje.
ja niepotrafie wytlumaczyc swoich zachowan, bierze sie to tak o...bezsilnosc mnei dopada i wtedy sie zaczyna,jak by wstepowala we mnie inna osoba a po calej sytuacji nie pamietam zawiele...
umowilam sie na piatek w osrodku interwencji kryzysowej z psychologiem od przemocy w rodzinie. pojde i porozmawiam.bardzo mily Pan-takie odnioslam wrazenie.
Jutro mam psychologa-a raczej mamy(to ta nasza terapia)ale chyba pojde sama,tylko ze on mi samej nie umie pomoc,ja mowie o swoim podejsciu-ale to monolog bo to sa tylko moje nieobiektywne odczucia.
[ Dodano: 2008-11-26, 15:07 ]
nie wiem co mam zrobic czy mu powiedziec o tej wizycie w piatek??choc nawet nie wiem czy bedzie w domu bo od tamtetj awantury w srode w domu byl tylko w pon.Wczoraj znowu ne wrocil do domu pojechalam tam gdzie byl,zadzwonilam zeby zszedl-zszedl oczywiscie byl wypity i zly ze przyjechalam,a przejechalam tylko dlatego ze musialam do mamy wykonac bardzo wazny tel a balam sie byc sama(byla na waznych badaniach dotyczacych tego czy ma nowotwor a nieodpisywala do mnie) zadzwonilam przy nim,mama mnie uspokoila ze jest wszystko oki,przytulil mnie bo plakalam i poszedl pic z kuzynem dalej. ja wsiadlam do auta i pojechalam.zaraz koncze prace i nawet nie wiem czy jak wroce do domu czy bedzie czy znowu bede czekac i myslec...rodzinie nic nie mowie ze nowu jets nie tak bo chyba by juz wogole nigdy na iego nie mogli patrzec,a ja widze ze zaczynam sie "staczac" tzn plakac i rozklejac-jak sobie z tym poradzic???
[ Dodano: 2008-11-27, 08:22 ]
wczoraj wieczorkiem staralam sie z nim porozmawiac wyjasnic swoj stanowisko,uczucia i wogol.nie chcial rozmawiac mowi ze to koniec ze nie ma sily. wiem ze mnie bardzo kocha i to widze tylko wiem rowniez ze jest mu bardzo ciezko zemna agresywna.
dzisiaj mam tego psychologa znaczy sie mamy mam nadzieje ze sie zdecyduje i pojdzie ze mna,prosze o to najwyzszego bo to dla mnie bardzo wazne.
[ Dodano: 2008-11-28, 08:24 ]
Bylismy wczoraj razem u psychologa,przyszedl tylko dla tego zeby powiedziec mi przy psychologu ze to koniec.jednak po rozmowie z psychologiem na koncu sie wachal. skonczylo sie na tym ze mamy zadanie domowe na 2 tyg.kazdy przez tydzien zadzi w domu jak krol a ta druga osoba ma sie o wszystko pytac-zgodzilismy sie oboje-nie wiem jaki to ma skutek przyniesc ale ja zrobie wszystko zeby to uratowac. dzisiaj ide do poradni "interwencja kryzysowa" zeby porozmawiac o mojej agresji-moj M powiedzial ze nie wie czy bedzie.ale moze lepiej jak bym poszla sama...sama juz nie wiem.narazie jestem przeszczesliwa ze dal mi jeszcze jedna szanse ktorej nie moge zmarnowac.nie zmarnuje naszej milosci. ja wiem ze to wszystko dzieki najwyzszemu ze widzi we mnie osobe choc troche dobra i chce mi troszke pomoc.
[ Dodano: 2008-12-04, 10:26 ]
Witam. ja juz jestem po 2 wizytach w osrodku kryzysowym pomagajacym zwalczyc agresje.powiem tak ze nie bardzo tam pomagaja z walka z agresja bardziej jest to zwykly psycholog ale dobre i to w mojej sytuacji.chodzimy z M razem,jest dziwnie duzo lez z mojej strony zawsze...niestety jestem bardzo uczuciowa osoba i poprostu tak reaguje.
i tak jestem szczesliwa ze cos robie dla siebie, ze w koncu zaczelam wlczyc o siebie.a przy okazi o mojego M.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum