Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Mój mąż został tatusiem
Autor Wiadomość
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 20:31   

Miami, to nie z dzieckiem problem. Kobiety,choć trudno mi ją lubieć, też nie obwiniam, bo nie ona mi ślubowała. Zresztą nawet na oczy jej nie widziałam.
Mój problem polega na poczuciu wygasania miłości do męża z powodu braku umiejętności wybaczenia JEMU. Ona nawet go nie uwiodła. Pewnie była w nim zakochana i przez okres ciąży próbowała go jakoś dla siebie pozyskać, ale to ON poszedł do jej mieszkania, trzeźwy, w biały dzień, powiedział kilka komplementów i zaproponował seks. Dlatego bardzo oddzielam swoją postawę w stosunku do niej i dziecka od tej do męża.
Piki, starsze dziecko jest już na tyle dojrzałe, że powiedzieliśmy jej w sposób zupełnie naturalny, niemal jak dorosłemu.Był bunt, niechęć oglądania fotografii itp. Z małym czekamy- głównie ze strachu, że "wyklepie"babciom, ale doskonale sobie zdaję sprawę, że to kwestia czasu, i to krótkiego.On jednak jest na tyle mały,poza tym ma tzw "swój świat" że pewnie będzie mu bez różnicy.

[ Dodano: 2008-11-18, 20:53 ]
Droga,mądra Theor;
Mam właśnie niejasne przeczucie,- może dlatego, że rzeczwiście nie było wcześniej ani póżniej romansu ani miłości do tej kobiety- że mąż najchętniej by płacił alimenty i tam w ogóle nie chodził. Jak dotąd (tak twierdzi) każda wizyta kończy się płaczem , kłótnią, kąśliwymi uwagami itp. Ponieważ jednak całe życie był chodzącym "ideałem" -uważa to za swój obowiązek, z którego, jak widzę, nie wynika żadna pozytywna więź nawet z dzieckiem (bo każda wizyta jest przepłakana/przekrzyczana/itp przez mamę i nie ma w niej wiele miejsca dla dziecka). Tak na prawdę on tam chodzi coraz rzadziej.
Ale-jak wcześniej wspomniałam- to nie oni są moim prawdziwym problemem.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 21:06   

jak pisałam poprzednio do tego wszystkiego co przezywasz dochodzi obawa ze wyjdzie na jaw...
a dziecko które piszesz z nim nie ma problemu właśnie jest dowodem na to że jesli cos wyjdzie na jaw to własnie przez dziecko,
mówisz nie a myślisz tak bo wiesz ze predzej czy później i tak wszystko wyjdzie na jaw
zreszta to nie ma znaczenia czy ktos sie dowie czy nie, problem w tym bys ty sie nie obawiała tego
to pogodzenie sie z tym czy ktos wie czy nie nie ma byc problemem dla ciebie
bo ty nie jestes winna, a bliscy jak beda widziec ze ty wybaczyłas to i oni nie beda sie wtracac
ratowanie rodziny jest ważniejsze od opini bliskich na ten temat
to ty bedziesz zyła z męzem a w jaki sposób zalezy w dużej mierze z faktem czy dokonasz wybaczenia czy nie
a na to potrzeba czasu na razie jest to dla ciebie świeży temat i ogromnie boli
czasu potrzeba na zabliżnienie ran jak i na zaufanie mężowi iz był to jednorazowy skok w bok
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 21:46   

Mami,
rzecz jeszcze w tym, że ani ona, ani mąż nie chcą, by ktokolwiek się o tym dowiedział
(choć cała firma, oczywiście, aż huczy od plotek). Podzieliłam się tym jedynie z siostrą i najlepszą przyjaciółką (mieszkającą na drugim końcu Ploski) bo bym inaczej eksplodowała z bólu. Mąż zrozumiał, uszanował, ale z pokazania przyjaciółce tejże zdjęcia dziecka-był niezadowolony(bo to już "unaocznienie dowodu zbrodni"). To nie o mnie nawet tu idzie, a o uszanowanie jego strachu. Nie mogę pewnych rzeczy robić wbrew niemu lub za niego.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 22:39   

Mój problem polega na poczuciu wygasania miłości do męża z powodu braku umiejętności wybaczenia

Agomar 1... to Twój najwiekszy problem...... na dziś.
Nie jesteś odosobniona,wielu z nas przez to przechodziło, część ma za sobą, część przed.
Nie napisze nic innego niż dotychczas.....
Dzis może nie widzisz nadzieji, jutro i pojutrze pewnie też jej nie zobaczysz....wszystko ma swój czas.
Niecierpliwią się nawróceni krzywdziciele, niecierpliwią się i skrzywdzeni.......bo boli..
Lekarstwem jest Bóg i czas.
Wiele zalezy również od postawy Twojego męża.

Ps.
Życie w ciągłym strachu przed ujawnieniem bolesnej prawdy jest niczym innym jak zbędnym przeciąganiem,zwłaszcza ,że "ta prawda" ma nikłe szanse na pozostanie w ukryciu.

Mąż zrozumiał, uszanował, ale z pokazania przyjaciółce tejże zdjęcia dziecka-był niezadowolony(bo to już "unaocznienie dowodu zbrodni").
Ze strony męża....tchórzostwo i ucieczka od konsekwencji....sorki.

To nie o mnie nawet tu idzie, a o uszanowanie jego strachu. Nie mogę pewnych rzeczy robić wbrew niemu lub za niego.
...a kiedy będzie chodziło o Ciebie....gdzie uszanowanie Twojego bólu i Twojego strachu.

Chcenie Ich obojga jest w tym momencie jak najmniej ważne....trza było myśleć wcześniej.
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 09:57   

Agomar1, to normalne, że masz problem z przebaczeniem. Byłoby nienormalne, gdybyś od razu przebaczyła, bo to musiałaby oznaczać, że mąż jest Ci obojętny. Wszystko wymaga czasu. Pamiętaj też, że przebaczenie jest aktem woli a nie uczuciem. Jeśli deklarujesz,że chcesz przebaczyć i próbujesz, to jest OK.
Następna kwestia, to relacje Twojego męża z ... i ich dzieckiem. Jeszcze raz zwracam uwagę, że to Ty i wasza rodzina jesteście najważniejsi, wszystko inne, w tym także dzidzuś to sprawa drugorzedna. Dzidziuś nie może stanowić przeszkody w odbudowie Waszych relacji małżeńskich. Jeśli wizyty twojego męża mają taki przebieg, jak opisujesz, to moim zdaniem bez sensu jest je kontynuować, m.in. właśnie dla dobra dziecka - nerwowa atmosfera wokół nie jest dla dziecka obojętna. Dodatkowo, spotkania te z pewnością źle wpływają na samopoczucie Twojego męża i, jak się domyślam, nie pomagają Wam powrócić do siebie i być ze sobą razem tak na prawdę i duszą i ciałem. Przegadajcie tę sprawę z mężem. Moim zdaniem poczucie obowiązku wobec dziecka nie może stać ponad przysięgą małżeńką, w ramach której przysięgaliście sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że będziecie razem w dobrej i złej doli aż do śmierci! Poza tym obiecywaliście sobie,że przyjmiecie i wychowacie potomstwo, jakim Was Bóg obdarzy, ale - tu uwaga- obietnica dotyczyła waszych wspólnych dzieci!!!
Kolejna sprawa to Twoje wątpliwości dotyczące intencji męża, czy zrobił coś ze strachu, czy nie ze strachu. Powiem tak, Twojemu mężowi świat się zawalił, tak jak Tobie, tylko tyle, że z jego winy. Nie znaczy to jednak,że cierpi mniej niż Ty. Czy strach nim kierował? Na pewno tak, bo jest normalnym człowiekiem i zdaje sobie sprawę , co może stracić. Bądź jednak pewna, że kocha Cię teraz jak nigdy przedtem. Gdyby tak nie było, to już dawno by się z Tobą pożegnał. Będzie dobrze. Trzymajcie się cieplutko!!!
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 11:49   

To nie o mnie nawet tu idzie, a o uszanowanie jego strachu. Nie mogę pewnych rzeczy robić wbrew niemu lub za niego

