Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Mój mąż został tatusiem
Autor Wiadomość
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 13:38   Mój mąż został tatusiem

To stało się 7 miesięcy temu. Ja- zdaniem męża, zawsze czuła,ładna, namiętna, ukochana żona dowiedziałam się, że za 2 dni naszym dzieciom (w wieku szkolnym) urodzi się malutki, przyrodni braciszek.
Płakał, błagał, przepraszał. Zrobił to, bo miał problemy ze sobą, był zmęczony, mną już znudzony, a przede wszystkim ciekaw, jak to jest z "inną"-czyli koleżanką z pracy.
Było chyba gorzej, bo robi co może, by ratować nasz związek. Ja też robiłam co mogłam, by ocalić dzieciom dom, ale brak mi już sił by go dalej kochać, by ukrywać łzy przed dziećmi, by zachowywać się jak idealne małżeństwo przed obliczem niczego nie świadomych rodziców i znajomych.
Nie wiem jak juz sie modlić, nie pomaga codzienne czytanie biblii.
Czy ktoś wie, jak modli się skuteczniej o łaskę wybaczenia i siłę przetrwania?
Mąż nie godzi się na moje z nim odwiedziny dziecka (uważa że nikomu z nas to nie posłuzy), zaś mama dziecka nie wyraża zgody na to, by mąż widywał chłopca w naszym domu.
Boję się, że jednak nie dam rady, a mąż z żalu się np rozpije.
Agomar1
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 16:39   

Niestety, w podobnej sytuacji, jak Ty na Forum jest nas kilka. Jak się modlić? Na takie pytanie nie ma chyba jednoznacznej odpowiedzi. Jedno jest pewne - w naszej sytuacji potrzebny jest spokój, wiara i cierpliwość. Pamiętaj, że najważniejsza jest Wasza rodzina - Ty, Twój mąż i Twoje dzieci. Dobro Twojej rodziny jest na pierwszym miejscu., a właściwie na drugim, bo na pierwszym miejscu powinien być Bóg. To powinnaś uświadomić i sobie i Twojemu mężowi. To narodzone maleństwo nie może stanowić przeszkody w odbudowie Waszego związku. Wy - Ty i Twój mąż musicie myśleć przede wszystkim o sobie! Co się stało, to się nie odstanie. Ratuj swoją rodzinę, nie poddawaj się. Ofiaruj swoje cierpienie za męża i za Waszą rodzinę. Jeśli oboje będziecie chcieli żeby było znowu dobrze, to będzie. Głowa do góry! Uwierz mi, nawet w takiej sytuacji można się nadal kochać i żyć szczęśliwie, inaczej niż wcześniej, może nawet lepiej niż wcześniej! Trzymam kciuki!
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 16:44   

ta trzecia w małżeństwie tak naprawde nie ma wiele do mówienia czego pragnie... godząc sie na układ "w trójkącie" sama zaakceptowała swój nieświadomy wybór
jest dziecko i tak naprawde Wasze kontakty będą, jest ojcem i każdy musi zaakceptowac to nieślubne dziecko na boku
ty niestety jako niewinna temu też będziesz uczestniczyc w wychowaniu przyrodniego twojego dziecka
z tym musisz sie pogodzic inaczej cały czas bedziesz nieszczęśliwa
to straszny układ ale świadome zrozumienie tego stanu rzeczy pozwoli ci pogodzic sie z tym
choc na to trzeba czasu....
ta trzecia musi tez zrozumiec iż ojcem dziecka jest nie jej mąż i sama naraziłą siebie i dziecko na chory układ
niktórzy wybierają droge samotnego wychowywania dziecka... czy morale ojca pozwoli na to by jego kosekwencje ponosił ktos inny to juz inna sprawa
ale pewnie czuje sie odpowiedzialny za dziecko,
tylko zaakceptowanie świadomego brania na siebie ciężaru uczestniczenia w jego wychowaniu razem z mężem może pomóc
inaczej wyrzuty ze nie pozwalam na branie udziału w tym bedzie cie ciągle ranił
choc nie jestes niczemu winna jako zdradzona poniesiesz taka konsekwencje to straszna sytuacja, jednak mając nadzieje i chęc na ratowanie włąsnego małżeństwa jedyna
inaczej jesli nie pogodzisz sie z tym stanem bedziesz emocjonalnie cały czas rozbita
wybaczenie to jedyna droga do normalnosci i do uratowania małżeństwa
o całym zdarzeniu musi dowiedziec sie rodzina, i tak predzej czy później sie dowie a tak ukrywajac wszystko sama bierzesz na siebie odpowiedzialnosc za męza
postąpił źle musi za to wziąc konsekwencje między innymi taka ze jego opinia w świetle bliskich zostanie podważona czy będzie umiał sobie z tym poradzic? jesli sama mu w tym wybaczajac pomożesz to i on bedzie umiał na nowo zapracowac na zaufanie i szacunek rodziny
na razie musi wiedziec ze postapił źle i tak zostanie osądzony i musi ponies kare
ukrywanie prawdy to branie na siebie kary za jego czyny
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 17:13   

Mami, zgadzam się z Tobą, że "ta trzecia" nie ma prawa dyktować warunków, co do spotkań ojca z dzieckiem. Mam jednak inne zdanie na temat konieczności ujawniania całemu światu informacji o tej nieszczęśliwej sytuacji. Z pewnością nie trzeba kłamać, jeśli ktoś pyta, ale też nie ma powodu o tym informować. Ci, których sprawa dotyczy przecież wiedzą, po co narażać np. rodziców i teściów na cierpienie? Myślę, że "Zdradzacz" już poniósł karę i do końca życia będzie ponosił konsekwencje swojego postępowania. To, czy inni będą o tym wiedzieć, czy nie to rzecz zupełnie drugorzędna. I nie ma to nic wspólnego z ukrywaniem prawdy. Po prostu to są intymne sprawy tych ludzi, których dotyczą bezpośrednio i tylko ich. Piszesz, że jeśli żona "zdradzacza" nie powiadomi rodziny, to będzie współwinna?! Jeśli dobrze zrozumiałam, to się dziwię takiemu podejściu do sprawy!
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 17:21   

nie chodzi mi o ujawnianie całemu światu... dla nich to tylko pożywka na nowe plotki i komentarze... pisze o tym iż nie musi sie kryc przed bliskimi z faktem iż dziecko jest przed bliskimi, ja to odczytałam tak z postu
...brak mi już sił by go dalej kochać, by ukrywać łzy przed dziećmi, by zachowywać się jak idealne małżeństwo przed obliczem niczego nie świadomych rodziców i znajomych...
mysle ze stara sie ukryc cos a to i tak przeciez wyjdzie....

[ Dodano: 2008-11-18, 17:26 ]
i myśle że to ją dodatkowo stresuje jak zostanie ta sytuacja odebrana przez bliskich...
zazwyczaj czujemy sie winne choc nie jestesmy niczemu winne
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 17:27   

bardzo dziękuję. nie spodziewałam się tak szybkich odpowiedzi.
Teor, ten brak sił powoduje, że ja coraz mniej się staram(choć na początku bylam pewna,że dam radę), że potrafię przypomnieć sobie jedynie złe chwile z naszych wspólnie spędzonych 14lat małżeństwa- choć bardzo staram się koncentrować na tych dobrych-które przecież BYŁY, jestem pewna, ale nie jestem w stanie ich sobie przypomnieć.Jedyne, co mogę ofiarować teraz męzowi, jest jeszcze częstsze przytulanie go w dzień i w nocy, bo on zawsze tego potrzebował, a teraz potrzebuje tego w szczególności.
Mami, rodzinie nie mówię, bo mąż był zawsze nieskazitelnym w ich oczach ideałem.Po drugie- jeśli "moi" dowiedzą się co nam zrobił- nigdy mu nie wybaczą, mnie nie wesprą -wręcz mogą obstawać przy rozstaniu i nikt nie odniesie z tego tytułu chyba żadnych korzyści.
Matka maleństwa zaś już "przerabiała"temat ze swoim pierwszym dzieckiem. Jego ojcu-a swojemu mężowi, również postawiła ultimatum-albo widzenia na jej zasadach, albo żadne. Nie sądzę więc, by mój mąż-jednorazowy kochanek-miał szansę wywalczyć warunki lepsze niż jej własny mąż, z którym mieszkała 3 lata.
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 17:44   

Doskonale Cię rozumiem. Przerabiałam to. Nadal cierpię i cierpieć będą, ale nasze małżeństwo trwa. Chyba oboje jesteśmy teraz bardziej świadomi naszych uczuć i te nasze uczucia mają teraz dla nas dużo większą wartość niż kiedyś. Tak więc warto postawić wszystko na jedną kartę i ratować związek, pomimo wszystko. Jeśli Twój mąż zrozumiał swój błąd i jest świadomy tego, co Wam zrobił i żałuje tego, to jest godzien tego, żeby dać mu szansę. I jeszcze raz przypominam małżeństwo i rodzina to ogromna wartość, to też "Talent", który otrzymaliśmy od Boga i Bóg teraz patrzy, co my z tym talentem zrobimy - zakopiemy, czy pomnożymy?! Jestem pewna, że dasz radę!
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 18:15   

To Bóg mi zsyła takich jak Ty, Teor-tego jestem pewna. Nie jestem pewna wciąż jeszcze 2 rzeczy:
1) czy ja dostałam TEN akurat talent? Całe życie staralam się panować nad swoim sporym temperamentem,by nie zdradzić męża, który go, co prawda, nie posiada(temperamentu, znaczy się), ale go kocham i jestem kochana i nigdy, przenigdy go nie skrzywdzę tylko dla tego,że on rzadko ma ochotę na "te sprawy". Jego cios był o tyle okrutny, że przyszedł z najmniej oczekiwanej strony.
2)Pani psycholog, dzięki której nie stanę się może alkoholikiem, która bardzo mi pomaga tak w ogóle,wyjaśniła mi niedawno, że mężczyzna, który kocha, próbuje działać gdy widzi zagrożenie, ewentualnie tuż po zdradzie. Mój mąż pożałował dopiero, gdy dowiedział się o ciąży a działać na rzecz rodziny zaczął od chwili przyznania się (czyli porodu) co-jej zdaniem-nazwać należy po imieniu-STRACHEM, nie miłością.
Wiem,że pewnie zagubieni jestesmy oboje a czas dopiero wszystko pokaże, ale jak przetrwać ten czas?
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 18:26   

Przepraszam dziwczyny, że się wetnę...

Nie, ja takiej sytuacji nie mam, ale w mojej rodzinie, nie najblizszej, ale takiej, z ktra jestem dosc blisko zwiazana - taka własnie sytuacja jest. Owo dziecko "dodatkowe" ma juz 25 lat, strasze 32 i 38.

Wybaczcie mi zatem, że coś Wam powiem ...Przede wszystkim - podziwiam Was szczerze i z całego serca, że zdecydowałyście się Wasze zwiazki ratować i ze Wam sie to udało, choc zapewne nie ebz chęci Waszych męzów.

Jednak nie mogę się z Wami zgodzić co do tego, że ta "trzecia" nie ma prawa decydować o tym, jak sie ojciec ma spotykać z dzieckiem ...Dziewczyny - ma prawo - to jest matka.

Gdyby stało sie tak, że wasi mezowie odeszliby do tej "trzeciej", a nie zostali z Wami, to nie jestem taka pewna, czy byscie uwazały, że fajnie, iz maż przychodzi z tą kobeitą na odwiezdiny dziecka, albo zabiera je do nowego domu. Pewnie, nie. Jasne, ta kobeita nie jest żona, jasne, wiedziala w co się pakuje romansując z zonatym, zonaty zresztą też wiedział, ale to jest kobitki mama.

A ten maluch to jest dziecko, człowiek - to, ze urodził się "z nieprawego łoza" to przecież nie jest jego wina, tylko jego nieodpowiezialnych rodziców, z których jeden jest bardzo bliskim wam czlowiekiem.

Moze czasem tak myślicie, ze o wiele prosciej byłoby nawet z ta zdrada, gdyby tego malucha nie bylo :( Ale jest, mimo niewątpliwie niełatwej sytuacji (z swojej winy - fakt) jego mama go nie usuneła, urodziła. Pewnie chce dla swego dziecka, jak najlepiej, tak samo, jak Wy dla waszych.

Dziecko ma ojca - jest on mezem innej kobiety, ale ojca ma.

Zastanówcie sę, czy chcialybyście zdielić życie z kimś, kto nie interesuje sie wlasnym dzieckiem?
Kto by chcial kogos takiego, kto własne dziecko porzuca, bo mu się w chwili slabosci "przytrafiło"?

Po mojej ciotce widzę, ze na zaakceptowanie takiej sytuacji, jak Wasza potrzeba czasu i sporo dobroci. Nie tylko dla meza, który juz nie zdradza, ale też dla tego nieznanego malucha, który urodził się "nie w porę" , ale jest przecież człowiekiem, jednym z nas, nic zlego nie zrobił.

Z opowieści ciotki i kuzynostwa wiem, że było im bardzo trudno. Przyrodnia siostra, jej istnienie bylo ukrywane przed dziecmi. Naturalnie "dobrzy " ludzie w ktoryms tam momencie powiedzieli.
Na szczęscie starsze zdiecko - kuznyn miał już wówczas 17 lat. Po prostu zapytał rodziców o sprawę i powiedzieli mu prawdę. Po jakimś zcasie wyrazil chęć poznania młodszej siosttrzyczki.
Nie było łatwo, ale się udało.
Dzis ta dziewczyna ma z nimi kontakt, piszą maile, bo od kilku lat mieszka i pracuje w odległej czesci kraju, ale maja poczucie wiezi siostrazno- braterskiej.

iotka poznała ją, gdy dziewczynma przyszla zaprosic ojca wraz z zoną na swój slub i wesele. Taktownie odmówila i wujek poszedl sam. Po prostu uznała, ze slub dziecka to uroczystosc dla rodzicow, a nie żony ojca. Jej wybór ...

Przemyslcie to dziewczyny, pomyslcie o tym maluszku nie jak o owocu zdrady waszego meza z tamtą taka owaką, tylko o malym czlowieku, ktory się narodził i uz ma taki bagaz - na całe życie, a przecież jeszcze nic nie rozumie.
Przepraszam, ze sie wciełam :(
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 18:43   

Piki to inny dylemat moralny poczucie bycia ojcem... z prawego czy nieprawego łoża

piszesz ma prawo jako matka takie samo prawo jak ojciec tyle ze wiążac sie na układ nieformalny musi sie liczyc teraz ze taka sytuacja bedzie dla niej niezbyt komfortowa niz jagby bała z mężem
zreszta nie trzeba byc tylko kochankiem jako mąż/żona rozwiedziona w kryzysie nie mamy wpływu na to jak przychodzi ojciec dziecka gdzie przebywa nasze maleństwo, jesli ojciec założył nową rodzine to nawet ślubne dziecko może przebywac mimo naszego przeciwstawiania sie temu z nowa żoną ojca w jego nowym domu.
to niestety życie
niestety ta nieodpowiedzialna kobieta zrujnowała juz życie swoim dzieciom swoimi postępakmi to one beda cierpiec
a ojców swoich dzieci karze brakiem widywania i wpływania na wychowanie dzoecka, ale i to może sie zmienic w miare jak dojrzewaja może zacząc egzekfowac wpływ ojca na wychowanie nie tylko w kwestii finansowej
każde posunięcie jest w tym wypadku mozliwe jako ze jest nierozważna i postepuje egoistycznie tylko mysli o sobie nie o dzieciach

[ Dodano: 2008-11-18, 18:51 ]
tu jeszcze inny aspekt czy ojcem tego dziecka jest mąż Editf
sądząc po poscie to i taka ewentualnosc wchodzi w gre...

oby to była przestroga dla wszystkich zdradzających że z niewinnego flirtu, motylków w głowie szukania romantycznej miłości niestety pojawia sie na świecie niewinne dziecko, owoc grzechu? to jednak maleńki człowieczek pragnący miłości czułości i opieki... cóz jak tu kochac wychowywac gdy wokoło tyle brudu, zła, bezradności i nienawiści...

[ Dodano: 2008-11-18, 18:58 ]
przepraszam oczywiscie mąz agomar

mój mąż tez powiedział mi o kochance, zdradzie jak kochanka sama powidziała mu o tym ze jest w ciązy i jak poszukiwała jego adresu domu w jego pracy i na policji
inaczej dalej zyłby w przekonaniu ze można uniknąc odpowiedzialnosci
 
     
agomar1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 19:06   

Piki.nie wcinasz się. Masz prawo wypowiedzieć się-jak każdy. Rzecz w tym,że ja nie róznicuję dzieci. Uważam, że skoro nie protestowała gdy mąż dziecko uznawał, to on-jako ojciec-też ma jakieś prawa.Ja nie miałabym absolutnie nic przeciwko wizytom moich dzieci z mężem w jej domu ani poznaniem przez nich ich nowego braciszka. Ani ja, ani ona nie jestesmy jakimiś czarownicami mszczacymi się na cudzych dzieciach.Bylabym wrecz spokojniejsza, że nic się znów nie wydarzy. Nie rozumiem więc dlaczego to dziecko nie może odwiedzać nas w domu jego taty. Od poczatku jest karmione butelką i przyzwyczajone do porzebywania z róznymi "ciociami"gdy mama jest w solarium czy u manikiurzystki.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 19:18   

Dziewczyny, ja Was nie mam za ządne czarownice - źle mnie zrozumiałas Agomar :-(

Pisałam arzcej ogólnie do Was, jako osób w takiej sytuacji, która, pzryznam się dla mnie byłaby chba nie do zniesienia.

Jasne, prawde jest to, co pisze Mami - jota w jote. Poza tym, ze w kwestii widywania sie ojca z dzieckiem (czy to z dzieckiem amłżeńsim, czy poza małzeńskim) matka (jeśli wychowuje dzieci ojciec to działą rzezc jasna tak samo) może nawet sadownie ograniczyć mozliwosc taka, by ojciec zabieral dziecko wraz ze swoja partnerką, a jeśli odwiedza je w domu, ma prawo nie życzyć sobie asysty osoby tzreciej, jej wizyt w swoim domu, bez względu na to, czy jest to żona, czy nie.

Oczywiscie - jasne, ze matka dziecka zrodzonego wskutek romansowania z zonatym JEST winna takze tego, ze wląsne dziecko z punktu naraziła na wychowanie się w niepelnej rodzinie, dokładnei tak samo jest tego winna jak tatuś takowego zdiecka.

Tylko biedny maluszek, a potem coraz starsze dziecko - nic winny/e nie jest, a on/o ma najgorzej ...

Smutne to, że autorka wątku obawia sie, ze podczas wizyt u dzuiecka "cos się moze wydazryć" - niestety, po zdradzie niezwykle trudno odbudowac zaufanie ...Ale na to nic się nie poradzi.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 19:19   

Agomar i to jest w pełni dojrzała postawa w stosunku do dziecka która jednak nie wszystkim udaje sie
pozdrawiam gorąco
jestes mądra i dzielna kobieta dasz sobie rade z wybaczeniem i pogodzeniem na to co sie stało potrzeba tylko czasu
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 19:26   

Wiesz agomar - tak sobie myslę o Tobie, tak samo jak Mami ;-)

a poza tym, wiesz ... moze daj tej kobiecie troche zcasu. la niej, choć sama to sobie (niestety nie tylko sobie) zgotowała, sytuacja tez komfortowa nie jest.
Dzieciatko jest z tego, co doczytałam jeszcze niemowlakiem (jesli źle doczytalam - popraw mnie :) - wiec nie minelo jakos bardzo dużo czasu. Takie dziecko tez trudno jej moze powierzyć jego ojcu, który ja opuscił przecież, a pewnie zapewniał o jakis uczuciach. Moze też nieco obawia się (nie,z e zaraz jakaś krzywda je spotka, nie) ale tak wiesz po ludzku, dać takiego maluszka pod opieke mimo wszystko kobiety, ktora bardzo skrzywdzila ... sama nie wiem ....

Wybacz pytanie, z góry przepraszam, ale z tego co piszesz, ze nie miałabyś nic przecie odwiedzinom swoich dzieci tam (i wzajemnie) wnosze, że dzieci wiezdą , ze mają gdzieś tam braciszka. Jak sobie poradziłaś z powiedzeniem im tego?

Jeśli ptanie jest zbyt osobiste - naturalnie przepraszam raz jeszcze i odp. nie oczekuje
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 19:37   

Piki, na tym Forum wypowiadam się nie poraz pierwszy i niektórzy już znają moje poglądy. Nie wszyscy się z nimi zgadzają, ale ja obstaję przy swoim. Uważam, że mam prawo i uzasadnienie poparte logicznymi argumentami. Po pierwsze - nikt, kto sam osobiście nie znalazł się w sytuacji takiej, jak my nie wie i wiedzieć nie będzie, jak jest to bolesne. Po drugie - w takiej sytuacji cierpienie, niestety dotyka wszystkich zainteresowych, ale przede wszystkim żonę "zdradzacza" i jego ślubne dzieci, które są zwykle już na tyle duże, że rozumieją, co się dzieje i cierpią ogromnie!!!. Na tym Forum jednak, większość wypowiadających się wykazuje współczucie jedynie, albo przede wszystkim "nowonarodzonemu dzieciątku", które niczemu nie jest winne. A no nie jest. A jaką jest wina żony zdradzacza i jego starszych dzieci? Ten maluszek nic nie rozumie, a więc nie cierpi. Jeśli jego rodzice okażą się mądrzy to tak pokierują jego losem, że będzie cierpiał najmniej ze wszystkich zainteresowanych. Tylko trzeba mądrze postepować, a to wcale nie oznacza koniecznie udawania, że wszystko jest normalne, bo nie jest i nigdy nie będzie. To wcale nie oznacza, że ojciec musi osobiście sprawować opiekę. Na pewno powinien współuczestniczyć w zapewnieniu dziecku środków finansowych do życia. Poza tym, uważam, że nic nie musi. Co to za opieka i miłość, jeśli ma być wymuszona i pod przymusem i z obowiązku?! Niestety w takich razach, te "kochające" mamusie z miłości do swojego dzidziusia często popełniają ogromnie dużo błedów, bo traktują dzidziusia jako narzędzie walki i instrument przetargowy w załatwianiu swoich porachunków z ojcem dziecka. "Te trzecie" wiążąc się z żonatym mężczyzną nie tylko powinny przewidywać, że może pojawić się dziecko, ale także to, że może się tak stać, że będą je wychowywać samotnie. Pewnie, że chwała im za to, że urodziły i wychowują. Tylko pytanie się pojawia, jaka jest ich motywacja, robią tak wyłącznie dla dobra tego dzidziusia, czy jednak bardziej dla własnego dobra? Myślę, że motywem poczęcia dziecka jest chęć jego posiadania i wychowywania właśnie, i w chwili poczęcia nie myśli się wcale o dziecku tylko o zapokojeniu własnych potrzeb i dążeń w tym względzie. Tak więc, proszę nie pisać, że to poświęcenie ze strony mamy, że zajmuje się własnym dzieckiem. Moim zdaniem jest to ogromne szczęście, że może to czynić. Tak więc paradoksalnie, "ta trzecia", chociaż współwinna cierpieniu wielu innych osób i tak jest w najlepszej sytuacji!! To na tyle.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9