Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy mnie przyjmiecie i nie potępicie???
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-05, 12:46   

Monika i Martin,

czy wiecie, że przed zawarciem sakramentu małżeństwa należy być jeszcze związanym innym sakramentem?

Sakrament pokuty i pojednania - z Bogiem.

Nie wejdziecie do Sakramentu Małżeństwa bez tego pierwszego.
To on daje siłę i moc przemiany siebie dla Miłości.

Dlatego ZANIM ZECHCIECIE BYĆ ZE SOBĄ - NAJPIERW ZECHCIEJCIE BYĆ Z BOGIEM-JEZUSEM.
Dwa -- sakramenty jeszcze: spowiedź święta i Komunia święta (przyjęty Jezus do swojego wnętrza)

Sakrament Małżeństwa nie wystarczy. Musicie nauczyć się odczytawać swoje sumienie.

trochę podpowiedzi jest tutaj:
http://www.teologia.pl/m_k/kkk1s15.htm#5

jeszcze raz - zanim WY, to najpierw ja-Bóg, on/ona-Bóg w relacji osobistej

inaczej porażka na starcie, bo zapraszacie jeszcze Jezusa - ślub w kościele - to nie ślub w kościele - TO ZAPROSZENIE CHRYSTUSA

do SAKRAMENTU MAŁŻEŃSTWA zaprasza się Chrystusa - a więc poczytajcie o Tym (Jezusie) oraz o tym czym JEST sakrament

jest - czymś co zostawił Jezus - a więc poczytajcie o Nim, kim jest Jezus i jakie nauki przyniósł chrześcijanom
od tego zaczynajcie! Od Jezusa! i swojej relacji z NIM!

inaczej wciąż wpatrujecie się w siebie, w siebie, w siebie,
a macie wpatrywać się w Krzyż, w górę, macie stanąć pod Krzyżem (bardzo blisko!) i pytać Jezusa o Drogę, o Waszą drogę!

pozdrowienia
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-05, 13:51   

Dziekuje bardzo za odpowiedz i wskazowki.

:arrow: Elżbieta
Elżbieta napisał/a:

czy wiecie, że przed zawarciem sakramentu małżeństwa należy być jeszcze związanym innym sakramentem?

Sakrament pokuty i pojednania - z Bogiem.

Nie wejdziecie do Sakramentu Małżeństwa bez tego pierwszego.
To on daje siłę i moc przemiany siebie dla Miłości.


o tym to my wiemy :-)
myslisz, ze bylibysmy tutaj nie wiedzac o tym, ze najpierw trzeba pojednac sie z Panem Bogiem?
Natomiast od myslenia o Sakramencie Malzenstwa jestesmy baaaardzo daleko. na razie Martin nie wie jeszcze czy chce byc ze mna po prostu w zwiazku, o sakramentalnym nie mowiac..

Elżbieta napisał/a:
inaczej wciąż wpatrujecie się w siebie, w siebie, w siebie,
a macie wpatrywać się w Krzyż, w górę, macie stanąć pod Krzyżem (bardzo blisko!) i pytać Jezusa o Drogę, o Waszą drogę!


masz racje.
staram sie stawac coraz blizej Krzyza i coraz bardziej oddawac Panu swoje zycie.
teraz juz wiem, ze czlowiek sam nie umie go kontrolowac, ze tylko Pan Bog, majac z Gory lepszy widok i szersza perspektywe, wie, ktora droga jest dobra.
niestety, wiem to dopiero teraz :-(

:arrow: Martin
martin napisał/a:

Co do komety - to niestety racja. Tak to przynajmniej postrzegam w tej chwili. Na pewno bedzie inaczej.


ja wiem o tym, ze inaczej. prawda jest tez taka, ze nie mozna traktowac drugiej osoby jak jakies nierealne doskonale zjawisko. nie zwracac uwagi na jego wady, udawac, ze ich nie ma i akceptowac go z tym wszystkim "bo tak trzeba". wlasnie nie! trzeba motywowac do zmian.
nie wiem czy czytales ten tekst , ale bardzo polecam.
zmiany nie musza oznaczac czegos gorszego, wiesz?
ja mam dla Ciebie Nowy Ser...

martin napisał/a:

Pytam Monie wiele razy, ale nie umiem zaakceptowac odpowiedzi pt. "sama nie rozumiem".


staralam sie Tobie wylumaczyc, na ile sama to rozumialam. rozmawiam o tym z psychologiem ciagle i sama siebie musze poukladac.
nie twierdzilam i nie twierdze, ze prace nade mna mam za soba.
zreszta, to mnie wreszcie dotarlo, ze trzeba nad soba pracowac cale zycie, caly czas.

martin napisał/a:

Niestety ja nie umiem odrozniac typu 1) i 3) - ktos umie? Jesli tak to chetnie sie dowiem jak.
Bo ja widze w Moni 2), ale boje sie po poprzednich klamstwach, czy to wszystko jest prawdziwe. Poza tym nie wiem jak sobie radzic z nawrotami tych zlych mysli, co zrobila. Boli. Modle sie, na troche pomaga, ale i tak wraca i boli.


wlasnie w tym rzecz.. i o tym caly czas mowie...
1. nie masz tego rozeznac w tym momencie przeciez. czy ja mowie "decyduj natychmiast: chcesz byc ze mna czy nie?" :?: no nie mowie.
czas, Kochanie, wszystko w swoim czasie, wiesz?
2. najpierw musisz zajac sie soba. swoimi relacjami z Panem Bogiem, ze Soba. dopiero potem mozesz myslec nad relacjami ze mna.

nałóg napisał/a:

Jestes bezsilana ale nie bezradna. Nie bezradna.Możesz naprawdę wiele zrobić dla siebie,dla Was.

Macie możliwości............... rekolekcje połączone z naukami przed małeżenskimi itp.
Pogody Ducha

martin napisał/a:

Nalog - dzieki, rekolekcje to dobry pomysl, musimy trafic takie, zeby Nam termin odpowiadal.


Martin, ja juz znalazlam na stronie spotkan malzenskich, ale nie sadzilam, ze bedziesz chcial..

:arrow: nałóg
nałóg napisał/a:

Mam wrażenie że Ty(Wy) na tej mszy poprostu sie otworzyłas na te pomoc........i dostałas ją.Pielęgnuj te pomoc,dbaj o nią jak możesz najlepiej.


pielegnuje. kiedys myslalam, ze mozna spoczac na laurach, jak jest dobrze z nami, nasza duchowoscia. i to mnie zgubilo.
kiedy patrze na to wszystko teraz czuje sie jak osoba o wiele starsza niz 24-letnia kobieta, ktora jestem. chce tez wierzyc, ze madrzejsza.
z jednej strony mam do siebie wielki zal, ze juz teraz mi sie nie udalo, ze juz teraz upadlam. ale z drugiej daje mi to pewna sile i nadzieje na to, ze ciagle mam duzo zycia przed soba, takiego uswiadomionego zycia. i mam duzo czasu, zeby nad soba pracowac.

:arrow: lena
lena napisał/a:

Moniko.....gdyby Martinowi nie zależało nie byłoby Go tutaj....czyż nie?


wiem o tym i bardzo doceniam Jego starania i wysilki. i to, ze pomimo tego, jak bardzo Go skrzywdzilam nie zamknal sie na mnie calkowicie..

lena napisał/a:

To walka o miłość Was obojga.
Nic na siłę....wszystko ma swój CZAS.....


w pelni sie z Toba zgadzam. czasami mam wrazenie, ze Martinowi sie wydaje, ze mi zalezy na tym, zeby juz teraz podjal decyzje, zeby juz teraz wiedzial czy chce czy nie. ale to On sam siebie na to naciska. a ja uwazam, ze "co nagle to po diable". trzeba ze spokojem i swiadomie. i z Boza Pomoca.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-05, 14:08   

..monika.. napisał/a:


nałóg napisał/a:

Jestes bezsilana ale nie bezradna. Nie bezradna.Możesz naprawdę wiele zrobić dla siebie,dla Was.

Macie możliwości............... rekolekcje połączone z naukami przed małeżenskimi itp.
Pogody Ducha

martin napisał/a:

Nalog - dzieki, rekolekcje to dobry pomysl, musimy trafic takie, zeby Nam termin odpowiadal.


Martin, ja juz znalazlam na stronie spotkan malzenskich, ale nie sadzilam, ze bedziesz chcial...

o, widzisz, jak ładnie się porozumieliście na forum ... :lol:
pojedziecie razem, poznacie się lepiej,
piszcie sobie na priv ;-) o tych rekolekcjach
dogadajcie się ...

spowiedź, Eucharystia, rekolekcje, rozmowy i WSPÓLNA MODLITWA
i kino i spacer i WSPÓLNA MODLITWA
jakiś ciekawy wykład, warsztaty "poznaj siebie"
i znów spowiedź, msza święta

a może ruch czystych serc? jest dla tych przed ślubem... aby w czystości trwać
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-05, 18:53   

..monika.. napisał/a:

Natomiast od myslenia o Sakramencie Malzenstwa jestesmy baaaardzo daleko. na razie Martin nie wie jeszcze czy chce byc ze mna po prostu w zwiazku, o sakramentalnym nie mowiac..


Za Monia - bralem pod uwage sakrament na powaznie nawet po powrocie mimo zerwania narzeczenstwa i 2 miesiecy zadawania ran. Teraz to najpierw jest pytanie o zwiazek.



Elżbieta napisał/a:
inaczej wciąż wpatrujecie się w siebie, w siebie, w siebie,
a macie wpatrywać się w Krzyż, w górę, macie stanąć pod Krzyżem (bardzo blisko!) i pytać Jezusa o Drogę, o Waszą drogę!


Na to obawiam sie jestem dosc slepy, bo czasem mam wrazenie, ze dostaje znaki, ze wola Pana jest, iz powinnismy byc, ale nie umiem powiedziec, czy nie sa to falsyfikaty od diabla. Modle sie do archaniola Gabriela o ich rozpoznanie, ale jesli ktos moze polecic jakies modlitwy o rozpoznanie Woli Bozej, to chetnie dolacze do odmawianych.



..monika.. napisał/a:

martin napisał/a:

Co do komety - to niestety racja. Tak to przynajmniej postrzegam w tej chwili. Na pewno bedzie inaczej.


ja wiem o tym, ze inaczej. prawda jest tez taka, ze nie mozna traktowac drugiej osoby jak jakies nierealne doskonale zjawisko. nie zwracac uwagi na jego wady, udawac, ze ich nie ma i akceptowac go z tym wszystkim "bo tak trzeba". wlasnie nie! trzeba motywowac do zmian.
nie wiem czy czytales ten tekst , ale bardzo polecam.
zmiany nie musza oznaczac czegos gorszego, wiesz?
ja mam dla Ciebie Nowy Ser...


Moni - ja nie udawalem, ze wad nie masz. Ja po prostu Cie bralem z dobrodziejstwem inwentarza. Traktowalem milosc jako akceptacje czlowieka, nie dzieki jego zaletom, ale pomimo jego wad. I nie udawalem, ze ich nie ma. 2 lata temu przepraszalas, ze klamiesz i mowilas, ze tego nie zrobisz. Potem zdarzaly sie jeszcze jakies drobne klamstwa, ale przestalem Cie o to meczyc - to pewnie moj blad. Ale Ty tylko klamalas coraz lepiej, ja po prostu sie nad tym zalamalem, a przeciez tamte rzeczy, to byly drobiazgi ehh. Prosilem "badzmy sobie przezroczysci" :-( .
Co do nerwowosci to sadzilem, ze uwzglednisz moje uwagi. A potem w momencie zerwania - wybuch agresji, jakby to nic nie bylo zmieniane, tylko powstrzymywane na sile.
Czasami za to czulem sie, jak bym byl obiektem do zreperowania i naprawienia usterek, a jak stwierdzilas, ze ja taki oporny i niereformowalny, to zmienisz obiekt uczuc :-( . Ale zeby oddac sprawiedliwosc - zgadza sie, jestem strasznie uparty i tez czesto zloszcze sie bez powodu i te rzeczy powinienem naprawiac.
A ze zmiany nie musza znaczyc czegos gorszego to doskonale rozumiem. Ale ja teraz nawet jak je widze to nie wierze w to co widze. Moze za jakis czas. Ja juz slyszalem wiele zapewnien i przysiegan i po prostu nie chce sie zastanawiac, czy krecisz.
Ta opowiesc jest rewelacyjna :-) i bardzo dobra dla mnie, dziekuje Myszko. Oczywiscie Nowy Ser moze tez znaczyc nowy zwiazek, ale wiem, ze chcesz, zebym zobaczyl w Tobie Nowego Czlowieka. Probuje, czasem nie mam juz sily patrzec, ale probuje.

..monika.. napisał/a:

martin napisał/a:

Pytam Monie wiele razy, ale nie umiem zaakceptowac odpowiedzi pt. "sama nie rozumiem".


staralam sie Tobie wylumaczyc, na ile sama to rozumialam. rozmawiam o tym z psychologiem ciagle i sama siebie musze poukladac.
nie twierdzilam i nie twierdze, ze prace nade mna mam za soba.
zreszta, to mnie wreszcie dotarlo, ze trzeba nad soba pracowac cale zycie, caly czas.


Wiadomo, ze to dopiero poczatek pracy. Ja tez musze duzo zrobic, jak wlasnie w opowiesci o Serze. Ruszyc z miejsca, sam pojsc na terapie.

..monika.. napisał/a:

martin napisał/a:

Niestety ja nie umiem odrozniac typu 1) i 3) - ktos umie? Jesli tak to chetnie sie dowiem jak.
Bo ja widze w Moni 2), ale boje sie po poprzednich klamstwach, czy to wszystko jest prawdziwe. Poza tym nie wiem jak sobie radzic z nawrotami tych zlych mysli, co zrobila. Boli. Modle sie, na troche pomaga, ale i tak wraca i boli.


wlasnie w tym rzecz.. i o tym caly czas mowie...
1. nie masz tego rozeznac w tym momencie przeciez. czy ja mowie "decyduj natychmiast: chcesz byc ze mna czy nie?" :?: no nie mowie.
czas, Kochanie, wszystko w swoim czasie, wiesz?
2. najpierw musisz zajac sie soba. swoimi relacjami z Panem Bogiem, ze Soba. dopiero potem mozesz myslec nad relacjami ze mna.


ad 1) Wiem :-) dzieki. Ale ja tez nie czuje sie dobrze z ta sytuacja impasu. Jeszcze z 50 razy mi trzeba powtorzyc to slowo klucz :-P
ad 2) zajmuje sie soba, ale ciagle tez mysle o Nas. Niestety czesto w kontekscie utraty tego co bylo i jak to bylo wyjatkowe. Niemniej mam nadzieje, ze do czegos dojde.



..monika.. napisał/a:

nałóg napisał/a:

Jestes bezsilana ale nie bezradna. Nie bezradna.Możesz naprawdę wiele zrobić dla siebie,dla Was.

Macie możliwości............... rekolekcje połączone z naukami przed małeżenskimi itp.
Pogody Ducha

martin napisał/a:

Nalog - dzieki, rekolekcje to dobry pomysl, musimy trafic takie, zeby Nam termin odpowiadal.


Martin, ja juz znalazlam na stronie spotkan malzenskich, ale nie sadzilam, ze bedziesz chcial..


Gluptasie, wiadomo, ze chce sie uczyc rozmawiac :-) .



..monika.. napisał/a:

pielegnuje. kiedys myslalam, ze mozna spoczac na laurach, jak jest dobrze z nami, nasza duchowoscia. i to mnie zgubilo.
kiedy patrze na to wszystko teraz czuje sie jak osoba o wiele starsza niz 24-letnia kobieta, ktora jestem. chce tez wierzyc, ze madrzejsza.
z jednej strony mam do siebie wielki zal, ze juz teraz mi sie nie udalo, ze juz teraz upadlam. ale z drugiej daje mi to pewna sile i nadzieje na to, ze ciagle mam duzo zycia przed soba, takiego uswiadomionego zycia. i mam duzo czasu, zeby nad soba pracowac.


Czasem mam wrazenie, ze Monia umie sie oddac Panu w o wiele czystszy, otwarty sposob niz ja. Ja pewnie tkwie w miejscu bo po czesci nadal buntuje sie pt. "jak to sie moglo stac?", "dlaczego nie doszlo do slubu?", "czy to nie znak, zebysmy nie byli razem, jesli przed sakramentem?" itp. Ale trudno mi uwierzyc, ze jesli ktos tak upada to nagle staje sie innym czlowiekiem. Czasem nawet gorzej - ja czesto poddaje w watpliwosc wiele zapewnien z okresu kiedy "bylo dobrze" bo nie wiem w co wierzyc.



..monika.. napisał/a:

lena napisał/a:

To walka o miłość Was obojga.
Nic na siłę....wszystko ma swój CZAS.....


w pelni sie z Toba zgadzam. czasami mam wrazenie, ze Martinowi sie wydaje, ze mi zalezy na tym, zeby juz teraz podjal decyzje, zeby juz teraz wiedzial czy chce czy nie. ale to On sam siebie na to naciska. a ja uwazam, ze "co nagle to po diable". trzeba ze spokojem i swiadomie. i z Boza Pomoca.


Tak, jestem narwany. Bo uwazam, ze jestesmy w dziwnej sytuacji, z ktora nie wiadomo co zrobic, a jak nie wiem co zrobic to sie zle czuje. Staram sie bardziej zawierzyc Panu, ale moje rozumowo-inzynieryjne podejscie do zycia nie ulatwia sprawy.
Ciesze sie z Twoich postow Moni...
 
     
Dorota.71
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-06, 12:53   

Witaj Moniko,
Ciesze się, że napisałaś na forum - to naprawdę wymaga odwagi - wiem coś o tym....
Przeczytałam Twoje posty i odpowiedzi forumowiczów. Bardzo dobrze Ci radzą...

Ale ja chciałam Ci napisać, jak to wygląda od drugiej strony.... osoby która zdradziła.
Mam już za sobą wiele etapów walki i przemyśleń nad sobą.

Wiem, że Wasza sytuacja jest inna niż Nasza ale cel ten sam: wspólne życie i przyszłość.
Dlatego musisz wiedzieć, czego tak naprawdę chcesz, dlaczego (czy też po co :-) chcesz o to walczyć???
Czy dlatego żeby sie oczyścić, że masz ogromne poczucie winy i chcesz mu to wynagrodzić... czy też jest w tym coś więcej????
To bardzo ważne!!!!!
Pytam o to, ponieważ takie samo pytanie zadał mi mój mąż.
Nie chciał litości ani tez być dla mnie forma terapii... pragnął szczerego uczucia, oddania i zapewnienia że jest dla mnie tym jedynym.
Staram się z całych sił pokazać, ze tak właśnie jest... każdego dnia..
Ja wiem co do Niego czuję, jest dla mnie wszystkim, moim powietrzem, promykiem słońca, które ogrzewa moje serce.... a kiedy mnie przytula chłonę jego zapach... ciepło i czuję się bezpiecznie. Pragnę żeby zamknął mnie w środku żebym mogła się tam schować. Z każdym dniem kocham go coraz mocniej i staram się aby mi uwierzył i zaufał... wiem, że jeszcze długa droga przed Nami ale wiem też, że będę walczyć do utraty tchu....
Napisałaś o komecie... hmmm jakże doskonale rozumiem co miałaś na myśli :-(
i o tym też powinnaś pomyśleć, bo Martin już nigdy nie będzie taki sam jak przedtem... jesteś na to gotowa???????? Wiem że wcale nie musi być gorzej ........ ale to bdzie z Wami do końca Waszego wspólnego życia...
Piszesz też że nie wiesz czy on w ogóle chce... a czego innego oczekiwałaś po tym co zrobiłaś??? Mój maż też nie wiedział, był tak niesamowicie rozdarty że graniczyło to z szaleństwem... z jednej strony chciał sobie z tym poradzić ale potworny ból i ciągłe myśli nie pozwalały na to!!!! Tera zupełnie inaczej postrzega teraz świat, to co mu zrobiłam zabiło w nim pewne uczucia, pustka i brak rekcji..
Pisałaś też, że chcesz walczyć, no to walcz!
Chcesz to odbudować - to musisz zakasać rękawy i brać się do pracy..... ale rozważnie, spokojnie, powolutku..... nie możesz się spieszyć, cierpliwie dzień po dniu odbudowywać to co runęło...
U mnie stoją już ściany "naszego nowego domu" ale sa tak kruche że w każdej chwili mogą się rozpaść i to jest właśnie moje zadanie, wzmocnić je i budować dalej....
Powiem Ci jeszcze Moniko że to bardzo trudna droga ale jaka może być cudowna nagroda jak się uda.........
Ostatnio usłyszałam od męża że zaczyna zauważać jak bardzo się zmieniłam, jaka teraz jestem... wspaniale było usłyszeć coś takiego... to znaczy że moje starania przynoszą owoce i jest to dla mnie motywacją aby starać się jeszcze bardziej!!!!!!!
Życzę Wam powodzenia.
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-06, 21:37   

:arrow: Dorota.71
Dziekuje Ci bardzo za Twoja odpowiedz. nielatwo tu stanac i przyznac sie do winy, tym bardziej, ze ogromna wiekszosc Uzytkownikow tego forum to osoby skrzywdzone przez zdradzaczy, takich jak my.
Dzieki lekturze tego, co napisali inni moglam lepiej zrozumiec, co czul Martin. co czuje teraz. jednak samo stanie z boku nie ma sensu. postanowilam wiec stanac tu i przyznac co zrobilam.


Dorota.71 napisał/a:

Wiem, że Wasza sytuacja jest inna niż Nasza ale cel ten sam: wspólne życie i przyszłość.

nie wiem czy sa na to realne szanse.
mysle, ze Martin zasluguje na piekna czysta milosc, taka czysta od poczatku do konca. i choc taka mysl rozdziera mi serce z bolu i zalu, wiem, ze taki tez moze byc ostatecznie Jego wybor. i mam nadzieje, ze jesli tak sie stanie bede miala w sobie dosc sily by to zniesc. bardzo chce Jego szczescia. wiem, ze moge Mu je dac. tylko, ze nie wiem czy jeszcze bedzie chcial je ode mnie.. :-( kiedykolwiek..
Dorota.71 napisał/a:

Dlatego musisz wiedzieć, czego tak naprawdę chcesz, dlaczego (czy też po co :-) chcesz o to walczyć???
Czy dlatego żeby sie oczyścić, że masz ogromne poczucie winy i chcesz mu to wynagrodzić... czy też jest w tym coś więcej????
To bardzo ważne!!!!!

Wiem, ze Go kocham. i dlatego chce z Nim byc i o Niego walcze. wiem, ze zrobilam straszny blad :-( ale to nie jest tak, ze zalagodzenie sprawy ma byc lekarstwem na poczucie winy.
Ono oczywiscie jest, ale powoli sie z nim godze, akceptuje je.
Poczucie winy jest takim wielkim kopniakiem. dla mnie bylo na poczatku ciagle takim kopniakiem w brzuch, powodujacym, ze nie moglam sie podniesc, bylam sparalizowana i bezradna. teraz wiem, ze poczucie winy moze byc kopniakiem motywujacym do dzialania, do zmian, do bycia lepszym. do wyciagania wnioskow.
Dorota.71 napisał/a:

Pytam o to, ponieważ takie samo pytanie zadał mi mój mąż.
Nie chciał litości ani tez być dla mnie forma terapii... pragnął szczerego uczucia, oddania i zapewnienia że jest dla mnie tym jedynym.
Staram się z całych sił pokazać, ze tak właśnie jest... każdego dnia..
Ja wiem co do Niego czuję, jest dla mnie wszystkim, moim powietrzem, promykiem słońca, które ogrzewa moje serce.... a kiedy mnie przytula chłonę jego zapach... ciepło i czuję się bezpiecznie. Pragnę żeby zamknął mnie w środku żebym mogła się tam schować. Z każdym dniem kocham go coraz mocniej i staram się aby mi uwierzył i zaufał... wiem, że jeszcze długa droga przed Nami ale wiem też, że będę walczyć do utraty tchu....

to wlasnie jest bardzo trudne.. bo jak Osoba, ktora tak bardzo zawiodlysmy, zalamalysmy ma teraz moc uwierzyc, ze jest dla nas jedyna, ze nasze uczucie jest szczere. wiem, ze cokolwiek teraz powiem nie ma juz mocy. dlatego staram sie nie mowic zbyt wiele, a bardziej pokazywac swoja postawa i gestami jak bardzo jest dla mnie jedyny i wazny.
najtrudniejsza jest hustawka nastrojow. w jednej chwili potrafi mnie przytulic, by po sekundzie odsunac mnie od siebie ze zloscia, po chwili znow ma dla mnie cieplo w oczach, a za kilka minut z wsciekloscia w glosie wypomina mi wszystko co sie stalo. to bardzo trudne. znosze to jednak cierpliwie, bo widze jak sie miota, jak cierpi, jak nieustannie walczy ze swoimi myslami...
Dorota.71 napisał/a:

Napisałaś o komecie... hmmm jakże doskonale rozumiem co miałaś na myśli :-(
i o tym też powinnaś pomyśleć, bo Martin już nigdy nie będzie taki sam jak przedtem... jesteś na to gotowa???????? Wiem że wcale nie musi być gorzej ........ ale to bdzie z Wami do końca Waszego wspólnego życia...

widze jak sie zmienil. i bardzo mnie to boli. widze jaki stal sie nieufny wobec ludzi, sceptyczny :-( :-( jest tez czesto bezwzgledny i okrutny wobec mnie. boli mnie bardzo jego obojetnosc... wiem jednak, ze sa to bardzo swieze doznania. chwilami widze, jak to cieplo, ktore tak w Nim kocham, wychodzi na zewnatrz i to pozwala mi wierzyc, ze ono ciagle jest Tam w srodku. jednak stlumione i ukryte przez wiekszosc czasu.
nie wiem, jaki bedzie za jakis czas. jednak ja mam w sobie wiecej sily niz kiedykolwiek myslalam, ze bede miec. i duzo cierpliwosci. i jestem gotowa do wielu poswiecen.
Dorota.71 napisał/a:

Piszesz też że nie wiesz czy on w ogóle chce... a czego innego oczekiwałaś po tym co zrobiłaś??? Mój maż też nie wiedział, był tak niesamowicie rozdarty że graniczyło to z szaleństwem... z jednej strony chciał sobie z tym poradzić ale potworny ból i ciągłe myśli nie pozwalały na to!!!! Tera zupełnie inaczej postrzega teraz świat, to co mu zrobiłam zabiło w nim pewne uczucia, pustka i brak rekcji..

ja nie oczekuje tego, ze bedzie juz wiedzial. to On chcialby juz wiedziec i czasem tak jakby na sile stara sie podjac ta decyzje. ja powiedzialam Mu, ze ja tu jestem, czekam [ale nie biernie, o nie! ten czas wykorzystuje na dokladny przeglad techniczny mojej osoby ;-) ], a kiedy On bedzie do tej decyzji gotowy ma mi powiedziec. wiem, ze to dla Niego bardzo trudne, widze jak sie zmaga ze Soba, jak walczy. a ja nie moge Mu pomoc :-(
ja mysle, ze zanim zaczniemy probowac cokolwiek budowac, lub tez podejmowac decyzje o definitywnym rozstaniu :cry: Martin musi dogadac sie najpierw sam ze soba. a to dla Niego bardzo trudne :-(
Dorota.71 napisał/a:

Pisałaś też, że chcesz walczyć, no to walcz!
Chcesz to odbudować - to musisz zakasać rękawy i brać się do pracy..... ale rozważnie, spokojnie, powolutku..... nie możesz się spieszyć, cierpliwie dzień po dniu odbudowywać to co runęło...

walcze :mrgreen: jak lwica. tylko tak raczej z daleka.. bardzo sie boje jakos Go wystraszycn zbyt duza gwaltownoscia, nie chce, by poczul sie osaczony i naciskany. On doskonale wie, czego ja chce i na co jestem gotowa. ale wie tez, ze mam w sobie coraz wiecej cierpliwosci, ktorej tak mi kiedys brakowalo.. dlatego zgadzam sie z Toba w pelni odnosnie tych malych kroczkow. nawet malusienkie,... byle w dobra strone :-)
Dorota.71 napisał/a:

U mnie stoją już ściany "naszego nowego domu" ale sa tak kruche że w każdej chwili mogą się rozpaść i to jest właśnie moje zadanie, wzmocnić je i budować dalej....
Powiem Ci jeszcze Moniko że to bardzo trudna droga ale jaka może być cudowna nagroda jak się uda.........

zdaje sobie sprawe z tego, ze to bardzo trudna droga. i dluga. ale wiem tez, ze mozemy przejsc przez nia Razem. i moze byc piekniej niz kiedykolwiek przedtem.
Dorota.71 napisał/a:

Ostatnio usłyszałam od męża że zaczyna zauważać jak bardzo się zmieniłam, jaka teraz jestem... wspaniale było usłyszeć coś takiego... to znaczy że moje starania przynoszą owoce i jest to dla mnie motywacją aby starać się jeszcze bardziej!!!!!!!

ja wlasnie dzisiaj uslyszalam jeden z piekniejszych komplementow w swoim zyciu. pracuje nad soba, jednak wiem, ze musze to robic dla siebie. i w sobie sama widze wielkie zmiany. choc mam tez swiadomosc tego, ze jeszcze tyyyyle przede mna. jednak zmiany we mnie sa WE MNIE i nie obnosze sie z nimi. nie mowie "o, patrzcie jaka jestem wspaniala, tak sie teraz staram!". a dzisiaj Martin podczas rozmowy przez telefon ze mna powiedzial, ze stalam sie bardziej cierpliwa. zauwazyl to :-D i to daje taaaka motywacje do dalszej pracy nad soba.
Dorota.71 napisał/a:

Życzę Wam powodzenia.

dziekuje bardzo :-)
 
     
Dorota.71
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-07, 15:47   

Witaj Moniko,
Dziękuje za odpowiedź.
Chciałam zapytać jeszcze ile czasu to juz u Was trwa?
Bo jeżeli sa to początki ... a wszystko na to wskazuje, to czeka Cię baaaaaaaardzo ciężka droga ale jeśli naprawdę kochasz (bo o to mi chodziło pytając Cię w moim poprzednim poście) to..... może Wam sie udać.

Piszesz: bo jak Osoba, ktora tak bardzo zawiodlysmy, zalamalysmy ma teraz moc uwierzyc, ze jest dla nas jedyna, ze nasze uczucie jest szczere. wiem, ze cokolwiek teraz powiem nie ma juz mocy.

Dokładnie tak!!! Wiem, że to co ja powiem 100 razy, nie będzie miało takiej mocy jak powiedziałaby to inna osoba tylko 1 raz.....

..monika.. napisał/a:
najtrudniejsza jest hustawka nastrojow. w jednej chwili potrafi mnie przytulic, by po sekundzie odsunac mnie od siebie ze zloscia, po chwili znow ma dla mnie cieplo w oczach, a za kilka minut z wsciekloscia w glosie wypomina mi wszystko co sie stalo. to bardzo trudne. znosze to jednak cierpliwie, bo widze jak sie miota, jak cierpi, jak nieustannie walczy ze swoimi myslami...


Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze???????? TWOJA BEZSILNOŚĆ I NIEMOC bo no nic zdadzą się Twoje starania, jeśli on sam sobie z tym nie poradzi..... nie pokona tego.

