Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy wierzycie ?

Anonymous - 2008-12-03, 22:29

.
kurcze:) pewnie że wierzymy!!! bo wiara Góry przenosi,ale kiedy to nąstąpi to nie wiadomo? może to być jutro ,pojutrze za miesiąc czy rok..itd....Ja wiem ,ze kiedyś tego doczekam:):)..ale jeszcze nie dziśśś::)..Pozdrawiam .. i głowa do góry:)

Anonymous - 2008-12-03, 23:08

Ja też wierzę,cały czas jeszcze wierzę,że będziemy razem,choć na dzień dzisiejszy się nie zanosi... :-( Powolutku ,krok po kroku,próbuję zmieniać siebie i dobrze żyć mimo wszystko...
Anonymous - 2008-12-03, 23:14

Mąka racja.......:)krok po krok i damy radę:) i na pewno wszytko będzie dobrze
Anonymous - 2008-12-03, 23:30

Ja nie wierzę. Mimo to próbuję.
Anonymous - 2008-12-03, 23:33

Dziękuję za odpowiedzi , przewaga optymistycznych , miło się je czyta choć ja te pesymistyczne rozumiem - w pewnym momencie przelewa się , wszystko ma swoje granice .Niektórzy je strasznie przekraczają - niszczą wszystko to co było ( tak było u mnie - uważam ,że ten mój mąż ( eX formalnie) po prostu zniszczył nasze małżeństwo.
Wanboma - Ty nie patrz na to , czy wyświadczysz im przysługę , wyświadcz sobie przysługę - jesteś masochistką ?Czasem lepiej jest pójść przed siebie ani na chwilę nie oglądając się za siebie. Chyba caly czas nie radzisz sobie z tą sytuacją - bardzo to przykre , szkoda życia , szkoda każdego dnia na takie emocje i dla takiego człowieka.
Pozdrawiam.

[ Dodano: 2008-12-03, 23:36 ]
Ja nie wiem- nie wiem co samej sobie odpowiedzieć na to pytanie - każda odpowiedź będzie tak naprawdę zła....... Optymizm niebezpieczny a pesymizm dołujący ....Trzeba zająć się sobą.

[ Dodano: 2008-12-03, 23:38 ]
Nie chciałabym kolejny raz poczuć odrzucenia , ta lekcja wystarczajaca do końca życia...

Anonymous - 2008-12-04, 02:06

Dla naszego małżeństwa zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy. Całe ostatnie wakacje spędziłam z dziećmi w Dublinie. Mąż nawet nie załatwił nam hostelu. Dzieci poszły do pracy, wynajęły mieszkanie. Mąż mieszkał z kolegami. Ja osobno, w hostelu, potem na kempingu. Pewnej nocy spalono mój samochód z całym bagażem i ekwipunkiem kempingowym. Policja zawiozła mnie do męża. Nawet wtedy mnie nie wpuścił. Wyszedł przed dom i poradził mi, abym pojechała do dzieci. Zostałam sama na ulicy w środku nocy.
Wynajęłam mu mieszkanie, do którego i ja się wprowadziłam (hostel za drogi, kemping spłonął). Pożyczyłam od dzieci pieniądze. Zapłaciłam kaucję i czynsz.
-Nie znam tej pani. - Powiedział po angielsku do wchodzącej przez bramę z domofonem kobiety, gdy mnie zobaczył pod tym naszym WSPÓLNYM domem. - Proszę jej nie wpuszczać.
Poszłam do znajomych. Cały dzień ryczałam. Ale zrozumiałam: to koniec.
Wierzę, że już nigdy nie zdarzy mi się coś równie potwornego.
Wierzę, że gdy przyjedzie do Polski, odwiedzi nas i będziemy mogli rozmawiać jak znajomi.
Wierzę, że pomoże mi finansowo w wykształceniu dzieci.

NIE JESTEM W KRYZYSIE. Moje małżeństwo jest zupełnie OSOBNE, ale akceptuję je właśnie takim. Samotność bardziej mi służy, bardziej się podoba i daje większe poczucie wolności i godności, niż zły - mimo że sakramentalny - związek.
A więc: zdarzył mi się cud ukojenia.

Dobranoc Wam, zgromadzonym wokół studni Sychar. Niechaj prowadzą Was łagodne wiatry, a dobra woda niechaj ugasi Wasze pragnienia.

Wan, Wito, życzę NAM wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia: spełnienia, satysfakcji, radości, zdrowia i dużo poczucia humoru. Pa!
Wasza J.S.=Mona

Anonymous - 2008-12-04, 07:44

Podziwiać Ciebie kobieto - to mało:) micszpak - powodzenia.
Anonymous - 2008-12-04, 09:08

Mona, ja też Ciebie podziwiam. Skąd tyle spokoju w Tobie?
Anonymous - 2008-12-04, 09:23

Mona... kilka dni temu zastanawiał się co się z Tobą dzieje... kiedy przyszłam na to forum, sporo pisałaś a teraz dłuuuuuugo Cię nie było... i nagle Twój wpis :-) to niesamowite...
i to co piszesz, też jest niesamowite...
Powtórzę za Dziewczynami, podziwiam Twoją siłę...
Niech Boży Pokój zawsze będzie w Twoim sercu :-D

Anonymous - 2008-12-04, 09:26

Trudno mi o tym pisać, ale nadziei na pojednanie z moim małżonkiem raczej nie mam, nie mówiąc już o wspólnym życiu. Im bardziej staję się od niego niezależna, prowadzę własne życie i im bardziej staram się aby w oczach dzieci na zawsze pozostał kochanym tatą, tym większą, mam wrażenie, wzmagam w nim nienawiść. Przerażają mnie jego pełne zła oczy. Jest w kompletnym amoku nie trafiają do niego żadne argumeny, nawet te dotyczące dobra dzieci. Ból jest okrutny niemal fizyczny. Jestem uosobieniem wszystkiego co mu się w życiu nie udało. Nie potrafię zrozumieć jak mogłam żyć u boku tego człowieka przez kilkanaście lat i niezauważyć czających się w nim demonów. To przeraża najbardziej. Jego nowy związek kwitnie. Z domu się nie wyprowadza - twierdzi, że nie ma dokąd. Ja pragne jedynie spokoju i wierzę, że kiedyś go odzyskam. Modlę się głównie o to aby ta sytuacja jak najmniej krzywdziła dzieci. On nie cofa się przed niczym. Zabiera je do kochanki, obsypuje prezentami. Nie, dla nas już nie ma szans.
Anonymous - 2008-12-04, 10:36

Dlaczego dajecie się tak upokarzać? Dlaczego tęsknicie za ludźmi , ktorzy Was niszczą , robią złe rzeczy ? Dlaczego Supeł pozwalasz mu mieszkać z Tobą? Dlaczego Micszpak po czymś takim wierzysz , że będziecie kiedyś rozmawiać jak znajomi? Ty w ogóle jeszcze chcesz z nim rozmawiać ? O czym ? Czy to jest tak , że prawda jest zbyt brutalna , żeby ja wreszcie przyjąć ?
Anonymous - 2008-12-04, 10:59

Czerwona........... bo one/oni pozwolili przejśc przez siebie temu co ich spotkało,nie skupiaja sie juz na swoim egocentrycznym "MNIE".
Bo juz maja dystans do siebie i konsekwencji czyjchś i swoich poczynań.Bo wiedz ana co maja wpływ a na co nie mają.
Pogody Ducha

Anonymous - 2008-12-04, 11:23

nałóg napisał/a:
Czerwona........... bo one/oni pozwolili przejśc przez siebie temu co ich spotkało,nie skupiaja sie juz na swoim egocentrycznym "MNIE".

Czy na pewno chodzi o egocentryzm tych poranionych? Nałogu, czy przypadkiem się nie zagalopowałeś taką cechę przypisując Monie, Supłowi i wielu innym?
I w imię tego wyzwolenia nadal pozwalają sobą pomiatać, siebie ranić, siebie znieważać?
Mam wrażenie że egocentryczne MNIE było i jest ZAWSZE z tej drugiej strony.
Ale oczywiście mogę się mylić, może "egocentryzm" ofiary jest przyczyną, że sprawca uderza coraz mocniej. To może jeszcze poradzisz, żeby sprawców przeprosić za ich podłości? Może podpowiedzieć im, co jeszcze nas rani, niech wiedzą jak mają się znęcać?

To, że nie mam wpływu na czyjeś postępowanie nie oznacza, że mam pozwalać drugiej osobie na pomiatanie sobą.

Ech, znawco.

Anonymous - 2008-12-04, 11:49

Elzd1......... w tym wypadku "egocentryzm" poranionych -jak piszesz- u mnie ma zupełnie inne odniesienie.
Zupełnie co innego znaczy tkwienie w poczuciu skrzywdzenia-bo ono jest faktem,juz się stało- a czym innym jest przyjęcie faktów do wiadomości.Faktów nie musza,nawet nie mogą akceptowac,ale muszą z nimi życ.
I co??? maja walczyć,mają sie dołować do konca życia że jakiś porypany w zaspokajaniu swoich instynktów i żądz osobnik poszedł na zielona trawkę do innej???
Właśnie wyzwolenie sie z tego egocentrycznego "MNIE" powoduje stan przyjęcia w siebie i puszczenia z siebie tego faktu.Nie tkiwenie w nieutulonym żalu,w rozdrapywaniu ran do końca życia.
Stan pogody ducha mimo doznanych krzywd.MIMO.
A to tez wcale nie znaczy że One dają sobą pomiatać.Mona dlatego ,jak pisze,jest szczęśliwa.
A Ty ??? czy dalej tkwisz w nieutulonym żalu??? Tym samym (och znawczynio) masz jak masz.
Elzd1..... czytaj ze zrozumieniem.
Stawianie granic,brak zgody na draństwo nie oznacza tkwienia w ciągłym
rozpamiętywaniu,w dołowaniu siebie.Bo to mocno zachacza o pychę i egocentryzm.
A jak chcesz swojego "sprawcę" przepraszać ............to juz Twoja wola.Ja nie otym pisałem.
Można -jak widać po postach Mony być szczęśliwą mimo ewidentnych krzywd.

Anonymous - 2008-12-04, 12:28

ja sie zgadzam z nałogiem jak zawsze...
słuszna ocena
...
Osoba egocentryczna postrzega cały świat wyłącznie z własnego punktu widzenia, poprzez absolutyzowanie własnych doświadczeń, obserwacji i przemyśleń, a marginalizowanie opinii pochodzących od innych osób. Jest głęboko przekonana, że świat wygląda dokładnie tak, jak jej się wydaje i na tej podstawie określa własne relacje z resztą otoczenia, a szczególnie wobec innych ludzi. Osoba taka uważa, że świat funkcjonuje zgodnie z jej mniemaniem, lub że najlepiej by było, gdyby tak funkcjonował, jak ona to postrzega. Efektem tego jest pogląd, iż wszyscy pozostali ludzie powinni postępować tak, jak uważa dana osoba, a szczególnie, że powinni oni postępować w określony sposób (najczęściej korzystny) wobec niej samej. Osoba egocentryczna często obraża i drwii inne niż swoja opinie, a broni własnej, nawet w sytuacji, gdy ma przeciw niej setki trafnych argumentów....

To, że nie mam wpływu na czyjeś postępowanie nie oznacza, że mam pozwalać drugiej osobie na pomiatanie sobą.

Elzod stanąc z boku
przestac sie przejmowac uznac, ze nie musze wszystkim sie podobac, nie wszyscy musza mnie lubiec i to dotyczy też męża
przestaje zważac na jego opinie, przestaje bolec co robi i mówi, jak żyje
zaczynam uważac, że to jego sprawa co robi i mysli
i przestaje nade wszystko starac sie sobie i wszystkim wokoło wmówic, że on postępuje źle czy staram sie go naprostowac
Elzod problem w tym, że nic nie musze... nic nie musze robic, mówic, usprawiedliwiac
to jest najgorsze pogodzenie sie z tym, że ktoś postrzega to inaczej, że ktoś może mnie widziec inaczej, że może komentowac cała tą sytuacje inaczej, że nadszedł czas braku kontrolowania czegos/ kogos
po prostu człowiek krzywdziciel przestał byc dla mnie murem, który zasłaniał mi reszte świata
widziałam, tylko mur, który nie moge przejśc i strasznie mnie to denerwowało, złościło, że nie moge go pokonac, czasami, nawet, że nie starałam sie nawet pomyslec, że zdołam
tylko nie potrafie, nie idzie

ja tak miałam z naciskiem na czas przeszły
dzis jest inaczej dużo wiary w siebie z pogodzeniem tego co było


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group