Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy to jest uczciwe?
Autor Wiadomość
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 10:07   

yoshimitsu napisał/a:
teraz mam prawo zniszczyć kobietę , która oddała mi swoje całe serce i zawierzyła mi

Ponawiam pytanie: co to znaczy "zawierzyła mi"?
 
     
yoshimitsu
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 10:27   

Planowaliśmy razem wspólne życie . Wspólne , szczęśliwe życie , nauczeni doświadczeniami ze swoich małżeństw , mieliśmy robić wszystko zawsze tak , by drugie było szczęśliwe . Wtedy nie sądziłem , że sytuacja taka jak obecna może w ogóle powstać , sądziłem , że moja była żona ślepo mnie nienawidzi , po tym jak mnie potraktowała i jak się zachowywała , wprost przeciwnie , mówiłem ,że coś takiego jest po prostu niemożliwe . A teraz ona myśli , że była partnerką na tzw. przeczekanie , że ja od początku tylko czekałem , aż żona będzie sama i wtedy do niej wrócę , a nie jest to prawdą .

Zobaczyła we mnie dobrego , prawdomównego człowieka , kogoś ,kto może dać szczęście jej i jej dziecku . Powiedziała , że dla niej nic innego się nie liczy i nic nie jest ważne , tylko to , by być ze mną . Porzuciła swój dom , który teraz stoi pusty i zamieszkała ze mną . Była do tej pory najszczęśliwszą kobietą na świecie i okazywała mi to na każdym kroku . Oddała mi swoje serce i duszę w całości .

Zawierzyła mi , że jej nigdy nie zranię , nie zostawię. Że zawsze będziemy razem i zawsze będę ją kochał , tak jak ją zapewniałem .

Ja też chciałem z nią spędzić resztę swego życia , a teraz mam zrobić coś zupełnie odwrotnego .

Każda z nich mówi , że ta druga chce być ze mną dla pieniędzy , ale ja uważam , że nie jest to prawdą w odniesieniu do żadnej z nich .

pozdrawiam
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 10:56   

Do piątku muszę podjąć decyzję - decyzję , która zaważy znacząco na życiu sześciu osób ... To dlatego chcę postąpić słusznie , najsłuszniej jak to tylko możliwe , proszę zrozumcie mnie ,zrozumcie moje niezdecydowanie .

Nie "musisz",ale "możesz"....i mam nadzieję ,że podejmiesz słuszną decyzję.
Decyzje podejmowane pod przymusem, w skrajnych emocjach mogą okazać się zgubne.
Rozumie Twoje niezdecydownie i strach.....jesteś tylko człowiekiem,potrzebujesz czasu i przede wszystkim wyciszenia.
Nie możesz zbytnio opierać sie na tym jak ktoś inny postąpił w "podobnej sytuacji", bo choc podobieństwo istnieje, to kazda sytuacja jest inna.....mimo to opinie i doswiadczenia innych moga okazać się pomocne.

Czy nie okażę się podłym draniem , wyrządzając taką krzywdę mojej obecnej partnerce ?
Nie okażesz(to moja opinia) ....to co na dany moment może wydawać sie dla Ciebie(partnerki) krzwdzące....może być zbawienne w przyszłości.

Życzę Ci dużo spokoju...... i właściwych decyzji.

"Miej serce i patrzaj w serce"
 
     
yoshimitsu
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 11:03   

Dziękuję Ci , Leno , za te słowa ...
Dziękuję Wam wszystkim , muszę wniknąć wgłąb swojej duszy i tam na pewno znajdę odpowiedź ..

pozdrawiam Was serdecznie ...
pozwolicie ,że będę na bieżąco relacjonował Wam stan mojego ducha , Wasze komentarze , odpowiedzi , mają dla mnie duże znaczenie
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 12:45   

Nadal będę drążyć temat: czy ta Pani nie ma męża? Czy rozwód cywilny, jeśli był, sprawił, że przestała byś żoną? Czy Ty przestałeś być mężem swojej żony po rozwodzie cywilnym?
Piszesz, o przykrych słowach Twojej żony. Czy nie były bezpodstawne? Czy nie było już wcześniej w Waszym małżeństwie czegoś, co zraziło Twoją żonę, spowodowało wybuch niechęci i złości? Że odeszła? Pisałeś poprzednio: "obydwoje nie byliśmy święci", co dla mnie oznacza, że coś złego działo się dużo wcześniej.
Żona odeszła, mówiąc Ci takie słowa pewnie tak wtedy myślała, nie wiem, dlaczego. Może chciała uspokoić swoje sumienie, może faktycznie czuła się skrzywdzona przez Ciebie.To już Ty wiesz lepiej od nas.

