Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Wito a co zaproponujesz dla dzieci pozostawionych z mężem czy żoną SAKRAMENTALNĄ?
Dlatego, że wciąż widzę, że ponad dobro jakim jest komunia małżeńska (czego broni m.inn X. Piotr, Andrzej i no choćby nasz gość, z którym zobaczymy się w sobotę) przedkładasz dobro dzieci zrodzonych w związku niesakramentalnym - stawiam to pytanie - Jakie rozwiązanie? jaka opieka? jaki DOM? kiedy matka, żona zubożona faktem odejścia męża tuła się z dziećmi po domach opieki?
Wiesz problemem wydaje mi się i powodem nieporozumienia jest postawienie na pierwszym miejscu różnych kwestii. A pierwsze zawsze jest: wierność przymierzu z Bogiem.
Ostatnio zmieniony przez kasia 2007-10-04, 13:16, w całości zmieniany 1 raz
Kościół (ź ) — wyjaśnia Jan Paweł II — ustanowiony dla doprowadzenia wszystkich ludzi, a zwłaszcza ochrzczonych, do zbawienia, nie może pozostawić swemu losowi tych, którzy — już połączeni sakramentalną więzią małżeńską — próbowali zawrzeć nowe małżeństwo. Będzie też niestrudzenie podejmował wysiłki, by oddać im do dyspozycji posiadane przez siebie środki zbawienia (ź ). Kościół z ufnością wierzy, że ci nawet, którzy oddalili się od przykazania Pańskiego i do tej pory żyją w takim stanie, mogą otrzymać od Boga łaskę nawrócenia i zbawienia, jeżeli wytrwają w modlitwie, pokucie i miłości (FC, nr 84).
Małgosia [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 13:15
Wito, ja jestem pewna, że dla każdej sytuacji, dla każdego małżeństwa Pan Bóg ma własny, indywidualny plan.
Także dla takiego, w którym pojawiają się dzieci z innych związków.
Pan Bog jest bardzo delikatny i cierpliwy.
Ale nie można zrównywać związków sakramentalnych i niesakramentalnych.
Te pierwsze, wierzymy, mają wielką moc, Boże błogosławieństwo. Dążymy, by je ratować, nawet za cenę wielkich cierpień. Czekania i samotności - Ty wiesz cos o tym.
Natomiast związki niesakramentalne...
Nie powinny trwać. Ich dojrzewanie może trwac krótko lub długo...
Może akurat tyle, ile trwa wychowanie dzieci...
A może nie - Pan Bóg wie, co dla tych dzieci dobre.
W kazdym razie tutaj pierwszy jest związek między rodzicami.
I nie jest bez znaczenia - dla nas, ludzi wierzących - czy jest on sakramentalny, czy nie.
I nie ma to nic wspólnego z przedmiotowym traktowaniem dziecka.
Dziecko wtedy wychowuje sie lepiej, gdy rodzice sa wierni jakims wartosciom - np. przysiedze małżeńskiej.
Dobro dziecka - na czym ono polega? To przeciez temat do baaaaardzo długiej dyskusji.
Pozdrawiam i do zobaczenia niebawem
wito [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 13:28
kasia napisał/a:
przedkładasz dobro dzieci zrodzonych w związku niesakramentalnym - stawiam to pytanie - Jakie rozwiązanie? jaka opieka? jaki DOM? kiedy matka, żona zubożona faktem odejścia męża tuła się z dziećmi po domach opieki?
Kasia - Gdzie przedkładam??
Przeczytaj opracowanie którego adres podałem w poprzednim poście. Kościół uważa powtórne związki za niedopuszczalne i nie ma dyskusji. Za rodzinę idealną uważa sakramentalną. Jednak bardzo często zdarza sie że ludzie wstępują w powtórny związek.
A Twoje pytanie:
Cytat:
Wito a co zaproponujesz dla dzieci pozostawionych z mężem czy żoną SAKRAMENTALNĄ?
Kasiu - mają tak samo (chętnie użyłbym tu ostrego słowa) życie jak ich rodzice. W dodatku Twoje pytanie zostało postawione w taki sposób jakby to dzieci miały decydować. Tak nie jest decydują dorośli i to dorośli biorą na siebie odpowiedzialność. Biorą na siebie odpowiedzialność za wypaczanie życia dziecku, obrazu rodziny bez względu na to czy to jest rodzina sakramentalna czy nie.
Znam z autopsji decyzje dzieci, które przeżyły traumę rozejścia sie rodziców - naszych dzieci. Napisze tylko tyle są potwornie zagubione. Chociaż czasem mam wrażenie, że zachowują sie bardziej odpowiedzialnie jak rodzice (zwłaszcza najmłodsza, nieskażona jeszcze przez środowisko, sama wymyśliła taką formę kontaktu by być z ojcem a nie urazić matki).
[ Dodano: 2007-10-04, 14:32 ]
by mieszkać w swoim domu - nie urażając matki
Bo tak naprawdę to Ona nie rozumie dlaczego rodzice sie rozeszli. Nie była świadkiem przemocy, widziała ko0chajacych sie rodziców i nagle dwa miesiące i mama ją wyrwała z jej domu.
[ Dodano: 2007-10-04, 14:45 ]
Małgosia napisał/a:
Ale nie można zrównywać związków sakramentalnych i niesakramentalnych.
Małgosiu w opracowaniach których adresy podałem zawsze małżeństwo sakramentalne stoi na pierwszym miejscu. W cytacie z opracowania księdza biskupa Miziołka jasno jest wytłumaczone jak powinien zachować się duszpasterz w kontakcie ze związkiem nieformalnym. Najpierw próba pojednania z poprzednim/i małżonkiem, później rozeznanie sytuacji a - tu zacytuje dosłownie " Dopiero gdy te próby zawiodą i rozejście się małżeństwa niesakramentalnego jest moralnie niemożliwe, należy ukazać drogę ograniczonego życia religijnego w związku niesakramentalnym."
Nigdzie w moich wypowiedziach nie zrównałem związków sakramentalnych i niesakramentalnych.
Staram się patrzeć na zagadnienie możliwie szeroko. Czerpać z różnych źródeł.
Agnieszka [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 13:51
Małgosiu , dziękuję za Twoją wypowiedz. Zawarłaś w niej sedno sprawy. Piszesz ,że dla każdej rodziny Bóg ma inny plan. Nie ma uniwersalności w tym temacie, jednego sposobu działania. Dlatego tak ważna jest pomoc małżeństwom sakramentalnym w zasadzie od początku ich trwania,.Dlatego powstanie Stowarzyszenia jest ogromnym krokiem naprzód by otoczyć sakramentalne rodziny pomocą na wszytkich płaszczyznach. Bo jak wiadomo lepiej zapobiegać niż leczyć. Im dłuższy kryzys , im dalej w las tym ciężej to wszystko naprawić. ( choć jak wszyscy wiemy dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych ale ile On się musi teraz namęczyć ,żeby doprowadzić do zbawienia małżonków w rozpadzie, ich niesakramentalnych współmałzonków , dzieci z sakramentalnego związku, dzieci z drugiego związku i wszytkich zamieszanych w to cierpienie Bo nigdy nie choruje jedna rodzina, bo cierpienie dotyka dziadków, dalszą rodzinę, dzieli całe otoczenie.
Jesteś w samym oku cyklonu . Ze względu na Twoja sytuację osobistą miałbyś pełne prawo dbać tylko o "interes" swój czyli sakramentalnego i patrzeć na tę sytuację tylko przez swoją , trudną sytuację. A TY, nie dość, że walczysz o swoją rodzinę to jeszcze bronisz godności wszystkich innych. Nie ustawiasz ludzi w kolejce po prawo do zbawienia. Dobre masz serducho Mam nadzieję ,że Bóg Ci to wszystko wynagrodzi. Trzymaj się ciepło !!!
