Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Mój mąż został tatusiem
Autor Wiadomość
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 12:04   

Hej, nie biorę niczego do siebie. Jest Forum. Każdy ma prawo do wypowiedzi i do podzielenia się własnymi doświadczeniami i przemyśleniami. Jest jeden warunek - jesteśmy kataolikami i nie powinniśmy tworzyć "nowej" religii oraz nie powinniśmy pochwalać i zachęcać do działań, które są niezgodne z zasadami wiary, którą wyznajemy. To tyle. Jeśli chodzi o mnie i o inne kobiety, które znalazły się w sytuacji takiej, jak ja, to nie trzeba nas podziwiać, bo nie robimy nic nadzwyczajnego - ja podałabym rękę nawet mojemu najgorszemu wrogowi, gdyby potrzebował mojej pomocy. Podałabym rękę nawet byłej kochance mojego męża, gdyby znalazła się w trudnościach i wymagała pomocy, pomimo tego, że cały czas podejmuje działania mające na celu pogrążenie naszej rodziny i za to, co ją spotkało przede wszystkim ma żal do mnie - bo stoję na drodze do jej szczęścia. Tak więc danie szansy człowiekowi, którego się kocha, to nic nadzwyczajnego. To nie ludzie są źli, tylko ich czyny.
Wrócę jeszcze do kwestii opieki rodzica nad nieślubnym dzieckiem. Tak oczywiście, rodzic powinien opiekować się swoim dzieckiem. Taka wypowiedź brzmi ładnie i poprawnie. Tylko są sytuacje, do których nijak nie pasuje. Ale żeby o tym wiedzieć, trzeba tych sytuacji doświadczyć. Łatwo jest pisać i doradzać innym, zdecydowanie trudniej samemu stosować się do rad danych innym. I jeszcze jedno moje przemyślenie. Tak łatwo idzie nam potępianie innych zo to, że zrobili coś złego, albo za to, że nie postępują tak, jak, naszym zdaniem, powinni postępować. Mam tutaj na myśli np. zdradzaczy, którzy dla dobra własnej rodziny nie wykonują bezpośredniej opieki nad swoim nieślubnym dzieckiem (na warunkach matki dziecka). Czy ktoś z Was zastanawiał się, jak bolesne jest dla tych ojców podjęcie takiej decyzji? Najłatwiej powiedzieć spłodził, to musi się opiekować. Trudniej jest doradzić, jak to zrobić, żeby nie ranić tych już zranionych - żony, dzieci, rodziców, teściów?! Myślę, że w takich sytuacjach na siłę nic się nie da zrobić!
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 13:17   

czesc Teor ....

Przykro mi, ze tak to odbierasz, co napisalam, ale w sumie, to Ty masz sporo racji ...

Zawsze bedziemy odbierać to, co ktoś pisze z pozycji niezainteresowanego bezpośrednio - jak kosmiczne wymysly i tzw. poprawne zdania.

Czytam sobie to forum i widze np., ze podobnie odbieraja osoby, ktorych współmalzonkowie zdecydowanie (na ten moemnt) nie chca mieć już z nimi nic wspólnego, dobre rady dot. ratowania od osób, których współmałzonkowie takie chęci do ratowania wykazywali ...

Podziwiam w Was nie to, że jestyeście osobami, które nawet wrogowi podalyby reke. To akurat dla mnie normalne, też nieraz podalam ja komuś, kto mnie wczesniej z premedytacją skrzywdzil. Tym bardziej sie nie dziwię, ze chcecie przebazcac komuś, kogo kochacie i kto o to przebaczenie poprosił - nie w tynm rzecz, Podziwiam umiejetnosc poradzenia sobie emocjonalnie z taka sytuacją, jakl Wasza.

Droga Teor - pisząc o tym, ze wg mnie ojciec jest zobowiazany (tak samo jak matka) do opieki nad swoim dzieckiem nie mialam na mysli tego, ze musi z nim mieszkać (no i z matka dziecka, co za tym szłoby w tych pzrypadkach), ani tego, zeby jak sugerowałas, jakiś niechrzescijański model życia mial propagować. Nie wem nawet co to mialoby być, bo wg mnie opieka rodziców nad dziećmi swoimi jest zgodna z duchem chrzescijańśtwa.

Wiesz, masz rację, ja nie wiem, jakie to musi być dla ojca trudne wyrzekać sie swojego dziecka,rezygnować z kontaktu z nim.

Ale wiem jedno - ojciec to na ogół jest dorosła osoba, umie sobie radzić z pewnymi rzeczami, rozumie je. Zwłaszzca powinien pojmować je, skoro sam, w rownym stopniu co matka takiego dziecka przyczynił sie do tego, ze ono jest, po drodze niejako raniąc swoją zonę i dzieci.

Natomiast takie dziecko nie rozumie dlaczego jest odrzucane, albo rozumie tak, ze jeste jakims dzieckiem "gorszego Boga" , nie chcianym, "zrobionym" przez pomylke i bardzo, bardzo nieporzebnym, gorszym.

Masz sporo racji w tym, ze nie ma jakiś idealnych rozwiazań ...
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 14:00   

............i dla tego, moje drogie, ja na ten przykład, modlę się bardzo, by pani ta- znacznie młodsza ode mnie osoba, atrakcyjna, wykształcona, spotkała ns swojej drodze kolejnego pana, który pokocha zarówno ją, jak i jej dzieci oraz z nimi zamieszka. Widzę, że przy jej sposobie traktowania mężczyzn, może się to skończyć na kolejnych kochankach (miejmy nadzieję,że nie na kolejnych z nich dzieciach).
Może, ale wcale nie musi.
Myslę też, że nie jest to osoba zła tak do końca, tylko mocno zaburzona emocjonalnie.
 
     
emem
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 14:05   

agomar1,

nie mam żadnej cudownej recepty. wysyłam Ci dobre myśli,
dołączam do modlitwy do św. Judy Tadeusza...

jesteś b. dzielna. nie zmienimy tego co się stało, ale zawsze możemy nie popełnić więcej tych samych błędów.

trzymaj się!
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 16:10   

Piki.....pisząc o emocjach nie miałam na myśli tylko Ciebie.

Prawda jest taka...kochająca mama pragnie szczęścia swego dziecka ,ale z pewnością nie zapewni takowego kierując sie przede wszystkim swoimi chceniami, niespełnionymi wizjami, planami, złośliwością i stawianiem na swoim.
Niestety często , również w powyższych przypadkach(jak wynika z opisu) tak własnie jest.
Taka "kochająca" mama ma na uwadze nade wszystko siebie pomijając dobro swego dziecka, ktore i tak będąc niemowlęciem niewiele rozumie z zaistniałej sytuacji, natomiast doskonale odbiera panującą wokoł siebie nerwowośc.
Kochajaca mama, (która uwikłała się w romans z żonatym mężczyzną) winna w odpowiednim czasie, stosownie do wieku wytłumaczyc dziecku i utwierdzic w przekonaniu,że ma tatę,ale..... tu potrzeba dużej rozwagi.Winna umozliwić ojcu kontakt z dzieckiem na zgodnych obustronnie zasadach,a nie na swoich tylko wyimaginowanych warunkach

Nierozumie Teor Twoich przemyślen i wynikajacych z nich zarzutow ..... wykazywaniu współczucia jedynie, albo przede wszystkim "nowonarodzonemu dzieciątku, braku zrozumienia i co najgorsze..."potępienia"

Pisze się ogólnie o odpowiedzialnosci rodzica za dziecko(co wyniklo z tematu) i nikt nikogo nie wypycha na siłe do domu byłej kochanki,bo nie na tym ta odpowiedzialność polega....wrecz szkodliwa takowa.
Nie ma tu tez konkretnych rad, bo i nie nam radzić odnośnie zachowań w sytuacji o jakiej nie mamy zielonego pojecia.
Stajesz w obronie swojego męża i bardzo dobrze, ale bez potrzeby na ten moment,bo nie było żadnego ataku/potępienia, a juz napewno w stosunku do Twojego,czy Agomar męża.
To w jak trudnym położeniu znalazłyście się, zrozumienie, współczucie i radzenie sobie z tym wszystkim wyrażone zostało właśnie w słowie ...podziw.
Tyle z mojej strony.
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 16:26   

Agomar 1, strzeliłaś w 10! W sytucji, w jakiej znalazły się nasze rodziny najwięcej dobrego może dać modlitwa, także za te nieślubne dzieci i ich mamy. Gdyby jeszcze te mamy chciały wykazać przynajmniej minimum dobrej woli i zrozumenia sytuacji, to ich dzieci z pewnością nie spotkałoby nic złego. Błąd może popełnić każdy, ale trzeba umieć się jeszcze do tego przyznać i wyciągnąć wnioski na przyszłość.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 17:28   

kochanka /matka zawsze powinna brac na siebie większy obowiązek wychowywania jako rodzic
niestety swoim postępowaniem, nierozważnym krokiem doprowadziła także do tego, że na świecie jest człowieczek... i w głównej mierze powinna za nie odpowiadac nie ograniczając władzy rodzicielskiej ojcu, ale także nie nakazując mu w sposób tylko dla siebie dobry
musi sie godzic na pomoc ze strony ojca/ męża innej kobiety na takich warunkach na jakie on może sobie pozwolic by nie ranic swoją rodziny i o tym muszą zawsze pamiętac
to na jej barkach spoczywa mądre samotne wychowywanie bez ojca i to sa konsekwencje matki która zrodziła dziecko w nieformalnym związku do tego jeszcze z żonatym facetem
cóż nie jej ma byc dobrze tylko dziecku....
jej motylki odfruneły zostały obowiązki i z tym każda taka kobieta powinna sie pogodzic
i prosic o przebaczenie sobie, i tym którym wyrządziło sie egoistycznie całe to zło
pozdrawiam
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 17:43   

No............. i znowu wraca temat .....juz był kiedyś wałkowany.

Bo jak rzadzą mna żądze to ja sobą nie rzadzę.

A dziecko???? no cóż....uosobienie konsekwencji żądzy ,instynktu prokreacji,seksu.
A efekt ???nawet przyjemności wiażą się z konsekwencjami.

A konsekwencje trzeba ponosić............ czy sie tego chce czy nie.
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 20:29   

Sorki, ale jestem tu nowa. Czy- jako "załozycielka" tematu- mojej prośby o pomoc tych, ktorzy chcą mi ją ofiarować- mogę kasować posty, które nikomu ani niczemu nie służą (jak ten ostatni) by nie przeładowywać niepotrzebnie wątku?
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 21:00   

Możesz kasować własne posty, ale pod warunkiem, że pod spodem nie ma żadnej odpowiedzi.
Właśnie tego, na który ja odpisuję, już skasować nie możesz.
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 21:46   

TEOR, myślę, że nasza Pani już przestała walczyć o mojego męża. Chce tylko jego wizyt dla dziecka na swoich zasadach, ale poza tym nie stara się nijak rozbijać naszej rodziny.
Problemem jest mąż, który juz nie radzi sobie psychicznie z sytuacją. Nie pomaga psycholog, terapia małżeńska, on uzależnia swój dobrostan od mojego nastroju. Rozumiem,że zżera go poczucie winy, gdy mam lepsze dni-pomagam mu-ale ile jest takich dni-łatwo zgadnąć. W pozostałe- cała moja energia idzie na opanowanie płaczu w pracy i przy dzieciach i nie starczy już na udawanie dla niego że "jest jak dawniej"i że "będzie dobrze". On modli się już tylko o to, bym przestała nadużywać alkoholu i być "nieszczęśliwa".
Po prostu widzę, że jestem jedyną osobą mającą wpływ na to, by on nie zwariował w sytuacji gdy sama ledwo się trzymam. Zaczęłam brać antydepresanty- choć to naturalny stan smutku po zdradzie-żadna depresja, ale jeśli pomogą mi szybciej stanąć na nogi-szybciej moze pomogę jemu, bo on "żadnych tabletek łykać nie chce".
Tylko co po jego i mojej trosce, gdy miłość wygasa.
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 21:51   

agomar

napisałam Ci priv--odbierz proszę ;)
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 22:51   

agomar1 napisał/a:

Problemem jest mąż, który juz nie radzi sobie psychicznie z sytuacją. Nie pomaga psycholog, terapia małżeńska, on uzależnia swój dobrostan od mojego nastroju. Rozumiem,że zżera go poczucie winy, gdy mam lepsze dni-pomagam mu-ale ile jest takich dni-łatwo zgadnąć.


Witaj agomar
To nie swiadczy dobrze o mezu, ze mimo tego, ze to on Tobie wywinal wielkie swinstwo, to teraz sie jeszcze uwiesil i uzaleznia jak mowisz nastroj od Ciebie.
Ale terapia indywidualna mu pomoze, wiec glowa do gory. Musi miec zbudowane poczucie wlasnej wartosci, ktore uniezalezni go od Twojego nastroju. Potem bardziej Ci sie przyda :), bo nawet On Ciebie w koncu pocieszy. Cierpliwosci.
A tabletek jak nie chce to meska duma - nie naciskaj.
Powodzenia i wytrwalosci
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 22:59   

Agomar1, ja wiem, że sobie poradzisz. Ja, kiedy się dowiedziałam byłam pewna, że z żalu pęknie mi serce. W ciągu miesiąca schudłam 8 kg, a jestem osobą raczej szczupłą. Nie mogłam spać, ani jeść, ani pracować. Żadne śroki uspokajające nie pomagały. Teraz też boli, ale nie mogę powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa. Mam dobrego męża, dziecko, rodzinę. No cóż, przecież nie zawsze wszystko wychodzi tak, jak by się chciało. Każda kobieta chciałaby mieć idealnego męża, ale przecież same też idealne nie jesteśmy. Cieszmy się więc z tego, co mamy. Co do miłości, to prawdziwa nigdy nie wygasa. Nie patrz na męża przez pryzmat tego"nieszzczęśliwego wyskoku", tylko przez pryzmat tego wszystkiego, co Was łączyło i nadal łączy. Pomyśl o Waszych dzieciach - daj im szanse wzrastania w zdrowej rodzinie i swoim postępowaniem pokaż im, że rodzina jest godna poświęceń. Wiem, że trudno jest pomagać mężowi, w sytuacji, kiedy to Tobie potrzebna jest pomoc, ale dasz radę. Bądź pewna i dla Ciebie jeszcze słońce zaświeci. Jeśli mąż chce być z Wami, to trzeba mu dać tę szansę. On nie jest potworem, tylko człowiekiem, może niedoskonałym, ale przecież Cię kocha. Ofiaruj swoje cierpienie za najbliższych Twemu sercu i bądź cierpliwa, a los się odmieniu i będziesz szczęśliwa. Ściskam gorąco.
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-21, 06:44   

Wiesz,TEOR, on mi powiedział,że to zrobił, bo jego miłośc do mnie wygasła 2 lata przed zdradą (choć zapewniał,że kocha, by nie ranić). To, że powróciła nie po zdradzie, tylko po tym jak wydała się ciąża-czyli tuż przed porodem, gdy wyznał-, też- boję się -nie świadczy o jego miłości(choć teraz tak pewnie myśli) a o wielkim jego strachu i zagubieniu.
Ja ratuję wszystko, oczywiście, dla dzieci, ale jego wyznanie jak i zachowanie mi nie pomaga.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9