Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Ochrona dzieci w czasie kryzysu.
Autor Wiadomość
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 22:16   

Norbercie...jarzysz ino na krótko,ale sie Ci wybacza, bo pierwsze kroki dopiero stawiasz ;-)
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 22:24   

zuza napisał/a:
Witoldu- walnąc cię teraz czy zaczekać aż się we 100licy zjawisz?


Zuziku, tylko bez przemocy :evil:
Jak Witek się zjawi, to kwiatami Go trzeba przywitać, nie pięścią :-) , gość w końcu czy nie ???
A gości się nie bije.

zuza napisał/a:
PRZESTA JĘCZEĆ- JĘCZYSZ ZBYT DŁUGO- CO DOWODZI ŻE JAK TKWIŁEŚ TAK TKWISZ.


A Tobie co to przeszkadza?
Widać Wito ma takie tempo, wolno Mu nawet jęczeć - gdy to pomaga. Ja też jęczę. I co, mnie też będziesz biła? Na starszą kobiecinę rękę podniesiesz?
Pozwól ludziom iść takim krokiem, do jakiego są zdolni, nie poganiaj jak nadzorca kijem, to przynosi odwrotne skutki. I zostaw trochę tej energii dla innych, nie oddawaj wszystkiego na Witka, masz tu jeszcze wiele do zrobienia dla innych.
I uważaj jutro, bom gotowa zjawić się u Ciebie, coby się na Twojej zwiewnej osobie wypłakać.
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 22:28   

wnioski - leki przestały działać, organizm mam totalnie roztrojony i sam to zauważam. Powrót do leków trwa. Bardzo źle to znoszę.
Mam momenty totalnego zniechęcenia i spadków nastroju
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 22:45   

...może i jęczysz Elzd,ale jakiejś szczególnej szkody Ci to nie robi....zresztą baba jesteś ;-)
Sztrykujesz,z przyjaciolmi się spotykasz, o siebie dbasz...... widzisz o wiele więcej niż ino krzywde, choć i ją widzisz......ale Żyjesz!....a Wito?

oj Wituś ...no żal serce ściska...i wiesz ze my z tej przyczyny tak ,a nie inaczej......bo na odległośc widać ,ze cosik źle znosisz.
ech...gdybym bliżej była to bym na rower z dzieciakami wyciągnęła,dychneli by my se powietrzem swieżym,boczusiem (przez Ciebie przyrządzonym) zagryźli....bo jak u nas okno otworzysz,dwa wdechy zrobisz toś naćpany dzień cały......ech
Dbaj o siebie Wito......trudne to,ale dbaj.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 23:14   