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 156 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-10-04, 14:23 Historia Abrahama i Isaaka. O co chodzi w tej historii?
Agnieszka napisał/a:
Nie, nie. no miałam juz nic nie pisać
Andrzej a czy my kwestionujemy to ,że żona powinna wrócić? NIE
Czy my kwestionujemy opinię księdza Pawlukiewicza dot. czekania na sakramentalnego małżonka? NIE
(...)
Ty masz czekać , Ona ma wrócić . tyle.
Agnieszko, Ty nie kwestionujesz, ale czy inni tego nie byłbym wcale pewien. Wypowiadasz się i w imieniu chyba Wita? Nie wiem czy on by powtórzył to co Ty napisałaś, że ja mam czekać, a żona ma wrócić.
W każdym razie z wypowiedzi Wita wynika coś dokładnie odwrotnego. Z jego punktu widzenia najważniejsze jest "dobro dziecka", a sakrament i przykazania Boże schodza na plan dalszy. Z wypowiedzi Wita można wyciągnąć logiczny wniosek, że najważniejsza jest opieka nad dzieckiem rodzonych rodziców i że to jest już wystarczającym powodem dla którego rodzice mają trwać w grzesznym związku.
Agnieszka napisał/a:
Andrzej przecież Ci księża z doktoratem profesurą i habilitacją to znaja sprawę tylko z Twich relacji, a skąd Oni mogą wiedzieć jak to się wszystko potoczy. A może rozmawiali z Twoją żoną?? A co wiedzą o dziecku Twojej żony? Oni wypowiedzilei się czysto teoretycznie , Ty masz czekać , Ona ma wrócić . tyle.
Tak, znają z relacji. Ale chodzi przecież o kwalifikację moralną w kazdej podobnej do mojej sytuacji. Co zrobi zona, co sie wydarzy..., nie o to wtej dyskusji chodzi. Zresztą nikt tego nie wie, co sie wydarzy w przyszłości. No może poza tym, że wszyscy kiedyś musimy rozstac się z tym światem. Chodzi o kwalifikację moralną i powinność katolika w tej konkretnej (podobnej) sytuacji - z punktu widzenia nauki Kościoła. I tyle. A więc chyba się zgadzamy, prawda.
Chodzi o wskazanie zachowania moralnie zgadzającego się z nauką Pana Jezusa i Kościoła, a nie o to co żona zrobi... Krótko mówiąc: czy żona powinna wrócić, czy trwac dalej w grzesznym ze wzgledu na dziecko i ryzykować utratę zbawienia. Bo przecież nikt z nas nie wie, kiedy pozegna sie z tym życiem. Księża i Kościół wyraźnie ostrzega, że nic nie usprawiedliwia życia w grzechu. Dziecko nie jest usprawiedliwieniem.
Agnieszka napisał/a:
Dyskusja dotyczy wypowiedzi księdza Pawlukiewicza na temat upchnięcia dziecka nie iwadomo gdzie, dla przypomnienia chodzi o kwestię :
"Czy ono przyjdzie do tej rodziny, czy zostanie gdzieś tam, nie wiem, "
(...)
I jeszcze jedno, adoptować można dziecko gdy sąd pozbawi prawdziwego ojca praw rodzicielskich lub gdy ten ich się zrzeknie.
Tak to są sprawy bardzo ważne i wymagają dołożenia wszelkich starań, by odbył się powrót małżonków sakramentalnych do siebie z jak najmniejszym cierpieniem dla dziecka. Z Bożą pomocą, gdy wybierze się Boga i sakramenty - jest to mozliwe. Choć pewnie na poczatku tego cierpienia nie da się całkowicie uniknąć. Ale to nie wina porzuconego współmałżonka czy Boga (że stawia takie wymaganie (*) - w końcu jesteśmy Jego własnością ), ale rodziców (rodzonych czy przybranych), którzy wybrali grzeszne życie.
Tak samo to nie wina sędziów, że cierpią dzieci np. ojców czy matek, którzy weszli na droge przestepstwa i musze odbyc kare w odosobnieniu. Jakoś tu nikt w społeczeństwie ich (sędziów) nie oskarża o krzywdzenie przez nich dzieci osób skazanych, które przecież cierpią. A w przypadku sprawy poważniejszej, gdzie chodzi o bezposrednie zagrożenia zbawienia duszy, zerwanie grzesznego związku i powrót na droge realizowania zobowiązań wynikających z przysięgi małżeńskiej - niektórzy oskarżaja Boga, że jest taki "niemiłosierny", że każe im zerwać z cięzkim grzechem w każdej sytuacji.
(*) Np. historia Abrahama i Isaaka. O co chodzi w tej historii?
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 14:46
Ty masz czekać. Żona być może wróci, być może nie wróci.
Teoretyzując, dalej...
Zdradzaczka porzuciła męża i dzieci - trauma, cierpienie dla rodziny... czyn naganny grzeszny
Zdradzaczka bierze ślub cywilny z kochankiem, mają dzieci... czyn naganny
Zdradzaczka porzuca męża niesakramentalnego i dzieci - trauma, cierpienie dla rodziny... wraca do sakramentalnego... wspaniały czyn
Tak jest ok. w świetle zasad chrześcijańskich?
Ostatnio zmieniony przez Ola2 2007-10-04, 14:54, w całości zmieniany 1 raz
Kościół (ź ) — wyjaśnia Jan Paweł II — ustanowiony dla doprowadzenia wszystkich ludzi, a zwłaszcza ochrzczonych, do zbawienia, nie może pozostawić swemu losowi tych, którzy — już połączeni sakramentalną więzią małżeńską — próbowali zawrzeć nowe małżeństwo. Będzie też niestrudzenie podejmował wysiłki, by oddać im do dyspozycji posiadane przez siebie środki zbawienia (ź ). Kościół z ufnością wierzy, że ci nawet, którzy oddalili się od przykazania Pańskiego i do tej pory żyją w takim stanie, mogą otrzymać od Boga łaskę nawrócenia i zbawienia, jeżeli wytrwają w modlitwie, pokucie i miłości (FC, nr 84).
Dlatego tak ważna jest wierność nas sakramentalnych małżonków, by naszym niesakramentalnym współmałżonkom pomóc w nawróceniu (naszą postawą wierności, modlitwą), ułatwić (umożliwić) powrót do nas. Bowiem kiedy otworzą się oni na Bożą uzdrowieńczą łaskę nawrócenia, wówczas zrozumieją, że nic, nawet dziecko nie może byc przeszkodą do pojednania się z sakramentalnym kochającym, wiernym, wierzącym w uzdrowienie swojego małżeństwa i przebaczającym współmałżonkiem z sakramentalnego związku.
Przecież Bogu, który jest w sakramencie małżeństwa i nam kochającym sakramentalnym małżonkom na tym bardzo zależy. Nieprawdaż?
Ola2 napisał/a:
Ty masz czekać. Żona być może wróci, być może nie wróci.
Tak Olu. Dziekuję Ci za słowa "masz" i "może"
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 14:56
Powtórzę, bo mnie wyprzedziłeś
Teoretyzując, dalej...
Zdradzaczka porzuciła męża i dzieci - trauma, cierpienie dla rodziny... czyn naganny grzeszny
Zdradzaczka bierze ślub cywilny z kochankiem, mają dzieci... czyn naganny grzeszny
Zdradzaczka porzuca męża niesakramentalnego i dzieci - trauma, cierpienie dla rodziny... wraca do sakramentalnego... wspaniały czyn
Ona jest już ok. w świetle zasad chrześcijańskich?
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 156 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-10-04, 15:04 Bóg ma nad wszystkim kontrolę
Ola2 napisał/a:
Powtórzę, bo mnie wyprzedziłeś
Teoretyzując, dalej...
Zdradzaczka porzuciła męża i dzieci - trauma, cierpienie dla rodziny... czyn naganny grzeszny
Zdradzaczka bierze ślub cywilny z kochankiem, mają dzieci... czyn naganny grzeszny
Zdradzaczka porzuca męża niesakramentalnego i dzieci - trauma, cierpienie dla rodziny... wraca do sakramentalnego... wspaniały czyn
Ona jest już ok. w świetle zasad chrześcijańskich?
Odpowiem nie wprost
Kiedy Abraham otrzymał nakaz od Boga złozyć w ofierze swego syna, też bardzo to przeżywał. Myślę, że bardziej nawet niż w każdej innej sytuacji, gdzie dziecku nie grozi śmierć. Jednak wybrał drogę posłuszeństwa i zaufania Bogu. I wygrał!
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 15:08
Andrzej napisał/a:
Dlatego tak ważna jest wierność nas sakramentalnych małżonków, by naszym niesakramentalnym współmałżonkom pomóc w nawróceniu (naszą postawą wierności, modlitwą), ułatwić (umożliwić) powrót do nas. Bowiem kiedy otworzą się oni na Bożą uzdrowieńczą łaskę nawrócenia, wówczas zrozumieją, że nic, nawet dziecko nie może byc przeszkodą do pojednania się z sakramentalnym kochającym, wiernym, wierzącym w uzdrowienie swojego małżeństwa i przebaczającym współmałżonkiem z sakramentalnego związku.
Do pojednania...ale nie zawsze do powrotu...
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 15:09
Wolałaby jednak odpowiedź wprost
Bo zasada, że mam czekać, a mąż może wróci lub może nie, jest dla mnie prosta i klarowna jak konstrukcja cepa. Jeśli chcę być wierna Bogu, muszę ją stosować.
Przykład, który opisałam, nie jest już tak klarowny i mam wątpliwości.
Pozdrawiam
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 156 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-10-04, 15:17 1 kor 13
wanboma napisał/a:
Andrzej napisał/a:
Dlatego tak ważna jest wierność nas sakramentalnych małżonków, by naszym niesakramentalnym współmałżonkom pomóc w nawróceniu (naszą postawą wierności, modlitwą), ułatwić (umożliwić) powrót do nas. Bowiem kiedy otworzą się oni na Bożą uzdrowieńczą łaskę nawrócenia, wówczas zrozumieją, że nic, nawet dziecko nie może byc przeszkodą do pojednania się z sakramentalnym kochającym, wiernym, wierzącym w uzdrowienie swojego małżeństwa i przebaczającym współmałżonkiem z sakramentalnego związku.
Do pojednania...ale nie zawsze do powrotu...
Wanbomo, kiedy się małżonkowie w pełni nawracają (a więc do Boga i do siebie), to możesz sobie wyobrazic inną sytację niz taką jak w dniu zaślubin?
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
wito [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 15:35
Andrzej napisałem dość długi post jako odpowiedź na Twoją wypowiedź z godziny 15,23 ale widzę mój drogi że mnie ubiegłeś - więcej. Ty już nie tylko biblię naginasz do swoich potrzeb słowa Jana Pawła II. Widać, że nie czytałeś całego artykułu tylko odniosłeś się do mojego cytatu.
skopiowałem Ci więc kolejne akapity:
"Nie mamy zatem tutaj do czynienia z żadnym rewizjonizmem. Duszpasterstwo osób żyjących w związkach niesakramentalnych nie ma na celu akceptacji rozwodów czy też legalizacji związków niesakramentalnych. Jego celem jest niesienie pomocy duchowej katolikom, którym skomplikowało się życie małżeńskie i aktualnie znajdują się w sytuacji nieuregulowanej.
Zarzut, stawiany przez niektórych, że duszpasterstwo, o którym mówimy, podważa sens wierności małżeńskiej, można by równie dobrze wysunąć pod adresem Chrystusa, który ustanowił sakrament pojednania. Czy w ten sposób, przypadkiem, nie naraził On człowieka na grzech? No bo skoro istnieje możliwość wyjścia z tej sytuacji, to może grzech nie jest czymś strasznym? W duszpasterstwie osób żyjących w związkach niesakramentalnych nie chodzi o tworzenie jakiegoś lobby w Kościele, ale o wyciągnięcie pomocnej ręki do tych, którzy świadomi, że ich sytuacja jest obiektywnie niezgodna z Ewangelią, szukają dróg wyjścia, kierując się w stronę Boga. Kościół nie może odrzucić takich ludzi."
Zważ na to że biskup użył słowa "moralnie niemożliwe" odnosząc się do kwestii powrotu danego małżonka. Jacek Salij Op (W drodze, nr 329): "Odpisywałem na te listy to samo, co osoby te usłyszałyby natychmiast po nawiązaniu kontaktu z duszpasterzem związków niesakramentalnych: że związek taki, jeżeli dopiero się zaczyna, trzeba po prostu rozwiązywać, bo nauka Pana Jezusa na ten temat jest jednoznaczna." Zauważ na użycie słów "jeżeli dopiero sie zaczyna". Jakoś wiąże mi sie to z wypowiedzią biskupa Miziołka o rzeczach "moralnie niemożliwych"
Co do twojej jawnie napastliwej wypowiedzi z 15,23 dam Ci tylko jedną odpowiedź: jeżeli nie masz argumentów - nie krzycz głośno że "Z jego punktu widzenia najważniejsze jest "dobro dziecka", a sakrament i przykazania Boże schodza na plan dalszy." brakuje tylko że idę pod rękę z szatanem, że jestem wrogiem narodu i wiary.
I jeszcze jedno nie nam jest dane rozsądzać kto będzie zbawiony a kto nie.
[ Dodano: 2007-10-04, 17:05 ]
III Synod Archidiecezji Łódzkiej:
Art. 291. W przypadku małżeństw niesakramentalnych duszpasterze powinni przygotować je do zawarcia sakramentu małżeństwa, o ile nie ma przeszkód kanonicznych. Gdy istnieją przeszkody nieusuwalne, duszpasterze winni pouczyć, w jakim zakresie małżeństwa te mogą uczestniczyć w życiu Kościoła.
"przeszkody nieusuwalne" znów łączy mi sie to z wcześniejszym ujęciem powrotu pod katem moralnym.
[ Dodano: 2007-10-04, 17:08 ]
III Synod Archidiecezji Łódzkiej:
Art. 291. W przypadku małżeństw niesakramentalnych duszpasterze powinni przygotować je do zawarcia sakramentu małżeństwa, o ile nie ma przeszkód kanonicznych. Gdy istnieją przeszkody nieusuwalne, duszpasterze winni pouczyć, w jakim zakresie małżeństwa te mogą uczestniczyć w życiu Kościoła.
"przeszkody nieusuwalne" znów łączy mi sie to z wcześniejszym ujęciem powrotu pod katem moralnym.
[ Dodano: 2007-10-04, 17:09 ]
jakoś dziwnie wcześniej jest wypowiedź wanbomy a moje są dodawane do poprzedniej.
Zaczynamy walczyć środkami technicznymi??
[ Dodano: 2007-10-04, 17:10 ]
A feeeeee
po raz kolejny wyłazi brak argumentów
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2007-10-04, 15:35
Wyobrażam. Dla dobra dziecka żona żyje z niesakramentalnym jak brat z siostrą - czy nie uważasz, że to jest możliwe?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum