Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Moje dzieci są manipulowane.
Autor Wiadomość
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-06, 21:21   

Dziesięć lat temu moja żona była rzeczywiście inną kobietą. Czas płynie zmieniamy się.
Ja nie mogę brać odpowiedzialności za to jak ukształtowała się moja żona, nie wolno mi jej zmieniać ! Innych można tylko podziwiać, zmieniać mogę tylko siebie. Bo, Widzisz Nałogu,
ja nie jestem tyranem, ja szanuję ludzką wolność. Wiem, co ,,gały widziały" i co widzą teraz, wciąż kocham moją żonę, walczyłem wiele lat o utrzymanie małżeństwa, o budowanie więzi, zostałem odrzucony, boleśnie odrzucony. Jak walczyłem? Mężczyźni mają takie swoje sposoby dobre od lat, gdy te zawiodły pytałem innych, tych co studiowali, co więcej wiedzą, pytałem o radę i na tym Forum.... Dlaczego zostałem odrzucony, tak naprawdę to nie wiem, wciąż nie wiem. Może zrobiłem jakiś błąd, ale przecież jestem tylko człowiekiem i błądzić jest w mej naturze, poza tym ja nie trwam w błędzie, dość szybko podnoszę się i idę dalej, ku dobru, wciąż zmieniam się na lepsze....I na pewno nie był to błąd, którego nie można by wybaczyć, nie był to błąd, który w powszechnym rozumieniu trwale niszczy związek. Martwię się o dzieci. Brakuje mi ich. Boję się, że już nigdy nie będzie mi dane wziąć ich na ręce...
Wanbomo, dziękuję Ci. Twoje słowa zawsze trafiają w sedno problemu, podnoszą na duchu, przywracają wiarę i siłę, tam gdzie ich zaczyna brakować. Dziękuję Ci z całego serca! :-D

[ Dodano: 2008-02-06, 21:38 ]
elzd1 dziękuję za zauważenie ważnego problemu. Ja jestem już spokojnym człowiekiem, ale często na forum pojawiają się ludzie w kiepskim stanie ducha, oni szukają rady, ale i pocieszenia, czasem chcą się tylko wygadać, by to przyniosło ulgę. Zbyt ostra krytyka, może te osoby, szczególnie gdy są to osoby o wrażliwej psychice wpędzić w chorobę, lub skłonić do popełnienia samobójstwa. Słowa czasem ranią bardziej niż ostrze noża...Proszę uważajmy na to co piszemy! Poza tym nasze słowa świadczą o nas.( Napisz słowo a powiem Ci kim Jesteś)
 
     
Ann3
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-06, 23:13   

Rogor, Wanbona miała rację. Dbaj o więź z dziećmi ZA WSZELKą CENę. One są małe, TY dorosły i odpowiedzialny. I tylko Ty jako ich ojciec odpowiedzialny jesteś za ojcostwo . Nie zważaj na niechęć dzieci. One nie wiedzą, że żaden człowiek nie zastąpi prawdziwego tatusia. TY to wiedz i dbaj o Nie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-07, 10:32   

Elzd1............. widzę że alergia na mnie Ci sie znowu odezwała???

Piszesz:
"Nie jest Twoją rolą ocena, krytyka czy pouczanie, a opinie wydawaj na podstawie WŁASNYCH doświadczeń. Nie jesteś sędzią, żeby kogokolwiek oceniać.
Proszę o stosowanie się powyższego punktu w regulaminie."

Nie będę sie przed Tobą tłumaczył czy usprawiedliwiał z Twojej interpretacji regulaminu ........... wielokrotnie to już przerabialismy....................

Rogor............ pytanie jest retoryczne:co sie stało że aż tak sie zminiła.
Piszesz że Ty "walczyłeś" ..........wiesz........walka kojarzy sie ze zranieniami,ze stratami,z bólem. Podejmujac działania w stylu "walki" narażasz się na kontraktak,na wymiane ciosów.
Nic nie usprawiedliwia Twojej żony ,gdy wykorzystuje dzieci do walki z Tobą.......(to właśnie jest efekt walki).
Ale wiem tez ze nic nie dzieje sie z dnia na dzień.
Rogor,ja tez jestem facetem,tez jestem ojcem,męzem.
I nie ma tak że w małżeństwie jest sielanka od ślubu do śmierci.To ciągłe scieranie sie dwóch róznych charakterów,wychowania,różnych wzorców domu rodzinnego,komunikacji małżeskiej.
Ja tez kiedys obwiniałem żonę za wiele spraw,Za sprawy które ja zawalałem.Mnie sie wydawało że tak jest dobrze....ale to tylko mnie sie wydawało............nie potrafiłem słuchać.Słuchać uczę sie i teraz.I będę sie uczył do końca moich dni.
Rogor,moja żona bywała winna (w moim mniemaniu) za to że ja nie radziłem sobie z emocjami,ze uciekałem w alkohol.Mnie sie tak wydawało,lepiej.......ja byłem nawet przekonany na tamten czas że tak jest.Nic bardziej mylnego.
To były tylko moje wyobrażenia,moja autokreacja.Ja tworzyłem sobie wizję rodziny w głowie,w umyśle,w wyobrazni.........ja ustawiałem żonę w moich wizjach.
Ale żona miała tez własną wizję.....czesto rozbiezną z moją

My,mężczyzni popełniamy błąd,podstawowy błąd.......nie potrafimy słuchac naszych żon.Wydaje sie nam że słuchanie to pantoflarstwo.
Bo my jestesmy stworzeni do wyzszych celów.Tak nam sie wydaje,tak nas wychowano.Kobiety w obecnym czasie tego nie chca akceptować....... chca być partnerami.Czesto zmamione reklamami i emancypacją chca zastapic meżczyzn.Może i Twoja żona uważa że nie jestes jej już potrzebny?????
A wybaczanie???? no cóż.............to co nam ,facetom wydaje sie błache i mało ważne u kobiet często jest bardzo ważne.Drobiazgi............. wg nas............. Fryzura,nowa apaszka,sukienka inaczej skomponowana z dodatkami.......... my najcześciej tego nie dostrzegamy.Nasz kobiety często odbieraja to jako zanik uczucia,brak zainteresowania z naszej strony.......... Kobiety myslą inaczej,bo są kobietami,kobiety myślą uczuciami dlatego że w myśleniu włączają obie półkule mózgowe jednocześnie........... my tylko jedną.

A głaskanie po główce i uzalanie się nad sobą? To najczęściej robia nasze mamusie...... no i kochanki(kochankowie tez).
Jacek Pulikowski mawia: jak nie umiesz słuchac swojej żony ,to masz spore szanse że ona poszuka takiego co ja będzie słuchał.............ale Ty,jako mąż,mozesz juz nie miec szansy na słuchanie.
Pogody Ducha
 
     
Ann3
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-07, 12:14   

Nałogu, dobre, dobre :-) Mężczyźni słuchajcie swoje żony aby nie było za późno ! ! !
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-07, 13:44   

rogor napisał/a:
Dziesięć lat temu moja żona była rzeczywiście inną kobietą. Czas płynie zmieniamy się.
Ja nie mogę brać odpowiedzialności za to jak ukształtowała się moja żona, nie wolno mi jej zmieniać ! Innych można tylko podziwiać, zmieniać mogę tylko siebie. Bo, Widzisz Nałogu,
ja nie jestem tyranem, ja szanuję ludzką wolność. Wiem, co ,,gały widziały" i co widzą teraz, wciąż kocham moją żonę, walczyłem wiele lat o utrzymanie małżeństwa, o budowanie więzi, zostałem odrzucony, boleśnie odrzucony. Jak walczyłem? Mężczyźni mają takie swoje sposoby dobre od lat, gdy te zawiodły pytałem innych, tych co studiowali, co więcej wiedzą, pytałem o radę i na tym Forum.... Dlaczego zostałem odrzucony, tak naprawdę to nie wiem, wciąż nie wiem. Może zrobiłem jakiś błąd, ale przecież jestem tylko człowiekiem i błądzić jest w mej naturze, poza tym ja nie trwam w błędzie, dość szybko podnoszę się i idę dalej, ku dobru, wciąż zmieniam się na lepsze....I na pewno nie był to błąd, którego nie można by wybaczyć, nie był to błąd, który w powszechnym rozumieniu trwale niszczy związek. Martwię się o dzieci. Brakuje mi ich. Boję się, że już nigdy nie będzie mi dane wziąć ich na ręce...
Wanbomo, dziękuję Ci. Twoje słowa zawsze trafiają w sedno problemu, podnoszą na duchu, przywracają wiarę i siłę, tam gdzie ich zaczyna brakować. Dziękuję Ci z całego serca! :-D

