Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
MOJE PYTANIE
Autor Wiadomość
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-03, 11:49   MOJE PYTANIE

Dlaczego tak się dzieje ?-czy ktoś zna mądra odpowiedż ?
Osiąga sie przysłowiowe dno wali łbem jak najcześciej uzywa się sformułowania na forum,
wcześniej wyzbywa się z pełnej moralności ludzkiej ,mając instynkt i zachownie podobne do zwierzęcego -by na samym końcu zrozumiec co to jest byc człowiekiem,co to jest dobroc,co to jest uwielbienie..by pojąć jak bardzo mu kogoś brakuje.
Czy to jest tak ,jak ze śmiercią odchodzi ktoś a wtedy dopiero panuje w nas smutek,widzimy tyle spraw jakie sie niedopełniły,widzimy jak bardzo ten ktoś był nam bliski i jak cięzko gdy go brak..no własnie czy trzeba doprowadzić miłość do smierci by odkryc na nowo jak jesteśmy na nią otwarci ????....pytam was forumowiczów ilu z was
staneło przed takimi pytaniami,ilu czuje inaczej.
Czy takie odczucia to normalność ,czy sentymentalizm,a może strach
ja sam tego nie wiem ,dlatego zawsze pada me pytanie dlaczego !!!
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-03, 12:34   

Czasami trzeba sięgnać dna.....doznać cierpienia.... aby stanąć w prawdzie, spojrzeć w głąb siebie, przyznać i ponieśc konsekwencje.

Bywa,że człowiek żyjący np. w kłamstwie, z wypaczonym obrazem siebie i innych,człowiek zniewolony jakimiś ograniczeniami bardzo często jest głuchy na prawde....na wszelkie słowa, prośby i tłumaczenia.
Dopiero w obliczu własnego cierpienia...samotności zaczyna rozumieć, ze jego postepowanie prowadzi do okreslonych konsekwencji.... przestaje sie szarpać, uznaje swój problem i podejmuje pracę nad sobą.

To motor do koniecznej zmiany własnego postepowania, to szansa na bycie lepszym...odpowiedzialnym człowiekiem.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-04, 15:23   

Norbert..... moge odnieść sie do postawionej przez Ciebie tezy na podstawie własnych doświadczeń.
Te "dno" i"walenie łbem w dno" o którym piszesz przetransferowałem na to forum kiedyś.Dostało mi sie za te sformułowania od co po niektórych forumowiczek...

Moje doświadczenia mi podpowiadaja ,że te stany o których piszesz sa doświadczeniem osobników tak wrazliwych ,że az wypierających własną wrażliwość poza własną osobowość.Towarzyszy temu często rozchwiane poczucie własnej wartości,od skrajnej do skrajnej...Kolejnym nieodłocznym elementem jest pycha i egocentryzm.Kolejnym stanem emocjonalnym jest też indywidalizm,nastawianie sie na własne odczucia,na to co ja określam "MNIE".Objawia się to dążeniem do sukcesu bez względu na koszty,do zaspokajania własnych żądz,do wynaturzania instynktów.I żądze,i instynkty same w sobie sa czyms naturalnym,nie sa niczym złym.Jednak pod wpływem pychy,pózniej leku,następnie egocentryzmu staram sie za wszelką cenę je zaspokajać.
Potrzeba akceptacji zewnętrznej jest wykrzywiana przez pychę i lęk przed nieakceptacją,a w konsekwencji pewnego rodzaju agresją wobec siebie i otoczenia.Pogoń za akceptacją powoduje lęki.
Doznając wyolbrzymionych i wykrzywionych subiektywnych krzywd następuje podświadome przerzucanie poczucia krzywdy na otoczenie i wpędzanie w poczucie winy.
Obrona otoczenia powoduje ucieczkę od siebie i wchodzenie w dysfunkcje lub nałogi.
Początki są zwykle miękie i nawet dośc przyjemne.Podnosza adrenaline,kuszą nieznanym,kuszą nowymi doznaniami.Ba,nawet są czasami bardzo przyjemne.W końcu zaczyna byc tak ,że bez tych dysfunkcyjnych zachowań nie jestem w stanie funkcjonować."kusy" podpowiada że bez "dopalacza" nie da sie żyć.A konsekwencje zaczynają gonić i doganiac.....instynkt samozachowaczy zaczyna podpowiadać że coś jest nie tak,zaczyna boleć.
I w tym momencie zwykle uznję swoją besilność wobec walących sie na głowę problemów,konsekwencji.
Zaczyna tak bolec że rozglądam sie za ulga.Szukam.Forum,poradnia,psycholog,teraputa.............. jeszcze bunt,jeszcze walka ze sobą samym.Bo najpierw to chodziło tylko o to aby przestało boleć,o "tabletkę "przeciwbólową.A tu ktoś pokazuje że to nie wystarczy,że trzeba stwac w prwdzie o sobie,że trzeba wysiłku..............a tego sie nie chce .......bo nie chce sie zmiany siebie.....tylko aby nie bolało.