..monika.. napisał/a:
widze jak sie zmienil. i bardzo mnie to boli. widze jaki stal sie nieufny wobec ludzi, sceptyczny :-( :-( jest tez czesto bezwzgledny i okrutny wobec mnie. boli mnie bardzo jego obojetnosc... wiem jednak, ze sa to bardzo swieze doznania. chwilami widze, jak to cieplo, ktore tak w Nim kocham, wychodzi na zewnatrz i to pozwala mi wierzyc, ze ono ciagle jest Tam w srodku. jednak stlumione i ukryte przez wiekszosc czasu.


On sie sam nie zmienił... to co zrobiłaś tak go zmieniło, wydobyło jego najgorsze cechy. On wcale nie chce tak sie zachowywać , nie podoba mu sie to co czuje.... ale to silniejsze od Niego.. Czy myślałaś że może być już taki zawsze.... i co wtedy????????

W Naszym ciepłym i pełnym zycia domu pojawiły sie takie rzeczy o których nawet nie chcę myśleć krzyki, płacz, ból, alkohol.... Maż znowu zadał mi pytanie: czy jeśli po tym wszystkim stanie sie alkoholikiem, czy nadal będę a NIm? Widzisz to jest niewiara we mnie i wcale sie temu nie dziwię. Odbudowa zaufania to długi i powolny proces

...
Cytat:
nie wiem, jaki bedzie za jakis czas. jednak ja mam w sobie wiecej sily niz kiedykolwiek myslalam, ze bede miec. i duzo cierpliwosci. i jestem gotowa do wielu poswiecen.


Wiesz co, uważam sie za osobę bardzo słabą psychicznie ale mąż powiedział mi, że gdyby nie ja i to jak się zachowuje i walczę o Nas, to już dawno nie bylibyśmy razem.... myśle że człowiek nie przypuszcza nawet ile ma w sobie siły, dopóki nie musi a niej skorzystać.. Tobie również życzę dużo siły!!!

..monika.. napisał/a:
ja mysle, ze zanim zaczniemy probowac cokolwiek budowac, lub tez podejmowac decyzje o definitywnym rozstaniu :cry: Martin musi dogadac sie najpierw sam ze soba. a to dla Niego bardzo trudne :-(


I to jest samo sedno, on musi sam do tego dojść, ale to nie stanie sie nagle: wiem i już! o nie to będzie powoli dojrzewać a na to potrzeba duuuuuuuuużo czasu. Nie może się poganiać do podjęcia decyzji bo szybko podjęta może okazać się błędna.

Przepraszam, że jestem taką pesymistką ale mam za sobą już długą drogę, mnóstwo upadków i wolę być miło zaskoczona niż zawiedziona że znowu nie wyszło.

Życzę Wam aby sie udało :-)
Niech Bóg uzdrowi Wasz związek, dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych...
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-07, 16:49   

dziewczyny a czy Wasi faceci tak właśnie nazywają swój problem? że Wasze slowa o miłości nie mają mocy? ze wasze kocham jest nieszczere? że Wam nie ufają? czy Wam się wydaje , ze oni walczą ze sobą aby wreszcie wybaczyć? tak czasami mowil mój mąż i mnie się wydaje ze takie ma podejście czy pojecie o tym strona krzywdząca ...ale tak naprawde to nie o to chodzi...być może wasze związki były czyste, były bliskie, mieliście swój świat, swoją intymność, swoja jedność, swoje ciepło, swoje bezpieczeństwo...bo ja tak czulam a zdrada to wszysto rujnuje , brudzi, szmaci po prostu i to jest ten problem
 
     

[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-08, 21:42   

Witajcie
dawno nic nie pisałam ale czytam czytam i chłonę wszystkie wypowiedzi.....bardzo mi sie podobają)
Ostatnio napisałam ze chyba nic z nas juz nie będzie((nie chce głośno mówić ale wydaje mi sie ze coś drgnęło....ciiiiiiiiiiiiiiiiii.........ale mam stracha...wiem że :evil: tylko czeka żeby psuć...wiem ze moja modlitwa została wysłuchana wewnej malutkiej częsci i to mnie zachęca do dalszej modlitwy))))))))))))))))))))))))Boże dzięki Ci :-D
pisałam Wam że mamy się wprowadzić do naszego nowego domu i strasznie sie to ciągło wszystko dopóki Mąż nie zobacył ze już tak niewiele trzeba żebysmy mogli być u siebie(narazie u teściowej)), że chyba zaczęło go to cieszyć............
rozmawia chłodno jeszcze ale zaczał nareszcie mówić tez tylko do mnie nawet siadamy i opowiada co tam w pracy jak na szkoleniu(nawet się uśmiechnał)))))))))!!!!!!!!!!!!!!!!!!! narazie nie rozmawiamy o tym co sie zdarzyło i co bedzie żyję dniem dzisiejszym i chłonę wszystko :lol:
nawet pozwala mi sie przytulić pocałować i trochę to odwzajemnia ale jeszcze dużo pracy przede mną)))wiem że mam siły to tak naładowuje akumulatory że chce się dalej i mocniej KOCHAĆ
Fajnie ze Monika do nas dołaczyła..WITAJ WITAJ....ja też jestem ta popaprana....
wiecie od ok.dwóch tygodni chce mi sie znów żyć i coraz bardziej KOCHAM MOJEGO MĘŻA MIRKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :-D :-D :-D :-D :-D :-D :!: :!: :!: :!:
Wierzę że nam się uda zyczę tego również wszystkim..i nadal śledzę forum i obiecuje modlitwę za Was wszystkich w kryzysie))))
Dorotko.71 co tam u Was????napisz na priv))))
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-08, 23:24   

Po paru dniach przerwy, zdecydowalem sie znowu napisac.
Dniach wscieklosci, oblednej rozpaczy, krzykow w srodku nocy.
Nie ujmujac walce zadnej z osob zdradzajacych, to naprawde makabryczne uczucie tak sie czuc i nie zycze nikomu z Was czegos takiego.




..monika.. napisał/a:

Dorota.71 napisał/a:

Wiem, że Wasza sytuacja jest inna niż Nasza ale cel ten sam: wspólne życie i przyszłość.

nie wiem czy sa na to realne szanse.
mysle, ze Martin zasluguje na piekna czysta milosc, taka czysta od poczatku do konca.


Klopot w tym, ze teraz mam wrazenie, ze otwieranie sie jest glupota. A co to jest piekna i czysta milosc? Monia - ja zawsze uwazalem, ze jestes wyjatkowa osoba, wlasnie uosobieniem pieknej i czystej milosci. Oczywiscie mozna skomentowac, ze sie idealizuje w zakochaniu, ale takie wrazenia rowniez pozakochaniowe mialem. A teraz mam usunieta definicje czegos takiego, bo skoro osoba, ktora mialem za najlepsza okazuje sie zdolna do totalnie najgorszego, to nie ma czystego dobra, zawsze mozna zostac poranionym. Odechciewa sie kochac. Zreszta ze zdolnoscia do kochana to uwazam ciezko teraz ze mna, bo jestem taki wyprany emocjonalnie w srodku, ze nie wiem, czy nadal umiem.



..monika.. napisał/a:

Wiem, ze Go kocham. i dlatego chce z Nim byc i o Niego walcze.
teraz wiem, ze poczucie winy moze byc kopniakiem motywujacym do dzialania, do zmian, do bycia lepszym. do wyciagania wnioskow.


Ciesze sie z Twoich zmian :-o :)



..monika.. napisał/a:

Dorota.71 napisał/a:

Pytam o to, ponieważ takie samo pytanie zadał mi mój mąż.
Nie chciał litości ani tez być dla mnie forma terapii...

to wlasnie jest bardzo trudne.. bo jak Osoba, ktora tak bardzo zawiodlysmy, zalamalysmy ma teraz moc uwierzyc, ze jest dla nas jedyna, ze nasze uczucie jest szczere. wiem, ze cokolwiek teraz powiem nie ma juz mocy. dlatego staram sie nie mowic zbyt wiele, a bardziej pokazywac swoja postawa i gestami jak bardzo jest dla mnie jedyny i wazny.
najtrudniejsza jest hustawka nastrojow. w jednej chwili potrafi mnie przytulic, by po sekundzie odsunac mnie od siebie ze zloscia, po chwili znow ma dla mnie cieplo w oczach, a za kilka minut z wsciekloscia w glosie wypomina mi wszystko co sie stalo. to bardzo trudne. znosze to jednak cierpliwie, bo widze jak sie miota, jak cierpi, jak nieustannie walczy ze swoimi myslami...


Dorota - werbalizujesz jeden z moich lekow. Ze jestem milym i przytulnym wyjsciem awaryjnym. Ze warto sobie wrocic do takiego, bo to i przytuli i nawet mily kiedys byl. Ale przynajmniej w moim przypadku pozostaje odczucie, ze ktos inny okazal sie atrakcyjniejszy, wiec juz nigdy nie jest sie dla takiej osoby zdradzajacej najlepszym partnerem - bo poszukaliscie i sie znalazlo cos lepszego. Monia - ja sadze, ze juz sie nigdy nie bede czuc jedynym. Bo i tez nie bylem jedynym facetem dla Ciebie i tyle. Najbardziej boli mnie hipokryzja - bo gdy jest zle i sie psuje, a potem czlowiek patrzy wstecz i sobie mowi "kurcze schrzanilem tyle dobrych rzeczy, potem sie psulo i bylo widac, ze cos nie tak", ale we wrzesniu nie bylo widac. Wydawalo sie, ze jest ok. Wiec wracam do stwierdzenia, ze mozna sie obawiac, o: "wyjscie awaryjne".



..monika.. napisał/a:

Dorota.71 napisał/a:

bo Martin już nigdy nie będzie taki sam jak przedtem... jesteś na to gotowa???????? Wiem że wcale nie musi być gorzej ........ ale to bdzie z Wami do końca Waszego wspólnego życia...

widze jak sie zmienil. i bardzo mnie to boli. widze jaki stal sie nieufny wobec ludzi, sceptyczny :-( :-( jest tez czesto bezwzgledny i okrutny wobec mnie.


Dorotka - zgadza sie - nie bede.
Monia - czasem tak faktycznie wychodzi, juz mi puszczaja hamulce i sie wylewa potokiem to co normalnie czasem jest dozowane. A nie chce Cie ranic. Ale ufac ludziom, a juz w szczegolnosci Tobie? Nie wydaje mi sie, zebym mial tego doswiadczyc znowu. Tak jak wiele osob mowi - to zostaje na zawsze w zyciu i o zaufaniu mozna zapomniec.


Dorota.71 napisał/a:

Piszesz też że nie wiesz czy on w ogóle chce... a czego innego oczekiwałaś po tym co zrobiłaś??? Mój maż też nie wiedział, był tak niesamowicie rozdarty że graniczyło to z szaleństwem... z jednej strony chciał sobie z tym poradzić ale potworny ból i ciągłe myśli nie pozwalały na to!!!! Tera zupełnie inaczej postrzega teraz świat, to co mu zrobiłam zabiło w nim pewne uczucia, pustka i brak rekcji..


Dokladnie jak mowi Dorota - rozdarcie, szalenstwo, pustka.


..monika.. napisał/a:

Dorota.71 napisał/a:

Pisałaś też, że chcesz walczyć, no to walcz!

walcze :mrgreen: jak lwica. tylko tak raczej z daleka.. ... mam w sobie coraz wiecej cierpliwosci,


Walczysz :-) , widze. I cierpliwosc tez zaczyna kielkowac. To bardzo cieszy, ze pracujesz nad soba :)))))


..monika.. napisał/a:

Dorota.71 napisał/a:

Powiem Ci jeszcze Moniko że to bardzo trudna droga ale jaka może być cudowna nagroda jak się uda.........

zdaje sobie sprawe z tego, ze to bardzo trudna droga. i dluga. ale wiem tez, ze mozemy przejsc przez nia Razem. i moze byc piekniej niz kiedykolwiek przedtem.


Piekniej?? Glupio sie zyje, ze swiadomoscia braku idealow. Uczucie mozna gleboko osadzic, ale, ze piekniej po tym wszystkim?



..monika.. napisał/a:

ja wlasnie dzisiaj uslyszalam jeden z piekniejszych komplementow w swoim zyciu. ... dzisiaj Martin podczas rozmowy przez telefon ze mna powiedzial, ze stalam sie bardziej cierpliwa. zauwazyl to :-D i to daje taaaka motywacje do dalszej pracy nad soba.


No bo sprawiasz wrazenie bardziej cierpliwej :-) i to bardzo cieszy. Piekny kierunek zmian :))

Dorota.71 napisał/a:

On sie sam nie zmienił... to co zrobiłaś tak go zmieniło, wydobyło jego najgorsze cechy. On wcale nie chce tak sie zachowywać , nie podoba mu sie to co czuje.... ale to silniejsze od Niego.. Czy myślałaś że może być już taki zawsze.... i co wtedy????????

W Naszym ciepłym i pełnym zycia domu pojawiły sie takie rzeczy o których nawet nie chcę myśleć krzyki, płacz, ból, alkohol.... Maż znowu zadał mi pytanie: czy jeśli po tym wszystkim stanie sie alkoholikiem, czy nadal będę a NIm?


No to fakt, zmienilas mnie, bardzo. Na gorsze - tak sadze.
Krzyki, placz, bol, szczesliwie nie alkohol. Ale tak jak Dorota pisze - jestes gotowa na swiadomosc, ze nie ma juz "Lukaszka"?? Jest jakis nowy czlowiek, ale wewnatrz spalony, chlodniejszy, ostry. To naprawde nie jest latwo teraz ze mna wytrzymac... I czasem uwazam, ze ten Lukaszek byl niezyciowy, wiec i dobrze, ze go nie ma, ale przyznaje racje Dorocie, ze nie ciesza mnie zagrywki, ktore teraz robie.

Dorota.71 napisał/a:

Życzę Wam powodzenia.


Dzieki :)

agnieszka78 napisał/a:

być może wasze związki były czyste, były bliskie, mieliście swój świat, swoją intymność, swoja jedność, swoje ciepło, swoje bezpieczeństwo...bo ja tak czulam a zdrada to wszysto rujnuje , brudzi, szmaci


Mimo, ze w wielu miejscach niedojrzaly, uwazam, ze byl wyjatkowy. A teraz nawet wspomnienia o nim sa zabrudzone.

Mą - to mile widziec swiadectwa osob, ktorym sie zaczyna ukladac, zwlaszcza w takim popapranym watku :-) . Powodzenia :-)
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-10, 17:18   

Moniko i Martinie, a co na temat zakochania napisał "ulubieniec" młodzieży, doskonały fachowiec w tej dziedzinie, niezwykle urokliwy, fantastyczny specjalista od ludzkiej miłości?
Pozdrawiam!
Miłego czytania! :-)
x Marek: Zakochanie

ważne rzeczy są również tutaj:
Mieczysław Guzewicz: Złota recepta na zbudowanie szczęśliwego małżeństwa- cz. I i cz. II dla narzeczonych

Wieczory dla Zakochanych i Rekolekcje dla Narzeczonych

ps. pamiętajcie, że oprócz dialogu istnieje jeszcze milczenie.
Milczenie jest potrzebne. Dystans też. Daje wolność, która jest warunkiem jakiejkolwiek więzi.
I jakiejkolwiek sensownej rozmowy. A poza tym umożliwia refleksję.
POWODZENIA!
 
     
Dorota.71
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 14:17   

Pomóżcie mi, proszę Was bardzo....
Dlaczego znowu wszystko wróciło??????
Podstępnie zaatakowało, kiedy tylko przestało być się czujnym!!!!!!!
Już naprawdę było dobrze i raptem jak wulkan wybuchło i to z jaka siłą!!!!!!!
Czy czas zacznie w końcu działać ?????????
Proszę Boga o dar zrozumienia dla mojego męża.... bo w tym jest cały problem, w żaden sposób nie może zrozumieć dlaczego to zrobiłam.....
A ja nie potrafię tego wytłumaczyć tak aby było do przyjęcia, bo wszystko co się z TYM wiąże jest nie do przyjęcia!!!!
Sama nie potrafię zrozumieć jak mogłam zrobić ten krok i nie opamiętać się....
Jak wybaczyć sobie taką rzecz, jak z tym żyć????
 
     
agnieszka78
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 16:40   

Doroto sama z siebie już nic nie zrobisz, niestety z tymi konsekwencjami musi poradzić sobie Twój mąż i Ty daj mu w tym wolność, albo chce byc z Tobą albo nie-pozwol mu na podjęcie tej decyzji, niech nie czuje sie osaczony Twoimi pragnieniami, niech będa jego pragnienia-daj mu wolność
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 17:10   

Dorota.71 napisał/a:
Jak wybaczyć sobie taką rzecz, jak z tym żyć????

Doroto, jesli Bóg Ci wybaczył w sakramencie spowiedzi, to Ty musisz... już tylko... w to UWIERZYĆ.
To wystarczy. Uwierzyć, że Bóg wybaczył Ci już ten grzech.
Poczujesz się wolna i dasz wolność mężowi. Chodzi o wolność wewnętrzną.
Tylko dwoje wolnych ludzi - może ze sobą funkcjonować i skutecznie porozumiewać się.
Dwoje autonomicznych i wolnych ludzi.
Uwierz, że Bóg Ci wybaczył.
Inaczej zadręczysz siebie i męża.
Ku wolności oswobodził nas Jezus.
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-12, 23:32   

Dorota.71 napisał/a:
Pomóżcie mi, proszę Was bardzo....

Proszę Boga o dar zrozumienia dla mojego męża.... bo w tym jest cały problem, w żaden sposób nie może zrozumieć dlaczego to zrobiłam.....

Sama nie potrafię zrozumieć jak mogłam zrobić ten krok i nie opamiętać się....
Jak wybaczyć sobie taką rzecz, jak z tym żyć????


Dorotka, to nie my teraz mozemy pomoc. To tylko Wy, w Was musi byc sila dzieki lasce Jezusa Milosiernego.
Zobacz - mowisz, ze maz nie umie zrozumiec, a potem sama piszesz, ze nie wiesz jak moglas to zrobic.
Ja tez nie umiem zrozumiec Moni, ile razy by mi tego nie powtarzala i mimo, ze wiem, iz Ją to rani, to wracam do tego i wracam, w kolko. I to nawet nie znaczy, ze mi to cos daje. Ja rozpaczliwie szukam zrozumienia co sie stalo z moja Ukochana i zgaduje, ze tak samo szuka Twoj Marcin. To przychodzi falami. Badz wytrwala, kochaj i pokazuj mu to. A jesli kiedys bedziesz w stanie spojrzec na to troche chlodniej i mu zwerbalizowac, gdy zrozumiesz swoje motywy, moze pomoze. Wazne, zebys byla przy nim i CIERPLIWA skoro juz zaczeliscie na nowo.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9