Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
przywilej czy prawo?
Autor Wiadomość
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-29, 18:37   

elzd1 napisał/a:
Zuza, A Twoje dzieci wizytują ojca w jego nowym lokalu gdzie mieszka z kochanką?


Uściślam: Elu mój mąz nie mieszka z kochanką.
Mój mąz odwiedza dzieci w domu rodzinnym dzieci
Mój mąz nie organizuje spotkań z kochanką- ale to powyżej wymienione wypracowałam i okresliłam pierwszego dnia od daty wydania się spaceru po sąsiednim trawniku Elu- więc nie mam problemu bo ten temat dyskusji nie podlega.
W międzyczasie rozpoznałam stan prawny i możliwości jak również wiem co działa na moje dzieci i jak działa. Nadal obserwuję ich reakcje i jak wiesz - inne działania wykonałam W MIĘDZYCZASIE JAK INNI SIĘ MODLILI- BO ONE MI LEPIEJ WYCHODZIŁY.


Rodzice mają obowiązek chronić dzieci przed wypaczeniem. A skoro tatuś zgłupiał, matka ma dbać o psychiczny komfort dziecka.

Elu- falandyzujesz słowo bronić- w tym wypadku żle radzicie ewidentnie więc przemyśl temat biorąc pod uwagę mój poprzedni post- mylicie pojęcia.
A co rozumiesz pod okresleniem - komfort psychiczny dziecka?


Że chłopak "łaknie" kontaktu z ojcem, to zrozumiałe. Byleby tylko nie przejął sposobu życia ojca, który jest teraz od chwilowych rozrywek. - wniosek zbyt daleko posunięty Moja Droga- chodzi o kontakt z ojcem - po stwierdzeniu co powoduje takie a nie inne zachowanie syna- a ty duchem świętym jesteś i wiesz to?
Bo ja nie- nawet matka nie wie- więc radzę jedno najwłaściwsze- niech się dowie.
I niech pamięta- o przepisach- bo mąz może okazać większą fantazję- bo już straszył- przeczytaj sama- albo mam omamy wzrokowe.

Ale zgadzam się, że potrzebna jest rozmowa z psychologiem dziecięcym.


[ Dodano: 2008-01-29, 18:52 ]
Zapomniałam dodać: temat spotkań ojca z dzieckiem w obecności kochnki i temat spotkań ojca z dzieckiem w obecności kobiety którą poznał po rozwodzie- są to odrębne tematy.
Odrębne również odnośnie tego co napisałam powyżej.


już rok temu to wlepiałam- wlepiam ponownie
http://www.edziecko.pl/ro...62,3538597.html
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-29, 19:31   

Czyli udało Ci się wypracować spotkania w domu rodzinnym. Dla dobra dzieci.

Nowa napisała: "...tata jest fajny, nie goni do zadania, do spania, tylko "na razie" i znika:
Stąd mój wniosek, że tatuś chce być tylko od rozrywek.

Ja osobiście uważam, że kontakty trwające kilka minut nie dają dobrych efektów. Ojciec jest potrzebny zawsze i wciąż - ma nie tylko bawić, ale i wywowywać. A cóż to za wychowanie, jeśli pokazuje się dziecku, że człowieka można porzucić jak zabawkę, która się znudziła?
Czy dziecko nie czuje się zagrożone, że ono też może być potraktowane tak samo?

Masz rację, fantazja tych odchodzących jest wielka, zawsze można spodziewać się że wywiną jakiś numer. I wtedy nie ochronią dzieci żadne sądy i wyroki.

Kurcze, nie każdy idzie do przodu jak Ty, są ludzie którym trudno jest podjąć stanowcze kroki, niezależnie od tego czy się modlą czy nie, każdy ma inne predyspozycje do działania.

Zachowanie chłopca zupełnie mnie nie dziwi, chciałby mieć oboje rodziców w domu, czy to taki rzadki przypadek? To i cierpi razem z matką i ma wyrzuty sumienia, że spotyka się z ojcem. Co w tym dziwnego? Kocha oboje rodziców.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-29, 19:40   