A tyle po drodze było sygnałów........... tyle przestróg,tyle zdarzeń,tyle łez,tyle bólu.
Norbert............. ale tak widzocznie miało być.................. Śmiem twierdzić ,że nie mniej wartościowi są ci ludzie ,którzy upadli,nawet zadawali ból,poznali co to ból,poznali siebie,uznali swoje grzeszki,postanowili poprawę i zadośćuczynienie od tych co to uważaja siebie za prawie że bez wad,nie mających sobie wiele do zarzucenia.
A wiesz na czym polega przewaga tych 'popaprańców"????Na tym że oni(czyli ja,pewnie Ty) wiedzą że są popaprańcami.A pozostali żyją w błogiej nieświadmości.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-04, 23:25   

dzięki nałogu,znam to teraz tak jak ty to poznałeś i pewnie wielu innych popaprańców ,jacy przyjeli z pokorą pokute za swe uczynki...tak czuje się mocniej !!! byłem w tym dole ....szaro,zimno ,smutek,ból,samotność ....ale teraz jedyna droga, wydostac sie z niego iść do światła bo niżej juz nie ma nic....jedno tylko mnie nurtowało czemu człowiek jest az taki pusty,głuchy by doprowadzic sie do tego dna....ale tam usłyszałem głos bo nigdy nie poznasz prawdziwej wartości,bo nigdy nie odkryjesz swego dobra,bo nigdy nie spojrzysz oczami ludzi jakim by chcieli cię widzieć-gorzkie to dno ,ale wartość uleczenia jakie daje jest słodyczą.Jest takie mądre powiedzenie koniec jest zawsze poczatkiem czegos nowego ,ważne by to dostrzec.Dno jest stanem ostatecznym,ale to przestroga na całe zycie ,i slowa jakie wtedy głeboko zapadaja nigdy więcej tego dna...i rozumiem słowo konsenkwencje,ale trzeba tez zrozumiec jak wielkim sa one cierpieniem
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-06, 17:35   

Wiesz co Norbert???? Pozwolę sie z Tobą nie zgodzić w tym co napisałeś:"Dno jest stanem ostatecznym,ale to przestroga na całe zycie ,i slowa jakie wtedy głeboko zapadaja nigdy więcej tego dna"

Wg mnie to moje dno było dla mnie błogosławieństwem.Oczywiście że nie było porządanym ,wyśnionym czy upragnionym.Nie było też napewno niezbędne jako człowiekowi.Ale jako człowiekowi z tamtym stanem duszy,z tamtym stanem emocji,pomogło mi zobaczyć siebie,wyrwać sie z gabinetu krzywych zwierciadeł. Nie stanem ostatecznym a trampoliną .Tak ,jest przestrogą ,ale i odniesieniem,stanem emocjonalnym,momentem przebudzenia.Oczywiście ,jak każde przebudzenie nie jest przyjmne ,nie jest porządane nawet,bo wyrywa ze stanu w którym było dobrze,i pewnie bym wolał w nim pozostac.......... ale pod jednymwarunkiem....ŻEBY NIE BOLAŁO .Ale bolało. I wiesz czego szukałem po przebudzeniu???? Tabletki przeciwbólowej.............. a takiej nie było.I usłyszałem,a potem i zrozumiałem że powinienem zadbac o usunięcie przyczyny bólu ,a nie samego bólu jako skutku.Że te odbicie od dna będzie bolało..............ale coraz mniej a ja stanę się silniejszy.
Ta droga prowadzi do tego że konsekwencje zaczynają coraz mniej boleć,choć wcale sie nie zmniejszają.............. że konsekwencje są czymś nieodłącznym od mojego "JA".
A negatywne bodżce konsekwencji były i są wtedy gdy moje "MNIE" mój wewnętrzny zdrajca zaczyna podpowiadać mi że od konsekwencji powinienem uciekać,wypychać je.I wtedy zaczynają być one cierpieniem.
Norbert............. w upadku siła.W besilności siła.Bo jak juz leżysz ,bezsilny to tylko możesz sie podnieść albo pozostać. A wieć ........... Norbert....podnosimy się.
Pogody Ducha
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-06, 19:27   

nałogu ja się już podniosłem ,nie mam zamiaru leżeć..choć w moim dole nie było trampoliny..ja muszzę sie wspinaćCo do cierpienia nie jest to bynajmiej cierpienie z tytułu żalu ,bo co żałować brak rozumu wcześniej ..o zgrozo ..ciepieniem nazywam raczej
to co zawsze wiadomo musisz cierpieć za swoje grzechy....w moim otoczeniu już dawno brak krzywych zwirciadeł ,głos ten zły też nie ma już szansy....wrócił rozsądek,ciepło
rozum i równowaga .....a to wszystko blokuje dostęp pokus i głupoty,,,,,,,
 
     
kamyk07
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-20, 21:24   

:)
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-21, 15:49   Re: MOJE PYTANIE

NORBERT napisał/a:
Dlaczego tak się dzieje ?-czy ktoś zna mądra odpowiedż ?
Osiąga sie przysłowiowe dno wali łbem jak najcześciej uzywa się sformułowania na forum,
wcześniej wyzbywa się z pełnej moralności ludzkiej ,mając instynkt i zachownie podobne do zwierzęcego -by na samym końcu zrozumiec co to jest byc człowiekiem,co to jest dobroc,co to jest uwielbienie..by pojąć jak bardzo mu kogoś brakuje.
Czy to jest tak ,jak ze śmiercią odchodzi ktoś a wtedy dopiero panuje w nas smutek,widzimy tyle spraw jakie sie niedopełniły,widzimy jak bardzo ten ktoś był nam bliski i jak cięzko gdy go brak..no własnie czy trzeba doprowadzić miłość do smierci by odkryc na nowo jak jesteśmy na nią otwarci ????....pytam was forumowiczów ilu z was
staneło przed takimi pytaniami,ilu czuje inaczej.
Czy takie odczucia to normalność ,czy sentymentalizm,a może strach
ja sam tego nie wiem ,dlatego zawsze pada me pytanie dlaczego !!!



Chcemy być uczciwi, ale często zachowujemy się niemoralnie, co jednak nie przeszkadza nam uważać się za uczciwych. Jak to możliwe?
ponieważ wymaga to od nas wysokich kosztów własnych...przedkładamy interes własny nad dobro innego człowieka w myśl lepiej byc pięknym, szczęsliwym i bogatym za cene no właśnie za cene bycia w zgodzie z samym soba
pokusa okazuje się silniejsza od uznawanych przez nas wartości.stąd często jej ulegamy... i dopiero jak sięgamy dna i cos tracimy uczciwie musimy sie przyznac iż mój egoizm doprowadził mnie do tego że jestem sam z poczuciem kaca moralnego
choc jak słusznie pisze nałóg nie wszyscy się do tego przyznają bądź co gorsza niektórzy nawet nie mają o tym pojęcia i ci są o wiele gorsi od tych popaprańców co swój problem zdefiniowali przyznawając sie do niego i zmieniają stan rzeczy... a że nie wszystko da sie naprawic więc i z tym sie trzeba pogodzic
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 13:47   

mami dziękuję za odpowiedż ale to jest już zbyt stare pytanie ..od tego czasu moje życie poszło do przodu,nieraz jeszcze zostaje sentymentalne spojrzenie wstecz bo nie wszystko było złe choć widziane innymi oczami pewnie tak..ale teraz już wiem nie mam wpływu na te oczy,nie mam prawa wpływac na te oczy...a skoro tak widzą ..to pewnie tak jest...
Mami czas jaki mamy dla siebie w naszych wnętrzach, przeobrażeniach...daje także analizę wszystkiego co zaistniało w naszym życiu,związku..ocenę za i przeciw..ten czas daje refleksję..postanowienia..daje mozliwość trzeżwego spojrzenia na sytuację w jakiej się człowiek znajduje... powiem jedno żyłem ..a może wydawało mi się że żyję...nie sądziłem nawet że aż tak mogę odczuwać,patrzeć innymi oczami na świat,nie sądziłem że tyle wartości odnajdę...zawsze zadaję sobie wieczorem to samo pytanie gdzie ja byłem do tej pory...napisałaś że człowiek pozostanie sam z kacem moralnym..nie wszystko da się naprawić ,zmienić.....przecież to jest też niezależne od nas..i wszyscy to wiemy...
dwoje buduje związek!!!!!!!!!!!
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 14:16   

Norbert a może czas już sie pogodzic i wybaczyc sobie?
poniosłeś już kare, każda kara ma swój koniec i kazda kara za popełnione czyny ma tylko wtedy sens jesli wynieśliśmy z niej jakies wnioski... ty Norbercie zdałeś ten egzamin i zweryfikowałes swoje życie, odnalazłeś sie i zmieniłes
teraz czas sobie wybaczyc, że z powodu mojego doszło do tylu złych sytuacji i krzywd...
żyj masz prawo do szczęścia mimo iż je kiedys podeptałeś...
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 19:58   

Mami czy ja sie pogodziłem ano sie pogodziłem z obrazem egoisty,z obrazem czlowieka
zaniedbujacego,z obrazem ochydy z człowiekiem jaki miał dziwne wartości ..czy sobie wybaczyłem pewnie tak choć czy głupotę można wybaczyc..nie ja trzeba leczyć i to starałem się zrobić...wiem jedno to co zaistaniało w mym zyciu ..cały ten haos...terapie...
forum...i wiele innych spraw otworzyło człowieka jaki jeszcze wstecz temu wydawał sie dla mnie smieszny....kto się spodziewał że za tą otoczką..jest wrażliwość....mam prawo do szczęścia ...ech...wiem że napewno je podeptałem...to wiem ..wiem że je odrzucałem przez lata to też wiem....lecz czy mam prawo prosić o szczęście ....szczególnie kogoś ,komu zmarnowałem szczęście ....to jest moje szczęście jakie odnalazłem 16 lat temu...jeżeli to szcęscie ze mnie zrezygnuje...nie chce szukac nowego ....to jedno wyniosłem ze starego Norberta wierność zasadom....a zasada brzmi na całe życie
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 20:45   

wiesz tak sobie myśle, że ty pogodzenie ze sobą łączysz z powrotem żony myślisz, że doputy ona nie wróciła do ciebie to ty tak do końca sie nie zmieniłeś
prawda jednak jest taka, że mimo iz ty postarałes sie o zmiany w swoim zyciu to jednak to nie jest jednoznaczne z tym że ona będzie z toba
cóż może teraz kolej na nią by ona tez coś sobie ułożyła i pogodziła się z czyms to jej demony, z którymi ona musi walczyc
jednak ty nie możesz utożsamiac siebie tylko i wyłącznie z tym czy jestes juz dobrym człowiekiem z tym czy żona jest z toba czy nie... i z tym mysle, że masz sie pogodzic i wybaczyc sobie
a piszac, ze masz prawo do szczęścia to nie, że masz szukac tego szczęscia z kim innym tylko w sobie i dac sobie mozliwosc cieszenia a nie ciągłego obwiniania, że byłem kiedys zły
to przeszłosc teraz jest teraźniejszosc
jestes inny i tego masz sie trzymac i z ta postawą wchodzic w przyszłosc
pogodzony z tym, że kiedys byłem zły, nieuczciwy ale zmiany poczynione w sobie pozwoliły mi na to by móc życ godnie bez patrzenia ciągłego w przeszłośc
tego nie zmienisz ale dajesz swoja postawą przykładne świadectwo na to, że człowiek się zmienia
ja do jakiegos czasu w to nie wierzyłam ale tacy ludzie jak Ty i inni tu na forum daja mi tą wiare że jednak człowiek może sie zmienic i życ uczciwie a nie tylko uchodzic i uważac sie za uczciwego
za to dziękuje Tobie i wielu tu innym osobom za wiare, że może byc dobrze choc nie tak jak tego chcemy teraz...albo jak bedzie dobrze według naszego wyobrażenia
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-22, 20:56   

Norbert....wszystko pieknie ,ładnie....zrozumiałeś, zaakceptowałeś siebie "całego", wybaczyłes...... i dzieki temu dokonujesz zmian...część za Toba, częśc przed.

czy sobie wybaczyłem pewnie tak choć czy głupotę można wybaczyc..nie ja trzeba leczyć ....rozbawiłeś mnie wiesz....nie...nie złosliwie, przeciwnie...pozytywnie :-)

Wszystko pieknie, ładnie poza jednym.....
lecz czy mam prawo prosić o szczęście ....szczególnie kogoś ,komu zmarnowałem szczęście ....to jest moje szczęście jakie odnalazłem 16 lat temu...jeżeli to szcęscie ze mnie zrezygnuje...nie chce szukac nowego ...
Norbercie...szczęscia sie nie szuka i nie znajduje, szczęscie to stan w kórym możesz być
....to zyc w harmonii ze sobą, to cieszyc się tym co wokół....to umiejetnośc dostrzegania...to dar...

Jest wiele definicji szczęścia, rózni ludzie są szczęśliwi z różnych powodów...ba są zdrowi, bo maja pieniadze, bo mają piekną żonę czy przystojnego męza, bo maja prace, bo wygrali w totka.... ale to tylko dobra jakie posiedli, ale nie mają gwarancji na ich wieczność. Co bedzie jak to starcą?
Wystarczy ze braknie jednego z powyższych czynników warunkujacych ich szczęscie i w moment staną sie nieszczęsliwi.... czyż nie?
Norbercie...mozna posiąśc wszystkie dobra tego swiata i mimo to mozna być nieszczęśliwym.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 08:16   