Piszesz: o tej nowej kobiecie"Oddała mi swoje serce i duszę w całości ."
To nie jest tak. Ona już kiedyś oddała serce i duszę swojemu mężowi. Ty nim nie jesteś. Możesz być związany z nią cywilną umową, tylko tyle.
"Zawierzyła mi , że jej nigdy nie zranię , nie zostawię. Że zawsze będziemy razem i zawsze będę ją kochał , tak jak ją zapewniałem ."
Mówił jej to człowiek (czy TY), będący w depresji, poraniony, skrzywdzony, któremu wydawało się, że wreszcie ktoś go rozumie, że wreszcie może z kimś być szczęśliwy.
Czy aby na pewno byłeś wtedy sobą? Czy może podddałeś się nastrojowi i słowom pocieszenia?
Już wiesz doskonale, co znaczą słowa "nigdy nie zranię.... zawsze będziemy razem". To są tylko słowa, które powtarza się bez zastanowienia, pod wpływem emocji lub dobrych chęci. Już wiesz, że "na zawsze" nie oznacza, iż faktycznie tak będzie.
Decyzję sam podejmiesz, możesz sugerować się naszymi podpowiedziami, nie musisz. Ale jest jedna Prawda, jeden Bóg i On powiada nam, iż małżeństwo jest nierozerwalne. Żyjąc z tą kobietę, będziesz żył w grzechu, ona również. I być może będziesz odpowiedzialny za dalsze życie swojej żony, która znów może szukać wsparcia w ramionach innego mężczyzny, kolejny grzech. To ciężkie słowa, ale takie są skutki dezycji jednej osoby: grzech wielu innych.

Facet, masz szansę, o którą prosi wielu z nas: masz szansę odbudować swoje małżeństwo. Co zrobisz z tym darem? I wiesz, potrzeba wielkiej odwagi, żeby przyznać się do błędu i prosić o wybaczenie, tak jak zrobiła to Twoja żona.
A swoją drogę to ciekawe, że gdy tylko pojawił się facet w kryzysie, zaraz znalazła się "pocieszycielka". Od rozwodu nie minął jeszcze rok, prawda?
Piszesz: "Wiem , że to niezgodne z zasadami wiary". Więc masz odpowiedź, czy masz prawo być z tą kobietą czy nie. Bóg nie zmienia przykazań, nie daje ulgowej taryfy, gdy komuś się nie ułoży w małżeństwie, nie ma zgody Boga na cudzołóstwo.
 
     
yoshimitsu
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 13:29   

A więc wygląda to tak , że ona ma też męża , który jakieś 5 lat temu porzucił ją i córkę dla młodszej chyba o 12 lat dziewczyny , zostawił ich bez środków do życia i z długami . Ja pierwszy raz spotkałem się z nią dokładnie 15 lutego tego roku . Okazało się , że obydwoje szukamy tego samego . że chcemy normalnego życia .
Z pewnością ma Pani rację pisząc , że powinno się dążyć do tego , by wrócić do siebie . Jednak ona na pewno takiej szansy nie uzyska . Prawdą też jest , że kiepski stan psychiczny , w jakim się znalazłem , powodował nietrzeźwy osąd sytuacji . Pewne rzeczy , które zauważyłem u mojej nowej partnerki już wtedy , przy "zdrowych" zmysłach spowodowałyby , że nie kontynuowałbym tego już wtedy . Jednak tak bardzo pragnąłem miłości i tego , by ktoś udowodnił mi , że nie jestem zerem , że prawdopodobnie każdą kobietę potraktowałbym w ten sposób wtedy , gdyby się mną na poważnie zainteresowała .
Wybawiłem ją z różnych kłopotów , dzięki mnie wyszła wreszcie na "prostą" , wyszła z długów , zaczęła brać w końcu życie we własne ręce , zamiast siedzieć tylko ciągle w domu licząc na pomoc swojej rodziny (zwłaszcza dziadka) . Nie widziałem na pewno racjonalnie - starałem się ją zmienić wszelkimi sposobami , prawdopodobnie chciałem ją zmienić w taką kobietę , jaką chciałbym mieć ( być może w moją własną żonę ).
Prawdą jest , że rozwody mamy tylko cywilne .
Czuję , że mam szansę , jakiej niejeden nie mógłby sobie nawet wymarzyć .
Czuję , co powinienem zrobić .

Pozostaje tylko straszna pustka w sercu , ponieważ siła przyzwyczajenia w moim przypadku jest ogromna , czuję się podobnie jak przy moim rozwodzie , z tym , że mniej komfortowo jeśli można tak to w ogóle nazwać .

W czasie trwania naszego małżeństwa było wiele niedobrych rzeczy i z jednej i z drugiej strony , więc nie chowam urazy do żony za to , co zrobiła , w pewnym sensie uważam to za karę . Wielkim błedem było to , że w pewnym momencie przestaliśmy ze sobą rozmawiać ,pozostały tylko wrzaski i wyzwiska .Dzisiaj obydwoje jesteśmy już mądrzejsi i głęboko wierzę w to , że moze nam się udać . Dzisiaj rozmawiałem z żoną i ze zrozumieniem przyjęła fakt , że do końca tego tygodnia nie będę się z nią i z dziećmi mógł kontaktować , ponieważ nie chcę , by coś zakłóciło mój spokój , który chcę uzykać w ciągu tych kilku dni , by podjąć słuszną i prawidłową decyzję . Widzę po niej , że naprawdę jej na tym zależy . Jednak nie naciska , nie pogania mnie . Godzi się na to czekanie .Też uznała , że ten pomysł z wyprowadzką był trafiony . Nie gani mnie za to , że się waham , wygląda na to , że się uspokoiła , a tamte nerwy wybuchły z powodu mojej chwiejności na początku naszych rozmów o powrocie . Na początku dałem jej do zrozumienia , że wrócę , po czym po rozmowach z tą drugą już mówiłem , że raczej nie . Dlatego uważam , że tę decyzję musze podjąć wolny od nacisków którejkolwiek z nich , bym potem nie mógł mieć do nikogo żalu . Żona twierdzi ,że zaakceptuje każdą moją decyzję . Nie pała do mnie już chyba nienawiścią .


Pozdrawiam , jeszcze raz dziękuję za zainteresowanie moją sprawą
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 13:50   

yoshimitsu....każdy Twoj kolejny post utwierdza mnie w przekonaniu, że jestes mądrym człowiekiem i masz....MACIE ogromne szansę, ktorą dodatkowo zwiększa..... skrucha , świadomośc sytuacji i wzajemnie popełnionych błędów.

Myslę,że słusznie postąpiłeś izolując sie....to Twoj czas ....moze czas spedzony z Bogiem?
W ciszy i spokoju jesteś w stanie wejrzeć w głąb swego serca i.....dać się poprowadzić.
Powodzenia.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 13:58   

yoshimitsu napisał/a:
Wybawiłem ją z różnych kłopotów , dzięki mnie wyszła wreszcie na "prostą" , wyszła z długów , zaczęła brać w końcu życie we własne ręce , zamiast siedzieć tylko ciągle w domu licząc na pomoc swojej rodziny (zwłaszcza dziadka) .

No, to jest bardzo szlachetne.
Czy ta Pani pracuje? Czy pracowała przez poprzednie lata?
Bo sobie tak myślę, oboje szukaliście stabilizacji i to jest zupełnie zrozumiałe, człowiek poraniony poddaje się każdemu, kto wyciągnie pomocną dłoń. A jeszcze jak "przy okazji" można osiągnąć korzyści nie tylko duchowe, ale i materialne... łatwo jest po tę dłoń sięgnąć. I poczuć wdzięczność do wybawiciela, i przywiązać się.
yoshimitsu napisał/a:
dążyć do tego , by wrócić do siebie . Jednak ona na pewno takiej szansy nie uzyska .

Nie można wyrokować, życie niesie niespodzianki, Tobie też wydawało się, że z żoną już nigdy nie będzie takiej możliwości. Prawda?

Wydaje mi się, (ale oczywiście mogę się mylić), że żona wiele zrozumiała, że chce naprawić to, co było złe. A Ty sam, tylko Ty możesz ocenić, czy intencje żony są szczere. Może warto sobie dać z żoną dłuższy czas do namysłu, nie podejmować decyzji od razu?
Ta pani ma swoje mieszkanie, może się wyprowadzić na stałe, nie stanie jej się krzywda. Dach nad głową ma! Wtedy i decyzja będzie lepiej przemyślana, bez nacisków, bez codziennej obecności tej kobiety obok.
Warto "pogadać" z Panem Bogiem, Jego zapytać, zastanowić się, co we własnym sercu się dzieje.

I proszę nie mówić mi "pani", jakoś tak tutaj się dzieje, że my wszyscy sobie na "ty".
No, chyba że ktoś wyraźnie sobie nie życzy takiej poufałości.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 13:59   

Yoshimitsu........... czy wiesz o tym że za kryzys w małżeństwie,za zdradę małeżńską przez żonę ,za to że żona szuka innego ramienia odpowiada facet-mąż???? W znacznym stopniu odpowiada mąż.Mimo że to żona zdradziła.
Elzd1 zrobiła taka dobra,kobieca analizę.Ty,facet -jak piszesz-w depresji,w kiepskim stanie psychicznym ratujesz z opresji inna kobietę,pomagasz jej,pragniesz miłości.......wybawiesz ją... a co z miłością do żony???? co z pomaganiem żonie???? co ze słuchaniem żony???co z wybawianiem żony?????
Czy Ty "walczyłes " o żónę czy z żoną???

Przeczytaj co piszesz....................... plączesz przysięgę małżeńską z z emocjami,z żadzami,z pragnieniami.
Wiesz.............. nic mi nie wiadomo o Twojej żonie......... jej tu nie ma,jestes Ty i to do Ciebie są kierowane posty,z Toba sie utożsamiam.
Masz szansę powrotu na ścieżkę przysięgi małżęńskiej............ ale uważaj........... to wcale nie jest,nie będzie łatwe.Wymagac od Was obojga będzie pracy,pracy nad sobą,pracy terapeutycznej,pracy nad wybaczeniem(jak wrócicie do siebie).................a sądze że warto abyś podjął decyzję zgodną z prawem wobec którego składałeś przysięgę.
Pogody Ducha
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 15:22   

Yoshimitsu...........
Zgadzam się z poprzednikami swoimi .
Ze swojej strony dodam takie przemyślenia.
Jeżeli osoba dorosła i w pełni świadoma decyduje się na życie w grzechu, to tylko i wyłącznie na swoją odpowiedzialność . Ty nie jesteś zobowiązany z moralnego punktu widzenia do odpowiedzialności za ta Panią, ale przed Bogiem odpowiadasz za swoje zbawienie . Masz również szansę umożliwić to zbawienie swojej żonie , przyjmując ją z powrotem . Jednocześnie rozstając się z tamtą kobietą otwierasz jej drogę do Boga.
W sumie proste . Ale konsekwencje waszego wspólnego 8 miesięcznego życia odczuje 6 osób jak wspomniałeś .Okrutne , ale prawdziwe.
Nasuwa się sam wniosek , że ten opuszczony współmałżonek , który trwa w wierności jest bardziej odpowiedzialny ,bo przynajmniej zaoszczędzi tego niepotrzebnego cierpienia innym , swoim kosztem oczywiście , kosztem wielu wyrzeczeń .Nie każdego na to stać jak widać . A chylę czoła i szczerze podziwiam tych , którzy trwają dzielnie.

Kładziesz na szali kilkumiesięczny związek i kilkuletnie małżeństwo . Ważysz , mierzysz , robisz bilans zysków i strat . Życzę Ci miarodajnych wyników .

Zacytuję jeszcze słowa ks. Ogrodniczaka--z archidiecezji katowickiej z dzisiejszego Gościa Niedzielnego , gdzie przywołuje słowa ,które mówią mu osoby żyjące w związkach niesakramentalnych: „Jesteśmy szczęśliwsi niż w pierwszym małżeństwie, ale nikomu nie życzymy takiego szczęścia”.

Pozdrawiam .Miriam.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 16:52   

tak czy inaczej - to Ty będziesz musiał w końcu podjac decyzje. Jedno jest pewne: nie da się zrobić tak, aby nikt nie cierpiał. To Ty podejmujesz decyzję, zgodnie ze sowim sumieniem.
Zyczę wiele odwagi, roztropności...
 
     
yoshimitsu
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 19:07   

Ratujcie !!!
ona mnie zasypuje smsami ...

Wczoraj kiedy się wyprowadziła na tydzień , zrobiła tak ,że pojechała do kuzynki i wróciła autobusem takim ,żeby przechodzić koło mojego bloku pół do dwunastej w nocy i pisze żebym na papierosa z nią wyszedł (potem musiała iść 3 km na piechotę do siebie).Ja dzwonię i mówię , że nie wyjdę , bo jestem już rozebrany .
I tak podeszła pod okno i rzuciłem jej zapalniczkę bo tak chciała (9 piętro).Ładowarki już nie chciała chociaż telefon jej już się rozładowywał .

Cytuję dzisiejsze wiadomości

-Dzień dobry .Wlasnie wstałam i stwierdziłam,ze jednak nie przyjadę dziś(po komputer),bo tak bardzo mi ciężko bez ciebie i wiem,że jeśli bym Cie przez tą chwile widziała i musiałabym zaraz wyjść , to chyba serce by mi pękło.Jakoś musze wytrzymac do piatku a pozniej kto wie.

-Czy moglbys znalezc czepek na basen mojej córki i pozniej wymyslelibyśmy jak go odebrać ?

-Przyjedz ,prosze i wez ladowarke.Porozmawiajmy.Kup mi papierosy,prosze

-Skarbie zaraz mi tel.padnie na amen.Czekam na Ciebie

-Weź taksówkę , proszę , nie daję sobie rady , kocham Cię i wiem , że Ty mnie kochasz.pomóż mi


no i to by było na tyle co do mojego spokoju :( ten tydzień rozmyślań jeszcze się nie zaczął , a już się skończył ...


nie mogę iść do niej , bo dałbym jej nadzieję , myślę , że fałszywą. ..
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 19:11   

Cytat:
no i to by było na tyle co do mojego spokoju :( ten tydzień rozmyślań jeszcze się nie zaczął , a już się skończył ...

nie musi się skończyc...to zależy od Ciebie
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 19:47   

Gdybyś to mi powiedzial, że potrzebujesz tydzień czasu na poukładanie sobie "spraw" - czyli musisz mieć czas na przemyslenie czy wrócic do sakramentalnej (rozumiem) zony czy nie... -MNIE juz więcej na oczy byś nie zobaczył.

W tym układzie najbardziej mi szkoda jej, porypane miała małżenstwo, teraz porypany związek... Mam nadzieje, ze szybko sie odkocha i ułozy sobie zycie bez Waszego bałaganu.
 
     
yoshimitsu
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 22:04   

Mario Anno, uwierz mi , że ja też pragnę jej szczęścia , inaczej nie rozpisywałbym się tutaj tylko machnął na nią po prostu ręką , gdyby dla mnie nic nie znaczyła . Też jest mi jej żal , cierpię , kiedy myślę o tym , żeby ja opuścić .

Moje uczucia w tej chwili są następujące :
- myślę o powrocie do żony , żeby postąpić tak jak się powinno
- myślę o pozostaniu z nią , bo już wiem , że jest mi z nią dobrze , a z żoną nie wiem jak będzie
- myślę o tęsknocie za moimi córeczkami , o tym , jak bardzo chciałbym oszczędzić im dzieciństwa , którego sam doświadczyłem
- zastanawiam się , czy moje własne dobro jest ważniejsze od dobra moich dzieci i odpowiedź nasuwa mi się tylko jedna : NIE JEST
- też mam nadzieję , że się szybko odkocha , lecz nie dlatego , że chodzi mi o własną wygodę , lecz by nie cierpiała więcej
- w tej sytuacji nie ma kogo żałowac niż tylko tej mojej nowej partnerki , w końcu każdy coś zyska , a ona wszystko straci
- chyba wiadro łez wypłakałem , od kiedy stanąłem przed tym wyborem , wciąż się waham

Mario Anno , Ty , jako kobieta honoru , powiedziałabyś mi od razu : idź precz , lecz ona tego nie mówi , nie ganię jej za to , sam taki jestem ... ale o ileż byłoby wtedy dla mnie prościej , gdyby ona tak powiedziała ...

Nie chciałbym , żeby ktoś pomyślał , że się nad sobą rozczulam , ja rozczulam się nad innymi

a propos bałaganu , to niczego takiego nigdy nie było , nasza idylla trwała do momentu , aż pojawiła się ta kwestia , jednak miło jest wysłuchać opinii kogoś , kto patrzy na tę sprawę również z innej perspektywy , bardzo zbieżnej poniekąd z moją

KAŻDY Z NAS MA SWÓJ BAŁAGAN (czyli każdy z rozwiedzionych)

pozdrawiam wszystkich
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9