Ela- mnie nie dano- tylko cięzko to wypracowałam.
Sam fakt że zaczęłam- też wypracowałam.
Jak się bałam to szukałam informacji i ciągnęłam kilka spraw w jednym czasie.
Nie wiem co będzie- ale wiem jedno- strach nie jest obciachem każdy się boi- więc na skróty podaję tutaj informacje - żeby czasu oszczędzić.
Nawet w pełnych rodzinach wychowywanie dziecka to ciężka i odpowiedzialna praca- więc nie widzę problemu- czy sama czy nie- muszę to robić. I nie daję wiary że moje dzieci mają przegwizdane- bo tylko ja itd.
To zależy w dużej mierze od mojego nastawienia.
Bardzo dużej- bo mogę niwelować ew. skutki.
I robię to.
I staram się być przygotowana najlepiej jak umiem.
więc koło się zamyka- co dznia czegoś się dowiaduje- o sobie i dzieciach.
a jak mam problem- to ruszam naprzeciw.
Jedno wiem- nikt za mnie nie załatwi Elu.
Teren oznaczyłam i trzymam się ustalonej granicy- nie pozwalam na jego naruszenie.
Choć były próby.
Nie zrozum że jestem agresywna- ano wręcz przeciwnie.
I póki co- udaje mi się.
A sławetne- kochance wara- nadal obowiązuje.

[ Dodano: 2008-01-29, 19:42 ]
ps kontaktu trwające kilka minut- ano mam inne obserwacje Elu.
Ale każda sytuacja jest inna- moim dzieciom daje nawet kilka minut.Nawet sms czasami też daje.
A czasami zasmuca- tak też bywa.

A odnośnie pierwszego postu:
Nowa- ty masz problem sama ze sobą co akurat rozumiem bo miałam tak samo.
więc nie marnuj czasu- pomóż też sobie- to że masz papier nie oznacza że emocjonalnie jesteś po rozwodzie- i tylko to chciałam dać do zrozumienia.
Szkoda życia marnować- więc dzxiałaj również z myślą o sobie.
Być może syn odbiera jak radar twoje nastawienie.Nie ma pewności że nie.
Więc wyeliminuj ten problem- dla niego i siebie.
 
     
micszpak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-29, 20:31   

Zuza, wypracowałaś wiele i bardzo dobrze, że te kompromisy są szanowane również przez drugą stronę. Niestety, czasami zdarza się i tak, że zdradzacz łamie umowy lub stara się je obalić przy pomocy środków prawnych. Nawet i w takich sytuacjach musimy robić dobrą minę do złej gry i szukać jakiegoś porozumienia z małżonkiem - dla dobra dziecka.
Zauważcie też, że
- często mamy "sprzymierzeńca" w nowym partnerze (partnerce) zdradzacza - on nie potrzebuje naszego dziecka, nie jest z nim związany emocjonalnie, więc nie zawsze będzie chciał to dziecko zagarnąć. I tak nawet bez naszych interwencji między dzieckiem a nową miłością naszych ślubnych rodzi się jakieś uczucie, np. zagrożenia, zazdrości, a tylko czasami (chyba rzadko) sympatii
- dziecko rośnie i dojrzewa bardzo szybko, nawet się nie obejrzymy, a nie będziemy mieć mocy, aby mu coś nakazać albo czegoś zakazać
- nie jesteśmy nieśmiertelni, pozwalając naszym dzieciom na życie bez nienawiści do nowych rodzin naszych mężów, dajemy im polisę ubezpieczeniową na wypadek naszej śmierci, a to może im się przydać nawet wówczas, gdy bedą zupełnie dorosłe.
Wiem, że to ogromnie trudne. I takie zawsze pozostanie. Ważne tylko, żeby nie zdominowało naszego życia.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-29, 20:53   

Tak, też uważam, że Nowa, załatw najpierw sprawy sama ze sobą....to najtrudniejsze.....bo "Być może syn odbiera jak radar twoje nastawienie.Nie ma pewności że nie. "...tak myślę....że tak !!

Jestem przeciwna, odwiedzin dzieci w nowym domu ojca...jednak Twój sy, to juz nie takie dziecko ! Z Twoim synem to już najlepiej poważna rozmowa . Powinnaś Mu przedstawić swój pogląd na ten temat.....nawet podpowiedzieć syowi, żeby ten zapraszał ojca do Was...Trudna to sprawa z takim duzym dzieckiem.....lepiej więc rozmawiać niż kazać. Powodzenia ! EL.
 
     
nowa
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-29, 23:08   

Dziekuje serdecznie za Wasze wsparcie i rady, nie wiem tylko czy dla mnie samej nie byloby lepiej gdybym czasem ich zostawiala samych w naszym domu,
smuce sie jak nie widze meza ale jak go widze tez boli
moze byloby mi latwiej sie pozbierac?
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-29, 23:33   

Coś w tym jest nowa co napisałaś????!!!!!!! Rozwiązania szukać dobrze krok po kroku - powoli a pewnie.
Ostatnio zmieniony przez MKJ 2008-01-30, 21:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-30, 07:49   

nowa napisał/a:
Dziekuje serdecznie za Wasze wsparcie i rady, nie wiem tylko czy dla mnie samej nie byloby lepiej gdybym czasem ich zostawiala samych w naszym domu,
smuce sie jak nie widze meza ale jak go widze tez boli
moze byloby mi latwiej sie pozbierac?