[ Dodano: 2008-02-06, 21:38 ]
elzd1 dziękuję za zauważenie ważnego problemu. Ja jestem już spokojnym człowiekiem, ale często na forum pojawiają się ludzie w kiepskim stanie ducha, oni szukają rady, ale i pocieszenia, czasem chcą się tylko wygadać, by to przyniosło ulgę. Zbyt ostra krytyka, może te osoby, szczególnie gdy są to osoby o wrażliwej psychice wpędzić w chorobę, lub skłonić do popełnienia samobójstwa. Słowa czasem ranią bardziej niż ostrze noża...Proszę uważajmy na to co piszemy! Poza tym nasze słowa świadczą o nas.( Napisz słowo a powiem Ci kim Jesteś)

Rogor, więcej wiary w łaski Boże!
Pan Bóg jest też Ojcem i to Najlepszym. Lepszym niż my sami.

Więcej wiary w Bożą Opatrzność i Jego czuwanie!

Kiedy Bogu zaufasz, Twoje serce o przyszłość dzieci USPOI SIĘ.

Zaufaj Bogu!

On zna Twoje dzieci, nie zapomniał o nich.

Powierz Mu je i nie lękaj się tak z paniką.

Moi przyjaciele moją 6-ro dzieci.

Jakby chcieli zamartwiać się o każde dziecko, to nerwowo ....
padliby już dawno... dawno...

Powierzyli je Bogu, przerzucili na Niego część swojego martwienia się.
Odzyskali spokój,
otrzymali od Boga błogosławieństwo za ich zaufanie ...
Chwała Panu, że jest Takim Dobrym (Najlepszym) Opiekunem.
Dziękują Bogu codziennie za opiekę.

Rogor, troszkę w górę unieś serce, a ujrzysz Miłość. Tę Prawdziwą Miłość.

Miłość bez lęku.

Weźmiesz dzieci na rękę, ale najpierw
powierz Bogu swoje dzieci!
I swój lęk o nie.
 
     
mark1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-17, 10:45   

Słuchajcie, ja właśnie odrabiam lekcje z moją córką, była chora i ma zaległości.
Zawsze robiła to żona, nie miałem pojęcia ile traciłem nie uczestnicząc w pełni w życiu mojego dziecka, nawet w codziennych obowiązkach. Ciągle odkrywam nowe tajemnice bycia ojcem, rodzicem chociaż zawsze starałem sie mieć dobry kontakt z dzieckiem, to tak naprawdę problem jest! Byłem dobrym tatusiem i zawsze starałem sie mile i przyjemnie spędzać czas z dzieckiem aby czas nam mijał na zabawie śmiechu i radości.
Ale kryje się tu pułapka, pułapka w mojej podświadomej potrzebie aby dziecko mnie nie tylko akceptowało ale uwielbiało wręcz, bo tatuś jest tylko od spraw przyjemnych a mniej przyjemne np: obowiązki to mama!
Wychowanie dziecka to wielki ciężar i odpowiedzialność zwłaszcza w naszej sytuacji, w kryzysie małżeńskim!
Nauka daje zadowolenie jak coś zaczyna wychodzić i są postępy, nawet wtedy gdy nam sie wydaje że już wszystko wiemy, a wszystkie zasady są ustalone, uwierzcie czasem jeszcze sie czegoś nauczę, ale frajda...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-18, 07:36   

mark1.................. piszesz:
"Wychowanie dziecka to wielki ciężar i odpowiedzialność zwłaszcza w naszej sytuacji, w kryzysie małżeńskim"

Powiem tak(jako ojciec pieciorga dzieci) ,BO DZIECI RODZICE WYCHOWUJA A NIE CHOWAJĄ.
Nie szkoła,nie przedszkole,nie babcia czy dziadek............ale rodzice.
Bardzo często zapominamy o tym że dzieci wymagaja wychowywania a nie chowania,nie tylko przyjemności ale i postawienia granic.Czasami wręcz dziecko swoim zachowaniem domaga sie postawienia ostro granic.A tatuś................. tatus nie jest od uwielbiania,tatus jest od stawiania granic,tatus to "przywódca" w rodzinie.To tatus musi kojarzyc sie małemu dziecku z tym co pokazuje życie,stwaia granice a nie tylko jest dostarczycielem zabawek,uciech i radości.
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-18, 10:42   

nałóg - masz rację.
I nie ma znaczenia ile dzieci maja lat.
ja w czasie, kiedy toczyły się rozprawy w sądzie skupiłem sie jedynie na tym by ochronić najmłodszą. Wydawało mi się, że starsze zrozumieją, co zaszło. Zaoszczędzenie im całej prawdy zemściło sie ma mnie okrutnie.
Dowiaduje sie teraz, że to ja robiłem rzeczy, dzięki którym żona starała się wygrać w sądzie. To ja fabrykowałem dowody, wszystko sobie wymyśliłem i to dzięki moim kłamstwom pozew odrzucono. Jest to dla mnie bolesny cios. Wiem, że cała moja historia jest nieprawdopodobna, że telenowela momentami wysiada. Wiem, że zwłaszcza córkom trudno będzie uwierzyć.
Popieram Nałogu - dlatego, że zaniedbałem starsze córki, bo myślałem że same zrozumieją - na dzień dzisiejszy je straciłem. Kiedy sie zorientowałem - każde moje tłumaczenie odbierane jest jak atak wariata, który bzdury opowiada. Teraz pozostaje mi robić nic.
Młodszej córce mam okazje swoją postawą pokazywać jak żyć. Ona chłonie każde moje spojrzenie. Czeka na pochwałę (tu nałogu sie różnimy - tatuś też głaska) ale wie co jej wolno a czego nie. Udało mi się to wypracować. Pokazać jej właśnie granice. Nie nakazać. Pokazać. To ogromna różnica. Kidy była w wieku przedszkolnym chodziła i śpiewała "tatuś jest od tego żeby przybić gwóźdź, tatuś jest od tego by przytulić mnie...".
Sęk w tym, by to dobro, które zasiałem w jej serduszku pielęgnować. Nauczyć ją że życie to nie tylko pasmo sukcesów, że przyjdą chwile trudne, wymagające czasem samozaparcia, wybrania trudniejszej drogi.
Niestety wydawało mi się, że starsze dziewczyny to pojęły. Popełniłem błąd - odpuściłem. Potem już tylko mogłem sie miotać. Tu faktycznie jak mawia El. -"machać na oślep toporkiem". Chciałem je ochronić przed poznaniem prawdy a jednocześnie oczekiwałem, że zachowają sie jak dorosłe. Jakże się myliłem. Poniosłem klęskę. Nie wziąłem pod uwagę, że skoro "życzliwi" kłamali w sądzie, jednocześnie manipulowali starszymi dziewczynami, z którymi mają z racji wieku większy kontakt. Teraz nie mogę zrobić już nic. Jak już napisałem każde moje działanie odbierane jest jako atak.
Odpuszczam więc.
mark1 napisał/a:
Ale kryje się tu pułapka, pułapka w mojej podświadomej potrzebie aby dziecko mnie nie tylko akceptowało ale uwielbiało wręcz, bo tatuś jest tylko od spraw przyjemnych a mniej przyjemne np: obowiązki to mama!

tak właśnie jest, kiedy jeden z rodziców zwala ciężar wychowania na współmałżonka. Przeżyłem to na własnej skórze. Kilka lat - kiedy żona karierę robiła. Brakowało im matki. Bardzo. Teraz kiedy odeszła - robi za świętego Mikołaja. Dziewczyny to załapały. A ojciec - stawia warunki, wymaga... Nie odpuszczam po raz kolejny. Ja tak nie potrafię.
Coraz bardziej utwierdzam się w słuszności decyzji, którą muszę podjąć. Muszę pokazać, że nie wolno krzywdzić, że skoro sie kogoś olewa, to trzeba sie liczyć z konsekwencjami - bardzo bolesnymi. Będzie bolało bardzo, ale mam nadzieję, że znajdzie sie jakaś dobra dusza, która nie pozwoli mi być wtedy samemu.
rogor napisał/a:
Dlaczego zostałem odrzucony, tak naprawdę to nie wiem, wciąż nie wiem. Może zrobiłem jakiś błąd, ale przecież jestem tylko człowiekiem i błądzić jest w mej naturze, poza tym ja nie trwam w błędzie, dość szybko podnoszę się i idę dalej, ku dobru, wciąż zmieniam się na lepsze....I na pewno nie był to błąd, którego nie można by wybaczyć, nie był to błąd, który w powszechnym rozumieniu trwale niszczy związek.

rogor może to okrutne co napiszę. Nie licz na zrozumienie chłopie. Nie licz na to, że ktoś Ci wybaczy Twój błąd. Nie pytaj dlaczego wykorzystuje twoje potknięcia.
Odpowiedź jest prosta bo chce odejść i zrobi wszystko by odejść. Uważa, że dla dziecka nie ma znaczenia czy ojciec jest biologiczny czy z kolejnego związku. Traktuje dzieci jak sadzonki, które można przesadzać. Nie licz chłopie na zrozumienie.
Jeżeli masz możliwość powalczyć o dzieci w sądzie to to zrób. Ale zastanów sie później czy masz na tyle siły by to wykorzystać.
Widzisz ja mam taką furtkę, którą dało mi odrzucenie pozwu, mam też opinie RODK, mam całą górę materiałów by dziś do sądu rodzinnego pobiec. Tylko czy to coś da? Nie zmuszę tym nikogo do miłości, a najmłodsza i tak więcej przebywa ze mną niż z mamą. A pokazać? Dość się napokazywałem, tylko, że nikt nie chciał patrzeć.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-18, 13:11   

rogor napisał/a:
Dziesięć lat temu moja żona była rzeczywiście inną kobietą. Czas płynie zmieniamy się.
Ja nie mogę brać odpowiedzialności za to jak ukształtowała się moja żona, nie wolno mi jej zmieniać ! Innych można tylko podziwiać, zmieniać mogę tylko siebie. Bo, Widzisz Nałogu,
ja nie jestem tyranem, ja szanuję ludzką wolność. Wiem, co ,,gały widziały" i co widzą teraz, wciąż kocham moją żonę, walczyłem wiele lat o utrzymanie małżeństwa, o budowanie więzi, zostałem odrzucony, boleśnie odrzucony. Jak walczyłem? Mężczyźni mają takie swoje sposoby dobre od lat, gdy te zawiodły pytałem innych, tych co studiowali, co więcej wiedzą, pytałem o radę i na tym Forum.... Dlaczego zostałem odrzucony, tak naprawdę to nie wiem, wciąż nie wiem. Może zrobiłem jakiś błąd, ale przecież jestem tylko człowiekiem i błądzić jest w mej naturze, poza tym ja nie trwam w błędzie, dość szybko podnoszę się i idę dalej, ku dobru, wciąż zmieniam się na lepsze....I na pewno nie był to błąd, którego nie można by wybaczyć, nie był to błąd, który w powszechnym rozumieniu trwale niszczy związek. Martwię się o dzieci. Brakuje mi ich. Boję się, że już nigdy nie będzie mi dane wziąć ich na ręce...

Rogor, jeśli piszesz, że widzisz swoje błędy i poprawiasz je, zmieniasz się,

to czy czasem

nie przyszło Ci do głowy,

że reszta należy - do poprawienia - do żony,

że to żona może tkwić w swoim błędzie?

I może już teraz nie poradzisz nic na to, że w nim tkwi.

Nie przyszła Ci do głowy taka myśl, że skoro Ty poprawiłeś wiele,
resztę "powinna" naprawić ona
ale
ona teraz nie chce poprawić już niczego.

I co teraz?

Piszesz wciąż o dzieciach.
Za nimi tęsknisz.
Za żoną nie tęsknisz?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9