Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Początek końca ?
Autor Wiadomość
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-07, 13:24   

Wiek widzisz i to jest siła modlitwy i to jest dowód na to, że Bóg nad nami czuwa. Małżeństwo jest drogą do zbawienia Ojciec Pio mówił, że rozwód jest droga do piekła dlatego piekna postawa z Twojej strony Ty żony tam nie pchaj, a Bóg napewno Ci to wynagrodzi czy w tym życiu czy w przyszłymm to Jego wola, ale Ty ze złem musisz walczyć i się jemu przeciwstawiać. Dlatego złóż to swoje cierpienie w sercu Jezusa a On pomoże On ukoi Twój ból i już nie będzie tak bolało i On wskaże Ci właściwą drogę zaufaj Mu i módl się za żonę bo to Ona zbłądziła i Jej jest potrzebna modlitwa, a to jest Twoja połówka przecież przez sakrament małżeństwa zostaliście jednym ciałem i nic tego nie zmieni.
Pamietam w modlitwie
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-07, 20:01   

Wiek.
I ja dziękuję, za dwa miesiące również będę przeżywała to samo, więc Twoja relacja jest mi bardzo pomocna.
Mam nadzieję, że mój szanowny mąż nie wpadnie na myśl, by powoływać córkę jako świadka. Kilka minut temu rozmawiałam z nią o tym, spytałam, czy ona dopuszcza taką możliwość. Odpowiedziała że nie, gdyby do tego doszło, odmówi, bo nie chce składać zeznać na korzyść czy niekorzyść żadnego z nas.

Piszesz: "A przecież nasze małżeństwo nie było jednym pasmem żali i rozczarowań. Musiały być przecież radości, musiała być miłość, gdyż bez tego, nasz związek nie przetrwałby tylu lat…"
I ja tak myślę, że było raczej dobrze, przeciętność znudziłaby się wcześniej. Coś złego dzieje się z naszymi małżonkami, coś nie pozwala im dostrzec tych dobrych, szczęśliwych chwil.

Czy żona ma prawo nie zgodzić się na badanie przez biegłego psychologa? Pytam, bo dopuszam taką możliwość, wręcz będę zabiegać, jeśli to by miało cokolwiek pomóc.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-08, 09:18   

Pamietam o Was w modlitwie to prawda nie ma łatwego szczęścia a tym bardziej na nieszczęściu bliskich nie zbuduje sie szczęścia. Ja wierze w siłe modlitwy i jej uzdrawiajajacą moc. Uczestniczyłam w Mszy Św. z modlitwą o uzdrowienia i duchowe i fizyczne to cudowne przeżycie czuje sie jak nowo narodzona Chrystus naprawdę uzdrawia. Jak będziecie słyszeli o takiej Mszy Św. to musicie w niej uczestniczyć a nawet jak będziecie mogli jechać to jedźcie Chrystus w tej Eucharystii dokonuje cudów. Takie Msze odbywaja sie w Łodzi już pisałam o tym szczegóły na www.odnowa.jezuici.pl.
Jeszcze jedno podobno im wiecej będziemy sie modlić tym wiecej bedziemy napotykac na trudności, bo my walczymy ze złem dlatego nie wolno sie poddawać trzeba jeszcze wiecej sie modlić aby to zło pokonać. Dlatego wytrwałości w modlitwie Wam życzę. Dobro zwycięża, ale my musimy naprawdę zaufać a kiedy to wola Boża.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
WieK
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-08, 14:14   

elzd1,
Czy żona ma prawo nie zgodzić się na badanie przez biegłego psychologa? Pytam, bo dopuszam taką możliwość, wręcz będę zabiegać, jeśli to by miało cokolwiek pomóc.

Na pierwszej sprawie można prosić o „rozmowę mediacyjną” (nie wiem czy to się dokładnie nazywa). Jednak na taką rozmowę muszą wyrazić zgodę obie strony.
Natomiast nie dociekałem, czy moja żona może odmówić czy też nie…
Taka jest decyzja sądu, więc jeżeli się jej nie podda naraża się zapewne na karę pieniężną.
Zależy jej również na rozwodzie, więc i z tego powodu nie będzie się przeciwstawiać decyzji.
Może ktoś kompetentny na forum się wypowie...
Bardzo możliwe, że sąd słysząc moje odpowiedzi na zarzuty żony, nie był wstanie definitywnie określić, kto jest winny rozpadowi związku i stąd taka decyzja.
Bardzo ważne: na poczet powyższego sąd nakazał mi wpłacenia zaliczki w wysokości 200 zł. Nie wiem jakie będą dalsze ewentualne koszty (proszę nie mylić tej kwoty z kwotą, jaką należało wnieść w momencie wniesienia pozwu – 600 zł).
Nie mam również pojęcia, jak „wygląda” taka rozmowa, czy któraś ze stron może świadomie swoimi odpowiedziami spowodować, że biegły wyda właśnie taką, a nie inną opinię - też pytanie do forumowiczów.
Pozdrawiam serdecznie.
WieK.
 
     
agnicha
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-08, 19:18   

WieK napisał/a:
Bardzo możliwe, że sąd słysząc moje odpowiedzi na zarzuty żony, nie był wstanie definitywnie określić, kto jest winny rozpadowi związku i stąd taka decyzja.


Wiek, a czy wniosek był o bez orzekania o winie?
Jesłi tak to nie jest przypadkiem tak, że jeśli sąd wyda orzeczenie rozwodu to zgodnie z wnioskiem? Czy po prostu któreś z Was wnosiło o winie?
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-08, 21:22   

Dziękuję, Wiek. Pomogłeś mi bardzo, a przy okazji podsunąłeś pomysł. :-)
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-08, 23:51   

[ Dodano: 2008-04-08, 22:51 ]
tak zwana "rozmowa mediacyjna"- to są mediacje.
Od końca 2005 roku zastąpiły rozprawę pojednawczą.
W każdym czasie, od chwili złożenia wniosku w sądzie- każda ze stron ma prawo złożyć wniosek o skierowanie na mediacje.
Mediacje są dobrowolne- czyli wniskujący musi liczyc się z odmową ze strony przeciwnej brania udziału w mediacjach.
I żadne sankcje za taką odmowe nie grożą.
Mediacje są płatne- sąd kieruje do ośrodka specjalizującego się w mediacjach- zazwyczaj prowadzone są przez mężczyzne i kobietę- mediatorów.I ci mediatorzy pilnują li tylko porządku oraz formy dyskusji- udzielają porad dotyczących przepisów, zażegnują konflikty w zarodku- przynajmniej powinni itd. Naprowadzają na koncepcje- ale tylko na rozwiązania- nigdy nie namawiają- powiedz tak lub powiedz nie.
Mediacje trwają określony jakoś tam czas- po ich przeprowadzeniu mediatorzy sporządzają info dla sądu- czy strony doszły do porozumienia i w jakim zakresie.
Jest to nawet- w przypadku ustaleń majątkowych rodzaj umowy cywilno- prawnej- z konsekwencjami wobec niedotrzymania warunków osiągniętego prozumienia np: jedno z małżonków wyrazi zgdodę na sprzedaż samochodu i podział kasy 40/60 potem się wycofa- i wtedy sąd może wycofującego się ukarać.
Dopiero jak nie dotrzyma warunków porozumienia osiągniętego drogą mediacji.
Mediować można w każdym temacie- również w sprawie indywidualnej bądż małżeńskiej terapii.
Mediatorzy są zobowiązani do zachowania tajemnicy- tak że jeśli jedno z małżonków " nawrzuca " drugiemu- to nikt sie nie dowie.
Mediatorów nie można powoływać naświadków- to jest zagwarantowane przepisami- aby zwiększyć uczciwośc osób skonfliktowanych.
Można we wniosku wskazać miejsce mediacji oraz osoby mediatrów.
A najlepiej we wniosku umieścić uzasadnienie - czemu sie wnioskuje o mediacje.
Wted zwiększa się szanse na skierowanie na mediacje.
ps do ELZD1- wnioskując w odpowiednim czasie możesz przesunąć termin rozpoczęcia się sprawy Moja Droga- starczy że dostarczysz wniosek do sądu przed rozprawą, sąd się przychyli i zawiadomi męża- jeśli mąz nie odpisze że nie chce tylko będzie czekał- to sąd jak skieruje was na mediacje wyznaczy ich temin, po ok. 30 dniach skontakują się a wami- z każdym z osobna mediatorzy i zadadzą pytanie- czy zgadzasz się na udział w mediacjach- jeśli mąz się nie zgodzi- to znowu-2-3 tygodnie zanim zawiadomią sąd.
A jeśli złożysz wniosek na spraqwie- to mąz zaraz najprawdopodobiej odpowie że nie wyraża zgody- i ma prawo.
I sąd może mu nagwizdać.

Tylko pytanie teraz: czy ty ELZD1 jesteś zainteresowana przeciąganiem sprawy?
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-09, 00:36   

Zuza. Ja nie o mediacjach pomyślałam, wiem że taka propozycja jest bez sensu.
Inny pomysł wpadł mi do głowy, ale tutaj raczej szanownego nie chcę ciągać, bo dotyczy w zasadzie tylko mnie.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-09, 08:26   

Witaj WieK.
Niewielu tu facetów na forum, kobiety nie wszystko rozumieją z tego co napisałeś. Doskonale Cię rozumiem gdy mówiłeś o zarzutach żony przeciwko Tobie. Nie mamy tak długiego stażu małżeńskiego jak Wy, ale trochę już przeszedłem. Wydawało mi się, że tworzymy cudowne i zgrane małżeństwo do czasu aż Ona odeszła i wtedy dowiedziałem się jakim to koszmarem był dla niej nasz związek. Obecnie wszystko jest już w porządku i Pan to sam poukładał. Ale wiesz w moim przypadku najbardziej zawiniły postronne osoby - tzw. przyjaciółeczki, które wysłuchując tylko narzekań mojej żony na mnie i je potwierdzając przyczyniły się do rozpadu. I wiesz, czułem, że będzie już dobrze kiedy żona w sumie przypadkiem (jej koleżanka pomyłkowo wysłała sms-a w którym negatywnie wyrażała się o moje żonie zamiast do innej osoby to właśnie do niej), poróżniła się z koleżankami.
Najważniejsze to trzymaj się tej drogi, którą właśnie idziesz. Widac, że to Pan Cię prowadzi.
Polecam modlitwy do aniołów stróżów. Często prosiłem mojego anioła stróża by on wspólnie z aniołem mojej żony przemówił do jej sumienia. Potem jak już było dobrze, żona opowiadała mi , że wręcz czuła jak się za nią modlę. Sumienie nie pozwalało jej spac.
Jak możesz to napisz na priv-a jakie macie imiona. Będę o Was pamiętac na modlitwie.
Trzymaj się Pana.
Serdecznie pozdrawiam.
 
     
WieK
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-09, 14:07   

Świadomie nie piszę wprost „co” spowodowało, że doszło do rozwodu. Nie można (moim zdaniem) stawiać publicznie zarzutów drugiej stronie, nie dając jej jednocześnie możliwości odniesienia się do nich.
Poza tym, a raczej: przede wszystkim - moje uczucie nie pozwala mi na to. Fakt, jest ból i żal, ale w tym miejscu zacytuję ks. W. Pulkowskiego „Jeden z błędów małżeńskiego podwórka, to ciągłe wypominanie drugiej stronie win z przeszłości. Jest rzeczą oczywistą, że przy dłuższym stażu małżeńskim i przy złej woli, każdy z małżonków dysponuje całym arsenałem haków na drugą osobę”.
A „przy okazji” ile cierpienia zadaje się innym.
W jak trudnej sytuacji znalazła się moja starsza córka, która zdecydowała się zostać ze mną. Dziewczyna: musiała wybierać pomiędzy jednym rodzicem a drugim, rozstanie się z młodszą siostrą, z którą jest bardzo zżyta, świadomość, że nikt "ze strony mamy" nie przyjdzie jej odwiedzić itd.
Widzę jak dziewczyna się „męczy” a może nawet waha się jeszcze…
Poniekąd ja też jej „zafundowałem” to cierpienie, więc nie mam prawa wpływać na jej decyzję.
Czy gdybym nie trafił na forum zrobiłbym to, co zrobiłem ?
Chyba nie…
To tutaj czytając o tragediach innych rodzin, zakiełkowała w moich myślach wątpliwość: czy dobrze robię zgadzając się na rozwód.
To tutaj przekonałem sam siebie, że do zmiany decyzji (czyli nie – dla rozwodu) skłoniła mnie miłość, a nie urażona duma.
To tutaj znalazłem wsparcie duchowe, za które jeszcze raz dziękuję tym, którzy napisali na „otwartym forum” jak i tym, którzy wysłali mi bezpośrednio maila.
Dziękuję także tym „anonimowym” osobom, które pamiętały o moim problemie w swojej modlitwie.
Nie spodziewałem się aż tylu odsłon (zainteresowania). Zapewne są tacy, którymi kieruje tylko ciekawość, ja jednak miałem szczęście (z całym szacunkiem dla pozostałych forumowiczów) – jak już pisałem – "spotkać" tutaj „Dobrego Duszka”, któremu udało się wlać we mnie otuchę, nadzieję a przede wszystkim wiarę w siłę modlitwy i zaufanie w Stwórcy.
Brzmi jak zakończenie. Prędzej czy później tak będzie. Napiszę jeszcze jak przebiegła rozmowa z biegłym sądowym, no i chyba ostatniej rozprawie…
Czułem się jak zbity pies, a niedawno, słuchając kolejnych uwag żony, spokojnie powiedziałem jej: rozwód to Twoja decyzja, więc sobie samej zawdzięczasz problemy jakie teraz napotykasz…
Ale dodałem także: i tak Ciebie kocham…
WieK.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-09, 18:53   

WieK

To nie ma znaczenia- ale chcę zwrócić uwagę:
ja cię nie pytałam o ocenę żony- tylko o opinię- co ty złego zrobiłeś.

Hm- nie jesteś zwolennikiem opowiadania o osobie która nie może się odnieśc do opowieści o sobie- to pięknie- ale nikt o żone- przynajmniej ja- nie pytał.
Kręcisz-- być może ci wstyd, takie wirtualne opowieści są proste- nikomu w twarz się nie patrzy.
A odpowiedzi nie dostałam.
Hm- ty oczekujesz potakiwań, przepraszam- ale nie czuję w twoich wypowiedziach szczerości- tylko manipulowanie.
Nie odpowiadasz na pytania- oczekujesz tylko jednego- przyznania ci racji i poużalania się nad tobą.
Reszta cię nie interesuje.
I nie podoba mi się- bo zakłóca przedstawianą przez ciebię miłośc i starania- opowieśc o sprawie w części- jak to wyjąłeś karteczkę, spisywałeś a potem przystąpiłes do ustosunkowywania sie do wynotowanych wypowiedzi żony ( czyli odbijamy piłkę), takie mam odczucie.
I wybacz- nie uważam że zasługujesz na pogłaskanie- bo nie jesteś szczery- moim zdaniem.
To potraktuj jako obserwacje- nie zaś ocenę.
to twoje życie nie moje i robić możesz jak chcesz.
ale jak ktoś decyduje się na takie wypowiedzi to powinien szczerością się wykazać.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 07:51   

Zuza

Nie masz racji. Wydaje mi się, że to co pisze WieK jest od serca. Myślę, że on już znalazł właściwą drogę. W małżeństwie zawsze są dobre i złe chwile. W takich sytuacjach widzimy tylko te złe. A co to znaczy złe - to bardzo subiektywne odczucie. Np. ja nigdy na swoją żonę nie podniosłem ręki, a kiedy ona wróciła to pierwsze jej słowa - "czemu mnie nie zatrzymałeś, czemu mnie nawet nie zbiłeś żebym została". Niestety w chwili odejścia była w takim stanie, że nic do niej nie docierało, a ja byłem największym wrogiem. W naszych późniejszych rozmowach przewijało się, że przecież nie było nam tak źle. Jednak w takich dramatycznych sytuacjach widzimy tylko samo zło w drugim człowieku, czasami nawet po to by ułatwic sobie decyzję odejścia. I myślę, że może podobnie postępuje żona WieK-a. Musi jakoś przed sobą i przed innymi udowodnic, że to on jest zły. Po prostu to uspokoi jej sumienie. A rozpatrywanie teraz co on złego zrobił nie ma sensu. Kiedyś byc może będą się śmiali z tego co zrobili, ale teraz to wygląda dramatycznie. I wydaje mi się, że powinniśmy chłopaka bardziej wspierac w tym co robi. Ja go osobiście podziwiam.
 