Nowa, sama musisz wypracować, co dla Ciebie dobre - z czym Ty czujesz się najlepiej, z czym Twoje dziecko czuje się najlepiej. I pamiętaj, że to, co dla syna dobre, może Tobie trochę boleć, jeśli sobie tego nie przetłumaczysz. Bo może boleć, że syn jest dla męża ważny a Ty nie.
Ja osobiście przechodziłam przez rózne etapy. Była próba spotkań córki z kochanką, ale tylko próba - dwa razy udało się mężowi takie spotkanie "w trójkę". Powiedziałam STOP i mąż zrozumiał i narazie rozumie.
Było odwiedzanie córki w przedszkolu a po tych wizytach płacz dziecka i wymiotowanie. Ingerencja w tok dnia dziecka. To tez nie było normalne - bo w przedszkolu dziecko jest po to, aby się bawić czy uczyć, nie spotykać z tatą.
Do "gniazda miłości" nigdy dziecka nie wprowadzał - całe szczęście. Dziecko zabiera do dziadków. To dobre rozwiązanie - bo jest tak w miarę normalnie - w tym sensie, że dziecko jest nakarmione, że jest to zwykły czas, gdzie córka nie tylko "łapie" chwile z ojcem, ale wdycha świeże powietrze (dziadkowie mieszkają na wsi), rozmawia z babcią, dziadkiem, karmi koty, psy itd.
Czyli jest tak, jak być powinno - zwykłe życie...
Ale to oczywiście jest wypracowane - tak, jak pisała Zuza

I nie zgodzę się, Zuza ze słowami: "Gdy inni się modlili....". Modlitwa nie kłóci się z działaniem. Padanie na nos, bezsilność - to też nie kłóci się z działaniem. Nigdy nie zaniedbałam dziecka. Nawet mąż, nieskory do jakichkolwiek pochwał, to zauważył, że dziecko dobrze wychowuję.

Nowa - sama musisz znaleźć rozwiązanie i wierzę, że nie pokierujesz się w tym wypadku egoizmem...........
 
     
Agunia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-30, 14:08   

No to Ojciec Naszych dzieci ewidentnie robi wszystko aby dzieci czuły się szczęśliwe z Nim z jego Partnerką, jej rodzicami i jej 10 letnim Synem. Robi wszytsko aby je tam, do ich domu zabierać. Niestety w postanowieniu Sądowym nie zastrzegłam nic i niczego co by mu broniło takiego postepowania a wczesniejsza ugoda ustna (moja prośba) wprawdzie przy prawniku ale niezapisana i stosownie nie odczytana na sali sądowej daje mu teraz pozwolenie na smowolkę pewnego rodzaju w tym temacie. Jest szczęśliwy chce aby dzieic widziały szczęsliwego tatę a rozmowa, powoływanie się na dobro dzieci czy też religię jest absolutnie nie namiejscu. DLATEGO KAŻDY KTO STOI JESZCZE PRZED SPRWA SĄDOWĄ NIECH POMYSLI NA CO MOŻE I BĘDZIE SIĘ CHCIAŁ ZGADZAĆ PO ROZWODZIE CZY TEŻ SEPARCJI I STOSOWNIE NIECH TO ZOSTANIE PRZEZ SĄD POSTANOWIONE.
Niestety późniejsza walka - ze względu na dobro dzieci jest niewskazana. Dzieci chcą być dziećmi. Chcą widzieć szczęśliwych mamę osobno i tatę osobno skoro razem jest niemożliwe. Ja wiem, że moja walka aby on nie woził tam dzieic jest teraz nieskuteczna i szkodliwa dla dzieci i dla mnie. Napewno trzeba wyjaśniać że takie postepowanie Ojca jest grzesznym, błędnym postepowaniem ale dziś widzę że moje zabranianie tego powoduje jeszcze większą szkodę tym dzieciom niż przyzwolenie. Ufam, że raczej mu i jej to się znudzi!
Tak to widzę!
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-30, 21:21   

wanboma napisał/a:
Nowa, sama musisz wypracować, co dla Ciebie dobre - z czym Ty czujesz się najlepiej, z czym Twoje dziecko czuje się najlepiej. I pamiętaj, że to, co dla syna dobre, może Tobie trochę boleć, jeśli sobie tego nie przetłumaczysz. Bo może boleć, że syn jest dla męża ważny a Ty nie.


A to jest dla Ciebie dobre co jest Wolą Bożą wobec Ciebie nowa - to jest formuła mniej czytelna niż to co napisała Wan ale z drugiej strony daje ten oczywisty pewny punkt odniesienia.

Jedni będą mówić tak drudzy inaczej - a Ty szukaj podpowiedzi Ducha w sercu. W sumie to jest innymi słowami to samo co napisała Wan.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-31, 16:19   

wanboma napisał/a:
Modlitwa nie kłóci się z działaniem.

Modlitwa jest natchnieniem ku dobremu i skutecznemu działaniu.
 
     
Agunia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-02, 13:01   

no chyba że modlitwa jest zwaleniem wszystkiego na Boga!
Generalnie dal nam rozum wolną i zdolność do podejmowania decyzji; lepszych, gorszych ale własnych potzrebnaych dla naszego rozwoju!
tak sobie myślę
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-02, 13:25   

Agunia napisał/a:
no chyba że modlitwa jest zwaleniem wszystkiego na Boga!


Generalnie dal nam rozum wolną i zdolność do podejmowania decyzji; lepszych, gorszych ale własnych potzrebnaych dla naszego rozwoju!
tak sobie myślę


Modlitwa jest miłowaniem , nawet kiedy jesteśmy zbuntowani i nieporadni i krzyczymy...ale w postawie miłowania.
Zwalanie na Boga NIE JEST MODLIWTą!. Jest zrzucaniem winy!

Dobre rozróżnienie Agunia na te lepsze i na te złe decyzje...
"WSZYSTKO MOGę W TYM KTóRY MNIE UMACNIA", jesli umacnia , to przez Najświetszy Sakrament, wtedy ma się pewnośc ,że TRWAM W NIM, i moje decyzje są DOBRE, te lepsze...:), bo te złe chwasty Ojciec Nasz nie sadzi...
Pozdrawiam serdecznie:)
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-02, 15:44   

Modlitwa - zaczyna się od chęci. Potem szczerości. Ludzka modlitwa jest taka jak ja niedoskonała, często zagubiona, przewrażliwiona itd.

Chodzi mi o to że nawet zwalenie winy na Boga może być działaniem modlitwy - działaniem które koryguje Duch. Duch Święty modli się w nas.

Nie do końca rozumiem to przeciwstawienie Aguni.??????? Oczywiście jeśli Jej intencją było przeciwstawienie działania modlitwie.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-02, 16:36   

Agunia napisał/a:
no chyba że modlitwa jest zwaleniem wszystkiego na Boga!
Generalnie dal nam rozum wolną i zdolność do podejmowania decyzji; lepszych, gorszych ale własnych potzrebnaych dla naszego rozwoju!
tak sobie myślę

Agunia, przyznam, że nie rozumiem ..
Modlitwa jest rozmową z Panem Bogiem - Ojcem.
Nie wiem, co oznacza "zwaleniem".
Możliwe, że wtedy rozmowa ta jest taka:
"Boże, dlaczego Ty mi to zrobiłeś?"
Co przecież może tak być, bo z Panem Bogiem można rozmawiać o wszystkim!
Jest Najlepszym Ojcem.

Pan Bóg dał nam rozum. Tak, zgadza się i Pan Bóg daje dary Ducha Świętego, aby prosić Go (w tej rozmowie) "Panie Boże, daj mi też mądrość!"
Boję się sama decydować.
Boję się, że jak będę chcieć sama decydować, że zawiodę się... na sobie
więc tak !

"Zwalam na Ciebie Panie Boże, weź moje myśli i radź mi!"

Tak, Agunia, masz rację...
w efekcie końcowym "zwalam się Panu Bogu na szyję..."
Tak. Bez Niego nic. Porażka.
Życie jest za ciężkie, żeby tak zupełnie samemu... bez Ojca ....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9