Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2008-04-08, 10:09
Rozwód - wiara - Jezus
Autor Wiadomość
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-08, 07:40   Rozwód - wiara - Jezus

Na początku chciałbym powiedziec, że bardzo dobrze, że taka strona jak ta powstała. Kiedy wali się świat po odejściu bliskiej osoby każda życzliwa dłoń jest potrzebna. Pół roku temu to przeżyłem (opisałem to trochę na stronie http://www.ojcowie.pl/forum/). Żona odeszła do innego. Mnie potraktowała jak "śmiecia", niepotrzebny sprzęt, który może pójśc w odstawkę, jako tego, kto był powodem jej wszystkich nieszczęśc.
Może w trudno w to uwierzyc, ale w jakiś dziwny sposób zadziałał przez nią Bóg. Dzięki jej odejściu po raz kolejny nawróciłem się. W zasadzie nie miałem za dużego wyboru - albo skończyc ze sobą, albo wołac do boga. Z Bożą pomocą to przeszedłem. Ciekawe, że najbardziej pomogła mi modlitwa do aniołów.
Wiecie, tyle przykrych słów jakie usłyszałem pod swoim adresem, nie powiedział mi nigdy nawet największy wróg. Nie było żadnych szans na porozumienie.
Wtedy tego nie wiedziałem, ale żeby ratowac rodzinę musiałem czasami działac wbrew sobie. Kiedy ona odeszła, nie dostała nic. Zabrałem jej wszystko i zacząłem się nawet starac o odzyskanie dzieci. Strasznie mnie znienawidziła. Z natury jestem spolegliwym człowiekiem więc musiałem działac wbrew sobie - np. wzywałem policję gdy chciała mi z domu wynieśc meble. Pewien pustelnik podpowiedział mi gdy byłem u niego na spowiedzi pierwszej od kilku lat - "nie dziel majątku - bo to będzie koniec..., przeproś ją za wszystko i powiedz, że zawsze będzie dla niej miejsce w twoim domu". Tak też zrobiłem.
I wiecie gdy już byłem na samym dnie, stał się cud. Wyciągnąłem do niej rękę, a ona ją chwyciła. Po kilku dniach od tej sytuacji wróciła do mnie z dziecmi. Była niewierzącą osobą, a kilka dni temu nawróciła się.
Bóg nie chce byśmy schodzili na błędne ścieżki w trudnych sytuacjach. To nie jest łatwe, bo nawet wierzący ludzie radzili mi bym sobie kogoś znalazł i nie był sam. Ja znalazłem Jezusa. A Wy?
Jeśli oczekujemy cudów to tylko z Bogiem. Nie gódźcie się na rozwody. Nigdy nie wiecie co naprawdę myśli ta druga strona. Moja żona przeklinała mnie, a w duchu pragnęła powrotu.
Dobrze, że mamy Kościół. Takich wspaniałych ludzi jak OP J.Salij. Jego teksty na te tematy są wspaniałe.

pozdrawiam wszystkich, nie poddawajcie się, może nie zawsze się to uda, ale z Jezusem wszystko jest możliwe i jeśli dzięki odejściu innej osoby jesteście bliżej Boga to cieszcie się tym spotkaniem. Reszta jest w ręku Boga.
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-08, 08:45   

Jakie piękne i wzruszające świadectwo!

W tym momencie przypomniał mi się fragment ksiązki "O naśladowaniu Chrystusa" T. A Kempis

"Uchwyć się Jezusa w życiu i w śmierci, Jego wierności się powierz, On jeden, gdy wszyscy odejdą, potrafi ci pomóc.(...)
Jego kochaj, Jego wybierz za przyjaciela. On , gdy wszyscy cię opuszczą, zostanie przy tobie i na koniec nie da ci zginąć."


w.z. i mnie też ktoś kiedyś powiedział : ty się módl , a zobaczysz co się będzie działo .
I stał się "cud", a potem drugi i następny . I tyle łask spłynęło!!!
Pan Jezus nigdy nas nie zawiedzie --wystarczy tylko zaufać , ale tak... całym sercem.

Serdecznie pozrawiam i życzę wiele Błogosławieństwa Bożego!
Miriam
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 11:06   

W.Z. dziekuje za te piekne slowa! Ja jestem wlasnie teraz w takim punkcie, gdzie chcialabym wszytsko rzucic, przestac sie starac, przestac byc mila, odizolowac sie od mojego meza. Nie mam sily na nic! modle sie, ale wiary mi ubywa jakos, bo od dwoch tygodni znowu tylko lzy, strach, zamartwianie sie...
A Ty piszesz, ze gdy byles na samym dnie, stal sie cud... Jakiego dna jeszcze musze siegnac, zeby bylo choc troszeczke lepiej? Kiedys czulam jak dzialala Sw. Rita, Sw. Juda Tadeusz, Sw. Jozef. Dali mi tyle cudow i cudzikow. A teraz... nie czuje, zeby obok mnie Ktos stal, zeby mi Ktos pomogl...

W.Z. calym sercem ciesze sie, ze Wam sie udalo!
Pozdrawiam
Justyna
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 11:51   

Wiesz Justyna1, to wcale nie było łatwe. Nawet po powrocie do domu początki były trudne. Kiedy jej nie było, długo nie modliłem się o jej powrót, prosiłem tylko Boga by jakoś to poukładał. W końcu "nie wytrzymałem" i poprosiłem Matkę Bożą by ona wróciła. Ona nigdy mnie nie zawiodła i patrząc z perspektywy swojego życia Mama wysłuchała wszystkie moje modlitwy.
Pierwszy miesiąc po jej powrocie był dla mnie i cudowny i bolesny zarazem. Z jednej strony miałem ją i dzieci, a z drugiej strony cały czas wymieniała sms-y z "byłym". To bolało. Dopiero po miesiącu na Wszystkich Świętych w jakiś niewytłumaczalny sposób poróżniła się z nim. Potem tak naprawdę wróciła do mnie sercem, a nie tylko ciałem. Czasami było ciężko, kiedy jej były pisał do mnie, że jak już wróciła do mnie to dalej mnie z nim zdradzała. Trudno, jakoś to wytrzymałem. Nie zmuszałem jej do nawrócenia. Zawsze była "światową" dziewczyną. Dopiero w Wielki Piątek kiedy obejrzała "Pasję" późnym wieczorem poczułem, że się modli. Wtedy położyłem na nią swoją rękę i pomodliłem się (jestem trochę charyzmatykiem). Od tej pory już poszło z górki. Dzisiaj widzieliśmy się godzinę temu i jak mi opowiadała o swoim głodzie Pisma Świętego, które ostatnio czyta namiętnie to raduję się w duchu. Skończyła oglądac głupie seriale i puszczac dzieciom ogłupiające bajki. Chyba poznała Pana. Mam nadzieję, że Duch Święty doprowadzi do końca to co w niej zaczął robic.
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 12:48   

Zdaje sobie sprawe, ze nie bylo latwo. Ale u mnie, coz moj maz nie chce slyszec o powrocie... Wpadl teraz w straszny dol (depresja?) i ja staram sie mu pomoc. Ale on odrzuca moja pomoc i stacza sie co raz bardziej w dol. A ja sie zamartwiam, placze w poduszke, jestem u kresu moich sil. Nie moge juz dalej, wiecej...
A slysze "Nie rezygnuj"...

Pozdrawiam
Justyna
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 13:32   

Wiesz Justyna1 jak czytam posty na tym forum to myślę, że w tej swojej walce z przeciwnościami losu pokazujecie jakimi to cudownymi ludźmi jesteście. To, że jednak walczysz, nie załamujesz się, to jest cudowne. Trudno coś doradzic w takich sytuacjach. Powiem Ci, że większośc przyjaciół i rodziny radziła mi bym za szybko nie przyjmował żony do domu i pozwolił by ona stoczyła sie na dno, bo jak wróci to tylko po to by mnie do końca zniszczyc. Ja tak nie potrafiłem. Mam za miękkie serce.
Proś Boga by On mimo naszych czasami niedoskonałych zachowań wyciągnął z tego jak najwięcej dobra.
I chyba mimo wszystko za dobra jestes dla swojego męża. Może czasami trzeba się zaprzec samego siebie i postępowac wbrew sobie by druga strona zrozumiała, że popełnia błąd.
Ja z początku gdy żona odeszła chciałem jej wszystko dac. Wszystko co jest w mieszkaniu, samochód itp. Później zrozumiałem, że to błąd. I kiedy ona przyjechała podczas mojej nieobecności po meble, akurat wróciłem wtedy z pracy - to wezwałem policję. Dla mnie był to koszmar, ale wtedy po raz pierwszy w życiu przeciwstawiłem się jej i poczułem szacunek do samego siebie. Kilka dni później również w obecności policji odebrałem jej samochód. Strasznie mnie przeklinała. Jednak takie drastyczne kroki są czasami potrzebne by wstrząsnąc drugą osobą.
Oczywiście nie radzę Ci byś zachowywała się podobnie, ale byc może jakiś wstrząs jest jednak potrzebny Twojemu mężowi.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 20:54   