Mami -odpowiem tak...co spowodowało chęć do przemiany,jak myślisz czy to że poczułem że jestem zły,że moje postepowanie jest niegodne i obrzydliwe tego na początku nie czułem ,ba nawet czułem zupełnie cos innego...ale w tym wszystkim jedno spostrzegałem
i myśl człowieku coś jest nie tak tracisz żonę,coraz dalej odchodzi..myslami,uczuciem...to był czas poszukiwania przyczyny ,to była myśl zrób coś ze soba czy jak..bładziłem wiele jeszcze musiało się wydarzyć zanim człowiek zakapował jesteś zły..nie taki...twoja żona ma porawo tak sie czuć,ma prawo poszukiwać innego szczęscia ...nieraz forum otworzyło mi oczy...nieraz zrozumiałem że życie z takim człowiekiem może być potwornością....tak zaczeła się droga..fakt terapie na jakie wkońcu się udałem pokazały zakamarki i to takie nawet sprzed lat....rozumiesz mami robiąć dobrą robotę dla siebie...miałem w głębi tą małą nadzieję....tak teraz już wiem zresztą nieraz to słyszałem że moja zona nie chce już ze mną być..jak to zaakceptować,jak się akurat z tym pogodzić..tego naprawdę nie wiem ...i to pewnie zostanie moim cierpieniem
Leno-szczęście ..sprawy materialne,szczęścia doczesne ,zdrowie,praca....jakie to szczęście
szczęściem jest rodzina...wszyscy razem....cała piątka jak palce u jednej ręki...
a teraz wiem że to już niemozliwe..i choć rozumiem że ktoś miał prawo ze mnie zrezygnować i choć wiem że mi nic nie obiecywał..to zrozum Leno jak bardzo to ściska w dołku.
Bo kogo dzisiaj mogę zaproponowac popaprańca jaki się zmienił i nadal zmienia,człowieka jaki krzywdził a teraz nagle nie będzie krzywdził ,człowieka jaki omijał szerokim torem miłość,uczucie ,partnerstwo a teraz będzie to wszystko dawał....kto chce inwestowac w cos takiego...sam wiem -lepiej zrobic to jak w tej piosence .....zamienię cię na lepszy model........
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-23, 12:13   

Leno-szczęście ..sprawy materialne,szczęścia doczesne ,zdrowie,praca....jakie to szczęście
szczęściem jest rodzina...wszyscy razem....cała piątka jak palce u jednej ręki...
a teraz wiem że to już niemozliwe..i choć rozumiem że ktoś miał prawo ze mnie zrezygnować i choć wiem że mi nic nie obiecywał..to zrozum Leno jak bardzo to ściska w dołku.


Nawet ludzie z jedna ręką potrafią być szczęśliwi.
Mimo braku,mimo trudności...zyją i ciesza sie zyciem,czasem nawet bardziej niż wówczas kiedy mieli dziesięć palców.
Cenią to co mają.
Ty warunkujesz swoje szczęście od tej jednej reki,choc tak naprawde wcale jej nie straciłeś...ona zwichnieta tylko.
Szkoda,ze nie zauważasz wartosci człowieka jakim się stałeś, mało Cię to cieszy....szkoda.
Godne życie, w harmonii ze sobą i Bogiem, umiejętnośc kochania ....to podstawa...dla mnie najwiekszy wyznacznik szczęścia.
Wszystko inne to MIEĆ...owszem chce to i tamto, ale najważniejsze to BYĆ.

Wiesz Norbercie....moj mąż z dumą i radością spogląda w lustro.....już sie go nie boi...to podstawa jego szczęścia.
Jeden szczęśliwy człowiek + drugi szczęśliwy człowiek = nadzieja na szczęśliwy związek

Bo kogo dzisiaj mogę zaproponowac popaprańca jaki się zmienił i nadal zmienia,człowieka jaki krzywdził a teraz nagle nie będzie krzywdził ,człowieka jaki omijał szerokim torem miłość,uczucie ,partnerstwo a teraz będzie to wszystko dawał....kto chce inwestowac w cos takiego...sam wiem -lepiej zrobic to jak w tej piosence .....zamienię cię na lepszy model........

Tak Norbercie....zakładając, oczekując,przyjmując za cel...zmieniając sie tylko i wyłacznie dla kogoś....nie warto.
Warunkując swoje szczęscie od kogoś,czegoś...nikłe szanse na bycie szczęsliwym.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8