Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Porady psychologa - Witam w kąciku psychologicznym

Anonymous - 2007-04-08, 15:31

Znam kilka takich przypadków, gdzie "światowe" życie zawróciło w głowie.

Teraz sobie pomyśl, czy Twój mąż jest człowiekiem rodzinnym, jakie miał priorytety dotąd. Może znajdziesz odpowiedź, czy to tylko chwilowy zachwyt wielkim światem.

Anonymous - 2007-04-08, 15:45

Mąż jest z rozbitej rodziny, żył w awanturach rodziców i zawsze wydawało mi sie że marzył o szczęściu rodzinnym.Ale też ma straszny kompleks niższości i ogromne ambicje.Wcześniej chciał mieć rodzinę ale teraz stwierdził że pasuje mu inne życie.Nie wiem ale ciągle powtarza że jest złym człowiekiem i draniem i handlowcem a oni tacy są .Identyfikuje sie z tym zawodem totalnie.

[ Dodano: 2007-04-08, 16:55 ]
Jestem w zupełnej rozsypce.Wiem że w tym wszystkim była też moja wina!Boję sie przyszłości tęsknie potwornie. Marzyłam o dzieciach mężu o rodzinie wszystko prysło przez firme U.....

Anonymous - 2007-04-08, 16:05

Może jednak zauważy, że firma mu szczęścia nie da, jedynie jego namiastkę.
Anonymous - 2007-04-09, 20:53

Yvette, moj maz jest kompletnie zniewolony swoja praca. Uwazam, ze to jest sekta, jego pracodawca swietnie nim manipuluje, calkowicie go indoktrynujac.
Jest dokladnie tak jak napisalam, nic dodac nic ujac. Z sekty niewielu osobom udaje sie wyrwac, trzeba tez chciec uwolnienia.
Nie wiem co bedzie dalej...

Anonymous - 2007-04-12, 10:28

Witam cieplutko wszystkich piszących w tym kąciku! Tak bardzo się cieszę, że tu dotarłam. Rozpaczliwie potrzebuję pomocy...
Od 12 lat zyjęz moim obecnym mężem. Jesteśmy 5 lat po ślubie. Bylismy dla siebie pierwszymi miłościami. Ot, cudownie zakochane dzieciaki, poznawaliśmy razem świat i wkraczaliśmy w dorosłość. Nigdy nie było idealnie, oboje mamy burzliwe temperamenty. Jednak mimo wielu kłótni nie wyobrażaliśmy sobie zycia bez siebie. Pobraliśmy się wcześnie, pragnęłiśmy ciepłego domu i dziecka. (Mąż stracił swoją mamę -psychologa, kiedy miał 15 lat. Popełniła ona samobójstwo -prawdopodobnie przyczyną było nieszczęśliwe małżeństwo zabijające ją dzień po dniu. Ja byłam nie tylko jego dziewczyną, ale przyjacielem i całym swiatem, ratunkiem...). Dwa lata po slubie we mnie cośpękło. Poczułam się niespełniona w tym związku. Poczułam, ze moje potrzeby się nie liczą, że mąż o mnie nie dba. Pewnie podłożem tego były bezskuteczne próby zajścia w ciążę..Dominik często wtedy wychodził z kolegami-a to impreza, a to koncert, rajd. Ja siedziałam sama w domu..i zaczęłam uciekać w wirtualny świat. Poznałam tam człowieka, który mnie słuchał.Po prostu słuchał, śmiał się ze mną, interesował moimi sprawami. Nigdy go nie widziałam, ani nawet nie słyszałam, lecz bardzo szybko stał się kimś, bez kogo nie wyobrażałam sobie dnia. POwiedzieliśmy sobie kiedyś, ze się kochamy..choć teraz wiem, ze to nie była prawda.. Mąż odkrył moją tajemnicę. To było straszne..W pierwszym momencie ja chciałam odejść, ale on mi nie pozwolił. Powiedział, że nie wierzy, ze mogę kochać kogoś z komputera, ze pogubiliśmy się, że on wie, iż kocham jego, że nasza miłość jest wielka i on mi o tym przypomni. Nastały piękne dni i byliśmy szczęśliwi. Ja nagle poczułam i zrozumiałam, że prawie straciłam miłość mego życia. Od tamtej pory kocham męża jeszcze bardziej, ta miłość jest dla mnie jak świętość.. Ale nadszedł czas na powracającą falę..W zasadzie spodziewałam siętego i byłam gotowa udżwignąć taki krzyż. Jednak przyszło to w najmniej odpowiednim momencie.
Po tamtym pogodzeniu i odnowie zwiążku zaczęłiśmy intensywnie zajmować się sprawą naszego bezskutecznego starania sięo potomstwo. Okazało się, że mąż ma bardzo słabe nasienie i jedynie zap.łodnienie pozaustrojowe daje nam szanse na rodzicielstwo. Ja bardzo siętego bałam. Nie tylko ze względów moralnych, ale i fizycznych. Te moralne pomógł mi złagodzićprzyjaciel-ksiądz. Z fizycznymi radziłam sobie sama. To było rok temu, w marcu. Mąż mówił wtedy -" To jest nasz rok!" I wszystko na to wskazywało. Zaszłam w ciążę za pierwszym razem " Macie pańsr\two niesamowite szczęście"-usłyszeliśmy od lekarza. I ja czułam, ze to szczęście, fart, nagroda za to, że wtedy o mało siebie nie straciliśmy. Ale szczęście nie trwało długo. JUżna początku ciąży zauważyłam, że mąż sięode mnie oddala. Każdego dnia jest dalej. Nie było masaży, spełniania zachcianek. Nie było dotykania brzucha i pieszczot. Byłam praktycznie całymi dniami sama (on jest przedstawicielem). Wtedy tak bardzo tego nie dostrzegałam, zrzucałam wszystko na jego pracę, której oddawał się bez reszty (a to przecieżtakie typowe -przyszły ojciec zabezpiecza rodzinie przyszłość). Kiedy urodził się Mikołaj przeżyłam prawie załamanie, bo mąż zupełnie nie zwracał na mnie uwagi. Godzinępo porodzie jużpojechał do pracy, a ja sleżałam sama w sali i patrzyłam jak inne żony wtulają się w swoich mężów. Kiedy przywióżł nas do domu, też zaraz uciekł...Było mi ciężko. Tak bardzo potrzebowałam wtedy jego miłości, ciepła. To trwało aż do poprzedniej soboty. Przez ten czas wiele razy pytałam co siędzieje, zarzucałam, że jest taki osły, prosiłam, błagałam, żeby dal mi trochę miłości...
Mąż mówi, że wtedy, te kilka miesięcy temu to w nim coś pękło. Wrócił ból tamtej przeszłości, i mojej zdrady. Że on oddalił się ode mnie, uciekł w pracę, bo tak bardzo bolało go to, że zrujnowałam wtedy nasz świat. Do tego od stycznia prowadził najpierw miłą znajomość, potem cośw rodzaju flirtu, z koleżankąz pracy. Były to tylko smsy, nie znająsiępraktycznie, mieszkamy w innych miastach. To jednak bardzo mnie zabolało.
Od tygodnia siedzimy każdego wieczora i próbujemy pozbieraćresztki naszego zwiążku. Tylko to jest jakaśchora sytuacja, w której ja nie widzęwyjącia. Mnie boli to, co zrobił, jestem w stanie mu wybaczyć, lecz oczekuję, że mi pomoże swojąmiłościąi ciepłem. On mówi, ze nie potrafi nagle zacząć obsypywać mnie czułosciami, bo to byłoby nie fair. Że nie jest w stanie teraz się
do mnie zbliżyć. Że ta dziewczyna nie miała zupełnie żadnego znaczenia, że to nie było nic prawdziwego -jedynie głupia uciaczka, i cieszy się, że to odkryłam, bo przynajmniej teraz jest jakiś zwrot .
Widzę, że się miota. Widzę, że jest mu tak bardzo źle z tym, że mnie skrzywdził. On proponuje byśmy narazie przestali mówić o tym wszystkim, a zaczęłi żyć. Chce, jak to powiedział, "nauczyćsię zyć ze mną". Wracać wcześniej z pracy, uczestniczyćw domowym zyciu. A mnie jest tak trudno to przyjąć, bo chciałabym słyszeć deklaracje, miłe słowa, zapewnienia miłości - bo jak inaczej mam mu wybaczyć? Poza tym bojęsię, że jeśli nie potrafił przezwyciężyć negatywnych uczuć do mnie, w momencie gdy byłam bezbronna - w ciąży, to jak to może staćsięteraz? Czy on mnie znowu może pokochać? A jak długo ja wytrzymam, by go nie zacząć nienawidzić za wszystkie tamte dni, gdy byłam sama...?
Kochana Błekitna, i wszystkie zyczliwe duszyczki, proszęWas bardzo o pomoc.
Mój synek, nasz synek ma teraz cztery miesiące - pragnęliśmy go jak słońca. Teraz jest, leży tu obok śmiejąc się do mnie, a mnie pęka serce...Nie wiem , co robić...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group