Justynko....nie czujesz żeby ktoś obok Ciebie stał, żeby pomógł???
Stoi....zawsze i o każdej porze!!!
Myśle,że nie Ty masz sięgnać tego dna....nie TY Justynko....ale Twój mąż.
Może to właśnie ten czas, jego czas....a ten dół.....jego dół jest własnie tym dnem (o którym wyżej mowa) z ktorego ma tylko dwa wyjścia....
albo stoczyć sie jeszcze niżej, albo zwrócić twarz ku Bogu.
Zamartwiasz sie, płaczesz, opadasz z sił.....czy to nie jest krok od podobnego "dołu"?
....i nie opowiadaj ,ze jestes bezsilna, słaba, bo znajac Cie wiem ,że to nieprawda.
Teraz cokolwiek byś męzowi nie zaproponowała, jakąkolwiek pomoc....istnieje prawdopodobieństwo ,że odbierze to jako atak.
Nie naciskaj, zaczekaj,pozwól mu na samodzielną decyzje....ale bądź czujna z oddali.
Możesz sie wkurzyc.... co mi tam.....przede wszystkim....NIE REZYGNUJ z Siebie.
 
     
Maka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 21:49   

Justynko,trzymaj się,jesteś silna,dasz radę.Pamiętam w modlitwie.
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-11, 07:16   

Justynko... chyba potrzebujesz, żeby Cie ktoś przytulił... no to przytulam :-D
i też pamiętam w modlitwie...
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-11, 09:13   

Justynko złóż swoje cierpienie w sercu Pana Jezusa. To naprawde działa oddaj Mu wszystkie swoje myśli postaraj się być codziennie w kościele i ofiarować Komunie Św. za męża i módl się ile masz tylko sił.
Bardzo trudne są chwile, kiedy widzisz jak bliska Ci osoba się zamyka jest ścianą i najzwyczajniej w świecie marnuje chwile, które mogłyby być pięknie spędzone to jest przecież brak szacunku do życia. Mój mąż został z wielką łaską, ale nie rozmawiamy tylko sporadycznie natomiast zajmuje się dużo więcej dziećmi wydaje mi się, że każdy aspekt naszego życia nawet ten bardzo trudny powinien nas nauczyć lepiej zyć. Myślę, że to Pan Bóg się o nas upomina może ta nasza modlitwa była zbyt szybka, niestaranna, może coś Mu się nie podobało. Z tych przykrych doświadczeń trzeba wyciagać wnioski. Co prawda najbardziej przykre jest to jak sami się staramy a druga osoba pokazuje jak jej wszystko jedno jak jesteś jej obojetna. Ale czuję niesamowitą siłę modlitwy i się nie poddam. Poprzez modlitwę Chrystus leczy nasze rany ja to czuję mam pokój w sercu. Wiem, że Chrystus każdemu kto Jemu naprawdę zaufa wskaże właściwą drogę.
Polecam na tej stronie modlitwy do Sw. Judy Tadeusza, Kornke i nowenne do Jezusa Miłosiernego, różaniec, modlitwy do Aniołów a w szczególności do Archanioła Michała on wypędza złe duchy.
Modlę się aby w Waszych sercach zagościł Chrystusowy pokój.
JEZU UFAM TOBIE!

[ Dodano: 2008-04-11, 09:32 ]
W.Z. niesamowite to co piszesz to jest aż trudno sobie wyobrazić jak trudne do wybaczenia. Ja też modlę się do Ducha Św. i gorąco Go proszę aby mój mąż aż tak nie zbłądził bo mam świadomość że kryzys nas nie zbliża a On jakoś się oddala od Pana Boga. Wczoraj wróciłam z kościoła o 20.00 i weszłam do pokoju dzieci One mówiły pacież a On leżał obok nie uklęknął z nimi-przykry to był obraz , co sie znim dzieje On się zachowuje ostatnio jakby bał się modlitwy. Do kościoła zaczął chodzić na wcześniejszą godzinę, ale Ja wierzę, że Pan Bóg działa, że wie co robi, a ja nie spoczne będę się modlić. Zaczęłam chodzić na spotkania Odnowy nic Mu narazie nie powiedziałam i tak mnie już wyzwał od dewotek. Czytam książki o dziłaniu Ducha Św. to jest niesamowita siła z jaką On działa w dzisiejszych czasach ja w to głębok wierzę, że działa i w moim życiu.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-11, 11:21   

Małgorzta napisał/a:
Czytam książki o dziłaniu Ducha Św. to jest niesamowita siła z jaką On działa w dzisiejszych czasach ja w to głębok wierzę, że działa i w moim życiu.


Miałem już nie pisac na tym forum, ale w sumie założyłem ten wątek więc dorzucę swoje. Faktycznie Duch Święty potrafi nas bardzo zaskakiwac. Moja żona naprawdę była niewierząca. A na przykład dzisiaj to ja ją muszę trochę stopowac w sprawach wiary. Na przykład dzisiaj koniecznie chce iśc wieczorem na spotkanie Odnowy, a ja znowu nie mam na to ochoty.
Serce się jednak we mnie raduje, bo kiedy wracam z pracy dzieci tańczą przy piosenkach chrześcijańskich, gdy wcześniej siadały przed telewizorem.
I naprawdę, nie wiem jak to się stało. Jestem człowiekiem słabej wiary i nawet za specjalnie się nie modlę, a jednak Bóg zadziałał. Uważam, że lepiej sercem kochac niz klepac litanie. Nie zmuszałem żony do nawrócenia, nawet nie rozmawialiśmy o tych sprawach. A na przykład wczoraj wieczorem gdy dzieci poszły spac siedzieliśmy sobie w kuchni i rozmawialiśmy o tym co Pan mówi w swoim Słowie. Nawet ona gdy zasypiała z głową na mojej piersi mówiła, że nigdy by się nie spodziewała, że sercem uwierzy w Jezusa. Zdaję sobie jednak sprawę jak trudna jest ta droga. A to dopiero początek.

Polecam Ci bardzo książkę "Głód Boga" - Ralpha Martina. Od kilku miesięcy studiuję ją i ciągle mnie zaskakuje. We wrześniu martin będzie w częstochowie. My już zapisaliśmy się na jego konferencję. Polecam! Jeśli chcesz namiary to moge Ci podesłac linka.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-11, 13:31   

Bardzo proszę namiary. Ja sie wybieram na międzynarodowe spotkanie charyzmatyczne Odnowy do Łodzi które będzie 31.05 i 01.06 szczegóły są na stronie www.odnowa.jezuici.pl poświęcone Duchowi Św. gorąco polecam.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-11, 13:35   

http://www.nowaewangelizacja.pl/

do Łodzi chyba nie damy rady przyjechac. trochę daleko i z kasą kruchutko, ale dawno temu byłem tam na forum i po raz pierwszy usłyszałem tam o martinie i wimberze
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-11, 13:39   

Dziekuję.
Wytłumacz mi jeszcze jedną rzecz pisałeś wcześniej ze jestes troche charyzmatykiem a dalej piszesz ze jesteś słabej wiary nie rozumiem to nie idzie w parze? A i jeszcze jedno po takim doswiadczeniu działania Ducha Św. to dziękuj Bogu bo jak czytam masz za co, abyście juz sie nigdy nie oddalili i nie zbłądzili a to tylko z Bogiem jest możliwe.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-11, 13:54   

Wiesz, w życiu miałem już sporo wzlotów i upadków jeśli chodzi o wiarę. Na dzisiaj jest O.K., ale nie wiem co mnie czeka i czy wytrwam przy Panu. Powinno byc łatwiej bo teraz moja żona jest wierząca i może czasami to właśnie ona pomoże mi gdy będzie ciężko. Doświadczenia charyzmatyczne to fajna sprawa, ale nic nie zastąpi budowania społeczności z Bogiem poprzez codzienną modlitwę itp. Niestety często to zaniedbuję. Kryzys, który przeszliśmy Bóg wykorzystał byśmy zbliżyli sie do niego. I to jest teraz najważniejsze.
Za nas modliło się bardzo wiele osób. Wiele z nich ma do mnie żal, że za szybko przyjąłem żonę do domu. Ale ja inaczej nie potrafiłem i byc może gdyby nie działanie Boga w ostatnich tygodniach to na dłuższą metę nic by z tego nie wyszło. I tak czas zweryfikuje naszą wiarę.
Ja cieszę się, że dzięki powtórnemu nawróceniu jestem w głębszej jedności z Jezusem. Tak naprawdę dopiero teraz zrozumiałem co to znaczy przebywac z Nim. To wielka łaska, ale czuję w sercu jego stałą obecnośc. Moja żona szuka jeszcze fajerwerków, przeżyc duchowych. To fajna sprawa, ale mi wystarcza jeśli w duchu modlę się cały dzień i czuję, że Pan jest ze mną. Kiedyś jednak przyjdzie oczyszczenie i czy uda mi się wytrwac - nie wiem.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9