Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
„Istnieją sytuacje, w których wspólne życie małżeńskie z różnych powodów staje się praktycznie niemożliwe. W takich przypadkach Kościół dopuszcza fizyczną separację małżonków i zaprzestanie wspólnego życia” (KKK, nr 1649). Obecnie separacja jest możliwa w Polsce także według prawa świeckiego.
Po orzeczeniu separacji przez sąd kościelny czy cywilny (lub przez obydwa) małżonkowie nie przestają być przed Bogiem i Kościołem mężem i żoną. Nie są więc wolni i nie mogą zawrzeć nowego związku. Często bywa tak, że małżonkowie rozchodzą się, mieszkają osobno, nie wiążą się z inną osobą, ale nie starają się o orzeczenie separacji ani w sądzie kościelnym, ani w cywilnym. Niekiedy, przynajmniej jedna ze stron, ma nadzieję, że nastąpi pojednanie. Znane są wypadki, kiedy — nawet po latach — małżonkowie wracają do siebie i rozpoczynają na nowo wspólne życie.
„Wspólnota chrześcijańska — czytamy w Katechizmie... — powinna pomagać tym osobom przeżywać po chrześcijańsku zaistniałą sytuację, z zachowaniem wierności wobec nierozerwalnego węzła ich małżeństwa” (nr 1649).
Niektórzy katolicy decydują się na rozwód. Niekiedy ta decyzja jest poprzedzona trwającymi wiele lat wysiłkami — przynajmniej jednej ze stron — by ratować małżeństwo. Bywa, że ze względu na małe dzieci trwają w związku, a gdy dzieci dorastają, rozchodzą się. Dla niektórych wierzących trudnym problemem sumienia jest to, czy zgodzić się na rozwód, gdy druga strona tego się domaga. Zdarzają się też sytuacje, że małżonkowie przeżywają kryzys swego związku i zamiast podjąć próbę uzdrowienia ich małżeństwa, kierują się emocjami i ambicją, sięgając po najprostsze, ich zdaniem, rozwiązanie: rozwód.
„Jeśli rozwód cywilny — poucza Katechizm Kościoła Katolickiego — pozostaje jedynym możliwym sposobem zabezpieczenia pewnych słusznych praw, opieki nad dziećmi czy obrony majątku, może być tolerowany, nie stanowiąc przewinienia moralnego” (nr 2383).
Potrzeba wielkiej rozwagi, modlitwy o światło Ducha Świętego oraz rady ludzi mądrych i prawych, by zdecydować, że rozwód jest rozwiązaniem rzeczywiście koniecznym i w danej sytuacji najlepszym.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
ks. Marek Dziewiecki
Małżeństwo, krzywda i obrona
"....... Kościół nie tylko poważnie traktuje cierpienie krzywdzonego małżonka, ale równie poważnie traktuje złożoną przez niego przysięgę małżeńską! Właśnie dlatego Kościół nie uznaje rozwodów. Mówiąc mocno: Kościół traktuje poważnie człowieka i składane przez niego ślubowanie. Dany człowiek może wprawdzie kpić sobie z własnej przysięgi lub o niej „zapomnieć”, ale Kościół, który kocha człowieka, nie może mu w tym pomagać. Miłość nigdy nie pomaga w złym! Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno komukolwiek proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka. ......."
"W obliczu poważnego kryzysu małżeństwa
możemy szukać rozwiązań „łatwych”
albo mądrych i uczciwych.
Optymalną postawą w obliczu dramatycznych krzywd wyrządzanych przez współmałżonka jest decyzja o separacji, pozostając jednak wiernym własnej przysiędze małżeńskiej. Oznacza to życie w czystości i nie łączenie się z kimś innym na sposób małżeństwa. Oczywiście jest to rozwiązanie trudne, ale jedyne zgodne z zasadami miłości, wierności i szacunku do samego siebie. Zadaniem doradców katolickich jest ukazywanie oczywistego faktu, że rozwiązania „łatwe” są zawsze zawodne i rozczarowują. Nie wolno nam „pomagać” w szukaniu tego typu „łatwych”, ale niemoralnych dróg wyjścia z bolesnej sytuacji, bo na długą metę tego typu „rozwiązania” powodują popadnięcie w jeszcze większe cierpienie i kryzys. Gdy ktoś z szukających u nas porady, nie chce szukać rozwiązań zgodnych z Ewangelią, to pozostaje nam ufna modlitwa w jego intencji oraz nadzieja, że któregoś dnia zwróci się jeszcze raz do nas o pomoc, gdyż zrozumie, że nie istnieją lepsze sposoby przezwyciężania trudności życiowych niż te, które są zgodne z Ewangelią."