tak to o strach tu idzie ale to lęk przed upokorzeniem, przed skutkami tego co zrobił, a nade wszystko o to że ucierpi jego nieskazitelna opinia jaką sobie wyrobił przez lata u bliskich u znajomych
sęk w tym że on ma zrozumiec że ucieczka przed właśnie tymi konsekwencjami jego zdrady nie da sie uciec
tak jak nie da sie tego zataic, trzeba stawic czoła temu
musi powiedziec tak jestem draniem postąpiłem źle, w duchu ja wiem ze on o tym wie ale ukrywając prawde i przerzucając ją na ciebie rzucając cień tajemnicy na tą sprawe przekłada cały ciężar na ciebie
bo ty czujesz sie w obowiązku dotrzymania tego w tajemnicy, to prawda nie musisz tego rozgłaśniac, każdemu mówic, ale nie możesz sie obawiac tego że jak wyjdzie to na jaw ty w głównej mierze będziesz odpowidzialna za to że twarz twojego męza nie będzie juz taka nieskazitelna
to on ma wziąc na siebie ciężar winy i kary za to
jak uzyskasz w tym ulge potem dopiero będziesz mogłą pracowac nad wybaczeniem sobie jemu tego co sie wydarzyło
na ten czas żyjesz w lęku przed wykryciem prawdy o zdradzie i o tym że ktos wypapla w gniewie
poza tym szcunek takim podejsciem do sprawy w nikim nie zdobędzie bo na pewno u córki juz go nie ma włąśnie tym co teraz robi
ukrywając cos nie mówiac o czyms wcale nie znaczy że problemu nie ma on sie i tak rozwiąże tyle ze nie wtedy tak jak bysmy sobie tego zyczyli
w pozostałej wypowiedzi Teor sie zgadzam jestescie w głownej mierze odpowiedzialni za siebie i swoje dzieci
za odbudowanie miłosci do siebie
dalsza odpowiedzialnosc to odpowiedzialnosc męża za swoje uczynki w tym za dziecko nie moze wpływac w sposób taki jak teraz wpływa na twój stan emocjonalny
to z twoim zdaniem ma sie liczyc nie ze zdaniem kochanki na temat dziecka czy zdrady
pozdrawiam gorąco dziewczyny
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 13:48   

Droga Teor - ani myslę twierdzić, ze wiem co zrobiłabym w takiej sytuacji - serio.

To znaczy, wiem tyle, ze jestem przekonana, iz nie doszło by u mnie u niej, bo organicznie nie umiem wybaczyć zdrady w sensie dalszego bycia z kimś, kto zdradził - to sprawdzilam na sobie.

Po prostu staram się widzieć sprawę obiektywnie i muszę ci przyznac w tym rację, że zona zdradzającego i jego dzieci - owszem, bardzo cierpią. Nie wykluczam tez, ze cierpi byla kochanka, a zakładam, ze maluch bedzie cierpieć najprawdopodobniej.

W tej sytuacji najlepiej ustawiony to wydaje mi się ...no sorki, ale ten "zdradzacz" , no, ale to inna bajka...

Mówisz, że nic nie musi - no hmmm. Owszem - prawo zmusza go jedynie do partycypowaia w kosztach utrzymania dziecka. Dokładnie tak samo zmuszałoby go do partycypowania w kosztach utrzymania dzieci slubnych.

Ale poza prawem jest jeszcze moralnosc Teor... niekoniecznie katolicka, chrzescijańska, ale normalnie ludzka.
Dziecko nie beirze sie z powietrza. A czlowiek odpowiedzialny nie traktuje własnego dziecka jak przedmiot, czy wpłatomat. wybacz, ale jeśli dorosły mezczyzna zostal ojcem to chyba normalne, ze interesuje się swoim dzieckiem.

Wiesz, powiem ci tak - ja bym w życiu nie chciała meżczyzny, który ma dziecko i się nim nie interesuje, poza płaceniem. Po prostu bałabym sie takiej osoby, jako nie tylko nieodpowiedzialnej, ale i okrutnej po prostu ...

nie znam motywacji pań romansującej z zonatymi facetami i rodzących ich dzieci - po prostu nie am takich doświadczeń nie wiem co nimi kieruje, ale jestem za to przekonana głeboko o jednym - naprawdę nie słyszałam o przypadku zgwałcenia jakiegos pana przez panią i ciąży u pani w wyniku takiegoz gwałtu.
tak wiec należałoby sie tez pozastanawiac nad motywacja takiego pana, który mając rodzine romansuje sobie i jeszcze spładza dziecko. Nieprzytomny chyba nie był?


nie pisałam, ze zajmowanie sie swoim dzieckiem to jakies poswiecenie - nie i dotyczy to wszystkich mam i OJCOW Teor ...to jest OBOWIAZEK rodzicow bez względu na to, w jakich stosunkach i relacjach pozostają z drugim rodzicem dziecka.
naturalnie przyjmuje do wiadomosci twoje zdanie, masz do niego prawo, tak samo, jak ja do swojego - a z grubsza jest ono takie, że rodzic (bez względu na płec). który oleje swoje dziecko (bez względu na to, z jakiego zwiazku się urodziło) jest to kanalia i zclowiek bez serca.
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 15:08   

Droga Piki ...
A jak nazwać człowieka , który jawnie szydzi sobie z Pana Boga i jego przykazań, żyje w grzechu smiertelnym i afiszuje się tym bez mrugnięcia okiem i jeszcze doradza w imię religii, ktorej zasad nie akceptuje???
Bo właśnie Ty tak droga Piki postępujesz, więc sama siebie nazwij , skoro tak łatwo Ci to przychodzi w stosunku do innych.

To nie jest kawiarenka internetowa, że każdy może sobie pisać i głosić co ślina na język przyniesie! To forum ma określony cel -wspieranie małżonków sakramentalnych, które przeżywają kryzys na każdym jego etapie.

Nie wolno nikomu oceniać człowieka, mamy obowiązek jako katolicy upomnieć, jeśli dana osoba postępuje niewłaściwie, ale nie sądzić. A Ty to własnie zrobiłaś. Jakim prawem i jak się to ma do Twojego postępowania?

Akurat te osoby zdają sobie sprawę z tego ,że źle postąpiły i wspólnymi siłami odbudowywują swoje sakramentalne związki.
Łatwo jest radzić i krytykować , jak samemu się nie kiwnęło palcem , żeby zobaczyć ile kosztuje wybaczenie , a cóż dopiero późniejsze budowanie na nowo!
I akurat z moralnego punku widzenia to Ty Piki masz tu najmniej do powiedzenia, bo żadnych wniosków jak do tej pory nie wyciągasz.Twoja pomoc niby czemu ma słuzyć? Sianiu zamieszania ?
Nie masz pojęcia o moralnej stronie tej sprawy! Nie ma podwójnej moralności jaką Ty głosisz-- jedna obowiązuje wszystkich.

Nie życzę sobie abyś mi odpisywała ani w tym ,ani w innym wątku .
Resza w gestii Admina.
Również swoją osobę pozostawiam do jego dyspozycji, jeśli to ja się mylę.
Pozdrawiam .
Miriam.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 21:16   

:) Mozesz sobie zyczyć albo nie :)

Ja o moim zyciu tu nie piesz, bo jak wspomniałam do dziwczyn - nie do Ciebie, takich doswiadczeń, jak takie coś - nie mam.

Czy ja nie kiwałam palcem , wiedzieć nie mozesz bo mnie nie znasz - śmiem wszelako przypuszczać, ze w mojej sytuacji ty tym palcem kiwałabyś znacznie krócej niż ja ...


Tak , masz racje w admiona rekach, czy bedzie obiektywny czy nie - dla mnie bycie ojciec dla sowjego, spłodzonego z własnej nieprzypmuszonej woli zdiecka, bez względu na to, czy się chjce byc z jego matką i jaki jesyt jest status, jest objawem normalnego czlowieczeństwa. Udawanie, ze dziecka nie ma , ze strony ojca jest podwojna moralnoscia - jest, a nie ma :) Moze to Twój model - mój nie i jak widać - tych dziewczyn tez nie ...
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 22:00   

Oj, Piki, po Twoim poście jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mam rację. Jak się czegoś nie przeżyło na własnej skórze, to nie tylko nie wie się jak to jest, ale też nie ma się o tym nawet bladego wyobrażenia!!! Jeśli piszesz, że zdradzacz cierpi najmniej, to, wybacz, ale jesteś kompletną ignorantką.
W kwestii gwałtu odpiszę Ci tak. Czy Twoim zdaniem nie ma gwałtu, gdy ktoś na siłę i bez Twojej zgody wciska Ci prezent (niespodziankę), czy nie ma gwałtu, gdy ktoś podejmuje decyzję w życiowej dla Ciebie sprawie bez Twojej wiedzy i zgody? Moim zdaniem jest to jak najbardziej gwałt. I, niestety, ale bardzo często tego typu gwałtu dopuszczają się na żonatych mężczyznach ich kochanki. Już kiedyś w którymś poście pisałam o tym, że zgoda na seks nie jest tożsama ze zgodą na poczęcie dziecka. Jeżeli kobieta zdając sobie sprawę z tego, że kłamie, deklaruje i przekonuje, że poczęcie dziecka nie jest możliwe i do tego poczęcia dochodzi, to jest to gwałt na mężczyźnie. Jak inaczej wytłumaczyć takie wpadki?! Dziwnym trafem, zdradzacz żyjąc z własną żoną 10-20 lat nie doświadcza wpadki, a raz skok w bok i ... "strzał w 10"!? Tak więc, jeżeli oczekuje się od kogoś uczciwego postępowania, to najpierw samemu trzeba postępować uczciwie. Zasada prosta, jak drut. Pomyśl Piki, gdyby kochanka powiedziała zdradzaczowi, że chce mieć z nim dziecko, to jak myślisz, co by się stało? Odpowiem Ci - widziałaby go ostatni raz!
W kwestii opieki zdradzacza nad nieślubnym dzieckiem napiszę tak. Łatwo się pisze, że zdradzacz powinien osobiście uczestniczyć w opiece nad własnym nieślubnym dzieckiem, tylko, że w realu, przynajmniej dopóki dziecko jest małe, taka opieka bez sprawiania bólu i krzywdy rodzinie zdradzacza nie jest możliwa. Jeśli kotoś twierdzi inaczej, to jest fantastą. Opieka wymaga czasu i stałego kontaktu. Realia są takie, że jeśli zdradzacz będzie się zajmował swoim nieślubnym dzieckiem na warunkach, jakie stawiają kochanki (w domu i w obecności kochanki, oczywiście bez żony), to będzie zaniedbywał swoje własne dzieci, a o żonie już nie wspomnę. Kontakty raz na jakiś czas, sporadyczne liściki, esemesy itp. to tylko pozory opieki i sprawianie wrażenia że wszystko jest OK. Można jeszcze inaczej. Modne są tzw. rodziny "paczłorkowe" (chyba zastosowałam niewłaściwą pisownię), tzn. wszyscy (mąż, jego byłe żony, obecna żona, obecne kochanki, współne i niewspólne dzieci) się kochają, razem spędzają niedziele i święta i ... nie chcę nawet myśleć, co jeszcze robią wspólnie! Dla mnie jest to nienormalne i nie do przyjęcia! Takie stwarzanie pozorów normalności bywa tłumaczone dobrem dzieci. Ale gdzie tu widać ich dobro, skoro patrząc na to, co się wokół nich dzieje wyrastają w przekonaniu, że tak właśnie należy żyć. Na dzisiaj wystarczy.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 22:32   

TEOR napisał/a:
Oj, Piki, po Twoim poście jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mam rację. Jak się czegoś nie przeżyło na własnej skórze, to nie tylko nie wie się jak to jest, ale też nie ma się o tym nawet bladego wyobrażenia!!! Jeśli piszesz, że zdradzacz cierpi najmniej, to, wybacz, ale jesteś kompletną ignorantką.


tMiła Teor, nie pisałam chyba, ze cierpi najmniej, tylko, ze usstawił sie najlepiej - bo wiesz jego to kazdy rozumie :(

W kwestii gwałtu odpiszę Ci tak. Czy Twoim zdaniem nie ma gwałtu, gdy ktoś na siłę i bez Twojej zgody wciska Ci prezent (niespodziankę), czy nie ma gwałtu, gdy ktoś podejmuje decyzję w życiowej dla Ciebie sprawie bez Twojej wiedzy i zgody?


rozumiem, ze mówisz o sytuacji, kiedy kobieta zapewnia, ze nie zajdzie w ciąże, bo się zabezpeiczyla, ale jednak zachodzi?

Jesli źle zrozumiałam to mnie popraw.

Moim zdaniem jest to jak najbardziej gwałt. I, niestety, ale bardzo często tego typu gwałtu dopuszczają się na żonatych mężczyznach ich kochanki. Już kiedyś w którymś poście pisałam o tym, że zgoda na seks nie jest tożsama ze zgodą na poczęcie dziecka.

Droga Teor, całkowicie sie zgadzam z Toba ... serio. tyle tylko, ze wiesz wg mnie to kazdy dorosly człowiek wie, ze niezaleznie od wszelkichj zabezapieczeń z se ksu zawsze moze być dziecko ...


Jeżeli kobieta zdając sobie sprawę z tego, że kłamie, deklaruje i przekonuje, że poczęcie dziecka nie jest możliwe i do tego poczęcia dochodzi, to jest to gwałt na mężczyźnie. Jak inaczej wytłumaczyć takie wpadki?!

UUwqzam takie cos za !@!#@E$@#$@ , czyli juz wies, ale jak wyzej - kazdy wie, ze neizaleznie od wszystkiego zawsze z seksu moze być dziecko.


Dziwnym trafem, zdradzacz żyjąc z własną żoną 10-20 lat nie doświadcza wpadki, a raz skok w bok i ... "strzał w 10"!? Tak więc, jeżeli oczekuje się od kogoś uczciwego postępowania, to najpierw samemu trzeba postępować uczciwie.

no wiesz, przepraszam, ze to powiem, ale dla mnie osoba romansujaca z cudzym facetem oraz facet zajęty spiący z z inną tro sa osoby tak czy owak - obie w tym momencie nieuczciwe...


Zasada prosta, jak drut. Pomyśl Piki, gdyby kochanka powiedziała zdradzaczowi, że chce mieć z nim dziecko, to jak myślisz, co by się stało? Odpowiem Ci - widziałaby go ostatni raz!


No pewnie tak , jak znam facetów ...

. Kontakty raz na jakiś czas, sporadyczne liściki, esemesy itp. to tylko pozory opieki i sprawianie wrażenia że wszystko jest OK. Można jeszcze inaczej. Modne są tzw. rodziny "paczłorkowe" (chyba zastosowałam niewłaściwą pisownię), tzn. wszyscy (mąż, jego byłe żony, obecna żona, obecne kochanki, współne i niewspólne dzieci) się kochają, razem spędzają niedziele i święta i ... nie chcę nawet myśleć, co jeszcze robią wspólnie!


a co mozna zlego robić z wląasnym dzieckiem ? nie przerazaj mnie...

Dla mnie jest to nienormalne i nie do przyjęcia! Takie stwarzanie pozorów normalności bywa tłumaczone dobrem dzieci. Ale gdzie tu widać ich dobro, skoro patrząc na to, co się wokół nich dzieje wyrastają w przekonaniu, że tak właśnie należy żyć. Na dzisiaj wystarczy.


Teor, ale w ogóle dla mnie facet majac zone i dziecko na boku (takie zrodzone wczasie małzeńśtwea) to JEST nienormalna sytuacja. Przepraszam za szczerosc, ie chcialam niokogo obrazac, ale tak sobie mysle.
To jakie wyjscie widzisz?
Olać to dziecko? serio pytam....

Jasne, to jest sytuacja zancznie trudniejsza, niz gdy się ktos powiedzmy wiaze z kims kto ma dziecko z wczesniejszego zwiazku. Wówczas to wie, jest na to przygoptowany, no i nie jest to zwiazane ze zdradą tylko w wczesnuiejszym czyims życiem.
No, ale jak? Zostawić je tak samo sobie?:(
Wiesz, moja przyjaciółka ma dziecko nieślubne, urodzila, jak miała 20 lat, na studiach. Facet w tym samym wieku był. Chcial się bawić o ojcostwie nie myslał. Ona wyszła za mąż za innego po 5 latach (koscielny slub), on tez sie ożenił. Podczas rozmowy z kapłanem przed ślubem wyznał, ze ma dziecko i narzeczona o tym wie (to konieczne, by slub był wazny). Ten ksiadz, taki streńki zapytal jak z tym dzieckiem? Czy się kontaktuje. Przyznał sie, ze nie:( Tylko płacił ... szczegółów nie znam, ale potem ta przyszła zona go sklonila do prób kontaktu z dzieckiem. Nic zlego sie nie wydarzylo- choc dzieckio chyba ne wiedziała popczątkowo, ze to ojciec.


Wiesz, jasne, ja takich doświadczeń nie mam...Nie pouczam, staram sie po prostu wczuć w sytuacje takiego dziecka ... JAk to jest być niechcianym :( nieakceptowanym, wstydem, problemem.
Nie chcialabym być kims takim :(
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 23:32   

Teor....Piki jak zauwazyłam jest dosyć kontrowensyjną osobą na tym forum, wprowadziła tez pewne zamieszanie . Osobiscie nie mnie oceniać , nie znam Jej życia, niewiem co sie wydarzyło , ale moge wyrazic swoje zdanie co do niektórych poglądów i obecnego życia .........nie podoba mi sie.
Zgadzam sie jednak w nadmienionej kwestii....mianowicie rzekomego gwałtu na mężczyźnie.
Doskonale wiemy co Piki miała na myśli....... do tanga trzeba dwojga.
Nie ma znaczenia cykl płodności owej damy,ujawnienie, czy zatajenie....była decyzja, są konsekwencje.

Jeżeli kobieta zdając sobie sprawę z tego, że kłamie, deklaruje i przekonuje, że poczęcie dziecka nie jest możliwe i do tego poczęcia dochodzi, to jest to gwałt na mężczyźnie. Jak inaczej wytłumaczyć takie wpadki?! Dziwnym trafem, zdradzacz żyjąc z własną żoną 10-20 lat nie doświadcza wpadki, a raz skok w bok i ... "strzał w 10"!? [i]Tak więc, jeżeli oczekuje się od kogoś uczciwego postępowania, to najpierw samemu trzeba postępować uczciwie.[/i]
Otóż to!!!!! Proste jak drut!!!!
Niestety góre wzięły przyjemności,a co za tym idzie konsekwencje,ktore tyczą obie strony.....przy czym warunki kochanki są najmniej ważne.(jak dla mnie)

Tym niemniej podziwiam Teor i inne kobiety ktore znalazly się w podobnej sytuacji.Byłam w innej i co innego doświadczyłam.
Jednakowóż obstaje przy swoim.... obowiazki wobec narodzonego dziecka.
Niekoniecznie kanalia, zwłaszcza w powyzszych przypadkach gdzie mimo wszystko jakies poczucie obowiazku wystepuje, ale tez nie sadzę, aby owa obelga była skierowana do tych właśnie panów.
To ogólnik był jak sądzę tyczacy uchylających sie.

Emocje drogie panie.

Odnośnie Agomar.....obecne wizyty w takiej otoczce nie maja sensu.... szkodzą zarówno Wam jak i dziecku.To o czym pisała Teor.Poki mamusia się nie uspokoi, póki nie przestanie żądać, póki nie zrozumie sytuacji w jaką się wpakowała sypiając z żonatym męzczyzną i wynikających z niej konsekwencji....jej wymagania sa na szarym koncu.
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 23:32   

Piki, sytuacja oczywiście, jak najbardziej nienormalna. Tylko, że odwiedzanie nieślubnego dziecka w domu kochanki też jest nienormalne. Wszystko jest w takiej sytuacji nienormalne i naprawić się tego nie da. Cokolwiek byśmy nie zrobili to zawsze będą tylko pozory normalności. Podawałaś chyba przykład swojej cioci. Nawiązuję do niego - czy normalne jest, że ojciec potrzebuje zaproszenia, aby pójść na ślub własnej córki? Czy normalne jest, że na ślub córki idzie bez własnej żony? Ty uważasz, że Twoja ciocia zachowała się stosownie, bo delikatnie się odmówiła. Ja myślę, że odmówiła, bo nadal jest to dla niej bardzo bolesne. Pytasz, co z dzieckiem? "Czy olać"? Nie wiem, co to dla Ciebie znaczy. Zdradzacze zwykle uznają dziecko dobrowolnie, czasami uczestniczą w jego chrzcie św. i współfinansują utrzymanie dziecka przez około 25 lat. Poza tym zwykle pozostawiają dziecku wolną wolę, co do przyszłych wzajemnych kontaktów, gdy dziecko nie będzie uzależnione od swojej mamy. Czy uważasz, że jest to olanie??? Moim zdaniem nie. Pewnie, że nie jest to dla dziecka komfortowa sytuacja. Ale czy taka sytuacja jest komfortowa dla kogokolwiek? Wydaje mi się, że z nienormalnej sytuacji normalnej zrobić się nie da. Trzeba jednak sobie wzajemnie przebaczyć i to dotyczy zarówno żony zdradzacza, jak i jego nieślubnego dziecka, które też powinno przebaczyć i to nie tylko ojcu, ale i swojej mamie, która - niezapominajmy - razem ze zdradzaczem zgotowała swojemu kochanemu dziecku taki parszywy los!.
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 00:21   

Zdarza sie, ze romans kończy sie zaskoczeniem dla obu stron, mam na myśli niechcianą ciążę, ale nie ukrywajmy, ze często, a nawet bardzo czesto to owe kochanki celowo wrabiają swoich kochanków min. po to by ich ze soba związać, zwłaszcza jeśli wyczują kasę, bo jak to gdzieś przeczytałam, "ze najlepszym afrodyzjakiem dla kobiety są pieniądze".
Prawdą jednak jest, ze do tanga trzeba dwojga i jezeli dwoje dorosłych ludzi decyduje się na chwille słabości to powinni mieć świadomość ich konsekwencji, a zwłaszcza zdradzacze powinni się mieć na baczności..., bo od kobiety tu wiele zależy.
Sytuacja Teor i innych kobiet w takim połozeniu jest niezwykle trudna i delikatna. Nie mam doswiadczenia w tym temacie i raczej bym nie chciała, wiec ciężko powiedzieć jak kazda z nas z osobna zachowałby sie w takim połozeniu.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 00:24   

Leno - nie miałam zamiaru wprowadzać zamieszania - takze emocji w tym temacie u mnie nie ma, bo ani atkiej sytuacji nie mam, ani nie jestem , chwała Bogi dzieckiem z takeigo zwiazku. Piszę, ze chwała Bogu, bo musi to byc bardzo trudne, dla rodziny takiego pana pewnie też ...

Sądzę, ze trafnie pojełas o co mi chodziło - wychodze z załozenia, ze seks zawsze moze być początkiem nowego zycia i trzeba ise z tym liczyc, bez wzgledu na to, zcy ktos decyduje sie na seks w malzeństwie sakramentalnym, czy poza nim - to wszystko.

Dlatego nie za bardzo trafia do mnie takie jakby "usprawiedliwianie" owych zdradzaczy, ze kobieta ich zapewniała - no i co z tego? Jest seks= mioze byc dzeicko , wiec nie ma sie czemu dziwić...

Poniekąd nie wykluczam jednak takiej postawy kochanek, jak pisze Teor - ja tego po prostu nie wiem, czy taka kobieta zrobiła to, bo w ogóle chciała mieć dziecko, czy tez zeby takiegio mezzczyznę do siebie "przywiazać" - niee wiem - sypianie z facetem mającym zonę, partnerke, czy narzezcin a nie miesci się w moim systemie wartosci, a coz dopiero motywacje do zachozdenia w ciąze z takowym.

o tym kanalii też trafnie zakojarzyłas - pisałam ogólnie. Dla mnie facet , w ogole rodzic, ktory nie interesuje sie swoim dzieckiem (nie tylko płaci, ale interesuje sie rozwojem,, zdrowiem, nauką, życiem po prostu) swopich dzioeci czy one sa slubne, czy nie jest nienormalny.

Znam historie o panach, ktorzy pozrucili żony i dziecui i to wcale nie dfla nnej, tylko tak im się zachciało, wrocili do MAM!! i dzieci ich "obchodzą" na tryle, ze komornkim sciaga alimenty!
Dla mnie to chorzy ludzie. Masz zdeicko = masz obowiazki rodzicielskie i nie ma znaczenia, zcy sie rozstaleś, zcy rozwiodles z matką, z dziecmui nie ma rozwodow - tak sobie myślę, ale to oczywiscie moje zdanie.

Cieszę się Leno z jednego - że umiesz obiektywnie oceniać wypowiedzi. Nie opatrzysz na to, zcy pochwalasz mój styl życia, a na to, co napisałam w tym temacie, za to bardzo Ci dziekuję ...

Teor - ja Cie też podziwiam i życzę jak najlepiej Tobie i Twojej rodzinie. Jestes bardzo silna.

Masz racje, piszesz to co ja - ta sytuacja cala jest nienormalna, ale już jest. Pewnie, ze taka matka też winna temu, c zgotowala temu dziecku, tak samo wg mnie jak ojciec :(

Wiesz, mój tato zmarl, jak mialam 4 lata, malo co pamietam :( potem w moim życiu pojawił sie mój tatko, maz mamy. tylko takiego, wspaniałegio i dobrego ojca znam, za tamtym nie teskniłam, bo nie znalam. ale nie wiem, jakbym sie czyua gdybym wiedziala, ze zyje i ma mnie gdzieś :( Pewnie strasznei i tylko to mialam na mysli pisząc, ze facet, który olewa swoje dzeiko to kanalia.
Nie znam Twojego meza iwcale nie twierdzę, ze taki jest - pisałam ogólnie, weic nie bierz tego do Was.

tak czy owak - bardzo bym chciala, zeby Wam i tym dzieciom ulozylo się jak najlepiej. Po prostu wiem,ze to nie jest ani dla Was ani dla takiego dziecka proste, tak widze z obserwacji :( naprawde nie ccialam, zebyś to brałą do siebei.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9