Leno jeszcze raz postaram sie to wyjaśnić spokojniej,nasze małżenswo było specyficzne
pojawiało się w nim wiele ale,ja opiszę swoją część bo do niej mam prawo.Przyszedł na mnie moment nieufności w miłość,brak wyrażnego obrazu że faktycznie jestem kochany
i zgodzę się że wtedy nie zastanawiałem się czy ja daje obraz swojej miłości ,ale stan w jaki wlazłem spowodował we mnie dany tok myślenia co wybrać zdrade czy ucieczke przed tym wszystkim-wybrałem ucieczke w swoje wnętrze,aby czuć sie tylko samemu dobrze i już.problem nasz był taki że na skutek wiru jaki powstał w naszym domu codzienne sprawy,dzieciaki ,choroba średniego syna nigdy nie rozmawialiśmy o naszych wewnętrznych potrzebach,nawet wieczorem w łózku,jak gadaliśmy ze sobą to zawsze tylko o domu,dzieciach zakupach i to wszystko.Dopiero teraz w kryzysie i to mocnym po tylu latach dowiedziałem się od żony że była zmęczona,wyczerpana praca,dom ,dzieci.Wydawało mi sie wtedy że jestem w domu pomocny,że wykonuję co do mnie należy,że tak podzieliła nasze obowiązki,a skoro nigdy nie słyszałem narzekania,nigdy tez nie widziałem bólu i grymasu na twarzy ,a dopiero po tylu latch usłyszałem że to była jej otoczka uśmiech do całego świata ,wbrew temu co czuła w śodku
no wybacz powiedz mi szczerze jak to miałem dojrzeć że cierpi i jest wyczerpana. Odczytałem to jako brak zainteresowania mną,wybrałem ucieczke by nie skrzywdzic zdradą
ale ucieczka nic nie dała,jedynie spotęgowała złość i żal a te przeistoczyły się w destrukcję
co za tym poszło blokada na cały świat.Wtedy to jak Aga w swoim poście opisała nie słuchałem nikogo,a napewno juz jej samej.Co gorsza nie dałem rady tego nawt posklejać,czy uporządkowac ,czy nawet głębiej w to wejść bo na łeb zwaliła się jej choroba
rozumiesz teraz w jakim stanie zastało nas oboje to chorubsko.Dalej to już poszło jak poszło ja ze swoim żalem,Agata ze swoim żalem i wtedy jej mocna decyzja (sama mi o tym pózniej powiedziała ) zmienia wszystko co ją do tej pory wkurzało i denerwowało
w tym czasie ja nadal tkwię ze swoimi problemami i tu zaczynają się starcia ,coraz gorsze i coraz gorsze ,ja wiem i nie musze stosowac wykrętów że dość szybko się denerwuję
nie mam blokady,nie posunę się zbyt daleko ale rany jakie zadaję słownie
sa ochydne,lecz tak szczerze Agata też potrafi odpowiedzieć słowem tylko że tłumaczy to
sprowokowana przez moją osobę,i dlatego czuję trochę się dziwnie bo naprawdę nikt mi nigdy tego nie wypowiedział że za mało pomagam za mało poświęcam komuś czasu,że gadam tylko o sobie a nie wysłuchuję kogoś innego jak człowiek ma o tym się dowiedzieć
skoro druga moja połowa zawsze promienieje i jest radosna .Tak teraz już to wiem ,teraz uslyszalem ale czy musialo tyle okropności się dokonać po drodze i nic w tym naprawdę bardziej dziwnego że w kryzysie jaki powstał większość rzeczy wykonywało się na złość aby dopieklić,wielu się nie kontrolowało bo wywalały nerwy,a podłośc goniła podłość lecz pamiętaj dalej byliśmy z takimi odczytami w kryzysie z jakimi do niego wleżliśmy-czyli zero wyjaśnień,rozmów ,ustaleń.No i jak ja miałem przyjmować Agi sugestje co do mojej osoby,musisz ją zapytać jak ci się uda jak przyjmowała moje sugestje.Teraz leno rozumiesz dlaczego jestem uczulony na zamykanie się samemu w sobie .bo według mnie to doprowadziło do mego bezwzględnego stanu

[ Dodano: 2008-06-04, 23:22 ]
i opisując to wszystko nie odwracam się i nie uciekam przed ty co wszyscy we mnie dojrzeli ,bo to faktycznie postawiło mnie na nogi i ja zauważyłem swoje błędy a do tego po połączeniu tego w kupę z sugestjami żony jakie słyszałem dały właśnie pełny obraz
i to załatwiliśmy wczoraj.Dlatego dzowiedziałe się co we mnie jest nie o,k i czym mam się zająć ,jedynie opisując problem powyżej staram sie pokazać ze to jest bardziej złożone
a nie jakies tam kaprycho,że taki jestem od początku i już.Bo spytana Agata o to
odpowie że jest we mnie bardzo dużo dobra,a nie tylko samo zło
 
     
Darek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-05, 00:03   

wito napisał/a:
leki przestały działać
Też wspomagał mnie psychiatra i powiem szczerze, że to był najgorszy okres w moim życiu. Na początku było fajnie - rozlużnienie, przypływ nowych sił, energia do życia, później niestety coraz gorzej, do tego stopnia, że potrafiem w nocy nie przespać minuty, będąc silnie nafaszerowany. A brałem chyba wszystko, przez długi okres i w bardzo dużych dawkach, według różnych diagnoz i pomysłów pani doktor. Później żeby spać w nocy i nie czuć bólu (tego psychicznego) zacząłem pić równocześnie biorąc leki. Trwało to około roku. Powiedziałem prawdę lekarzowi - pani doktor zajmowała się też leczeniem uzależnień więc zaczęła u mnie szukać objawów alkoholizmu. Wtedy coś się we mnie ruszyło - powiedziałem koniec - decyzję podejmowałem co najwyżej jedną minutę. Od ponad pół roku nie chodzę do żadnych lekarzy, nie biorę żadnych leków i nie piję aloholu pod żadną postacią, pożegnałem się nawet z piwem, które zawsze uwielbiałem do smaku w małych ilościach. Nie mam żadnych ciągów do alkoholu i czuję się naprawdę super, a wierz mi Wito, że tak samo jak Ty bardzo ciężko to wszystko przeżywam. Wiem na 100%, że najbardziej tu pomaga modlitwa i pełne zawierzenie Panu Bogu, niezależnie od tego co się dalej stanie - to bez wątpienia największa siła. Powiedziała mi to na początku kryzysu pewna bardzo dobra osoba, wtedy wydawało mi się to nierealne i naiwne, mimo, że zawsze uważałem się za wierzącego. Potrzebowałem roku, aby dotarło. Moim zdaniem leki to błędne koło - kiedyś też wierzyłem w ich cudowną moc.
Ważne też jest, aby przestać szukać cudownej pomocy, która tak naprawdę nie istnieje - najwięcej możemy pomóc sobie sami. Żona lub mąż to tylko sprawa życia doczesnego, jak nie chce to trudno. Dzieci na pewno tracą bardzo dużo w takich sytuacjach, ale czy jesteśmy w stanie coś z tym zobić? Trzeba się pogodzić z tym co się stało, bo "kto kurczowo trzyma się życia, ten je straci..."
Ostatnio zmieniony przez Darek 2008-06-05, 00:34, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-05, 00:05   

Norbercie....Ty mnie pytasz?
Moje zdanie....za kryzys odpowiedzialne obie strony, za zdrade sam zdradzający.
Od czego sie zaczyna...od braku, bądź nieumiejetnej komunikacji.Komunikacja to nie tyko mówienie, to również słuchanie.Pisałes,że zona od zawsze miała jakies pretensje, jakieś żale....może nie słuchałeś, a może słuchałeś i nie rozumiałeś,a moze Ona nieumiejetnie przekazywała....niewiem. Norbercie to problem nas wszystkich. Kobieta kontra mężczyzna, inne myślenie, inna psychika, inne rozumowanie,postrzeganie..... i problem gotowy.Niedostrzeżony w porę,nie rozwiazany ....powoduje,że lądujemy w takich miejscach, bądź na sali sądowej. Stało sie....nie powinno,ale stało.
Oboje mieliście dość,oboje niezrozumiani przez partnera ,oboje w swoim żalu robiliście głupie rzeczy....niewiem....przypuszczam,czy zakładam jak kto woli.Oboje wybraliście ucieczke...każde w śwój swiat...z dwojga złego to lepsze niż zdrada.Zawitałes na forum....dołaczyła żona....i znowu ...z dwojga złego to lepsze niż sąd.
Tak miało być! Nie umieliście, nie słuchaliście, winna Ona, winien Ty?....nie ważne ....wyjaśniło się. Poznaliście wzajemne żale, błedy.....czas na naprawe.Jesli oboje tego chcecie.....myslę ,ze tak......to najwazniejsze......tylko trzeba czasu!
Co dalej?.... hm.....może psycholog katolicki, najpierw osobno, potem razem..... od Was zależy.

aaa....jak przyjmowała Twoje sugestie?..... chyba podobnie jak ja.....wszystko jest w postach.
Koniec na dzis. Spokojnej nocy.

Ps.
Masz cudowną żone :-) to raz, dwa nie musisz mi sie tłumaczyć, żal,złość,gniew trzeba wyrzucic z siebie, bo spychany w głąb niszczy nas od środka....jak wszystko ma swój czas i koniec.....byle sie nie zapedzić.
Dobranoc
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-05, 00:20   

dziekuję za wysłuchanie mnie,bo to dało mi obraz że nie jestem potworem,tylko pieruńsko
zbłądziłem.A hamulce jakie sam sobie stworzyłem,wpędziły mnie w złośc,brak zrozumienia
a pózniej domniemany obraz i ocenę sytuacji co w końcu było przyczyna wybuchów emocji
sertdecznie jeszcze raz dziękuje i dobranoc

[ Dodano: 2008-06-05, 00:34 ]
P.S Wiem że cudowna i to bardzo a bardzo,żałuje tylko że nie mówiłem Jej tego kiedy mogłem jescze to mówić
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-05, 08:08   

darek - jak ja brałem regularnie leki było o wiele wiele lepiej. I nawet jeżeli czasem piwko sobie wypiłem to najwyżej wtedy trochę pomarudziłem.
Po rozmowie z moją psycholog doszliśmy do wniosku, że wiosna to najmniej odpowiedni okres kiedy powinienem był odstawiać leki. Składamy sie z ciała i duszy. Jestem osoba wierzącą i ufam, że Bóg mnie kocha. Staram sie tak żyć by nie krzywdzić nikogo. Modle się na ile potrafię, za żonę i dzieci też. Ale Darku organizm to także reakcje chemiczne, na które nie mamy wpływu. To czego brakuje ma wpływ na nasza psychikę. Tak jak nie mamy wpływu na to czy zdradzacze wrócą czy nie - tak i tu często jesteśmy bezsilni. Modlitwą tego nie załatwimy.
Ze stresem musimy nauczyć się radzić sobie sami. Musimy sie oswoić z pewnymi sytuacjami. Nauczyć sie na nowo żyć.
Darku a co do życia wiecznego i doczesnego. To my odpowiadamy za to jak nauczymy żyć nasze dzieci. To naszym obowiązkiem jest przekazać im wiarę. Nauczyć je żyć w rodzinie. Nauczyć kochać bliskich. Kochać prawdziwie a nie motylkami. JPII dlatego tak walczył o rodzinę, bo wiedział, ze jej upadek wcześniej czy później doprowadzi do kryzysu wiary, relatywizmu moralnego, "produkowania" nieprzystosowanych do życia społecznego pokoleń.
Zuza jest dobrą matką - w wątku DLA DZIECI zacytowała sugestie pani psycholog jak powinno sie postępować z dziećmi w czasie kryzysu. Zuza - jako osoba, od dawna to stosuje - wie, że to na niej spoczywa odpowiedzialność za to czy dzieci będą się kontaktowały z ojcem i jego rodziną. W ten sposób przekazuje dzieciom obraz rodziców nie mieszkających razem ale to nie zmienia faktu istnienia, że dzieci maja szeroko pojętą rodzinę. Mają namiastkę normalnego życia. Nie niszczy, nie odgrywa się na mężu poprzez dzieci. Zuza zawsze kiedy widzi jak ktoś chce skrzywdzić jej dzieci powie - wara. Bo zuza ma tę przewagę nad swoim mężem że jest kobietą.
Sory zuza, że posłużyłem się Twoja osobą aby to wyjaśnić.
Jest też wiele innych matek, które robią dokładnie odwrotnie. I te matki też tak jak zuza wiedzą, że maja przewagę nad swoim mężem. Ojciec krzywdzonych dzieci nie ma możliwości powiedzieć wara. Nie ma szans. Uznaje swoją bezsilność. Ale z czasem widzi, że jest również bezradny. Najlepszą metodą wychowawczą jest przykład. Tak małe, jak i duże dzieci czerpią z nas całymi garściami. I to nie ma znaczenia że dzieci maja swoje życie - jak mi to starała sie wyjaśnić pani psycholog - jak maja 30 lat też będą twoimi dziećmi. Też rzeczą naturalna jest, że się martwisz, przejmujesz i jesteś zatroskany o nie.

Elu nie martw się o to, że zuza mnie pogania :mrgreen: To, że udało mi się wywalczyć odrzucenie pozwu zawdzięczam swojej pracy, zaangażowaniu w to na co miałem wpływ, co mogłem zrobić. Ale to że sie za to zabrałem zawdzięczam nie komu innemu jak właśnie zuzie. :mrgreen:
Walczyłem można powiedzieć jak lew przez poprzedni rok. Musiałem borykać się z publicznie rzucanymi oszczerstwami. Walczyłem jeszcze w marcu, jeszcze w maju. Wydawało by sie że wiele osiągnąłem. Zacząłem funkcjonować bez leków. Teraz jęczę - owszem mam ogromnie obniżony nastrój. Wyczerpany organizm, zdruzgotaną psychikę. Czy jęczę? może. Staram się zrobić coś dla Witka.
Abp. Nycz - leno - niedawno w Piekarach powiedział by mężczyźni do końca bronili swoich rodzin, małżeństw i dzieci. zauważył, że tempo życia prowadzi do tego, że nadążają tylko najsilniejsi a ci którzy zostają z tyłu zaczynają sie lękać. Ciągle powtarza sie im, że silny człowiek musi poradzić sobie sam.
czy nie jest czasem tak - że dominuje w społeczeństwie model silnego, zaradnego, pięknego i bogatego, który w dodatku w domu wszystko zrobi, dziećmi sie zajmie... postać z serialu jednym słowem. Gdzie jest miejsce dla tych, którzy wolniej? tacy, którym coś w życiu nie wyszło, którzy często nie mieli wpływu na ich niepowodzenia? Poza nawias? Gdzie jest miejsce dla zwyczajnych ludzi? Ludzi jak to określiła pewna kobieta "małego formatu".
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-05, 08:53   

NORBERT napisał/a:
Wiem że cudowna i to bardzo a bardzo,żałuje tylko że nie mówiłem Jej tego kiedy mogłem jescze to mówić

co stoi na przeszkodzie, żebyś powiedział to dzisiaj?
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-05, 08:56   

witku nie ma miejsca dla takich facetów,bo kobiety właśnie zyja jak w serialach mają swoje marzenia,mają swoje skrytości -lecz nie potrafią najcześciej powiedzieć o nich temu najbliższemu,partnerowi życia.Małżeństwo to tak jak kontrakt,umowa dowiedli to amerykanie(stosuja to od jakiegoś czasu).Własnie w takim kontrakcie ustalasz,granice,potrzeby,podział obowiązków,zamiłowania,prywatny czas-jak w kazdej umowie przez lata masz szansę aneksów.Czy teraz rozumiesz brak ustalonych reguł na samym początku,to brak prawidłowego funkcjonowania związku,tak padają wtedy jakieś
oskarżenia ,niezadowolenia ,ale czemu tak jest my faceci nazywamy to gderaniem,a kobiety jaki on jest jełop nic do niego nie trafia,a co dalej się dzieje -ona znajduje tego
prawie jak w serialu ,on ją słucha ,rozumie (ale pamietaj też do czasu) bo początki zawsze są piękne,on trafia na piękną zadbaną nie gderająca mówiąco misiu,kochanie (ale pamiętaj tez do czasu) bo jak napisałem początki sa piękne.Każdy serial ma swój koniec,każdy aktor w nim grający starzeje sie i nie jest już taki młody z tym blaskiem co kiedyś.Dlatego my wszyscy robimy błąd już na samym początku .A w tym wirze,praca,dom,dzieciaki potrzeby, płyniemy i nie mamy komunikacji,komunikacji należytej a z czasem nawet nie trafiamy do siebie słowem..trzymaj się i miłego dnia
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-05, 12:56   

wito napisał/a:
czy nie jest czasem tak - że dominuje w społeczeństwie model silnego, zaradnego, pięknego i bogatego, który w dodatku w domu wszystko zrobi, dziećmi sie zajmie... postać z serialu jednym słowem. Gdzie jest miejsce dla tych, którzy wolniej? tacy, którym coś w życiu nie wyszło, którzy często nie mieli wpływu na ich niepowodzenia? Poza nawias? Gdzie jest miejsce dla zwyczajnych ludzi? Ludzi jak to określiła pewna kobieta "małego formatu".


NORBERT napisał/a:
witku nie ma miejsca dla takich facetów,bo kobiety właśnie zyja jak w serialach

...a no nie jest tak.....i widać inne seriale ogladamy ;-)
Panowie....nie róbcie proszę z nas słodkich idiotek wpatrzonych w ekran i z rozdziawioną buzią podziwiających jakiegoś amanta.....halo...tu ziemia.....średnia wieku na tym forum to ok 30 lat chyba......ech fajnie by bylo znowu mieć te 7 latek.
Skąd takie przypuszczenia?......zostawcie seriale,a skupcie sie bardziej na tym co się tu na forum mówi.

Siła to nie muskuły, piekno to dusza, a bogactwo rzecz nabyta!......ponad to.....jeden wbija gwoździe, naprawia co popsute, inny zmywa naczynia, sprząta, dziećmi zajmuje się kto lubi, akurat ma czas i kto do tego obowiazku się poczuwa.

...a marzenia?....marzenia mamy wszyscy....i takie nasze prawo i fajnie je mieć, miejsca dosyć dla wszystkich (choć przeludnienie jest), a jesli nam nie wyszło, jeśli ktoś spartolił to życie bez naszej wiedzy....to czy mamy się poddać?...zrezygnować?...czy zareagować?
Fakt....każdy w swoim czasie i swoją droga....a im prędzej tym lepiej....dla nas :-)
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-05, 13:11   

quote="wito"]czy nie jest czasem tak - że dominuje w społeczeństwie model silnego, zaradnego, pięknego i bogatego, który w dodatku w domu wszystko zrobi, dziećmi sie zajmie... postać z serialu jednym słowem. Gdzie jest miejsce dla tych, którzy wolniej? tacy, którym coś w życiu nie wyszło, którzy często nie mieli wpływu na ich niepowodzenia? Poza nawias? Gdzie jest miejsce dla zwyczajnych ludzi? Ludzi jak to określiła pewna kobieta "małego formatu".[/quote]

Witoldu- hm- :evil:
przestań dzielić ludzi.
Ja jestem szara- i wszędzie jest dla mnie miejsce.
Swiat stoi otworem.
Szarośc nie ogranicza- czy sobie radzę czy nie- kolor ma się nijak.
Przestań się tłumaczyć- bo przekombinowałeś.
Ty szukasz usprawiedliwienia i tyle.

Nożżżżżżżżżżżżż- oberwiesz jak cię dorwę.

[b]Problem to twoje podejście a nie jak świat odbiera.

to ty się ograniczasz tymi dziwnymi kwalifikacjami. TY SAM.
I tyle mam do napisania
.[/b]
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-05, 15:47   

to raczej kasiu1 niemożliwe ,ponieważ odrazu uznaje to jako fałsz,zakłamanie,bądż oszustwo -chyba że z innym głosem i po operacji plastycznej
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-05, 16:48   

Ale sie facetom na użalanie sie nad soba zebrało.

Norbert............. czytałem Twoje posty....obejrzałem film "Plac Zbawiciela" i pewne analogie mi sie ponasuwały.
Gdyby tak było jak piszesz,gdyby to były standarty ,to sądzę że większość rodzin by była rozbita,po rozwodzona.
Faktem jest że kobiety mogą poczuć sie trochę urażone tym co napiszę ale.........trudno. Twoja żona tez jest urażona,zła,rozgoryczona i zawiedziona............ ale wiesz dlaczego? Bo podświadomie uważa że dokonała złego wyboru ojca swoich dzieci.Męża.
Bo to ona wybrała Ciebie na męża/ojca a Ty(ja wielokrotnie też) zawiodłeś.
Ale nie łam sie............ ogromna większość małeżeństw przeżywa kryzysy, ogromna ilośc mężów i żon w jakimś tam czasie dochodzi do przemijającego wniosku ,że dokonała nie najlepszego wyboru.Na szczęście są to w większości przemijające mysli.
Pewnie kobiety, jako większe romantyczki może i częściej ulegają przemijającej wizji-jak piszesz -serialowego mena.
Ale i sami faceci często przyczyniaja sie do tego, że żony zaczynają uciekac w świat seriali.
Ale jest tez i taka prawda,że to maż powinien być ty facetem co będzie umiał wysłuchac żony.Bo jak nie ma czasu,nie chce słuchac to żona zaczyna czuć sie ignorowana,niedoceniana a nawet dochodzi do wniosku że jest nie kochana.
I co robi wtedy??? Często podświadomie szuka kogoś kto ją wysłucha.
I uwaga................ jak dojdzie do wniosku że jest słuchana,że jeszcze ktoś jej miłe słowo powie,to może dojśc do wniosku ,że jest na pewno nie kochana.I może zacząć szukać słuchacza-pocieszyciela.
A wtedy.................. przeczytaj własne posty Norbercie.

Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8