     
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 08:50   

w.z. napisał/a:
Jednak w takich dramatycznych sytuacjach widzimy tylko samo zło w drugim człowieku, czasami nawet po to by ułatwic sobie decyzję odejścia. I myślę, że może podobnie postępuje żona WieK-a. Musi jakoś przed sobą i przed innymi udowodnic, że to on jest zły. Po prostu to uspokoi jej sumienie.


Dokładnie tak właśnie jest - większośc z nas zna to z własnego doświadczenia. Najmniejsze problemy, które kiedyś nie miały żadnego znaczenia urosły do gigantycznych rozmiarów. Kiedyś kwitowane śmiechem, teraz są "głównymi" dowodami w sądzie. Osoba taka chcąc zagłuszyć swoje sumienie, zmienia kąt patrzenia na swoje małżenstwo i... już nie widać żadnych dobrych i miłych rzeczy i chwil. Całkowita amnezja. Wtedy właśnie okazuje się, że wszystko co wydarzyło się w ciągu kilkuastu lat małżeństwa to wielkie pasmo zła i porażek.
Ja jeszcze dodatkowo usłyszałem, gdy zapytałem żonę dlaczego tak bardzo sie zmieniła, że ona zawsze taka była, tylko tego nie okazywała (???)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 09:44   

Wiek, bardzo dobrze robisz, że walczysz o swoje małżeństwo..to bezsprzecznie !!
Ale moim zdaniem musisz tez spróbować zrozumieć dlaczego tak sie stało .
Niewiele piszesz o Was, o sobie ...ale utkwiło mi jedno zdanie, które napisałeś wyżej - "moja żona ma wiele wad"...hm....oceniłes więc...i wcale nie pozytywnie .
Uparcie tu na forum twierdzę, że za rozpad , kryzys małżeństwa i nawet za jego dobre funkcjonowanie odpowiedzialne sa obie strony ! Wiemy więc, że Twoja zona ma wiele wad i jej działkę i udział w rozpadzoe znamy ( poniekad). A co TY Wiek....jaki jest tu Twój udział ?
Nie musisz pisac...ale zastanów się, przemyśl...i żeby ratować Wasze małżeństwo, zacznij od siebie !! Zacznij najpierw przemieniac siebie ....myslę, że juz sie to dzieje, bo zwróciłes sie o pomoc do Boga....On Cie poprowadzi, pokaże co i Ty zrobiłes xle i to Ty najpierw powinienies to naprawić, zmienić...a byc może wtedy wszystko wokół Ciebie sie zmieni...i Twoja zona sie zmieni...... i będzie sznasa na odbudowę Waszego związku !! Powodzenia !!Niech Bóg Was prowadzi !! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-10, 10:25   

Hm...........El,czytam i nie moge wyjść z podziwu............. jak zmieniają się standarty na tym "forum"..........
Na "starym forum" kiedyś napisałem o odpowiedzialności za małżeństwo nie tylko tej strony zdradzającej ale i tej skrzywdzonej............... wtedy wywołało to dośc burzliwą dusykusję,oburzenie i gromy na mnie............ dziś czytam w coraz większej ilości postów albo to wprost wyartykułowane albo gdzies tam zakamuflowane.
To samo dotyczy zmieniania siebie,zaczynania "naprawiania" od siebie.Dziś to juz standart na tym forum........... kilkanaście miesiecy temu wywoływało to irytację i oburzenie części piszących.
Fajnie jest obserwować ewolujące patrzenie na komunikację małżęńką.
Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8