2382 Pan Jezus podkreślił pierwotny plan Stwórcy, który chciał nierozerwalności małżeństwa 126 . Znosi pobłażliwość, która przeniknęła do Starego Prawa 127 .
Między ochrzczonymi "małżeństwo zawarte i dopełnione nie może być rozwiązane żadną ludzką władzą i z żadnej przyczyny, oprócz śmierci"
2383 Separacja małżonków z utrzymaniem węzła małżeńskiego może być uzasadniona w pewnych przypadkach przewidzianych przez prawo kanoniczne
Jeśli rozwód cywilny pozostaje jedynym możliwym sposobem zabezpieczenia pewnych słusznych praw, opieki nad dziećmi czy obrony majątku, może być tolerowany, nie stanowiąc przewinienia moralnego.
2384 Rozwód jest poważnym wykroczeniem przeciw prawu naturalnemu. Zmierza do zerwania dobrowolnie zawartej przez małżonków umowy, by żyć razem aż do śmierci. Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne. Fakt zawarcia nowego związku, choćby był uznany przez prawo cywilne, powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia; stawia bowiem współmałżonka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa:
Jeśli mąż, odłączywszy się od swej żony, łączy się z inną kobietą, sam jest cudzołożnikiem, ponieważ każe popełnić cudzołóstwo tej kobiecie; także kobieta, która mieszka z nim, jest cudzołożnicą, ponieważ pociągnęła do siebie męża innej kobiety
2385 Niemoralny charakter rozwodu wynika z nieporządku, jaki wprowadza on w komórkę rodzinną i w społeczeństwo. Nieporządek ten pociąga za sobą poważne szkody: dla porzuconego współmałżonka, dla dzieci, które doznały wstrząsu z powodu rozejścia się rodziców, często starających się pozyskać ich względy, oraz z uwagi na zły przykład, który czyni z niego prawdziwą plagę społeczną.
2386 Może zdarzyć się, że jeden ze współmałżonków jest niewinną ofiarą rozwodu orzeczonego przez prawo cywilne; nie wykracza on wówczas przeciw przepisowi moralnemu. Istnieje znaczna różnica między współmałżonkiem, który szczerze usiłował być wierny sakramentowi małżeństwa i uważa się za niesłusznie porzuconego, a tym, który wskutek poważnej winy ze swej strony niszczy ważne kanonicznie małżeństwo.
Jak widać z powyższego, Kościół dopuszcza rozwód. I wcale mnie nie cieszy, że tym razem ja mam rację, wręcz przeciwnie.
-------------------------------------------------------------------
Nawet świadcząc dobro można to robić egoistycznie, dla własnej satysfakcji.
wito [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 16:23
III Synod Archidiecezji Łódzkiej:
Art. 291. W przypadku małżeństw niesakramentalnych duszpasterze powinni przygotować je do zawarcia sakramentu małżeństwa, o ile nie ma przeszkód kanonicznych. Gdy istnieją przeszkody nieusuwalne, duszpasterze winni pouczyć, w jakim zakresie małżeństwa te mogą uczestniczyć w życiu Kościoła.
"przeszkody nieusuwalne" znów łączy mi sie to z wcześniejszym ujęciem powrotu pod katem moralnym.
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 16:40
Wan. Takie wyjście - białe małżeństwo - jest możliwe. Ale ...... nie dla każdego. Wbrew pozorom, nie każdy żyjąc w takim "białym" związku może przystępować do komunii św. , nawet jeśli zostaną spełnione wszystkie warunki.
O ile ten przepis się nie zmienił, cywilni małżonkowie muszą mieć ukończone chyba 60 lat - oczywiście każdy z nich, nie łącznie
Ostatnio zmieniony przez elzd1 2007-10-04, 16:51, w całości zmieniany 1 raz
wito [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 16:45
Jeśli jednak związek taki został zawarty, a małżonkowie (dla dobra dzieci lub dla innych dostatecznie ważnych przyczyn) nie mogą się rozejść, wówczas, jak długo trwają w bliskiej okazji do grzechu, nie mogą przystąpić do Sakramentów Pokuty i Komunii świętej, ze względu na to, że nie spełniają dostatecznych warunków wymaganych do przyjęcia tych sakramentów. Nawet gdy nie stanowią dla siebie bliskiej okazji do grzechu, nie mogą przystąpić do Komunii świętej w środowisku, w którym ich stan jest znany, ze względu na niebezpieczeństwo zgorszenia. Małżonkowie ci powinni jednak realizować swą wiarę przez gorliwe spełnianie obowiązków religijnych, wychowując swoje potomstwo zgodnie z nauką katolicką oraz korzystając z łask, którymi Chrystus obdarowuje wszystkich i do których mają prawo na mocy przyjętych Sakramentów Chrztu i Bierzmowania.
A co do Twojej wypowiedzi Elzd proszę bardzo:
Kościół w pewnych przypadkach dopuszcza do Komunii świętej małżonków będących po rozwodzie w związku cywilnym, jeśli mianowicie ich rozejście się jest moralnie niemożliwe (na przykład z powodu wychowywania dzieci lub koniecznej opieki wzajemnej), a osoby te stanowczo decydują się zaprzestać pożycia małżeńskiego (seksualnego) i żyć jak brat z siostrą. Kościół może im udzielić rozgrzeszenia i dopuścić ich do Komunii świętej. W takim przypadku duszpasterz, zanim podejmie decyzję, musi być przekonany o spełnieniu następujących warunków: - a) została naprawiona krzywda w stosunku do współmałżonka z małżeństwa sakramentalnego i dzieci urodzonych w tym małżeństwie. Usunięcie krzywdy jest warunkiem owocnego rozgrzeszenia; - b) istnieje moralna pewność, że powstrzymanie się obydwu stron od współżycia seksualnego zostanie zachowane. W przypadku osób starszych można łatwiej przyjąć zapewnienie z ich strony; natomiast gdy chodzi o ludzi w sile wieku, zwłaszcza że wspólne mieszkanie i stałe przebywanie razem będzie stwarzać ustawiczne okazje do upadku, wskazany jest pewien okres próby i dopiero po szczęśliwym jej odbyciu możliwe dopuszczenie do Komunii świętej; - c) zostanie usunięte niebezpieczeństwo zgorszenia. W dużych miastach, gdzie ludzie się nie znają, niebezpieczeństwo zgorszenia nie zachodzi; rodzinie i bliższym znajomym powinni zainteresowani wyjaśnić swój obecny sposób życia i zgodę Kościoła na przyjmowanie sakramentów świętych. Gorzej natomiast jest w parafiach wiejskich i małomiasteczkowych, gdzie wszyscy wzajemnie się znają. Duszpasterz może wtedy zezwolić na przyjmowanie Komunii świętej gdzie indziej, na przykład w innej parafii, w kościele klasztornym lub miejscu pielgrzymkowym. Jeżeli ktoś że znajomych zauważy przystępowanie małżonków z małżeństwa cywilnego do Komunii świętej i zapyta duszpasterza czy samych komunikujących, trzeba mu sprawę wyjaśnić; również bliscy i rodzina dopuszczonych do Komunii świętej powinni być o takim fakcie powiadomieni.
[ Dodano: 2007-10-04, 17:46 ]
obydwa cytaty ze strony mateusz. pl
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 16:52
Wito, właśnie podałam stronę, myślę że wiarygodna - na temat celibatu w małżeństwie.
Agnieszka [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 16:53
cytat z mojej wcześniejszej wypowiedzi
"Andrzej przecież Ci księża z doktoratem profesurą i habilitacją to znaja sprawę tylko z Twich relacji, a skąd Oni mogą wiedzieć jak to się wszystko potoczy. A może rozmawiali z Twoją żoną?? A co wiedzą o dziecku Twojej żony? Oni wypowiedzilei się czysto teoretycznie , Ty masz czekać , Ona ma wrócić . tyle. "
Andrzeju, drogi.Z mojej wypowiedzi wynika, że księża owi wypowiedzieli się czysto teoretycznie w temacie powrotów Sakramentalnych Małżonków. Teoretycznie i czysto ogólnie. Ty mówisz ,że nie jest to opinia ogólna tylko dotyczy konkretnego przypadku czyli Twojego ponieważ wydając tę opinię przeanalizowali Twój przypadek.
Ja dalej twierdzę, że jest to opinia ogólna . Dlaczego? POnieważ nie przeanalizowali dokładnie sytuacji wszystkich osób , ktorych to dotyczy - mianowicie Twojej żony, Jej niesakramentalnego męża oraz Ich dziecka.
cytując za Witem fragmenty opracowania biskupa Miziołka
"Każda rodzina niesakramentalna stanowi osobny przypadek i przedstawia odrębną sytuację duszpasterską. Gdy duszpasterz zdobędzie zaufanie małżonków i ci szczerze otworzą mu swoje serca, zorientuje się w przyczynach rozpadnięcia się poprzedniego czy poprzednich, z obydwu stron, małżeństw oraz w ich obecnej sytuacji. Ukazawszy naukę Ewangelii o małżeństwie chrześcijańskim zbada starannie, czy pierwsze małżeństwo nie było nieważne, a w razie uzasadnionych przyczyn nieważności dopomoże małżonkom do wniesienia sprawy do sądu kościelnego. Powinien też uwzględnić możliwość pojednania z poprzednim współmałżonkiem i powrotu do pierwszego sakramentalnego związku. Jeśli zwłaszcza małżeństwo niesakramentalne nie układa się dobrze, a powody rozejścia się w poprzednim związku nie były zbyt poważne, należy przedsięwziąć próbę ratowania małżeństwa sakramentalnego. Dopiero gdy te próby zawiodą i rozejście się małżeństwa niesakramentalnego jest moralnie niemożliwe, należy ukazać drogę ograniczonego życia religijnego w związku niesakramentalnym."
Nie można zatem jednoznacznie wypowiedzieć w tym temacie. Ja nie kwestionuję powrotu, ale i nie kwestionuję innego rozwiązania w oparciu o ww tekst. Wogóle nie czuję się upoważniona i uprawniona aby to oceniać.
Ja mogę z pełną odpowiedzialnościa powiedzieć SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA jest ŚWIĘTY, KAŻDE SAKRAMENTALNE MAŁŻEŃSTWO MA SZANSĘ BYĆ URATOWANE .
A od rozważania konkretnych przypadków na pewno nie ja jestem. I myślę, że Ci księża do których się zwracałeś tej sytuacji starannie nie zbadali.
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 17:02
Jest jeszcze jeden problem: jak oni (zdradzacze) rozumieją słowa księdza, z którym rozmawiają.
Przykład mojego męża: zmarł mu brat, mój "szanowny" w księdzem rozmawiał, nie wiem czy to była spowiedź, czy tylko luźna rozmowa. Nie wiem co ksiądz powiedział, ale małżonek zrozumiał, iż przystąpienie do komunii św. jest możliwe, to tylko sprawa jego własnego sumienia. I cóż zdecydował? No nie przystąpił, ale tylko dlatego, żeby nie siać zgorszenia - rodzina była i znajomi.
Czyli - interpretacja wedle własnej potrzeby.
[ Dodano: 2007-10-04, 18:09 ]
No i mam kolejny problem: skąd ksiądz może wiedzieć, że została usunięta przeszkoda, oraz naprawiona krzywda w stosunku do sakramentalnego? Przecież zdradzacz może sobie myśleć, że ja już się pogodziłam, nie kontaktujemy się, nie mplestuję go telefonami. On nie wie jak ja żyję. I wcale nie musi kłamać, może być przekonany o swojej racji, o tym, że sobie odpuściłam. My mamy tylko - aż!!! - separację. I to tylko cywilną.
Przecież ksiądz nie zawezwie mnie na rozmowę.... tak myślę.
Sprawa ludzkiego sumienia, bardzo ciężki temat.
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 156 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-10-04, 18:20 Szukamy prawdy...
elzd1 napisał/a:
Jak widać z powyższego, Kościół dopuszcza rozwód. I wcale mnie nie cieszy, że tym razem ja mam rację, wręcz przeciwnie.
Wcale z tego nie wynika, gdyż nie wzięłaś pod uwagę faktu, że od 1999 roku obowiązuje w prawie cywilnym możliwość separacji, którą Kościół dopuszcza, a która daje nie zrywając węzła małżeńskiego nie gorsze zabezpieczenie (np. przed przemocą) niż rozwód.
Ela, nie czytałaś mojego postu uzasadniającego, dlaczego przestały istnieć z moralnego punktu widzenia argumenty usprawiedliwiające występowanie o rozwód lub wyrażanie zgody na rozwód.
Proponuję przeczytać argumentację i odnieść się do niej. Elżbieta ten mój post – uzasadnienie przedstawiła biskupowi we Wrocławiu, i ksiądz biskup nie zakwestionował.
Nie wątpię, że masz dobrą wolę i zależy Ci na prawdzie.
III Synod Archidiecezji Łódzkiej:
Art. 291. W przypadku małżeństw niesakramentalnych duszpasterze powinni przygotować je do zawarcia sakramentu małżeństwa, o ile nie ma przeszkód kanonicznych. Gdy istnieją przeszkody nieusuwalne, duszpasterze winni pouczyć, w jakim zakresie małżeństwa te mogą uczestniczyć w życiu Kościoła.
"przeszkody nieusuwalne" znów łączy mi sie to z wcześniejszym ujęciem powrotu pod katem moralnym
Rozważamy sytuację małżonków z ważnych małżeństw sakramentalnych. A dopóki nie udowodni się w Sądzie Biskupim, że jakieś małżeństwo zostało nieważnie zawarte – obowiązuje zasada „Favour matrimonni” (zasada domniemania jego ważności – patrz kanon 1060 Kodeksu Kanonicznego). Ponadto, jeśli porzucony i czekający na powrót marnotrawnego małżonek daje dowody swojej miłości (jest wierny, przebacza, pragnie zjednoczenia i pojednania i jest w sumieniu przekonany o jego ważności) – to w każdym ew. procesie jest to silna przesłanka przemawiająca za ważnością małżeństwa. Ale my tu nie rozpatrujemy sytuacji hipotetycznych. Dopóki nie ma orzeczenia o nieważności, Kościół traktuje małżeństwo jako ważnie zawarte.
wito napisał/a:
Jeśli jednak związek taki został zawarty, a małżonkowie (dla dobra dzieci lub dla innych dostatecznie ważnych przyczyn) nie mogą się rozejść, wówczas, jak długo trwają w bliskiej okazji do grzechu, nie mogą przystąpić do Sakramentów Pokuty i Komunii świętej…
Witek, czy myślisz, że w każdej sytuacji, tam gdzie osoby żyjące w związkach niesakramentalnych np. wychowują dzieci jest moralnie dopuszczalne pozostawanie w związku, nawet gdyby było to tzw. „białe małżeństwo”? „Białe małżeństwo” czyli zaprzestanie współżycia seksualnego jest warunkiem koniecznym otrzymania rozgrzeszenia w Sakramencie Pokuty, ale nie zawsze jest warunkiem wystarczającym. Oprócz współżycia jest jeszcze problem postawy (proponuję wysłuchać fragmentu Katechizmu, gdzie ks. Piotr o tym mówi: "Problemem w związkach niesakramentalnych jest nie tylko sex, ale zobowiązania wobec małżonka/-nki kościelnej...") prawowiernego i prawowitego współmałżonka. I tak, jeśli jakiś ks. spowiednik rozezna sprawę penitenta żyjącego w niesakramentalnym związku i dowie się np. że czeka na niego i pragnie jego powrotu sakramentalny współmałżonek i pragnie się z nim pojednać, to nie może mu dać rozgrzeszenia, jeśli ten… się z nim nie pojedna. A co oznacza pojednanie z sakramentalnym współmałżonkiem - pisałem już o tym wyżej.
Kiedy ks. spowiednik może dopuścić do „białego małżeństwa”? Ano wtedy, gdy przy spełnieniu warunków poprawnej spowiedzi, zachodzi gotowość do pojednania ze współmałżonkiem, który np. będąc w innym związku takiej gotowości do pojednania i uzdrowienia związku nie wykazuje. Po prostu może on nie chcieć powrotu do małżeństwa i do współmałżonka. Wtedy jest możliwe uzyskanie rozgrzeszenia i „białe małżeństwo”.
A poza tym, wszyscy księża, którzy wypowiadali się w mojej sprawie (mojego małżeństwa), a więc ks. Jan, ks. Piotr, księża profesorowie tylko potwierdzają, że nie w każdym przypadku Kościół zgadza się na „białe małżeństwo”. Albowiem bardzo dużo zależy jeszcze od zachowania sakramentalnego współmałżonka. Krótko mówiąc w sytuacjach podobnych do mojej, ksiądz, który by znał moją sytuację i żony – nigdy by nie wyraził w tej obecnej sytuacji zgody na „białe małżeństwo” małżonce. A przynajmniej nie ks. Jan, ks. Piotr i Ci księża profesorowie, którzy rozeznali sytuację. Bo skoro powiedzieli, że obowiązkiem żony z moralnego punktu widzenia jest powrót do mnie, to jednocześnie nie mogą sobie zaprzeczyć i powiedzieć, że może ona pozostać przy niesakramentalnym partnerze np. w „białym małżeństwie”.
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 19:05
Ale numer! Wychodzi mi tak:
Jeśli będę wykazywała gotowość do pojednania, mój sakramentalny uzyska me przebaczenie, ale mój organizm na jego widok reagować będzie wymiotami, utratą przytomności, a więc bycie z nim zagrażać będzie mojemu zdrowiu, to jak on będzie w niesakramentalnym związku tkwił bez seksu, oprócz tego zacznie być „dobrym tatusiem”, może uzyskać rozgrzeszenie i przystępować do komunii.
Inna sytuacja: jeśli mój sakramentalny będzie tkwił wrednie z wszelkimi szykanami w grzechu z niesakramentalną, to ja będąc gotową na pojednanie, mogę być teoretycznie z innym facetem w tzw. białym małżeństwie.
No trochę kombinuję, teoretycznie rozważam, bo to się robi coraz ciekawsze. Widzę, że coraz bardziej prawo kanoniczne – ustanowione przez człowieka, zaczyna odbiegać od prawa ustanowionego przez Boga.
Martwi mnie przy tym wszystkim, że ustanowiony stan kapłański, ma ogromną moc(?), władzę (?), bo co nam odpuszczą na ziemi, to w niebie nam będzie odpuszczone, a co na ziemi zatrzymane, to w niebie też. Człowiek (ksiądz) może być omylny, prawo na przestrzeni wieków ewaluuje (zmienia się) i tak sobie rozważam, bo i tak nikt nie zna odpowiedzi. Kiedy stanę już przed obliczem Pan, to będę osądzana i jakiś aniołek może teoretycznie szepnąć: Olcia, nu, nu nu, zgodziłaś się na rozwód po roku 1999, a więc popełniłaś ciężki grzech, a tamta Frania to nie ma, bo przed 1999 r. w Polsce nie było separacji.
Człowiek jest jednak takim stworzeniem, które za bardzo kombinuje. Dostał dziesięć punktów do przestrzegania i co zrobił? Kilkaset stron paragrafów.
Pozdrawiam
wito [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 19:36
Andrzej napisał/a:
Rozważamy sytuację małżonków z ważnych małżeństw sakramentalnych. A dopóki nie udowodni się w Sądzie Biskupim, że jakieś małżeństwo zostało nieważnie zawarte – obowiązuje zasada „Favour matrimonni” (zasada domniemania jego ważności – patrz kanon 1060 Kodeksu Kanonicznego). Ponadto, jeśli porzucony i czekający na powrót marnotrawnego małżonek daje dowody swojej miłości (jest wierny, przebacza, pragnie zjednoczenia i pojednania i jest w sumieniu przekonany o jego ważności) – to w każdym ew. procesie jest to silna przesłanka przemawiająca za ważnością małżeństwa. Ale my tu nie rozpatrujemy sytuacji hipotetycznych. Dopóki nie ma orzeczenia o nieważności, Kościół traktuje małżeństwo jako ważnie zawarte.
Andrzej ten punkt dotyczy wytycznych w sprawie duszpasterstwa małżeństw niesakramentalnych. jak duszpasterze maja sie do nich odnosić. kiedy mogą namawiać takich małżonków do zawarcia sakramentu małżeństwa (kiedy nie ma przeszkód kanonicznych) a kiedy maja ich pouczyć jak dalej uczestniczyć w życiu w Kościoła (kiedy istnieją przeszkody nieusuwalne). Prościej już nie mogę tego wytłumaczyć. Ty natomiast piszesz nie na temat.
A co sie tyczy Sądu Biskupiego to odnosi się do tego następny punkt Synodu:
"Art. 292. W uzasadnionych przypadkach duszpasterze powinni zachęcać zainteresowanych wiernych do uregulowania stanu prawnego ich małżeństwa w sądzie kościelnym." Zauważ - użyto słów "zachęcać" Być może niektórzy forumowicze pamiętają, jak radykalne stanowisko zajęła większość moderatorów w tej kwestii. Doprowadziło to do odejścia z forum kilku osób, również moderatorów.
Andrzej zwyczajnie Twoje radykalne stanowisko w pewnych sprawach nijak sie ma do oficjalnego stanowiska Kościoła, Katechizmu i nauczania Jana Pawła II.
Zaznaczam, nie twierdzę że rozwody są dobre, że Twoja żona nie ma prawa do Ciebie wrócić i że w chwili obecnej nie żyje w grzechu w niesakramentalnym związku.
Andrzej
Andrzej napisał/a:
Witek, czy myślisz, że w każdej sytuacji, tam gdzie osoby żyjące w związkach niesakramentalnych np. wychowują dzieci jest moralnie dopuszczalne pozostawanie w związku, nawet gdyby było to tzw. „białe małżeństwo”
znów nie na temat.
Nie rozmawiamy o "białym małżeństwie" tylko o tym czy istnieją sytuacje, w których małżonkowie: dla dobra dzieci, kiedy powrót byłby moralnie nieuzasadniony, innych ważnych przyczynach, powinni wracać do sakramentalnego małżeństwa.
Rozmawiamy o tym czy dzieci traktujemy jako "sadzonki" czy osoby ludzkie.
Andrzej proszę Cię podaj wreszcie nazwiska tych profesorów, z którymi sie konsultował X. Pawlukiewicz, i może podeprzesz sie stanowiskiem kilku innych autorytetów w tej sprawie. Ja się staram temat przedstawiać obrazowo. Swoje słowa, biskupi wymieniani z nazwiska, czasopisma katolickie, opracowania księży (też z tytułem dr) Katechizm, materiały z Synodu, wypowiedzi JPII, teksty z jego encyklik...
Wydaje mi sie, że staram sie przedstawić oficjalne stanowisko Kościoła w poruszonym problemie. Sięgam do różnorodnych źródeł. Wiesz ja człowiek małego formatu jestem, ale wydaje mi sie, że jeżeli chcemy wyrobić sobie zdanie w jakiejś sprawie, problemie, to pasuje troszkę poszperać a nie podpierać się jednym autorem.
Pozdrawiam Witek
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 19:46
kkk 2382, 2383, 2384....
art. 292, 293, 294 ....
Wito, ło matko, tyle paragrafów artykułów! A tak było prosto i piknie: 10 punktów - Dekalog. Teraz muszę te wszystkie punkty spamiętać? Niuanse, niuansiki?! Przypomina mi się z ogólniaka lektura "Urząd" Brezy.
wito [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 19:55
Bo to Olu jest tak - gdyby ludzie kierowali sie przykazaniami, nie byłby potrzebny ani Katechizm ani Synody. I zawsze będzie tak, że jeden grzech pociąga za sobą następny. Że człowiek, powie sobie, że Indianin to nie człowiek, jego można zabić w imię wiary. Że będzie się starał swój egoizm usprawiedliwić, ba nawet podeprzeć Biblią. Zawsze tak będzie, bo zawsze będą ludzie, którzy nie będą widzieli bliźniego. Dla uchronienia przed takimi mędrkami są Katechizmy i Synody, które podają oficjalne stanowisko Kościoła.
[ Dodano: 2007-10-04, 21:00 ]
Chodź człowieku, coś ci powiem
Chodźcie wszystkie stany
Kolorowi, biali, czarni
Chodźcie zwłaszcza wy, ludkowie
Przez na oścież bramy
Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Rozsiądźcie się na drogach
Na łąkach, na rozłogach
Na polach, błoniach i wygonach
W blasku słońca, w cieniu chmur
Rozsiądźcie się na niżu
Rozsiądźcie się na wyżu
Rozsiądźcie się na płaskowyżu
W blasku słońca, w cieniu chmur
Dla wszystkich starczy miejsca
nad wielkim dachem nieba
Na ziemi którą ja i ty też
Zamieniliśmy w morze łez
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 20:00
Nie wiem, co napisać, bo zatkało mnie, jak przeczytałam, co napisałeś. Takie to proste i klarowne, że aż dziw, iż na to nie wpadłam sama. Chałtura nocna przytępia moje myślenie.
Dzięki.
wito [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 20:01
pięknie by było gdybyśmy wszyscy zrozumieli co nam chciał powiedzieć Sted
[ Dodano: 2007-10-04, 21:02 ]
to miało być do poprzedniej wypowiedzi ale ta Olka taka szybka
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 20:43
Zastanawiam się, po co cała ta dyskusja. A zaczęło się od pytania : dla kogo są spotkania Wspólnoty Sychar.
Cóż się dzieje? Każdy z nas chce przebić innych rozmówców swoimi argumentami, każdy chce udowodnić swoje racje.
I teraz : jak mamy odbudowywać nasze małżeństwa, skoro nie potrafimy się dogadać w konkretnym temacie? A przecież każdy chce tego samego: powrotu męża/żony. Po co więc szukać ciężkich argumentów w sprawie, która nas nie dotyczy bezośrednio - czy niesakramentalny może przystępować do Komunii św?
Po co rozważać kiedy jest dopuszczalny rozwód, kiedy nie jest. Wiem, sama też nie darowałam, znalazłam argumentację. I zastanawiam się co mi to było.
Ale i tak czegoś nie rozumiem. Spieramy się na temat: zdanie którego księdza jest ważniejsze. A przecież - jak pisali moi przedmówcy - mamy dekalog - którego powinniśmy się trzymać.
Nikt z nas nie chce zakładać nowego związku, każdy wie iż ma czekać na małżonka, i każdy wie, że takowy mąż/żona powinni wrócić. Nikt temu nie zaprzecza, prawda? Każdy z nas czeka i gdzieś w głębi duszy liczy na to, że jeszcze może być pięknie.
...Ale się rozmarzyłam
Powtórzę za Agnieszką:
"Ja mogę z pełną odpowiedzialnościa powiedzieć SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA jest ŚWIĘTY, "
Ale nie sądzę, że "KAŻDE SAKRAMENTALNE MAŁŻEŃSTWO MA SZANSĘ BYĆ URATOWANE ."
Powiem: prawie KAŻDE. Tak myślę.
A teraz pytanie do Andrzeja:
Jak widać z powyższego, Kościół dopuszcza rozwód. I wcale mnie nie cieszy, że tym razem ja mam rację, wręcz przeciwnie.
To napisałam ja.
Odpowiedź:
Wcale z tego nie wynika, gdyż nie wzięłaś pod uwagę faktu, że od 1999 roku obowiązuje w prawie cywilnym możliwość separacji, którą Kościół dopuszcza, a która daje nie zrywając węzła małżeńskiego nie gorsze zabezpieczenie (np. przed przemocą) niż rozwód.
Ela, nie czytałaś mojego postu uzasadniającego, dlaczego przestały istnieć z moralnego punktu widzenia argumenty usprawiedliwiające występowanie o rozwód lub wyrażanie zgody na rozwód.
W takim razie, czy katechizm jako taki obowiązuje tylko wybiórczo? Bo nie znam się na tym.
Wiem o możliwości separacji, przecież skorzystałam i na rozwód nie wyraziłam zgody.
Nie trzeba mi uzasadniać, iż rozwód jest złem, którego należy się wystrzegać. Wiem, że przynosi szkodę innym małżeństwom, zwłaszcza tym żyjącym wokół.
Jak każdy tutaj żyję nadzieją, że może ... jednak.... "szanowny" przypomni sobie, że mnie kocha i zechce się pojednać z Bogiem i ze mną - w takiej właśnie kolejności.
Cóż, proponuję dziesiątkę różańca w inencji jedności na forum i we Wspólnocie.
Olusia, jak dobrze, że mamy z kim dyskutować - skoro nasi małżonkowie słuchać nas nie chcą, niech się inni męczą z nami
A teraz chyba zamiast wyszywać, zacznę wkuwać paragrafy. Bo nigdy nic nie wiadomo.
[ Dodano: 2007-10-04, 21:44 ]
"Dla wszystkich starczy miejsca
nad wielkim dachem nieba
Na ziemi którą ja i ty też
Zamieniliśmy w morze łez"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum