Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Stał się cud, Bóg uzdrowił Was oboje i wasze małżeństwo. Jesteście znowu razem, znowu razem wychowujecie dzieci, razem jecie, razem budzicie się każdego ranka.
Powtarzasz sobie - teraz już będzie długo i szczęśliwie, tym razem zdudowaliśmy na skale.
Pierwsze zgrzyty pojawiają się po kilku dniach - spóźnienie, głuchy telefon, zamyślenie - w Twojej głowie budzą się demony. Piszesz czarne scenariusze, masz pewność, że zło wróciło do Waszej rodziny. Czasami padają gorzkie słowa, znajdujesz jakieś zdjęcie, zapomniany prezent - to bardzo boli.
Pragniesz tylko jednego - by było jak dawniej przed kryzysem. Prawda jest brutalna - nie będzie już nigdy tak samo, ale może być lepiej. Zapatrzeni w krzyż Chrystusa możecie uczynić Wasze małżeństwo jeszcze piękniejszym niż kiedyś.
Lekarstwem na demony w głowie jest modlitwa, często pomaga wypisanie się, podzielenie przeżyciami z innymi w podobnej sytuacji. Tu jest na to miejsce. Jeśli już zażegnaliście kryzys nie uciekajcie z forum, dzielcie się Waszymi przeżyciami z innymi, wspierajmy się wzajemnie w procesie odbudowy z Chrystusem
Beata [Usunięty]
Wysłany: 2006-04-14, 19:57 Życie po separacji - odbudowa związku.
Z pomocą Chrystusa z osoby zagubionej stałam się - odnaleziona. Odnalazłam właściwą drogę , przez którą Pan Bóg cały czas mnie prowadzi.
W moim małżeństwie po 4 m-ach - jedynej w trakcie trwania związku i bardzo bolesnej separacji - doszło do POJEDNANIA - UZDROWIENIA. Ale to dopiero początek nowej drogi. Moje małżeństwo wymaga obecnie opieki specjalistycznej - podjęliśmy terapię.
Padło tu kiedyś stwierdzenie ,że Ci którzy mają kryzys za sobą odchodzą z tego forum . Ja nie zamierzam i myślę ,że w dalszym ciągu będziemy wymieniać cenne uwagi i spostrzeżenia , za które Wszystkim serdecznie dziękuję. Zostaję na forum- by dawać Wam wsparcie i nadzieję. Do Was też zaświeci słoneczko.
Jesteśmy tu razem po to , aby budować i nie powielać wcześniejszych błędów . Będziemy się wspólnie uczyć - jak żyć na nowo , nie tracąc nadziei ,że tym razem będzie lepiej. Cały czas trwam w modlitwie, dziękuję Panu Bogu i proszę go o dalsze prowadzenie w tej trudnej też obecnie sytuacji.
Anula [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 08:11
Kochani ,
Przygotowuję się psychicznie do powrotu mojego męża do domu . Podjął decyzję , że w maju pozamyka swoje sprawy i w czerwcu wróci do domu . Bardzo tego pragnęłam , modliłam się o to i moje marzenie zaczyna nabierac kształtów realiów . Pomimo iż on nie jest jeszcze z nami powoli przygotowuję się na to nasze wspólne mieszkanie . Bardzo się boję tego . Nie wiem czego się spodziewać z jego strony . Jakich zachowań oczekiwać i nie zrażać się nimi . Jak go wdrażać w codzienne obowiązki tak by go nie przymuszać , żeby nie wystarszyć , nie spłoszyć ? Wiem, że proces odbudowy jest ogromnie trudny i powolny .Nie chciałabym swoją niecierpliwością czegoś zniszczyć . proszę podzielcie się wswoimi doświadczeniami w tym temacie . Majka wspominała, ze na samym początku jest czas na pewne ustalenia i żadania . To wiem . Ale co dalej ?
MajkaB [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 09:03
Anula jak pisałam wcześniej,trzeba ustalić nowe zasady funkcjonowania waszego związku a potem tego przestrzegać.I być konsekwentynym.Myślę ,że na tym etapie Dobson jest na miejscu.Bądż stanowcza i nie przytłaczaj go.Miej swoje życie towarzyskie, koleżanki, swoje zainteresowania i itp. Musisz mu pokazać,że życie nie kręci się tylko wokół niego(chociaż on jest bardzo ważny),ale są jeszcze inni ludzie i sprawy ,na których CI zależy.Ja zaczęłam np.dużo jeżdzić samochodem( a wcześniej się bałam i liczyłam tylko na łaskę męża), sama załatwiać sprawy urzędowe, i pokazałam ,że sama mogę wszystko zrobić. Pokaż mu efekty ciężkiej pracy nad sobą i swoją przemianę .
Nie można też przy każdej konfliktowej sytuacji wracać do tego co było i wymawiać mężowi jego winy( to,że jest winny to Ty i on doskonale o tym wiecie).Bo każda taka kłótnia znowu będzie Was oddalać.On i tak cały czas żyje ze świadomością swojej winy i zdaje sobie sprawę ,że Was skrzywdził. Ale zaznaczaj ,że jesteś kobietaą wartościową ,mądrą i wymagaj szacunku. Dobrze ,że już teraz o tym myślisz i starasz się przygotować do powrotu męża z "dalekiej i niebezpiecznej podrózy".Często związki po takim wielkim kryzysie zaczynają doceniać siebie i są szczęśliwymi małżeństwami.Życzę WAM tylko sukcesów w odbudowie miłości.
Anula [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 09:17
Tak z tego wszystkiego zdaję sobie sprawę . Zastanawia mnie tylko powściagliwość mojego męża w okazywaniu swoich uczuć . Nie wiem czy jest to wynikiem świadomości jaką krzywdę nam wyrządził i wstydu czy tez po prostu on nic już do mnie nie czuje . Chciałabym wiedzieć czy to normalne w takich przypadkach ? czy on boi się okazać trochę uczucia , czy się wstydzi , czy przewiduję iż ja i tak mu nie uwierze bo przecież jeszcze niedawno mówił, że jemu jest z Nią dobrze . Mam setki mysli na minute i z trudem to wszystko powstrzymuję bo zdaję sobie sparwę również z tego że złe duchy mogą teraz atakować w szczególny sposób by podważyć to co tak cieżko wypracowaliśmy . Majko, jak to jest na początku ? Poza wytyczonymi granicami , poza tym wszystkim ? Jak Twój mąż zachowywał się na początku ?
Agnieszka2 [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 09:21
I wstydzi się, i zdaje sobie sprawę z tego co zrobił. To zupełnie normale. To nam kobietom się wydaje, że aby naprawić to co się zepsuło, trzeba okazywac uczucia. Myślę , że dla mężczyzn jest to oznaka słabości. Im więcej zepsuł, tym bardziej będzie chował się w sobie. A gdyby Cię nie kochał , to by do Ciebie nie wracał. Takie jest moje zdanie.
Anula [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 09:33
Dzięki Agnieszko . W sumie to ja też tak myślę . Tak jak odnajdywałam w nim w calym tym procesie zagubione dziecko, któremu trzeba podać rekę i pokazac że to jeszcze nie musi być koniec tak teraz też "przyłapuję" go na tym że chyba jednak kocha . Nam kobietom tak bardzo zależy by okazywano nam uczucie , niekoniecznie o nim trzeba mówić . Musze jeszcze nad tym popracowac .
MajkaB [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 10:04
Anula mój mąż na poczatku zaczął chętniej mówić o uczuciach ,ja natomiast przestałam się narzucać.( kiedyś nie często mówił o tym).Czekałam na jego incjatywę, jak usłyszałam wiele miłych słów i zapewnień, to odwzajemniałam to.Nie raz chciałam mu tyle powiedzieć,co czuję i jak kocham,ale powstrzymywałam się.Nie chwaliłam go jaki jest wspaniały,mądry,przystojny (wcześniej takie komplementy mówiłam codziennie ,same zachwyty nad nim).Owszem zdarza się ,że niekiedy z własnej incjatywy powiem mu co czuję albo wyślę miłego smsa ale zawsze dostaję bardzo miłą i ciepłą odpowiedż.
Od niedawna mój mąż zaczął mnie pytać ,czy wiem ,że jestem najlepszą i najkochańszą żoną.Odpowiadam ,że tak właśnie jest.Pokazuję mu ,że jestem wartościową kobietą i zasługuję na szczerą milość.Poprzez moją powściągliwość doprowadziłam do samowolnego wyrażania uczuć mego męża, bez wywierania presji.I nie mówię mu już ,że jest najwsanialszym facetem pod słońcem, bo tak nie jest.Owszem kiedy trzeba go pochwalić ,to nie żałuję miłych słów, ale z umiarem i pod kontrolą.Nie jestem księżniczką ,która teraz tylko czeka aby noszono ją na rękach i zachwycano się jej urodą ,mądrością, ale nie NARZUCAM SIĘ.Niech sam dojrzeje do tego co chce CI powiedzieć.TO wiele mnie kosztowało, aby trzymać język za zębami, ale teraz są efekty.
Anula [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 10:40
A ja właśnie otrzymałam esa że się wahai że chyba nie da rady wrócic . Próbuje zapomnieć o tym że go wygoniłam ale nie umie . Majko , ja już nic więcej nie umiem zrobić by go przekomnać . Prosze módlcie sioę za nas ...
MajkaB [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 11:18
Anula nie poddawaj się.Już jesteście tak blisko.Jeszcze nie raz Ty i Twój mąż będziecie mieli wątpliwości,czy dobrze zrobiliście.U nas też tak jest.Każdy ma lepsze i gorsze dni.Pomyśl,że mąż dziś ma ten gorszy a jutro będzie już inaczej.Pomódl się do Św.Judy Tadeusza. Może uczestnictwo w Nabożeństwie Majowym da Ci siłę i pozytywne spojrzenie na całą sprawę.Ja dziś chętnie się wybierę aby w spokoju się pomodlić za Nas wszystkich.Modlitwa w czasie Nabożeństwa tak optymistycznie mnie nastraja do życia.Uśmiechnij się i myśl tylko pozytywnie.
MajkaB [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 11:19
Anula nie poddawaj się.Już jesteście tak blisko.Jeszcze nie raz Ty i Twój mąż będziecie mieli wątpliwości,czy dobrze zrobiliście.U nas też tak jest.Każdy ma lepsze i gorsze dni.Pomyśl,że mąż dziś ma ten gorszy a jutro będzie już inaczej.Pomódl się do Św.Judy Tadeusza. Może uczestnictwo w Nabożeństwie Majowym da Ci siłę i pozytywne spojrzenie na całą sprawę.Ja dziś chętnie się wybierę aby w spokoju się pomodlić za Nas wszystkich.Modlitwa w czasie Nabożeństwa tak optymistycznie mnie nastraja do życia.Uśmiechnij się i myśl tylko pozytywnie.
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 11:36
Anula,
Wytrzymałaś tyle to wytrzymaj jeszcze trochę. On nie może ci wybaczyć żeś go wywaliła z domu. To tak jakby próbował przesunąć część winy za swoją zdradę w twoją stonę. No boi się i szuka ułatwienia. Albo czekaj albo powiedz że tobie też trudno wybaczyć że cię zdradzil ale się starasz. I to bardzo. To jak ty możesz próbować to on też.
Albo może powiedz że razem będzie wam łatwiej. Ale tego to ja też nie wiem czy to juz pora na takie teksty..
Ale trzymać się masz bo przyjadę i sporę na kwaśne jabłko za załamywanie rąk.
Anula [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 11:50
Nie poddaje się . Walczę . Ale to jego decyzja . Bardzo boli ale pewnie to próba . Nie sądzę by Pan Bóg zawiesił mi przed nosem marchewkę a potem nia pomachał i zabrał . Diabeł próbuje swoich sił , ale mu to nie wyjdzie . Modlitwa i wstawiennictwo Matki Bozej , ukochanej Maryji nam pomoże . Wierzę i powtarzam to sobie . Właśnie mi napisal " czekaj ile mozesz albo skończ to " . Ja tego nie skończę bo moja decyzja jest inna . On jeszcze jej nie podjął . Albo bardzo się zawahał .
weronika [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 12:12
Anula,Anula,bądż cierpliwa,widzisz mój mąż też w piątek spędził ze mną cztery godziny,zjadł moje ,przygotowane przezemnie pyszne śniadanie,a tu całą sobotę i niedzielę nawet się nie odezwał,a wracając wczoraj z pracy i widząc nas jadących na rowerach nawet się nie zatrzymał.Poprostu pokazał,jak bardzo jesteśmy obcy dla niego,bardzo i to bardzo mi było przykro,nawet się popłakałam,gdy przyjechał obok nas,nie potrafiłam zatrzymać tych łez......
MajkaB [Usunięty]
Wysłany: 2006-05-22, 12:16
Anula mó mąż też nie potrafił zakończyć znajomości z kochanką.Nie potrafił tego z siebie wydusić i jej tego powiedzieć.Podobnie jak Twój manewrował między nią a nami i czekał aż ja podejmę decyzję , ja natomiast wciąż powtarzałam ,że ja tego nie skonczę.Aż wreszcie psychicznie nie wytrzymałam i powiedziałam dosyć .Zaczęłam jasno rozmawiać o przyszłości tzn.kiedy może odwiedzać dziecko,jakie alimenty,co z mieszkaniem itp. bez żadnych łez i litowania się nad sobą( już o tym pisałam).Wtedy nastąpił przełom.Może zdał sobie sprawę ,że traci nas bezpowrotnie,że jednak to my tworzymy razem rodzinę.I przy mnie zakończył ten etap w swoim życiu i prosił o przebaczenie.Dlatego nie rezygnuj ,a tym bardziej nie podejmuj za niego decyzji.To musi zrobić on sam.A Ty wykazując tyle cierpliwości wcześniej ,to poczekaj i zobacz co z tego wyniknie.Bądż dobrej myśli.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum